Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2014 (maj / czerwiec)

Życie CL. Na krańcach świata

Słoń w pokoju

„Jaki sens ma ta mała grupka pośród takiego mnóstwa?” W Petersburgu, dwa kroki od carskiej rezydencji Peterhof, trzy dni spędzili razem odpowiedzialni za Ruch na Wschodzie, by móc spojrzeć w twarz całemu światu: pracy i dzieciom, nowym prawom oraz drag queen Eurowizji. A wreszcie Majdanowi i napięciom politycznym. „Tutaj, pośród was, znajduje się obietnica dla całej Rosji oraz sąsiednich krajów”.

Luca Fiore


„Gołą ręką rozszarpał lwa tak jak rozszarpuje się koźlątko”. Pozłacany posąg potężnego Samsona, pochwytującego paszczę zwierzęcia, wystrzela w centrum wielkiej fontanny znajdującej się na terenie rezydencji Piotra Wielkiego, letniego pałacu carów. Piotr Wielki wybrał ten symbol, łączący potęgę i namiętność, dla uczczenia zwycięstwa nad Królestwem Szwedzkim w 1709 roku. Wokół tysiąca tryskających fontann rosyjskiego Wersalu tłum turystów cieszy się pierwszymi promieniami wiosennego słońca w Petersburgu. Wzdłuż parkowych alejek mamy pchają wózki z dziećmi. Wojna na Ukrainie wydaje się odległa.

Kilka minut pieszo od pałacu znajduje się hotel goszczący assembleę odpowiedzialnych za wspólnoty CL w Rosji, na Białorusi, w Kazachstanie, na Litwie i Ukrainie. Około 60 osób. Zdanie zapisane cyrylicą w sali przywołuje tytuł Rekolekcji Bractwa: „W biegu, by Go pochwycić”.

 

Pieśń miłości. „Zadawałem sobie pytanie, patrząc na tę małą grupę przyjaciół w tym wielkim kraju: «Jaki sens ma ta garstka ludzi pośród takiego mnóstwa?»”. Ksiądz Julián Carrón zaczyna w ten sposób, czyniąc uwagę, która jest jednocześnie historyczna, a zarazem egzystencjalna. Całe „trzy dni” upłyną wzdłuż tej granicy, łączącej przeznaczenie pojedynczej osoby z przeznaczeniem historii narodów. „Jest to plan Kogoś Innego, kto nas złączył, plan rzucający wyzwanie naszemu rozumowi tak jak wybór Abrahama. To, co się wydarza w tym małym pomieszczeniu, jest obietnicą dla całej Rosji oraz pobliskich krajów”. Czym był ten wybór w porównaniu z imperiami mezopotamskimi albo egipskimi faraonami? A jednak jesteśmy tutaj dzisiaj, ponieważ obietnica dana jednemu tylko człowiekowi została dotrzymana. „Bóg poddaje się pod nasz sąd. Jak gdyby mówił: Abrahamie, pozostaw swoją ziemię, byś zobaczył, co z ciebie uczynię. I z tej weryfikacji powstanie naród liczniejszy niż gwiazdy na niebie”. Rozumowanie typowe dla Starego Testamentu. Czy jest aktualne także w czasach Majdanu oraz aneksji Krymu?

Vicka, moskwiczanka kubańskiego pochodzenia, zabiera głos jako pierwsza i wydaje się podważać wprowadzenie z poprzedniego wieczoru: „To nieprawda, że świat nie zauważa naszej przemiany. Kilka dni temu pewien przyjaciel zadzwonił do mnie po powrocie z rejsu. Mówił, że wszyscy są zafiksowani na jakimś punkcie, tymczasem naszą manią jest sens życia. Powiedział, że dlatego za nami tęsknił”. „Widzicie? Jest coś tak ewidentnego, że czasem jako jedyni tego nie zauważamy – stwierdza ksiądz Carrón. – Zastanówcie się, co by było, gdyby także Jezus pomyślał, że to, co robił i mówił, nie miało żadnego wpływu na życie, ponieważ zafascynowało tylko Jana i Andrzeja”. Nie chodzi o interpretację, wyjaśnił wcześniej: „Weryfikacją Bożej obietnicy jest to rozbłyśnięcie prawdy, które dokonuje się w nas, gdy ją znajdujemy”. By zrozumieć, czy przepisane ci przez lekarza leczenie jest właściwe – to przykład przytoczony przez księdza Carróna – nie potrzeba interpretacji, ale obserwacji, czy zdrowiejesz, czy też nie.

Jean-François, odpowiedzialny za Ruch w Rosji, mówi, że to właśnie osąd tego, co się wydarza, pozwala nam stawiać w życiu kroki naprzód. Tak jak na przykład w pracy, gdzie okoliczności zobowiązują do podejmowania radykalnych decyzji typu zwolnienie współpracownika. „Jeśli patrzę na tego, kogo mam przed sobą, wychodząc od źródeł, od ludzkiego dramatu, nawet jeśli decyzja jest trudna, jestem bardziej wolny i druga osoba to rozumie. Pośród trudności może zrodzić się współdzielenie”. „Znakiem tego, czy osąd jest prawdziwy, jest to, że czyni mnie wolnym – zauważa ksiądz Carrón. – Jeśli natomiast mnie irytuje, jedyną możliwością jest pogłębienie osądu, ponieważ znaczy to, że coś nam umyka i wciąż jesteśmy jeszcze w drodze”.

Josif przyjechał z Nowosybirska, jest jednym z najstarszych członków powstałej 20 lat temu syberyjskiej wspólnoty: „Możemy zwyciężyć toczącą się przed światem walkę o to, by być świadkami, a przegrać ją wobec naszych dzieci. Myślę przede wszystkim o mojej najstarszej córce. Oczywiście liczy się także ich wolność. Ta myśl nie daje mi jednak spokoju”. Odpowiedź jest ścisła i przyprawia o zawrót głowy: „Jest to pytanie, które musimy pozostawić otwartym. Jest to rana, którą Pan umieszcza w twoim wnętrzu, by przywołać cię powtórnie do nawrócenia. Posługuje się tym, co masz najdroższego. Możesz o tym myśleć jak o nieszczęściu lub jak o sposobie, w jaki Tajemnica na nowo się nad tobą ulitowała”.

Obiad i kolacja odbywają się w sali byłej akademii wojskowej, pośród landrynkowo różowych i niebieskich ścian. Przy stole jest okazja do poznania najróżniejszych osób. Jest Soulaiman, syryjski prawosławny z Damaszku, wysłany do Rosji dwa lata temu przez swój rząd na specjalizację z medycyny. Tutaj zaczął spotykać się z przyjaciółmi ze wspólnoty i wraz z nimi, przed jednym ze spotkań, intonuje poruszającą pieśń miłosną w języku arabskim. Dymitrij jest poetą z Mińska, który poznał CL w Kijowie. On także jest prawosławnym i uważa, że Białoruś potrzebuje ludzi żyjących chrześcijaństwem „z tą samą radością, co przyjaciele z Ruchu”. Jurij jest protestanckim pastorem. Mieszka w Woroneżu, położonym prawie 500 kilometrów od Moskwy. W 1994 roku odkrył jeden z tekstów księdza Giussaniego, po czym zaczął podsuwać do przeczytania swoim parafianom przetłumaczone na język rosyjski teksty ruchowe.

Na assemblei zaznacza swą obecność także Conchita Wurst, drag queen, brodata zwyciężczyni ostatniej edycji Eurowizji. Wzmianka o niej pojawia się w wystąpieniu Andriusa z Wilna: „Uderzył mnie bardzo osąd wydany podczas Rekolekcji Bractwa o debacie nad nowymi prawami – chodzenie na skróty, pomijające ludzki dramat, jest ryzykiem grożącym zarówno temu, kto te prawa popiera, jak i temu, kto im się sprzeciwia. Wyzwaniem dla mnie jest nawrócenie się z bycia zajadłym obrońcą tradycyjnych wartości i stanie się wolnym obserwatorem. Nieco mnie to przeraża. «Zwyciężczyni» Eurowizji od razu stała się probierzem – przyłapałem się na tym, że zacząłem się zastanawiać: «Jaki dramat przeżywa ta osoba?». Moi przyjaciele i dzieci myśleli, że żartuję”.

„Od zajadłego obrońcy do promiennego obserwatora! W tej różnicy zawiera się cała natura chrześcijaństwa!” – odpowiada ksiądz Carrón.

 

Odwaga i modlitwa. Roberto, odpowiedzialny za moskiewską wspólnotę, zabiera głos i mówi o oczywistej prawdzie, która jest ignorowana, czyli jakby to powiedzieli Anglicy, o „słoniu w pokoju” – o wojnie zbrojnej i słownej między Rosją i Ukrainą. Mała ukraińska wspólnota zaangażowała się bardzo w wydarzenia na Majdanie, niektóre osoby z moskiewskiej wspólnoty pozostają zafascynowane tym faktem, podczas gdy inni wciąż żywią podejrzenia i popierają politykę Putina. „Rozmawiamy o tym, staramy się znaleźć osąd, ale potem rozchodzimy się z tą samą opinią co wcześniej”. Ksiądz Carrón nabiera rozpędu i rzuca argumentami wykorzystanymi już odnośnie do sytuacji we Włoszech: „Przed rozpoczęciem dyskusji na temat za i przeciw problem jest następujący: skąd oczekujemy zbawienia dla naszego życia? Spójrzmy na naszą ludzką naturę: jak możemy sobie wyobrażać, że to my zrekonstruujemy człowieczeństwo? Skąd może wyłonić się to, co najbardziej odpowie na potrzeby Ukrainy i Rosji? Co takiego zapoczątkowała pośród nas Tajemnica? Chrześcijańską wspólnotę! Nie przyjechałem tutaj, by wyznaczyć linię działania w tych kwestiach – daję wam narzędzia, za pomocą których każdy może pokonywać swoją drogę. Jeśli jednak pierwszą rzeczą, wywołującą tego rodzaju konflikt, jest pominięcie chrześcijańskiej wspólnoty, wyobraźmy sobie, w czym moglibyśmy złożyć naszą nadzieję…”.

Głos zabiera Aleksander Filonenko. W obecności rosyjskich przyjaciół opowiada o doświadczeniu przeżytym w czasie miesięcy „rewolucji godności”. „Nauczyłem się, że aby być wolnym, trzeba być odważnym, a by być odważnym, trzeba się modlić. Tylko w ten sposób można było przezwyciężyć atmosferę strachu”. Profesor z Charkowa opowiadał już o tym samym z wielką pewnością w Mediolanie przed audytorium liczącym tysiące osób. Jednak wobec 60 osób w rezydencji Piotra Wielkiego drży mu głos: „Obserwuję, że staliśmy się wobec siebie podejrzliwie wrodzy i nie potrafimy sobie powiedzieć, jak w tych historycznych okolicznościach spotkaliśmy Chrystusa. Jeśli jednak nie uda nam się dawać sobie wzajemnie o tym świadectwa, znaczy to, że wspólnota znajduje się w kryzysie. Dlaczego niespodziewanie dla niektórych z nas stałem się wrogiem?”. Sala na chwilę wstrzymała oddech. „Wszyscy musimy stanąć wobec pytania stawianego przez wyłaniający się teraz problem – mówi ksiądz Carrón, zanim zwróci się do Filonenki. – Widzieliśmy, że w Kijowie lud wyszedł na ulice. Widzieliśmy jego odwagę. Uważajmy jednak – to także, tak jak każde ludzkie usiłowanie, ma aspekty pozytywne i negatywne, które trzeba zweryfikować z czasem. Jako przyjaciel mówię ci: uwaga, ponieważ to poruszenie ludu może nie mieć korzeni potrzebnych do przetrwania w czasie. Widzieliśmyaciel pytam cię dzisiaj: skąd bierze siębchci¹, na ktَr¹ s³usznie wَwczas patrzyliśmy z sympatią. Co takiego pozostało z tego momentu ludu? Pomyślmy o doniosłości Kościoła ambrozjańskiego w latach 50. Ksiądz Giussani zrozumiał, że wiarę brało się za oczywistość. I dzisiaj widzimy tego konsekwencje. By wesprzeć twoje usiłowanie, jak przyjaciel pytam cię dzisiaj: skąd bierze się twoja nadzieja? Pragnę, by narodził się w was osąd zdolny oprzeć się trudnościom i upływowi czasu”.

 

Biała noc. Przed pójściem spać jest czas na wódkę przegryzaną kiełbasą i ogórkami. Ciemność zapada po 23.30. To są petersburskie „białe noce”, te z powieści Dostojewskiego. Przed hotelem dopalają się jeszcze ostatnie papierosy. Ktoś wciąż rozmawia o polityce, ktoś inny śmieje się na wspomnienie odległych początków sprzed 20 lat w Nowosybirsku. Myśli znów zaczynają zajmować dzieci, żony, mężowie, wyzwania rozpoczynającego się tygodnia.

Z Peterhofu wraca się do domu przynajmniej z jedną ideą w głowie. Są to ostatnie słowa podsumowania księdza Carróna: „Piękno tego momentu polega na tym, że dzisiaj ten, kto jest chrześcijaninem, jest nim tylko dlatego, że jest zafascynowany Chrystusem. Nie ma żadnego większego wyzwania dla wolności oraz dla rozumu każdego. Jak gdyby Pan na nowo nas pytał: czy ty mnie kochasz?”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją