Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2013 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2013 (maj / czerwiec)

Papież Franciszek

„Nie mówi do jakiejś masy, ale do mnie”

Giuseppe Frangi


Nie wszyscy nazywają się Patti Smith. Ale we wszystkich, tak jak w Patti Smith, owego pamiętnego 13 marca wyłoniło się nagle to samo pragnienie: dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku, który ukazawszy się w Loggi Błogosławieństw, niespodziewanie powitał wszystkich słowami: „Dobry wieczór”. „Oddaleni” to osoby, które myślały, że z Kościołem skończyły raz na zawsze, a tymczasem zdumieli się właśnie papieżem Franciszkiem. Jest to „zjawisko krasowe” o ogromnym zasięgu, niedające się zamknąć w socjologicznych schematach, ponieważ obejmuje zarówno zupełnie zwyczajne osoby, jak i ludzi znanych, jak na przykład Maurizio Crozzę, który tamtego wieczoru bez zwyczajnej sobie ironii wyznał: „Wyszedł i powiedział: «Dobry wieczór». Wszyscy go za to pokochaliśmy. Przepiękne”.

 

Wieczorem 13 marca…” Fenomen „oddalonych” być może najlepiej ukazuje nowość papieża Franciszka. A więc Patti Smith: przyjechała do Rzymu na swój koncert, zapragnęła jednak wmieszać się w tłum przybyły na środową audiencję, by zobaczyć go z bliska. Ona, która śpiewała: „Jezus umarł za czyjeś grzechy, ale nie za moje”, która mówi o sobie, że nie jest katoliczką, ponieważ nie znosi dogmatów, opowiada, że poczuła się szczęśliwa w tłumie na placu św. Piotra. „Zgromadzenie przepełnione miłością i życiem, nawet tam, gdzie znajdowały się osoby cierpiące i niepełnosprawne”. A Ojciec Święty? „Możliwość zobaczenia go z tak bliska olśniewa, zaczyna się rozumieć, że jego relacja z ludźmi jest prawdziwa, że kocha dzieci i matki, że dla wszystkich ma dobre słowo i jest uważny na każdego. Przypominał mi Jezusa mówiącego: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie»”.

Papież, który mówi do oddalonych. Mówi na przykład do Susanny Battistini, 53 lata, mężatki, matki 17-letniej córki, autorki programów radiowych i telewizyjnych. Mosty łączące ją z Kościołem spaliła za sobą zasadniczo w wieku 12 lat. Z czasem stopniowo przepaść pogłębiała się coraz bardziej. Tamtego wieczoru 13 marca była w pracy. To koledzy nalegali, by śledzić bezpośrednią relację z konklawe. Gdyby chodziło tylko o nią, nawet nie włączyłaby telewizora. „To wydarzenie nie wzbudzało mojego zainteresowania. Pracowałam dalej jakby nigdy nic. Dopóki nie usłyszałam owego «dobry wieczór». Natychmiast podniosłam głowę. Było to coś nieoczekiwanego, od razu bliskiego, co natychmiast kazało mi zapomnieć o całych dziesięcioleciach nieufności. Potem Papież poprosił o błogosławieństwo. To było przyznanie się do swojej ograniczoności, które mnie zadziwiło”. Susanna wyznaje, że od tamtej chwili starała się śledzić, gdy tylko było to możliwe, wystąpienia papieża Franciszka: „Uderza mnie, ponieważ kiedy mówi, gdy się go słucha, nie odnosi się wrażenia, że mówi do jakiejś masy, ale do mnie”. Po wielu latach poczuła także potrzebę pójścia do kościoła na Mszę św. „Tak, poszłam do znajdującego się w pobliżu Watykanu kościoła św. Anny, który mijam w drodze do pracy – opowiada. – Teraz zdarza mi się wchodzić tam na modlitwę”.

Również Chiara Di Giambattista pracuje w telewizji. Ma 38 lat i jej formacja religijna stała się już wspomnieniem zredukowanym do słabego światełka. Oczywiście nigdy nie pomyślałaby, że w Niedzielę Palmową znajdzie się na palcu św. Piotra, by wraz z Papieżem odmówić Anioł Pański. „Ujął mnie swoją ludzką sympatią – opowiada. – Jest osobą wchodzącą w relacje ze wszystkimi, począwszy od dzieci”. Widać także wielki powrót do sakramentu pokuty… „Jest to najtrudniejszy sakrament dla tego, kto oddalił się od Kościoła. Brakuje obycia. Widzę to po sobie. Franciszek jednak pozyskuje pojedyncze osoby, a więc wciąż można spodziewać się niespodzianek”.

 

Może się tak zdarzyć. Susanna mówi: „Rozumiem powrót do spowiedzi. Patrząc na papieża Franciszka, ma się wrażenie, że słucha każdego. Jeśli o mnie chodzi, nie mówię «nie». Mówię, że może się tak zdarzyć. Miesiąc temu ta hipoteza była ode mnie daleka o miliony lat świetlnych”. Chiara: „Muszę przyznać, że wybór tego Papieża był wielkim zaskoczeniem. Nie mogę przewidzieć, co może się zmienić w życiu ludzi, począwszy ode mnie”.

Wychodzimy z rzymskiego studia telewizyjnego. W barze czeka na nas Enrico Barbieri. Ma 45 lat, dwoje dzieci i niezachwianą laicką wiarę. Nie jest typem ulegającym sentymentom, uderza go jednak stanowczość, z jaką Papież kładzie nacisk na sprawę ubogich. „Nigdy nie słyszałem czegoś podobnego. Zadałem sobie pytanie, czym różni się to, co on mówi o ubogich, od tego, co mówią wszyscy inni, posiadający władzę lub nie. I znajduję na to pytanie tylko jedną odpowiedź: on nie tylko broni ubogich, ale przede wszystkim pokazuje, że ich zna i że pragnie ich dobra”. Enrico jako dziennikarz jest przyzwyczajony, by podglądać sprawy Kościoła przez dziurkę od klucza: „Papież Franciszek zmylił nas jednak zupełnie, ponieważ żyje jak gdyby z otwartymi drzwiami. Nie ukrywa niczego, nawet spotkania ze swoim poprzednikiem. Powiem więcej: jest papieżem, którego jakby nie dzieliły żadne mury od świata. Nikogo nie uważa za wroga”.

Do naszego stolika dosiada się Lucio Brunelli. Także dziennikarz, katolik, który był (i jest) przyjacielem Franciszka. Oczywiście jest szczęśliwy, że codziennie może przekazywać słowa takiego papieża. Opowiada, że każdego dnia otrzymuje dziesiątki listów oraz e-maili od zwyczajnych ludzi, którzy go proszą, by mogli zobaczyć Franciszka. „Każdy opowiada o swojej własnej potrzebie, ale wszyscy tak samo ufają, że jedno jego słowo może wnieść pokój tam, gdzie dzisiaj panuje cierpienie i niezgoda. Na przykład chcące wziąć rozwód małżeństwo, które pisze, że Papieżowi z pewnością udałoby się wnieść pojednanie do ich domu”.

Lucio opowiada też o jednym wydarzeniu, którego był świadkiem. Pewien doświadczony kamerzysta telewizyjny, po dwóch rozwodach, niemający nic wspólnego z Kościołem, po przyjściu do redakcji jak zwykle zabrał się za montaż nagrania z audiencji. Kiedy przed oczami mignęły mu ujęcia, na których Papież zatrzymuje jeepa, by objąć i pocałować niepełnosprawnego chłopczyka, rozpłakał się. „Widok tego postawnego mężczyzny ze łzami w oczach był naprawdę nieoczekiwanym doświadczeniem. Natychmiast przypomniałem sobie słowa Papieża wypowiedziane kilka dni wcześniej: «W waszym życiu okularami, przez które możecie zobaczyć Jezusa, są łzy»”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją