Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2014 (lipiec / sierpień)

Pierwszy Plan. Syberia

„Przynoszę tylko moje życie”

Na początku prośba wydawała się nieprawdopodobna: Memores Domini mające nauczać w nowo powstałej prawosławnej szkole w Kemerowie na Syberii, gdzie 60 lat komunizmu doprowadziło do rozpadu osoby, próbując zniszczyć religijne odczuwanie.

Paola Bergamini


Bóg jednak nigdy nie pozostawia człowieka samym. Jest to historia przyjaźni oraz poszanowania, w której Bóg działa poza jakimkolwiek ludzkim projektem. Tę samą dynamikę zobaczymy na spotkaniach podczas Meetingu w Rimini. Po prostu świadectwo wiernego towarzystwa, które nigdy nie opuszcza.

 

Żadnego „sprawiedliwszego”.W 2009 roku metropolita Arystarch zleca swojemu współpracownikowi ojcu Siergiejowi powołanie do istnienia szkoły prawosławnej – by położyć nowe fundamenty pod społeczeństwo, trzeba zacząć od wychowania. Ojciec Siergiej nie wie, od czego zacząć. Prosi o pomoc dwóch swoich katolickich przyjaciół, księży Ubalda i Giampiera, kapłanów z Bractwa św. Karola Boromeusza, poznanych w Nowosybirsku. Jest to przyjaźń dla niego zasadnicza. Mówią mu: jedź zobaczyć szkołę „La Traccia”, prowadzoną przez kilku przyjaciół z Ruchu w okolicach Bergamo. Nie zastanawia się długo i dociera do Włoch. Zdumiewa go to, co tam widzi. To jest to, czego szuka. Rodzi się relacja pełna poszanowania i pomocy z Francesco Nembrinim, dyrektorem szkoły „La Traccia”, który więcej niż jeden raz udał się do Kemerowa, gdzie szkoła otworzyła swoje podwoje we wrześniu. To jednak nie wystarcza. Potrzeba stałej obecności, która współpracowałaby na rzecz wychowawczego dzieła. Ojciec Siergiej rozmawia o tym z metropolitą, który zaufawszy mu, pisze do księdza Carróna. To jest początek.

Maria Rosa po 17 latach nauczania na uniwersytecie w Nowosybirsku, w 2007 roku wróciła do Włoch. W wieku 53 lat myślała, że zamknęła w swoim życiu rozdział związany z Rosją. Podczas dnia skupienia Memores Domini w 2011 roku zostaje przedstawiona jej propozycja, którą przyjmuje. Jest z nią Beatrice, która do maja tego roku nauczała języka włoskiego na Uniwersytecie Pedagogicznym w Nowosybirsku. We wrześniu wylądowały na tej syberyjskiej ziemi, by nauczać języka włoskiego dzieci i młodzież w wieku 6–17 lat, których sytuacja rodzinna jest często tragiczna. Beatrice opowiada: „Jedna rzecz jest dla mnie jasna: jestem tu, by służyć temu miejscu. Jako katoliczka do prawosławnego środowiska przynoszę tylko moje życie, spojrzenie, którym zostałam ogarnięta. Nie to, co «słuszniejsze», czego trzeba by nauczyć innych. Współpracuję przy tym dziele w oparciu o moje doświadczenie, o moją historię”. Maria Rosa kontynuuje swoją wypowiedź: „Na początku obowiązek nauczania małej grupki młodzieży gimnazjalnej nie był dla mnie łatwy, było to ogołocenie potrzebne do tego, by dotrzeć do istoty. Do służenia poprzez naszą pracę planowi większemu od nas”.

Przez dwa lata dojeżdżają z Nowosybirska, pięć dni w tygodniu nocują w mieszkaniu zapewnionym im przez kurię prawosławną. W 2012 roku ojciec Siergiej zostaje poproszony o inną rzecz – o znalezienie nauczyciela języka angielskiego. Prośba dociera do Mediolanu, do Franceski, która dopiero co ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Katolickim. Przyjmuje ją. Wspomina: „To była intersująca możliwość. Piękne wyzwanie”. Mieszka wraz z koleżanką z Francji niedaleko nowo otwartego domu Memores Domini. Pierwszy rok nie był dla niej łatwy: „Nikt nie kazał mi tam jechać. Zadawałam sobie pytanie: co ja tutaj robię? Jak mogę pomóc szkole zrozumieć jej wychowawcze powołanie? Niepotrzebne pytania”. W tym roku podczas uroczystości rozpoczęcia arcybiskup wręcza jej, Beatrice i Marii Rosie pergamin. Czyta: „Ja, metropolita, wręczam te wyrazy uznania Francesce za jej płynące z serca wysiłki w służbie Kościołowi Świętemu”. Od tego momentu zmienia się wszystko. „To tak jakby Jezus powiedział mi: «Jestem szczęśliwy, że tu jesteś, a jesteś tu, ponieważ Ja cię tu przyprowadziłem, nawet jeśli tobie wydaje się, że nic nie robisz». To był prezent. Jestem tutaj, by pogłębić moją relację z Chrystusem, to pomaga szkole”.

 

Po podróży. W 2013 roku do grupy dołącza Ekaterina z domu w Moskwie. „Po tym jak towarzyszyłam Nembriniemu w jego podróży do Kemerowa, zgłosiłam moją gotowość. Moja sytuacja była jednak niezwykła: wyznawczyni prawosławia przynależąca do Memores Domini. Nie chciałam wywoływać skandalu. Napisałam do metropolity Arystarcha, pytając go, co o tym sądzi. Odpowiedź była jasna – nie ma żadnego problemu. Co więcej, był zadowolony”.

Całe życie rozgrywa się pośród murów szkoły, do której rodzice posyłają dzieci, w niektórych przypadkach ponieważ zostali pociągnięci przez chrześcijańskie wychowanie, nawet jeśli oni sami nie są praktykujący i, przeważnie, ponieważ „szkoła jest mała, a więc dzieci mają dobrą opiekę, jest dobry poziom nauczania”. Nic więcej. Młodzież jednak zauważa inny akcent i pyta. Jedna z uczennic przez trzy tygodnie pytała Ekaterinę: „Ale czy ty jesteś szczęśliwa?”. Maria Rosa przeczytała swoim uczniom Prima del viaggio („Przed podróżą”) Montalego. Zatrzymali się na wersie: „Nieprzewidziane jest jedyną nadzieją”. „Proszę pani, gdzie znajduje się nadzieja, kiedy w życiu popełniło się błędy?”. Akcent, który dostrzegają w relacji między ojcem Siergiejem a czterema nauczycielkami. „Młodzież wychowuje widok jedności, jaka jest między mną a wami. To pomaga im wzrastać” – powtarza prawosławny duchowny. „Dlatego – wyjaśnia Ekaterina – mimo że ojciec Siergiej nie zawsze jest w szkole, kiedy pojawia się jakaś ważna sprawa związana z młodzieżą, zawsze proszę go o to, by był ze mną w klasie. To jest przyjaźń zagarniająca życie na całej przestrzeni. Na Wielkanoc zasugerowano jej, by zaprosiła rodziców ze szkoły na liturgię do swojej parafii. Zgodziła się, a potem kilka osób zatrzymało się na herbatę. „Nie przepuszcza żadnej prowokacji”. Rozgrywka jest wciąż otwarta.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją