Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2013 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Ĺťycie CL â Spotkanie odpowiedzialnych âCzyĹcie widzieli miĹego duszy mej?â Paoloa Bergamini âJak ĹźyÄ? Po co jesteĹmy na Ĺwiecie?â Na miÄdzynarodowe spotkanie przybyĹo do La Thuile 450 odpowiedzialnych za Ruch z 74 krajĂłw. PiÄÄ dni, ktĂłre byĹy âdoĹwiadczeniemâ tego, co jest odpowiedziÄ na te pytania: ObecnoĹci. Jedynie zdolnej rozjaĹniÄ Ĺźycie. Tak jak przytrafiĹo siÄ to Marii Magdalenie.
âCzyĹcie widzieli miĹego duszy mej?â. WsĹuchujÄ c siÄ we fragment PieĹni nad pieĹniami, ktĂłry ksiÄ dz CarrĂłn odczytuje na zakoĹczenie pierwszego wieczoru w La Thuile, wstrzymujÄ oddech. Przeznaczony jest do czytaĹ liturgicznych na wspomnienie ĹwiÄtej Marii Magdaleny. Nie spodziewaĹam siÄ go. Kolejny raz odczytujÄ tytuĹ miÄdzynarodowego spotkania, odbywajÄ cego siÄ pod koniec sierpnia: âJak ĹźyÄ?â. Takiemu pytaniu nie sprosta Ĺźadna myĹl ani opinia. Sprosta mu tylko doĹwiadczenie, przeĹźywane w okolicznoĹciach Ĺźycia. OczywiĹcie moĹźna szukaÄ odpowiedzi w uznaniu znajdowanym u innych, w swojej brawurze, ale Ĺźycie wtedy staje siÄ schizofreniczne. Rano byÄ moĹźe jest w porzÄ dku, ale potem to, co nieprzewidziane, wystarczy, by przewrĂłciÄ dzieĹ do gĂłry nogami. Albo wydarzenie Chrystusa, wdzierajÄ c siÄ, przynosi jednoĹÄ i stokroÄ wiÄcej. NowoĹÄ, ktĂłra rozjaĹnia caĹe Ĺźycie. Do tego momentu wszystko jest dla mnie jasne, bez problemu podÄ Ĺźam za myĹlÄ . NastÄpnie to zdanie. Przeczuwam, Ĺźe tutaj tkwi problem. W tym âwidzeniuâ, poszukiwaniu âmiĹego duszy mejâ. Codziennie, w kaĹźdym momencie, pozwoliÄ siÄ zaskakiwaÄ. Tak dĹugo, dopĂłki nie potrafisz juĹź zatrzymaÄ tego tylko dla siebie i chcesz o tym zakomunikowaÄ wszystkim. To jest sprawdzian wiary. Na koniec ksiÄ dz CarrĂłn rzuca: âPo co jesteĹmy na Ĺwiecie? Czego doĹwiadczyliĹmy w tych miesiÄ cach?â. To jest wyzwanie do podjÄcia na assemblei, ktĂłra odbÄdzie siÄ nastÄpnego dnia. WracajÄ c do hotelu, poznajÄ NohÄ, EgipcjankÄ z Aleksandrii. âSpotkaĹam Ruch piÄÄ lat temu. CieszÄ siÄ, poniewaĹź pokazuje mi, co stoi za wszystkimâ. Niepokoi jÄ sytuacja w jej kraju. MĂłwi mi po prostu: âMĂłdl siÄ za mnieâ. Jedyne, co moĹźna zrobiÄ. Jedyne, co jest uĹźyteczne.
Podniesiona rÄka. Niedziela rano. Po jutrzni rozbrzmiewajÄ dĹşwiÄki piosenki Give me Jesus: âMoĹźesz mieÄ caĹy Ĺwiat, ale daj mi Jezusaâ. KsiÄ dz CarrĂłn powtarza pytanie: âGdzie znajdziemy odpowiedĹş na ponaglajÄ cÄ potrzebÄ Ĺźycia? To, co juĹź wiadome, nie przydaje siÄ na nicâ. Ĺťycie znajduje siÄ gdzie indziej. RÄce siÄ podnoszÄ . SÄ Ĺwiadectwa, pytania o to, co siÄ wydarza, poĹrĂłd trudnoĹci, piÄknych zdarzeĹ, aĹź po niezrozumienie. Czasem podnosimy ramiÄ w obronnym geĹcie, by nie daÄ siÄ wciÄ gnÄ Ä rzeczywistoĹci. Co ocala nas od strachu? To, Ĺźe wczeĹniej byliĹmy juĹź chciani i kochani. JesteĹmy razem i pomagamy sobie na tej drodze. To ofiarujemy temu, kto nas spotyka. Nie nasze dzieĹa, nasze dziaĹanie, ale rozpoznanie ObecnoĹci, ktĂłra zmienia nasze Ĺźycie. Czy kiedy przedsiÄbiorca siÄ zakochuje, idzie moĹźe pokazaÄ narzeczonej swoje przedsiÄbiorstwo? PrzykĹad ksiÄdza CarrĂłna nie pozostawia wÄ tpliwoĹci. Czasem odczuwamy niepokĂłj albo, gorzej, zgorszenie z powodu braku wspĂłĹdzielenia publicznego stanowiska, z powodu popeĹnionych bĹÄdĂłw. âTo sÄ jednak okruchyâ, jeĹli nie potrafimy podnieĹÄ wzroku, by zobaczyÄ, jakÄ nowoĹÄ przyniĂłsĹ na Ĺwiat Jezus. âPrawda nie jest porozumieniem albo zgodnoĹciÄ , jest oczywistoĹciÄ â. PodÄ Ĺźanie za doĹwiadczeniem jest niewygodne, zawsze ponosi siÄ ryzyko, bÄdzie siÄ chciaĹo wziÄ Ä je w posiadanie. ZagarnÄ Ä. Tymczasem rzeczywistoĹÄ wykracza poza nasze inicjatywy, nasze plany. Tak jak to byĹo z Meetingiem. Wystarczy przeczytaÄ artykuĹy, ktĂłre ukazaĹy siÄ podczas tygodnia w Rimini. To jest kolejne wyzwanie rzucone przez ksiÄdza CarrĂłna. W holu jest rozprowadzany mini przeglÄ d prasy. Spotkanie w tej sprawie odbywa siÄ po kolacji: kilku przyjacióŠopowie o niespodziewanym wpĹywie, jaki Meeting miaĹ na osoby zaproszone do zabrania gĹosu podczas róşnych spotkaĹ. Od premiera po miÄdzynarodowej sĹawy naukowca. Ale rĂłwnieĹź tego, kto po prostu jako wolontariusz podlewaĹ kwiaty albo sprzÄ taĹ ze stoĹĂłw. Ĺťadna ideologia nie zmieniĹaby mu Ĺźycia w taki sposĂłb. Przy obiedzie Mauro, WĹoch mieszkajÄ cy obecnie w Belgii, mĂłwi mi: âWystawa o Eucharystii byĹa naprawdÄ niespodziankÄ dla nas wszystkich. Musisz jednak poprosiÄ Paula, by opowiedziaĹ ci, co takiego siÄ wydarzyĹo podczas jego podróşy do Indii. Kiedy zostaĹ przyjÄty jako ÂŤprzewodniczÄ cyÂť Comunione e Liberazione!â. Paul, ktĂłry siedzi po mojej prawej stronie, uĹmiecha siÄ. Wiele lat temu spotkaĹ Ruch za poĹrednictwem kilku wĹoskich studentĂłw, ktĂłrzy studiowali w Brukseli. âTo byĹo to, czego zawsze szukaĹem i pragnÄ Ĺemâ. Od tamtej pory nie odszedĹ juĹź z Ruchu. Dzisiaj, w wieku 60 lat, majÄ c szeĹcioro dzieci, spoglÄ da oczami dziecka. âZapraszam ciÄ potem do baru na kawÄ, wtedy opowiem o wszystkim. Przyjdzie teĹź Iaia, w ten sposĂłb bÄdzie tĹumaczyÄ, gdy zabraknie mi wĹoskich sĹĂłwâ. Tutaj co roku wydarza siÄ ten sam cud: proste Ĺwiadectwo Ĺźycia objÄtego przez Chrystusa. To jest pasja, ktĂłra staje siÄ ciaĹem. MyĹlÄ sobie, Ĺźe to wĹaĹnie jest piÄkne w mojej pracy i Ĺźe chciaĹabym mieÄ zawsze w swoich rÄkach dyktafon, by o niczym nie zapomnieÄ. A historia Paula jest historiÄ , o ktĂłrej wkrĂłtce bÄdzie trzeba opowiedzieÄ. PopoĹudnie z ksiÄ ĹźkÄ SiĹa bezsilnych VĂĄclava Havla. Marta Cartabia nakreĹla caĹÄ jej aktualnoĹÄ. PoniewaĹź wĹadza nie jest czymĹ, co interesuje tylko sferÄ politycznÄ lub gospodarczÄ , ale zagarnia osobÄ, gdy âjaâ zadowala siÄ okruchami. Zawsze jest jednak szansa na to, Ĺźe coĹ nas przebudzi. Tak jak to byĹo ze sprzedawcÄ warzyw, opisanym przez Havla. Aleksander Filonenko miaĹ dziesiÄÄ lat, gdy ukazaĹa siÄ ta ksiÄ Ĺźka. W Ăłwczesnym ZSRR ĹźyĹ w reĹźimie opisanym przez czeskiego pisarza. A jednak widziaĹ przykĹady wolnoĹci âw stylu sprzedawcy warzywâ. Wieczorem, siedzÄ c w fotelu, postanawiam odpoczÄ Ä 10 minut w caĹkowitej samotnoĹci. âHalo, tu ziemia!â Odwracam siÄ. To mĂłj przyjaciel Guido z Memores, od 20 lat mieszkajÄ cy w Los Angeles. DĹugo trwamy w objÄciach. Spotykamy siÄ tylko przy tej okazji i zawsze zdumiewam siÄ, bo za kaĹźdym razem, gdy go widzÄ, jest coraz szczÄĹliwszy w Ĺźyciu. WidaÄ, Ĺźe przyjaĹşni siÄ z Jezusem. âWaĹźna wiadomoĹÄ: w zwiÄ zku z pracÄ Maurizio przenosi siÄ z Nowego Jorku do San JosĂŠ. BÄdzie nas dzieliÄ tylko godzina drogi samolotem. Co za prezent!â. Umawiamy siÄ na wspĂłlny obiad.
DrĹźÄ ce czĹowieczeĹstwo. Nikt siÄ nie spodziewaĹ takiego poniedziaĹku. KsiÄ dz CarrĂłn ponownie czyta fragment z PieĹni nad pieĹniami. Opowiada o Marii Magdalenie, gdy ta udaje siÄ do grobu, by szukaÄ tam âmiĹego duszy swojejâ, pĹacze i nie widzi niczego innego, nie rozpoznaje nawet Jezusa. DopĂłki On nie wzywa jej po imieniu: âMario!â. W tym momencie Go rozpoznaje. Jej poszukiwania zakoĹczyĹy siÄ. Jej czĹowieczeĹstwo drĹźy na dĹşwiÄk swojego imienia. Tak jak to byĹo z Zacheuszem, Mateuszem, z kaĹźdym z nas. To BĂłg siÄ pochyla, wzywa ciÄ i wypeĹnia serce. Wystarczy powiedzieÄ tak jak ona: âNauczycielu!â â âJestem tutajâ. To jest obecnoĹÄ, ktĂłra wchodzi w historiÄ, w historiÄ kaĹźdego. To jest ta odpowiedĹş na pytanie: jak ĹźyÄ? RozglÄ dam siÄ wokĂłĹ: ktoĹ zamknÄ Ĺ zeszyt albo iPada. Ĺťadnych notatek, by nie utraciÄ intensywnoĹci tej chwili. KsiÄ dz CarrĂłn przyĹpiesza. Wzywani po imieniu poprzez spotkanie z Ruchem odkrywamy swojÄ toĹźsamoĹÄ, ktĂłra polega na identyfikowaniu siÄ z Chrystusem. JesteĹmy nowymi stworzeniami, pierwocinami, a Ĺźywe doĹwiadczenie Chrystusa sprawia, Ĺźe wydobywa siÄ smak Ĺźycia oraz rozkwita radoĹÄ. To jest to, co mi powiedziaĹ pewien przyjaciel: chrzeĹcijanie sÄ ludĹşmi jak wszyscy, ale nieco szczÄĹliwszymi. KsiÄ dz CarrĂłn prowadzi za rÄkÄ po przyprawiajÄ cej o zawrĂłt gĹowy, a jednak caĹkowicie ludzkiej drodze. NowoĹciÄ jest to, Ĺźe niesiemy we wzajemnej relacji, a wiÄc w naszej jednoĹci, tÄ ObecnoĹÄ, teraz. A kiedy siÄ to wydarza, napeĹnia Ĺźycie radoĹciÄ , jedynÄ moĹźliwoĹciÄ rodzenia. âRadoĹÄ jest jak kwiat kaktusa, ktĂłry na roĹlinie peĹnej kolcĂłw rodzi coĹ piÄknegoâ â mĂłwi ksiÄ dz Giussani.
Zapalona zapalniczka. MyĹlÄ o Magdalenie â prostytutce; Mateuszu â poborcy podatkowym; Zacheuszu â celniku. Chrystus bierze nas takimi, jakimi jesteĹmy. Po obiedzie prezentacja biografii ksiÄdza Giussaniego. Prezentacja nie jest jednak wĹaĹciwym sĹowem. Alberto Savorana, Carlo Wolfsgruber i ksiÄ dz Javier Prades opowiadajÄ o czĹowieku, dla ktĂłrego Chrystus byĹ wszystkim. O przyjacielu, ktĂłry zapaliĹ zapalniczkÄ w ciemnym pokoju ich Ĺźycia. âPrzywracajÄ c mi mnie samegoâ. Ĺťadnych nostalgicznych wspomnieĹ, poznajemy go prowadzeni za rÄkÄ. I kiedy Savorana czyta fragment jednego z ostatnich listĂłw: âWstaje siÄ rano, by pĂłjĹÄ na MszÄ Ĺw., by siÄ leczyÄ, by iĹÄ do pracy, ze wzglÄdu na dzieci⌠wstaje siÄ ze wzglÄdu na eksplozjÄ Chrystusa w sobieâ, mam wraĹźenie, Ĺźe on siedzi obok mnie. Michel i Paul, mĹodzi Holendrzy, ktĂłrzy widzieli ksiÄdza Giussaniego tylko na nagraniach, doĹwiadczajÄ tego samego wzruszenia, bez Ĺźadnej nuty sentymentu. We wtorek rano bezchmurne niebo, prognozy mĂłwiÄ jednak, Ĺźe bÄdzie padaÄ. Tak czy inaczej wyruszamy na wycieczkÄ. Na szczycie podczas Mszy Ĺw. ksiÄ dz Michele mĂłwi o cierpliwoĹci ĹwiÄtej Moniki, ktĂłrej wspomnienie obchodzimy tego dnia, cierpliwoĹci w nieustannym proszeniu Boga o nawrĂłcenie jej syna, ĹwiÄtego Augustyna. Po obiedzie gĂłrskie piosenki. SiedzÄ ca obok mnie Jacqueline z Kamerunu â czytam na identyfikatorze zawieszonym na szyi â szepczÄ c sĹowa, podsuwa kartkÄ z tekstami piosenek Marcie, wĹoskiej solistce o wspaniaĹym gĹosie. Ten tak prosty gest wydaje mi siÄ czynem braterskiej miĹoĹci. Zaczyna padaÄ, gdy juĹź wracamy. Po poĹudniu schodzimy siÄ na assembleÄ. Jak zaĹwiadczyÄ o tej nowoĹci nowego Ĺźycia? KsiÄ dz CarrĂłn przestrzega: trzeba âzgĹÄbiaÄ i ogoĹacaÄ ze zbÄdnych znaczeĹâ sĹowo âobecnoĹÄâ. Ĺwiadectwem jest jedzenie, picie, Ĺźycie, umieranie w odmienny sposĂłb. ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem, ktĂłre zdumiewa ciÄ robieniem zwyczajnych rzeczy w odmienny sposĂłb. Dlatego nawet wtedy, gdy dzieli nas duĹźa odlegĹoĹÄ geograficzna, jesteĹmy blisko siebie. Ostatni wieczĂłr: nagranie z wystÄ pieniem PapieĹźa, skierowanym do biskupĂłw zgromadzonych na Konferencji Episkopatu Ameryki ĹaciĹskiej podczas Ĺwiatowych Dni MĹodzieĹźy. PapieĹź Franciszek odczytuje przemĂłwienie, ale czÄsto siÄ zatrzymuje, by podaÄ proste przykĹady, dla rozjaĹnienia argumentu. Robi to z zapaĹem, ktĂłry widzieliĹmy w ostatnich miesiÄ cach i ktĂłry sprawia, Ĺźe staje siÄ nam coraz bliĹźszy. Ostrzega przed pokusÄ zagraĹźajÄ cÄ Ĺwiadectwu: zredukowaniem wydarzenia Chrystusa do schematĂłw, do projektĂłw, choÄby nawet dobrych.
PotwornoĹÄ Ĺźycia. âJak wyglÄ daĹby poranek, gdyby nie moĹźna Go byĹo spotkaÄ? MoĹźna by tylko zapĹakaÄ, tak jak Magdalenaâ. Tak ksiÄ dz CarrĂłn zaczyna syntezÄ tych piÄciu tak intensywnych dni, w czasie ktĂłrych kaĹźdy doĹwiadczyĹ, co znaczy odpowiadaÄ na pytanie: âJak ĹźyÄ?â. PotwornoĹÄ Ĺźycia â samotnoĹÄ, smutek, trudne okolicznoĹci â sĹabnie za sprawÄ obecnoĹci Chrystusa, ktĂłry kochajÄ c nas, czyni kaĹźdÄ rzecz nowÄ . Poprzez wiÄĹş z KoĹcioĹem i sakramentami staje siÄ nam wspĂłĹczesny. To czyni nas nowymi stworzeniami. Daje nam nowe oczy do patrzenia. Nawet nasza twarz siÄ rozjaĹnia, tak Ĺźe zauwaĹźajÄ to inni. Na tym polega nasza uĹźytecznoĹÄ w Ĺwiecie: obecnoĹÄ w rzeczywistoĹci, ktĂłra zakĹĂłca spokĂłj otoczenia. To jest Ĺwietliste i radosne Ĺwiadectwo wiary, ktĂłre rozjaĹnia Ĺźycie tego, kto Go przyjmuje. CiemnoĹÄ zostaje pokonana tylko przez ĹwiatĹo. Bez tego nie da siÄ ĹźyÄ, moĹźna tylko przeĹźyÄ. OgĹoszenia, frizzi. Potem poĹźegnania na placu przed hotelem. Podchodzi do mnie Maurizio, przyjaciel Guida. Pytam: âA wiÄc wszystko juĹź gotowe do przeprowadzki?â. Ĺmieje siÄ: âPrzeprowadzam siÄ w sobotÄ, a w nowym domu nie mam jeszcze niczego. NiewaĹźne. Jestem spokojny. To Pan dziaĹa, wystarczy za Nim podÄ ĹźaÄ. Zawsze tak byĹo w moim Ĺźyciu. Jestem naprawdÄ szczÄĹliwyâ.
|