Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2012 (listopad / grudzień)

Rodzina

Świadectwo. Kongres po raz drugi


Po owocach ich poznacie... Czasem na te owoce trzeba długo czekać. Pierwszy Kongres był dla nas jak przewrót kopernikański. Nowe treści zmusiły mnie i mojego męża do refleksji nad naszym małżeństwem i podjęcia trudu pewnej zmiany myślenia i działania. Wielki wpływ na to miało konwersatorium z panią Moniką Gajdą o planowaniu rodziny. Po urodzeniu trzeciego dziecka zaczęliśmy stosować antykoncepcję hormonalną. Ze względu na moje problemy ze zdrowiem stanowiła ona jednocześnie terapię, mogłam więc korzystać z sakramentów, cały czas była jednak we mnie jakaś wewnętrzna zadra, niepokój, myśl, że mimo medycznego uzasadnienia jest jakieś zło w tej metodzie. Dopiero na tym konwersatorium zrozumiałam, o co chodzi. O zaufanie Panu Bogu. Jeśli ufamy Mu, albo przynajmniej chcemy ufać w każdej innej dziedzinie życia, to czemu nie w tej – najważniejszej? Przecież On wie najlepiej, ile dzieci może nam powierzyć. Po długich przemyśleniach, rozmowach, przygotowaniach podjęliśmy decyzję, że rezygnujemy z antykoncepcji. Z całą świadomością i zgodą na to, że pomimo niemłodego wieku możemy znowu zostać rodzicami. Co zyskaliśmy? Świeżość w naszym związku, radość, że możemy żyć bez lęku przed ciążą, lepszą relację z Bogiem i sobą nawzajem.

Drugi Kongres przeżyliśmy już bez wielkich emocji, bo przez cały rok rozważaliśmy tematy poruszane na Kongresie. Wzięliśmy też udział w Spotkaniach Małżeńskich, które bardzo pomogły nam odkryć na nowo piękno naszej małżeńskiej miłości i pogłębić naszą więź. Dla mnie osobiście ważne było pogodzenie dążenia do jedności małżeńskiej i zachowania własnej autonomii. Ważne dlatego, że zwykle podkreśla się rolę własnego rozwoju, a zapomina o tym, że w małżeństwie najważniejsza jest jedność. Teraz dowiedzieliśmy się, że nie można dążyć do samorealizacji czy nawet do rozwoju duchowego i religijnego kosztem jedności małżeństwa. Trzeba realizować się we dwoje. Z niecierpliwością czekałam też na temat: „Mistyka seksu”. Świadomość, że nasze małżeńskie pożycie może być jednocześnie mistycznym spotkaniem z Bogiem, przewartościowała nasze rozumienie seksu i poprawiła jego jakość. Wiemy teraz, że ludzka miłość nie wystarczy, byśmy mogli kochać się wiernie i czule. Nasza miłość jest odpowiedzią na miłość Boga, który jest z nami wszędzie – także w naszej małżeńskiej alkowie. I tylko Jego miłością możemy kochać siebie nawzajem. Musimy więc otworzyć się na tę Miłość.

Mojemu mężowi spodobało się sformułowanie, że miłość w rodzinie objawia się przez obecność, pracę i czułość. Od siebie dodam: a z nich najważniejsza jest czułość. Bardzo trafne wydało się nam porównanie, że małżeństwo to mecz tenisowy, w którym małżonkowie grają w jednej drużynie, po jednej stronie siatki. Aby wygrać, nie mogą grać przeciw sobie. Po takim meczu schodzą albo oboje wygrani, albo oboje przegrani. Nie ma takiej możliwości, aby wygrał na przykład mąż, a żona przegrała. Dobrze, że pojawił się panel „Bóg, sex i pieniądze”. Finanse w małżeństwie są bardzo istotne. Przecież najczęściej się o nie kłócimy. Dobrze więc, że wybrzmiał ten problem. Nasz wniosek jest taki, że im więcej dajemy, tym więcej otrzymujemy. Niezależnie od tego, ile posiadamy.

Anetta i Jarek Radeccy


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją