Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2013 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2013 (marzec / kwiecień)

Ksiądz Giussani

Nowe Ekipy. Rzeczywiste wydarzenie w życiu człowieka

ks. Luigi Giussani


We Włoszech właśnie ukazał się nowy tom z serii Ekipy, który zbiera zapis rozmów i spotkań księdza Giussaniego ze studentami na początku lat 90. Poniżej publikujemy fragment jednej z lekcji, by pomóc sobie lepiej zrozumieć, czym jest obecność i dlaczego jest identyczna z naszym „ja”.

 

„Oto pokolenie, które Cię szuka, szuka Twojego oblicza, Boże Izraela”. Powinna to być najlepsza definicja tego naszego spotkania i naszego towarzystwa: „Oto pokolenie, które Cię szuka, szuka Twojego oblicza”. To jest to, co zostaje wydobyte, co rozlega się echem na początku Psalmu: „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza” (Ps 63,2). Prawda tych słów – oto problem twój i nas wszystkich. „Ciebie pragnie moja dusza”.

 

Ostrze wolności. Skąd bierze się cień, który natychmiast pada na to zawołanie, na słowa: „Za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona bez wody”? Z pewnością z niewiedzy. Ale nie chodzi w pierwszym rzędzie o niewiedzę, ponieważ jeśli są na tym świecie osoby, którym wydarzyły się lawiny i kaskady słów, to jesteście nimi wy, jesteśmy nimi my. Dlatego nie jest to w pierwszej kolejności problem niewiedzy, ale wolności. Chodzi o ostrze wolności! To w tym pragnieniu, „Ciebie pragnie moja dusza”, w tym cieniutkim pasemku tego pragnienia, prawdy, szczerości tego pragnienia, to w tym cieniutkim pasemku rozgrywa się wszystko. Gra toczy się o osobę, ponieważ w wolności gra toczy się właśnie o osobę. Boży plan wypełnia się niezawodnie, ale gra toczy się o osobę, ponieważ Wieczność nie może być moja, jeśli jej nie chcę, szczęście nie będzie mogło być moje, jeśli go nie chcę, doskonałość nie będzie mogła być moja, jeśli jej nie chcę. Gra toczy się o tajemnicę Istnienia odbijającego się w tym małym jak owad istnieniu, jakim jest człowiek: odblask Bożej tajemnicy, tajemnicy Istnienia w nas, nazywa się wolnością.

Wrócimy jednak do tego słowa. Chcę spróbować możliwie jak najjaśniej mówić i rozumować, nawet jeśli przeszkodę stanowi dla mnie przekonanie o oczywistej trudności, jaką sprawia duszy wielu osób, waszej duszy, zrozumienie słów, których muszę użyć. Od Ekip w roku 1976, zatytułowanych „Dall’utopia alla presenza” (por. L. Giussani, Dall’utopia alla presenza(1975-1978), BUR, Milano 2006, s. 49-87), przeszliśmy drogę, która przynagla nas teraz do zgłębienia i odarcia ze zbędnych znaczeń słowa „obecność”: trzeba je zgłębić i ogołocić ze zbędnych znaczeń. Ponieważ obecnością jest CUSL (Cooperativa Universitaria Studio e Lavoro – Uniwersytecka Spółdzielnia Nauki i Pracy), obecnością jest przyjęcie powitalne dla studentów pierwszego roku, obecnością jest Szkoła Wspólnoty, obecnością jest dawanie świadectwa; trzeba jednak ogołocić obecność z całej tej ekspresywności, ponieważ obecność zawiera się w osobie, tylko i wyłącznie w osobie, w tobie. Problem obecności pokrywa się z problemem twojego „ja”. Obecność rodzi się i posiada konsystencję w osobie. Ileż razy mówiliśmy sobie o tym! W skrajnej sytuacji widać to jeszcze jaśniej: gdyby wszyscy zdradzili, gdyby wszyscy uciekli, gdyby wszyscy odeszli, co innego mogę zrobić, jeśli nie pozostać? Ze swoją małością, niespójnością, niezdolnością, ale zostaję! A tym, co definiuje osobę jako aktora i bohatera obecności, jest jasność co do wiary. Chodzi o jasność świadomości, która nazywa się wiarą, o jasność świadomości, która rzecz jasna nazywa się inteligencją, ponieważ wiara jest najważniejszym aspektem inteligencji, to inteligencja, która dociera do swojego ostatecznego horyzontu, rozpoznaje swoje przeznaczenie, rozpoznaje to, co stanowi konsystencję wszystkiego, rozpoznaje prawdę rzeczy, rozpoznaje, gdzie znajduje się to, co sprawiedliwe i dobre, rozpoznaje wielką obecność, tę wielką obecność, umożliwiającą przemieniające się posługiwanie rzeczami, dzięki której stają się one piękne, wszystko staje się słuszne, wszystko staje się dobre i wszystko trwa w pokoju.

Obecność posiada swoją konsystencję w osobie, rodzi się i posiada konsystencję w osobie, a być osobą, znaczy rozumieć rzeczywistość, docierając w tym rozumieniu aż do ostatecznego jej horyzontu. Wrodzona inteligencja nie byłaby w stanie dotrzeć do ostatecznego horyzontu rzeczywistości, nie rozumie, czym ona jest. Tylko za sprawą tego, co się wydarzyło, co się wydarzyło w nas, poprzez słowo i przesłanie, nowinę, ta inteligencja dotyka – dotyka! – ostatecznego horyzontu, rozpoznaje go i go dotyka. Musimy pamiętać, że odnosi się to do każdego z nas tylko dzięki temu, że zostaliśmy wezwani, wybrani, wytypowani. A decydującym aktem i czymś najważniejszym w ludzkim życiu jest wydarzenie; najbardziej decydującą rzeczą w życiu, w ludzkiej egzystencji, jest wydarzenie, które nazywa się chrztem św. Ten wybór, to wybranie dokonało się w fizycznym fakcie, który dotknął cię również fizycznie, który nazywa się chrztem. Dlatego obecność rodzi się i posiada konsystencję w bohaterstwie osoby ochrzczonej.

 

Nowa inteligencja. Nie ma nic bardziej odległego od hierarchii wartości, interesów, uznania, upodobań, pragnień, które zapełniają, zagracają wasz dzień, niż słowo „chrzest”. Nie ma nic bardziej radykalnie decydującego od słowa „chrzest”. Jest to fakt, który jak każdy fakt, jest bardzo banalny, ma bardzo banalny aspekt; to, że Chrystus przechadzał się pośród pól albo że rozmawiał na placu, z pewnego punktu widzenia mogło być najbanalniejszą rzeczą, jaką można by sobie wyobrazić. To, że tam siedzisz, jest bardzo banalną rzeczą. To, że dwa tysiące lat temu Chrystus siedział pośród jakiegoś innego towarzystwa, jest bardzo banalną rzeczą. Podobnie taki fakt jak chrzest, który cię ogarnął i dotknął, posiada aspekt zupełnie banalny i, jakby to powiedzieć, nietrwały, jak niektóre kwiaty, na przykład dmuchawce: wystarczy jeden podmuch, by pozbawić je całej konsystencji. A jednak nasza osobowość czerpie stąd całą siłę nowej inteligencji – inteligencji ogarniającej ostateczny horyzont spraw – i całą energię miłości, która na razie dla przeważającej większości z was jest jeszcze niepojęta, bez której jednak nie będziecie kochać nawet waszej kobiety i waszych dzieci, a tym bardziej samych siebie. Źródło tej inteligencji, tej miłości znajduje się w tym geście, w tym wydarzeniu, w tym czymś, co się wydarzyło, co daje się opisać w swoim zewnętrznym aspekcie, a co nazywa się chrztem św.

 

„Chrystus we mnie, tutaj, teraz”. „W ostatnich latach – napisała mi jedna z waszych przyjaciółek – zawsze prosiłam o bardzo wiele rzeczy”. Nawet ten, kto jest niestały w wierze, nawet ludzie, którzy wierzą tak, jak Rzymianie wierzyli w ołtarzyki swoich penatów, swoich przodków, które stawiali w rogu domu – wszyscy proszą w taki czy inny sposób ze względu na potrzebę albo ze względu na drugiego; nie tylko marynarze podczas burzy składają śluby! „W ostatnich latach zawsze prosiłam o wiele rzeczy, niektóre były nawet dobre, nigdy jednak nie prosiłam o to, co już mi się wydarzyło”. Natrafiamy na zdania, od których nie ma już odwrotu, na zdania absolutne, o najwyższej wartości; oto jedno z nich: „Nigdy nie prosiłam o to, co już mi się wydarzyło!”. Jest nas tutaj sześćset osób, nie obliczam procentów, ale twierdzę, że na sześćset osób prawie sześćset nigdy nie poprosiło o to, co już im się wydarzyło. To znaczy? Wyjaśnia to od razu: nigdy nie poprosiłam, „by żyło w ciele (ciało to śniadanie rano, jedzenie, picie, czuwanie, spanie) to, do czego powołał mnie Bóg. Nigdy nie poprosiłam, by Chrystus powrócił we mnie, tutaj, teraz”. Gdy obejmujesz twoją dziewczynę, tutaj, teraz, nigdy nie poprosiłeś, by powrócił w tobie Chrystus, tutaj, teraz; albo kiedy się uczysz. „To znaczy nigdy nie prosiłam o powołanie”. Powołanie jest w istocie ludzkim życiem przenikniętym tajemnicą chrztu, wyborem, za sprawą którego urzeczywistniła się w tobie nowa relacja z tajemnicą Istnienia, z tajemnicą Boga. „Nigdy nie prosiłam o powołanie, ponieważ wiem, że On może na poważnie potraktować moją prośbę i jeszcze odpowie, a wówczas nie ma już żartów. Dzisiaj po raz pierwszy świadomie zwróciłam się z tą prośbą”. Było to pod koniec Rekolekcji dla dorosłych. Chciałbym się tutaj zatrzymać, ponieważ to, co nie wyłoni się w przylgnięciu do głębokiej otchłani, kiedy ta otwiera się na oścież, nie wyłoni się też potem. „Zawsze prosiłam o wiele rzeczy, niektóre były nawet dobre, nigdy nie poprosiłam jednak o to, co już mi się wydarzyło, to znaczy by żyło w ciele [hic et nunc] to, do czego powołał mnie Bóg, nigdy nie poprosiłam, by Chrystus powrócił we mnie, tutaj, teraz”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją