Ślady
>
Archiwum
>
2014
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2014 (listopad / grudzieĹ) Wspomnienie Lorenzo Albacete (1941-2014) âPrzeĹźyĹem piÄkne Ĺźycieâ TytuĹ magistra fizyki (z pracÄ skonfiskowanÄ przez CIA) oraz dojrzaĹe powoĹanie. Wycieczka z Karolem WojtyĹÄ oraz rozmowa z Fidelem Castro. Ale rĂłwnieĹź âpapamobileâ podczas Meetingu, piosenka Cielito lindo, zaĹpiewana podczas kongresu⌠Oraz przyjaźŠz ksiÄdzem Giussanim, ktĂłra zmieniĹa jego Ĺźycie oraz Ĺźycie Ruchu w Ameryce. Wspomnienie przyjaciela o czĹowieku, âktĂłry przypominaĹ Chestertonaâ. I ktĂłry dla wielu byĹ przede wszystkim ojcem. Giorgio Vittadini TytuĹ magistra fizyki (z pracÄ skonfiskowanÄ przez CIA) oraz dojrzaĹe powoĹanie. Wycieczka z Karolem WojtyĹÄ oraz rozmowa z Fidelem Castro. Ale rĂłwnieĹź âpapamobileâ podczas Meetingu, piosenka Cielito lindo, zaĹpiewana podczas kongresu⌠Oraz przyjaźŠz ksiÄdzem Giussanim, ktĂłra zmieniĹa jego Ĺźycie oraz Ĺźycie Ruchu w Ameryce. Wspomnienie przyjaciela o czĹowieku, âktĂłry przypominaĹ Chestertonaâ. I ktĂłry dla wielu byĹ przede wszystkim ojcem.
Po raz pierwszy spotkaĹem Lorenza Albacete w Waszyngtonie w 1996 roku. Powiedziano mi wczeĹniej, Ĺźe jest intelektualistÄ , ktĂłry mĂłgĹby pomĂłc w rozwoju Ruchu w USA. Po tym, jak pozwoliĹ mi wytĹumaczyÄ sobie nieco, czym jest CL, ze swoim ironicznym i mrukliwym sposobem bycia powiedziaĹ mi: âAle przecieĹź ja jestem z Ruchu! Rzecz w tym, Ĺźe tutaj nikt mnie za takiego nie uwaĹźaâŚâ. W ten sposĂłb rozpoczÄĹa siÄ jedna z najwiÄkszych przyjaĹşni mojego Ĺźycia, z czĹowiekiem umiejÄ cym sprawiÄ, Ĺźe czuĹem siÄ swobodnie w jego obecnoĹci, poniewaĹź potrafiĹ tworzyÄ atmosferÄ pokornej zaĹźyĹoĹci, mimo Ĺźe byĹ i jest absolutnym protagonistÄ wspĂłĹczesnego amerykaĹskiego KoĹcioĹa. Lorenzo przychodzi na Ĺwiat w San Juan na wyspie Portoryko. W jego Ĺźyciu nie od razu pojawiĹo siÄ powoĹanie religijne, wczeĹniej byĹa nauka. Jest obiecujÄ cym mĹodym fizykiem, bliskim zdobycia prestiĹźowego tytuĹu doktora nauk, kiedy CIA konfiskuje jego pracÄ, poniewaĹź zawiera tajemnice wojskowe wagi paĹstwowej. To, co dla powierzchownego czĹowieka staĹoby siÄ czystÄ przeszkodÄ , dla niego staje siÄ znakiem. WychodzÄ c od niego, zaczyna zastanawiaÄ siÄ nad swoim Ĺźyciem. Pojmuje, Ĺźe nauka nie moĹźe w peĹni odpowiedzieÄ na jego pragnienie poznania. Rodzi siÄ dojrzaĹe powoĹanie, ktĂłre czyni go kapĹanem i teologiem. Swoimi wystÄ pieniami oraz pismami natychmiast zdobywa uznanie caĹego amerykaĹskiego KoĹcioĹa.
Wycieczka po Waszyngtonie. Zostaje wykĹadowcÄ w Instytucie im. Jana PawĹa II w Waszyngtonie oraz specjalnym doradcÄ do spraw hiszpaĹskich Konferencji Episkopatu StanĂłw Zjednoczonych; jest serdecznym przyjacielem przyszĹego kardynaĹa Seana OâMalleya oraz wielu amerykaĹskich biskupĂłw. KardynaĹa Karola WojtyĹÄ poznaĹ w poĹowie lat 70. â to jemu powierzono zadanie pokazania mu Waszyngtonu przy okazji spotkania poĹwiÄconego rodzinie, w ktĂłrym razem uczestniczyli. DoĹwiadczenia nigdy nie wpÄdzajÄ go w pychÄ, ale zawsze pozostawiajÄ pokornym poszukiwaczem osobistej wiary, nawet wtedy gdy w 1998 roku z okazji wizyty Jana PawĹa II na Kubie Fidel Castro pozostanie zdumiony rozmowÄ , ktĂłrÄ z nim odbyĹ na temat obrony czĹowieczeĹstwa jako fundamentu wiary. KsiÄ dz Albacete podarowaĹ mu wtedy ZmysĹ religijny.
BĂłg w hotelu Ritz. KsiÄ dz Lorenzo nigdy nie przestanie na siebie patrzeÄ jak na biedaczynÄ z Ewangelii, ktĂłry potrzebuje zbawienia miĹujÄ cego Ojca. KsiÄ dz Giussani zafascynuje go ze wzglÄdu na ten szacunek oraz wspĂłĹdzielonÄ przez nich sympatiÄ do wolnoĹci kaĹźdego czĹowieka oraz dowartoĹciowanie egzystencjalnego niepokoju wspĂłĹczesnego czĹowieka, tak bardzo obecnego w narodzie flagi gwiazd i pasĂłw. Dla obydwu ani subiektywistyczne prÄ dy, w ktĂłrych gubi siÄ amerykaĹski protestantyzm, ani narzucanie caĹej organizacji i reguĹ âneogotyckiegoâ, wrogiego wspĂłĹczesnoĹci katolicyzmu, nie mogÄ sprostaÄ udzieleniu odpowiedzi na ludzki dramat. Nie mĂłwiÄ c juĹź o tym, Ĺźe Lorenzo jest peĹen defektĂłw nietolerowanych przez amerykaĹski purytanizm: pali, pije, je⌠Nigdy nie przestanie z tego ĹźartowaÄ. Potrzeba kogoĹ, kto codziennie pozwoliĹby czĹowiekowi czuÄ siÄ wolnym tam, gdzie on Ĺźyje, takĹźe w piÄciogwiazdkowym hotelu, jak sugeruje w swojej zdumiewajÄ cej ksiÄ Ĺźce God at the Ritz (âBĂłg w hotelu Ritzâ). Spotkanie z ksiÄdzem Giussanim staje siÄ dla Lorenza najcenniejszÄ rzeczÄ (nie wiadomo, czy to prawda, ale ponoÄ pewnego razu przeĹoĹźyĹ spotkanie z Karolem WojtyĹÄ , ktĂłry byĹ juĹź wtedy papieĹźem, poniewaĹź ksiÄ dz Giussani wyznaczyĹ mu spotkanie w tym samym dniu). Prywatne oraz publiczne rozmowy z ksiÄdzem Giussanim stanÄ siÄ wÄ tkiem przewodnim, nadajÄ cym od tej pory bieg jego Ĺźyciu. Ze wzglÄdu na swojÄ gruntownÄ formacjÄ naukowÄ , w latach 90. zostaje mianowany rektorem Papieskiego Uniwersytetu Ponce w Portoryko. WkrĂłtce potem jednak skĹada dymisjÄ, poniewaĹź zgodnie ze swoim charakterem woli raczej daÄ spokĂłj niĹź kĹĂłciÄ siÄ po to, by narzuciÄ swojÄ liniÄ myĹli osobom, ktĂłre jej nie akceptujÄ .
Ojciec i dzieci. W Portoryko pozostawia dar, jakim byĹo zaĹoĹźenie Ruchu, on sam tymczasem wraca do Nowego Jorku, gdzie zostaje asystentem duchowym CL. CaĹy swĂłj czas oddaje Ruchowi, prezentujÄ c ksiÄ Ĺźki ksiÄdza Giussaniego w caĹych Stanach Zjednoczonych, prowadzÄ c rekolekcje, gĹoszÄ c homilie oraz spotykajÄ c siÄ z osobami Ĺwieckimi, duchownymi, biskupami i profesorami. Wspierany przyjaĹşniÄ ksiÄdza CarrĂłna nie przestaje spowiadaÄ i wszystkim pomagaÄ; wiele osĂłb spotyka charyzmat CL za jego poĹrednictwem i pozostaje nim zafascynowanymi. TakĹźe Ĺwiat bardzo daleki od wiary i wyraĹşnie mniej zainteresowany tÄ kwestiÄ pragnie z nim rozmawiaÄ. Pisze wiÄc do âNew York Times Magazineâ, âNew Yorkeraâ, âNew Republicâ; wystÄpuje w telewizji CNN, PBS, w TV Mother Angelica oraz goĹci na salonach osĂłb Ĺwieckich w mieĹcie, ktĂłre nigdy nie Ĺpi; bierze udziaĹ w New York Encounterze, kulturalnych spotkaniach Crossroads oraz Meetingu w Rimini we WĹoszech. WyglÄ dem i sposobem bycia przypomina Chestertona: z jego twarzy, podobnie jak z twarzy wielkiego pisarza, nigdy nie znika uĹmiech osoby pewnej tego, Ĺźe miĹujÄ cy Ojciec zawsze czeka na swoje dzieci. Kto nie pamiÄta go, kiedy przywieziony do audytorium podczas Meetingu elektrycznym samochodem, udaje papieĹźa jadÄ cego papamobile, bĹogosĹawiÄ c trzema palcami? Albo czy wciÄ Ĺź jeszcze nie rozbawia myĹl o wielkim kongresie teologicznym w Meksyku, gdzie po swojej lectio magistralis prosi o zaĹpiewanie Cielito lindo (âNajdroĹźsza mojaâ), poniewaĹź majÄ c 6 lat, w obecnoĹci swoich rodzicĂłw podczas jakiejĹ publicznej uroczystoĹci, nie udaĹo mu siÄ dokoĹczyÄ tej piosenki?
Fried chicken. Wielu z nas uczyĹo siÄ od Lorenza, przede wszystkim Veni per Mariam: Chrystus darowany nam z ciaĹa Maryi, a nie stworzony przez naszÄ myĹl, jak to moĹźna zobaczyÄ zbyt czÄsto nie tylko w Ameryce. Jego wizja Ĺwiata byĹa tak bardzo zwiÄ zana z rzeczywistoĹciÄ , tak bardzo konkretna. PatrzyĹ, dotykaĹ, wÄ chaĹ⌠NieskoĹczonoĹÄ byĹa dla niego utkana ze skoĹczonoĹci. BĂłg byĹ elementem doĹwiadczenia, nigdy intuicjÄ umysĹu. I miaĹ zwiÄ zek z fried chicken czy teĹź wiecznymi piĂłrami, ktĂłrymi siÄ pasjonowaĹ. To jego poczucie identycznoĹci miÄdzy tajemnicÄ a konkretnymi szczegĂłĹami rzeczywistoĹci jest byÄ moĹźe rzeczÄ , ktĂłrÄ wielu zachowuje jako coĹ najdroĹźszego, co po nim pozostaĹo. TakĹźe w ostatnich latach, kiedy choroba oraz koniecznoĹÄ opiekowania siÄ bratem ograniczajÄ jegomobilnoĹÄ, jego osoba dominuje w umysĹach oraz w sercach przyjacióŠbliskich i dalekich. âPrzeĹźyĹem piÄkne Ĺźycie â powiedziaĹ kilka dni przed tym, jak nas pozostawiĹ. â Zawsze podÄ ĹźaĹem za Chrystusem. BÄdÄ ĹźyĹ tak dĹugo, jak zechce tego Chrystusâ.
|