Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2014 (listopad / grudzień)

Kościół. Po synodzie

Rozpoczęta droga

Wielu wprawił w zakłopotanie. W sali obrad i poza nią. Jednak debata na temat duszpasterskich wyzwań rzucanych przez rodzinę nie zakończyła się – prace są w toku i potrwają przynajmniej do przyszłego roku. Ojciec ANTONIO SPADARO, redaktor naczelny czasopisma „Civiltá Cattolica”, wyjaśnia prawdziwą nowość, jaka wyłoniła się z prac, w których brał udział. Oraz ślad, jaki chciał pozostawić na nich Papież.

Davide Perillo


Parezja. To znaczy „jasne mówienie o tym wszystkim, co się czuje”. Bynajmniej nie było to jedno z najczęściej używanych słów. Potem rozpoczął się synod o rodzinie. I to słowo, użyte przez papieża Franciszka podczas otwarcia obrad jako prośba skierowana do zgromadzonych w Rzymie 191 ojców synodalnych, urzeczywistniało się stopniowo na naszych oczach. Z wyjątkowym rezultatem. Ponieważ oprócz treści (nawiasem mówiąc, o wiele szerszych niż kwestie Komunii św. dla rozwiedzionych czy otwarcia się na homoseksualistów, o których mówiło się w gazetach i które stały się jednym z tematów prac przygotowawczych do synodu o rodzinie zaplanowanego na 2015 rok) dwutygodniowych debat uderzyła zastosowana metoda: bardzo otwarta dyskusja. Do tego stopnia, że wprawiła w zakłopotanie wielu obserwatorów, a prawdopodobnie także niektórych uczestników. Oraz wskazała pewną perspektywę, kwestię metody.

„Wydaje mi się, że dynamika synodu nie ogranicza się do tych dni: wyznacza Kościołowi rytm poruszania się w ogóle – zauważa ojciec Antonio Spadaro, jezuita, redaktor naczelny czasopisma „Civiltá Cattolica”, autor znanego wywiadu z Papieżem, przeprowadzonego w lecie 2013 roku, oraz uczestnik synodu z nominacji papieskiej. – W jakiś sposób tam rozpoczęła się droga”.

 

W jakim sensie?

Papież chciał, by każdy wypowiedział się w sposób wolny, a jednocześnie by „słuchał z pokorą”, poprosił o to na początku prac. A synod odpowiedział na ten apel. Jego pierwszym wielkim owocem jest to, że Kościół okazał się zdolny do konfrontowania się oraz wyrażania różnych przekonań, bez konieczności przedstawienia się jako monolit czy zamykania synodu wydaniem końcowego dokumentem, opracowanego w najdrobniejszych szczegółach. Z punktu widzenia treści, teksty – wystąpienia, relacje, syntezy mniejszych kręgów – są etapami drogi, która właśnie się rozpoczęła. Metoda była jednak znacząca.

 

A jednak wiele osób było całkowicie zaskoczonych takim sposobem dyskutowania…

Prawdopodobnie ani Kościół, ani media nie były gotowe na taką formę. Wszystkie reakcje uważam za dozwolone, to jasne. Jedyne, z czym byłbym ostrożny, to mieszanie wolności wyrażania przekonań z zamętem, jak ktoś napisał. Takie podejście zakłada wizję Kościoła właśnie jako monolitu. Czegoś innego od tego, co znajdujemy na przykład w Dziejach Apostolskich, w rozdziale 15., w którym jest mowa o apostołach i starszych konfrontujących się twarzą w twarz podczas synodu jerozolimskiego… Wymiar konfrontacji jest jedną z charakterystyk Kościoła od zawsze. Bardzo ryzykowne jest redukowanie wolności wyrażania się do „zamętu”.

 

Dlaczego więc dyskusja ta rodzi opór, a wręcz lęk, jak gdyby było to coś, o co trzeba się martwić?

Istnieje obawa, że w jakiś sposób zostanie naruszona doktryna, która tak naprawdę nigdy nie została zakwestionowana na synodzie: jeśli już, to doszło do pozytywnego naruszenia równowagi, nakierowanego na wyzwania, do których przeżywania wezwany jest Kościół. Jeśli naprawdę wyzwania te są podejmowane, można zauważyć, że nie wystarcza po prostu powtarzanie prawdy. Trzeba wyjaśnić, w jaki sposób dzisiejsza rzeczywistość ponagla nas do głoszenia Ewangelii: sposób, język, zachowanie… Opór w głębi kryje doktrynalny strach, który jednak ostatecznie niesie ryzyko stworzenia obrazu oblężonej fortecy. Jest to bardziej odpowiedź obrony niż otwartości. Z tego punktu widzenia synod był niemalże soborem. Zarówno ze względu na tę wolność wyrażania się, jak i dlatego, że w gruncie rzeczy rozmawiając o rodzinie i jej problemach, wyłoniły się właśnie wizje i modele Kościoła.

 

Także tutaj posłużył się Ojciec obrazem latarni morskiej oraz pochodni, o których mówił Ojciec podczas Meetingu.

Właśnie tak. Pochodnia daje wyobrażenie o Kościele, który potrafi zanosić światło tam, gdzie są ludzie. Latarnia morska daje światło, mówi, gdzie znajduje się port, ale nie może się poruszać. Jeśli ludzkość, z wielu powodów, oddala się, latarnia morska nie jest w stanie do niej dotrzeć. Wiem, że ten obraz dla wielu osób stanowi problem; skierowano do mnie wiele głosów krytyki i pytań. Jest to jednak interesujące, ponieważ pokazuje, że model Kościoła wyrażony na soborze, na przykład w encyklice Gaudium et spes, nie został jeszcze w pełni zrozumiany. Pozostaje obraz z Dei Filius, konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego I: sztandar o bardzo trwałych fundamentach.

 

Ale czy klasyczna polaryzacja „konserwatyści – progresiści”, ponownie odgrzebana przez media, daje wyobrażenie o tym, co się wydarzyło?

Raczej nie. Jeśli już, to wyraźnie ukazała się różnica między tym, kto ma serce pasterza, kto konfrontuje się z życiem ludzi, a tym, kto bardziej jest związany z ideami, ze sformułowaniami. Niekoniecznie chodzi o bycie ustawionym w szyku po jednej czy drugiej stronie. Różnica tkwi w postawie pasterza, a nie byciu konserwatystą albo progresistą.

 

W jednej ze swoich książek ksiądz Giussani podkreśla pewien aspekt: Kościół, będąc żywą rzeczywistością, uświadamia sobie siebie w historii, żyjąc. Dokładnie tak jak osoba. Dlatego „nie jest zwolniony z trudu i pracy ewolucyjnych poszukiwań”. Czy nie wydaje się Ojcu, że podczas synodu tak naprawdę wyłoniła się ta kwestia?

Jeden z ojców synodalnych także posłużył się podobnymi słowami. Powiedział mniej więcej coś takiego: naszym zadaniem jest strzeżenie doktryny wiary oraz otrzymanego dziedzictwa, pytanie jednak, czy naprawdę zrozumieliśmy je już w całości… Sam Papież jednak, kiedy cytuje świętego Wincentego z Lerynu w wywiadzie opublikowanym w „Civiltá Cattolica” („Także dogmat religii chrześcijańskiej musi podążać za tymi prawami. Postępuje naprzód, konsolidując się z biegiem lat, rozwijając się z czasem, pogłębiając się z wiekiem”), wydaje mi się kłaść nacisk właśnie na tę kwestię. Jest to wymiar będący częścią życia eklezjalnego. Tak jak Chrystus, Kościół żyje zgodnie z logiką Wcielenia. A więc lepiej pojmuje siebie, podróżując w historii.

 

Gdyby tak nie było, w jakiś sposób pozbawiłby się swojego człowieczeństwa.

Jeśli pomyśli się o ewangelizowaniu bez dialogowania z człowieczeństwem, wewnątrz i poza Kościołem, ryzykuje się przekształcenie Ewangelii w ideologię. Proszę zobaczyć, soborowy wymiar, który wyłonił się podczas synodu, tak naprawdę dotyczy wielkiego tematu relacji między Kościołem a światem, historią. Rzecz w tym, czy jeśli Bóg działa wszędzie na świecie, spojrzenie, do którego wezwany jest Kościół, jest pozytywne, czy jest to spojrzenie tego, kto potrafi dostrzec także kiełki tej Obecności. Obecności, która nie jest zawsze pełna, całkowita: wiele obrazów ukazuje się stopniowo. Ale tylko otwarte spojrzenie pozwala zauważyć to tam, gdzie się wydarza, a więc rozmawiać ze wszystkimi ludźmi. O tym bardzo dużo rozprawialiśmy.

 

Są to tematy obecne wyraźnie już w Evangelii gaudium, „programowym dokumencie” Franciszka. Na tyle, na ile Ojciec zna Ojca Świętego, czy uważa Ojciec, że Papież jest zadowolony z tego synodu?

Papież nie ma z góry powziętej idei i jest bardzo uważny na to, co się wydarza. Widziałem, że jest bardzo pogodny. Nie jest prawdą to, co napisały niektóre gazety, mówiąc o Papieżu spiętym, zaniepokojonym. Żyje on tą dynamiką, przyjmując całą pozytywność, która jest, dostrzegając jednak także pokusy, które przedstawił w końcowym wystąpieniu. Wydaje mi się, że jest zadowolony, ponieważ synodalna droga został przeżyta w sposób pełny. Jest to jednak droga dopiero co rozpoczęta…

 

Czy ten synod może jednak zmienić coś w sposobie, w jaki świat i wierni postrzegają Papieża?

Papież tak naprawdę jest światowym przywódcą. Wielkie wrażenie wywarło na mnie sformułowanie Omara Abbouda, jego muzułmańskiego przyjaciela, który towarzyszył mu podczas podróży na Środkowy Wschód. Zastanawiał się nad tym, że dzisiaj świat potrzebuje globalnego przywódcy, mającego pozytywny wpływ moralny na osoby. I nigdzie wokół nie widać takich ludzi, jeśli nie brać pod uwagę Franciszka. A powiedział to jako wyznawca islamu. Papież jest postacią, z którą świat się konfrontuje, postrzegając go jako autorytet. Nie jest to jednak kwestia wizerunku. A w głębszym wymiarze dotyczy to nie tyle Papieża, co Kościoła.

 

Dlaczego?

W wystąpieniach synodalnych Ojciec Święty w jakiś sposób na nowo zinterpretował siebie. Odniósł się do urzędu Piotrowego przynajmniej dwa albo trzy razy, potwierdzając autorytet Piotra, mówiąc, że to on gwarantuje drogę, ale w kontekście, który całkowicie uprawomocniał wolność wyrażania się. Myśli on o sobie jako o skale, ale nie w znaczeniu bariery, tamy blokującej odstępstwa: jest bezpieczną opoką, pewnym fundamentem pozwalającym ludziom mówić w sposób wolny. Ponieważ tak czy inaczej jest on, który jest gwarantem przylgnięcia do prawdy Ewangelii. Buduje wolność wyrażania się w Kościele na tym, że to on posiada autorytet zagwarantowania prawowierności wiary.

 

Jednym słowem, przeciwieństwo uległości, którą przypisują mu niektórzy…

Właśnie tak. A czyni to także po to, by uniknąć tego, by inni sami przedstawili się albo zjednali sobie zaufanie jako gwaranci doktryny.

 

A jednak niektóre z tematów, które leżą mu na sercu, być może zbyt słabo wyłoniły się na sali obrad. Na przykład podkreślanie roli świadectwa. Albo priorytet kerygmatu, orędzia, w sprawach etycznych. Wydaje się, że więcej mówiono o etyce niż o tym, co przychodzi wcześniej.

Trzeba dobrze się zrozumieć. Przede wszystkim tematem synodu były „wyzwania duszpasterskie”. Celem nie było skonsolidowanie rodziny takiej, jaką musi ona być. To nie głoszenie kerygmatu rodziny będzie rozwijane podczas synodu zwyczajnego. Zgromadzenie generalne miało specyficzne zadanie: uwidocznić wyzwania duszpasterskie, którymi żyje dzisiaj Kościół. Nie musimy czuć się zobowiązani za każdym razem do powtarzania wszystkiego, zaczynając od Adama i Ewy: tutaj musiały wyłonić się wyzwania. I się wyłoniły. Następnie stwierdzenie, że nie było mowy o Ewangelii rodziny, jest prawdziwe tylko po części, ponieważ było wiele zaakcentowań.

 

Dlaczego nie zostały opublikowane także teksty wystąpień? Wydawało się to czymś dziwnym.

Wie pan, na początku sądziłem, że jest to błędna decyzja. Potem jednak zmieniłem zdanie. Ponieważ doprowadziła do pozytywnych konsekwencji. Przede wszystkim uwidoczniła się dynamika synodu, który jest syntezą tego wszystkiego, co się wydarzyło, a nie sumą pojedynczych wystąpień. Następnie ojcowie synodalni mieli poczucie wolności zmieniania tekstu aż do ostatniego momentu. A pewna powściągliwość była potrzebna przynajmniej do chwili zakończenia debaty. Jednym słowem, sprzyjało to wewnętrznej dyskusji, a zarazem ojcowie mogli rozmawiać na zewnątrz za pośrednictwem wywiadów, blogów itd.

 

Rezultat był jednak taki, że wiele dyskutowało się na zewnątrz, co w pewnych przypadkach sprawiało wrażenie tworzenia wyraźniejszych podziałów…

Tak, istniało takie niebezpieczeństwo. Zamiast jednak pozwolić dziennikarzom na wyczynianie ekwilibrystyki nad jednym czy drugim słowem przeczytanym w syntezie jakiegoś wystąpienia, ponagliliśmy ich do zadawania pytań, wyjaśniania, umieszczania w kontekście. Ostatecznie, bilansując za i przeciw, była to inspirująca dynamika.

 

Czy jednak cała ta debata tocząca się poza aulą wpływała na to, co wydarzało się w środku?

Moim zdaniem nie. Debata tocząca się w środku była bardzo spokojna. Nigdy nie skupiała się wokół pojedynczych osób. Synod zastanawiał się nad tym, co się wydarzyło. Ktoś się zaniepokoił, ktoś inny był pozytywnie zdumiony. Nie było jednak z jednej strony synodu mediów, a z drugiej realnego synodu. Był tylko jeden synod, który wciąż trwa.

 

POLECAMY

 

Relatio synodi.

http://episkopat.pl/dokumenty/6230.1,quot_Relatio_Synodi_quot_III_Nadzwyczajnego_Zgromadzenia_Ogolnego_Synodu_Biskupow.html

 

Wystąpienie na zakończenie prac synodu o rodzinie, Watykan, 18 października 2014 r.:

http://gosc.pl/doc/2208469.Papiez-Kosciol-nie-leka-sie-wielkich-wyzwan-wspolczesnosci

 

Homilię wygłoszoną podczas Mszy św. beatyfikacyjnej Pawła VI, odprawionej na zakończenie prac synodu o rodzinie, plac św. Piotra, 19 października 2014 r.:

http://w2.vatican.va/content/francesco/pl/homilies/2014/documents/papa-francesco_20141019_omelia-chiusura-sinodo-beatificazione-paolo-vi.html


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją