Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2014 (marzec / kwiecień)

Kultura. Szekspir

„Nawet kiedy cię nie ma, jesteś przy mnie stale”

23 kwietnia 1564 roku przyszedł na świat wielki dramaturg. Jakie pytanie ożywia jego teksty – od najbardziej znanych dzieł po Sonety – czyniąc je aktualnymi? U Szekspira dramat człowieka jest zawsze dramatem poznania – człowiek nie tyle pragnie, co odczuwa potrzebę znaczenia, które przyjdzie i wszystko przemieni.

Fabrizio Sinisi


Jeśli z jednej strony prawdą jest to, co pisze wielki znawca literatury angielskiej, że u Szekspira „nie ma bohaterów, są tylko ludzie”, jednocześnie prawdą jest i to, że u Szekspira nie ma człowieka, o ile nie tworzy go pytanie o człowieka. Człowiek Szekspira jest człowiekiem, ponieważ dźwiga na swoich barkach dramat tego nieuniknionego zapytania: kim jest człowiek? Kim jestem ja? A istotą jego największych postaci jest właśnie to pytanie, one je uosabiają – szekspirowski człowiek jest niekończącym się odkrywaniem własnego „ja”.

„Ja”, które odkrywa siebie nie jako przedmiot refleksji, ale jako miejsce relacji: „Oko nie potrafi dostrzec / Siebie samego, chyba że w odbiciu”* (Juliusz Cezar I 2). To w relacji z drugim „ja” odkrywa siebie – w nieustannej otwartości na nowość. W otwartości, która podczas tańca z kobietą, każe powiedzieć królowi, człowiekowi, który zawsze miał wszystko bez żadnego wysiłku: „O Piękna, dotąd cię nie znałem” (Król Henryk VIII I 4, tłum. M. Słomczyński, Kraków 1980); otwartości, która każe wyrazić Antyfolusowi z Komedii omyłek jedyną pewność pośród morza zamieszania: „Tyś we mnie tym, czym żyje dusza, / Olśnieniem oczu, tętnem, co ogłusza, jadłem, fortuną, nadziei mych celem”** (III 2), a Floryzelowi z Zimowej opowieści wyznać: „Nie potrafię być swoją lub czyjąś / Inną własnością, jeśli wpierw nie jestem / Twój. Tej zasadzie pozostanę wierny”** (IV 4).

 

Bez pragnienia nie ma osoby. I to jest ta sama otwartość, którą odkrywamy w Sonetach, przywołujących „Ty” tak bardzo umiłowane, że poza tą relacją nie ma żadnego innego pełnego poznania siebie, nie ma zrozumienia swojej wielkości: „Ja swą wiedzę czerpię z innych gwiazd, o wiele / Bardziej stałych: z twych oczu, których głębie wróżą, / Że prawda twojej duszy i piękność w twym ciele / Zawarta – w synu twoim tylko się powtórzą, / A jeśli jego zbraknie, po twym zgonie – biada! – / Nastąpi i piękności, i prawdy zagłada”*** (Sonet 14); „Dla ciebie wydam wojnę sam sobie”*** (Sonet 89); w tak głębokim dialogu, że każe on powiedzieć człowiekowi: „Przez twój obraz czy przez miłość moją, / Nawet kiedy cię nie ma, jesteś przy mnie stale”*** (Sonet 47).

Historia człowieka jest zawsze historią pragnienia – nie ma ani jednego tekstu Szekspira, który nie potwierdzałby tej tezy. Nawet niepohamowane pragnienie władzy, prowadzące wiele postaci do zguby, jest tylko sygnałem dyskomfortu odczuwanego pośród spokoju, wiecznego niezadowolenia wynikającego z trwania w ograniczeniach swojej sytuacji wyjściowej – niespokojności, której wielkość, a przede wszystkim wynaturzenie, pokazuje nam Szekspir. Pomyślmy o Ryszardzie III, człowieku od urodzenia kalekim i brzydkim, który właśnie w swoich brakach znajduje warunki do odczuwania głodu – głodu nieumiarkowanego i złego, ale także będącego wyrazem dramatycznego pragnienia. A słowo dramatyczny rozumie się tu także i przede wszystkim w znaczeniu teatralnym jako „akcję” – dla Szekspira ludzki dramat odpowiada jego scenicznemu synonimowi, wydarzeniu wyłaniającemu się nie w wyjaśnieniu własnych konceptów, ale w wyrażających się w wolności relacjach. Ryszard nie jest definitywnie zepsuty – za każdym razem musi dokonywać wyboru.

 

Rozdzielająca władza. Ambicja dla Szekspira jest tylko obliczem pragnienia, a nie wadą samą w sobie, jest otwarciem pewnej przestrzeni. Wielkie, ambitne tragiczne postaci Szekspira nie są złe dlatego, że pragnęły wielkości, ale dlatego, że przykładały do siebie niewłaściwą miarę, by ją osiągnąć – źle zrozumiały naturę swojego pragnienia. Tak rzeczywiście powie Ryszard: „Rozpacz bierze. / Nikt mnie nie kocha, nikt się nie pożali, / Gdy umrę… Czemu mieliby się żalić? / Ja sam dla siebie nie znajduję w sobie / Litości”* (Król Ryszard III V 3). Źle pojęte pragnienie zawsze zatrzymuje się na sobie: „Nic się w życiu na lepsze nie zmienia, / Jeśli nie cieszą spełnione pragnienia”* (Makbet III 2), dobrze interpretowane pragnienie może natomiast wyłonić się jako pytanie i nadzieja, większe nawet od własnego czucia: „Jakaż tajemna, nieznana mi siła / Na takie szczyty moją miłość wzbiła, / Że choć go okiem jedynie dostrzegam, / Duszy oczyma w dal za nim wybiegam? (…) Bywa czyn mężny głupotą dla tłumu, / Który trud rzuca na szalę rozumu / I tak jedynie sprawy wszelkie waży: / Co się nie zdarzyło, to się nie zdarzy” (Wszystko dobre, co dobrze się kończy I 1, tłum. M. Słomczyński, Kraków 1979).

Tam, gdzie istotą człowieka jest pragnienie odkrywane w relacji z drugim, celem władzy jest zawsze rozdzielenie człowieka od jego pragnienia, jednostkę od całości, tak jak to było w przypadku Brutusa i Cezara: „Nie mam prywatnej przyczyny, by godzić / Na jego życie – tu chodzi o dobro ogółu. (…) / Gdybyż można / Skrępować ducha Cezara, nie raniąc / Ciała! Niestety jednak Cezar musi / Zapłacić krwią”* (Juliusz Cezar II 1). Oto, co władza robi z Otella: „Tam, kędy serce me przyrosło, / Kędy żyć muszę albo nie żyć wcale, / Tam być wygnańcem; od zdroju, z którego / Wypływa strumień mojego istnienia, / A bez którego wysechłby koniecznie, / Od tego zdroju zostać odepchniętym”* (Otello IV 2). Na świecie, gdzie „pozostało zaledwie tyle prawdy, aby jako tako zabezpieczyć społeczeństwa” (Miarka za miarkę III 2, tłum. M. Słomczyński, Kraków 1999) i gdzie zamęt uczynił „piękne brzydkim, a brzydkie pięknym” (Makbet I 1), nie ma więc większego błędu niż zawierzenie swojego zbawienia światu. Jest to błąd, o którym postaci Szekspira donoszą w wierszu przypominającym Psalmy: „Przelotna łaska ze strony śmiertelnych: / Za nią gonimy chętniej niż za łaską / Boga samego! Kto zamki nadziei / Wznosi na lodzie ludzkich łask, jest niby / Pijany majtek na bocianim gnieździe, / Któremu każda chwila drzemki grozi / Upadkiem w zgubne głębie oceanu”* (Król Ryszard III III 4).

Na tym świecie, w którym rządzi swoista logika, tylko całkowicie darmowe spojrzenie może się wedrzeć i przetasować karty. Przypomina o tym Izabela w Miarce za miarkę, usiłując przełamać nieludzką srogość sędziego Angela: „Żadne insygnia złączone z wielkością, / Korona króla, miecz sprawiedliwości, / Laska marszałka czy toga sędziego / Nie zdobią owych osób tak, choć w części, / Jak miłosierdzie. (…) / Zgubione były ongi wszystkie dusze, / Lecz Ten, kto moc miał karać je najciężej, / Znalazł lekarstwo. Kim byś się okazał, / Gdyby On, który jest najwyższym sędzią, / Sądził tak ciebie, jak ty sądzisz? Pomyśl / O tym, a wówczas tchnienie miłosierdzia / Spłynie z warg twoich, jakbyś był człowiekiem / Nowo narodzonym” (II 2).

 

Więź w każdym geście. Dramat Szekspira jest zawsze dramatem poznania – człowiek nie tylko pragnie, ale potrzebuje poznać więź łączącą jego pojedynczy gest ze znaczeniem wszystkiego. Każde działanie wyraża tak naprawdę radykalną koncepcję. Przechodzi się od goryczy Antonia, który w Kupcu weneckim przyznaje, że świat jest „sceną, na której każdy gra swą rolę”** (I 1), do pogardy Kleopatry: „Wszystko jest niczym” (Antoniusz i Kleopatra IV 15, tłum. M. Słomczyński, Kraków 1999); od Błazna utrzymującego, że „prawdę jak kundla trzeba wypędzać do budy”* (Król Lear I 4), do pytania, w którym w Burzy Alonzo dochodzi do wniosku, że „wypełnić wszystkie luki w naszej wiedzy / Mogłaby tylko wyrocznia”** (V 1); aż do najbardziej wstrząsającej deklaracji nihilizmu literatury europejskiej, ogłoszonej w piątym akcie Makbeta: „Życie jest jedynie / Przelotnym cieniem; żałosnym aktorem, / Co przez godzinę puszy się i miota / Na scenie, po czym znika; opowieścią / Idioty; pełną wrzasku i wściekłości, / A nieznaczącą nic”* (V 5).

Wszędzie u Szekspira wykrzyczane zostaje pytanie o znaczenie, które przerwałoby i rozjaśniło zawiłości życia. Ale także w rozpaczy kryje się pytanie, którego prawie nie ma się odwagi wypowiedzieć: „W tym braku nadziei / Ileż nadziei! To, co z jednej strony / Zdaje się dołem beznadziei, z drugiej / Urasta w taką nadzieję, że nawet / Oko ambicji nie sięga jej szczytu / I ledwo wierzy temu, co ujrzało”** (Burza II 1). „Człowiek (…) to arcydzieło”* – woła Hamlet – a jednak nawet to nie wystarcza (Hamlet II 2).

„Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, czym się możemy stać”* (Hamlet IV 5) – stwierdza Ofelia, jak gdyby po to, by zaświadczyć o dążeniu ożywiającym i czyniącym aktualnym każdy szekspirowski tekst – zrozumienie tego, jak człowiek żyje oraz że stanowi go dramatyczna i przyprawiająca o zawrót głowy relacja ze swoim przeznaczeniem. Dramat, który nie jest znakiem wykluczenia, ale więzi, nierozerwalnej wzajemności.

 

* W. Shakespeare, Tragedie i kroniki, tłum. S. Barańczak, Kraków 2013.

** W. Shakespeare, Komedie, tłum. S. Barańczak, Kraków 2012.

*** W. Shakespeare, Sonety, tłum., wstęp i oprac. S. Barańczak, Poznań–Warszawa 1996.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją