Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2005 (maj / czerwiec)

Pierwszy plan. Benedykt XVI

"Módlcie się za mnie, abym się nauczył bardziej miłować Pana i Jego trzodę"

Homilia Benedykta XVI ze mszy św. inaugurującej pontyfikat, Rzym, 24 kwietnia 2005

Benedykt XVI


Najdostojniejsi kardynałowie,

Czcigodni Bracia w episkopacie i kapłaństwie,

Dostojne władze i członkowie korpusu dyplomatycznego,

NajdroĹźsi Braci i Siostry!

W tych tak intensywnych dniach, trzy razy towarzyszył nam śpiew litanii do wszystkich świętych: podczas pogrzebu naszego Ojca świętego Jana Pawła II, z okazji wejścia kardynałów na rozpoczęcie konklawe i rĂłwnieĹź dzisiaj, gdy ponownie śpiewaliśmy ją wraz z wezwaniem: Tu illum adiuva â€” wspomagaj nowego następcę świętego Piotra. Za kaĹźdym razem, w szczegĂłlny sposĂłb wyczuwałem w tym modlitewnym śpiewie wielkie pocieszenie. JakĹźe czuliśmy się opuszczeni po śmierci Jana Pawła II, papieĹźa, ktĂłry przez ponad 26 lat był naszym pasterzem i przewodnikiem po drogach czasu. Przekraczał on prĂłg innego Ĺźycia, wchodząc w tajemnicę samego Boga. Ale nie czynił tego samotnie. Ten, kto wierzy, nigdy nie jest sam — nie jest sam ani za Ĺźycia ani w chwili śmierci. Obecnie mogliśmy wzywać świętych wszystkich czasĂłw — jego przyjaciół, jego braci w wierze, będąc przekonani, Ĺźe stanowią oni Ĺźywy orszak wprowadzający go w tę inną przestrzeń, aĹź do chwały Boga. Wiedzieliśmy, Ĺźe jego przybycie było oczekiwane. Teraz wiemy, Ĺźe znajduje się on pośrĂłd swoich i jest naprawdę w swoim domu. I znĂłw zostaliśmy pocieszeni uroczyście przystępując do konklawe, aby wybrać tego, ktĂłrego wybrał Pan. JakĹźe mogliśmy rozpoznać Jego imię. Jak mogło 115 biskupĂłw pochodzących z róşnych kultur i krajĂłw, znaleźć tego, ktĂłremu Pan pragnął powierzyć misję związywania i rozwiązywania. I raz jeszcze wiedzieliśmy o tym: wiedzieliśmy, Ĺźe nie jesteśmy sami, Ĺźe jesteśmy otoczeni, prowadzeni i kierowani przez BoĹźych przyjaciół. W tej chwili ja — słaby sługa Pański mam przyjąć to niesłychane zadanie, ktĂłre rzeczywiście przekracza wszelkie ludzkie siły. JakĹźe mogę to uczynić? W jaki sposĂłb będę temu w stanie sprostać? Wy wszyscy, drodzy przyjaciele, dopiero co przywołaliście cały zastęp świętych, uobecniony w wielkich imionach historii Boga z ludĹşmi. W ten sposĂłb rĂłwnieĹź we mnie oĹźywa owa świadomość: nie jestem sam. Nie muszę samotnie nieść tego, czego w rzeczywistości i tak samotnie nie mĂłgłbym nieść. Wspiera mnie zastęp świętych Boga, podtrzymuje mnie i mnie prowadzi. I towarzyszą mi, drodzy przyjaciele, wasza modlitwa, wasza wyrozumiałość*, wasza miłość, wasza wiara i wasza nadzieja. JednakĹźe we wspĂłlnocie świętych są nie tylko wielkie postacie, ktĂłre nas poprzedziły i ktĂłrych imiona znamy. My wszyscy jesteśmy wspĂłlnotą świętych, my ochrzczeni w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, my ktĂłrzy Ĺźyjemy darem Ciała i Krwi Chrystusa, poprzez ktĂłry pragnie nas przemienić i uczynić podobnymi sobie. Tak, Kościół Ĺźyje, to jest przedziwne doświadczenie tych dni. Właśnie w smutnych dniach choroby i Ĺ›mierci papieĹźa, objawiło się to naszym oczom. Kościół Ĺźyje, Kościół jest młody. Niesie on w sobie przyszłość świata, dlatego ukazuje kaĹźdemu z nas Ĺźycie ku przyszłości. Kościół jest Ĺźywy i my to widzimy: doświadczamy radości, ktĂłrą Zmartwychwstały przyobiecał swoim. Kościół Ĺźyje, poniewaĹź Chrystus Ĺźyje, poniewaĹź On naprawdę zmartwychwstał. W bĂłlu widocznym na twarzy ojca świętego w dniach Wielkiej Nocy kontemplowaliśmy tajemnice męki Chrystusa i razem dotykaliśmy Jego ran. Ale w tych dniach mogliśmy rĂłwnieĹź dotykać Zmartwychwstałego w najgłębszym sensie. Po krĂłtkim okresie ciemności dane nam było doświadczyć radości, ktĂłrą On obiecał jako owoc swego zmartwychwstania.

Kościół Ĺźyje! Z ogromną radością i wdzięcznością pozdrawiam was tu wszystkich zgromadzonych, czcigodni współbracia kardynałowie i biskupi, najdroĹźsi kapłani, diakoni, duszpasterze, katechiści. Pozdrawiam was zakonnicy i zakonnice, świadkowie przemieniającej obecności Boga. Pozdrawiam was wierni świeccy, zaangaĹźowani w wielką misję budowania KrĂłlestwa BoĹźego, ktĂłre rozprzestrzenia się w Ĺ›wiecie w kaĹźdym przejawie Ĺźycia. Te słowa kieruję z uczuciem takĹźe do wszystkich, ktĂłrzy odrodzeni w sakramencie chrztu, nie pozostają jeszcze w pełnej komunii z nami; i do was bracia narodu Ĺźydowskiego, z ktĂłrymi jesteśmy związani wielką spuścizną duchową, zakorzenioną w nieodwracalnych tajemnicach Boga. W końcu moja myśl, niczym rozprzestrzeniająca się fala, biegnie do wszystkich ludzi naszych czasĂłw, wierzących i niewierzących.

Drodzy Przyjaciele! W tej chwili nie potrzebuję przedstawiać mojego programu. Jakiś rys tego, co uwaĹźam za moje zadanie mogłem juĹź przedstawić w mym orędziu w Ĺ›rodę 20 kwietnia. Nie będzie brakować okazji, aby to uczynić. Moim prawdziwym programem jest to, by nie realizować swojej własnej woli, nie kierować się swoimi ideami, ale wsłuchiwać się z całym Kościołem w słowo i w wolę Pana oraz pozwolić się Jemu kierować, aby On sam prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii. Zamiast przedkładać program, chciałbym po prostu przedstawić wyjaśnienie dwĂłch znakĂłw, w ktĂłrych liturgicznie urzeczywistnia się przyjęcie Posługi Piotrowej. Oba te znaki zresztą odzwierciedlają to, o czym mĂłwią dzisiejsze czytania.

 

Pierwszym znakiem jest paliusz, tkanina z czystej wełny, ktĂłra zostaje mi włoĹźona na ramiona. Ten bardzo stary znak, ktĂłry biskup Rzymu nosi od IV wieku, moĹźe być uwaĹźany za obraz Chrystusowego jarzma, jakie biskup tego miasta, sługa sług boĹźych, bierze na swe ramiona. BoĹźe jarzmo jest wolą Boga, ktĂłrą my przyjmujemy. A wola ta nie stanowi dla nas jakiegoś wewnętrznego ciężaru, ktĂłry nas przygniata i odbiera wolność. Poznanie tego, co BĂłg pragnie, poznanie drogi Ĺźycia było radością Izraela, jego wielkim przywilejem. Jest ono rĂłwnieĹź naszą radością: BoĹźa wola nas nie wyobcowuje, ale czasem rĂłwnieĹź, w bolesny sposĂłb, nas oczyszcza i tym samym pozwala nam odkryć samych siebie. I tak nie słuĹźymy jedynie Jemu ale zbawieniu całego świata i całej historii. Istotnie, symbol paliusza jest jeszcze bardziej precyzyjny. Owcza wełna stara się ukazać zagubioną owieczkę, a rĂłwnieĹź tę chorą i słabą, ktĂłrą pasterz bierze na swe ramiona i prowadzi do wĂłd Ĺźycia. Przypowieść o zagubionej owcy, ktĂłrej pasterz szuka na pustyni, była dla OjcĂłw Kościoła obrazem tajemnicy Chrystusa i Kościoła. My wszyscy, cała ludzkość, jest tą zagubioną owcą, ktĂłra nie odnajduje juĹź drogi na pustyni. Nie godzi się z tym BoĹźy Syn. On nie moĹźe porzucić ludzkości znajdującej się w tak mizernej sytuacji. Powstaje, opuszcza chwałę niebios, aby odnaleźć owce i iść za nią aĹź na krzyĹź. Bierze ją na swe ramiona, bierze nasze człowieczeństwo, bierze nas samych. On jest tym dobrym pasterzem, ktĂłry daje swoje Ĺźycie za owce. Paliusz oznacza więc, przede wszystkim, Ĺźe my wszyscy jesteśmy prowadzeni przez Chrystusa, ale rĂłwnocześnie stanowi on zachętę do wzajemnego wspierania się na tej drodze. Tym samym paliusz staje się symbolem misji pasterskiej, o ktĂłrej mĂłwi drugie czytanie i ewangelia. Pasterza musi oĹźywiać święty niepokĂłj Chrystusa: dla niego nie jest obojętnym, Ĺźe tak wiele osĂłb Ĺźyje na pustyni. Pustynia posiada wiele form. Istnieje pustynia nędzy, pustynia głodu i pragnienia, pustynia porzucenia, samotności i zniszczonej miłości. Istnieje pustynia ciemności Boga, wypalenia duszy, gdzie zanika świadomość godności i drogi człowieka. PoniewaĹź tak rozległe stały się pustynie wewnętrzne, na świecie mnożą się zewnętrzne pustynie. Dlatego bogactwa ziemi nie służą juĹź budowaniu BoĹźego ogrodu, w ktĂłrym wszyscy by mogli Ĺźyć, lecz wykorzystywane są przez moce wyzysku i zniszczenia. Cały Kościół, a w nim jego pasterze, tak jak Chrystus, winni wyruszyć w drogę, aby wyprowadzić ludzi z pustyni, ku Ĺźyciu, ku przyjaĹşni z Synem BoĹźym, ku temu, ktĂłry daje nam Ĺźycie i to Ĺźycie w pełni. Symbol baranka posiada jeszcze inną wymowę. StaroĹźytny wschĂłd znał zwyczaj, Ĺźe krĂłlowie określali siebie samych jako pasterzy ludu. To stanowiło obraz ich potęgi, obraz cyniczny: narody były dla nich jak te owce, ktĂłrymi pasterz mĂłgł dysponować wedle swych zachcianek. Tymczasem BĂłg Ĺźywy, pasterz wszystkich ludzi, sam stał się barankiem, stanął pośrodku stada, pośrĂłd tych, ktĂłrzy są deptani i zabijani. Właśnie w ten sposĂłb objawia się On jako prawdziwy pasterz: „ja jestem dobrym pasterzem, Ĺźycie moje oddaje za owce” — mĂłwi Jezus o sobie samym (J10, 14nn). To nie moc zbawia, lecz miłość! To jest znakiem Boga: On sam jest Miłością. IleĹź to razy chcieliśmy, aby BĂłg okazał się silniejszym. Aby zdecydowanie uderzył, zniszczył zło, i stworzył lepszy świat. Wszystkie ideologie władzy usprawiedliwiają się w ten sposĂłb, tak usprawiedliwiają zniszczenie wszystkiego, co mogłoby oprzeć się rozwojowi i wyzwoleniu ludzkości. Cierpimy z powodu cierpliwości Boga. Tymczasem wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwości. BĂłg stał się barankiem, mĂłwi nam, Ĺźe świat jest zbawiony przez UkrzyĹźowanego, a nie przez tych, ktĂłrzy krzyĹźują. Świat jest zbawiany dzięki BoĹźej cierpliwości, a niszczony przez ludzką niecierpliwość.

Jedną z podstawowych cech pasterza powinna być zdolność miłowania powierzonych mu ludzi tak, jak kocha Chrystus, ktĂłremu słuĹźy. „Paś owce moje” — mĂłwi Chrystus do Piotra, a w tej chwili i do mnie. Paść — znaczy kochać. A miłowanie oznacza takĹźe gotowość do cierpienia. Kochać — znaczy dawać owcom prawdziwe dobro, pokarm prawdy BoĹźej, BoĹźego słowa, pokarm Jego obecności, ktĂłry BĂłg daje w Najświętszym Sakramencie. Drodzy przyjaciele — w tej chwili mogę powiedzieć jedynie: mĂłdlcie się za mnie, abym nauczył się bardziej miłować Pana. MĂłdlcie się za mnie, abym się nauczył bardziej miłować Jego trzodę — ciebie, Kościele święty, kaĹźdego z was z osobna i wszystkich razem. MĂłdlcie się za mnie, abym nie uciekał z obawy przed wilkami. MĂłdlmy się nawzajem za siebie, aby Pan nas niĂłsł, a my, byśmy nauczyli się nieść jedni drugich.

Drugi znak, przy pomocy, ktĂłrego w dzisiejszej liturgii wyraĹźone zostaje objęcie Posługi Piotrowej, to przekazanie Pierścienia Rybaka. Powołanie Piotra, ktĂłre usłyszeliśmy w ewangelii, aby był Pasterzem, następuje po opowiadaniu o obfitym połowie ryb: po nocy, podczas ktĂłrej bezskutecznie zarzucano sieci, uczniowie widzą na brzegu Zmartwychwstałego Pana. On nakazuje im raz jeszcze powrĂłcić do łowienia ryb i oto sieć napełnia się tak, Ĺźe nie są w stanie jej wyciągnąć; 153 wielkie ryby. „A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała” (J 21,11). To opowiadanie, z końca ziemskiej drogi Jezusa wraz z uczniami, stanowi odpowiedĹş na opowiadanie z początku: takĹźe wtedy uczniowie nic nie złowili przez całą noc; takĹźe wtedy Jezus nakłonił Szymona do ponownego wypłynięcia na głębię, a Szymon, ktĂłry jeszcze nie nazywał się Piotr, dał niezwykłą odpowiedĹş: „Mistrzu, na Twoje słowo zarzucę sieci!”. A oto potwierdzenie misji: „Nie bĂłj się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,1-11). TakĹźe dzisiaj Kościół i następcy apostołów słyszą wezwanie, by wypłynąć na głębię morza dziejĂłw i zarzucić sieci, by zdobywać ludzi dla ewangelii — dla Boga, dla Chrystusa, dla prawdziwego Ĺźycia. Ojcowie Kościoła dali bardzo szczegĂłlny komentarz do tego zadania. MĂłwią w ten sposĂłb: dla ryby, stworzonej by Ĺźyć w wodzie, wyciągnięcie z morza jest śmiercią. Zostaje jej odjęty pierwiastek Ĺźycia, by słuĹźyć za pokarm człowiekowi. Jednak w misji rybaka ludzi dokonuje się proces odwrotny: my, ludzie, Ĺźyjemy wyobcowani, w słonych wodach cierpienia i Ĺ›mierci; w morzu ciemności bez światła. Sieć ewangelii wyrywa nas z wĂłd śmierci i niesie ku wspaniałości BoĹźego światła, ku prawdziwemu Ĺźyciu. I właśnie tak jest — w misji rybaka ludzi, wzorem Chrystusa, naleĹźy wyrywać ludzi ze słonego morza wyobcowań ku ziemi Ĺźycia, ku światłu BoĹźemu. I właśnie tak jest: istniejemy, aby ukazać Boga ludziom. I tylko tam, gdzie widać Boga naprawdę zaczyna się Ĺźycie. Tylko wtedy, gdy spotkamy w Chrystusie Boga Ĺźywego, poznajemy, czym jest Ĺźycie. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. KaĹźdy z nas jest owocem zamysłu BoĹźego. KaĹźdy z nas jest chciany, kaĹźdy miłowany, kaĹźdy niezbędny. Nie ma nic piękniejszego niĹź wpaść w sieci ewangelii Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego jak poznać Go i opowiadać innym o przyjaĹşni z Nim. Zadanie pasterza, rybaka ludzi, moĹźe się często wydawać Ĺźmudne. Ale jest ono piękne i wielkie, bowiem ostatecznie słuĹźy radości, radości Boga, ktĂłry chce wejść w ten świat.

Chciałbym tu podkreślić jedną rzecz. ZarĂłwno z obrazu pasterza, jak i rybaka wyłania się w sposĂłb jednoznaczny wezwanie do jedności. „Mam takĹźe inne owce, ktĂłre nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz” (J 10, 16) — rzecze Jezus na zakończenie mowy o Dobrym Pasterzu. A opowiadanie o 153 wielkich rybach kończy się radosną uwagą: „A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała” (J 21,11). Niestety, umiłowany Panie, ona teraz się rozerwała! — chciałoby się z bĂłlem powiedzieć. AleĹź nie — nie powinniśmy się smucić! Radujmy się z Jego obietnicy, ktĂłra nie zawodzi. Uczyńmy co tylko moĹźliwe na drodze ku jedności, ktĂłrą obiecał! Wspominajmy o niej w modlitwie do Pana jak Ĺźebracy: tak Panie, pamiętaj, co przyrzekłeś, spraw byśmy byli jednym pasterzem i jedną trzodą! Nie dozwĂłl, by Twa sieć się porwała i pomóş nam być sługami jedności!

W tej chwili powracam myślą do 22 paĹşdziernika 1978 roku, kiedy to papieĹź Jan Paweł II rozpoczynał swoją posługę tu, na Placu świętego Piotra. Wciąż na nowo brzmią mi w uszach jego słowa: nie lękajcie się! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na ościeĹź drzwi Chrystusowi! PapieĹź przemawiał do moĹźnych tego świata, ktĂłrzy obawiali się, Ĺźe Chrystus mĂłgłby zabrać im coś z ich władzy, gdyby dali Mu wejść i pozwolili na wolność wiary. Owszem, On z pewnością coś by im zabrał: władzę korupcji, naginania prawa, samowoli. Ale nie zabrałby niczego, co dotyczy wolności człowieka, jego godności, budowania sprawiedliwego społeczeństwa. PapieĹź mĂłwił ponadto do wszystkich ludzi, zwłaszcza młodych. CzyĹź my wszyscy nie boimy się w jakiś sposĂłb, Ĺźe jeśli pozwolimy całkowicie Chrystusowi wejść do naszego wnętrza, jeśli całkowicie otworzymy się na Niego, to moĹźe On nam zabrać coś z naszego Ĺźycia. CzyĹź nie boimy się przypadkiem zrezygnować z czegoś wielkiego, jedynego w swoim rodzaju, co czyni Ĺźycie tak pięknym? CzyĹź nie boimy się ryzyka niedostatku i pozbawienia wolności? Jeszcze raz papieĹź pragnie powiedzieć: nie! Kto wpuszcza Chrystusa nie traci nic, absolutnie nic z tego, co czyni Ĺźycie wolnym, pięknym i wielkim. Nie! Tylko w tej przyjaĹşni otwierają się na ościeĹź drzwi Ĺźycia. Tylko w tej przyjaĹşni rzeczywiście otwierają się wielkie moĹźliwości człowieka. Tylko w tej przyjaĹşni doświadczamy tego, co jest piękne i co wyzwala. Tak teĹź dzisiaj chciałbym z wielką mocą i przekonaniem, począwszy od doświadczenia swojego długiego Ĺźycia, powiedzieć wam, droga młodzieĹźy: nie obawiajcie się Chrystusa! On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej. Tak! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na ościeĹź drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe Ĺźycie. Amen.

 

https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/inauguracja_24042005.html


* W tłumaczeniu RV błędnie przetłumaczono "la Vostra indulgenza" jako "ofiarowane za mnie odpusty", chodzi tymczasem o wyrozumiałość lub wielkoduszność.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją