Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2012 (listopad / grudzień)

Benedykt XVI

Rok Wiary. Wiedza, która nadaje smak życiu

Fragmenty wystąpień Ojca Świętego, poświęconych Rokowi Wiary


Być świadkiem nowego życia, przemienionego przez Boga, i w ten sposób wskazywać drogę

Jezus Chrystus jest nie tylko przedmiotem wiary, ale, jak mówi List do Hebrajczyków, jest Tym, „który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (Hbr 12, 2).

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam, że Jezus Chrystus, namaszczony przez Ojca w Duchu Świętym, jest prawdziwym i wiecznym podmiotem ewangelizacji. „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 18). Ta misja Chrystusa, ten Jego ruch trwa nadal w przestrzeni i czasie, obejmuje wieki i kontynenty. (…)

W minionych dziesięcioleciach postępuje duchowe „pustynnienie”. Co mogłoby oznaczać życie, świat bez Boga, w czasie Soboru można było już poznać z pewnych tragicznych kart historii, ale niestety, obecnie widzimy to każdego dnia wokół nas. Rozprzestrzeniła się pustka. Ale właśnie wychodząc od doświadczenia tej pustyni, od tej pustki, możemy odkryć na nowo radość wiary, jej życiowe znaczenie dla nas, mężczyzn i kobiet. Na pustyni odkrywa się wartość tego, co jest niezbędne do życia; i tak we współczesnym świecie istnieją niezliczone znaki pragnienia Boga, ostatecznego sensu życia, często wyrażane w formie ukrytej czy negatywnej. Na pustyni trzeba nade wszystko ludzi wiary, którzy swym własnym życiem wskazują drogę ku Ziemi Obiecanej i w ten sposób uobecniają nadzieję. Żywa wiara otwiera serce na łaskę Boga, która uwalnia od pesymizmu. Dziś bardziej niż kiedykolwiek ewangelizowanie oznacza bycie świadkiem nowego życia, przemienionego przez Boga, i w ten sposób wskazywanie drogi.

Msza św. na rozpoczęcie Roku Wiary

Plac św. Piotra, 11 października 2012 r.

Cyt. za: „L’Osservatore Romano”, wyd. pol. 11/2012, s. 8–10


SPOTKANIE Z ŻYWĄ OSOBĄ, KTÓRA PRZEMIENIA NAS DOGŁĘBNIE

Jest to spotkanie nie z ideą czy życiowym planem, lecz z żywą Osobą, która przemienia nas do głębi, objawiając nam naszą prawdziwą tożsamość dzieci Bożych. Spotkanie z Chrystusem odnawia stosunki międzyludzkie, dzień po dniu ukierunkowując je w stronę większej solidarności i braterstwa, zgodnie z logiką miłości. Wiara w Pana nie jest faktem dotyczącym tylko naszej inteligencji, sfery wiedzy intelektualnej, lecz zmianą, która obejmuje życie, nas samych jako całość: uczucia, serce, inteligencję, wolę, cielesność, emocje, ludzkie relacje. Wiara naprawdę zmienia wszystko w nas i dla nas, objawiając w jasny sposób nasze przyszłe przeznaczenie, prawdę o naszym powołaniu w historii, sens życia i smak pielgrzymowania do ojczyzny niebieskiej.

Czy jednak – pytamy – wiara jest naprawdę siłą przeobrażającą nasze życie, moje życie? Czy też jest tylko jednym z elementów, które należą do egzystencji, ale nie determinującym, przenikającym ją w pełni? Chcemy, by katechezy w tym Roku Wiary doprowadziły nas do umocnienia i odnalezienia radości wiary poprzez zrozumienie, że nie jest ona czymś obcym, oderwanym od konkretnego życia, lecz jest jego duszą. (…)

Wiara oznacza przyjęcie tego przemieniającego przesłania w naszym życiu, przyjęcie objawienia Boga, który daje nam poznać, kim jest, jak działa, jakie są Jego plany w odniesieniu do nas. Oczywiście, tajemnica Boga zawsze przerasta nasze pojęcie i rozum, nasze rytuały i modlitwy. Jednakże poprzez Objawienie Bóg sam się przekazuje, opowiada o sobie, staje się dostępny, a my stajemy się zdolni do słuchania Jego Słowa i do tego, by przyjąć Jego prawdę. I to jest właśnie cud wiary: Bóg, w swojej miłości, tworzy w nas – za sprawą Ducha Świętego – odpowiednie warunki, byśmy mogli rozpoznać Jego Słowo. (…)

Bóg objawiał się w słowach i dziełach w długich dziejach przyjaźni z człowiekiem, której szczytem jest wcielenie Syna Bożego i tajemnica Jego śmierci i zmartwychwstania. Bóg nie tylko objawił się w historii jednego narodu, nie tylko przemówił przez proroków, ale przekroczył próg swojego nieba, by wejść na ziemię ludzi jako człowiek, abyśmy mogli Go spotkać i wysłuchać. Z Jerozolimy głoszenie Ewangelii zbawienia rozpowszechniło się aż po krańce ziemi. (…)

Jeśli wydaje się, że indywidualizm i relatywizm opanowały mentalność wielu współczesnych, to nie można powiedzieć, by wierzącym udało się uniknąć tych niebezpieczeństw, z którymi mierzymy się w przekazywaniu wiary. Analizy przeprowadzone na wszystkich kontynentach w związku z Synodem uwidoczniły kilka z nich: wiara przeżywana w sposób bierny i prywatny, odrzucenie wychowania do wiary, rozdźwięk między życiem i wiarą. (…)

W katechezach na ten Rok Wiary chciałbym pomóc w pokonaniu tej drogi, by odświeżyć i pogłębić główne prawdy wiary o Bogu, człowieku, Kościele, o całej rzeczywistości społecznej i kosmicznej, medytując i rozmyślając nad stwierdzeniami Credo. Chciałbym, by było jasne, że te treści czy prawdy wiary (fides quae) wiążą się bezpośrednio z tym, co przeżywamy; wzywają do nawrócenia życia, które rodzi nowy sposób wierzenia w Boga (fides qua). Poznanie Boga, spotkanie Go, pogłębienie rysów Jego oblicza wywiera wpływ na życie człowieka, ponieważ przenika On jego głęboką dynamikę.

Oby droga, którą będziemy podążali w tym roku, pomogła nam wszystkim wzrastać w wierze i miłości Chrystusa, abyśmy nauczyli się żyć, w wyborach i codziennych uczynkach, dobrym i pięknym życiem Ewangelii.

Audiencja generalna

Plac św. Piotra, 17 października 2012 r.

Cyt. za: L’Osservatore Romano”, wyd. pol. 12/2012, s. 44–46


NASZA EPOKA POTRZEBUJE CHRZEŚCIJAN, KTÓRZY ZOSTALI PORWANI PRZEZ CHRYSTUSA

Co to jest wiara? Czy wiara ma jeszcze sens w świecie, w którym nauka i technika otworzyły horyzonty do niedawna nie do pomyślenia? Co dzisiaj znaczy wierzyć? W naszych czasach potrzebne jest faktycznie nowe wychowanie do wiary, które powinno na pewno obejmować znajomość prawd i wydarzeń zbawczych, ale musi być zrodzone przede wszystkim z prawdziwego spotkania z Bogiem w Jezusie Chrystusie, z miłości do Niego, z takiego pokładania w Nim ufności, by przenikała ona całe życie.

Dziś, razem z licznymi znakami dobra, powiększa się również wokół nas pewna pustynia duchowa. (…) W tym kontekście pojawiają się na nowo pewne fundamentalne pytania, które są bardziej konkretne, niż może się zdawać na pierwszy rzut oka: jaki sens ma życie? Czy człowiek, my i nowe pokolenia mają przyszłość? W jaką stronę należy ukierunkować wybory naszej wolności, aby mieć dobre i szczęśliwe życie? Co nas czeka poza progiem śmierci?

Te wciąż powracające pytania pokazują, że świat oparty na planowaniu, dokładnych wyliczeniach i eksperymentach, jednym słowem, na wiedzy naukowej, choć jest ważny dla życia człowieka, sam nie wystarcza. Potrzebujemy nie tylko chleba materialnego, lecz także znaczenia i nadziei, pewnego fundamentu, solidnego gruntu, który pomoże nam żyć z autentycznym sensem również w kryzysie, w mrokach, pośród trudności i codziennych problemów. Wiara daje nam właśnie to: jest to ufne zawierzenie „Ty”, którym jest Bóg, bo On daje mi inną pewność, ale nie mniej solidną niż pewność oparta na dokładnym wyliczeniu czy nauce. Wiara nie jest zwykłą intelektualną zgodą człowieka na szczególne prawdy Boga; jest aktem, poprzez który w wolny sposób zawierzam Bogu, który jest Ojcem i kocha mnie; jest przylgnięciem do „Ty”, które daje mi nadzieję i ufność. (…) Wiara jest zatem spotkaniem z tym „Ty”, Bogiem, który mnie wspiera i składa mi obietnicą niezniszczalnej miłości, która nie tylko dąży do wieczności, ale ją daje; jest zawierzeniem się Bogu w postawie dziecka, które dobrze wie, że ze wszystkimi swoimi trudnościami, wszystkimi problemami zawsze będzie bezpieczne w „ty” matki. I ta możliwość zbawienia przez wiarę jest darem, który Bóg ofiaruje wszystkim ludziom. Myślę, że powinniśmy częściej medytować – w naszym życiu codziennym, w którym nieraz występują dramatyczne sytuacje i problemy – nad tym, że wierzyć po chrześcijańsku znaczy z ufnością zawierzyć głębokiemu sensowi, który wspiera mnie i świat, owemu sensowi, którego nie jesteśmy w stanie sobie nadać, a możemy jedynie otrzymać w darze, będącemu podstawą, na której możemy żyć bez strachu. I tę wyzwalającą i uspokajającą pewność wiary musimy potrafić głosić słowami i pokazywać naszym chrześcijańskim życiem. (…)

Zadajemy sobie jednak pytanie: skąd człowiek bierze to otwarcie serca i umysłu, by wierzyć w Boga, który stał się widzialny w Jezusie Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym, by przyjąć Jego zbawienie, aby On i Jego Ewangelia byli przewodnikami i światłem egzystencji? Odpowiedź: my możemy wierzyć w Boga, ponieważ On zbliża się do nas i nas dotyka (…).

Wiara jest darem Boga, ale jest również aktem głęboko wolnym i ludzkim. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi to wyraźnie: „Wiara jest możliwa tylko dzięki łasce Bożej i wewnętrznej pomocy Ducha Świętego. Niemniej jednak jest prawdą, że wiara jest aktem autentycznie ludzkim. Okazanie zaufania Bogu i przylgnięcie do prawd objawionych przez Niego nie jest przeciwne ani wolności, ani rozumowi ludzkiemu” (n. 154). Przeciwnie, wymaga ich i je wywyższa, stawiając na życie, które jest swoistym exodusem, w więc wyjściem poza siebie, poza własne pewniki, schematy myślowe, by zawierzyć się działaniu Boga, który wskazuje nam drogę wiodącą do prawdziwej wolności, tożsamości ludzkiej, prawdziwej radości serca, pokoju ze wszystkimi. Wierzyć znaczy w wolności i z radością zawierzyć opatrznościowemu planowi Boga odnośnie do historii, jak uczynił patriarcha Abraham, jak uczyniła Maryja z Nazaretu. Wiara staje się wówczas wyrazem zgody naszego umysłu i serca, które mówią „tak” Bogu, wyznając, że Jezus jest Panem. I to „tak” przeobraża życie, otwiera mu drogę ku pełni znaczenia, sprawia, że staje się ono nowe, bogate w radość i niezawodną nadzieję.

Drodzy przyjaciele, nasza epoka potrzebuje chrześcijan, którzy zostali porwani przez Chrystusa, którzy będą wzrastali w wierze dzięki zażyłości z Pismem Świętym i sakramentami. Osób, które będą niejako otwartą księgą opowiadającą o doświadczeniu nowego życia w Duchu, o obecności owego Boga, który wspiera nas w wędrówce i otwiera nas na życie, które nigdy się nie skończy.

Audiencja generalna

Plac św. Piotra, 24 października 2012 r.

Cyt. za: L’Osservatore Romano”, wyd. pol. 12/2012, s. 46–48


We wspólnocie kościoła wiara osobista wzrasta i dojrzewa

Dzisiaj chciałbym uczynić następny krok w naszej refleksji, wychodząc ponownie od niektórych pytań: czy wiara ma charakter tylko osobisty, indywidualny? Czy dotyczy tylko mojej osoby? Czy przeżywam moją wiarę samotnie? Z pewnością akt wiary jest aktem wybitnie osobistym, który dokonuje się w najgłębszej intymności serca i oznacza zmianę kierunku, nawrócenie osobiste: moja egzystencja doznaje zwrotu. (…)

Ale ta moja wiara nie jest wynikiem osamotnionej refleksji, nie jest produktem mojego myślenia, ale jest owocem relacji, dialogu, w którym istnieje słuchanie, przyjęcie i odpowiedź; jest komunikowaniem się z Jezusem, który pozwala mi wyjść z mojego „ja” zamkniętego w sobie samym, aby mnie otworzyć na miłość Boga Ojca. Jest to jak nowe narodzenie, w którym widzę siebie jako zjednoczonego nie tylko z Jezusem, ale także z tymi wszystkimi, którzy szli i idą tą samą drogą; to nowe narodzenie, które zaczyna się wraz z chrztem, trwa przez całą drogę życia. Nie mogę budować mojej wiary osobistej w dialogu prywatnym z Jezusem, ponieważ moja wiara jest mi podarowana przez Boga poprzez wspólnotę wierzących, którą jest Kościół, i włącza mnie w wielką liczbę ludzi wierzących, we wspólnotę, która nie jest tylko rzeczywistością socjologiczną, ale jest zakorzeniona w odwiecznej miłości Boga, który sam w sobie jest wspólnotą Ojca, Syna i Ducha Świętego, jest miłością trynitarną. Nasza wiara jest naprawdę osobista, wtedy gdy jest wspólnotowa: może być moją wiarą, jeśli żyje i porusza się w „my” Kościoła, jeśli jest naszą wiarą, wiarą Kościoła. (…)

We wspólnocie Kościoła wiara osobista wzrasta i dojrzewa. Warto zauważyć, jak w Nowym Testamencie słowo „święci” określa chrześcijan, a z pewnością nie wszyscy mogliby być ogłoszonymi świętymi przez Kościół. Co więc to słowo miało oznaczać? Fakt, że ci, którzy mieli wiarę i żyli wiarą w Chrystusa zmartwychwstałego byli powołani do tego, aby stać się punktem odniesienia dla wszystkich innych, przyprowadzając ich w ten sposób do spotkania z Osobą i przesłaniem Jezusa, który ukazuje oblicze Boga żywego. To odnosi się także do nas: chrześcijanin, który pozwala się prowadzić i kształtować przez wiarę Kościoła, pomimo własnych słabości, ograniczeń i trudności, staje się jakby otwartym oknem na światło żywego Boga, a otrzymawszy to światło, przekazuje je światu. (…)

Rozpowszechniona dzisiaj tendencja, aby wiarę zepchnąć do sfery prywatności sprzeciwia się samej naturze wiary. Potrzebujemy Kościoła, aby mieć potwierdzenie naszej wiary i aby doświadczać Bożych darów: Jego Słowa, Sakramentów, siły łaski i świadectwa miłości. W ten sposób nasze „ja” w „my” Kościoła będzie mogło, w tym samym czasie, poczuć się adresatem i bohaterem wydarzenia, które go przerasta: komunii z Bogiem, która staje się fundamentem komunii między ludźmi. W świecie, w którym indywidualizm, wydaje się wypychać relacje miedzy ludźmi, czyniąc je jeszcze bardziej kruchymi, wiara zaprasza nas do bycia Kościołem, przekazicielem miłości i Bożej komunii dla całej ludzkości (por. Konstytucja Gaudium et Spes, 1).

Audiencja generalna

Plac św. Piotra, 31 października 2012 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl


Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka

W sposób bardzo znamienny Katechizm Kościoła Katolickiego otwiera się właśnie następującym spostrzeżeniem: „Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka” (nr 27).

Takie twierdzenie, także dzisiaj, w wielu kontekstach kulturowych wydaje się być w pełni akceptowane, jakby oczywiste, natomiast w przestrzeni zsekularyzowanej kultury zachodniej wydaje się być prowokacją. Wielu ludzi współczesnych mogłoby rzeczywiście postawić zarzut, że oni przecież nie czują takiego pragnienia Boga. W wielu sektorach społeczeństwa nie jest On już tym oczekiwanym, upragnionym, ile raczej rzeczywistością, wobec której pozostaje się obojętnym i na temat której nie warto się nawet wypowiadać. W rzeczywistości to, co nazwaliśmy „pragnieniem Boga”, nie znikło zupełnie i pojawia się jeszcze dziś, na wiele sposobów, w sercu człowieka. Pragnienie ludzkie ukierunkowane jest zawsze ku określonym, konkretnym dobrom, którymi często nie są absolutnie dobra duchowe; mimo tego człowiek staje wobec pytania, czym naprawdę jest „dobro”, a więc wobec czegoś, co jest różne od niego, czego człowiek nie może sam zbudować, ale do rozpoznania czego został powołany. Co tak naprawdę może zaspokoić pragnienie człowieka?

W mojej pierwszej encyklice Deus Caritas est starałem się przeanalizować, jak taki dynamizm realizuje się w doświadczeniu ludzkiej miłości, w doświadczeniu, które w naszej epoce często jest postrzegane jako chwila uniesienia (ekstazy), wyjścia z siebie, w której człowiek spostrzega, że został dotknięty pragnieniem, które go przerasta.

Poprzez miłość, mężczyzna i kobieta doświadczają w nowy sposób, jedno dzięki drugiemu, wielkości i piękna życia i rzeczywistości. (…) Na tej drodze człowiek może stopniowo pogłębiać znajomość tej miłości, której doświadczył na początku. I będzie szedł, coraz bardziej zgłębiał tajemnicę, którą ona zawiera: nawet osoba kochana w rzeczywistości nie jest w stanie zaspokoić pragnienia, które mieszka w sercu człowieka, co więcej, im bardziej prawdziwa jest miłość dla drugiego człowieka, tym bardziej pozostaje otwarte pytanie o jej pochodzenie i jej przeznaczenie, o możliwość jej trwania na zawsze. W ten sposób, ludzkie doświadczenie miłości posiada w sobie dynamizm, który odsyła poza samych siebie, jest doświadczeniem dobra, które prowadzi do wychodzenia z siebie i do znalezienia się w obliczu misterium, które przenika całą ludzką egzystencję.

Podobne refleksje można uczynić w odniesieniu do innych ludzkich doświadczeń, takich jak przyjaźń, doświadczenie piękna, umiłowanie wiedzy: wszelkie dobro, jakiego doświadcza człowiek, rozszerza się na tajemnicę samego człowieka; każde pragnienie, które dotyka serca człowieka, odzwierciedla fundamentalne pragnienie, które nigdy w pełni nie jest zaspokojone. Z tego głębokiego pragnienia, które kryje w sobie także coś zagadkowego, z pewnością nie można bezpośrednio przejść do wiary. Człowiek, mimo wszystko, zna dobrze to, co nie zaspokaja jego pragnień, ale nie potrafi wyobrazić sobie lub określić tego, co pozwoliłoby mu doświadczyć tego szczęścia, za którym tęskni w swoim sercu. Nie można poznać Boga, wychodząc z samego tylko pragnienia człowieka. Z tego punktu widzenia pozostaje tajemnica: człowiek jest poszukiwaczem Absolutu, poszukiwaczem stawiającym małe i niepewne kroki. Jednakże już samo doświadczenie pragnienia, „niespokojnego serca”, jak je nazwał święty Augustyn, jest bardzo wymowne. Świadczy ono, że człowiek w swojej głębi jest istotą religijną (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 28), jest „żebrakiem Bożym”. (…)

Powinniśmy zatem być przekonani, że jest możliwe, także w naszych czasach, najwyraźniej opornych na wymiar transcendentny, wejście na drogę autentycznie religijnego sensu życia, które pokazuje, iż dar wiary nie jest absurdalny, nie jest nieracjonalny. (…) Nie chodzi więc o stłumienie pragnienia, które jest w sercu człowieka, ale o uwolnienie go, tak aby osiągnęło swoją prawdziwą wysokość.

Kiedy w pragnieniu otworzy się okno na Boga, to już jest to znak obecności wiary w duszy, wiary będącej łaską Boga. Święty Augustyn stwierdza: „Kiedy oczekujemy, Bóg rozszerza nasze pragnienie, kiedy pragniemy, poszerza duszę, a rozszerzając ją, zwiększa jej pojemność” (Komentarz do Pierwszego Listu św. Jana, 4, 6: PL 35, 2009).

Audiencja generalna

Plac św. Piotra, 7 listopada 2012 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl


Podczas gdy Bóg się objawia, człowiek odkrywa siebie samego

Wiara prowadzi do odkrycia, że spotkanie z Bogiem docenia, doskonali i podnosi to, co jest prawdziwe, dobre i piękne w człowieku. Dokonuje się więc to, że podczas gdy Bóg się objawia i pozwala się poznać, człowiek dochodzi do poznania, kim jest Bóg i poznając Go, odkrywa siebie samego, własne korzenie, swój cel, wielkość i godność życia ludzkiego. Wiara umożliwia autentyczną wiedzę o Bogu, która angażuje całą osobę ludzką; jest wiedzą, poznaniem, które nadaje smak życiu, nowy posmak istnienia, radosny sposób bycia w świecie. Wiara wyraża się w darze z samego siebie dla innych, w braterstwie, które czyni nas solidarnymi, zdolnymi do miłowania, przezwyciężając samotność, która zasmuca. To poznanie Boga przez wiarę nie jest więc tylko poznaniem intelektualnym, ale życiowym. Jest to poznanie Boga-Miłości, dzięki Jego własnej miłości. Miłość Boga pozwala widzieć, otwiera oczy, pozwala poznać całą rzeczywistość, prowadząc poza wąskie perspektywy indywidualizmu i subiektywizmu, które powodują zamieszanie w sumieniach. (…)

Tradycja katolicka od samego początku odrzucała fideizm, który jest wolą wierzenia przeciw rozumowi. Credo quia absurdum (wierzę, ponieważ jest to absurdalne) nie jest formułą, która interpretuje wiarę katolicką. Bóg bowiem nie jest absurdem, choć jest misterium. Tajemnica ze swej strony nie jest irracjonalna, lecz jest przeobfitością sensu, znaczenia, prawdy. Jeśli rozum, patrząc na tajemnicę, widzi ciemność, to nie dlatego, że w tajemnicy nie ma światła, ale raczej dlatego, że jest go zbyt wiele. Tak jak oczy ludzkie, kiedy kierują się bezpośrednio ku słońcu, aby patrzeć na nie, widzą jedynie ciemność, ale któż powiedziałby, że słońce nie jest jasne? Wiara pozwala patrzeć na „słońce” Boga, ponieważ jest przyjęciem Jego objawienia w historii, i – że tak powiem – faktycznie otrzymuje całą jasność tajemnicy Boga, uznając wielki cud: Bóg przyszedł do człowieka i poddał się jego poznaniu, uniżając się do stworzonych granic ludzkiego rozumu (por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Dei Verbum, 13). Jednocześnie Bóg poprzez swoją łaskę oświeca rozum, otwiera przed nim nowe horyzonty, niezmierzone i nieskończone. Dlatego wiara stanowi bodziec, by ciągle tworzyć, by nigdy się nie zatrzymywać i nigdy nie ustępować w niewyczerpalnym odkrywaniu prawdy i rzeczywistości. Fałszywym jest przesąd niektórych współczesnych myślicieli, według których rozum ludzki pozostaje jakoby zablokowany na dogmaty wiary. Lecz prawdą jest coś dokładnie przeciwnego, jak to ukazują wielcy mistrzowie tradycji katolickiej. Święty Augustyn, przed swym nawróceniem, z wielkim niepokojem poszukuje prawdy, uciekając się do wszystkich ówcześnie dostępnych mu filozofii, lecz żadna go nie zadowoliła. Jego racjonalne żmudne poszukiwanie jest dla niego rodzajem pedagogii wiodącej do spotkanie z Prawdą Chrystusa. Kiedy mówi, „staraj się rozumieć, aby wierzyć, i wierz, aby rozumieć” (Mowy, 43, 9: PL 38, 258), to tak jakby opowiadał własne doświadczenie życiowe. Rozum i wiara wobec Bożego objawienia nie są obce lub przeciwne, lecz oboje są warunkiem, aby zrozumieć sens, aby przyswoić sobie (recypować) prawdziwe przesłanie, zbliżając się do progu Tajemnicy. (…)

Audiencja generalna

Aula Pawła VI, 21 listopada 2012 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl


MOŻEMY MÓWIĆ O BOGU, PONIEWAŻ ON Z NAMI ROZMAWIAŁ

Jak mówić o Bogu w naszych czasach? Pierwsza odpowiedź brzmi: możemy mówić o Bogu, ponieważ On z nami rozmawiał. Pierwszym warunkiem mówienia o Bogu jest więc słuchanie tego, co powiedział nam sam Bóg. Bóg z nami rozmawiał! (…) Mówić o Bogu, to przede wszystkim mieć jasność, co powinniśmy zanieść mężczyznom i kobietom naszych czasów: nie Boga abstrakcyjnego, jakąś hipotezę, ale Boga konkretnego, Boga, który istnieje, który wszedł w historię i jest obecny w historii; Boga Jezusa Chrystusa jako podstawową odpowiedź na pytanie, jak i po co żyć. Dlatego mówienie o Bogu domaga się zażyłości z Jezusem i Jego Ewangelią. (…)

W Pierwszym Liście do Koryntian [święty Paweł] pisze: „Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (2, 1-2). A więc święty Paweł nie mówi o jakiejś stworzonej przez siebie filozofii, nie mówi o ideach, które gdzieś znalazł albo wymyślił, ale mówi o rzeczywistości swojego życia, mówi o Bogu, który wszedł w jego życie, mówi o rzeczywistym Bogu, który żyje, który z nim rozmawiał i będzie mówił z nami, mówi o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. (…)

Przekazywanie wiary dla świętego Pawła nie oznacza przekazywania siebie samego, lecz mówienie otwarcie i publicznie o tym, co widział i przeżył w spotkaniu z Chrystusem, czego doświadczył w swoim życiu już przemienionym przez to spotkanie: oznacza to przekazywanie tego Jezusa, którego odczuwa jako obecnego w sobie i który nadał prawdziwy kierunek jego życiu, aby pomóc zrozumieć wszystkim, że On jest niezbędny światu i jest decydujący dla wolności każdego człowieka. Apostoł nie zadowala się głoszeniem słowa, ale włącza całe swe istnienie w wielkie dzieło wiary. Aby mówić o Bogu, trzeba Mu zrobić miejsce, ufając, że to On działa w naszej słabości: zrobić mu miejsce bez lęku, z prostotą i radością, z głębokim przekonaniem, że im bardziej postawimy w centrum Jego, a nie nas, tym bardziej skuteczne będzie nasze głoszenie. (…)

Dlatego powinniśmy zapytać, w jaki sposób komunikował sam Jezus. Jezus mówił o swoim Ojcu – nazywał go Abba – i o Królestwie Bożym, spoglądając wzrokiem pełnym współczucia na problemy i trudności związane z ludzkim istnieniem. (…) W Ewangeliach widzimy, jak Jezus interesuje się każdą ludzką sytuacją, z jaką się spotykał, jak zanurza się w człowieczą rzeczywistość tamtych czasów, z pełnym zaufaniem w pomoc Ojca. Uczniowie, którzy żyją wraz z Jezusem, tłumy, które się z Nim spotykają, widzą jego reakcję na najbardziej dramatyczne problemy, widzą, jak mówi, jak się zachowuje; widzą w Nim działanie Ducha Świętego, Boże działanie. W nim spotykają się zapowiedź i życie: Jezus działa i naucza, wychodząc zawsze od osobistej relacji z Bogiem Ojcem. Ten styl stanie się istotną wskazówką dla chrześcijan: nasz styl życia w wierze i miłości staje się mową Boga we współczesnych czasach, ponieważ poprzez życie przeżywane w Chrystusie ukazuje wiarygodność tego, co głosimy słowami, które są nie tylko słowami, ale ukazują rzeczywistość, prawdziwą rzeczywistość. (…)

Audiencja generalna

Aula Pawła VI, 28 listopada 2012 r.

Cyt. za: www.radiomaryja.pl (tekst przejrzany i uzupełniony)


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją