Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2014 (marzec / kwiecień)

Fakt

Codziennie myślę o tamtym dniu

Pielęgniarka, która korzystając z klauzuli sumienia, mogła odmówić uczestniczenia w zabiegach szkodzących ludzkiemu życiu, zostaje skierowana do opieki nad kobietami, które poddały się aborcji. „Czy ty mnie osądzasz?”

Alessandra Stoppa


Marisa pracuje jako pielęgniarka od 24 lat. Zaczęła w wieku 20 lat. Od 10 lat pracuje na oddziale ginekologicznym w Mediolanie. Pewnego dnia oddziałowa zaproponowała jej przejście na kilka miesięcy na oddział jednodniowej hospitalizacji. Zważywszy na to, że przeprowadza się tam również zabiegi usuwania ciąży, zapytała ją jednak, czy czuje się na siłach, wiedząc, że Marisa z pewnością nie podejmie się wykonywania niektórych czynności, korzystając z klauzuli sumienia. „Najpierw spróbuję, potem o tym porozmawiamy” – odpowiedziała zuchwale Marisa. Kiedy jednak następnego ranka weszła na oddział, doznała szoku.

 

Pytanie Elisabetty. „Wyobrażać to sobie to jedna rzecz, a stanąć oko w oko z pięcioma dziewczynami oczekującymi na usunięcie ciąży to co innego. Przerosło mnie to”. Podczas dyżuru wezwano ją na oddział, by założyła jakiejś kobiecie wenflon przed chemioterapią. „Myślałam: ona się truje, tak bardzo pragnie żyć, podczas gdy tam zdrowe dziewczyny chcą zrobić coś, co je zabije. Jeśli ja czuję się z tym źle, jak one muszą się czuć? Ta myśl nie dawała mi spokoju”. Następnego dnia zatrzymały ją koleżanki: „Mari, wczoraj byłaś zbyt zmęczona. Nie zajmuj się kobietami oczekującymi na zabieg przerwania ciąży”. W ten sposób zaczęła opiekować się różnymi pacjentami. Pewnego dnia na salę operacyjną trafiła dziewczyna – Marisa była akurat wolna i zajęła się nią. Dziewczyna niedawno została poddana zabiegowi aborcji. Marisa położyła ją do łóżka, zmierzyła temperaturę, ciśnienie, sprawdziła, czy nie krwawi. Wszystko było w porządku, ułożyła jeszcze łóżko. Zanim jednak odeszła, przyglądnęła jej się przez chwilę. Zawsze tak robi, ze wszystkimi pacjentami. Nie odchodzi, zanim nie popatrzy na pacjenta: „Nie wiem, jak to jest, ale gdy dzieje się coś niedobrego, zauważam to. Jest to jakiś rodzaj przeczucia, wówczas sprawdzam wszystko dokładnie jeszcze raz. Wychodzą dopiero wtedy, gdy się upewnię, że wszystko jest w porządku”. W momencie, gdy patrzyła na dziewczynę, ona otworzyła oczy: „Czy ty mnie osądzasz?”.

W jednej chwili wszystko odżyło na nowo. „Jak masz na imię? – Elisabetta. – Elisabetto, ja cię nie osądzam, staram się tego unikać. Gdybym wiedziała wcześniej, zrobiłabym wszystko, by ci przeszkodzić. – Przykro mi – szepcze dziewczyna. – A ja nie mogę oszczędzić ci tej przykrości. – Nikt nie może mi jej oszczędzić, nawet ja sama. Zabiłam swoje dziecko”.

Dziewczyna dostała napadu panicznego strachu, bała się wszystkiego, więc Marisa zajmowała się nią cały czas, aż do wypisu ze szpitala. „Jeszcze dzień wcześniej nie sądziłam, że ja i te oczekujące na aborcję kobiety mamy takie samo serce. Mówiłam sobie: ja chcę rodzić, takie jest moje pragnienie, w przeciwieństwie do nich! Tymczasem nie. Patrzyłam na nią i rozumiałam, że ma takie samo, identyczne pragnienie jak ja – Bóg daje nam pragnienie życia. Tyle że ona nie otrzymała wsparcia w swoim dramacie”. Po powrocie do domu Marisie nie dawała spokoju myśl, że nikt nigdy nie będzie mógł oszczędzić Elisabetcie cierpienia spowodowanego tym, co zrobiła. „Nie, Marisa. Jest taki Ktoś” – powiedział jej przyjaciel. „Wtedy czas się dla mnie zatrzymał. Była to jedna z najbardziej pamiętnych chwil w moim życiu. Nie myślałam już o Chrystusie – tymczasem jest Ktoś, i jest zawsze. Zbawia mnie, zbawia je”. Tylko dlatego wróciła na ten oddział następnego dnia, i jeszcze następnego, i tak przez kilka miesięcy.

 

Jaki ciężar? Po okresie spędzonym na oddziale jednodniowej hospitalizacji Marisa dalej pracowała ogarnięta nieustannym smutkiem – w tym czasie żadna spotkana przez nią kobieta nie zmieniła zdania. „Moja obecność nie pomogła uratować ani jednego dziecka. Choćby tylko jednego”. Pewnego wrześniowego dnia przemierzała szpitalny dziedziniec, śpiesząc się, by dotrzeć na oddział: „Señorita, señorita!”. Jakaś kobieta w towarzystwie swojego męża pokazała jej skierowanie. „Nie wiem, gdzie mam się udać”. Marisa wzięła kartkę i sprawdziła, o co chodzi. Chodziło o dobrowolne przerwanie ciąży. „Proszę ze mną”. Korytarz był długi. Szli, spoglądając na siebie co jakiś czas bez słowa. Wreszcie Marisa zapytała kobietę o imię. „Jessica. – Wybacz mi, Jessico, ale czy dobrze się zastanowiłaś? – Tak… Mam już pięcioro dzieci, w życiu nie dam sobie rady. Także moje przyjaciółki mówią mi, że chyba bym zwariowała, gdybym urodziła. – Proszę pani, niech jej pani wytłumaczy…” – to był mąż, który mówił ściszonym głosem. Marisa nie spodziewała się tego. „Ale dlaczego, czy pan pragnie tego dziecka?” Na co on: „Tak. Ale to moja żona musi być przekonana. To ona musi udźwignąć wszystko…”. Wówczas Marisa spojrzała na kobietę. „Widzisz, Jessico, przykro mi, że przez całe życie będziesz musiała dźwigać ciężar tego, co zamierzasz zrobić. Widziałam te kobiety. Czy czujesz się na siłach?”. Kobieta rozpłakała się. Marisa przytuliła ją. „Czy pragniesz tego dziecka? – Tak” – odpowiedziała Jessica. Potem spojrzała na skierowanie i je podarła. „Wracamy do domu” – powiedział mąż.

Tego samego ranka Marisa czytała fragment Ewangelii: „To wam powiedziałem, aby radość Moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 11). „Szłam do pracy i myślałam: pełna radość? Ale co to jest pełna radość? Pytałam o to i tego samego dnia doświadczyłam jej. Kiedy Jessica wyrzuciła skierowanie, wróciłam na oddział na drżących nogach. Wcześniej poszłyśmy razem do kaplicy, by odmówić Zdrowaś Maryjo, prosząc Maryję, by miała w opiece ją i jej dziecko. Powiedziałam jej tylko: «Niczego ci nie zabraknie. A ja jestem do dyspozycji w każdej chwili»”.

Jakiś czas potem Jessica do niej zadzwoniła. Jej mąż znalazł stałą pracę. A dziecko… okazało się, że to dziewczynka. Wcześniej miała pięciu synów. „Codziennie myślę o tamtym dniu – powiedziała Marisie. – Zatrzymałam wtedy też inne osoby, ale tylko ty spojrzałaś na skierowanie”. 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją