Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2013 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Rocznica Ruch â moje Ĺźycie Maria Waloszek-BrzozoĹ Spotkanie z grupkÄ WĹochĂłw z ruchu Comunione e Liberazione przed 30 laty, w lipcu 1983 roku w Poroninie, odbyĹo siÄ w sposĂłb â po ludzku rzecz biorÄ c â bardzo prosty, choÄ rĂłwnoczeĹnie absolutnie nieprzewidywalny. Na spotkanie do Poronina pojechaĹam âw ciemnoâ na zaproszenie mojego brata Joachima, nie wiedzÄ c wĹaĹciwie, co mnie tam czeka. Dopiero po wielu latach miaĹo siÄ okazaÄ, Ĺźe wydarzenie to staĹo siÄ moim Ĺźyciem. Ze strony wĹoskiej byli tam wĂłwczas obecni: don Francesco Ricci, Luciano Riboldi (odpowiedzialny za kontakty z PolskÄ ), Dima, Claudio Bottini, Annalia Guglielmi, Ambra Villa, Rosana Stanchi. Z Polski byĹo okoĹo 20 osĂłb z róşnych miast i Ĺrodowisk. PiÄÄ z nich wyraziĹo po tym spotkaniu swoje pragnienie Ĺźycia doĹwiadczeniem Ruchu. WĹrĂłd nich byĹam rĂłwnieĹź ja. WydarzyĹo siÄ to w 1983 roku, w trudnym dla mnie okresie Ĺźycia, kiedy patrzÄ c po ludzku, zawaliĹo siÄ wiele waĹźnych spraw w moim osobistym Ĺźyciu (zdrada i opuszczenie przez mÄĹźa, samotna opieka nad 3-letnim synem itp.). I wĹaĹnie wtedy okazaĹo siÄ, Ĺźe moi nowi przyjaciele nie bali siÄ podjÄ Ä tej tak trudnej i dramatycznej dla mnie sprawy, wczeĹniej bowiem wokóŠtego tematu panowaĹa wyczuwalna przeze mnie zmowa milczenia. PoczuĹam siÄ przygarniÄta i zrozumiana w mojej ludzkiej potrzebie. WydarzyĹo mi siÄ spotkanie z ludĹşmi, ktĂłrzy przyjÄli mnie i zrozumieli w szczery i prosty sposĂłb; zachwycili mnie swojÄ postawÄ , szczeroĹciÄ , mÄ droĹciÄ , dobrociÄ i gĹÄbiÄ ludzkiego doĹwiadczenia, przeĹźywanego w Ĺwietle wiary. To byĹ Ăłw âpiÄkny dzieĹâ (o ktĂłrym potem sĹyszaĹam z ust ksiÄdza Giussaniego), ktĂłry od razu oĹwieciĹ mnie swym blaskiem, porwaĹ mnie intuicjÄ prawdy i oczywistoĹci. PamiÄtam dobrze, jak od razu poruszyĹo mnie to spotkanie swym wewnÄtrznym piÄknem, prawdÄ sĹĂłw i spojrzeĹ oraz mocÄ chrzeĹcijaĹskiego wydarzenia. PoruszyĹo tak mocno, Ĺźe od razu wiedziaĹam â bez wÄ tpliwoĹci i spekulacji â iĹź to jest to, czym ja takĹźe pragnÄ ĹźyÄ! Tak rozpoczÄĹa siÄ moja przynaleĹźnoĹÄ do Ruchu i piÄkna chrzeĹcijaĹska przygoda. Tak, chciaĹam ĹźyÄ tak jak âoniâ â nasi nowo poznani przyjaciele z WĹoch, ktĂłrzy wnieĹli w to spotkanie CoĹ, co najbardziej odpowiadaĹo mojemu sercu. PrzeczuwaĹam wtedy â chyba jeszcze bez wiÄkszej ĹwiadomoĹci â Ĺźe to jest chrzeĹcijaĹstwo niezwykle ludzkie, Ĺźe w tym doĹwiadczeniu wiara staje siÄ Ĺźyciem i Ĺźe moĹźna tak ĹźyÄ. ByĹ to swoisty stan zakochania i zachwytu, pewnego zauroczenia piÄknem i prawdÄ (do dziĹ wciÄ Ĺź dobrze pamiÄtam, jak Dima porĂłwnywaĹ spotkanie z Faktem Chrystusa do zakochania). Nie chodzi mi bynajmniej o jakieĹ sentymentalne wspomnienie czegoĹ sprzed wielu lat (pamiÄÄ ludzka jest zawodna), tym bardziej, Ĺźe to zawsze siÄ wydarza w ten sposĂłb, ale jestem przekonana, Ĺźe pamiÄÄ o poczÄ tkowym Wydarzeniu jest niezwykle silna i pozostawia trwaĹy Ĺlad w duszy. W kaĹźdym razie ja zostawaĹam uderzona do gĹÄbi mÄ droĹciÄ i adekwatnoĹciÄ doĹwiadczenia Ĺźyciowego naszych przyjaciĂłĹ, ktĂłre wyrastaĹo z ich przynaleĹźnoĹci do charyzmatu ksiÄdza Giussaniego. Nie mogĹam mu siÄ oprzeÄ! Po dwĂłch latach, w 1985 roku, w osobistej rozmowie z ksiÄdzem Giussanim wyraziĹam swoje pragnienie wstÄ pienia do Memores Domini, nie wiedzÄ c, czy jest to w ogĂłle moĹźliwe w mojej szczegĂłlnej sytuacji. OkazaĹo siÄ, Ĺźe przyjÄ Ĺ mnie on jak najukochaĹszy ojciec. Nigdy potem nie zwÄ tpiĹam w prawdÄ tego Wydarzenia i wĹaĹciwie wszystko to, co staĹo siÄ potem w moim Ĺźyciu (niezliczona iloĹÄ spotkaĹ, wydarzeĹ, rekolekcji, róşnych okolicznoĹciâŚ), potwierdzaĹo i pogĹÄbiaĹo nieustannie to pierwsze doĹwiadczenie prawdy i piÄkna, obecne w tamtym spotkaniu. PrawdÄ mĂłwiÄ c, nigdy nie pojawiĹa siÄ we mnie Ĺźadna pokusa tak zwanego âodejĹciaâ czy porzucenia tej drogi, choÄ niestety czÄsto nie byĹam jej wierna do koĹca i nieraz bĹÄ dziĹam po manowcach Ĺźycia. Ale jak to siÄ zawsze okazywaĹo z czasem, dziaĹo siÄ to po to, by potem z jeszcze wiÄkszÄ skruchÄ , wdziÄcznoĹciÄ , pewnoĹciÄ (czasem z pĹaczem i w bĂłlu grzechu) mĂłc powrĂłciÄ na wĹaĹciwe ĹcieĹźki, by rozpoznaÄ i potwierdzaÄ wciÄ Ĺź na nowo, Ĺźe tylko On â Chrystus, jest Panem i sensem mego Ĺźycia. MiaĹam to wielkie szczÄĹcie i ĹaskÄ, by osobiĹcie poznaÄ, sĹuchaÄ i patrzeÄ na ksiÄdza Giussaniego. Wiem z caĹÄ pewnoĹciÄ , Ĺźe to byĹy najwaĹźniejsze spotkania w moim Ĺźyciu. WystarczyĹo byÄ przy nim fizycznie, patrzeÄ na niego i go sĹuchaÄ, by dowiedzieÄ siÄ, z jakÄ mocÄ i prostotÄ kochaĹ on Chrystusa i czĹowieka. JakiĹź to byĹ Ĺźarliwy bĂłl miĹoĹci! Nawet teraz, juĹź po wielu latach od jego Ĺmierci, gdy jestem w Mediolanie i idÄ nawiedziÄ jego grĂłb, by siÄ tam przy nim pomodliÄ, doĹwiadczam za kaĹźdym razem wyjÄ tkowoĹci tego spotkania i niezwykle silnego wzruszenia, ktĂłre trudno opisaÄ sĹowami. Nie jestem w stanie przywoĹaÄ w pamiÄci ogromu bogactwa Ĺźycia, ktĂłre wniosĹa przynaleĹźnoĹÄ do ruchu Comunione e Liberazione. Kiedy dziĹ, po 30 latach, prĂłbujÄ to ogarnÄ Ä â od razu siÄ poddajÄ. Wiem z caĹÄ pewnoĹciÄ , Ĺźe przez doĹwiadczenie bycia w Ruchu moje Ĺźycie ogromnie siÄ ubogaciĹo i zmieniĹo (choÄ z pozoru wszystko niby pozostaĹo takie same) i Ĺźe wciÄ Ĺź siÄ zmienia. IleĹź spotkaĹ, radoĹci, wzruszeĹ, poruszeĹ serca i umysĹu! IleĹź wysĹuchanych Ĺwiadectw, ile rozmĂłw, wycieczek, zabaw, ĹpiewĂłw, modlitw! Ile wspĂłlnie przeĹźytych trudnych chwil, smutnych poĹźegnaĹ przyjaciĂłĹ, ukochanych rodzicĂłw, jednak nigdy z uczuciem rozpaczy! Ile trudĂłw, miĹoĹci, poĹwiÄceĹ i ofiar, ktĂłre kosztowaĹy wiele, ale byĹy piÄkne i peĹne znaczenia! Wiem, Ĺźe jestem wprowadzana w poznawanie Prawdy, ktĂłra jest zawsze wiÄksza od moich miar i wyobraĹźeĹ. Bo jest ona TajemnicÄ , ktĂłra choÄ niepojÄta i nieskoĹczona, staĹa siÄ bliska, ârodzinnaâ, moĹźna na niÄ patrzeÄ i podziwiaÄ poprzez znaki. Jednym z tych znakĂłw jest wspĂłlnota chrzeĹcijaĹska, tak bliska i realnie przeĹźywana w naszym doĹwiadczeniu z wszystkimi przyjaciĂłĹmi, ktĂłrych przez te wszystkie lata dane mi byĹo spotkaÄ. To odmienne czĹowieczeĹstwo â inny ludzki Ĺwiat w Ĺwiecie. (Wierne trwanie w tej wspĂłlnocie pozwoliĹo mi przetrwaÄ niejednÄ burzÄ ĹźyciowÄ .) CaĹa rzeczywistoĹÄ wciÄ Ĺź na nowo stawia mi nowe wyzwania, a ja prĂłbujÄ je odczytaÄ we wĹaĹciwy sposĂłb. KsiÄ dz Giussani, a teraz ksiÄ dz CarrĂłn, wprost genialnie i szczerze aĹź do bĂłlu, uzmysĹawiajÄ mi nieustannie wszystkie âredukcjeâ i pokusy, ktĂłrym podlegam w Ĺźyciu, w relacji z samÄ sobÄ , z innymi, z rzeczami⌠I wiem, Ĺźe czyniÄ to nie po to, by siÄ nade mnÄ znÄcaÄ, ale by mi pomĂłc rozpoznawaÄ prawdÄ o mnie samej i Ĺwiecie, bym mogĹa wydobyÄ siÄ z tego âbĹotnego grzÄzawiskaâ. Ich ânieubĹagalnoĹÄâ w objawianiu prawdy stanowi w gruncie rzeczy ogromnÄ , nieocenionÄ pomoc na drodze Ĺźycia i jest podyktowana prawdziwÄ przyjaĹşniÄ i miĹoĹciÄ do Przeznaczenia. Zawsze czuĹam siÄ prawdziwie âdiagnozowanaâ na Szkole WspĂłlnoty i w doĹwiadczeniu Ruchu. I jestem za to wdziÄczna. Nieraz myĹlÄ, Ĺźe bez tego juĹź dawno bym siÄ zagubiĹa i ârozmyĹaâ w dzisiejszym Ĺwiecie, w ktĂłrym krĂłluje nihilizm, pustka, kĹamstwo i zamieszanie. Teraz lepiej, po tylu latach, rozumiem czÄsto przywoĹywane przez ksiÄdza Giussaniego zdanie MĂśllera: âSÄ dzÄ, Ĺźe nie mĂłgĹbym juĹź dalej ĹźyÄ, gdybym nie sĹyszaĹ Go mĂłwiÄ cegoâ. Wiem, Ĺźe sama nie byĹabym w stanie wymyĹliÄ sobie takiego Ĺźycia. Nie byĹabym w stanie âzaprojektowaÄâ caĹego bogactwa i smaku Ĺźycia, jakich doĹwiadczyĹam i wciÄ Ĺź doĹwiadczam poprzez bycie w ruchu Komunia i Wyzwolenie. To siÄ rodzi z prostego, tyluletniego przylgniÄcia, z posĹuszeĹstwa charyzmatowi i z tego, co w Ruchu nazywamy âpĂłjĹciem zaâ. W miarÄ upĹywu lat moje serce coraz bardziej chce krzyczeÄ: âJa to mam szczÄĹcie!â. Nie jest to mojÄ zasĹugÄ . Pan spojrzaĹ na mojÄ nicoĹÄ i ukochaĹ mnie. WezwaĹ po imieniu. W czasie tegorocznych letnich rekolekcji Memores Domini znĂłw tak wyraĹşnie âusĹyszaĹamâ to wezwanie, gdy ksiÄ dz CarrĂłn odwoĹywaĹ siÄ do ewangelicznej sceny spotkania Marii Magdaleny z Chrystusem po Jego Zmartwychwstaniu, gdy zawoĹaĹ jÄ po imieniu. CzujÄ, jak przez te wszystkie lata niesie mnie Jego Ĺaska i miĹosierdzie. UĹwiadamiam sobie coraz bardziej, z wielkim wzruszeniem i wdziÄcznoĹciÄ , Ĺźe w caĹej, dĹugiej juĹź bÄ dĹş co bÄ dĹş, drodze Ĺźycia (najpierw przez miĹoĹÄ i wychowanie moich kochanych rodzicĂłw, dziadkĂłw, ksiÄĹźy w parafii, Ĺźycie sakramentalne, potem przez duszpasterstwo akademickie, aĹź w koĹcu przez Ĺźycie w tej konkretnej czÄ stce KoĹcioĹa, jakÄ jest Ruch) BĂłg mnie ukochaĹ przez swego Syna i Ĺźe dyskretnie, z czuĹoĹciÄ i mocÄ towarzyszy mi kaĹźdego dnia. Niczym nigdy niewyczerpane ĹşrĂłdĹo, pĹynÄ ce z jego ObecnoĹci i przenikajÄ ce mnie ĹaskÄ wiary, nadziei i miĹoĹci. Gdyby dziĹ, po 30 latach, ktoĹ mnie zapytaĹ: âCzym dla ciebie jest Ruch i jak to Wydarzenie jest obecne teraz?â, musiaĹabym po prostu odpowiedzieÄ, Ĺźe Ruch jest moim Ĺźyciem. Nie potrafiÄ i nie chcÄ bez niego ĹźyÄ, bo nie potrafiÄ ĹźyÄ bez Chrystusa, Jego KoĹcioĹa, bez wiary, nadziei i miĹoĹci, ktĂłre wypĹywajÄ z serca KoĹcioĹa. Ruch jest dla mnie Jego ObecnoĹciÄ w moim Ĺźyciu, jest sposobem rozumienia siebie, wszystkich relacji z innymi ludĹşmi i ze Ĺwiatem; jest oczekiwaniem Chrystusa i rĂłwnoczeĹnie doĹwiadczaniem juĹź teraz Jego bliskoĹci. Jest sposobem spÄdzania czasu wakacji, urlopu, podejmowania codziennego trudu pracy, obowiÄ zkĂłw domowych i rodzinnych. Jest nowym sposobem rozumienia i podejmowania wĹasnego cierpienia i cierpienia moich pacjentĂłw. DziÄki uczestnictwie w Ruchu uczÄ siÄ nieustannie tego, kim naprawdÄ jestem i Kto jest najistotniejszÄ treĹciÄ mego Ĺźycia. Z biegiem lat coraz wyraĹşniej widzÄ, czujÄ i doĹwiadczam tego, Ĺźe moim wewnÄtrznym, prawdziwym, najgĹÄbszym imieniem jesteĹ Ty, o Chryste! Dlatego proszÄ CiÄ, byĹ mi wciÄ Ĺź otwieraĹ oczy, serce i rozum na TajemnicÄ, z ktĂłrej i w ktĂłrej wszystko istnieje. KtĂłra JEST i wciÄ Ĺź tworzy wszystkie rzeczy. I ucz mnie, Ĺźe istnienie ma sens. Sens ukryty. Ukryty w Bogu, Twoim Ojcu, bo On sam jest sensem, Ĺźyciem, praprzyczynÄ i celem caĹego istnienia. Ufam, Ĺźe rĂłwnieĹź mego istnienia, mego Ĺźycia. Marysi urodzonej w kwietniu 1957 roku, najpierw dziewczynki, cĂłrki, siostry⌠Potem panny, kobiety, Ĺźony i matki, lekarki i od niedawna takĹźe babci, ĹźyjÄ cej doĹwiadczeniem Ruchu i Memores Domini, i co najpiÄkniejsze â cĂłrki KoĹcioĹa Chrystusowego, naleĹźÄ cej do niego na zawsze. ZakoĹczÄ jednÄ z moich ulubionych myĹli autorstwa Abrahama Joshuy Heschela, ktĂłra âwisiâ na tablicy przy moim biurku w pracy: âPamiÄtajcie, Ĺźe za absurdem kryje siÄ sens i znaczenie. Miejcie ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe liczy siÄ kaĹźdy uczynek i kaĹźde sĹowo ma w sobie moc⌠Musicie budowaÄ swoje Ĺźycie tak, jakby to byĹo dzieĹo sztukiâ.
|