Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2014 (marzec / kwiecień)

Rodzina. Londyn

Początek pewnej historii

Ona podążała za nim, gdy podróżował po Europie w związku z pracą. Piękne małżeństwo (z dwójką dzieci). Kryzys przyszedł zupełnie niespodziewanie. Po spotkaniu Ruchu Ylaine odkrywa jednak pewną rzecz: „Naprawdę jest ktoś, kto kocha mnie taką, jaką jestem”. Zaczyna pragnąć czegoś więcej – chce być wolna. A Stefano zaczyna podążać za nią…

Luca Fiore


„Im bardziej starałam się go zatrzymać, tym bardziej chciał odejść. Kiedy przestałam go zatrzymywać, nie potrafił tego zrobić”. Dzisiaj Ylaine opowiada o wszystkim z wielką wolnością, były to jednak miesiące przepełnione wielkim cierpieniem. Stefano patrzy na nią i słucha. Dla niego to, co było, minęło, ale dzisiaj wie, że ocalało nie tylko ich małżeństwo, ale że to on narodził się na nowo.

Ylaine ma 32 lata, jest Holenderką, pochodzi z małej miejscowości niedaleko Rotterdamu. On ma 36 lat, urodził się w Bolonii. Poznali się w 2000 roku we Włoszech, pobrali, a potem w związku z pracą wyjechali najpierw do Anglii, potem do Pragi, a następnie znów do Londynu. On jest szefem biura prawnego jednej z angielskich firm; ona, z wykształcenia nauczycielka wychowania fizycznego, podąża za nim. Pod koniec 2011 roku mieli dwójkę dzieci, trzyletnią Sophie i dwuletniego Thomasa.

 

Sąsiadka. Coś zaczęło się między nimi psuć pod koniec ich pobytu w Pradze. „Zawsze poszukiwałam sensu życia – opowiada Ylaine. – Myślałam, że miłość do Stefano i uszczęśliwianie go to dobry cel. Nigdy nie przypuszczałam, że on może kiedyś odejść”. Pewnego dnia Stefano wyznał jej, że już jej nie kocha, podając powody, których Ylaine nie rozumiała. „Jestem Holenderką, ale potrafię złościć się jak Włoszki. Zaczęłam przypierać go do muru, domagać się wyjaśnień, mówić mu, że jego odejście nie ma sensu”. Podczas gdy Ylaine wciąż nie dostrzegała powagi sytuacji, zauważyła ją ich praska sąsiadka Claudia, z pochodzenia Meksykanka. Dyskretnie starała się dodać jej otuchy i sił. Podarowała jej książeczkę z modlitwami dla małżeństw w kryzysie. „Nie byłam katoliczką, katolikiem był mój ojciec, ale nie pozwolił mnie ochrzcić. Czasem chodziłam na Mszę św. ze Stefano, by dotrzymać mu towarzystwa, ale nigdy się nie modliłam. Wtedy jednak wzięłam jedną z modlitw i zaczęłam odmawiać ją codziennie: «Panie, pomóż mi być dobrą żoną…». Czasem zdarzało mi się jechać samochodem i, by uwolnić się od natrętnych myśli, prosić Boga o pomoc w podołaniu wszystkiemu”.

 

Przed lustrem. Po przyjeździe do Londynu Ylaine trafiła do dzielnicy, w której nie znała nikogo. Pierwsze, co zrobiła, to udała się do najbliższej katolickiej parafii. „Miałam dwójkę małych dzieci i męża, który mnie ignorował. Odczuwałam potrzebę bycia z kimś. Weszłam do kościoła i zobaczyłam ulotkę zatytułowaną: Chcesz poznać katolicyzm?. Poszłam na jedno z proponowanych w niej spotkań. Tam poznałam Chrisa, który zaprosił mnie na Szkołę Wspólnoty”. Ylaine zawsze czuła się nieswojo, jeśli chodzi o błahe rozmowy, podczas których dyskutuje się o wszystkim i o niczym. „Zazwyczaj chodzi tylko o to, by na jakiś czas oderwać się od ważnych życiowych spraw. Te osoby natomiast zdumiewały mnie powagą, z jaką spoglądały na życie. Moje małżeństwo tonęło, ale ja co tydzień miałam ochotę tam wracać, by się z nimi spotkać. Z nimi potrafiłam rozmawiać o tym, co przeżywałam ze Stefano”. Poznany na Szkole Wspólnoty Gigi zaprosił ją pewnego razu na Rekolekcje Bractwa. Pojechała na nie sama, na motorze. „Prowadziłam, a po policzkach ukrytych pod kaskiem spływały mi łzy. Przyjechałam do tego dalekiego miejsca, w którym nie znałam nikogo. Mówiłam sobie: «Co ja tutaj robię?». Potem zaczął mówić ksiądz Carrón. I mówił o mnie. Mówił, że jeśli «ja» opiera się na wierze, na relacji z Jezusem, nie rozpada się, kiedy okoliczności stają się trudne. Tego potrzebowałam, tego, żeby się nie rozpaść. Wróciłam do pokoju i spojrzałam w lustro: «Tak, naprawdę jest ktoś, kto mnie kocha, kto kocha mnie taką, jaką jestem». Przez całe życie próbowałam być doskonała, by być kochaną, dlatego to było dla mnie odkrycie”.

Ylaine wróciła do Londynu pełna entuzjazmu, mówiła o tym przyjaciołom ze Szkoły Wspólnoty. Dla Gigiego „była tym ostatnim przybyłym, od którego człowiek uczy się najwięcej”. W domu natomiast kłótnie ze Stefano przybrały zupełnie inny charakter. Ze zdumieniem zauważyła, że mimo cierpienia przepełniał ją spokój. Zaczęła słuchać męża, który otworzył się przed nią, wyznają jej rzeczy, o których nigdy wcześniej jej nie mówił. Odkryła, że on naprawdę chce odejść. „Jeśli chcesz odejść, odejdź. Popełniasz błąd, ale jeśli chcesz, zrób to. Jeśli zmienisz zdanie, czekam na ciebie tutaj”. Stefano wyznaje, że miał już odejść, znalazł mieszkanie, ale zwlekał z ostateczną decyzją przez wiele tygodni.

Pewnego dnia postanowił: „Muszę wyjechać do Hiszpanii w związku z pracą. Nie wrócę już do domu”. Nie znalazł jednak odwagi, by wyjechać. Wszedł do kościoła, gdzie zatrzymał się na modlitwie. Po wyjściu wysłał Ylaine smsa: „Popełniłem największy błąd w moim życiu”. Ona pamięta dokładnie tę datę: było to 5 maja 2012 roku.

 

Bez porównania. „W pewnym momencie odczułem potrzebę podążania za nią – opowiada Stefano. – Wcześniej to ona podążała za mną, ja broniłem swojego sposobu postrzegania spraw i gnałem do przodu. Nie rozumiem jeszcze dobrze, co takiego się wydarzyło, ale myślę, że uderzył mnie jej spokój pośród tragedii, którą przeżywała. Był to spokój, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Na pewno miało to coś wspólnego z przyjaciółmi z londyńskiej wspólnoty. Dlatego, kiedy zaprosiła mnie na Szkołę Wspólnoty, poszedłem”.

Stefano wiedział, czym jest Ruch, w jego parafii w Bolonii nie cieszył się on dobrą opinią. W liceum ze względów politycznych trzymał się daleko od ludzi z CL. Nigdy nie przeczytał jednak ani jednego wersu napisanego przez księdza Giussaniego. „Na początku poszedłem, żeby towarzyszyć Ylaine. Potem zrozumiałem, że służyło to mojemu życiu. Odkryłem zupełnie odmienny sposób przeżywania chrześcijaństwa. Zawsze byłem katolikiem, chodziłem na Mszę św., ale interesował mnie tylko aspekt intelektualny. Bardzo dużo czytałem i studiowałem. Podczas Szkoły Wspólnoty po raz pierwszy zadałem sobie pytanie: «Gdzie jest Jezus w twoim życiu? Jakie jest Jego miejsce? Gdzie Go dostrzegasz?»”.

Mijały miesiące, a małżeństwo odbudowywało się od podstaw. „Z pomocą Boga i dobrego psychologa”. Ylaine przyjęła chrzest św. Na świat przyszedł również mały Matthias, po bardzo specyficznym porodzie. „Kiedy zaczęły się bóle porodowe, poprosiłam Jezusa: «Czas należy do Ciebie, bądź tylko ze mną»”. Było to naprawdę dziwne, położna nigdy wcześniej nie widziała nikogo, kto do końca zachowałby taki spokój. „Kiedy wzięłam małego w ramiona, pomyślałam, że jest on ogromnym darem dla naszego życia. Podczas dwóch wcześniejszych porodów nie przyszło mi to do głowy”. „Ylaine łatwiej, naturalniej jest zawierzyć się doświadczeniu – mówi Stefano. – Mnie wciąż z trudem przychodzi dostrzeganie działania Tajemnicy w codziennym życiu. Łatwiej jest mi Ją zauważać w rzeczach wielkich, takich jak rozkwitające na nowo nasze małżeństwo albo narodziny Matthiasa”.

„Dzisiaj widzę, jak zmieniło się moje życie od czasu, gdy zaczęłam zawierzać się Bogu – wyjaśnia Ylaine. – W domowych obowiązkach, w rozczarowaniach w pracy… Czasem powracam myślami do tego, co się wydarzyło. Powraca złość i przychodzi ochota, by się skurczyć i zaszyć w kącie domu. Teraz jednak mam Kogoś, komu mogę zawierzyć te sprawy, i widzę, że to, co przeżyłam, uczyniło lepszym nasze małżeństwo”. A ty, Stefano? „Teraz czuję się bardziej wolny. Postawienie w centrum mojego życia Chrystusa uwalnia mnie od presji w pracy. Wcześniej wszystko polegało na rywalizacji, wynikach, sukcesie. Dzisiaj nie jest już dla mnie ważne uznanie innych. Kiedy czujesz się kochany przez Boga oraz twoją rodzinę, wszystko inne staje się drugorzędne”. Ale czy teraz jest piękniej? „Bez porównania”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją