Ślady
>
Archiwum
>
2005
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2005 (maj / czerwiec) CL Pasja przekazywania w szpitalnych salach MĹodzi lekarze, dla ktĂłrych byĹ mistrzem. Uczyli siÄ od niego zawodu i miĹoĹci do czĹowieka. Potem Enzo Piccinini zginÄ Ĺ w tragicznym wypadku, ale pasja do pracy nie wygasĹa. StaĹa siÄ Ĺźywym tu i teraz dziedzictwem. Giampaolo Cerri PamiÄtajÄ tamten majowy poranek, jakby to byĹo wczoraj, mimo iĹź minÄĹo juĹź wiele czasu. Ich nauczyciel, mistrz, przyjaciel i brat, Enzo Piccinini, poprzedniego wieczoru zginaĹ tragicznie w wypadku drogowym, a oni, jego mĹodzi wspĂłĹpracownicy, przygniecieni bĂłlem, zaĹamani, wrÄcz zrozpaczeni, musieli iĹÄ do pacjentĂłw, aby im przekazaÄ smutnÄ wiadomoĹÄ. Szli, y chorych, ktĂłrzy oczekiwali na operacje i moĹźe wiÄ zali z tym wielkie nadzieje, powiadomiÄ, Ĺźe owego odwaĹźnego, pewnego siebie chirurga, lekarza o nieposkromionym charakterze, nie ma juĹź wĹrĂłd Ĺźywych. Wszyscy bardzo mĹodzi, w trakcie specjalizacji albo tuz po jej uzyskaniu, stawiali pierwsze kroki w zawodzie pod okiem Enzo Piccininiego, w III Klinice Chirurgicznej Szpitala Ĺw. Urszuli w Bolonii. W chwili jego Ĺmierci byli jeszcze dalecy od zawodowej stabilizacji, a zarazem, wyraĹşnie zagubieni. âKtoĹ poradziĹ nam, abyĹmy rozejrzeli siÄ wokóŠsiebie i, aby kaĹźdy z nas poszedĹ swojÄ drogÄ â â wspomina dzisiaj Gianpaolo. Jak w Ĺşle napisanej ksiÄ Ĺźce, po odkryciu fascynujÄ cej przygody pracy, po zasmakowaniu zawodu lekarza jako niesamowitej moĹźliwoĹci wykraczajÄ cej poza leczenie, moĹźliwoĹci przygarniÄcia czĹowieka, po przeĹźyciu niezapomnianych dni wypeĹnionych trudami, radoĹciami i emocjonujÄ cymi przeĹźyciami, po doĹwiadczeniu ogarniajÄ cej wszystko przyjaĹşni, nastÄ piĹ nagĹy, okrutny, tragiczny koniec. âfaktycznie, kaĹźdy z nas odczuwaĹ chÄÄ poddania siÄ i rezygnacjiâ â potwierdza Marco. Jednak, juĹź podczas wypisywania ze szpitala pewnej pacjentki, ktĂłra widziaĹa ich pracujÄ cych razem pod wodzÄ Enzo, usĹyszeli niejako zapowiedĹş wspĂłlnej przyszĹoĹci. Marco wspomina: âPewna kobieta, opuszczajÄ c szpital po przeprowadzonej przez nasz zespóŠoperacji nowotworu, powiedziaĹa:ÂŤByĹam w wielu szpitalach, ale takiej grupy jak wasza nie widziaĹam nigdyÂť. MoĹźliwoĹÄ wspĂłlnej pracy Po przezwyciÄĹźeniu rozdarcia spowodowanego nagĹÄ ĹmierciÄ przyjaciela, myĹl o tym, aby pozostaÄ razem zaczyna nabieraÄ ksztaĹtu i nawet ci, ktĂłrzy otrzymujÄ pierwsze propozycje pracy gdzie indziej, zmieniajÄ zdanie. Giancarlo i Gianpaolo rezygnujÄ z etatĂłw w innych szpitalach poza BoloniÄ . Tak samo ich mĹodsi koledzy Marco i Simone. âZaczynamy coraz wyraĹşniej odczuwaÄ, Ĺźe pasja do pracy, pozostawiona nam przez Enzo jako dziedzictwo, nie moĹźe zostaÄ zmarnowanaâ â mĂłwi Gianpaolo. Potem nastÄuje niewidziane zdarzenie: ordynator kliniki, âktĂłry w przeszĹoĹci byĹ skĹĂłcony z Enzoâ, proponuje im dalszÄ pracÄ. W ten sposĂłb, pozwoli, âci od Piccininiegoâ, jak ich nazywajÄ na oddziale, w nieco dziwnym klimacie bÄdÄ cym mieszankÄ nietolerancji i podziwu, podejmujÄ swoje zadania. Giancarlo, Gianpaolo, Antonello i w koĹcu rĂłwnieĹź Marco, otrzymujÄ etaty, podczas gdy Simone, tuĹź po specjalizacji, czeka na swojÄ kolej z pragnieniem pozostania w zespole. ĹÄ czy ich przekonanie, Ĺźe przeĹźyli razem jedyne i niepowtarzalne doĹwiadczenie ludzkie i zawodowe. Praca z Piccininim byĹa niezwykle ekscytujÄ ca. To nie byĹo byle co: âKiedy Enzo przebywaĹ poza szpitalem, potrafiĹ dzwoniÄ do nas co póŠgodziny â wspomina Simone â chciaĹ byÄ na bieĹźÄ co poinformowany jak siÄ czujÄ chorzy, dawaĹ nam szczegĂłĹowe wskazĂłwki, a o ich efekt pytaĹ przy nastÄpnej rozmowieâ. ByĹ lekarzem wykraczajÄ cym poza wszelkie tradycyjne kanony. âPosiadaĹ niezwykĹÄ umiejÄtnoĹÄ pracy â zauwaĹźa Gianpaolo â aĹź do chwili swojej Ĺmierci osobiĹcie nadzorowaĹ leczenie czternastu pacjentĂłw na dwudziestu hospitalizowanychâ. Przybywali z caĹych WĹoch, poruszeni opowieĹciami o peĹnym pasji chirurgu, ktĂłry nigdy nie rezygnowaĹ i nie baĹ siÄ podejmowania operacji w przypadkach uznawanych za beznadziejne. âJego pragnieniem byĹo zawsze zrobienie wszystkiego co moĹźliwe, aby wlewaÄ nadzieje na wyzdrowienie czy, pomimo wszystko, ulĹźyÄ w cierpieniu kaĹźdemu czĹowiekowi, pomagajÄ c mu przez to godniej ĹźyÄâ â podkreĹla Marco. Enzo uwaĹźaĹ, Ĺźe Ĺwiat sztuki lekarskiej dzieli siÄ na tych, ktĂłrzy pracujÄ z pasjÄ i tzw. âfunkcjonariuszyâ. âFunkcjonariuszem byĹ kaĹźdy, kto podchodziĹ do potrzeb chorych technicznie, podczas gdy oni chcieli widzieÄ i czuÄ, Ĺźe ktoĹ wspĂłĹdzieli z nimi ich cierpienieâ â wyjaĹnia Gianpaolo. Z tego powodu Piccinini czÄsto powtarzaĹ swoim przyjacioĹom stary slogan z wyborĂłw uniwersyteckich: âz pasji, a nie z zawodowego obowiÄ zkuâ.
Sala z wyposaĹźeniem dla studentĂłw DziÄki pasji moĹźna byĹo dzieliÄ z pacjentem i jego rodzinÄ dramat operacji, dziÄki pasji moĹźna byĹo otwarcie, a jednoczeĹnie delikatnie rozmawiaÄ z chorym, ktĂłrego Ĺźycie byĹo zagroĹźone, nie pozwalajÄ c mu popaĹÄ w rozpacz, dziÄki pasji moĹźna byĹo odwiedziÄ go w domu, kiedy zostaĹ juĹź wypisany ze szpitala. âUczyĹ nas, Ĺźe pierwszym zawodowym obowiÄ zkiem lekarza jest podjÄcie na serio leczenie, co jednak nie oznacza dystansu wobec chorego, a wrÄcz przeciwnie, domaga siÄ wspĂłĹdzielenia z nim jego cierpieĹâ â z przekonaniem stwierdza Gianpaolo. âNie jesteĹmy w stanie zoperowaÄ czĹowieka i powiedzieÄ mu ÂŤdo wiedzeniaÂť - potwierdza Antonello. WĹaĹnie dziÄki pasji, ta niewielka grupa szpitalnych lekarzy wypoĹźyczyĹa jednÄ z sal w urzÄ dzenia pozwalajÄ ce studentom medycyny na odbywanie praktyk. Zrobili to z pasji, choÄ nie mieli takiego obowiÄ zku. Z pasji przyprowadzajÄ na salÄ operacyjnÄ mĹodych lekarzy, ktĂłrzy zdobywajÄ specjalizacjÄ, pozwalajÄ c im na nabywanie praktyki poza godzinami wykĹadĂłw. DziÄki pasji grupa ta wspĂłĹpracuje dziĹ z profesorami z Madrytu i Bostonu. Kontakty te nawiÄ zaĹ Enzo Piccinini podczas swoich czÄstych sĹuĹźbowych podróşy zagranicznych.
Nie baÄ siÄ swoich ograniczeĹ âNie jesteĹmy wcale ludĹşmi nadzwyczajnymi â mĂłwi gestykulujÄ c Gianpaolo â po prostu nauczyliĹmy siÄ od Enzo jak stawaÄ wobec rzeczywistoĹci z wĹaĹciwÄ postawÄ â. âTaka obecnoĹÄ, gdy siÄ na niÄ patrzy z zewnÄ trz, sprawia wielkie wraĹźenieâ â stwierdza Andrea, zaprzyjaĹşniony lekarz pracujÄ cy w dyrekcji szpitala. âNie czÄsto spotyka siÄ chirurga przychodzÄ cego niejeden raz, spontanicznie, bez wzywania, na inny oddziaĹ, by zobaczyÄ pacjenta, ktĂłrego zoperowaĹ juĹź jakiĹ czas temuâ. Taki sposĂłb pracy nie spada z nieba. âTego nauczyĹ nas Enzo, powierzajÄ c nam bardzo odpowiedzialne zadania, bÄdÄ c jednak zawsze gotĂłw nas upomnieÄ oraz naprawiaÄ nasze bĹÄdyâ â wspomina Simone. âPotrafiĹ ciÄ mocno skrzyczeÄ w poczekalni, w obecnoĹci setki osĂłbâ. Najbardziej pouczajÄ ca lekcja? âChyba to, Ĺźeby siÄ nie baÄ swoich ograniczeĹ, Ĺźeby siÄ nie baÄ poraĹźki â odpowiada Ginpaolo â a zatem tego, czego tzw. âfunkcjonariuszâ nie jest w stanie znieĹÄ. Chory, u ktĂłrego pojawiajÄ siÄ komplikacje, nieudana operacja, niepowodzenie, sÄ dla niego ogromnym utrapieniem. Zatem ktoĹ, kto jest tylko âfunkcjonariuszemâ bÄdzie robiĹ wszystko, Ĺźeby takiego pacjenta jak najszybciej przenieĹÄ gdzieĹ indziej, aby zniknÄ Ĺ mu z oczu. To dlatego zarĂłwno u nas, jak i w Ameryce âfunkcjonariuszeâ z trudem podejmujÄ siÄ operacji w beznadziejnych przypadkach: bo one psujÄ statystykÄâ. Otrzymana spuĹcizna ludzka i zawodowa jest trudna. âJest tak, bo doĹwiadczamy codziennie naszych brakĂłw i dysproporcji â dodaje Gianpaolo â wiemy jednak, Ĺźe nie wolno nam zmarnowaÄ tego, czego siÄ nauczyliĹmy. KorzystajÄ c z takiego doĹwiadczenia moĹźemy staraÄ siÄ zbudowaÄ coĹ piÄknego. Pragniemy, aby owo piÄkno rozkwitaĹo coraz bardziej, choÄ w naszych rÄkach nie leĹźy nawet jego zarysâ.
|