Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2012 (listopad / grudzieĹ) Listy Pragnienie rodzÄ ce wydarzenie i inne... PRAGNIENIE RODZÄCE WYDARZENIE JakiĹ czas temu oglÄ daliĹmy z mĹodzieĹźÄ film polecony przez znajomych z Ruchu, zatytuĹowany The Human Experience (Ludzkie doĹwiadczenie). Po filmie jedna z dziewczyn, Natalia, powiedziaĹa, Ĺźe chciaĹaby pokazaÄ go swojej mamie. PodchwyciĹem to pragnienie i zapytaĹem wszystkich, czy chcieliby zaprezentowaÄ go szerszemu gronu: rodzicom, znajomym ze szkoĹy, kolegom i koleĹźankom. I tak w prosty sposĂłb zrodziĹ siÄ gest misyjny, w ktĂłry zaangaĹźowaĹa siÄ mĹodzieĹź. Bardzo szybko zostaĹy rozdzielone zadania do wykonania: Ala i Zosia przygotowaĹy zaproszenia, Wojtek z Antkiem zajÄli siÄ poprawÄ jakoĹci napisĂłw w jÄzyku polskim (niestety film nie jest dostÄpny w Polsce), Lidka i Bartek przygotowali wprowadzenie do filmu (potem zresztÄ Ĺwietnie prowadzili teĹź caĹe spotkanie). Reszta mĹodzieĹźy podzieliĹa siÄ pracami w dniu projekcji filmu â wprowadzali goĹci, wpuszczali na salÄ, dbali o czystoĹÄ toalet, instalowali sprzÄt itd. Na pokaz filmu mĹodzieĹź mogĹa zaprosiÄ kaĹźdego. Niestety nie mieli jeszcze odwagi zwrĂłciÄ siÄ z tÄ propozycjÄ do rĂłwieĹnikĂłw, wiÄc wiÄkszoĹÄ na sali stanowiĹy osoby dorosĹe i studenci. O wydarzeniu tym informowaĹ teĹź wiernych ksiÄ dz JĂłzef JoĹczyk podczas ogĹoszeĹ parafialnych. Sala byĹa wypeĹniona. ZauwaĹźyĹem, Ĺźe krÄpowaĹo to trochÄ mĹodzieĹź, bo to oni czuli siÄ tutaj gospodarzami. Po projekcji odbyĹa siÄ krĂłtka dyskusja, kilka osĂłb podzieliĹo siÄ swoimi refleksjami. NajwaĹźniejsze dla mnie i dla mĹodzieĹźy byĹo to, Ĺźe z pragnienia jednej osoby zrodziĹo siÄ takie wydarzenie. DziÄki poruszeniu Natalii pokazaliĹmy to piÄkno innym. Dawno nie widziaĹem tak zaangaĹźowanej mĹodzieĹźy. Przyjemnie byĹo patrzeÄ na prowadzÄ cych spotkanie LidkÄ i Bartka, gdy przed pokazem z przejÄciem chodzili i powtarzali tekst wprowadzenia. I resztÄ mĹodzieĹźy, ktĂłra dawaĹa siebie w kaĹźdym geĹcie. Mnie samemu pomogĹo to przeĹźyÄ ten moment ze spokojem i pewnoĹciÄ . SzczegĂłlnie waĹźne byĹo dla mnie to, Ĺźe Natalia faktycznie przyszĹa z mamÄ , ktĂłrÄ zagadnÄ Ĺem prowokacyjnie: âCzy Pani wie, Ĺźe jest Pani powodem tego, co tu siÄ dzieje?â. Na co ona odpowiedziaĹa mi z uĹmiechem: âTak, wiemâ. Tak naprawdÄ powodem spotkania byĹo wielkie pragnienie Natalii i kiedy byĹem zaaferowany sprawami organizacyjnymi, to przywoĹanie do poczÄ tku dawaĹo mi wielkÄ pewnoĹÄ, napeĹniaĹo ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe to nie my wymyĹliliĹmy sobie jakiĹ gest, ale Ĺźe odpowiadamy na wezwanie Chrystusa. Po spotkaniu dostrzegam, Ĺźe to wydarzenie wzmocniĹo nasze GS, mĹodzieĹź bardzo powaĹźnie potraktowaĹa ten gest, a przede wszystkim â samych siebie. I jeszcze kilka sĹĂłw w nawiÄ zaniu do spotkania wychowawcĂłw z Francesco w Spale. PowiedziaĹem mu wtedy, Ĺźe odczuwam smutek, poniewaĹź chciaĹbym bardziej towarzyszyÄ mĹodzieĹźy. Na co on odpowiedziaĹ mi mniej wiÄcej tak: âRĂłb swoje i patrz na rzeczywistoĹÄâ. Ostatnio po Szkole WspĂłlnoty Ola poprosiĹa mnie o pomoc w zadaniu z religii â miaĹa napisaÄ na temat: âW jaki sposĂłb BĂłg uzdalnia czĹowieka do sĹuĹźenia drugiemu czĹowiekowiâ. PowiedziaĹem jej: âZapraszam CiÄ na kolacjÄ, pogadamy o tym u nasâ. To byĹo piÄkne spotkanie. Ola napisaĹa Ĺwiadectwo z pokazu filmu. OpisaĹa, co siÄ tam dziaĹo, a na koĹcu zadaĹa pytanie: w jaki sposĂłb BĂłg uzdolniĹ mnie do sĹuĹźenia zaproszonym na film goĹciom? I odpowiedziaĹa, Ĺźe dla niej najwaĹźniejsze byĹo âprzygotowanie tej projekcji z przyjaciĂłĹmi z Ruchuâ. Ĺťe BĂłg w tym geĹcie daĹ jej wspĂłlnotÄ, Ĺźe Pan uzdalnia do sĹuĹźenia drugiemu poprzez towarzystwo innych. Sama kolacja byĹa piÄknym momentem, poniewaĹź poĹwiÄciliĹmy sobie czas i uwagÄ. Ola opowiedziaĹa, co u niej sĹychaÄ, co sprawia jej radoĹÄ, trud itd. To byĹo to, czego pragnÄ Ĺem. Gdy byĹem w GS, podobnym zainteresowaniem zawsze darzyĹ mnie ksiÄ dz Andrzej BiaĹek, czuĹem siÄ wtedy przygarniÄty. Na koĹcu Ola powiedziaĹa, Ĺźe byĹo Ĺwietnie, wiÄc zaprosiliĹmy jÄ ponownie juĹź z przyjaciĂłĹmi z Ruchu. I tak nam siÄ wydaje z BasiÄ , Ĺźe w Ĺrody bÄdziemy jeĹÄ kolacje z GS. Jarek, KrakĂłw KROK W TYĹ I ZNĂW DOMINUJE ZDUMIENIE Gdybym miaĹa podsumowaÄ ten miesiÄ c, powiedziaĹabym, Ĺźe najbardziej fascynujÄ ce byĹo w nim spostrzeĹźenie, Ĺźe za poĹrednictwem wszystkich okolicznoĹci â od znalezienia siÄ na drugiej pĂłĹkuli po rozpoczÄcie nowej pracy â Tajemnica przygotowuje mnie do pokonania drogi. Tutaj, w Sandy, na poĹudnie od Salt Lake City, mieszkajÄ Don i Kim, maĹĹźeĹstwo, ktĂłre spotkaĹo Ruch za poĹrednictwem zaprzyjaĹşnionych z nimi rodzicĂłw ksiÄdza Jonaha Lyncha [zastÄpcy rektora seminarium Ĺw. Karola Boromeusza w Rzymie]. ProwadzÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty w parafii z dwiema innymi osobami, poznanymi dziÄki ulotce, w ktĂłrej zapraszali do pracy nad ksiÄ ĹźkÄ ksiÄdza Giussaniego. Don i Kim goĹcili mnie u siebie oraz pomogli znaleĹşÄ mieszkanie. Niewiarygodne, Ĺźe caĹa moja wdziÄcznoĹÄ za ich goĹcinnoĹÄ i pomoc jest nieporĂłwnywalna z ich wdziÄcznoĹciÄ za to, Ĺźe tu jestem, a ja naprawdÄ nic nie zrobiĹam. Pewnego razu podczas SzkoĹy WspĂłlnoty jeden z nowych przyjacióŠrzÄpoliĹ coĹ na gitarze. PrzyszedĹ z kartkÄ , na ktĂłrej zapisana byĹa piosenka tygodnia (zazwyczaj jakaĹ pieĹĹ Ĺpiewana w parafialnym koĹciele). Kiedy to zobaczyĹam, rzuciĹam pomysĹ, by zaĹpiewaÄ jednÄ z piosenek ze Ĺpiewnika CL. Na nastÄpnÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty przygotowaĹ piosenkÄ⌠Country Roads! Nie wiedziaĹam, czy ĹmiaÄ siÄ, czy pĹakaÄ, myĹlÄ c sobie: âAle czy moĹźna ĹpiewaÄ Country Roads na rozpoczÄcie SzkoĹy WspĂłlnoty? Chyba lepiej w ogĂłle nic nie ĹpiewaÄâ. Kiedy byĹam tak caĹkowicie zdominowana przez zgorszenie, zrobiĹam krok w tyĹ, spojrzaĹam na nich i zdumiaĹam siÄ, Ĺźe tutaj, poĹrĂłd caĹkowitej pustki, sÄ cztery osoby, czytajÄ ce ksiÄ ĹźkÄ ksiÄdza Giussaniego. Wtedy zgorszenie widoczne na mojej twarzy zmieniĹo siÄ w uĹmiech. Im dĹuĹźej patrzyĹam na nich, gdy Ĺpiewali Country Roads, tym bardziej wzruszaĹa mnie obecnoĹÄ Jezusa poĹrĂłd nas. Jak powiedziaĹ mi jeden z moich przyjaciĂłĹ: to jest dziewictwo â ten krok do tyĹu, to oderwanie siÄ od swojego wyobraĹźenia o tym, jakimi powinny byÄ rzeczy, i zauwaĹźenie, Ĺźe On jest. NaprawdÄ siÄ zmieniĹam, byĹam wdziÄczna za to, Ĺźe tam byĹam. Na Szkole WspĂłlnoty zaczÄĹam przejawiaÄ inicjatywÄ, podczas gdy wczeĹniej â po trosze ze wzglÄdu na jÄzyk, po trosze ze wzglÄdu na trudnoĹÄ zrozumienia sensu rozmowy â nie zabieraĹam gĹosu. Na tamtej Szkole WspĂłlnoty poczuĹam siÄ tak bardzo zafascynowana przez Drugiego, ktĂłry mi siÄ ukazaĹ, Ĺźe poczuĹam siÄ wolna, by wszystkim rzuciÄ wyzwanie. Ile razy w towarzystwie moich przyjacióŠz WĹoch, âdoskonaĹejâ wspĂłlnoty, przy âdoskonaĹychâ piosenkach, nigdy nie byĹo przestrzeni na zdumienie ObecnoĹciÄ , na wzruszenie Jego obecnoĹciÄ . Laura, Salt Lake City, Utah (USA) âTRACCEâ STAĹY SIÄ CODZIENNYM TOWARZYSZEM Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, trzy lata temu poproszono mnie o sprzedaĹź âTracceâ [wĹoski pierwowzĂłr âĹladĂłwâ â przyp. red.]. Z czasem zajÄcie to staĹo siÄ rutynÄ , co wiÄcej, wiele razy kupowaĹam je z âpoczucia obowiÄ zkuâ, czasem nie czytajÄ c ich nawet potem. CzÄsto, kiedy niektĂłrzy przyjaciele traktowali to narzÄdzie powaĹźnie, proponujÄ c podczas ogĹoszeĹ jakieĹ teksty, przeszkadzaĹo mi to, poniewaĹź wydawaĹo mi siÄ naruszaniem ludzkiej wolnoĹci. Potem przeczytaĹam tekst o Francesce, kobiecie chorej na raka. ZdumiaĹam siÄ i byĹam wdziÄczna za to, co przeczytaĹam, poniewaĹź jest to Ĺwiadectwo dla mojego Ĺźycia. Zdumiona tym zaczÄĹam przekartkowywaÄ âTracceâ i czytaÄ niektĂłre teksty oraz listy. W ten sposĂłb czasopismo staĹo siÄ moim codziennym towarzyszem. Przedwczoraj przeczytaĹam artykuĹ o klasztorze klauzurowych siĂłstr benedyktynek. W pewnym momencie olĹniĹo mnie to, co mĂłwiĹa siostra przeĹoĹźona: ich klauzura nie jest wyizolowaniem siÄ od Ĺwiata, ale Ĺźyciem w sĹuĹźbie Ĺwiatu i wĹaĹnie dlatego chcÄ posiadaÄ bieĹźÄ ce informacje o tym, co siÄ wydarza, a ich ulubionymi narzÄdziami sÄ âTracceâ i âLâOsservatore Romanoâ. UderzyĹo mnie to, poniewaĹź nigdy nie patrzyĹam na nasze czasopismo z perspektywy obiektywnego bogactwa, jakie przynosi Ĺwiatu, przede wszystkim ze wzglÄdu na chrzeĹcijaĹskie spojrzenie na to, co siÄ wydarza, pokazujÄ ce to, co wielkie i piÄkne w codziennym Ĺźyciu. Ta moja przemiana zdumiaĹa mnie. Prawdziwe jest to, o czym mĂłwimy na Szkole WspĂłlnoty: Chrystus wchodzi do mojego Ĺźycia dyskretnie i dziaĹa tak dĹugo, dopĂłki siÄ nie zadziwiÄ i nie zmieniÄ w obliczu nieredukowalnej Tajemnicy. Pozostawia miejsce mojej wolnoĹci, bym JÄ rozpoznaĹa. Virginia, Mediolan PLAKAT BOĹťONARODZENIOWY DROGA OTWARTA PRZEZ MÄDRCĂW Giuseppe Frangi Dokonany w wolnoĹci, poruszajÄ cy wybĂłr kompozycji jest jednym z sekretĂłw tego wielkiego dzieĹa Gaetano Previatiego, namalowanego w 1892 roku i przechowywanego w Pinakotece w Brerze w Mediolanie. Jest to obraz zorientowany poziomo, jego ognisko znajduje siÄ na lewej poĹowie. Natomiast centrum i przestrzeĹ z prawej strony wypeĹniajÄ obszerne pĹaszcze MÄdrcĂłw oraz ich sĹudzy, ktĂłrzy nieco z tyĹu oczekujÄ na zĹoĹźenie darĂłw. Artysta, wybierajÄ c taki ukĹad, sugeruje dynamizm. Jest to dynamizm zdeterminowany przez atrakcyjnoĹÄ DzieciÄ tka, ktĂłra rozpaliĹa serca MÄdrcĂłw, przekonujÄ c ich do wyruszenia w dĹugÄ drogÄ. Teraz stojÄ pochyleni na DzieciÄ tkiem, skĹadajÄ c Mu poruszajÄ cy pokĹon. Nie widaÄ na ich twarzach Ĺladu zmÄczenia, przepeĹnia je spokĂłj, wypĹywajÄ cy ze ĹwiadomoĹci dotarcia do celu. Za ich plecami, w zĹotym blasku, przypominajÄ cym jaĹniejÄ cy blask zĹota antycznych mozaik (zamiast maĹych kawaĹkĂłw sÄ jednak dotkniÄcia pÄdzlem, charakterystyczne dla techniki dywizjonistycznej), otwiera siÄ niecodzienna w tradycyjnej ikonografii adoracji MÄdrcĂłw perspektywa. Domenico Tumiati pisaĹ w 1901 roku: âKtóş zmierzy ich szaty peĹne orientalnego majestatu? Któş zliczy ich orszak, gubiÄ cy siÄ poĹrĂłd kohort wielbĹÄ dĂłw i tĹumĂłw widocznych na horyzoncie?â. Za MÄdrcami, w istocie, ciÄ gnie siÄ ogromna Ĺwita, mnĂłstwo ludzi podÄ ĹźajÄ cych w oĹlepiajÄ cym Ĺwietle niewidocznego sĹoĹca, tĹum znajdujÄ cy siÄ ewidentnie w drodze ku tej samej mecie, zapalony tym samym pragnieniem. ToteĹź zrozumiaĹe jest, dlaczego Previati postanowiĹ wydĹuĹźyÄ kompozycjÄ obrazu: chciaĹ w ten sposĂłb przedstawiÄ ideÄ, Ĺźe droga MÄdrcĂłw nie byĹa wyĹÄ cznie ich drogÄ , ale Ĺźe jest otwarta i dostÄpna dla wszystkich ludzi. Gaetano Previati, Adoracja Trzech KrĂłli BY NIE UTRACIÄ SMAKU ĹťYCIA W dniach 16â18 listopada w Spale odbyĹo siÄ spotkanie wychowawcĂłw mĹodzieĹźy. Na spotkanie przybyli WĹosi Francesco i Luciano z maĹĹźonkami. SpotkaliĹmy siÄ, aby w przyjaĹşni wspĂłĹdzieliÄ naszÄ drogÄ, nasze przeznaczenie. BĂłg w swej dobroci darowaĹ nam po raz kolejny coĹ wielkiego. Podczas podsumowania Francesco powiedziaĹ: âPo dwĂłch dniach odnajdujemy siÄ w wiÄkszej przyjaĹşni, zdolni do podjÄcia walki, jakÄ jest Ĺźycieâ. W ciÄ gu tych dni wybrzmiaĹy nasze problemy, pytania i doĹwiadczenie pracy z mĹodzieĹźÄ . W tym wszystkim uderzyĹo mnie to, jak wielkie jest pragnienie NieskoĹczonoĹci w czĹowieku, jak bardzo prĂłbuje siÄ ono przebiÄ przez okolicznoĹci Ĺźycia, o ktĂłrych opowiadali wychowawcy. Jak pisaĹ ksiÄ dz Giussani, âczĹowiek jest pragnieniem NieskoĹczonoĹciâ. Pytanie Francesco, postawione pierwszego dnia kaĹźdemu z nas: âJak siÄ czujesz?â, pozwoliĹo zapytaÄ samego siebie o to, kim jestem, i wyruszyÄ w tÄ fascynujÄ cÄ wÄdrĂłwkÄ Ĺźycia. KaĹźdy, kto na powaĹźnie potraktowaĹ to wezwanie, musiaĹ stanÄ Ä szczerze wobec siebie samego poĹrĂłd okolicznoĹci codziennego Ĺźycia. Jestem wdziÄczny Francesco za zadanie tego pytania, poniewaĹź nieustannie zagraĹźa nam patrzenie na siebie w sposĂłb zredukowany. Przez te dni czuĹem, Ĺźe niczego nie tracÄ, Ĺźe nie tracÄ smaku Ĺźycia. WaĹźne wydaĹo mi siÄ to, Ĺźe sprawy mĹodzieĹźy, owszem, byĹy poruszane, ale najistotniejsze byĹo nasze Ĺźycie, poniewaĹź tylko osoba ĹźyjÄ ca Chrystusem jest pociÄ gajÄ ca dla innych. Celem spotkania nie byĹa wymiana myĹli o pracy z mĹodzieĹźÄ . SpotkaliĹmy siÄ, aby nie utraciÄ smaku Ĺźycia. Podczas podsumowania Francesco przytoczyĹ sĹowa ksiÄdza Giussaniego: âGdzie jest Ĺźycie? Ĺťyciem jesteĹ Ty. (âŚ) Odzyskanie prawdy naszej metody, by na nowo zaczÄĹo siÄ w nas Ĺźycie, poĹrĂłd nas, tam gdzie jesteĹmy, musi siÄ zaczynaÄ od punktu poczÄ tkowego. Musimy wrĂłciÄ do ĹwiadomoĹci poczÄ tku caĹego tego dynamizmuâ. A jaki byĹ poczÄ tek? âRuch narodziĹ siÄ z dostrzeĹźenia imponujÄ cej obecnoĹci, ktĂłra wnosiĹa w Ĺźycie prowokujÄ cÄ obietnicÄ, za ktĂłrÄ moĹźna byĹo iĹÄ. (âŚ) Aby nasze Ĺźycie mogĹo siÄ przemieniÄâ. I dalej: âKto Ĺźyje tÄ metodÄ , staje siÄ nowym stworzeniem. OkolicznoĹci stajÄ siÄ okazjÄ do Ĺźycia. CzĹowiek odradza siÄ. Co skĹada siÄ na to odradzanie siÄ? PrzylgniÄcie czĹowieka do wszystkich rzeczy, zyskanie zainteresowania wszystkimi i wszystkim ze wzglÄdu na pewnoĹÄ, ktĂłra leĹźy u podstaw, w gĹÄbi wszystkiego. JesteĹmy powoĹani do zanoszenia Ĺwiatu tego zainteresowania Ĺźyciem, powoĹani do dowartoĹciowywania kaĹźdej najmniejszej rzeczy, ktĂłrÄ spotykamy, ze wzglÄdu na pewnoĹÄ co do komunii, ktĂłra jest, pewnoĹÄ co do Boga, ktĂłry jestâ. Nie byĹoby tego gestu, gdyby nie osoby, ktĂłre podarowaĹy siebie i swĂłj czas. PragnÄ podziÄkowaÄ Agnieszce i Piotrowi za caĹy wysiĹek, jaki wĹoĹźyli w przygotowanie spotkania. Wasze âtakâ pozwoliĹo nam siÄ nawrĂłciÄ, odkryÄ nowoĹÄ, wzrosnÄ Ä przyjaĹşni. Jestem Wam ogromnie wdziÄczny. PragnÄ powtĂłrzyÄ za ksiÄdzem Jurkiem: âW tym prostym i piÄknym geĹcie objawiĹa nam siÄ Tajemnica, wracam do domu szczÄĹliwyâ. Jarek, KrakĂłw BLIĹťEJ Ĺatwiej jest ubraÄ kapcie czy caĹy dywanem wysĹaÄ Ĺwiat? Lepiej pokochaÄ siebie, bÄdÄ c Ĺwiadomym swoich wad, by potem je pokonaÄ w sobie, choÄby zajÄĹo wiele lat, niĹź walczÄ c z bliĹşnim i wiatrakami, mieÄ ciÄ gle w stodole dynamit. Bo bliĹźsza ciaĹu jest koszula, ktĂłra jak krĂłla je otula, niĹşli w ruletce ruskiej pula. Co tu i teraz, co zaraz bÄdzie, za to jam bardziej odpowiedzialny niĹź za, na przykĹad, w trzeciorzÄdzie z And w Patagonii wiejÄ cy halny. WciÄ gam powietrze nosem, to z tym powietrzem prawie oĹźenek â jestem zwiÄ zany juĹź z jego losem, nim tlen siÄ zwiÄ Ĺźe w wÄgla dwutlenek. PijÄ uwaĹźnie ze szklanki wodÄ â ona waĹźniejsza niĹź w telewizji modelki mĹode (choÄ ich walorĂłw nikt nie umniejsza). Bo zwykĹa woda jest tego znakiem, gdy jej dyskretnym cieszÄ siÄ smakiem, Ĺźe gdzieĹ bijÄ wody Ĺźywej ĹşrĂłdĹa; muszÄ gdzieĹ one byÄ, bez pudĹa. PrzychodzÄ one do ciebie â leniu, zamiast byÄ w niebie â na twym podniebieniu. WiÄc moĹźe to siÄ opĹaca: szczypta lenistwa siÄ nada, gdy jak spragniony-speĹniony baca doglÄ dasz swego stada⌠Gdy ktoĹ zapyta: âA krzyĹź?â â Pewnie, co bÄdzie trzeba, poniesie siÄ tyĹź. Lecz nie kryptoprodukt wĹasnego ego â zbaw nas i od takiego zĹego. Ďterq DZIEĹ INAUGURACJI ROKU: ZACZÄÄ ĹťYÄ NA NOWO Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, wydaje mi siÄ, Ĺźe tego lata wrĂłciĹem do Ĺźycia, jak gdybym wczeĹniej miaĹ zamkniÄte oczy, a teraz przejrzaĹ. DoĹwiadczyĹem radoĹci i pewnoĹci, o ktĂłrych myĹlaĹem, Ĺźe juĹź je posiadam. Moja mama jest chora od 12 lat, przez caĹy ten czas opiekujemy siÄ niÄ wraz z moim rodzeĹstwem. To, co robiÄ, z jednej strony jest Ĺatwe, poniewaĹź jÄ kocham, z drugiej natomiast jest trudne: oprĂłcz widoku jej cierpienia okolicznoĹÄ ta przeszkodziĹa mi w wielu rzeczach i zapewne wiele bÄdzie jeszcze takich rzeczy, ktĂłrych nigdy nie bÄdÄ mĂłgĹ zrobiÄ. W tych trudnych dla mojej rodziny latach zawsze towarzyszyli nam przyjaciele z Ruchu. Na poczÄ tku choroby zawiesili maĹy obraz na Ĺcianie w pokoju mamy, pod ktĂłrym widnieje napis: âWyobraĹźenie o tym, jak powinno wszystko wyglÄ daÄ, unicestwia doĹwiadczenieâ. To zdanie byĹo dla mnie wielkim towarzyszem w tych latach. Zawsze staraĹem siÄ â czÄsto jednak mi to nie wychodziĹo â mieÄ na uwadze to, jak waĹźna jest ĹwiadomoĹÄ tego, co mam, tego wszystkiego, co Pan daje mi co dnia. Z biegiem czasu przestaĹem siÄ jednak staraÄ. Jednym sĹowem: przyzwyczaiĹem siÄ do mojego Ĺźycia. Podczas Dnia Inauguracji usĹyszaĹem, Ĺźe okolicznoĹci sÄ zasadniczym czynnikiem naszego powoĹania. Wtedy odniosĹem wraĹźenie, Ĺźe jesteĹmy sami w tamtym pokoju, ja i ona. To byĹo jak trzÄsienie ziemi dla mojego Ĺźycia. ZrozumiaĹem w zupeĹnie nowy sposĂłb, Ĺźe moja relacja z Bogiem wychodzi od tego, co przydarza mi siÄ w ciÄ gu mojego dnia, a nie z planu, bardziej lub mniej odlegĹego od Jego planu wobec mnie. MuszÄ staraÄ siÄ teraz. Cóş za radoĹÄ daje ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe mogÄ teraz odpowiedzieÄ Bogu. Ponowne odkrycie tej ĹwiadomoĹci nadaĹo nowy smak okolicznoĹciom i rozbudziĹo nowe zainteresowanie wszystkim. RozpoczÄ Ĺem rok szczÄĹliwszy, bardziej zadowolony, bardziej jako protagonista wĹasnego Ĺźycia. WciÄ Ĺź jeszcze popeĹniam bĹÄdy i upadam wiele razy, wiem jednak, Ĺźe moje defekty oraz moje ograniczenia nie sÄ w stanie oderwaÄ mnie od relacji z Ojcem i Ĺźe BĂłg je szanuje oraz posĹuguje siÄ nimi, bym zostaĹ ĹwiÄty. DziÄkujÄ za Twoje ojcostwo i towarzystwo, ktĂłrego dotrzymuje mi Ruch. Cóş za Ĺaska, Ĺźe jesteĹcie w moim Ĺźyciu! LuĂs CZTERY LATA RAZEM Z âPROFESORKIEMâ PiszÄ, by opowiedzieÄ o historii pewnego spotkania. Spotkania sprzed czterech lat z profesorem Givannim Burgio. Giovanni jest wolontariuszem z Comunione e Liberazione, pracujÄ cym w wiÄzieniu w Brucoli. Co tydzieĹ prowadzi tam SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Podczas mojego dĹugiego pobytu w wiÄzieniu, miaĹem okazjÄ spotkaÄ wiele osĂłb, obejmujÄ cych cierpienie âdrugiegoâ, dajÄ cych samych siebie i podarowujÄ cych nadziejÄ skazaĹcom takim jak ja. CzÄsto czujemy siÄ zagubieni, nie wiedzÄ c, jak stawiaÄ czoĹa niektĂłrym problemom i jak zachowaÄ siÄ w konkretnych sytuacjach. Wydaje mi siÄ, Ĺźe my wszyscy, skazani i wolni, potrzebujemy osĂłb, ktĂłre poprzez swojÄ postawÄ, stawianie czoĹa rzeczywistoĹci, reagowanie na Ĺźyciowe prowokacje, wprowadzÄ pewien Ĺad poĹrĂłd zamÄtu naszego Ĺźycia. Kiedy stajemy wobec tych osĂłb, zagubienie i zamÄt zostajÄ pokonane: te osoby zaczynajÄ nam towarzyszyÄ, nawet jeĹli sÄ daleko, stajÄ siÄ ârzeczywistym towarzystwemâ. Giovanni Burgio, ktĂłrego my z sympatii nazywamy âprofesorkiemâ, jest naszym przyjacielem. Za jego poĹrednictwem Chrystus staĹ siÄ czÄĹciÄ naszego Ĺźycia. NauczyĹ nas, Ĺźe âĹźycie w caĹoĹci jest daremâ: nieprzerwanie otrzymujemy i dajemy. Ta dynamika wymiany ubogaca i urzeczywistnia nasze Ĺźycie. âJesteĹmy darem: obdarowujmy siÄâ. WspĂłĹdziaĹanie hojnej sĹuĹźby oraz miĹoĹci, w przekonaniu, Ĺźe âspotkanieâ nigdy nie moĹźe byÄ oddzielone od sĹuĹźby braciom, poniewaĹź BĂłg chce byÄ âspotkany i kochany w braciachâ. To miĹoĹÄ, przyjÄcie drugiego otwiera serce na miĹosierdzie Pana. Jezus okazuje wielkÄ czuĹoĹÄ wszystkim, ktĂłrzy Go kochajÄ i poszukajÄ sercem oraz w prawdzie o samych sobie, bez obĹudy, bez innych celĂłw, a âOnâ pochyla siÄ nad tÄ przyjmujÄ cÄ miĹoĹciÄ , podarowujÄ c nam swoje przebaczenie. DziÄkujÄ i ĹźyczÄ wszystkim czytelnikom, redakcji i wspĂłĹpracownikom âTracceâ wesoĹych ĹwiÄ t oraz szczÄĹliwego Nowego Roku! Francesco, wiÄzienie w Brucoli (Syrakuzy) MIESIÄC BEZ FRANCESKI âDZIURAâ WYPEĹNIONA JEGO OBECNOĹCIÄ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, minÄ Ĺ miesiÄ c od Ĺmierci mojej przyjaciĂłĹki Franceski (zob. âĹladyâ 5/2012). JakĹźe maĹo zrozumiaĹam z tego, co wydarzyĹo siÄ w ciÄ gu roku jej choroby. To praca na caĹe Ĺźycie, czasu mi nie brakuje. Jedna myĹl nasunÄĹa mi siÄ od razu, tuĹź po przebudzeniu, nastÄpnego dnia po jej Ĺmierci: obecnoĹÄ, oto, czym jest obecnoĹÄ. PrzeĹźyĹam rok w jej obecnoĹci. KaĹźdy dzieĹ, kaĹźdÄ godzinÄ. Jej obecnoĹÄ zmieniĹa mnie: zmieniĹ siÄ sposĂłb, w jaki prowadzÄ samochĂłd oraz stojÄ w korkach na obwodnicy (teraz odmawiam Róşaniec), organizowania popoĹudni spÄdzanych z dzieÄmi, mojego czasu wolnego, zmieniĹy siÄ problemy poruszane podczas rozmĂłw telefonicznych, porzÄ dek w mojej domowej biblioteczce (kolejnoĹÄ ksiÄ Ĺźek do przeczytania), moja postawa wobec wywiadĂłwki w szkole (kiedy ona nie mogĹa na niÄ pĂłjĹÄ). ObecnoĹÄ, ktĂłra magnetyzowaĹa moje serce przez rok, ktĂłra trzymaĹa mnie przyklejonÄ do teraĹşniejszoĹci, do mojej chwili wobec jej chwili. Bez Ĺźadnego silenia siÄ, Ĺźadnych staraĹ z mojej strony, Ĺźadnej brawury; to ona siÄ narzucaĹa. ByĹa. W istocie, cóş za dokuczliwa i natychmiastowa przykroĹÄ, kiedy zdarzyĹo mi siÄ o niej zapomnieÄ, postÄpowaÄ, jakby jej nie byĹo. Co jednak mamy na myĹli, mĂłwiÄ c o obecnoĹci Chrystusa? Co miaĹam na myĹli jeszcze rok temu? Teraz wiem, dlaczego mĂłwisz nam, Ĺźe nie rozumiesz, jak moĹźemy ĹźyÄ bez Niego, nie sĹuchajÄ c, jak mĂłwi w kaĹźdej chwili. OkazujÄ c sobie cierpliwoĹÄ i czuĹoĹÄ, proszÄ o ObecnoĹÄ Chrystusa, proszÄ wciÄ Ĺź o obecnoĹÄ mojej przyjaciĂłĹki. Nie chcÄ, by tÄ niemal fizycznÄ âdziurÄâ, ktĂłrÄ odkryĹam w sobie po jej Ĺmierci, wypeĹniaĹo coĹ innego niĹź obecnoĹÄ, na nowo, kaĹźdego dnia. ObecnoĹÄ Chrystusa oraz obecnoĹÄ Franci â teraz pojmujÄ, Ĺźe sÄ juĹź nierozdzielne, co wiÄcej, nigdy takie nie byĹy. Paola SPROSTOWANIE W ostatnim numerze âĹladĂłwâ, w artykule Zacznijmy znĂłw od Chrystusa, wystÄ piĹ bĹÄ d: SobĂłr Nicejski I odbyĹ siÄ w roku 325, a nie w VIII wieku, jak moĹźna byĹo przeczytaÄ. BĹÄ d ten wkradĹ siÄ podczas opracowywania tekstu w Redakcji. |