Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2013 (maj / czerwiec) ReportaĹź UchodĹşcy syryjscy. Oblicza exodusu W Libanie przebywa ponad milion uchodĹşcĂłw syryjskich. ByliĹmy z nimi... Paola Ronconi Marj el Kok. Kamienisty bezkres i czerwona ziemia w poĹudniowym Libanie, dwieĹcie namiotĂłw naleĹźÄ cych do uchodĹşcĂłw i prawie Ĺźadnych ĹrodkĂłw do Ĺźycia. W przeciÄ gu roku przybyĹo tu ponad milion osĂłb uciekajÄ cych z Syrii. ByliĹmy z nimi, by opowiedzieÄ historie Ĺwiata, ktĂłry nie skĹada siÄ z liczb, ale jest ciaĹem. I pragnie normalnego Ĺźycia.
10 kwietnia. âPotrzeba 1000 dolarĂłw, by mĂłj syn urodziĹ siÄ w szpitalu. SkÄ d je wezmÄ?â â obok Mohammeda stoi jego spodziewajÄ ca siÄ dziecka Ĺźona Douaa. Nigdy siÄ nie uĹmiecha. âJeĹli urodzÄ tutaj, umrÄâ â mĂłwi tylko. Mohammed mieszka w swoim baraku z trzema Ĺźonami i trzynaĹciorgiem dzieci. Dzieci podskakujÄ podekscytowane na widok aparatu fotograficznego. Roberto Masi przyjechaĹ na poĹudnie Libanu, do obozu Marj el Kok, by zobaczyÄ i pokazaÄ Ĺwiatu oblicza osĂłb, ktĂłre uciekĹy przed syryjskÄ wojnÄ domowÄ , by uwieczniÄ chwile opowiadajÄ ce o ich codziennym Ĺźyciu, ktĂłre nawet w zwykĹych, tak banalnych jak mycie siÄ i jedzenie gestach, staje siÄ dramatem. Inny Ĺwiat, ktĂłry jest ciaĹem, nogami, oczami, a nie tylko statystykami z kronik zamieszczanych w gazetach. By dotrzeÄ do Marj el Kok, najpierw trzeba pokonaÄ ciÄ gnÄ cy siÄ poĹrĂłd drzew pas ziemi, po czym zjechaÄ z gĹĂłwnej drogi, ktĂłra z miasta Marjayoun prowadzi w kierunku Hasbayi. SzeĹÄ miesiÄcy temu na tym obszarze pokrytym czerwonÄ ziemiÄ , kamieniami i bĹotem, tworzÄ cym siÄ po przejĹciu nawet najmniejszego deszczu, staĹo piÄÄ â szeĹÄ barakĂłw, zamieszkiwanych przez sezonowych rolnikĂłw. Dzisiaj znajduje siÄ tu dwieĹcie namiotĂłw; dachy i Ĺciany to nic innego jak panele i pĹachty reklamowe trzymajÄ ce siÄ razem dziwnym sposobem na drewnianych konstrukcjach. Na ziemiÄ rzucona zostaĹa odrobina cementu, pokrytego nastÄpnie â w najlepszym razie â róşnymi dywanikami, na ktĂłrych poĹoĹźonych jest kilka materacy. MiÄdzy namiotami rozwieszone sÄ ubrania, nie wiadomo, jakim cudem wyprane, stoi teĹź kilka samochodĂłw, starych furgonetek i zniszczonych terenĂłwek. Statystyka tej wojny jest wstrzÄ sajÄ ca: w ciÄ gu jednego roku 50 tysiÄcy syryjskich rodzin dotarĹo do granicy z Libanem pieszo albo przygodnymi Ĺrodkami transportu. Nawet taksĂłwkami. Ponad poĹowa tego exodusu to kobiety i dzieci, zmuszone uciekaÄ w osamotnieniu przed bombardowaniem Homs, Idlib, Aleppo. W Syrii zostawili wszystko: dom, pracÄ, zazwyczaj takĹźe czÄĹÄ rodziny. Z granicy libaĹskiej wielu z nich w przeciÄ gu dwĂłch dni dotarĹo na rĂłwninÄ poĹoĹźonÄ w pobliĹźu miasta Marjayoun, w poĹudniowej czÄĹci kraju, na obszary uprawne, by tutaj znaleĹşÄ pracÄ. âPo ich spojrzeniu moĹźna poznaÄ, Ĺźe musieli oglÄ daÄ straszne rzeczy w ojczyĹşnieâ â mĂłwi Roberto. Tak jak Zaynab i Zahraa, matka i cĂłrka. âOpowiadaĹy, Ĺźe pewnej nocy rebelianci walczÄ cy z Assadem weszli do ich domu. WczeĹniej widziaĹy, jak nadchodzili, dlatego ukryĹy siÄ na poddaszu. PozostawaĹy w zamkniÄciu przez trzy dni. Potem, gdy partyzanci odeszli, postanowiĹy uciecâ. W kwietniu Saraqeb, poĹoĹźony na poĹudniowy-wschĂłd od Aleppo, staĹ siÄ celem ciÄĹźkiego bombardowania artylerii siĹ reĹźimu z Damaszku. Rodzina SuĹtana (dwie Ĺźony i oĹmioro dzieci, wszystkie poniĹźej Ăłsmego roku Ĺźycia) uciekĹa do krewnych. Kiedy SuĹtan wrĂłciĹ, zastaĹ swĂłj dom zrĂłwnany z ziemiÄ , tak jak dom sÄ siadĂłw, ktĂłrzy w dniu bombardowania pozostali na miejscu. RzÄ d Libanu nie wyraĹźa zgody na budowanie oficjalnych obozĂłw dla uchodĹşcĂłw, ale w rzeczywistoĹci przejawia gotowoĹÄ do niesienia im pomocy. UchodĹşcĂłw jednak, liczÄ c takĹźe tych niezarejestrowanych w UNHCR (UrzÄdzie Wysokiego Komisarza NarodĂłw Zjednoczonych do spraw UchodĹşcĂłw), jest coraz wiÄcej. âMĂłwi siÄ o milionie przybyĹych do kraju liczÄ cego piÄÄ milionĂłw mieszkaĹcĂłw â opowiada Marco Perini, odpowiedzialny za projekty AVSI (Stowarzyszenia Wolontariuszy na rzecz SĹuĹźby MiÄdzynarodowej) w Libanie. â To tak jakby do WĹoch przybyĹo 12 milionĂłw uchodĹşcĂłw. A jeĹli wojna dotrze do Damaszku, przewiduje siÄ napĹyw nowej fali, ktĂłra w krĂłtkim czasie wyniesie milion osĂłb. SÄ wioski w West Bekaa, gdzie uchodĹşcĂłw jest juĹź tyle samo, co mieszkaĹcĂłwâ.
W poszukiwaniu puszek. Syryjczycy od zawsze pracowali sezonowo w okolicach Marjayoun. Ale przy tak duĹźym napĹywie ludzi trudno jest znaleĹşÄ pracÄ na polach i zarobiÄ 15 dolarĂłw dziennie. W Marj el Kok sÄ tygodnie, kiedy codziennie spoĹźywa siÄ jakiĹ posiĹek, ale i takie, w ktĂłrych w ogĂłle siÄ nie je. Dzieci w wieku szeĹciu â siedmiu lat pomagajÄ w pracach na polu albo sÄ wysyĹane do wiosek lub na ulice na poszukiwanie puszek i miedzi na sprzedaĹź. ZajmujÄ siÄ czymĹ w rodzaju segregacji Ĺmieci. Z trzystu dzieci poniĹźej 18. roku Ĺźycia okoĹo 40 chodzi do szkoĹy w Marjayoun. Perini opowiada: âRzÄ d libaĹski â wykazujÄ c siÄ zapobiegliwoĹciÄ oraz okazujÄ c miĹosierdzie â przyjÄ Ĺ uchodĹşcĂłw do swoich publicznych struktur, a wynajÄty przez nas bus odwozi dzieci na lekcje i przywozi je z powrotem. OczywiĹcie trudnoĹci jest niemaĹo: w Libanie lekcje prowadzone sÄ po francusku, a w Syrii po arabskuâ. Co jakiĹ czas do obozu przyjeĹźdĹźa teĹź autobus z wolontariuszami z AVSI i UNICEFU, obĹadowanymi zabawkami i pomocami dydaktycznymi. NaprÄdce organizujÄ oni zabawy, dziÄki czemu na dwie godziny dzieci mogÄ niemal zapomnieÄ o tym, w jakich warunkach przebywajÄ . W ubiegĹym tygodniu 8-letni Mustafa, o wielkich oczach i uĹmiechu liczÄ cym 32 zÄby, kiedy zobaczyĹ nadjeĹźdĹźajÄ cy autobus, rzuciĹ siÄ w jego stronÄ wraz z innymi kolegami â opowiada Perini. â Ale jego ojciec Mohammad krzyknÄ Ĺ na niego, by wracaĹ i dalej zbieraĹ puszki. PrĂłbowaĹem mu wytĹumaczyÄ, Ĺźe Mustafa potrzebuje zabawy, Ĺpiewu, bycia dzieckiem. ÂŤMoĹźe siÄ bez tego obejĹÄÂť â odpowiedziaĹ mi Mohammadâ. Wyzwaniem sÄ tutaj rĂłwnieĹź tego rodzaju problemy.
Hassan i Ibrahim. WidzÄ c aparat fotograficzny, dzieci chcÄ byÄ sfotografowane, wskakujÄ na ciebie, byĹ zrobiĹ im zdjÄcie. âTak jak u nasâ â zauwaĹźa Masi. Zza namiotu wychylajÄ siÄ dwie dziewczÄce postacie. MajÄ welony na gĹowach i proszÄ , by nie robiÄ im zdjÄÄ, poniewaĹź nie wyszĹy jeszcze za mÄ Ĺź. ZakrywajÄ sobie twarz rÄkÄ , gdy przechodzÄ obok, ale rzucane ukradkiem spojrzenie zdradza ich wiek: majÄ moĹźe po 12 lat. âZastanawiam siÄ, czy ktoĹ juĹź zdecydowaĹ o ich przyszĹoĹciâ. SÄ teĹź tacy, ktĂłrzy do obiektywnego trudu zwiÄ zanego z Ĺźyciem w obozie, muszÄ dorzuciÄ niepeĹnosprawnoĹÄ albo chorobÄ. Mariam ma 74 lata i waĹźy okoĹo 90 kilogramĂłw. Nie moĹźe siÄ poruszaÄ. Hassan ma piÄÄ lat i jest powaĹźnie upoĹledzony. âWczoraj pojechaliĹmy do Bejrutu, by kupiÄ dwa wĂłzki inwalidzkie â opowiada Perini. â Nie wiem, jak bÄdÄ poruszaÄ siÄ na nich po obozie, poĹrĂłd bĹota, kaĹuĹź i ziemi, ale zawsze jest to lepsze niĹź przebywanie w namiocie, gdy na zewnÄ trz jest 30 stopni Celsjuszaâ. Ibrahim i Hassan, dwĂłch braci w wieku 4 i 10 lat, sÄ niewidomi i prawie caĹkowicie sparaliĹźowani. Przyjechali tu wraz ze swoim szesnaĹciorgiem rodzeĹstwa. PotrzebujÄ wszystkiego: trzeba ich myÄ, karmiÄ, przenoszeni sÄ z miejsca na miejsce na wszelkie moĹźliwe sposoby. Dwie kobiety w namiocie zmieniajÄ im pieluchy. âNamiot w ciÄ gu dnia jest otwarty, by przynajmniej wiedzieli, Ĺźe to nie noc. Wszyscy w obozie, a przede wszystkim starsze kobiety, zaoferowali swÄ pomoc, ale chĹopcy potrzebowaliby czegoĹ zupeĹnie innego, ĹÄ cznie z dokĹadnÄ diagnozÄ i leczeniemâ. Zawieziono ich do szpitala, ale pobyt w nim kosztuje 100 dolarĂłw dziennie za osobÄ, rodzice musieli wiÄc zrezygnowaÄ z wizyt. âZapewne znalazĹyby siÄ potrzebne Ĺrodki w UNHCR, do ktĂłrego z proĹbÄ o pomoc moĹźe zwrĂłciÄ siÄ kaĹźdy uchodĹşca, rejestracja trwa jednak przynajmniej szeĹÄ miesiÄcy â mĂłwi Marco. â Ponadto, by siÄ zapisaÄ i cieszyÄ siÄ pĹynÄ cymi z tego korzyĹciami (opĹacajÄ 70% kosztĂłw porodu, a w przypadku osĂłb niepeĹnosprawnych zapewniajÄ potrzebny sprzÄt), trzeba jechaÄ do Tiro, poĹoĹźonego 88 kilometrĂłw na poĹudnie od Bejrutu. I nie wystarczy, Ĺźe pojedzie tam tylko gĹowa rodziny â muszÄ udaÄ siÄ tam wszyscy. Rodzina Mariam, ktĂłra jest juĹź w podeszĹym wieku, wynajÄĹa na przykĹad w tym celu bus za 250 dolarĂłw. ByĹo to jednak wielkie przedsiÄwziÄcie, na ktĂłre nie wszyscy mogÄ sobie pozwoliÄâ. W gĹÄbi namiotu mniej wiÄcej 12-letnia dziewczynka trzyma swojego mĹodszego brata miÄdzy nogami: âWszy â mĂłwi Marco. â Jeszcze kilka tygodni temu zagroĹźenie stanowiĹo zimno, rozprowadzaliĹmy koce. Teraz, gdy wkrĂłtce temperatura osiÄ gnie 40 stopni Celsjusza, myĹlimy o dostawach wody, o tym, jak przywieĹşÄ cysterny. Przy publicznych latrynach oraz braku zadaszenia trzeba bÄdzie uwaĹźaÄ, by woda nie zostaĹa skaĹźonaâŚâ.
Szklanka herbaty. Raz w tygodniu Marco spotyka siÄ w obozie z 10-osobowym komitetem, w skĹad ktĂłrego wchodzÄ dwie kobiety i oĹmiu mÄĹźczyzn. RobiÄ podsumowanie i omawiajÄ niecierpiÄ ce zwĹoki sprawy. âOstatnim razem przez kwadrans dyskutowaliĹmy o herbacie: herbata, ktĂłrÄ rozprowadziliĹmy, nie byĹa dobrej jakoĹci ani teĹź nie byĹa wystarczajÄ ca sĹodka. PrzyjeĹźdĹźasz tutaj, jesteĹ zrozpaczony, straciĹeĹ wszystko i przychodzisz jeszcze do mnie, mĂłwiÄ c mi, Ĺźe herbata, ktĂłrÄ ci daĹem, nie jest dobra?! Dopiero później zrozumiaĹem, o co chodzi: dla kogoĹ, kto Ĺźyje w tak ekstremalnych warunkach, szklanka herbaty â sprawa zasadnicza w tradycji arabskiej â moĹźe byÄ chwilÄ ÂŤnormalnegoÂť Ĺźycia. WaĹźne jest, by herbata â ktĂłra czÄsto zastÄpuje jeden albo dwa posiĹki w ciÄ gu dnia, o ile nie wszystkie â byĹa dobra i dobrze posĹodzonaâ. Normalne Ĺźycie â patrzÄ c na caĹÄ sytuacjÄ z tego miejsca, wydaje siÄ czymĹ bardzo odlegĹym. Tak jak pokĂłj. Na syryjskich terenach wciÄ Ĺź szerzy siÄ przemoc, a bilans konfliktu wynosi juĹź 80 tysiÄcy ofiar. MiÄdzynarodowe siĹy dyplomatyczne majÄ trudnoĹci z zaproponowaniem skutecznych rozwiÄ zaĹ. UchodĹşcy przebywajÄ cy w okolicach Assadu oraz powstaĹcy majÄ jasne zamiary: chcÄ wrĂłciÄ do domu, bez wzglÄdu na to, co tam zastanÄ . Tymczasem 7 maja na Ĺwiat przyszedĹ Ahmed, 14. dziecko Mohammeda. UrodziĹ siÄ w szpitalu. âPod dobrÄ gwiazdÄ â â mĂłwi z uĹmiechem jego ojciec.
FotoreportaĹź wĹrĂłd uchodĹşcĂłw syryjskich w Libanie: |