Ślady
>
Archiwum
>
2005
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2005 (maj / czerwiec) Strona pierwsza Eucharystia: wielka modlitwa Zapis wystÄ pienia wielkopostnego ks. Luigi Giussaniego. Parafia Ĺw. Wiktora w Mediolanie, 22 marca 1996 r. Luigi Giussani DziÄkujÄ organizatorom tego spotkania za swoistÄ prowokacjÄ zawartÄ w rozwiniÄciu jego tematu. âEucharystia: wielka modlitwaâ. Szczerze mĂłwiÄ c, po raz pierwszy tak wyraĹşnie dostrzegam niezwykĹa trafnoĹÄ i istotÄ tego sformuĹowania. Mam nadziejÄ, Ĺźe Pan pozwoli mi przekazaÄ wam kilka myĹli, jakie zrodziĹy siÄ we mnie pod wpĹywem tych sĹĂłw, poniewaĹź jest to zachÄta do dokonania podsumowania wszystkiego, co wyraĹźa czĹowieka, ktĂłry zwraca siÄ do Ojca po spotkaniu z Synem.
1. Eucharystia. Metoda Boga PozwolÄ sobie najpierw przeczytaÄ wam fragment ZapiskĂłw z Leopardiego: âW obecnym stanie rzeczy nie doĹwiadczamy wielkich przykroĹci, to prawda, ale teĹź wcale nie jest nam dobrze; i ten brak jest ogromnym, nieznoĹnym zĹem, ktĂłre wciÄ Ĺź trwa i sprawia, Ĺźe caĹe Ĺźycie, gdzie czÄ stkowe zĹo trapi jedynie jakÄ Ĺ jego czÄĹÄ, jest peĹne bĂłlu. MiĹoĹÄ wĹasna, a wiÄc gorÄ ce pragnienie szczÄĹcia, ciÄ gĹy i nieodĹÄ czny towarzysz ludzkiego Ĺźycia, jeĹli nie zostanie zaspokojone przez Ĺźadne Ĺźywe zadowolenie, trapi naszÄ egzystencjÄ okrutnie, nawet wtedy, gdy nie dotykajÄ nas inne przykroĹci. PrzykroĹci sÄ mniej szkodliwe dla szczÄĹcia od znudzenia, a nawet czasem sÄ dla szczÄĹcia poĹźyteczne. ObojÄtnoĹÄ nie jest stanem wĹaĹciwym czĹowiekowi; jest ona wprost przeciwna jego naturze, a wiÄc jego szczÄĹciuâ (Zibaldone, 1554-5)[1]. Na temat szczÄĹcia Leopardi pisaĹ takĹźe do swojego przyjaciela, Francuza, w roku 1823: âJeĹli szczÄĹcie nie istnieje, to czym jest Ĺźycie?â. SzczÄĹcie jest bowiem celem tego niestrudzonego dynamizmu, jakim jest czĹowiek. Zdanie z ZapiskĂłw przywiodĹo mi na myĹl fakt, Ĺźe czĹowiek nie moĹźe zmierzyÄ, zbadaÄ Tajemnicy. Naturalna religijnoĹÄ zwrĂłcona jest ku rozpoznaniu i uznaniu istnienia jakiegoĹ ostatecznego quid, jakiejĹ ostatecznej rzeczywistoĹci: âIstnieje celâ â mawiaĹ Kafka[2]. Ale jaka jest droga do niego? âNie ma drogiâ. Nie moĹźna wysondowaÄ, zmierzyÄ Boga jako sensu Ĺźycia. Nie moĹźna zmierzyÄ sensu Ĺźycia. Pytania, jakie czĹowiek stawia o sens Ĺźycia, jeĹli sobie je stawia, sÄ pytaniami bardziej dociekliwymi niĹź te dotyczÄ ce prawdy. Pytanie o prawdÄ powinno bowiem byÄ ze swej natury religijne. JeĹli problem dotyczyĹby poznania Boga za pomocÄ definicji, wĂłwczas moglibyĹmy jÄ znaleĹşÄ. JednakĹźe utrzymywanie, Ĺźe moĹźna zdefiniowaÄ Boga byĹo wygaszeniem, przekreĹleniem pytania; w gruncie rzeczy byĹoby takĹźe bluĹşnierstwem usiĹowanie wnikniÄcia, zrozumienia, zdefiniowania Tajemnicy, przynajmniej do punktu, do ktĂłrego siÄ da. Chyba, Ĺźe On siÄ objawi! Tajemnica albo siÄ udziela albo jest niezrozumiaĹa. JeĹli Tajemnica siÄ objawia, Ĺźycie chÄtnie godzi siÄ z tym, Ĺźe jest oczekiwaniem i w tym sensie sprzyja prostocie, ktĂłra w najgĹÄbszym rozumieniu, u kaĹźdego czĹowieka, jest prostotÄ dziecka. StÄ d Jezus, w jedenastym rozdziale Ewangelii Ĺw. Mateusza, zanosi do Ojca swojÄ wielkÄ modlitwÄ: âWysĹawiam CiÄ, Ojcze, Panie nieba i ziemi, Ĺźe zakryĹeĹ te rzeczy przed mÄ drymi, ktĂłrym siÄ wydaje, Ĺźe potrafiÄ zrozumieÄ przez swoje dociekania, a objawiĹeĹ je ludziom pokornym i prostym. Tak, Ojcze, gdyĹź takie byĹo Twoje upodobanieâ [3]. BĂłg siÄ objawiĹ. PodkreĹlane ciÄ gle przez Leopardiego oczekiwanie, ktĂłre kaĹźdy z nas z ĹatwoĹciÄ odczuwa, wymĂłg prawdy, jaki nosimy w swoim sercu, znalazĹy odpowiedĹş (chociaĹź rĂłwnieĹź stajÄ c wobec tego faktu, moĹźna go przyjÄ Ä z pewnÄ obojÄtnoĹciÄ , o czym mĂłwiÄ Zapiski: tak, jakby ostateczny brak powagi uniemoĹźliwiaĹ nam czerpanie korzyĹci z oczekiwaĹ naszego ducha, z wymogĂłw intymnoĹci, delikatnoĹci, umiejÄtnoĹci wybaczania, dzielenia siÄ radoĹciÄ we wzajemnych relacjach). BĂłg siÄ objawiĹ, Tajemnica odsĹoniĹa samÄ siebie. SĹowo âEucharystiaâ zachÄca nas wĹaĹnie do okrycia metody objawiania siÄ Boga. Przy uĹźyciu jakiej metody BĂłg postanowiĹ objawiÄ siÄ czĹowiekowi i Ĺwiatu, egzystencji czĹowieka i historii? ChÄtnie odwoĹujemy siÄ do faktu, Ĺźe Tajemnica jako metodÄ udzielania siÄ stosuje utoĹźsamienie siÄ z czasem i przestrzeniÄ ; odnosi siÄ wraĹźenie, ze Tajemnica zawsze usiĹowaĹa utoĹźsamiÄ siÄ z czasem i przestrzeniÄ , z teraĹşniejszoĹciÄ , ktĂłrÄ jest obecnoĹÄ, to znaczy wydarzenie (o czym, dziÄki Bogu, zaczyna siÄ teraz coraz czÄĹciej mĂłwiÄ). Z tego powodu nasza medytacja przypomina nieuchronnie postaÄ Abrahama, jako poczÄ tek, poniewaĹź w wydarzeniu Abrahama kontakt Boga z czĹowiekiem przyczyniĹ siÄ do powstania pewnej drogi â drogi, ktĂłra siÄ koĹczy, a skoĹczy siÄ wraz z zakoĹczeniem historii Ĺwiata â ogarniajÄ cej takĹźe nas: âPan rzekĹ do Abrama: ÂŤWyjdĹş z Twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, ktĂłry ci ukaĹźÄ. UczyniÄ bowiem z ciebie wielki narĂłd, bÄdÄ ci bĹogosĹawiĹ i twoje imiÄ rozsĹawiÄ: staniesz siÄ bĹogosĹawieĹstwem. BÄdÄ bĹogosĹawiĹ tym, ktĂłrzy tobie bĹogosĹawiÄ bÄdÄ , a tym, ktĂłrzy tobie bÄdÄ zĹorzeczyli, i Ja bÄdÄ zĹorzeczyĹ. Przez ciebie bÄdÄ otrzymywaĹy bĹogosĹawieĹstwo ludy caĹej ziemiÂť [jakieĹź uniwersalne, powszechne znaczenie ma to wydarzenie: âprzez ciebie bÄdÄ otrzymywaĹy bĹogosĹawieĹstwo ludy caĹej ziemi!â]. Abram udaĹ siÄ w drogÄ, jak mu Pan rozkazaĹ, a z nim poszedĹ i Lot. Abram miaĹ siedemdziesiÄ t piÄÄ lat, gdy wyszedĹ z Charanu. (...) Pan, ukazawszy siÄ Abramowi, rzekĹ: ÂŤTwojemu potomstwu oddajÄ wĹaĹnie tÄ ziemiÄÂť [jest ona znakiem Ĺwiata]. Abram zbudowaĹ tam oĹtarz dla Pana, ktĂłry mu siÄ ukazaĹâ[4]. Po Abrahamie nasza medytacja zatrzymuje siÄ przy osobie MojĹźesza, ktĂłry w gorejÄ cym krzaku usĹyszaĹ imiÄ, z ktĂłrym musiaĹ pĂłjĹÄ do swoich braci w Egipcie i mĂłwiÄ im o tym, czego oczekiwaĹ od nich Jahwe. âBĂłg ojcĂłw naszych posĹaĹ mnie do wasâ[5]: BĂłg ojcĂłw naszych, ten BĂłg, ktĂłry siÄ objawiĹ, a w konsekwencji objawia siÄ przez wydarzenie, ktĂłre staje siÄ historiÄ , wydarzeniem nieustannie obecnym. âTo jest imiÄ moje na wiekiâ[6]. TakĹźe tu uwidacznia siÄ wspomniane wczeĹniej powszechne znaczenie wydarzenia. DopĂłki nie zatrzyma naszego spojrzenia i serca obecnoĹÄ Chrystusa, o czym przypomina nam Ewangelia Ĺw. Jana: to jest dzieĹo Boga, âaby znali Tego, ktĂłrego posĹaĹeĹâ[7], gdyĹź âJa i Ojciec jedno jesteĹmyâ[8]. Owego wieczoru , na parÄ godzin przed swoim aresztowaniem â milczenie apostoĹĂłw byĹo peĹne napiÄcia, bez porĂłwnania ciÄĹźsze niĹź zazwyczaj â ten czĹowiek w pewnym momencie, podczas swojej przemowy, stwierdziĹ: âBeze mnie nic nie moĹźecie uczyniÄâ[9], jesteĹcie niczym. Quid est veritas? Co to jest prawda? Prawda bowiem jest sensem Ĺźycia, prawda jest jedynÄ rzeczÄ , ktĂłrej Leopardi chÄtnie przypisuje bycie synonimem szczÄĹcia. Co to jest prawda Ĺwiata, historii, czĹowieka i jego istnienia? Quid est veritas? Vir qui adest. Bardziej odpowiednie od sĹĂłw sÄ w nas rzeczy, ktĂłre zmuszeni jestesmy powtarzaÄ najczÄĹciej, poniewaĹź za kaĹźdym razem, gdy na nie patrzymy, ich perspektywa siÄ rozszerza, nie moĹźe siÄ zatrzymaÄ. Na tym polega dzieĹo Boga, takie jest znaczenie, sens Ĺwiata: âwierzyÄ w Tego, ktĂłrego On posĹaĹâ. Prawda bowiem to ten czĹowiek, ktĂłry jest obecny.
2. Ofiara Teraz jednak chciaĹbym zwrĂłciÄ mojÄ i waszÄ uwagÄ na pewien wniosek, ktĂłry nasuwa siÄ w obliczu wydarzenia jako metody udzielania siÄ Boga stosowanej przez Niego w historii (wydarzenie Abrahama, MojĹźesza, Chrystusa: to historia, ktĂłra ĹÄ czy siÄ w jednÄ caĹoĹÄ, to rzeka pĹynÄ ca do swojego ujĹcia). Chodzi o pewien szczegĂłĹ, ale wedĹug mnie bardzo znaczÄ cy nie tylko dla historii ludzkiej myĹli, ktĂłrej najwiÄkszÄ pokusÄ byĹo zawsze zrywanie ĹÄ cznoĹci a pomiÄdzy tym co duchowe, a tym, co przygodne i przemijajÄ ce; i im wiÄkszy ktoĹ miaĹ umysĹ i serce, tym bardziej wydawaĹ siÄ skĹonny gĹosiÄ tÄ separacjÄ jako problem czystoĹci rozumu, prawdy o czĹowieku. JeĹli dzieĹem Boga, jego zamysĹem jest, aby ludzie wierzyli w Tego, ktĂłrego Ojciec posĹaĹ â w tego czĹowieka! â znaczy to, Ĺźe zmysĹowa rzeczywistoĹÄ, ciaĹo i krew nie sÄ ograniczeniem, nie przeciwstawiajÄ c siÄ prawdziwej ostatecznej rzeczywistoĹci, wiecznoĹci, Duchowi. Jan i Andrzej zamilkli uderzeni oczywistoĹciÄ tego spojrzenia, ktĂłre do nich przemawiaĹa owego popoĹudnia. Zacheusz zostaĹ pozyskany, zawojowany przez tego czĹowieka, o ktĂłrym tak wiele sĹyszaĹ, a ktĂłry zatrzymaĹ siÄ przed sykomorÄ i powiedziaĹ do niego: âZacheuszu, chcÄ siÄ zatrzymaÄ w twoim domuâ. Samarytanka spotkaĹa tego czĹowieka, Ĺťyda, siedzÄ cego przy studni, a z drugiej strony: vir qui adest. Prawda nie jest juĹź, o wiele wyraĹşniej niĹź wczeĹniej, rezultatem pomyĹlnego, burzliwego dociekania, badaĹ nad TajemnicÄ , tak by czĹowiek mĂłgĹ doznaÄ ukojenia, gdy nie ma juĹź siĹ, by je kontynuowaÄ. ZmysĹowa rzeczywistoĹÄ nie jest juĹź przeciwstawna: wĹaĹnie w Chrystusie, zrodzonym z Maryi jako zmysĹowa rzeczywistoĹÄ, nie ma juĹź opozycji pomiÄdzy dwoma ontologiami rzeczywistoĹci, wrÄcz przeciwnie â On jest ich jednoĹciÄ . W religii Ĺźydowskiej i kaĹźdej prawdziwej religijnoĹci pojÄcie ofiary jest najwspanialszym obrazem modlitwy. Co jednak oznacza âofiaraâ, jako zwyczajnie najwyĹźsza forma modlitwy, w doĹwiadczeniu religijnym ludu? Ludu, ktĂłry caĹkowicie, w peĹni ma swoje istnienie w Bogu; takĹźe ziemia i kamieĹ, takĹźe ciaĹo i krew, wszystko ma swoje istnienie w Bogu, w Chrystusie, o ktĂłrym zostanie powiedziane: âWszystko w Nim ma istnienieâ. To jednak nie wystarczy. Ofiara nie jest jedynie stwierdzeniem, ze wszystko trwa, istnieje w Bogu (co w pewnym sensie nie znosi, ale pomaga dostrzec maĹoĹÄ czĹowieka wobec potÄgi NajwyĹźszego Bytu), ale pociÄ ga za sobÄ rĂłwnieĹź inny, niejako odwrotny aspekt uczucia: pragnienie, aby oblicze Boga siÄ objawiĹo. Jest to podwĂłjne uczucie, ktĂłre âumacniaâ i oĹźywia ofiarÄ: jeĹli wszystko uczynione jest z Boga, niech BĂłg siÄ objawi, niech siÄ ukaĹźe we wszystkim. Wielka modlitwa ofiary wyraĹźa siÄ zatem poprzez konkretnÄ rzeczywistoĹÄ: od barankĂłw i cielcĂłw, symbolu spoistoĹci i wĹadania czĹowieka rzeczywistoĹciÄ , przychodzi siÄ do ofiary okolicznoĹci i chwili, symboli samej tkanki Ĺźycia i caĹej egzystencji czĹowieka. Znowu gĹosy zaczerpniÄte z literatury przychodzÄ nam z pomocÄ . To, co jawi siÄ jako piÄkno kobiety, mĂłwi w swoim wierszu Apostazja Leopardi, jest czymĹ, co znajduje siÄ poza jej cielesnym obliczem i przez nie przebija, tak Ĺźe mÄĹźczyzna âpochyla siÄ i kocha w cielesnych jeszcze uĹciskachâ[10] to, co znajduje siÄ poza, ukryte wewnÄ trz i poza umiĹowanymi rysami, podczas gdy kobieta, przedmiot tak gorÄ cego poĹźÄ dania, tego nie pojmuje. Jest jednak tchnienie, oddech prawdy, ktĂłry dociera do nas z gĹÄbi antycznej myĹli pogaĹskiej, gdy â jak widzieliĹmy â Seneka pisze: âPowinieneĹ ĹźyÄ dla kogoĹ innego, jeĹli chcesz ĹźyÄ dla siebieâ[11]. JeĹli pragniesz prawdy o sobie i o twoich relacjach z innymi, musisz potwierdzaÄ, afirmowaÄ kogoĹ innego. W kaĹźdym razie szczyt owej wspaniaĹej rzeczy, owego âgestuâ, w dosĹownym i pierwotnym znaczeniu tego sĹowa, szczyt ofiary pozwoliĹ nam dostrzec Jezus (jest niÄ to, co sprawia, Ĺźe ofiara ubogiej kobiety, ktĂłra ze wzglÄdu na to, Ĺźe nie mogĹa daÄ wiÄcej, oddaĹa jeden grosz, rĂłwna jest wielkodusznoĹci tego, kto oddaje Ĺźycie za najwiÄkszego przyjaciele, Boga): ofiara to uznanie, Ĺźe wszystko jest Boga, Ĺźe jest przez Niego stworzone, Ĺźe do Niego naleĹźy, w Nim ma istnienie, wszystko jest Jego. Jedna z naszych przyjaciĂłĹek, w swoim peĹnym cierpienia Ĺźyciu mawiaĹa: âPowoĹanie â bycie wezwanym, powoĹanym przez Chrystusa â jest jak ĹwiatĹo, ktĂłre oĹwietla ciemnÄ noc okolicznoĹciâ. OkolicznoĹci bowiem sÄ gĹuche i ciemne, a chwila jest niczym: ofiara to ogarnia, Ăłw przecinek, owa jotÄ, chwilÄ, uznajÄ c, Ĺźe ma ona swoje istnienie w Bogu, umoĹźliwiajÄ c nam tym samym odczuwaÄ ja jako wyraz naszej natury. Chwila jest pierwszÄ , podstawowÄ miarÄ wyraĹźania siÄ mojego czĹowieczeĹstwa. Zatrzymajmy siÄ teraz przy kolejnej refleksji. W zjawisku najwyĹźszego wyrazu czĹowieczeĹstwa ofiary szczytem jest ofiara Chrystusa, czĹowieka najbardziej Ĺwiadomego, najbardziej kochajÄ cego Ojca i Jego stworzenia. âChriste cunctorum dominator almeâ (Chryste, wĹadco wszystkich i dawco Ĺźycia)[12]. Eucharystia, âwielka modlitwaâ, jest szczytem ofiary czĹowieczeĹstwa zĹoĹźonej Bogu, poniewaĹź w niej oddanie siÄ Chrystusa, aĹź po ĹmierÄ na krzyĹźu, zwyciÄĹźa niesprawiedliwoĹÄ jako poczÄ tek historii. Wydaje siÄ, Ĺźe ta niesprawiedliwoĹÄ jest niesprawiedliwoĹciÄ Boga, gdy tymczasem jest ona pierwotnym buntem czĹowieka, ktĂłry chce byÄ jak BĂłg. NiesprawiedliwoĹÄ ta staje siÄ kanaĹem kĹamstwa, zĹego ducha, ojca kĹamstwa, Szatana. Istnieje gĹÄboka róşnica miÄdzy zĹem czĹowieka i zĹem, ktĂłre rodzi siÄ w Szatanie i z Szatana. Pewna dziewczyna zapytaĹa mnie kilka dni temu: âCzy zatem grzech, grzech pierworodny, byĹ grzechem czĹowieka, ktĂłry roĹciĹ sobie pretensje do bycia jak BĂłg, do potwierdzania swojego âjaâ wobec Boga?â. Od razu odpowiedziaĹem, Ĺźe tak, ale później pomyĹlaĹem: jest tu pewna róşnica, owo poczÄ tkowe zĹo, grzech pierworodny, Ăłw poczÄ tek niemoĹźliwy na tyle, by wydawaÄ siÄ przedmiotem fantazji, a jednoczeĹnie tak rzeczywisty, ze bez jego zaistnienia nie moĹźna by byĹo zrozumieÄ niczego o czĹowieku i Ĺwiecie, byĹ rzeczywiĹcie potwierdzeniem czy teĹź chÄciÄ potwierdzenia swojego âjaâ ze strony Adama i Ewy, podburzonych przez Szatana; ale jest jednak w tym wydarzeniu coĹ jeszcze innego, gdyĹź w Adamie i Ewie byĹo coĹ, co odziedziczyli, co przejÄli od odraĹźajÄ cej istoty, od ojca kĹamstwa â jak nazwaĹ go Jezus â i jest to wyzwanie rzucone Bogu. Nie byĹa to jedynie wola autoafirmacji, potwierdzenia siebie wobec Boga: podĹoĹciÄ byĹo wyzwanie rzucone Bogu. Wyzwanie wobec Boga jako zĹo, podĹoĹÄ, nie moĹźe byÄ czymĹ pochodzÄ cym od czĹowieka, jest ono wĹaĹnie typowym podstÄpem Szatana. Dlatego rozumiem grzech pierworodny jako te truciznÄ wstrzykniÄtÄ w ludzkÄ naturÄ, do krwi czĹowieka: wyzwanie rzucone Bogu. JeĹli wybaczenie potwierdzenia siebie moĹźe byÄ jeszcze prawie zrozumiaĹe, wyobraĹźalne, poniewaĹź rĂłwnieĹź my powinniĹmy wybaczaÄ naszym winowajcom, to wyzwanie rzucone Bogu, nie! Tutaj wybaczenie nie jest juĹź moĹźliwe, potrzebne byĹoby tu coĹ wiÄcej, coĹ wielkiego, nieopisanego, niewyobraĹźalnego dla czĹowieka. Potrzebne jest miĹosierdzie. âFelix culpaâ (SzczÄĹliwa wina), mawiaĹ Ĺw. Augustyn[13]. W ofierze Chrystusa, cielesna rzeczywistoĹÄ, chleb i wino, stajÄ c siÄ tajemnica wiary â to znaczy ciaĹem i krwiÄ wcielonego SĹowa â dosĹownie pokrywajÄ siÄ z TajemnicÄ Syna BoĹźego. Tajemnica zbiega siÄ ze znakiem: gdzie w najwyĹźszym stopniu dokonuje siÄ ta najwiÄksza i godna uwielbienia jednoĹÄ, ktĂłrÄ moĹźna potwierdziÄ jedynie z bojaĹşniÄ i drĹźeniem â Tajemnica utoĹźsamia siÄ ze znakiem i tym samym znak, zmysĹowa rzeczywistoĹÄ, ciaĹo i krew, nie sprzeciwiajÄ siÄ duchowi â jeĹli nie w Eucharystii? Eucharystia â i jeĹli to zasadnicza myĹl â niesie w sobie zwyciÄstwo prawdy w czĹowieku, poniewaĹź uznaje pozornie przelotnÄ chwilÄ za wyraz boskoĹci. CzÄsto powtarzam sĹowa jednego z moich przyjaciĂłĹ, ktĂłry piszÄ c do mnie z daleka, we wszystkich swoich listach mĂłwi o âobfitoĹci chwiliâ. Czas i przestrzeĹ, dla Chrystusa, ktĂłry umarĹ i zmartwychwstaĹ, nie sÄ juĹź ograniczeniem, chwila nie jest wiÄzieniem ani grobem. RĂłwnieĹź dla nas czas i przestrzeĹ sÄ narzÄdziami naszego wyraĹźalnego bogactwa, bez nich nie bylibyĹmy w stanie wyraziÄ siebie, nasze sĹowo nie mogĹoby istnieÄ; jednoczeĹnie jednak zamykajÄ nas: czas i przestrzeĹ sÄ moĹźliwoĹciÄ wypowiedzenia siÄ a jednoczeĹnie zamykajÄ nas. Tymczasem dla umarĹego i zmartwychwstaĹego Chrystusa czas i przestrzeĹ nie sÄ juĹź ograniczeniem, ale boska âracjÄ â, powodem Jego obecnoĹci. BoskÄ racjÄ , dziÄki ktĂłrej staje siÄ On obecnoĹciÄ dla mnie i dla wszystkich braci, jest to chwila albo ta okolicznoĹÄ, bez koniecznoĹci dodawania do niej czegoĹ wiÄcej. W ten sposĂłb Eucharystia staje siÄ poczÄ tkiem zwyciÄstwa Chrystusa w czasie i przestrzeni, to znaczy w historii. Eucharystia zapoczÄ tkowuje rozkoszowanie siÄ odpowiedziÄ Ojca, ktĂłra nie moĹźe byÄ nieustannie prowokowana w dzieciach inaczej, jak tylko przez uleganie ich proĹbie, o czym mĂłwi Ewangelia Ĺw. Ĺukasza, w rozdziale jedenastym i osiemnastym. JednoczeĹnie Eucharystia jest poraĹźkÄ kĹamstwa jako niesprawiedliwoĹci i bĂłlu bez nadziei, a wiÄc bez racji. Eucharystia to Chrystus, ktĂłry umarĹ i zmartwychwstaĹ, to sens zmartwychwstania Chrystusa w kaĹźdym momencie czasu i przestrzeni, poĹrĂłd historii, a przede wszystkim poĹrĂłd trwania mojego Ĺźycia. W kaĹźdej chwili, gdy zatrzymujÄ siÄ , by dotknÄ Ä tej przelotnej rzeczy, sens mojego istnienia jest tak daremny, tak bezsilny! Sens zmartwychwstania Chrystusa jest obecny w kaĹźdym momencie czasu i przestrzeni, w mojej egzystencji i w naszej historii: w kaĹźdej chwili, jak mĂłwi ksiÄga rosyjskiego pielgrzyma. Trzeba jednak przypominaÄ sobie o tym dziesiÄÄ, sto, tysiÄ c razy na dzieĹ, aĹź po dziesiÄÄ tysiÄcy razy, to znaczy dopĂłty dopĂłki pamiÄÄ o zmartwychwstaĹym Chrystusie stanie siÄ nam bliska. FormuĹa, ktĂłrÄ siÄ wypowiada brzmiâ Chrystus na krzyĹźu za moje grzechyâ. Zmartwychwstanie Chrystusa jest obfitym znaczeniem, bogactwem kaĹźdej przemijajÄ cej chwili.
3. âWezwani by stanowiÄ jedno ciaĹoâ Zgodnie z historiÄ ustanowionÄ przez Ojca i dokonujÄ cÄ siÄ przez Ducha, Chrystus w samej definicji swojej osobowoĹci zawiera wszystkich tych, ktĂłrzy zostajÄ wybrani. MoĹźe naleĹźaĹoby jeszcze raz siÄgnÄ Ä do Ewangelii Ĺw. Jana i przeczytaÄ w rozdziale 17, wiersze 1-6, modlitwÄ Jezusa. W samej definicji swojej osobowoĹci Chrystus zawiera wszystkich, ktĂłrzy zostali wybrani: âOjcze, nadeszĹa godzina. Otocz swego Syna chwaĹÄ , gdyĹź celem historii jest moja chwaĹa. Ty daĹeĹ mi wĹadzÄ nad kaĹźdym czĹowiekiem, abym daĹ mu Ĺźycie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, ktĂłrego posĹaĹeĹâ[14]. NastÄpnie jest mowa o tym wyborze, ktĂłry przedĹuĹźa w czasie wyznaczonym przez Ducha Ojca, przez wolÄ Ojca, skuteczne dziaĹanie owego upodobania. W historii wyboru tego dokonuje we Chrzcie wszechmogÄ ca moc Boga, ktĂłry czyni wszystko. Dlatego teĹź przedmiotem Eucharystia, zgodnie z caĹÄ Jego wzniosĹoĹciÄ , jest â jak mawia siÄ w teologii â âmistyczny Chrystusâ, rzeczywistoĹÄ, ktĂłrej caĹkowite wypeĹnienie nastÄ pi w dniu ostatecznym i bÄdzie nim rozstrzygajÄ ca chwaĹa Chrystusa, w miĹosierdziu dopeĹniajÄ cym kaĹźdÄ rzecz. On jednak jest juĹź obecny w historii czĹowieka. Ludzie, w ktĂłrych objawiajÄ siÄ spojrzenia Jana i Andrzeja, skierowane na Jezusa; ludzie, w ktĂłrych odbijajÄ siÄ te oczy Jana i Andrzeja, w kaĹźdej chwili, kaĹźdego dnia jawiÄ siÄ jako moĹźliwe umiĹowanie Chrystusa, gdyĹź czas, chwila po chwili, jest miĹoĹciÄ Chrystusa, ukazujÄ cÄ siÄ jako jedyny sens niepewnoĹci, bĹÄdĂłw porzuconych i zagubionych dzieci, dojrzaĹego sumienia czĹowieka, ktĂłry pĹacze z powodu przeĹladowania przez Ĺwiat, z powodu samotnoĹci, swojej obecnoĹci w Ĺwiecie, ktĂłry go przeĹladuje, albo pĹacze z radoĹci âluduâ, poniewaĹź Ăłw lud, w ograniczeniu kaĹźdego koĹczÄ cego siÄ dnia, trwa niczym krople rozproszone w morzu Ĺez. W kaĹźdym razie eucharystycznym podmiotem jest mistyczny Chrystus, ktĂłrego wypeĹnienie dokonuje siÄ w tajemniczej asymilacji, jakiej dokonuje nieskoĹczona moc, w upodabnianiu siÄ tych, ktĂłrych wybiera Ojciec, chwyta dla Chrystusa, przedstawia Chrystusowi, a Chrystus bierze ich w posiadanie we Chrzcie i przyswaja, upodabnia do siebie i stajÄ siÄ czĹonkami Jego ciaĹa, rzeczywistoĹciÄ absolutnie nowÄ : âCzyĹź nie wiecie, ze jesteĹcie dla siebie nawzajem czĹonkami?â[15]. JeĹli byĹyby to tylko sĹowa, wĂłwczas wszystko, bÄdÄ c czystym sĹowem, nie byĹoby niczym innym, jak tylko niszczÄ cym cynizmem. Jak ukazuje siÄ lud, ktĂłry w taki sposĂłb ksztaĹtuje siÄ w historii â zarĂłwno tej wielkiej, jak w Ĺredniowieczu, jak teĹź w tej prawie stĹumionej, ktĂłra ma miejsce w jakiejĹ maĹej, zapomnianej parafii, gdzie proboszcz ma dwadzieĹcia, trzydzieĹci osĂłb, ktĂłre przychodzÄ w niedzielÄ do koĹcioĹa â jaki spoĹeczny cel mu przyĹwieca, co czyni w ujÄciu spoĹecznym (nie ma Ĺźadnego stanowiska ministerialnego, ktĂłre byĹoby przeznaczone dla czĹonkĂłw tego ludu, nie ma Ĺźadnego zwiÄ zku zawodowego, ktĂłry chce, by kierowaĹo nim ich serce, ich obecnoĹÄ, ich wiara)? âA w sercach waszych niech panuje pokĂłj Chrystusowy, do ktĂłrego teĹź zostaliĹcie wezwani w jednym Ciele. I bÄ dĹşcie wdziÄczniâ[16]. PokĂłj jest rezultatem obecnoĹci tego âjednego ciaĹaâ. Czy chodzi o epokÄ opactwa w Cluny, czy o czasy Charlesa PĂŠguy, lud chrzeĹcijaĹski trwa w Ĺwiecie jako wspĂłĹczynnik pokoju, ĹşrĂłdĹo pokoju, stabilizator, ktĂłry zapewnia pokĂłj, czynnik pokoju. Wydaje mi siÄ, Ĺźe czytaĹem liczne teksty naszego KardynaĹa (chodzi o Ăłwczesnego arcybiskupa Mediolanu, kard. Carlo Maria Martiniego â wyj. tĹum.), gdzie â jak myĹlÄ â uwidacznia siÄ jako jego najgĹÄbsza, ukryta i fascynujÄ ca myĹl. WspĂłĹczynnik pokoju: pokoju, ktĂłrego nie moĹźna powstrzymaÄ, ktĂłry nie pozwala siÄ zatrzymaÄ, ale nieustannie porywa i przynagla do spotkania dowartoĹciowujÄ cego wszystko i wszystkich, ktĂłry wspiera nasze towarzystwo. Niech wolno mi bÄdzie ĹźyczyÄ wam na Wielkanoc tego, czego z potrzeby serca chcÄ ĹźyczyÄ wszystkim: nadzieja jest pewnoĹciÄ przyszĹoĹci, na mocy obecnej rzeczywistoĹci. Nie j3est to jakakolwiek obecnoĹÄ; to obecnoĹÄ Chrystusa, ktĂłra staĹa siÄ znana dziÄki Matce NajĹwiÄ4.tszej. Ona czyni nas pewnymi przyszĹoĹci. WĂłwczas, wĂłwczas! MoĹźliwa jest wÄdrĂłwka bez wytchnienia, dÄ Ĺźenie bez granic, w oparciu o pewnoĹÄ, Ĺźe On, tak jak posiada historiÄ, tak rĂłwnieĹź siÄ w niej objawi. Owo oczekiwanie to chwila dnia, w ktĂłrej jesteĹmy nieustannie przynaglani przez caĹÄ chrzeĹcijaĹskÄ historiÄ, do uczestnictwa: to Eucharystia, ofiara Chrystusa, umarĹego i zmartwychwstaĹego, skĹadana Ojcu, gdyĹź Chrystus jest Ojca, do ktĂłrego ja naleĹźÄ w godzinach i minutach tego dnia.
[1] G. Leopardi, Zibaldone di pensieri, Mondadori, Milano 1937 (1994), s. 551. [2] Por. F. Kafka, Il silenzio delle sirene. Scritti e frammenti postumi (1917-1924), Feltrinelli, Milano 1994, s. 91 [3] Por. Mt 11, 25-26. [4] Rdz 12, 1-7. [5] Wj 3, 13. [6] Wj 3, 15 [7] J 17, 3 [8] J 10, 30 [9] J 15, 5 [10] G. Leopardi, Cara beltĂ ..., Bur, Milano 1996, s. 86. [11] Lucius Annaeus Seneka, Lettere a Lucilio, Bur, Milano 1989, s. 296 [12] âChryste, wĹadco wszystkich i dawco Ĺźyciaâ. Hymn ambrozjaĹski z V wieku na PoĹwiÄcenie ĹwiÄ tyni [13] Z hymnu Exultet z liturgii paschalnej, wedĹug tradycji przypisywanego Ĺw. Augustynowi. [14] Por. J 17, 1-4 [15] Por. Rz 12,5; Ef 4,25 [16] Kol 3, 15 |