Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2013 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2013 (lipiec / sierpień)

Encyklika

Lumen Fidei Świadectwo wiary

ks. JuliĂĄn CarrĂłn


Papież Franciszek ukończył pracę nad dziełem rozpoczętym przez Benedykta XVI, które będzie nam towarzyszyć w odkrywaniu prawdy, dlaczego wydarzenie Chrystusa jest „jedyną odpowiedzią na głębię ciemności, w której szamocze się bezsilnie dzisiejszy człowiek”. List księdza Juliána Carróna, który ukazał się we włoskim dzienniku „La Repubblica”, pomoże nam dotrzeć do sedna nowej encykliki.

 

Szanowna Redakcjo, Eugenio Scalfari słusznie zauważył, że temat encykliki papieża Franciszka dotyka „centralnego punktu doktryny chrześcijańskiej: czym jest wiara”, a swój niedzielny artykuł wstępny zakończył pytaniem: „Jak brzmi odpowiedź, przewielebny Ojcze Święty?” („La Repubblica”, 7 lipca 2013 r.). Czytając na nowo encyklikę Lumen Fidei, pobudzony tym pytaniem, musiałem wrócić pamięcią do obrazu, w którym Jezus przedstawia misję swoich naśladowców w świecie: „Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu” (Mt 5, 15).

Cóż lepszego mogli zrobić papież Benedykt i papież Franciszek, chcąc odpowiedzieć na tak rozpowszechnione kojarzenie wiary z mrokiem lub uznawanie jej za „subiektywne światło, zdolne być może rozpalić serce, dostarczyć prywatnej pociechy, ale którego nie można zaproponować innym jako obiektywnego, wspólnego światła, oświecającego drogę” – by w końcu uznać ją za „ucieczkę spowodowaną przez brak światła, pod wpływem ślepego uczucia” (3)?

Na taką obiekcję nie da się odpowiedzieć samym rozumowaniem. Mroku nie można pokonać, „opowiadając” o świetle, lecz zapalając lampę. Ciemność można zwyciężyć tylko światłem. Tylko świetlane świadectwo wiary, która oświeca życie tego, kto ją przyjmuje, może być odpowiedzią na taką obiekcję.

W taki sposób narodziła się wiara chrześcijańska. Ludzie, którzy spotkali Jezusa, byli poruszeni światłem, jakie rzucał On na otaczającą ich rzeczywistość. Tak bardzo, że jeden z nich – ewangelista Mateusz – ilustruje znaczenie obecności Jezusa w historii słowami proroctwa Izajasza: „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło” (Mt 4, 16). Dla tego, kto chce oświecać, nie ma innej drogi, jak tylko „błyszczeć”. Sam Jezus widział siebie w ten sposób: „Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności” (J 12, 46).

Wyzwanie, przed którym stoi dziś wiara chrześcijańska, nie różni się od wyzwań z przeszłości. Współczesny człowiek – jak przypomina nam Eliot – bez wytchnienia próbuje „uciekać / z zewnętrznych i wewnętrznych ciemności, / rojąc o ustrojach tak doskonałych, że nikt nie musi być dobry”. Dlatego trudno znaleźć obraz lepszy niż lampa: wydarzenie Chrystusa, tutaj i teraz, staje przed nami jako jedyna wyczerpująca i nieprzewidywalna odpowiedź na głębię ciemności, w której szamocze się bezsilnie dzisiejszy człowiek.

W obliczu świadectwa dwóch Papieży, zawartego na tych stronicach, każdy będzie mógł więc ocenić, czy wiara chrześcijańska pomniejsza, jak twierdził Nietzsche, „zasięg ludzkiej egzystencji”, przeszkadzając człowiekowi „w odważnym zdobywaniu wiedzy” (2), w realizowaniu swej zdolności do poszukiwania prawdy, czy też „wiara ubogaca ludzkie istnienie we wszystkich jego wymiarach” (6), czyniąc z niego prawdziwie ludzką przygodę, osobistą i pasjonującą, ukazując, że „gdy człowiek zbliża się do Niego [Chrystusa], ludzkie światło nie ginie w jaśniejącym bezmiarze Boga, jak gwiazda gasnąca o świcie, ale staje się tym bardziej jasne, im bardziej zbliża się do pierwotnego ognia, jak zwierciadło odbijające blask” (35). Oczywiście, by przyjąć wyzwanie, które kryje się w ich świadectwie, potrzeba otwartości rozumu, która spełnia się tyko w miłości, przez prawdziwą miłość do siebie. Bowiem tylko ten, kto jest kochany, i dzięki temu kocha naprawdę samego siebie, może zainteresować się prawdą i zadrżeć z radości, gdy dostrzega promień jej światła na drodze życia.

Swym świadectwem Benedykt XVI i papież Franciszek wzywają nas wszystkich – którzy otrzymaliśmy dar wiary – do zadania powierzonego nam w świecie: by światło Chrystusa rozświetlało nasze twarze. „Wiara przekazywana jest (...) od osoby do osoby, podobnie jak płomień zapala się od innego płomienia” (37). Wszyscy rozumiemy, jak wielką odpowiedzialność niesie ze sobą to zadanie: będziemy w stanie je podjąć tylko wtedy, gdy jako pierwsi pozwolimy wciąż oświecać się światłu Chrystusa. Dlatego „Kościół nie zakłada (...) nigdy wiary jako faktu oczywistego, lecz jest świadomy, że ten Boży dar trzeba karmić i umacniać, by nadal wskazywał mu drogę” (6).

Każdy z nas potrzebuje pozwolić się przemieniać Miłości, „na którą otworzył się w wierze, a gdy otwiera się na tę ofiarowaną mu Miłość, jego egzystencja wykracza poza własne ramy”. Gdy człowiek wierzący zgadza się na uczestnictwo w „my” Kościoła, jego „«ja» (...) poszerza się, by zamieszkał w nim Ktoś Inny, by żył w Kimś Innym, i w ten sposób jego życie poszerza się w Miłości” (21).

Wyłącznie przez spotkanie na swojej drodze osób, które dzięki wierze potrafią stawić czoła wyzwaniom życia, to znaczy przez ujrzenie w nich tego, jak wiara dotyczy życiowych potrzeb, a więc jak bardzo jest rozumna, ludzie naszych czasów będą mogli znów zainteresować się Chrystusem i wiarą. Ponieważ zobaczą, że to, co czyni chrześcijan tak bardzo odmiennymi, może nie być bajką lub pięknym sentymentem (por. 24), ale faktem, który niesie ze sobą racje człowieczeństwa. Tylko sprowokowani takim świetlanym świadectwem będą mogli zostać dotknięci w centrum swej osoby, w sercu (por. 40), tylko taka prowokacja staje na poziomie podstawowych ludzkich pragnień prawdy, piękna, sprawiedliwości, szczęścia. Owszem, tak wczoraj, jak i dziś, „wiara rodzi się ze spotkania, do którego dochodzi w historii, i oświeca naszą drogę w czasie” (38).

Mediolan, 11 lipca 2013 r.

 

Przypominanie o więzi wiary z prawdą jest dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebne, właśnie z powodu kryzysu prawdy, jaki przeżywamy. We współczesnej kulturze często występuje tendencja do przyjmowania za jedyną prawdę tę związaną z techniką (…). Dzisiaj wydaje się to jedyną prawdą pewną, jedyną, którą można podzielić się z innymi, jedyną, o której można dyskutować i wspólnie się w nią zaangażować. (…) Z podejrzliwością patrzy się na wielką prawdę, na prawdę wyjaśniającą całość życia indywidualnego i społecznego. (…) Pozostaje zatem jedynie relatywizm, w którym nie interesuje już pytanie o prawdę wszystkiego, będące w gruncie rzeczy także pytaniem o Boga. (…) W tym kontekście możemy mówić o wielkim braku pamięci współczesnego świata. Pytanie o prawdę jest bowiem kwestią pamięci, głębokiej pamięci, ponieważ odnosi się do czegoś, co nas poprzedza, i w ten sposób może potrafić nas zjednoczyć ponad naszym małym i ograniczonym „ja”. Jest to pytanie o początek wszystkiego, w świetle którego można dostrzec cel, a tym samym także sens wspólnej drogi.

Lumen Fidei

 

Nie można wierzyć samotnie. Wiara nie jest tylko indywidualnym wyborem, dokonującym się we wnętrzu wierzącego, nie jest odizolowaną relacją między „ja” wiernego i „Ty” Boga, między autonomicznym podmiotem i Bogiem. Ze swej natury otwiera się ona na „my”, wydarza się zawsze we wspólnocie Kościoła. (…) To otwarcie na eklezjalne „my” dokonuje się zgodnie z otwarciem cechującym miłość Bożą, która nie jest tylko relacją między Ojcem i Synem, między „ja” i „ty”, lecz w Duchu jest także „my”, wspólnotą osób. Dlatego właśnie ten, kto wierzy, nie jest nigdy sam, i dlatego wiara dąży do tego, by się rozpowszechniać, zapraszać innych do swej radości.

Lumen Fidei

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją