Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2013 (maj / czerwiec) Misje CL na Ĺwiecie. Kto wie dlaczego Luca Fiore ByĹ rok 1993, kiedy ksiÄ dz Giussani wysĹaĹ go po raz pierwszy w Ĺwiat. KsiÄ dz AMBROGIO PISONI, odpowiedzialny za wspĂłlnoty CL ze Wschodu, opowiada o 20 latach swoich podróşy. âTo, co dokonuje siÄ za sprawÄ Chrystusa, jest potÄĹźniejsze od jakichkolwiek uwarunkowaĹ spoĹecznych, kulturalnych i uczuciowychâ. KaĹźde spotkanie przeĹźywa osobiĹcie, pokonujÄ c wczeĹniej niewyobraĹźalne odlegĹoĹci.
âPoprosiĹ mnie o to tak, jak to zwykle miaĹ w zwyczaju robiÄ, ze swojÄ spontanicznÄ prostotÄ . Tak jak prosi siÄ o szklankÄ wody. PowiedziaĹ mi: ÂŤZainteresuj siÄ wspĂłlnotami za granicÄ Âťâ. Kiedy ksiÄ dz Giussani po raz pierwszy wysĹaĹ w Ĺwiat ksiÄdza Ambrogia Pisoniego, byĹ rok 1993. KsiÄ dz Ambrogio miaĹ wtedy 41 lat i od tamtej pory wciÄ Ĺź podróşuje. Dzisiaj oficjalnie jest odpowiedzialny za wspĂłlnoty w Azji, ale takĹźe w Kairze, choÄ to Afryka, i w Sydney w Australii. W samym tylko ubiegĹym roku wyjeĹźdĹźaĹ na âmisjeâ 17 razy. Rumunia, Izrael, Jordania, Liban, Emiraty Arabskie, Indonezja, Filipiny, Malezja, Tajlandia, Myanmar, Tajwan, Japonia⌠W ciÄ gu 20 lat widziaĹ, jak wzrastaĹo wiele osĂłb, narodziny licznych wspĂłlnot, odwiedziĹ miasta, o ktĂłrych istnieniu wczeĹniej nawet nie wiedziaĹ. âKsiÄ dz Giussani pragnÄ Ĺ, by otwarĹ siÄ nowy horyzont, nieprzewidywalny. DominowaĹo we mnie poczucie braku zdolnoĹci, jakiĹ zawrĂłt gĹowy. ByĹo to wraĹźenie, ktĂłre zaskoczyĹo mnie na poczÄ tku. DziÄki Bogu ĹwiadomoĹÄ tego nie opuĹciĹa mnie jeszczeâ. W 1993 roku maĹo byĹo jednak czasu na zastanawianie siÄ. W marcu byĹ na dniach skupienia Bractwa na SĹowacji, w Wielkim Tygodniu â w Meksyku na rekolekcjach studenckich, w czerwcu â w Rumunii w zwiÄ zku ze spotkaniem odpowiedzialnych, w sierpniu â w Japonii z wizytÄ u buddyjskiego mnicha Shodo Habukawy na gĂłrze Koya i u maĹej wspĂłlnoty w Hiroshimie. NastÄpnego roku trafiĹ nawet do Finlandii i po raz pierwszy pojÄ Ĺ caĹy ogrom stojÄ cego przed nim wyzwania.
Na przystanku autobusowym. âPrzyjechaliĹmy do Helsinek z kilkoma wĹoskimi przyjaciĂłĹmi mieszkajÄ cymi w GĂśteborgu w Szwecji. ByĹ listopad, szare niebo, niskie chmury, lekki deszcz. Zimno. Cisza. CzekaliĹmy na autobus wraz z grupÄ FinĂłw. Autobus nadjechaĹ i chciaĹem wsiÄ ĹÄ, nie miaĹem jednak marek, Ĺźeby zapĹaciÄ za bilet, dlatego odwrĂłciĹem siÄ i poprosiĹem stojÄ cÄ za mnÄ przyjaciĂłĹkÄ, by przygotowaĹa pieniÄ dze. PowiedziaĹem to normalnym gĹosem, ale ktoĹ stojÄ cy w kolejce po bilet powiedziaĹ: ÂŤCiiiâŚÂť, jak gdyby chciaĹ mnie uciszyÄ. ZmroziĹo mi krew w ĹźyĹach. Jak gdyby ktoĹ mi powiedziaĹ: ÂŤZostaw nas w spokojuÂťâ. Tak daĹ o sobie znaÄ surowy klimat kulturowy, naznaczony z jednej strony paĹstwowym socjalizmem, a z drugiej â luteranizmem. âW tamtym autobusie zrozumiaĹem, na czym polega wyzwanie: jak chrzeĹcijaĹstwo rozumiane jako doĹwiadczenie w teraĹşniejszoĹci moĹźe uczyniÄ wyĹom w kontekĹcie, w ktĂłrym ÂŤwszystko spiskuje, by zmusiÄ nas do milczeniaÂť?â. JeĹli w Finlandii pojawia siÄ niebezpieczeĹstwo stchĂłrzenia, to co dopiero w Japonii, âw miejscu, w ktĂłrym rzÄ dzi kultura najbardziej odporna na chrzeĹcijaĹstwoâ. Tymczasem w ciÄ gu tych lat gĂłrÄ braĹo zdumienie. âPojÄ Ĺem, Ĺźe KoĹciĂłĹ, Ruch naprawdÄ sÄ dzieĹem KogoĹ Innego. To, czego dokonuje Chrystus, jest potÄĹźniejsze od jakichkolwiek uwarunkowaĹ spoĹecznych, kulturalnych, ekonomicznych i uczuciowych. Jezus jest w stanie ÂŤwzbudziÄ Abrahamowi synĂłw z kamieniÂť. JuĹź Franciszek Ksawery w XVI wieku rozumiaĹ, Ĺźe w Japonii chrzeĹcijaĹstwo musi byÄ przeĹźywane w obsesyjnej wiernoĹci swoim korzeniom. Osobiste spotkanie. Z kaĹźdym z osobna. WychodzÄ na spotkanie wielu ÂŤjaÂť, ktĂłrych serce zostaĹo stworzone do tego, by spotkaÄ Chrystusa. Historyczna okolicznoĹÄ spotkania, ktĂłre dokonaĹo siÄ dziÄki charyzmatowi, jest dla mnie odnowieniem spotkania, a dla drugiego â szansÄ , do ktĂłrej moĹźe przylgnÄ Ä. A potem wzruszasz siÄ, kiedy nasi japoĹscy przyjaciele, bez Ĺźadnej sugestii z twojej strony, sprzedawajÄ ÂŤTracceÂť albo proponujÄ zorganizowanie boĹźonarodzeniowego kiermaszu. W Japonii! W kraju, w ktĂłrym nie wystÄpuje pojÄcie ÂŤosobyÂťâ. OsobiĹcie. Tak jak wtedy, gdy ksiÄ dz Giussani przyjechaĹ na RadÄ PrezydialnÄ CL, wymachujÄ c jakimĹ listem. DaĹ mu go do przeczytania. âJeden z przyjacióŠopowiadaĹ w nim, Ĺźe podczas wakacji w Myanmar spotkaĹ miejscowego ksiÄdza, ktĂłry przypadkowo natknÄ Ĺ siÄ na pewien fragment jednej z ksiÄ Ĺźek ksiÄdza Giussaniego. ChodziĹo o opowiadanie o tym, jak zgubiĹ siÄ w lesie w Tradate niedaleko Venegono i zaczÄ Ĺ wzywaÄ pomocy. KapĹan z Birmy rozpoznaĹ w sobie ten sam krzyk. Krzyk ludzkiego serca. KsiÄ dz Giussani nie skoĹczyĹ jeszcze czytaÄ listu, gdy poniĂłsĹ wzrok, zaczÄ Ĺ siÄ we mnie wpatrywaÄ i puĹciĹ do mnie oko. ZrozumiaĹem. Od tamtej pory dzwoniÄ do ojca Johna z Myanmar w kaĹźde niedzielne popoĹudnie, a kiedy jestem w Tajlandii, wykorzystujÄ okazjÄ, by go odwiedziÄâ. Nikt nigdy nie mĂłgĹ przypuszczaÄ, Ĺźe jakiĹ kapĹan w birmaĹskim lesie pozna ten tekst ksiÄdza Giussaniego, a tym bardziej, Ĺźe ktoĹ z CL bÄdzie w tych okolicach. âGdy pewien chĹopak wyjeĹźdĹźaĹ na wakacje, jego dziewczyna powiedziaĹa mu, by nie zapomniaĹ pĂłjĹÄ na MszÄ Ĺw. 11 lutego, w rocznicÄ zaĹoĹźenia Bractwa CL. MĂłgĹ o tym nie pamiÄtaÄ, ale kto wie dlaczego, nie zapomniaĹ. Nie jest Ĺatwo znaleĹşÄ koĹcióŠw Myanmar. ZnalazĹ go jednak, ale tamtego dnia nie byĹo Mszy Ĺw. MĂłgĹ zrezygnowaÄ, ale kto wie dlaczego, postanowiĹ zapytaÄ o MszÄ Ĺw. w tym poĹoĹźonym w samym Ĺrodku lasu sanktuarium. Ojciec John zdumiaĹ siÄ, Ĺźe jakiĹ turysta szuka Mszy Ĺw. i⌠To wydarzenie, kto wie dlaczego, jest kluczem do interpretacji tego, by zrozumieÄ, dlaczego KoĹcióŠjest wciÄ Ĺź obecny w historii. Jak jednak rozpoznaÄ kierunek, gdy wspĂłlnota jest embrionem, gdy stanowi jÄ jedna lub dwie osoby? âKiedy ksiÄ dz Giussani odwiedzaĹ pierwszych przyjacióŠw Hiszpanii, pytaĹ ich tylko o jednÄ rzecz: czy jesteĹcie zadowoleni? Jest to wĹaĹciwe pytanie. PoniewaĹź szanowaÄ dzieĹo Ducha ĹwiÄtego znaczy nauczyÄ siÄ patrzeÄ na osoby i na kroki, jakie one stawiajÄ w tym momencie. Dlatego gesty, ktĂłre podejmujemy, to, co proponujemy, musi byÄ proponowane z takÄ czuĹoĹciÄ , jakÄ ojciec otacza swoje dzieci. Chodzi o uwaĹźnoĹÄ, ktĂłra nigdy nie jest pewnikiem i ktĂłrÄ trzeba zawsze odnawiaÄ. PoniewaĹź w ten sposĂłb kaĹźdy moĹźe poczuÄ, Ĺźe jego Ĺźycie ogarnia BoĹźe miĹosierdzie. RĂłwnieĹź poĹrĂłd problemĂłw, niewiernoĹci, bĹÄdĂłw. Nie zawsze wszystko ukĹada siÄ tak, jakbyĹmy chcieli, zarĂłwno w pozytywnym , jak i negatywnym tego znaczeniu. âAle u zarania wszystkiego znajduje siÄ pewnoĹÄ co do tego, Ĺźe to, co mi siÄ wydarza, odpowiada mi. Gdybym zgubiĹ z zasiÄgu wzroku to, czego doĹwiadczam, wszystko staĹoby siÄ absurdalne. Bez sensu. Tak jak wtedy, gdy w czwartek rano wyjeĹźdĹźasz do Australii i musisz byÄ z powrotem juĹź w poniedziaĹek rano. SpÄdzasz wiÄcej czasu w samolocie niĹź z przyjaciĂłĹmi ze wspĂłlnoty. Tymczasem pojmujesz, Ĺźe takĹźe taki gest jest rozumny, gdy pozwolisz, by Chrystus posĹuĹźyĹ siÄ twoim ciaĹem, by o sobie oznajmiÄâ.
Nawiedzenie. WĹasne ciaĹo. KsiÄ dz Ambrogio, by opisaÄ rolÄ wizytatora, posĹuguje siÄ obrazem naleĹźÄ cym do tych, ktĂłre trudno sobie wyobraziÄ: âPierwszym wizytatorem byĹa Matka BoĹźa, ktĂłra oczekujÄ c na narodziny Jezusa, poszĹa odwiedziÄ swojÄ kuzynkÄ ElĹźbietÄ. Ludzie ĹźyjÄ cy w tamtych czasach widzieli kobietÄ, ktĂłra wyruszaĹa w drogÄ z dzieckiem pod sercem. W rzeczywistoĹci, gdy spojrzy siÄ na to gĹÄbiej, to Jezus prowadziĹ MaryjÄ na swoje spotkanie z Janem Chrzcicielem. ĹwiÄty PaweĹ mĂłwi: Ponagla nas miĹoĹÄ Chrystusa, to miĹoĹÄ Chrystusa nas popycha. Jezus posĹuguje siÄ nami, naszym ciaĹem, by inni mogli Go poznaÄâ. Dopiero co byĹ w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po raz drugi. NowoĹciÄ jest jednak Nowa Zelandia. Ruch dotarĹ rĂłwnieĹź tam. Kto wie dlaczego. |