Ślady
>
Archiwum
>
2013
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2013 (styczeĹ / luty) Listy Im bardziej rzeczywistoĹÄ przynagla, tym bardziej trzeba mĂłwiÄ âTyâ i inne... IM BARDZIEJ RZECZYWISTOĹÄ PRZYNAGLA, TYM BARDZIEJ TRZEBA MĂWIÄ âTYâ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, moja historia, tak jak wiele innych, jest jednÄ z tych nieco ciÄĹźkostrawnych. Porzucony przez moich rodzicĂłw zaraz po urodzeniu, zostaĹem adoptowany przez rodzinÄ, ktĂłra pewnego dnia znalazĹa siÄ w kryzysie, a ja w wieku 13 lat pozostaĹem bez punktu odniesienia, rozeĹşlony na caĹy Ĺwiat. Spotkanie z Ruchem, do ktĂłrego doszĹo, gdy miaĹem 14 lat, przez wiele lat byĹo rodzajem korka tĹumiÄ cego mĂłj krzyczÄ cy bĂłl. Wszystkie wybory, jakich dokonywaĹem w Ĺźyciu, skĹaniaĹy siÄ ku jednemu: nie odczuwaÄ bĂłlu, nie sĹyszeÄ krzyku. IleĹź razy Chrystus przechodziĹ obok, patrzyĹ na mnie, a ja, jak bogaty mĹodzieniec, odchodziĹem smutny, poniewaĹź nie byĹem gotowy na ten prosty gest, ktĂłry wypĹywa z âprostoty sercaâ! Czas jednak nie mijaĹ na próşno i w pewnym momencie, mniej wiÄcej dwa lata temu, bĂłl zaczÄ Ĺ stawaÄ siÄ coraz dotkliwszy. MusiaĹem na jakiĹ czas przerwaÄ naukÄ, udaÄ siÄ do lekarzy. Jednak im wiÄcej terapii podejmowaĹem, tym czÄĹciej wydarzaĹo siÄ w rzeczywistoĹci coĹ, co burzyĹo wszystkie plany terapeutyczne. Chrystus pragnÄ Ĺ mnie i postanowiĹ rozpoczÄ Ä niesamowitÄ walkÄ z moim sercem, do tego stopnia, Ĺźe bĂłl stawaĹ siÄ rozdzierajÄ cy, tak Ĺźe nawet sami lekarze nie wiedzieli juĹź, co majÄ robiÄ. Ludzie wokóŠmnie bali siÄ i zasypywali psychologicznym i âĹźyciowymiâradami, jednak nic mi nie pomagaĹo. Wreszcie jakiĹ czas temu, pewnego ranka, poszedĹem odwiedziÄ pewnego ksiÄdza z Ruchu, ksiÄdza Giorgia. CaĹa rozmowa trwaĹa moĹźe 15 minut: zaczÄ Ĺem, proszÄ c go, by mi pomĂłgĹ, poniewaĹź przeĹźywam trudnoĹci, a potem rozpĹakaĹem siÄ. On nie pozwoliĹ mi opowiedzieÄ o niczym, spojrzaĹ na mnie i powiedziaĹ mi: âCzy kiedykolwiek w przeszĹoĹci jakieĹ cierpienie stanowiĹo dla ciebie problem?â. OdpowiedziaĹem mu, Ĺźe tak. On zatrzymaĹ siÄ, mĂłwiÄ c mi: âZ czasem wzrasta nie bĂłl, ale odpowiedzialnoĹÄ. W istocie, twoje cierpienie teraz nie jest wiÄksze albo mniejsze w stosunku do wczeĹniejszego. Teraz, kiedy jesteĹ starszy, tym usilniej musisz mĂłwiÄ ÂŤTyÂť, ta potrzeba z czasem staje siÄ coraz bardziej naglÄ caâ. Wreszcie ktoĹ powiedziaĹ mi coĹ, czego oczekiwaĹo moje serce, coĹ, co dosĹownie kazaĹo mi podskoczyÄ, przenoszÄ c moje spojrzenie ze mnie na Niego: nie cud, ale droga. Jak gdyby to wszystko, czym ĹźyĹem, nabraĹo sensu, kierunku. Powoli zaczÄ Ĺem stawaÄ na nogi, nabraĹem konsystencji. Im bardziej rzeczywistoĹÄ przynagla, tym bardziej trzeba mĂłwiÄ âTyâ, by wejĹÄ w sedno spraw i Ĺźycia. BĂłl nie zniknÄ Ĺ, ale ja zaczÄ Ĺem w niego wchodziÄ, juĹź nie sam, ale w towarzystwie Jego obecnoĹci. NaprawdÄ w spojrzeniu obecnego Chrystusa, konkretnego i cielesnego, to wszystko, co we mnie jest, staje siÄ przejrzyste w doĹwiadczeniu, naprawdÄ w Jego towarzystwie moĹźna stawiÄ czoĹa wszystkiemu, wejĹÄ w sedno wszystkiego. I przychodzi ci ochota do Ĺźycia. PoniewaĹź ciekawi ciÄ, ciekawi coraz bardziej, jak zakoĹczy siÄ ten dialog miÄdzy tobÄ a TajemnicÄ Ĺźycia. Jednym sĹowem⌠przestajesz patrzeÄ na siebie i zaczynasz szukaÄ Jego. Federico, Genua
EKIPY GS, KAMIEĹ ĹLÄSKI 2013 PIÄKNO W PROSTOCIE BYCIA RAZEM W dniach 12â13 stycznia odbyĹo siÄ pierwsze spotkanie Ekip MĹodzieĹźowych w Kamieniu ĹlÄ skim. PragnÄliĹmy w tych dniach wspĂłĹdzieliÄ Ĺźycie z mĹodzieĹźÄ , aby na nowo uczyÄ siÄ przeĹźywaÄ naszÄ komuniÄ, by nasze Ĺźycie nie traciĹo smaku. Spotkanie to miaĹo na celu zachÄcenie mĹodzieĹźy do podejmowania odpowiedzialnoĹci za róşne gesty w swoich wspĂłlnotach, w Ĺrodowiskach, w ktĂłrych ĹźyjÄ , na wspĂłlnych wakacjach, a odbyĹo siÄ w piÄknym miejscu â na zamku w Kamieniu ĹlÄ skim, gdzie przed wiekami urodziĹ siÄ ĹwiÄty Jacek. W ostatnim dniu Ekip dowiedzieliĹmy siÄ o Ĺmierci Janiny Kierel, mamy Teresy, ktĂłra byĹa odpowiedzialne za zorganizowanie wydarzenia. Pan w ten sposĂłb zĹÄ czyĹ nas wszystkich w przyjaĹşni, dziÄki ktĂłrej tajemnica Ĺmierci Janiny przynagliĹa nas do gĹÄbszego, jeszcze bardziej Ĺwiadomego przeĹźywania wiÄzi z Panem. Oto jedno ze Ĺwiadectw z Kamienia:
Z niecierpliwoĹciÄ czekaĹam na to spotkanie, przeczuwajÄ c, Ĺźe bÄdzie ono okazjÄ do innego spojrzenia na rzeczywistoĹÄ, do spojrzenia peĹnego obecnoĹci Chrystusa i pozytywnoĹci. Nie zawiodĹam siÄ. Ostatnio wiele sytuacji i okolicznoĹci zdawaĹo mi siÄ wrogimi (szczegĂłlnie w pracy), nie chciaĹam siÄ im poddaÄ i narzekaÄ, ale pytaÄ: dlaczego? Jaki wpĹyw na moje Ĺźycie ma to, co siÄ wydarza? Wiem teĹź, Ĺźe sama nie mogĹabym znaleĹşÄ odpowiedzi â potrzebne jest towarzystwo ludzi poruszonych Jego obecnoĹciÄ . Takich ludzi mogÄ spotkaÄ na Szkole WspĂłlnoty, w Bractwie Ruchu⌠i takich spotkaĹam w Kamieniu ĹlÄ skim. DziÄki staraniom Tereski Kierel mieszkaliĹmy po krĂłlewsku. To piÄkno zewnÄtrzne â zamek, zachwycajÄ cy zimowy krajobraz â jeszcze bardziej uwydatniaĹo piÄkno bycia razem. Nie robiliĹmy nic szczegĂłlnego â braliĹmy udziaĹ w spotkaniach, kolÄdowaliĹmy, uczestniczyliĹmy w mszach Ĺw., wspĂłlnych zabawach i posiĹkach â ale robiliĹmy te proste rzeczy w inny sposĂłb. ByĹo to moĹźliwe nie dziÄki naszym zdolnoĹciom czy teĹź wysiĹkom, ale dziÄki BoĹźej Ĺasce bycia wychowywanym w Ruchu. W KoĹciele, w Ruchu, w tym towarzystwie nic nie jest banalne i bez znaczenia. CieszÄ siÄ, Ĺźe mogĹam towarzyszyÄ Teresce w ostatnich chwilach Ĺźycia jej mamy. To przyjaĹşĹ, ktĂłra jest darem, czyni nas zdolnymi do bycia uwaĹźnymi na rzeczywistoĹÄ, ktĂłra nie eliminuje smutku, trudu czy koniecznoĹci Ĺmierci, ale pozwala przeĹźywaÄ okolicznoĹci Ĺźycia z nadziejÄ , Ĺźe wszystko, co siÄ wydarza, sĹuĹźy naszemu dobru. Spotkanie w Kamieniu ĹlÄ skim to objÄcie i przygarniÄcie mojej nicoĹci przez TajemnicÄ, ktĂłra objawia mi siÄ w konkretnych twarzach przyjaciĂłĹ. DziÄkujÄ Wam wszystkim za WaszÄ pomoc w drodze ku przeznaczeniu! Marzena, Ĺwidnica
SĹOWA NAJTRUDNIEJSZE DLA MATKI Podczas ostatnich wyborĂłw prezydenckich kandydatom zadano nastÄpujÄ ce pytanie: âKiedy, Pana zdaniem, aborcja powinna byÄ prawnie dozwolona?â. NiektĂłrzy odpowiedzieli: âTylko w przypadku gwaĹtu, kazirodztwa albo zagroĹźenia Ĺźycia matkiâ. W naszym domu zawsze uwaĹźaliĹmy, Ĺźe aborcja nie powinna byÄ dopuszczalna w Ĺźadnym wypadku, wĂłwczas jednak nie wiedziaĹam jeszcze, Ĺźe âprzypadek zagroĹźenia Ĺźycia matkiâ dotknie mnie niczym niespodziewany policzek. We wtorek staĹam u wezgĹowia Ĺóşka, na ktĂłrym leĹźaĹa moja cĂłrka Kati. Lekarz onkolog tĹumaczyĹa tymczasem, jak moĹźe siÄ rozwinÄ Ä i czym skoĹczyÄ jej nowotwĂłr. Zdaniem lekarki, gdyby Kati usunÄĹa ciÄ ĹźÄ, miaĹaby duĹźe szanse na przeĹźycie. Kati natychmiast odpowiedziaĹa: âNieâ. ZgadzaĹam siÄ z niÄ i zapytaĹam, co by siÄ staĹo, gdyby doszĹo do naturalnego poronienia. Lekarka potwierdziĹa, Ĺźe mogĹoby to fatalnie odbiÄ siÄ na stanie zdrowia Kati. ZapytaĹam mojÄ cĂłrkÄ, czy jest gotowa umrzeÄ za swoje dziecko, na co ona odpowiedziaĹa mi, Ĺźe tak. âA jeĹli ja nie jestem gotowa na twoje odejĹcie?â â zapytaĹam jÄ . W chwili sĹaboĹci powiedziaĹam jej, Ĺźe trzeba dobrze zrozumieÄ sytuacjÄ; zapytaĹam, czy jej zdaniem dziecko bardziej cierpiaĹoby podczas aborcji czy teĹź umierajÄ c powoli na skutek chemio- albo radioterapii. âCierpienie nie jest caĹkiem negatywne, mamo. Ĺťycie dziecku moĹźe odebraÄ BĂłg, nie jaâ. SpojrzaĹam na niÄ i wypowiedziaĹam najtrudniejsze sĹowa w moim Ĺźyciu: powiedziaĹam jej, Ĺźe akceptujÄ jej decyzjÄ. Pomimo ĹwiadomoĹci, Ĺźe Kati i pozostaĹe nasze dzieci naleĹźÄ tak naprawdÄ do Chrystusa, mĂłj macierzyĹski instynkt chciaĹby je sobie przywĹaszczyÄ. W ten sposĂłb byÄ moĹźe â podkreĹlam: byÄ moĹźe âteraz naprawdÄ rozumiem, co znaczy âoddaÄ Ĺźycie za Chrystusaâ. Ann, St. Cloud (USA)
W OBLICZU ZWOLNIEĹ SKÄD NAPRAWDÄ WYPĹYWA KRYZYS PracujÄ w firmie, w ktĂłrej duĹźo mĂłwiĹo siÄ o kryzysie, ale tak naprawdÄ materialnie nigdy nie odczuliĹmy jego skutkĂłw. Dzisiaj niestety kryzys dotknÄ Ĺ i nas, doprowadzajÄ c do zwolnienia czterech pracownikĂłw. WczeĹniej zapowiadano róşne restrykcje, rozwiÄ zania pozwalajÄ ce zagwarantowaÄ kaĹźdemu pracÄ, nie zastosowano ich jednak. Powinienem czuÄ siÄ uprzywilejowany, poniewaĹź zachowaĹem swoje stanowisko, czuĹem jednak jakiĹ niesmak. MiaĹem wraĹźenie, Ĺźe znalazĹem siÄ w Ĺodzi ratunkowej po zatoniÄciu statku i Ĺźe czym prÄdzej oddalam siÄ od tych, ktĂłrzy pozostali w wodzie, poniewaĹź gdyby tamci wsiedli, ĹĂłdce groziĹoby przewrĂłcenie. W takiej sytuacji nie pozostawaĹo mi nic innego, jak to wyjaĹniÄ, dlatego udaĹem siÄ do wĹaĹciciela firmy. Moje pytanie byĹo krĂłtkie: co mogÄ zrobiÄ dla moich kolegĂłw? JakÄ ofiarÄ mĂłgĹbymponieĹÄ, by mogli dalej pracowaÄ? Szef, ktĂłry zna mnie od dawna, spojrzaĹ na mnie, nie pojmowaĹ, o co mi chodzi. RozumiaĹ, Ĺźe to pytanie wypĹywaĹo z gĹÄbi, Ĺźe wzbudziĹo je coĹ, co wszyscy mamy w sercu, a co czÄsto przemilczamy. WyjaĹniĹ mi, Ĺźe nie ma innego wyjĹcia. Na koniec powiedziaĹ: âJestem pewny, Ĺźe Ĺźaden z twoich kolegĂłw nie odezwaĹby siÄ ani sĹowem, gdybyĹ to ty zostaĹ zwolnionyâ. WrĂłciĹem do pracy nieco przygnÄbiony. ByÄ moĹźe to ostatnie zdanie pozwoliĹo mi zrozumieÄ, skÄ d wypĹywa kryzys i czym siÄ Ĺźywi. Rodzi siÄ w sercu i Ĺźywi siÄ uczuciami. Potem nastÄpujÄ przerzuty na duszÄ i stajemy siÄniemymi i gĹuchymi egoistami. Ten nowotwĂłr nie pozwala nam wsĹuchiwaÄ siÄ w potrzeby tego, kto jest obok nas, poniĹźajÄ c czĹowieka i jego godnoĹÄ. Orazio, Katania
Z MOSKWY DO TURYNU: NAJĹATWIEJ JEST PODÄĹťAÄ ZA NajdroĹźszy ksiÄĹźe JuliĂĄnie, pochodzÄ z Rosji. PoznaliĹmy siÄ osobiĹcie, kiedy przyjechaĹeĹ do Moskwy kilka lat temu. Od tamtego czasu moje Ĺźycie bardzo siÄ zmieniĹo. Teraz mieszkam w Turynie. Przez kilka lat nie mogĹam uczestniczyÄ w spotkaniach Ruchu. PrzyznajÄ, Ĺźe bardzo cierpiaĹam z tego powodu, sytuacja jednak nie zaleĹźaĹa ode mnie, nie mogĹam jej zmieniÄ. Razem z mÄĹźem mieszkaĹam przez jakiĹ czasw maleĹkim miasteczku niedaleko Neapolu. PrzyznajÄ, Ĺźe byĹo to dla mnie bardzo trudne doĹwiadczenie. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe moje Ĺźycie to jedno wielkie oszustwo. W tamtym czasie regularnie czytaĹam jednak âTracceâ, ktĂłrych prenumeratÄ podarowaĹ mi jeden z przyjaciĂłĹ. I pewnego dnia â kiedy naprawdÄ siÄ tego nie spodziewaĹam âprzepeĹniĹa mnie radoĹÄ: nie wiem, jak to siÄ staĹo, ale zrozumiaĹam, Ĺźe to doĹwiadczenie jest dla mojego dobra, Ĺźe nie jestem sama tak, jak opuszczony na krzyĹźu Chrystus. ZaczÄĹam patrzeÄ na wszystko jak na wychowujÄ cy mnie gest. Potem wydarzyĹ siÄ nastÄpny cud: mĂłj mÄ Ĺź zostaĹ przeniesiony do Turynu, a ja w pierwszej kolejnoĹci zaczÄĹamszukaÄ ludzi z Ruchu. PoszĹam na DzieĹ Inauguracji Roku, odbywajÄ cy siÄ w wielkim teatrze, do ktĂłrego przyszĹo naprawdÄ duĹźo ludzi. PoprosiĹam mojego mÄĹźa, by ze mnÄ poszedĹ, na co on, ku mojemu zdumieniu, przystaĹ, mimo Ĺźe nie jest z Ruchu. Na poczÄ tku transmisji zauwaĹźyĹam, Ĺźe rĂłwnieĹź w Mediolanie jest was bardzo duĹźo. Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, pamiÄtam, Ĺźe poĹowa wystÄ pieĹ w Moskwie zaczynaĹa siÄ od proĹby, woĹania, wyraĹźenia naglÄ cej potrzeby, by byĹo nas wiÄcej. Teraz tutaj widzÄ zarĂłwno tych, ktĂłrzy dopiero co spotkali Ruch, jak i tych, ktĂłrzy sÄ w nim od GS. Nie czujÄ siÄ na siĹach dokonaÄ osÄ du, ale teraz potrafiÄ chyba zrozumieÄ lÄk o zredukowanie wszystkiego do organizacji. I przypomina mi siÄ nasza maĹa wspĂłlnota w Rosji, z naszÄ prostotÄ , czasem niewiedzÄ , ale z tym samym pragnieniem podÄ Ĺźania za. SpotkaĹam Ruch w roku 2000 w wieku 17 lat, wydaje mi siÄ jednak, Ĺźe prawdziwie spotkaĹam go dopiero teraz, poniewaĹź rzuca mi wyzwanie, rzuca wyzwanie caĹej mojej wolnoĹci. Za kaĹźdym razem muszÄ ponownie dokonywaÄ wyboru, czy pĂłjĹÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty albo na assembleÄ, czy teĹź wziÄ Ä udziaĹ w innym geĹcie. Jako Ĺźe przyjechaĹam niedawno, nie zawiÄ zaĹam jeszcze osobistych relacji, ktĂłre pomagajÄ podÄ ĹźaÄ za. Problem sprawia mi teĹź jÄzyk i czasem czujÄ, Ĺźe nie pasujÄ do wszystkich tych tak dobrze przygotowanych osĂłb. Nie ma juĹź obok Ĺźadnego Paola Pezzi, do ktĂłrego biegniesz z pytaniami, wÄ tpliwoĹciami albo teĹź dzielisz siÄ piÄknym doĹwiadczeniem. Dziwne jednak, Ĺźe wĹaĹnie w tym okresie Ĺatwiej rĂłwnieĹź podÄ Ĺźa siÄ za: odĹÄ czasz siÄ od caĹej otoczki i przywierasz do tego, co zasadnicze, to znaczy do ânarzucajÄ cej siÄ obecnoĹci, oĹźywiajÄ cej prowokacjÄ obietnicy, za ktĂłrÄ trzeba podÄ ĹźaÄâ. Liuba, Turyn |