Ślady
>
Archiwum
>
2014
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2014 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy âJestem tu, by zobaczyÄ zwyciÄĹźajÄ cego Chrystusa" i inne... Publikujemy jedno ze Ĺwiadectw z wakacji rodzin w Mazzin di Fassa. OĹźeniĹem siÄ jedenaĹcie lat temu. Po powrocie z podróşy poĹlubnej okazaĹo siÄ, Ĺźe moja Ĺźona ma raka. Powiedziano nam, Ĺźe musimy przejĹÄ drogÄ krzyĹźowÄ i zrobiliĹmy to. W ciÄ gu nastÄpnych dziesiÄciu lat BĂłg daĹ nam trĂłjkÄ dzieci i dokĹadnie w dniu dziesiÄ tej rocznicy Ĺlubu dowiedzieliĹmy siÄ, Ĺźe pojawiĹ siÄ nowy nowotwĂłr. WrĂłciliĹmy do lekarzy, ktĂłrzy powiedzieli nam, Ĺźe trzeba przeprowadziÄ kolejnÄ operacjÄ i po raz kolejny przejĹÄ przez kalwariÄ, i jÄ przeszliĹmy. Ja w obliczu tego nowego policzka rozgniewaĹem siÄ. W tym roku zaplanowaliĹmy juĹź wakacje i zrobiliĹmy potrzebne badania kontrolne, by wyjechaÄ w pogodzie ducha. Powiedziano nam, Ĺźe wyniki badaĹ sÄ pozytywne i Ĺźe gdyby chodziĹo o nowy nowotwĂłr, nie daĹoby siÄ go juĹź zoperowaÄ. Lekarz dodaĹ: âWidzÄ, Ĺźe jesteĹcie dobrze nastawieni, myĹlcie pozytywnie!â. To zdanie mnie rozwĹcieczyĹo, nie chcÄ âmyĹleÄ pozytywnieâ, chcÄ ĹźyÄ. W tych dniach nie chciaĹo mi siÄ rano wstawaÄ z Ĺóşka, poniewaĹź nie mogĹem zrozumieÄ, jak ta droga moĹźe uczyniÄ mnie szczÄĹliwym. UdaliĹmy siÄ do chirurga i zrobiliĹmy wszystko, by tu do was doĹÄ czyÄ, poniewaĹź ja i moja Ĺźona nie potrzebujemy âmyĹleÄ pozytywnieâ, ale âpatrzeÄ pozytywnieâ, to znaczy widzieÄ Chrystusa w tym kawaĹku KoĹcioĹa, ktĂłry jest naszym towarzystwem, poniewaĹź albo zawsze zwyciÄĹźa Chrystus, albo jeĹli zwyciÄĹźa dziewiÄÄ na dziesiÄÄ przypadkĂłw, mnie to nie interesuje. Naszym pragnieniem jest âpozwoliÄ, byĹmy przejrzeliâ. Dlatego gdy tylko lekarze nam pozwolili, spakowaliĹmy siÄ i doĹÄ czyliĹmy do was. Paolo
DZIEĹ INAUGURACJI ROKU NIELOGICZNA RADOĹÄ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, cóş za widowisko mĂłc przybyÄ do Forum, sĹuchaÄ Nielogicznej radoĹci, podrywaÄ siÄ, gdy opisujesz moje doĹwiadczenie sprzed kilku dni. ZdarzyĹo siÄ, w istocie, Ĺźe z powodu serii spraw zwiÄ zanych z pracÄ , ciÄ ĹźÄ mojej Ĺźony oraz innymi czynnikami, zostaliĹmy czasowo bez pieniÄdzy na koncie i musiaĹem poprosiÄ o poĹźyczkÄ mojego tatÄ. Poprzedniego wieczoru byĹem podenerwowany i przepeĹniony myĹlami o tym, ilu wydatkom musimy stawiÄ czoĹa, po czym bez widocznej racji ogarnÄ Ĺ mnie niespodziewany spokĂłj. ChwilÄ wczeĹniej gĹowiĹem siÄ zdesperowany poĹrĂłd narzekaĹ oraz planĂłw dotyczÄ cych tego, jak wszystko uporzÄ dkowaÄ, tymczasem zaraz potem byĹem pewny, Ĺźe Ten, ktĂłry doprowadziĹ mnie aĹź tu, nie chce mnie oszukaÄ, chce dobra mojego i mojej rodziny. Nie chodzi o to, Ĺźe problemy rozwiÄ zaĹy siÄ cudownie, ale w tamtej chwili oraz w nastÄpnych dniach zmieniĹo siÄ moje spojrzenie na okolicznoĹci, zaczÄ Ĺem oddychaÄ i dni wypeĹniĹy siÄ oczekiwaniem, by zobaczyÄ, w jaki sposĂłb On nigdy nie pozostawia mnie samego. I nie kazaĹ na siebie czekaÄ, przysyĹajÄ c nowego pacjenta i maĹy zapis pozostawiony przez wujka, ale przede wszystkim uczyniĹ nas bardziej uwaĹźnymi na to, jak uĹźywaÄ pieniÄdzy, byÄ wolnymi w proszeniu o nie, gdy ich brakuje, oraz wdziÄcznymi temu, kto nam pomaga. PowiedziaĹeĹ: âJak to doĹwiadczenie jednoĹci i peĹni staje siÄ stabilne w Ĺźyciu?â. Potrzeba drogi, podÄ Ĺźania za charyzmatem ksiÄdza Giussaniego, to znaczy przeĹźywania okolicznoĹci do koĹca, by odkryÄ, Ĺźe Chrystus jest dla mnie wszystkim. Po raz kolejny w peĹni zrozumiaĹeĹ doĹwiadczenie, ktĂłrym ĹźyĹem w ciÄ gu ostatniego pĂłĹtora roku, od Ĺmierci naszego maĹego Smaule (zmarĹego na kilka dni przed porodem) po to wszystko, co siÄ wydarzyĹo, poczÄ wszy od tamtego dnia aĹź do narodzin Benedetty dwa tygodnie temu. SpotkaĹa nas Ĺaska otrzymania tego nowego daru oraz przeĹźywania tego oczekiwania ze ĹwiadomoĹciÄ innÄ od wczeĹniejszych oczekiwaĹ, z odrobinÄ lÄku, ale z uwagÄ , by niczego nie braÄ za pewnik, z wiÄkszÄ ĹwiadomoĹciÄ tego, Ĺźe we wszystkim zaleĹźymy. Giovanni, Segrate (Mediolan)
CZÄSTOCHOWA JA, âSZNUROWYâ, W DRODZE NA JASNÄ GĂRÄ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, jestem jednym z prawie 1200 mĹodych ludzi, ktĂłrzy uczestniczyli w pielgrzymce do CzÄstochowy. Podczas róşnych etapĂłw byĹem poproszony o bycie âsznurowymâ: szedĹem skrajem grupy i trzymaĹem linÄ wyznaczajÄ cÄ przestrzeĹ zarezerwowanÄ dla pielgrzymĂłw idÄ cych przewaĹźnie po szosach. SĹuĹźba âsznurowegoâ wymaga siĹy fizycznej w zwiÄ zku z tym, Ĺźe lina musi byÄ caĹy czas dobrze napiÄta, w ten sposĂłb po pierwszym dniu do trudu pielgrzymowania doĹÄ czyĹ siÄ bĂłl ramienia. W porĂłwnaniu do niektĂłrych przyjaciĂłĹ, ktĂłrym powierzono to samo zadanie, zauwaĹźyĹem, Ĺźe bez podania sobie racji tego, co robiĹem, przeĹźyĹbym pielgrzymkÄ jako przeszkodÄ. WĂłwczas zaczÄ Ĺem ofiarowywaÄ bĂłl w ramieniu, nogach, zmÄczenie zawsze za coĹ lub za kogoĹ (mojÄ rodzinÄ, moje powoĹanie, moich przyjaciĂłĹ) i w pewnym momencie uĹwiadomiĹem sobie, Ĺźe dokĹadnie wszystko moĹźe byÄ narzÄdziem sĹuĹźÄ cym wejĹciu w relacjÄ z Chrystusem, co wiÄcej, Ĺźe wszystko naleĹźy do Niego, nic nie znajduje siÄ w moich rÄkach. Jak napisaĹeĹ, w ten sposĂłb lepiej uĹwiadamiam sobie mojÄ caĹkowitÄ zaleĹźnoĹÄ, to, Ĺźe sam z siebie nic nie mogÄ, o ile nie bÄdÄ Go prosiĹ o wszystko i Mu tego zawierzaĹ. PrzybywajÄ c do CzÄstochowy, byĹem wiÄc o wiele bardziej Ĺwiadomy tego, kim jestem i Kto wspiera mnie w ciÄ gu dnia; dlatego kiedy ĹpiewaĹem Non nobis, prawdziwszym byĹo dla mnie ofiarowanie caĹego swojego Ĺźycia Jemu, powiedzenie âtakâ Jedynemu, ktĂłry moĹźe daÄ mu speĹnienie, niezaleĹźnie od tego, w jaki sposĂłb to uczyni. Trud tych dni pozwoliĹ mi takĹźe zrozumieÄ, Ĺźe warto byĹo go podjÄ Ä, chociaĹźby tylko w sĹuĹźbie ponad tysiÄ cu przyjaciĂłĹ, ktĂłrych miaĹem obok. ZadaĹem sobie pytanie: âCzy gdyby chociaĹź jedna osoba z tej grupy, docierajÄ c do CzÄstochowy, uĹwiadomiĹa sobie nieco lepiej to, Kto daje speĹnienie jej Ĺźyciu, nie warto byĹoby znosiÄ bĂłlu odczuwanego w ramionach?â. WĂłwczas miaĹem przeczucie, Ĺźe wszystko moĹźna ofiarowywaÄ tylko w imiÄ MiĹoĹci, ktĂłrÄ jest siÄ ogarniÄtym i ktĂłrej pragnie siÄ dla wszystkich. PragnÄ dalej ĹźyÄ zanurzony w tej MiĹoĹci. Simone
MEETING, DRUGA KATEGORIA I ZWOLNIENIE SZEFA Przed Meetingiem miaĹem okazjÄ przeczytaÄ kilka artykuĹĂłw w gazetach, twierdzÄ cych, Ĺźe tegoroczny Meeting miaĹ byÄ Meetingiem drugiej kategorii, poniewaĹź miaĹo nie byÄ premiera ani Ĺźadnego z ministrĂłw. MuszÄ przyznaÄ, Ĺźe ja takĹźe na poczÄ tku zareagowaĹem w ten sposĂłb w obliczu tych tekstĂłw, mĂłwiÄ c jakby: âMogli siÄ bardziej postaraÄ z zaproszeniami. Co to za ÂŤznajomoĹciÂť?â. Tymczasem zostaĹem wstrzÄ ĹniÄty tym, co wydarzyĹo siÄ w tym tygodniu. Jako steward towarzyszyĹem w pawilonach wystawowych goĹciom, prowadzÄ c ich na wystawy oraz spotkania, i ze zdumieniem zobaczyĹem, Ĺźe na scenie, owszem, nie byĹo gĹoĹnych nazwisk ze Ĺwiata polityki czy teĹź gazet, pojawiĹo siÄ natomiast wielu ânieznanychâ oczom Ĺwiata, ale wszyscy zjednoczeni byli wokóŠjednej sprawy: proĹci ludzie pewni przeĹźywania w Chrystusie swojej konsystencji. âTego wĹaĹnie pragnÄ Ĺemâ â wciÄ Ĺź sobie powtarzaĹem. TydzieĹ później wrĂłciĹem do pracy: waĹźny menadĹźer w spĂłĹce opuĹciĹ firmÄ i zapanowaĹ chaos. ZaskoczyĹo mnie, Ĺźe dla wielu kolegĂłw celem Ĺźycia jest wĹadza, jakÄ moĹźna sprawowaÄ. W ten sposĂłb widzisz twarze zablokowane przez strach przed jej utratÄ albo teĹź zaniepokojone tym, jak jÄ zdobyÄ i zapeĹniÄ komĂłrki zmieniajÄ cego siÄ schematu organizacyjnego, dyskutujÄ ce o tym, do ktĂłrego zespoĹu opĹaca siÄ przynaleĹźeÄ. NapiÄcie jest bardzo duĹźe, ludzie prawie nie pozdrawiajÄ siÄ na korytarzu, wszyscy ĹźyjÄ , zastanawiajÄ c siÄ ciÄ gle, kto zaatakuje. To wszystko sprowokowaĹo mnie do zadania sobie pytania: âNie chcÄ taki byÄ. Co mnie stanowi? Do ktĂłrego zespoĹu naleĹźÄ? Do Kogo przynaleĹźÄ?â. Nie byĹa to teoretyczna odpowiedĹş, ale wytryskujÄ ca wdziÄcznoĹÄ za prawdziwe âznajomoĹciâ, jakie widziaĹem na Meetingu, a wiÄc tÄ âwĹadzÄ Chrystusaâ, ktĂłry tak bardzo fascynuje moje serce i je wypeĹnia, o czym daĹy mi Ĺwiadectwo liczne spotkania w Rimini. PoniewaĹź widzÄ, Ĺźe takĹźe dla mnie Ĺwiatowa wĹadza (od wĹadzy w pracy po wĹadzÄ w maĹych codziennych sprawach) jest atrakcyjna. Nie jestem wolny od tego, co przydarza siÄ moim kolegom; nie zwyciÄĹźa jednak udawanie, ktĂłre mnie nie interesuje, ale to, Ĺźe moje serce doĹwiadcza wiÄkszej i bardziej odpowiadajÄ cej atrakcyjnoĹci, to znaczy Ĺźe Chrystus wydarza siÄ mi siÄ w ciÄ gu moich dni. Tylko to pozwala mi byÄ naprawdÄ sobÄ . JakiĹ czas temu przeczytaĹeĹ nam fragment wypowiedzi ksiÄdza Giussaniego, ktĂłry jest dla mnie waĹźnym towarzystwem: âPamiÄtajmy, Ĺźe w codziennoĹci sĹuĹźymy albo wĹadzy, albo KomuĹ Innemu przez duĹźe ÂŤkÂť; albo wĹadzy, albo Tajemnicy przechodzÄ cej przez nasze ramionaâ. NiektĂłrzy moi koledzy pytali mnie, dlaczego nie jestem tak zaniepokojony jak oni, ale co wiÄcej, pracujÄ zadowolony. W ten sposĂłb zawiÄ zaĹy siÄ nieoczekiwanie interesujÄ ce rozmowy i relacje. Autor znany redakcji
âBĂG NIE PATRZY NA CIEBIE PRZEZ LUNETÄâ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, jestem psychologiem pracy i pracujÄ jako konsultant w firmach oraz organizacjach non profit wraz z dwĂłjkÄ kolegĂłw. Z jednym z nich wspĂłĹdzielÄ przynaleĹźnoĹÄ do Ruchu, druga wspĂłlniczka nie wzrasta natomiast w tym doĹwiadczeniu. Ostatnio zostaĹem poproszony o wziÄcie udziaĹu w jednej z inicjatyw AVSI w Albanii, ktĂłra miaĹa zakoĹczyÄ siÄ poszerzeniem lokalnego teamu. Niestety nie mogĹem osobiĹcie odpowiedzieÄ na tÄ proĹbÄ. PomyĹlaĹem o zaangaĹźowaniu mojego kolegi z Ruchu, ale on takĹźe nie mĂłgĹ. W ten sposĂłb nieco zaniepokojony zapytaĹem o dyspozycyjnoĹÄ naszÄ koleĹźankÄ. Obawa nie wiÄ zaĹa siÄ z jej kompetencjami. MartwiĹo mnie raczej jej osobiste doĹwiadczenie, baĹem siÄ, Ĺźe mogÄ jej umknÄ Ä niektĂłre elementy charakterystyczne dla pracy AVSI, wypĹywajÄ ce z naszej historii oraz charyzmatu Ruchu. By jej pomĂłc, duĹźo pracowaĹem nad powierzonym nam projektem, majÄ c ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe potem na miejscu wszystko moĹźe siÄ zmieniÄ. ZakĹadaĹem, Ĺźe chcÄ c dobrze wykonywaÄ naszÄ pracÄ, musimy podÄ ĹźaÄ raczej za tym, co siÄ wydarza, niĹź za naszymi wyobraĹźeniami. Ostatecznie koleĹźanka pojechaĹa i wywiÄ zaĹa siÄ ze swojego zadania z wielkÄ satysfakcjÄ , swojÄ oraz uczestnikĂłw. Kiedy spotkaliĹmy siÄ potem w biurze, chciaĹa mi opowiedzieÄ o wszystkim. JednÄ z treĹci, ktĂłrym postanowiĹa stawiÄ czoĹa, byĹo Twoje wystÄ pienie o âspojrzeniuâ prowadzÄ cym do rozwoju. Podczas warsztatĂłw moja koleĹźanka musiaĹa przygotowaÄ zebranie dla pracownikĂłw wraz z niektĂłrymi odpowiedzialnymi z organizacji. We WĹoszech uspokajaĹem jÄ , mĂłwiÄ c, Ĺźeby nie przejmowaĹa siÄ tekstem ksiÄdza CarrĂłna, ktĂłry z pewnoĹciÄ zostanie âzinterpretowanyâ przez kogoĹ innego. SkracajÄ c caĹÄ historiÄ, ostatecznie to jej przyszĹo pracowaÄ nad tekstem. PotraktowaĹa go powaĹźnie, tak Ĺźe wykonaĹa caĹÄ pracÄ porĂłwnawczÄ z niektĂłrymi tematami, z ktĂłrymi zmierzyĹa siÄ na studiach oraz w pracy magisterskiej. DyskutujÄ c o tym nastÄpnie w przeddzieĹ spotkania, powiedziaĹa, Ĺźe kwestia spojrzenia jest waĹźna: by pracowaÄ razem, trzeba na siebie patrzeÄ. Jedna z odpowiedzialnych powiedziaĹa jej jednak, Ĺźe âtutaj ksiÄ dz CarrĂłn ma na myĹli inne spojrzenieâ. Ona zastanowiĹa siÄ wtedy przez chwilÄ i powiedziaĹa: âAle dlaczego myĹlisz, Ĺźe BĂłg patrzy na nas przez lunetÄ? Spojrzenie Boga jest w spojrzeniu tego, kto jest blisko ciebie i z tobÄ pracujeâ. Cisza, potem inna osoba powiedziaĹa: âCzyĹź nie mĂłwiĹaĹ, Ĺźe nie jesteĹ z Ruchu? W ciÄ gu 10 minut zrobiĹaĹ nam SzkoĹÄ WspĂłlnotyâ. Na co ona mi odparĹa: âNawet nie wiem, co to takiego SzkoĹa WspĂłlnoty!â. PomyĹl, do czego moĹźe doprowadziÄ powaĹźne podejĹcie oraz porĂłwnywanie z wĹasnym czĹowieczeĹstwem, tymczasem my jesteĹmy czÄsto tak bardzo ideologiczni. Stefano, Mediolan
TERAZ JESTEĹMY BRAÄMI BARDZIEJ NIĹť RODZENI BRACIA To juĹź trzy lata, jak spotkaĹam Ruch, i co roku coĹ mnie zdumiewa. Tym razem odkryĹam âgrupkÄ Bractwaâ. Pewnego dnia Barbara mĂłwi mi: âPrzyjdziesz w sobotÄ do Vivian? Chce stworzyÄ grupÄ Bractwa i pytaĹa, czy chcesz siÄ przyĹÄ czyÄ. BÄdzie takĹźe Nyemeka i Steve. â Jasne, Ĺźe przyjdÄ!â â odpowiadam, nawet jeĹli nie za bardzo rozumiem, o jakiej grupce mĂłwi. Zjawiamy siÄ punktualnie o 15.00 u Vivian i siadamy wokóŠstoĹu. Od razu uĹwiadamiam sobie, Ĺźe to coĹ bardzo powaĹźnego. Barbara wyciÄ ga tekst o Bractwie i zaczyna czytaÄ, Vivian wyjaĹnia, co takiego skĹoniĹo jÄ do tego, by nas poprosiÄ o stworzenie grupy. Wszyscy przy róşnych okazjach wyraziliĹmy pragnienie wiÄkszego zaangaĹźowania siÄ w Ruch. Jest mowa o odpowiedzialnym, regule, o czasie spotkaĹ. Nie spodziewaĹam siÄ czegoĹ tak waĹźnego i przez chwilÄ myĹlaĹam, Ĺźe moĹźe powinnam na spokojnie wybraÄ osoby, z ktĂłrymi chciaĹabym tworzyÄ grupkÄ Bractwa, Jezus jednak przyciÄ gnÄ Ĺ mnie tutaj. Nigdy bym siÄ nie wycofaĹa, za Ĺźadne skarby Ĺwiata! Nawet niespodziewana myĹl o moim mÄĹźu, ktĂłremu musiaĹam powiedzieÄ o kolejnym zobowiÄ zaniu, nie zatrzymaĹaby mnie. JednogĹoĹnie Vivian zostaje mianowana odpowiedzialnÄ , wybieramy modlitwÄ, ktĂłrÄ bÄdziemy razem odmawiaÄ na AnioĹ PaĹski, trzy razy dziennie, i porÄ w ciÄ gu dnia, kiedy bÄdziemy trwaÄ w milczeniu. Mieszkamy daleko od siebie. BÄdziemy to robiÄ razem, kaĹźdy w swoim domu, ale kiedy? Rano miÄdzy 5.30 a 6.00, przed wyjĹciem do pracy. WracajÄ c do domu, uĹmiechaĹam siÄ sama do siebie, myĹlÄ c: âOczywiĹcie, Jezu, chcesz wziÄ Ä wszystkoâ. JednoĹÄ, ktĂłra powstaĹa miÄdzy naszÄ czwĂłrkÄ jest czymĹ naprawdÄ pozaziemskim. Tak bardzo siÄ od siebie róşnimy, nie tylko pochodzeniem, ale i okolicznoĹciami Ĺźycia: ja jestem babciÄ , Vivian mamÄ , a Nyemeka i Steve mogliby byÄ moimi dzieÄmi. A jednak to wszystko nie jest waĹźne. Teraz jesteĹmy bardziej braÄmi niĹź rodzeni bracia. Pomagamy sobie rozpoznawaÄ Chrystusa w chaotycznym Ĺźyciu w Lagos, a przykĹady opowiadane przez jednÄ osobÄ stajÄ siÄ wsparciem dla innych; wspĂłĹdzielone trudy stajÄ siÄ okazjÄ do wzrostu; radoĹci stajÄ siÄ wiÄkszymi radoĹciami. Kiedy budzÄ siÄ o 5.30 rano, zdumiewam siÄ. Gdybym nie czuĹa, Ĺźe Chrystus jest z nami, kto kazaĹby mi wstawaÄ tak wczeĹnie? PowiedziaĹam moje âtakâ tamtej soboty, a Jezus daĹ mi towarzystwo, ktĂłre jest tym stokroÄ wiÄcej od tego, co mogĹam sobie wyobraziÄ. Paola, Lagos (Nigeria)
âTRACCEâ PORZUCONE NA SKRZYNI Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, od dwĂłch tygodni jestem sam bez Ĺźony, a od miesiÄ ca bez moich dziewczynek, ktĂłre sÄ na wakacjach. Zawsze jest to dla mnie dziwny czas. Tutaj zacytujÄ fragment artykuĹu âOd redakcjiâ z lipcowo-sierpniowego numeru âTracceâ: âLipiec i sierpieĹ to dziwny okres. I nie jest to tylko kwestia tego, Ĺźe czasu jest wiÄcejâ. Zdanie, ktĂłre przytoczyĹem, wĹaĹnie jest nowym odkryciem po tym, jak w ciÄ gu tych dwĂłch tygodni robiĹem wszystko za wyjÄ tkiem poszukiwania istoty. Pomimo pracy miaĹem duĹźo czasu, zajeĹşdziĹem mĂłj rower, krÄ ĹźÄ c po piÄknych okolicznych miasteczkach, obijaĹem siÄ na caĹego, wychodziĹem z przyjaciĂłĹmi, jednym sĹowem: miaĹem czas, by robiÄ to wszystko, czego nigdy nie mogÄ robiÄ w ciÄ gu roku. Jednak ostatecznie coĹ siÄ nie zgadzaĹo i kiedy przed krzyĹźem w Cascina Monluè poprosiĹem, by On objawiĹ siÄ z tÄ samÄ intensywnoĹciÄ , co podczas lipcowych wakacji, nie sÄ dziĹem, Ĺźe objawi siÄ w taki sposĂłb tego wieczoru. WziÄ Ĺem do rÄki âTracceâ, ktĂłre spoglÄ daĹo na mnie z biaĹej skrzyni, i zaczÄ Ĺem czytaÄ, sĹuchajÄ c przy tym neapolitaĹskich pieĹni. Lektura okazaĹa siÄ nieustannym odkrywaniem, poczÄ wszy od artykuĹu âOd redakcjiâ. Czego ja tu jeszcze szukam? Albo teĹź czego poszukujÄ, kiedy narzucam sobie post od wszystkich technologicznych wynalazkĂłw i postanawiam poĹwiÄciÄ swĂłj czas lekturze gazety, jeĹli nie tego, by Tajemnica wydarzyĹa siÄ na nowo z caĹÄ swojÄ siĹÄ ? Oto wiÄc drugi podszept przychodzi z artykuĹu o arcybiskupie Mosulu. I pomyĹleÄ, Ĺźe okreĹliĹem TwĂłj artykuĹ o chrzeĹcijanach w Iraku jako ani ciepĹy, ani zimny... Cóş za arogancja w osÄ dzaniu spraw, kiedy âTracceâ, ukoĹczone juĹź w czerwcu, âkrzyczaĹyâ o tej niesprawiedliwoĹci, ukazanej mi z opóźnieniem przez jedno z letnich wydaĹ wiadomoĹci telewizyjnych. Jednym sĹowem, postÄpujÄ c naprzĂłd z lekturÄ , zaczÄ Ĺem podkreĹlaÄ prawie wszystko, poczÄ wszy od listĂłw: mÄĹźczyzna, ktĂłry straciĹ pracÄ, wpadĹ w depresjÄ, jeĹźdĹźÄ cy wczeĹniej po Ĺwiecie piÄknym samochodem (ja teĹź jestem trochÄ taki), i dziewczyna, ktĂłra obcinaĹa paznokcie choremu⌠KrĂłtko mĂłwiÄ c, âniepotrzebne rzeczy, ktĂłre pozwalajÄ przeĹźywaÄ istotÄâ. Jedno ze zdaĹ przeczytanych w tym numerze wzruszyĹo mnie do gĹÄbi, wyciskajÄ c z oczu Ĺzy: âWĹadza moĹźe swojÄ arogancjÄ uchwaliÄ, Ĺźe BĂłg nie istnieje, nie moĹźe jednak wykorzeniÄ z nas pytania o znaczenie Ĺźyciaâ. Na koniec tych dni poszukujÄ znaczenia Ĺźycia. Poszukiwanie istoty zostaĹo przebudzone z siĹÄ takĹźe we mnie przez jednÄ z neapolitaĹskich pieĹni,âNa bruna (âBrunetkaâ). Wzruszenie byĹo takie samo jak na wakacjach. Zobacz, jakie dziwne gierki prowadzi z nami Tajemnica, nigdy bym nie przypuszczaĹ. W jaki sposĂłb to siÄ moĹźe jednak wydarzyÄ? Te pieĹni krzyczÄ o historii, mojej historii, historii Jego obecnoĹci. Tej samej ObecnoĹci, o ktĂłrej prĂłbujÄ opowiedzieÄ mojej 10-letniej cĂłrce, kiedy wyjaĹniam jej znaczenie piosenki opowiadajÄ cej o tej, âchella sâè fatta âa croce collâaqua âe mareâ [ktĂłra uczyniĹa znak krzyĹźa wodÄ morskÄ ]. Gianluca
PIELGRZYMKA CZÄSTOCHOWA. W DRODZE DO MADONNY, KTĂRA NA NAS CZEKA Podczas przeszukiwania plecaka na klatce schodowej w bloku obserwuje ciÄ jakaĹ pani wyjeĹźdĹźajÄ ca na dĹugi weekend, by ĹwiÄtowaÄ 15 sierpnia. Gdy zastanawiasz siÄ, jak to moĹźliwe, Ĺźe nie wziÄ ĹeĹ Ĺpiwora, kobieta zagaduje: âKemping?â. Nie, tak naprawdÄ powrĂłt po dwĂłch tygodniach pobytu w Polsce, odpowiadasz. âCoĹ religijnego?â. Tak, jeĹli przymiotnik âreligijnyâ, wykraczajÄ c poza wszelkÄ logikÄ ĹwiÄtej poboĹźnoĹci, okreĹla pieszÄ pielgrzymkÄ do czÄstochowskiej Madonny, ktĂłrÄ Ruch proponuje co roku maturzystom, magistrantom i innym ĹwieĹźo upieczonym absolwentom uczelni. Wymarsz z Krakowa 6 sierpnia i dojĹcie na JasnÄ GĂłrÄ po szeĹciu dniach, 11 sierpnia. Ponad 1300 osĂłb â WĹochĂłw, PolakĂłw i HiszpanĂłw â pokonywaĹo Ĺrednio 25 kilometrĂłw dziennie, majÄ c za przewodnika ksiÄdza Luisa Miguela, ktĂłry w ramach wprowadzenia do pielgrzymki opowiedziaĹ o sobie w sanktuarium Ĺw. Jana PawĹa II w Krakowie. Prowadzi pielgrzymkÄ od 2010 roku. âKaĹźda pielgrzymka jest inna, jest nowÄ przygodÄ . I jedyne, co mogÄ wam ofiarowaÄ, to wspĂłlnÄ drogÄâ. KsiÄ dz Luis zaczyna czytaÄ kilka wersĂłw z przesĹania ksiÄdza CarrĂłna do pielgrzymĂłw: âÂŤDramatem czĹowieka jest pragnienie czegoĹ, czego nie moĹźna daÄ sobie samemu⌠Nic z tego, co mam, nie uczyni mnie szczÄĹliwym⌠o tym, jakie jest nasze pragnienie, nie decydujemy myâ. NastÄpnego dnia wyrusza siÄ w drogÄ, pobudka o 5.00, Msza Ĺw. w jÄzyku polskim na dziedziĹcu przed katedrÄ wawelskÄ w Krakowie. Miasto opuszcza siÄ szybkim krokiem, ze Ĺpiewem na ustach. Podczas pielgrzymki czÄsto siÄ Ĺpiewa, muzyka podtrzymuje w drodze przede wszystkim podczas ostatnich etapĂłw kaĹźdego dnia, kiedy zmÄczenie i upaĹ dajÄ o sobie znaÄ. CzĹowiek potrzebuje Ĺpiewu, tak jak przyjaciela do tego, by wÄdrowaÄ, wody i chleba, modlitwy, ĹźartĂłw, milczenia. I siÄ wÄdruje, robi siÄ zrzutkÄ puszek z tuĹczykiem, stoi siÄ w kolejce do cystern po wodÄ. Ulega siÄ teĹź nieco rozproszeniu, tak jak w codziennym Ĺźyciu. WĂłwczas ksiÄ dz Luis, Róşaniec albo zĹocÄ ce siÄ Ĺany zbóş podtrzymujÄ w drodze: âMoĹźesz byÄ zadowolony albo smutny, ale obiektywnie jesteĹ dzisiaj o 100 kilometrĂłw bliĹźej Madonnyâ. InnÄ wielkÄ pomocÄ jest nacisk kĹadziony na teraĹşniejszoĹÄ. KochaÄ Jezusa w teraĹşniejszoĹci i byÄ przez Niego kochanym, teraz. Jak pozostaÄ uwaĹźnym na znaki tej miĹoĹci? âNie ma instrukcji obsĹugi. Jak powiedziaĹ Jan PaweĹ I: ÂŤPrawdziwym dramatem KoĹcioĹa, ktĂłry kocha okreĹlaÄ siÄ jako nowoczesny, jest pokusa korygowania zdumienia wydarzeniem Chrystusa przy pomocy reguĹÂťâ â mĂłwiĹ ksiÄ dz Luis. Przed wejĹciem do kaplicy, w ktĂłrej znajduje siÄ ikona Czarnej Madonny, wspĂłlnie klÄka siÄ u stĂłp Jasnej GĂłry i w letnim deszczu Ĺpiewa Non nobis. Nawet to, Ĺźe dotarliĹmy, nie jest na naszÄ chwaĹÄ. Jest Madonna i spoglÄ da. Wydaje siÄ, Ĺźe czeka na ciebie i patrzy w twoje wnÄtrze. Dwoje oczu, ktĂłre wzbudzajÄ wielkÄ tÄsknotÄ. To ze wzglÄdu na nie codziennie wieczorem ĹpiewaliĹmy: âMaryjo, KrĂłlowo Polski, jestem przy Tobie, pamiÄtam, czuwamâ. Elena Fabrizi
|