Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2013 (marzec / kwiecieĹ) Pierwszy Plan Trzech papieĹźy â by odkryÄ serce Piotra Marina Ricci W ten sposĂłb on, Benedykt XVI i Jan PaweĹ II towarzyszÄ nam w poznawaniu na nowo serca Piotra.
ZamieĹciĹam na swoim profilu na Facebooku fotomontaĹź ze zdjÄciami trzech ostatnich papieĹźy. Jego twĂłrca przypisaĹ kaĹźdemu papieĹźowi jednÄ z trzech cnĂłt teologalnych: nadziejÄ â Janowi PawĹowi II, wiarÄ â Benedyktowi XVI, miĹoĹÄ â Franciszkowi. W ten sposĂłb pomĂłgĹ mi lepiej zrozumieÄ to, co chodziĹo mi po gĹowie od wieczoru wyboru Jorgeâa Marii Bergoglia na papieĹźa. RelacjÄ na Ĺźywo oglÄ daĹam rozemocjonowana i pogrÄ Ĺźona w chaosie wczeĹniejszych wydarzeĹ oraz tego, czym byĹam zajÄta. PatrzyĹam na pierwsze zdjÄcia nowego Piotra, uĹwiadamiajÄ c sobie, jak bardzo róşni siÄ on od swojego poprzednika, i to, Ĺźe zaczyna siÄ nowy etap w historii KoĹcioĹa. A przecieĹź doĹwiadczaĹam juĹź niesprawiedliwego przekonania, jakoby Benedykt XVI byĹ papieĹźem âniezdolnymâ, jak wielu w tych dniach mĂłwiĹo po cichu albo stwierdzaĹo otwarcie. UĹwiadamiaĹam sobie rĂłwnieĹź, jak bĹÄdne jest przeĹwiadczenie, Ĺźe moĹźe istnieÄ dobra i zĹa historia KoĹcioĹa. I Ĺźe wybĂłr nowego papieĹźa niefortunnie jest sprowadzany do nieoczekiwanego zwyciÄstwa postÄpowcĂłw albo konserwatystĂłw. Dlatego poszukiwaĹam ciÄ gĹoĹci, ktĂłrÄ czuĹam podskĂłrnie, a ktĂłrej nie potrafiĹam uchwyciÄ.
CzĹowiek nad brzegiem jeziora. Pierwsze, co przyszĹo mi do gĹowy, to to, Ĺźe nie byĹoby dzisiaj Franciszka, gdyby wczoraj nie byĹo Benedykta XVI i Jana PawĹa II. W ostatnich dziesiÄcioleciach byliĹmy Ĺwiadkami reformy papiestwa â dokonywaĹa siÄ ona na naszych oczach, byÄ moĹźe jednak nie zdawaliĹmy sobie z tego jasno sprawy â zapoczÄ tkowanej wraz z pontyfikatem Jana PawĹa II, kontynuowanej za Benedykta XVI i podjÄtej przez Franciszka, ktĂłra stopniowo usuwa z figury Piotra skorupÄ wĹadzy, przywracajÄ c jej wizerunek rybaka z Galilei, Piotra, ktĂłry byĹ ubogi, kogoĹ, kto z wielkoĹci miaĹ tylko to, Ĺźe caĹkowicie zawierzyĹ swoje ludzkie ubĂłstwo miĹosiernemu objÄciu nadzwyczajnego CzĹowieka, ktĂłrego spotkaĹ nad brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego. To byĹa pierwsza myĹl, jaka przyszĹa mi do gĹowy. OczywiĹcie wciÄ Ĺź miaĹam przed oczami zdjÄcia Benedykta XVI z konsystorza, podczas ktĂłrego ogĹosiĹ swojÄ rezygnacjÄ. Ubrany w wydobyte z zakamarkĂłw watykaĹskiej garderoby dawne szaty liturgiczne PapieĹź wychodzi poĹpiesznie, skĹaniajÄ c do przeĹwiadczenia, Ĺźe bardziej niĹź przekonany co do swojej decyzji, jest niÄ raczej zakĹopotany. PatrzyliĹmy na to wszyscy, pytajÄ c o powĂłd tej jego nieĹmiaĹoĹci i pokory. MyĹlaĹam o tym, jak bardzo róşni siÄ osobowoĹciÄ , sposobem bycia od swojego poprzednika, a po ogĹoszeniu wyboru â takĹźe swojego nastÄpcy. ZresztÄ po Janie Pawle II wszyscy poszukiwali nowego WojtyĹy, jak gdyby w KoĹciele nie byĹo miejsca (a przecieĹź to wĹaĹnie jest prawdziwa nadzieja dla kaĹźdego z nas) na odmienne rodzaje ĹwiÄtoĹci. I jak gdyby nie moĹźna byĹo byÄ âgigantemâ, nawet jeĹli nie posiada siÄ odpowiednich warunkĂłw fizycznych czy teĹź medialnej zdolnoĹci przyciÄ gania tĹumĂłw swojÄ postawnÄ sylwetkÄ . A jednak Benedykt XVI, osaczony w samym KoĹciele przez zĹo i ludzkÄ ambicjÄ, nie tylko wytrwaĹ, ale byĹ pewnÄ opokÄ chrzeĹcijaĹskiej wiary. Mam na myĹli nie tylko to, co powiedziaĹ w czasie caĹego swego pontyfikatu, ale takĹźe to, co zrobiĹ, rezygnujÄ c z wĹadzy zgodnej z naszym wyobraĹźeniem i wybierajÄ c sĹuĹźbÄ, dobro KoĹcioĹa, ktĂłry kocha bardziej niĹź samego siebie. OdsyĹajÄ c wszystkich do domu po lekcji majÄ cej posmak ofiary, mÄczeĹstwa. Mam na myĹli zdanie wypowiedziane podczas ostatniej audiencji: KoĹcióŠnie przynaleĹźy do kardynaĹĂłw oraz papieĹźy, przynaleĹźy tylko do Jezusa Chrystusa, a tworzÄ go mÄĹźczyĹşni i kobiety ĹźyjÄ cy CiaĹem Chrystusa w Ciele Chrystusa. A to, Ĺźe Benedykt XVI byĹ wielkim papieĹźem, powiedziaĹ rĂłwnieĹź Ăłwczesny kardynaĹ Bergoglio, komentujÄ c z Buenos Aires jego rezygnacjÄ.
âQuo vadis, Domine?âW ten sposĂłb Benedykt XVI przygotowaĹ Franciszkowi drogÄ zapoczÄ tkowanÄ juĹź przez Jana PawĹa II. UĹwiadomiĹam to sobie, oglÄ dajÄ c podczas relacji na Ĺźywo biaĹy helikopter, ktĂłry kierujÄ c siÄ w stronÄ Castel Gandolfo, podÄ ĹźaĹ wzdĹuĹź via Appia, drogi mÄczennikĂłw wiary. Drogi znanej z Quo vadis, ktĂłrÄ zmierzaĹ ĹwiÄty Piotr uchodzÄ cy z Rzymu przed przeĹladowaniami. To na niej wĹaĹnie spotkaĹ Jezusa Chrystusa podÄ ĹźajÄ cego w przeciwnym kierunku. âQuo vadis, Domine?â â zapytaĹ ApostoĹ, na co Chrystus odpowiedziaĹ mu: âIdÄ do Rzymu stawiÄ czoĹa mÄczeĹstwu, przed ktĂłrym ty uciekaszâ. Podczas tamtej relacji na Ĺźywo przypomniaĹam sobie ten epizod, uĹwiadomiĹam sobie jednak, Ĺźe moĹźe on niejako potwierdzaÄ teoriÄ o ucieczce Benedykta. Potem dopiero zrozumiaĹam, Ĺźe byĹo dokĹadnie odwrotnie. Dla Benedykta XVI byĹo to przyjÄcie osobistego mÄczeĹstwa, rĂłwnieĹź mÄczeĹstwa poniĹźenia i niezrozumienia, aĹźeby Piotr mĂłgĹ powrĂłciÄ do Rzymu. Przyzwyczajeni do rozumowania w kolorach czarnym i biaĹym â wszyscy, nie tylko katolicy â tracimy zdolnoĹÄ rozpoznawania barw, zdumiewajÄ cych i nieprzewidywalnych barw wiosny, ktĂłra zaczÄĹa siÄ w KoĹciele wraz z ofiarÄ Piotra. Teraz patrzymy na Franciszka i juĹź nie jesteĹmy w stanie niczego zobaczyÄ. Nie chcÄ byÄ sÄdziÄ cudzych uczuÄ oraz opinii. Kiedy usĹyszaĹam pierwsze sĹowa Franciszka, pomyĹlaĹam: ani razu nie wypowiedziaĹ sĹowa âpapieĹźâ, kĹadzie nacisk na biskupa â oznacza to niezĹe kĹopoty! A wiÄc to papiestwo, ktĂłre niezaleĹźnie od ludzkich bĹÄdĂłw byĹo gwarancjÄ wolnoĹci KoĹcioĹa katolickiego â jak pokazujÄ to rĂłwnieĹź dzieje KoĹcioĹĂłw prawosĹawnych â zostaĹo poddane krytyce... to przecieĹź zwyczajne odciÄcie siÄ od przeszĹoĹci! No i imiÄ Franciszek, tak bardzo wypaczone, Ĺźe zredukowane do pacyfistycznej i animalistycznej ikony⌠I KoĹcióŠubogich, ktĂłry po Soborze WatykaĹskim II staĹ siÄ powodem ruiny finansowej⌠I tak dalej. SĹyszÄ w talk-showach â trybunaĹach naszych telewizyjnych czasĂłw â âkonserwatystĂłwâ mĂłwiÄ cych âzwyciÄskim postÄpowcomâ, Ĺźe wkrĂłtce przestanÄ cieszyÄ siÄ wraz z wrogimi KoĹcioĹowi laikami, dzisiaj wyĹpiewujÄ cymi hymny pochwalne, kiedy siÄ przekonajÄ , Ĺźe Franciszek nie ustÄ pi w sprawie aborcji i we wszystkich innych delikatnych kwestiach w relacjach ze wspĂłĹczesnym Ĺwiatem⌠Jak gdyby byĹo to tylko kwestiÄ czasu, Ĺźe wszystko uĹoĹźy siÄ zgodnie z naszymi kryteriami (dotyczy to zarĂłwno postÄpowcĂłw, jak i konserwatystĂłw), i wreszcie powrĂłcimy do naszych napeĹniajÄ cych otuchÄ widzimisiÄ. ZadajÄ sobie jednak pytanie: czy Duch ĹwiÄty wywoĹaĹby caĹe to trzÄsienie ziemi, rezygnacjÄ Benedykta XVI i pojawienie siÄ Franciszka, byĹmy znĂłw zaczÄli dryfowaÄ po zabagnionych wodach naszej codziennoĹci? WierzÄ w wiosnÄ KoĹcioĹa prowadzonego przez swoich papieĹźy ku nowym, przejrzystym wodom. I nie dostrzegam niczego zĹego, co wiÄcej, jestem pozytywnie zdumiona, widzÄ c, Ĺźe osoby oddalone albo wrogie KoĹcioĹowi mogÄ byÄ poruszone pojawieniem siÄ, po raz kolejny, czĹowieka kochajÄ cego Jezusa Chrystusa. Czy przypadkiem nie byĹo tak od samego poczÄ tku? |