Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2013 > wrzesień / paĹşdziernik

Ślady, numer 5 / 2013 (wrzesień / paĹşdziernik)

Meeting 2013

Tianyue Wu. „Kryzys kształtuje moją wiarę”

Alessandra Stoppa


Znaczenie rozumu w życiu religijnym i relacja ze swoimi studentami. Młody chiński filozof ofiaruje nam nowe spojrzenie na zachodnią kulturę oraz nasze zsekularyzowane czasy: „Wielka okazja dla tego, kto wierzy”.

 

„To wspaniałe miejsce. Największe wrażenie zrobili na mnie wolontariusze, wiele młodych twarzy. Tutaj znajduje się witalna moc wiary. Chciałbym zawieść to doświadczenie do Chin”. Tianyue Wu zdumiał się Meetingiem tak samo autentycznie, jak poznany rok temu Tobias Hoffmann, profesor filozofii średniowiecznej z Waszyngtonu. Kiedy Hoffmann został zaproszony na Uniwersytet Pekiński, nie mógł uwierzyć: „Ktoś w Chinach interesuje się świętym Augustynem i świętym Tomaszem?!”. Inicjatorem konferencji był Wu, wykładający filozofię starożytną i średniowieczną. „Zaskoczył mnie otwartością swojego rozumu oraz wolnością, z jaką mówił o tym, że jest katolikiem – opowiada Hoffmann. – I nie tylko tym: w Chinach niecodziennie spotyka się kogoś, kto interesuje się początkami kultury zachodniej”. Wu podbił serca uczestników Meetingu, ponieważ przywrócił nam zagubiony przez nas sposób patrzenia na to, do czego przynależymy.

 

Urodził się w 1979 roku, w roku, w ktĂłrym w jego kraju znĂłw zostały otwarte kościoły. Jego wystąpienie na Meetingu było opowieścią o tym, co znaczy być katolikiem w Chinach. Albo lepiej: co znaczy prowadzić Ĺźycie duchowe w świeckim społeczeństwie. „ZarĂłwno wy, jak i ja Ĺźyjemy w epoce, w ktĂłrej wszystko, co mamy, to Ĺźycie tu na ziemi, nic więcej”. To, jego zdaniem, jest powodem stanu wyjątkowego w naszych czasach: „Osoba nie potrafi odnaleźć swojej ludzkiej godności”. Zakleszczona między długą tradycją sekularyzacji, ateistyczną ideologią i ślepym rozwojem gospodarczym, ktĂłry narzuca regułę carpe diem. A jednak duchowa potrzeba nie umiera. „Nie da się Ĺźyć w próşni. Brak Ĺźycia religijnego zwiększył potrzebę czegoś trwałego, co podtrzymałoby istnienie. Dopiero na końcu, po wszystkich innych zmartwieniach, od kariery po dom, ludzie zaczynają myśleć o sensie Ĺźycia”. A chrześcijanie są wezwani do tego, by Ĺźyć pośrĂłd tego „zamieszania”: „Wierzący nie moĹźe oderwać się od zsekularyzowanego społeczeństwa, bo wtedy jego świadectwo pozostanie niewidoczne. Trudności są przede wszystkim wielką okazją. We mnie przyczyniły się do wzrostu wiary”.

Od dziecka odnosił się sceptycznie do katolickiej tradycji swojej rodziny. „To laickie okoliczności zmusiły mnie do zrozumienia racji wiary”. W szkole uczono ich Międzynarodówki oraz spojrzenia na religię przeciwnego temu, o czym słyszał w domu. Pewnego dnia poprosił rodziców: „Pokażcie mi, gdzie jest Bóg”. Wtedy oni zaprowadzili go do niejakiego ojca Jakuba, który dał mu różne książki. One jednak go nie przekonały. Wiarę spotkał w wieku 14 lat, gdy zmarł jego dziadek. Wu spędził wtedy trzy dni i trzy noce w kościele, by przy nim czuwać. W tym małym budynku z kamienia usłyszał, jak rozbrzmiewają pieśni i modlitwy dzieci zaadoptowanych przez ojca Jakuba: „Wszystkie niejasne zdania stały się dla mnie zrozumiałe: De profundis clamavi ad Te, Domine… W tych dniach towarzyszące mi głębokie poruszenie uczyniło wiarę moją”. To wszystko, co odczuwał jako odległe, stało się bliskie. „Ale wiara domaga się zrozumienia. Zabrałem się więc do czytania i studiowania wszystkich znalezionych książek o chrześcijańskiej tradycji”. A wreszcie wybrał karierę filozofa.

 

Opowiada o pierwszych wykładach, o zniechęceniu z powodu nielicznych studentĂłw i o tym, jak zmieniło się jego przekonanie o tym, Ĺźe tylko teoretyczne poznanie jest drogą do prawdy i Ĺźycia. Dzisiaj mĂłwi o swoich studentach z miłością, opowiada o tym, jak współdzieli z nimi czas i Ĺźycie. „Należą do jednych z najbardziej błyskotliwych w całym kraju i nigdy nie przyjęliby taniej wiary. Mam nadzieję, Ĺźe swoim postępowaniem i słowami daję im świadectwo o tym, Ĺźe człowiek religijny jest rozumny: jeśli przyjmą wiarę, odkrywszy wcześniej jej rozumność, ich wiara będzie trwała przez całe Ĺźycie. Chcę, by kaĹźdy znalazł swoją drogę, a ja by im pomĂłc, mogę tylko dobrze pracować i czekać. BĂłg jest cierpliwy. My rĂłwnieĹź musimy być tacy”. On ze swoją cierpliwością i pasją zasiewa w swoim kraju ziarno pewnego sposobu uĹźywania rozumu, ktĂłry jest decydujący na drodze Ĺźycia. Stąd teĹź wypływa jego entuzjazm dla Benedykta XVI oraz dla niedawno poznanego charyzmatu księdza Giussaniego, do tego, czemu daje początek, do „wibrującej siły, ktĂłrą widzę tu, na Meetingu”.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją