Ślady
>
Archiwum
>
2005
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2005 (maj / czerwiec) Pierwszy plan. Benedykt XVI "MĂłdlcie siÄ za mnie, abym siÄ nauczyĹ bardziej miĹowaÄ Pana i Jego trzodÄ" Homilia Benedykta XVI ze mszy Ĺw. inaugurujÄ cej pontyfikat, Rzym, 24 kwietnia 2005 Benedykt XVI Najdostojniejsi kardynaĹowie, Czcigodni Bracia w episkopacie i kapĹaĹstwie, Dostojne wĹadze i czĹonkowie korpusu dyplomatycznego, NajdroĹźsi Braci i Siostry! W tych tak intensywnych dniach, trzy razy towarzyszyĹ nam Ĺpiew litanii do wszystkich ĹwiÄtych: podczas pogrzebu naszego Ojca ĹwiÄtego Jana PawĹa II, z okazji wejĹcia kardynaĹĂłw na rozpoczÄcie konklawe i rĂłwnieĹź dzisiaj, gdy ponownie ĹpiewaliĹmy jÄ wraz z wezwaniem: Tu illum adiuva â wspomagaj nowego nastÄpcÄ ĹwiÄtego Piotra. Za kaĹźdym razem, w szczegĂłlny sposĂłb wyczuwaĹem w tym modlitewnym Ĺpiewie wielkie pocieszenie. JakĹźe czuliĹmy siÄ opuszczeni po Ĺmierci Jana PawĹa II, papieĹźa, ktĂłry przez ponad 26 lat byĹ naszym pasterzem i przewodnikiem po drogach czasu. PrzekraczaĹ on prĂłg innego Ĺźycia, wchodzÄ c w tajemnicÄ samego Boga. Ale nie czyniĹ tego samotnie. Ten, kto wierzy, nigdy nie jest sam â nie jest sam ani za Ĺźycia ani w chwili Ĺmierci. Obecnie mogliĹmy wzywaÄ ĹwiÄtych wszystkich czasĂłw â jego przyjaciĂłĹ, jego braci w wierze, bÄdÄ c przekonani, Ĺźe stanowiÄ oni Ĺźywy orszak wprowadzajÄ cy go w tÄ innÄ przestrzeĹ, aĹź do chwaĹy Boga. WiedzieliĹmy, Ĺźe jego przybycie byĹo oczekiwane. Teraz wiemy, Ĺźe znajduje siÄ on poĹrĂłd swoich i jest naprawdÄ w swoim domu. I znĂłw zostaliĹmy pocieszeni uroczyĹcie przystÄpujÄ c do konklawe, aby wybraÄ tego, ktĂłrego wybraĹ Pan. JakĹźe mogliĹmy rozpoznaÄ Jego imiÄ. Jak mogĹo 115 biskupĂłw pochodzÄ cych z róşnych kultur i krajĂłw, znaleĹşÄ tego, ktĂłremu Pan pragnÄ Ĺ powierzyÄ misjÄ zwiÄ zywania i rozwiÄ zywania. I raz jeszcze wiedzieliĹmy o tym: wiedzieliĹmy, Ĺźe nie jesteĹmy sami, Ĺźe jesteĹmy otoczeni, prowadzeni i kierowani przez BoĹźych przyjaciĂłĹ. W tej chwili ja â sĹaby sĹuga PaĹski mam przyjÄ Ä to niesĹychane zadanie, ktĂłre rzeczywiĹcie przekracza wszelkie ludzkie siĹy. JakĹźe mogÄ to uczyniÄ? W jaki sposĂłb bÄdÄ temu w stanie sprostaÄ? Wy wszyscy, drodzy przyjaciele, dopiero co przywoĹaliĹcie caĹy zastÄp ĹwiÄtych, uobecniony w wielkich imionach historii Boga z ludĹşmi. W ten sposĂłb rĂłwnieĹź we mnie oĹźywa owa ĹwiadomoĹÄ: nie jestem sam. Nie muszÄ samotnie nieĹÄ tego, czego w rzeczywistoĹci i tak samotnie nie mĂłgĹbym nieĹÄ. Wspiera mnie zastÄp ĹwiÄtych Boga, podtrzymuje mnie i mnie prowadzi. I towarzyszÄ mi, drodzy przyjaciele, wasza modlitwa, wasza wyrozumiaĹoĹÄ*, wasza miĹoĹÄ, wasza wiara i wasza nadzieja. JednakĹźe we wspĂłlnocie ĹwiÄtych sÄ nie tylko wielkie postacie, ktĂłre nas poprzedziĹy i ktĂłrych imiona znamy. My wszyscy jesteĹmy wspĂłlnotÄ ĹwiÄtych, my ochrzczeni w imiÄ Ojca i Syna i Ducha ĹwiÄtego, my ktĂłrzy Ĺźyjemy darem CiaĹa i Krwi Chrystusa, poprzez ktĂłry pragnie nas przemieniÄ i uczyniÄ podobnymi sobie. Tak, KoĹcióŠşyje, to jest przedziwne doĹwiadczenie tych dni. WĹaĹnie w smutnych dniach choroby i Ĺmierci papieĹźa, objawiĹo siÄ to naszym oczom. KoĹcióŠşyje, KoĹcióŠjest mĹody. Niesie on w sobie przyszĹoĹÄ Ĺwiata, dlatego ukazuje kaĹźdemu z nas Ĺźycie ku przyszĹoĹci. KoĹcióŠjest Ĺźywy i my to widzimy: doĹwiadczamy radoĹci, ktĂłrÄ ZmartwychwstaĹy przyobiecaĹ swoim. KoĹcióŠşyje, poniewaĹź Chrystus Ĺźyje, poniewaĹź On naprawdÄ zmartwychwstaĹ. W bĂłlu widocznym na twarzy ojca ĹwiÄtego w dniach Wielkiej Nocy kontemplowaliĹmy tajemnice mÄki Chrystusa i razem dotykaliĹmy Jego ran. Ale w tych dniach mogliĹmy rĂłwnieĹź dotykaÄ ZmartwychwstaĹego w najgĹÄbszym sensie. Po krĂłtkim okresie ciemnoĹci dane nam byĹo doĹwiadczyÄ radoĹci, ktĂłrÄ On obiecaĹ jako owoc swego zmartwychwstania. KoĹcióŠşyje! Z ogromnÄ radoĹciÄ i wdziÄcznoĹciÄ pozdrawiam was tu wszystkich zgromadzonych, czcigodni wspĂłĹbracia kardynaĹowie i biskupi, najdroĹźsi kapĹani, diakoni, duszpasterze, katechiĹci. Pozdrawiam was zakonnicy i zakonnice, Ĺwiadkowie przemieniajÄ cej obecnoĹci Boga. Pozdrawiam was wierni Ĺwieccy, zaangaĹźowani w wielkÄ misjÄ budowania KrĂłlestwa BoĹźego, ktĂłre rozprzestrzenia siÄ w Ĺwiecie w kaĹźdym przejawie Ĺźycia. Te sĹowa kierujÄ z uczuciem takĹźe do wszystkich, ktĂłrzy odrodzeni w sakramencie chrztu, nie pozostajÄ jeszcze w peĹnej komunii z nami; i do was bracia narodu Ĺźydowskiego, z ktĂłrymi jesteĹmy zwiÄ zani wielkÄ spuĹciznÄ duchowÄ , zakorzenionÄ w nieodwracalnych tajemnicach Boga. W koĹcu moja myĹl, niczym rozprzestrzeniajÄ ca siÄ fala, biegnie do wszystkich ludzi naszych czasĂłw, wierzÄ cych i niewierzÄ cych. Drodzy Przyjaciele! W tej chwili nie potrzebujÄ przedstawiaÄ mojego programu. JakiĹ rys tego, co uwaĹźam za moje zadanie mogĹem juĹź przedstawiÄ w mym orÄdziu w ĹrodÄ 20 kwietnia. Nie bÄdzie brakowaÄ okazji, aby to uczyniÄ. Moim prawdziwym programem jest to, by nie realizowaÄ swojej wĹasnej woli, nie kierowaÄ siÄ swoimi ideami, ale wsĹuchiwaÄ siÄ z caĹym KoĹcioĹem w sĹowo i w wolÄ Pana oraz pozwoliÄ siÄ Jemu kierowaÄ, aby On sam prowadziĹ KoĹcióŠw tej godzinie naszej historii. Zamiast przedkĹadaÄ program, chciaĹbym po prostu przedstawiÄ wyjaĹnienie dwĂłch znakĂłw, w ktĂłrych liturgicznie urzeczywistnia siÄ przyjÄcie PosĹugi Piotrowej. Oba te znaki zresztÄ odzwierciedlajÄ to, o czym mĂłwiÄ dzisiejsze czytania.
Pierwszym znakiem jest paliusz, tkanina z czystej weĹny, ktĂłra zostaje mi wĹoĹźona na ramiona. Ten bardzo stary znak, ktĂłry biskup Rzymu nosi od IV wieku, moĹźe byÄ uwaĹźany za obraz Chrystusowego jarzma, jakie biskup tego miasta, sĹuga sĹug boĹźych, bierze na swe ramiona. BoĹźe jarzmo jest wolÄ Boga, ktĂłrÄ my przyjmujemy. A wola ta nie stanowi dla nas jakiegoĹ wewnÄtrznego ciÄĹźaru, ktĂłry nas przygniata i odbiera wolnoĹÄ. Poznanie tego, co BĂłg pragnie, poznanie drogi Ĺźycia byĹo radoĹciÄ Izraela, jego wielkim przywilejem. Jest ono rĂłwnieĹź naszÄ radoĹciÄ : BoĹźa wola nas nie wyobcowuje, ale czasem rĂłwnieĹź, w bolesny sposĂłb, nas oczyszcza i tym samym pozwala nam odkryÄ samych siebie. I tak nie sĹuĹźymy jedynie Jemu ale zbawieniu caĹego Ĺwiata i caĹej historii. Istotnie, symbol paliusza jest jeszcze bardziej precyzyjny. Owcza weĹna stara siÄ ukazaÄ zagubionÄ owieczkÄ, a rĂłwnieĹź tÄ chorÄ i sĹabÄ , ktĂłrÄ pasterz bierze na swe ramiona i prowadzi do wĂłd Ĺźycia. PrzypowieĹÄ o zagubionej owcy, ktĂłrej pasterz szuka na pustyni, byĹa dla OjcĂłw KoĹcioĹa obrazem tajemnicy Chrystusa i KoĹcioĹa. My wszyscy, caĹa ludzkoĹÄ, jest tÄ zagubionÄ owcÄ , ktĂłra nie odnajduje juĹź drogi na pustyni. Nie godzi siÄ z tym BoĹźy Syn. On nie moĹźe porzuciÄ ludzkoĹci znajdujÄ cej siÄ w tak mizernej sytuacji. Powstaje, opuszcza chwaĹÄ niebios, aby odnaleĹşÄ owce i iĹÄ za niÄ aĹź na krzyĹź. Bierze jÄ na swe ramiona, bierze nasze czĹowieczeĹstwo, bierze nas samych. On jest tym dobrym pasterzem, ktĂłry daje swoje Ĺźycie za owce. Paliusz oznacza wiÄc, przede wszystkim, Ĺźe my wszyscy jesteĹmy prowadzeni przez Chrystusa, ale rĂłwnoczeĹnie stanowi on zachÄtÄ do wzajemnego wspierania siÄ na tej drodze. Tym samym paliusz staje siÄ symbolem misji pasterskiej, o ktĂłrej mĂłwi drugie czytanie i ewangelia. Pasterza musi oĹźywiaÄ ĹwiÄty niepokĂłj Chrystusa: dla niego nie jest obojÄtnym, Ĺźe tak wiele osĂłb Ĺźyje na pustyni. Pustynia posiada wiele form. Istnieje pustynia nÄdzy, pustynia gĹodu i pragnienia, pustynia porzucenia, samotnoĹci i zniszczonej miĹoĹci. Istnieje pustynia ciemnoĹci Boga, wypalenia duszy, gdzie zanika ĹwiadomoĹÄ godnoĹci i drogi czĹowieka. PoniewaĹź tak rozlegĹe staĹy siÄ pustynie wewnÄtrzne, na Ĺwiecie mnoĹźÄ siÄ zewnÄtrzne pustynie. Dlatego bogactwa ziemi nie sĹuĹźÄ juĹź budowaniu BoĹźego ogrodu, w ktĂłrym wszyscy by mogli ĹźyÄ, lecz wykorzystywane sÄ przez moce wyzysku i zniszczenia. CaĹy KoĹciĂłĹ, a w nim jego pasterze, tak jak Chrystus, winni wyruszyÄ w drogÄ, aby wyprowadziÄ ludzi z pustyni, ku Ĺźyciu, ku przyjaĹşni z Synem BoĹźym, ku temu, ktĂłry daje nam Ĺźycie i to Ĺźycie w peĹni. Symbol baranka posiada jeszcze innÄ wymowÄ. StaroĹźytny wschĂłd znaĹ zwyczaj, Ĺźe krĂłlowie okreĹlali siebie samych jako pasterzy ludu. To stanowiĹo obraz ich potÄgi, obraz cyniczny: narody byĹy dla nich jak te owce, ktĂłrymi pasterz mĂłgĹ dysponowaÄ wedle swych zachcianek. Tymczasem BĂłg Ĺźywy, pasterz wszystkich ludzi, sam staĹ siÄ barankiem, stanÄ Ĺ poĹrodku stada, poĹrĂłd tych, ktĂłrzy sÄ deptani i zabijani. WĹaĹnie w ten sposĂłb objawia siÄ On jako prawdziwy pasterz: âja jestem dobrym pasterzem, Ĺźycie moje oddaje za owceâ â mĂłwi Jezus o sobie samym (J10, 14nn). To nie moc zbawia, lecz miĹoĹÄ! To jest znakiem Boga: On sam jest MiĹoĹciÄ . IleĹź to razy chcieliĹmy, aby BĂłg okazaĹ siÄ silniejszym. Aby zdecydowanie uderzyĹ, zniszczyĹ zĹo, i stworzyĹ lepszy Ĺwiat. Wszystkie ideologie wĹadzy usprawiedliwiajÄ siÄ w ten sposĂłb, tak usprawiedliwiajÄ zniszczenie wszystkiego, co mogĹoby oprzeÄ siÄ rozwojowi i wyzwoleniu ludzkoĹci. Cierpimy z powodu cierpliwoĹci Boga. Tymczasem wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwoĹci. BĂłg staĹ siÄ barankiem, mĂłwi nam, Ĺźe Ĺwiat jest zbawiony przez UkrzyĹźowanego, a nie przez tych, ktĂłrzy krzyĹźujÄ . Ĺwiat jest zbawiany dziÄki BoĹźej cierpliwoĹci, a niszczony przez ludzkÄ niecierpliwoĹÄ. JednÄ z podstawowych cech pasterza powinna byÄ zdolnoĹÄ miĹowania powierzonych mu ludzi tak, jak kocha Chrystus, ktĂłremu sĹuĹźy. âPaĹ owce mojeâ â mĂłwi Chrystus do Piotra, a w tej chwili i do mnie. PaĹÄ â znaczy kochaÄ. A miĹowanie oznacza takĹźe gotowoĹÄ do cierpienia. KochaÄ â znaczy dawaÄ owcom prawdziwe dobro, pokarm prawdy BoĹźej, BoĹźego sĹowa, pokarm Jego obecnoĹci, ktĂłry BĂłg daje w NajĹwiÄtszym Sakramencie. Drodzy przyjaciele â w tej chwili mogÄ powiedzieÄ jedynie: mĂłdlcie siÄ za mnie, abym nauczyĹ siÄ bardziej miĹowaÄ Pana. MĂłdlcie siÄ za mnie, abym siÄ nauczyĹ bardziej miĹowaÄ Jego trzodÄ â ciebie, KoĹciele ĹwiÄty, kaĹźdego z was z osobna i wszystkich razem. MĂłdlcie siÄ za mnie, abym nie uciekaĹ z obawy przed wilkami. MĂłdlmy siÄ nawzajem za siebie, aby Pan nas niĂłsĹ, a my, byĹmy nauczyli siÄ nieĹÄ jedni drugich. Drugi znak, przy pomocy, ktĂłrego w dzisiejszej liturgii wyraĹźone zostaje objÄcie PosĹugi Piotrowej, to przekazanie PierĹcienia Rybaka. PowoĹanie Piotra, ktĂłre usĹyszeliĹmy w ewangelii, aby byĹ Pasterzem, nastÄpuje po opowiadaniu o obfitym poĹowie ryb: po nocy, podczas ktĂłrej bezskutecznie zarzucano sieci, uczniowie widzÄ na brzegu ZmartwychwstaĹego Pana. On nakazuje im raz jeszcze powrĂłciÄ do Ĺowienia ryb i oto sieÄ napeĹnia siÄ tak, Ĺźe nie sÄ w stanie jej wyciÄ gnÄ Ä; 153 wielkie ryby. âA pomimo tak wielkiej iloĹci sieÄ siÄ nie rozerwaĹaâ (J 21,11). To opowiadanie, z koĹca ziemskiej drogi Jezusa wraz z uczniami, stanowi odpowiedĹş na opowiadanie z poczÄ tku: takĹźe wtedy uczniowie nic nie zĹowili przez caĹÄ noc; takĹźe wtedy Jezus nakĹoniĹ Szymona do ponownego wypĹyniÄcia na gĹÄbiÄ, a Szymon, ktĂłry jeszcze nie nazywaĹ siÄ Piotr, daĹ niezwykĹÄ odpowiedĹş: âMistrzu, na Twoje sĹowo zarzucÄ sieci!â. A oto potwierdzenie misji: âNie bĂłj siÄ, odtÄ d ludzi bÄdziesz ĹowiĹâ (Ĺk 5,1-11). TakĹźe dzisiaj KoĹcióŠi nastÄpcy apostoĹĂłw sĹyszÄ wezwanie, by wypĹynÄ Ä na gĹÄbiÄ morza dziejĂłw i zarzuciÄ sieci, by zdobywaÄ ludzi dla ewangelii â dla Boga, dla Chrystusa, dla prawdziwego Ĺźycia. Ojcowie KoĹcioĹa dali bardzo szczegĂłlny komentarz do tego zadania. MĂłwiÄ w ten sposĂłb: dla ryby, stworzonej by ĹźyÄ w wodzie, wyciÄ gniÄcie z morza jest ĹmierciÄ . Zostaje jej odjÄty pierwiastek Ĺźycia, by sĹuĹźyÄ za pokarm czĹowiekowi. Jednak w misji rybaka ludzi dokonuje siÄ proces odwrotny: my, ludzie, Ĺźyjemy wyobcowani, w sĹonych wodach cierpienia i Ĺmierci; w morzu ciemnoĹci bez ĹwiatĹa. SieÄ ewangelii wyrywa nas z wĂłd Ĺmierci i niesie ku wspaniaĹoĹci BoĹźego ĹwiatĹa, ku prawdziwemu Ĺźyciu. I wĹaĹnie tak jest â w misji rybaka ludzi, wzorem Chrystusa, naleĹźy wyrywaÄ ludzi ze sĹonego morza wyobcowaĹ ku ziemi Ĺźycia, ku ĹwiatĹu BoĹźemu. I wĹaĹnie tak jest: istniejemy, aby ukazaÄ Boga ludziom. I tylko tam, gdzie widaÄ Boga naprawdÄ zaczyna siÄ Ĺźycie. Tylko wtedy, gdy spotkamy w Chrystusie Boga Ĺźywego, poznajemy, czym jest Ĺźycie. Nie jesteĹmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. KaĹźdy z nas jest owocem zamysĹu BoĹźego. KaĹźdy z nas jest chciany, kaĹźdy miĹowany, kaĹźdy niezbÄdny. Nie ma nic piÄkniejszego niĹź wpaĹÄ w sieci ewangelii Chrystusa. Nie ma nic piÄkniejszego jak poznaÄ Go i opowiadaÄ innym o przyjaĹşni z Nim. Zadanie pasterza, rybaka ludzi, moĹźe siÄ czÄsto wydawaÄ Ĺźmudne. Ale jest ono piÄkne i wielkie, bowiem ostatecznie sĹuĹźy radoĹci, radoĹci Boga, ktĂłry chce wejĹÄ w ten Ĺwiat. ChciaĹbym tu podkreĹliÄ jednÄ rzecz. ZarĂłwno z obrazu pasterza, jak i rybaka wyĹania siÄ w sposĂłb jednoznaczny wezwanie do jednoĹci. âMam takĹźe inne owce, ktĂłre nie sÄ z tej owczarni. I te muszÄ przyprowadziÄ i bÄdÄ sĹuchaÄ gĹosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterzâ (J 10, 16) â rzecze Jezus na zakoĹczenie mowy o Dobrym Pasterzu. A opowiadanie o 153 wielkich rybach koĹczy siÄ radosnÄ uwagÄ : âA pomimo tak wielkiej iloĹci sieÄ siÄ nie rozerwaĹaâ (J 21,11). Niestety, umiĹowany Panie, ona teraz siÄ rozerwaĹa! â chciaĹoby siÄ z bĂłlem powiedzieÄ. AleĹź nie â nie powinniĹmy siÄ smuciÄ! Radujmy siÄ z Jego obietnicy, ktĂłra nie zawodzi. UczyĹmy co tylko moĹźliwe na drodze ku jednoĹci, ktĂłrÄ obiecaĹ! Wspominajmy o niej w modlitwie do Pana jak Ĺźebracy: tak Panie, pamiÄtaj, co przyrzekĹeĹ, spraw byĹmy byli jednym pasterzem i jednÄ trzodÄ ! Nie dozwĂłl, by Twa sieÄ siÄ porwaĹa i pomóş nam byÄ sĹugami jednoĹci! W tej chwili powracam myĹlÄ do 22 paĹşdziernika 1978 roku, kiedy to papieĹź Jan PaweĹ II rozpoczynaĹ swojÄ posĹugÄ tu, na Placu ĹwiÄtego Piotra. WciÄ Ĺź na nowo brzmiÄ mi w uszach jego sĹowa: nie lÄkajcie siÄ! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na oĹcieĹź drzwi Chrystusowi! PapieĹź przemawiaĹ do moĹźnych tego Ĺwiata, ktĂłrzy obawiali siÄ, Ĺźe Chrystus mĂłgĹby zabraÄ im coĹ z ich wĹadzy, gdyby dali Mu wejĹÄ i pozwolili na wolnoĹÄ wiary. Owszem, On z pewnoĹciÄ coĹ by im zabraĹ: wĹadzÄ korupcji, naginania prawa, samowoli. Ale nie zabraĹby niczego, co dotyczy wolnoĹci czĹowieka, jego godnoĹci, budowania sprawiedliwego spoĹeczeĹstwa. PapieĹź mĂłwiĹ ponadto do wszystkich ludzi, zwĹaszcza mĹodych. CzyĹź my wszyscy nie boimy siÄ w jakiĹ sposĂłb, Ĺźe jeĹli pozwolimy caĹkowicie Chrystusowi wejĹÄ do naszego wnÄtrza, jeĹli caĹkowicie otworzymy siÄ na Niego, to moĹźe On nam zabraÄ coĹ z naszego Ĺźycia. CzyĹź nie boimy siÄ przypadkiem zrezygnowaÄ z czegoĹ wielkiego, jedynego w swoim rodzaju, co czyni Ĺźycie tak piÄknym? CzyĹź nie boimy siÄ ryzyka niedostatku i pozbawienia wolnoĹci? Jeszcze raz papieĹź pragnie powiedzieÄ: nie! Kto wpuszcza Chrystusa nie traci nic, absolutnie nic z tego, co czyni Ĺźycie wolnym, piÄknym i wielkim. Nie! Tylko w tej przyjaĹşni otwierajÄ siÄ na oĹcieĹź drzwi Ĺźycia. Tylko w tej przyjaĹşni rzeczywiĹcie otwierajÄ siÄ wielkie moĹźliwoĹci czĹowieka. Tylko w tej przyjaĹşni doĹwiadczamy tego, co jest piÄkne i co wyzwala. Tak teĹź dzisiaj chciaĹbym z wielkÄ mocÄ i przekonaniem, poczÄ wszy od doĹwiadczenia swojego dĹugiego Ĺźycia, powiedzieÄ wam, droga mĹodzieĹźy: nie obawiajcie siÄ Chrystusa! On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje siÄ Jemu, otrzymuje stokroÄ wiÄcej. Tak! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na oĹcieĹź drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe Ĺźycie. Amen. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/inauguracja_24042005.html * W tĹumaczeniu RV bĹÄdnie przetĹumaczono "la Vostra indulgenza" jako "ofiarowane za mnie odpusty", chodzi tymczasem o wyrozumiaĹoĹÄ lub wielkodusznoĹÄ. |