Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2013 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2013 (styczeń / luty)

Życie CL

New York Encounter. O Freedom!

Luca Fiore


Trzy dni spotkań, wystawy, spektakle. Oraz temat, który w Nowym Jorku wydaje się oczywisty: wolność. Tyle że tutaj zamiast o niej dyskutować, obrano inną drogę: wybrano doświadczenie. Od proboszcza parafii w Newtown po wielkiego menadżera, poprzez Chestertona, afrykańskie rytmy oraz dwustu wolontariuszy. Kronika wydarzenia, które z czasem stało się punktem stałym.

 

 

Z rogu 34. ulicy oraz 8. alei widać wystrzeliwujący w niebo w całej swojej okazałości Empire State Building. Nieco dalej, na 8. alei połyskuje szkło i stal drapacza chmur, zaprojektowanego przez Renza Piano, siedziby „New York Times’a”. Manhattan Center został zbudowany na początku XX wieku ipoczątkowo miał służyć jako siedziba opery. Następnie urządzono w nim studio nagraniowe, z którego korzystają tacy artyści jak Arturo Toscanini, Leonard Bernstein czy Placido Domingo. Od trzech lat w połowie stycznia staje się również siedzibą New York Encountera, wydarzenia organizowanego przez amerykańską wspólnotę Comunione e Lieberazione oraz przez Centrum Kulturalne „Crossroads”. Wołanie pośród zgiełku Nowego Jorku. Miasto wciąż wiruje, podczas gdy Encounter stał się już punktem stałym. Oryginalnym. W tym roku ośmiela się on stawić czoła tematowi zasadniczemu dla amerykańskiej kultury: wolności. Ale nie samej tylko „Freedom”, abstrakcyjnej, ale „Experiencing Freedom”, doświadczaniu wolności, jak głosi tytuł edycji roku 2013.

 

Kulturalny wirus. Trzy dni, trzy koncerty, dziewięć konferencji, dwie wystawy, bar, restauracja, około dziesięciu stoisk oraz ponad dwustu wolontariuszy z całych Stanów Zjednoczonych. Wydarzenie rozrasta się i wzmacnia. I budzi wciąż coraz większe zainteresowanie. Wystarczy spojrzeć na setki osób, które podczas najważniejszych spotkań zajęły 1200 miejsc siedzących w Manhattan Center. Oraz na nowych, potencjalnych sponsorów, którzy przybyli specjalnie po to, by ocenić, czy wartoinwestować w to wydarzenie w następnych latach. Pośród wolontariuszy są najróżniejsze osoby: student, osoba pracująca w wolnym zawodzie, Koreanka, która od kilku tygodni przychodzi na Szkołę Wspólnoty. Jest korespondent włoskiego dziennika w Nowym Jorku, który pracuje tutaj jako kelner. Jest student z Mediolanu, który dopiero co przyjechał po raz pierwszy do USA i pilnuje garderoby wolontariuszy w miejscu, do którego nie dochodzi żaden odgłos Encountera i gdzie nikt nigdy się nie pojawia. W kuchni można nawet spotkać weterana wojny w Iraku i Afganistanie, który mało wiedział o CL, ale przyjechał tu na zaproszenie swojej dziewczyny, od niedawna spotykającej się z przyjaciółmi z Ruchu. Po kilku godzinach poczuł się jak u siebie w domu.

Spotkanie otwiera ksiądzprałat Lorenzo Albacete, który uśmiechając się pod nosem, na początku rzucił komentarz: „Dano mi 30 minut, bym powiedział o wolności. Co za bezczelność!…”. A jednak było to naprawdę dobrze wykorzystanepół godziny. „By zrozumieć, czym jest wolność, trzeba patrzeć w tych dniach na osoby, które jej doświadczyły: doświadczyły zadowolenia, spełnienia – wyjaśniał ksiądz Albacete. – Wolność nie jest owocem ideologii czy też programu politycznego. Ale jest rezultatem działania człowieka: Chrystusa. Doświadczenie obecności Chrystusa wiąże się z wolnością”. Panuje jednak kulturalny wirus (ksiądz Albacete posłużył się właśnie tym obrazem w dniach, kiedy władze Nowego Jorku ogłosiłystan wyjątkowy z powodu panującej grypy), który redukuje możliwość doświadczania wolności. To jest wirus, który odrywa doświadczenie od wiary. „Dzieje się tak nie tyle ze względu na pomniejszanie boskości Chrystusa, ale z powodu kwestionowania Jego człowieczeństwa. To znaczy Jego zdolności odpowiadania na potrzeby ludzkiego życia. To jest wirus odcieleśniania”.

Pierwszym świadkiem tego odmiennego sposobu pojmowania wolności jest Joshua Stancil, który przebywa w więzieniu od 17 lat (obecnie w Nash Correctional Institute w Północnej Karolinie). Napisał on list z okazji Encountera: „Czy można być wdzięcznym za więzienie? Za odwyk? Za raka? Za cierpienie z powodu niewierności? Za osobistą słabość? Za wszelkiego rodzaju próby? 17 lat temu powiedziałbym, że nie. Teraz jednak… Wciąż czuję, że mam do powiedzenia coś dziwnego, powinienem to wyszeptać, odpowiedź brzmi jednak: «tak». Ponieważ w każdej okoliczności mogę powiedzieć, że jest Ktoś Inny, każdą okoliczność mogę ofiarować, w każdej okoliczności mogę powiedzieć «Ty». A mogę to powiedzieć z pewnością, że rzeczywistość ostatecznie jest dobra, nawet jeśli z wyglądu jest tak brzydka, że zszokowany tą brzydotąmuszę zamilknąć”.

Słowa więźnia Joshuy, przeczytane przez aktora i pisarza Tony’ego Hendrę, rozbrzmiały w sali Manhattan Center niczym jakaś dotykająca sumienia prowokacja dla mieszczańskiego sposobu pojmowania wiary. Przede wszystkim w Ameryce, w której mówi się o wolności, będąc jednocześnie przekonanym, że można obejść się bez wiary, a mówiąc o wierze, myśli się, że niepotrzebne jest pragnienie wolności. Prowokujące słowa również dla tego, komu nawet jako katolikowi trudno pojąć, że doświadczenie wiary może odegrać publiczną rolę,dotyczącą wszystkich pragnień człowieka, jego pasji, zainteresowań itd., ale kto zbyt często redukuje obecność w świecie do działalności pro-life. Podczas tegorocznego Encountera nie poświęcono specjalnej uwagi sprawie aborcji. Nie mówiło się o niej bezpośrednio. Dyskutowano natomiast o wolności religijnej, gospodarce, prawie, literaturze, muzyce, sztuce współczesnej…

 

Znaczenie sześciuset osób. Jednym z bohaterów trzydniowego spotkania w Nowym Jorku był Harold Korrell, prezes rady zarządu Southwestern Energy, jeden z najlepiej opłacanych menadżerów w Ameryce. Na Encountera przybył, by opowiedzieć o tym, jak udało mu się odkryć największe złoża gazu naturalnego w kraju. Znalazł je tam, gdzie nikt nie spodziewał się ich znaleźć: zasługa niezaspokojonej ciekawości oraz zdolności odczytywania znaków, przede wszystkim wtedy, gdy są one nieprzewidywalne. Miał zatrzymać się w Nowym Jorku tylko na czas swojego wystąpienia. Ostatecznie jednak został trzy dni. Następnie minister do spraw mniejszości narodowych w Pakistanie Paul Bhatti, brat Shahbaza Bhattiego, zamordowanego przez islamskich fundamentalistów za działania na rzecz wolności religijnej. Francis Green, profesor w Saint Francis College w Nowym Jorku zaproponował natomiast ponowne odczytanie dzieł sztuki ostatnich dwóch wieków z punktu widzenia wolności: fascynująca podróż od Eugène’a Delacroix po Marinę Abramowicz, poprzez Kandinsky’ego, Rothko i Warhola. Tymczasem Dermot Quinn z G.K. Chesterton Institute for Faith & Culture ukazał świeżość i antykonformizm myśli Chestertona. Angelo Sala, dyrektor Crossroads, siedem razy dziennie zmieniał przepocone koszule, by dotrzymać wszystkim kroku. I przyznaje: „Nigdy nie powiedziałbym, że w Nowym Jorku znajdzie się sześćset osób gotowych wysłuchać konferencji o Chesterstonie w sobotę o 10.00 rano”.

W „New York Encounter Trattoria” można zjeść doskonały makaron. W godzinach obiadowych przetaczają się przez to miejsce tłumy. Kelnerzy dwoją się i troją. W efekcie hałas przypomina nieco wrzawę panującą na stołówce. Tutaj ludzie spotykają się jednak naprawdę. Dla przyjaciół zamieszkujących przeciwległe krańce Stanów Zjednoczonych Encounter stał się stałym miejscem spotkań. Davide, profesor z uniwersytetu w Indianapolis, w przyszłym roku chciałby przyjechać tu z dziećmi: „Byłby to duży wydatek, ale co roku warto przyjeżdżać tutaj coraz bardziej”.

 

Na mszy po masakrze. Wszystkie wieczory Encountera wypełniła muzyka. Longing Freedom – muzyczna podróż w towarzystwie amerykańskich autorów, przygotowana przez Jonathana Fieldsa, w wykonaniu The Manhattan Wind Ensemble; The Katrina Letters – przedstawienie autorstwa Christophera Vatha, przygotowane w oparciu o listy znalezione przez pewną rodzinę z Nowego Orleanu, napisane przez ich rodziców w czasach narzeczeństwa podczas drugiej wojny światowej. Opowieść o miłości czystej, prostej. Wolnej. Dramat, który dotknął ich oboje: jego, który walczył w Europie, i ją – czekającą na niego w Ameryce.

W swoim wystąpieniu ksiądz Carrón przywołał słowa Benedykta XVI, wypowiedziane na rozpoczęcie Roku Wiary: dzisiaj wiara nie jest oczywistą przesłanką, co więcej, „ta przesłanka nie tylko nie jest już oczywista, ale często zostaje nawet zanegowana”. Ojciec Święty nazywa to „pustynnieniem” społeczeństwa. A zdaniem księdza Carróna nie brakuje alarmujących oznak tego zjawiska: „Kwestia wychowania, która właśnie tutaj, w Stanach Zjednoczonych, stała się tym bardziej dramatyczna po ostatniej masakrze w Newtown, kryzys gospodarczy i finansowy, brak zaufania w relacjach i będące jego konsekwencją rozluźnienie więzi społecznych oraz niepewność co do przyszłości”. I właśnie o masakrze w Newtown mówił ksiądz Peter Cameron, redaktor naczelny katolickiego czasopisma „Magnificat”, który w tym miasteczku w stanie Connecticut pracuje jako wikariusz w katolickiej parafii. „W niedzielę po tragedii byłem w zakrystii przed pierwszą mszą św. o godz. 7.30. W pewnym momencie wszedł mężczyzna. Nigdy wcześniej go nie widziałem, powiedział mi jednak, że wydarzenia ostatnich dni dotyczą go bezpośrednio. Przedstawił się jako Michael Murphy, mąż Anne Marie Murphy, jednej z zastrzelonych nauczycielek. Dlaczego pan Murphy przyszedł do zakrystii o tej godzinie? «Mam czwórkę dość dużych już dzieci – powiedział mi – którym jest bardzo ciężko po śmieci matki. Mógłby ksiądz z nimi porozmawiać, by im pomóc?». Dlaczego Micheal Murphy przyszedł do księdza, a nie do jakiegoś konsultanta, analityka albo psychologa? Ze względu na oczekiwanie, które nie ma końca… któremu może wystarczyć tylko Jezus Chrystus. Wiara nie jest jedną z alternatyw”. Następnie mały chłopczyk, który przyszedł z mamą i poprosiło poświęcenie wotywnego medalika. Kobieta wyznała ściszonym głosem: był wtedy w szkole, widział wszystko, udało mu się uciec, ponieważ zamachowiec zatrzymał się, by przeładować broń. Dokumentacja istnień „pochwyconych” przez wiarę. Ludzie zdumieni wolnością, która pojawiła się niespodziewanie.

Podczas zabawy na zakończenie prezydent Encountera Maurizio Maniscalo nie dawał wytchnienia grupie Arturo O’Farrill Band. Tańczący ludzie to wspaniały widok, można na nich patrzeć bez końca. To oczywiście za sprawą afro-kubańskich rytmów. Być może jednak to również efekt wstrząsu, który dotknął wszystkich w tych dniach. Nowość, która wnika do wnętrza. Statua Wolności stoi nieporuszona – oni tańczą.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją