Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2012 (listopad / grudzieĹ) Strona Pierwsza OdwaĹźni, bo realiĹci Zapiski z dyskusji na Walnym Zgromadzeniu Towarzystwa DzieĹ. MiCo â Fiera Milano Congressi, Mediolan, 25 listopada 2012 r. ks. JuliĂĄn CarrĂłn Kryzys i osobaBernhard Scholz. Obecny moment jest bardzo trudny dla ludzi, ktĂłrzy budujÄ i podejmujÄ inicjatywÄ. Wszystko wydaje siÄ waliÄ jak podczas trzÄsienia ziemi. Na poprzednim zgromadzeniu wspĂłlnie odkrywaliĹmy, jak zachowaÄ wolnoĹÄ i nie byÄ niewolnikiem okolicznoĹci, jak ĹźyÄ ze zdolnoĹciÄ do tworzenia; wielu z was pokazywaĹo, Ĺźe to moĹźliwe. Dzisiaj pĹyniemy pod wiatr: jak moĹźemy sobie pomĂłc, by zachowaÄ odwagÄ i realizm? Ks. JuliĂĄn CarrĂłn. Zaproszenie przyjaciĂłĹ, by mĂłwiÄ do was, przyjÄ Ĺem z lÄkiem; to przede wszystkim wy przeĹźywacie to trzÄsienie ziemi. MoĹźe to byÄ jednak dla was przydatne, bo chcÄ wam pomĂłc, byĹcie sobie uĹwiadomili, Ĺźe kaĹźdy z was, przedsiÄbiorcĂłw lub ludzi na róşny sposĂłb zaangaĹźowanych w waszych firmach, jest osobÄ . MoĹźe siÄ wydawaÄ, Ĺźe nie odkrywam tu Ameryki, ale sÄ dzÄ, Ĺźe nie jest to takie oczywiste. Wszyscy zgadzajÄ siÄ z tym od razu, sprowadzajÄ c âosobÄâ do jej umiejÄtnoĹci. Ale osoba jest pewnÄ jednoĹciÄ . PowiedzieÄ, Ĺźe przedsiÄbiorca jest osobÄ , oznacza, Ĺźe bardziej niĹź czegokolwiek innego, potrzebuje on osobistej konsystencji, bez ktĂłrej wszystko inne, poczÄ wszy od jego zdolnoĹci, okazuje siÄ niewystarczajÄ ce. Jest to dzisiaj aĹź nazbyt jasne, Ĺźe trzÄsienie ziemi uderza we wnÄtrze ludzkiego âjaâ, w jego konsystencjÄ. W tym sensie kryzys moĹźe byÄ wspaniaĹÄ okazjÄ do odkrywania prawdy o sobie, o tym, na czym opiera siÄ nasza prawdziwa konsystencja, a w ten sposĂłb do poĹoĹźenia fundamentĂłw pod zmierzenie siÄ z tÄ sytuacjÄ : oto wyzwanie, jakie przed nami staje, bez Ĺźadnego oddzielenia od kwestii wykonywania zawodu. Ale czym jest âjaâ kaĹźdego z nas? Przychodzi nam z pomocÄ geniusz Dantego: âKaĹźdy bezwiednie i niejasno czuje, / Ĺťe jest gdzieĹ dobro, co duszÄ pokoi, / WiÄc go koniecznie dostaÄ usiĹujeâ (CzyĹciec, XVII, 127-129, tĹum. Edward PorÄbowicz). W jaki sposĂłb tak zbudowane âjaâ, utworzone z takiego pragnienia dobra, moĹźe odnaleĹşÄ swÄ konsystencjÄ, ktĂłra przetrwa poĹrĂłd trzÄsienia ziemi? To wĹaĹnie tutaj tkwi prawdziwe wyzwanie stawiane przez okolicznoĹci, z ktĂłrymi siÄ mierzymy. By je podjÄ Ä, nie wystarczÄ opinie, interpretacje, wywody, na ktĂłre traci siÄ tylko czas. Trzeba, by kaĹźdy spojrzaĹ na wĹasne doĹwiadczenie (albo na czyjeĹ doĹwiadczenie), zadajÄ c sobie pytanie: jak moĹźna znaleĹşÄ takÄ konsystencjÄ, by nie upaĹÄ? ĹwiÄty Tomasz podaje nam kryterium konsystencji: âKaĹźdy ĹźyjÄ cy ujawnia swoje Ĺźycie w tym dziaĹaniu, ktĂłre jest mu najbardziej wĹaĹciwe i ku ktĂłremu najbardziej siÄ skĹania [ktĂłre teĹź przynosi mu naturalnÄ przyjemnoĹÄ]â (Ĺw. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae, IIa, IIe, q. 179, a.1 co, tĹum. P. BeĹch, âVeritasâ, Londyn 1982). By mieÄ konsystencjÄ, trzeba wiÄc odnaleĹşÄ tÄ potrzebÄ, ktĂłra jest w stanie podtrzymaÄ Ĺźycie, wĹaĹnie dlatego, Ĺźe we wszystkim dÄ Ĺźymy do jej zaspokojenia. To w tym punkcie my, chrzeĹcijanie, moĹźemy wnieĹÄ swĂłj prosty wkĹad: jeĹli jako pierwsi zgodzimy siÄ weryfikowaÄ wiarÄ w dzisiejszych okolicznoĹciach. Tylko ten, kto podjÄ Ĺ takÄ weryfikacjÄ, moĹźe bowiem potwierdziÄ, Ĺźe jedynie Chrystus, obecny w KoĹciele, odpowiada na potrzeby, z ktĂłrych zbudowane jest ludzkie serce. Jak przypomniaĹ w zeszĹÄ ĹrodÄ Benedykt XVI, âChrystus, tylko On speĹnia pragnienia prawdy i dobra [o ktĂłrych mĂłwi Dante] zakorzenione w duszy kaĹźdego czĹowiekaâ (Audiencja generalna, 21 listopada 2012 r., cyt. za: www.radiomaryja.pl). Tylko Chrystus, zatem, daje zaspokojenie, a przez to moĹźe zrodziÄ siÄ wiÄĹş, ktĂłra podtrzyma Ĺźycie wobec kaĹźdego wydarzenia, stajÄ c siÄ ostojÄ poĹrĂłd trzÄsienia ziemi. To tutaj moĹźna siÄ przekonaÄ, czy wyzwanie, jakim sÄ okolicznoĹci, pozwoliĹo nam dojrzeÄ w pewnoĹci, ktĂłra bÄdzie dla naszych braci ludzi pewnym punktem oparcia. Tylko On moĹźe byÄ wystarczajÄ cym fundamentem przyjaĹşni ukierunkowanej na dziaĹanie, takiej jak wasza. Tylko bowiem bÄdÄ c w gronie prawdziwych przyjaciĂłĹ, bÄdziecie mogli patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ waszej firmy w prawdzie, nie dajÄ c siÄ zwyciÄĹźyÄ lÄkowi, ktĂłry nie pozwala dostrzec, jak siÄ rzeczy majÄ : tylko pod tym warunkiem bÄdziecie mogli stawiÄ im czoĹa i odnieĹÄ sukces. Towarzystwo przyjaciĂłĹ, ktĂłre bÄdzie was wspieraÄ w patrzeniu na wszystkie znaki sytuacji, w ktĂłrej siÄ znajdujecie, bez cenzurowania czegokolwiek; ktĂłre bÄdzie wam dodawaÄ odwagi i wspieraÄ was w gotowoĹci do dostrzegania wskazĂłwek odnoĹnie do tego wszystkiego, co naleĹźy zmieniÄ i w posĹuszeĹstwie im; towarzystwo, ktĂłre bÄdzie wam podpowiadaÄ i pomagaÄ znajdowaÄ odwagÄ, by podejmowaÄ nawet ryzykowne decyzje, byle byĹy wĹaĹciwe wobec czekajÄ cych was wyzwaĹ. Wszystko, co znajdzie potwierdzenie w doĹwiadczeniu, pozwoli wam odkryÄ najwiÄkszÄ wartoĹÄ waszej przyjaĹşni: Ĺźe dziÄki niej podtrzymujecie siÄ w prawdziwszym spoglÄ daniu na rzeczywistoĹÄ. W porĂłwnaniu z tym kaĹźdy inny zysk czy jakakolwiek korzyĹÄ jest zbyt maĹa: wtedy, gdy ziemia siÄ trzÄsie, ale i wtedy, gdy panuje spokĂłj. ĹwiÄty Tomasz dobrze ujÄ Ĺ, na czym polega wyzwanie: âPrzeraĹźenie ĹmierciÄ wypĹywa z natury, z Ĺaski zaĹ odwaga [sĹowo, ktĂłre wybraliĹcie na hasĹo tego spotkania]â (por. Ĺw. Tomasz z Akwinu, Super Secundam ad Corinthios, 5, 2). âA Ĺźe ÂŤz Ĺaski wypĹywa odwagaÂť oznacza, Ĺźe z pewnej ObecnoĹci poza nami wypĹywa w nas odwagaâ (L. Giussani, Un avvenimento di vita, cioè una storia, Edit-Il Sabato, Roma 1993, s. 308). BÄdÄ mĂłgĹ mieÄ odwagÄ, jakiej potrzebujÄ, tylko jeĹli jestem gotĂłw wszystko oprzeÄ na tej obecnoĹci, na tym prawdziwym towarzystwie, ktĂłre daje mi punkt oparcia, bym mĂłgĹ zaryzykowaÄ. Dlatego, mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani, âdoskonaĹym obrazem odwagi jest Nawigacja Andrei Pisano (taka maĹa pĹaskorzeĹşba [âŚ]). SÄ tam wyrzeĹşbieni dwaj uczniowie na Ĺodzi, wiosĹujÄ , prujÄ c wody jeziora, sÄ rĂłwnie skupieni, co spokojni i pewni, zbliĹźajÄ siÄ do drugiego brzegu: za nimi, w Ĺodzi, stoi Jezus. Droga, przechodzenie, przemierzanie drogi ku przeznaczeniu staje siÄ bowiem moĹźliwe tylko wtedy, gdy jest pewna obecnoĹÄ (gdyby ktoĹ wiosĹowaĹ w samotnoĹci, wzrok zaszedĹby mu mgĹÄ i natychmiast by siÄ zatrzymaĹ). Droga staje siÄ prosta, jeĹli jest jakaĹ obecnoĹÄ, to znaczy â powiedzmy juĹź to sĹowo â jeĹli jest jakieĹ towarzystwoâ (tamĹźe). PoczÄ tek i dzieĹo Scholz. Wiele dzieĹ i przedsiÄwziÄÄ skupiajÄ cych siÄ w Towarzystwie DzieĹ wychodzi od osĂłb przeĹźywajÄ cych doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie, zwykle w ruchu Comunione e Liberazione. Jak ten poczÄ tek odbija siÄ w dziele? Jak siÄ odbija w przedsiÄwziÄciu? Ks. CarrĂłn. DziÄkujÄ ci za to pytanie, poniewaĹź nastaĹ czas, kiedy trzeba koniecznie wyjaĹniÄ, jaka jest relacja pomiÄdzy ruchem Comunione e Liberazione a dzieĹami podejmowanymi przez osoby wychowywane w Ruchu. 1) Celem ruchu Comunione e Liberazione jest wychowywanie: wychowywanie osĂłb, ktĂłre bÄdÄ potem umiaĹy, podejmujÄ c wĹasnÄ odpowiedzialnoĹÄ, podjÄ Ä inicjatywÄ stworzenia dzieĹ; i jest to odpowiedzialnoĹÄ zĹoĹźona caĹkowicie w rÄce czĹowieka dorosĹego. Ruch nie angaĹźuje siÄ w zarzÄ dzanie dzieĹem, poniewaĹź byĹoby to jak stwierdzenie, Ĺźe nie potrafi uksztaĹtowaÄ ludzi dorosĹych, ktĂłrzy podejmujÄ wĹasnÄ odpowiedzialnoĹÄ; i to byĹoby caĹkowite fiasko doĹwiadczenia takiego ruchu jak nasz. Nie chodzi o to, Ĺźe Ruchu nie obchodzÄ dzieĹa. Nie. Ruch siÄ nimi interesuje, jest obecny, speĹniajÄ c swoje wĹasne zadanie, to znaczy ksztaĹtujÄ c czĹowieka dorosĹego. KsiÄ dz Giussani byĹ tak mocno przekonany, Ĺźe Ruch moĹźe byÄ tworzony przez dorosĹych, Ĺźe pozostawiĹ caĹkowicie w rÄkach tych osĂłb odpowiedzialnoĹÄ za dzieĹo, ktĂłre tworzÄ ; nie czuĹ potrzeby stawiania jakiegoĹ âstraĹźnikaâ, by mieÄ te osoby na oku. Wszystkim âzaryzykowaĹâ, wszystko postawiĹ na ĹwiadomÄ odpowiedzialnoĹÄ dorosĹych ludzi. 2) DzieĹo naleĹźy w caĹoĹci do tego, kto je podejmuje, a wiÄc nie ma dzieĹa ânaleĹźÄ cegoâ do Ruchu. Ruch nie tworzy dzieĹ, oprĂłcz SzkoĹy âSacro Cuoreâ, ktĂłrÄ ksiÄ dz Giussani rozumiaĹ jako przykĹad dla wszystkich w dziedzinie wychowania. Dlatego za Ĺźadne inne dzieĹo Ruch nie jest bezpoĹrednio odpowiedzialny. Ruch nie naleĹźy do zarzÄ du tego czy innego dzieĹa, a zatem, nie bÄdÄ c jego czÄĹciÄ , nie bierze na siebie odpowiedzialnoĹci za decyzje zarzÄ du. Wydaje mi siÄ, Ĺźe ta sprawa jest prosta. Wszystkie osoby, ktĂłre jako dorosĹe postanawiajÄ poprowadziÄ jakieĹ dzieĹo, muszÄ byÄ Ĺwiadome swojej caĹkowitej odpowiedzialnoĹci za nie. To jest wyjÄ tkowo waĹźne, poniewaĹź niekiedy moĹźna zauwaĹźyÄ wĹaĹnie brak takiej ĹwiadomoĹci. I wtedy moĹźe siÄ zdarzyÄ, Ĺźe pozwalamy, by sprawy, ktĂłre wymagajÄ interwencji, toczyĹy siÄ samoistnie, zamiast wziÄ Ä za nie odpowiedzialnoĹÄ jako osoby dorosĹe. JeĹli wszyscy naprawdÄ by sobie uĹwiadamiali swojÄ odpowiedzialnoĹÄ, pewne rzeczy by siÄ nie zdarzaĹy. To jest wezwanie do osobistej odpowiedzialnoĹci, bo jesteĹmy doroĹli; to jest zatem wyzwanie, by wzrastaÄ w Ĺwiadomym zarzÄ dzaniu dzieĹami, w ktĂłre jesteĹmy zaangaĹźowani. Takie przyjÄcie odpowiedzialnoĹci jest czÄĹciÄ wzrostu osoby, ktĂłrego wszyscy sobie Ĺźyczymy. I to jest odpowiedzialnoĹÄ osoby Ĺwieckiej, ktĂłrÄ KoĹcióŠpoleca podejmowaÄ kaĹźdemu, by w tym, jak dziaĹa, mĂłgĹ ĹwiadczyÄ o nowoĹci Ĺźycia chrzeĹcijaĹskiego, o caĹej nowoĹci rodzÄ cej siÄ z nowego stworzenia. Dlatego wydaje mi siÄ, Ĺźe mamy przed sobÄ dĹugÄ drogÄ, nie dlatego Ĺźe brakuje wĹrĂłd was wspaniaĹych doĹwiadczeĹ â jest ich wiele â ale poniewaĹź naleĹźy uczyÄ siÄ z tego, co siÄ wydarza, albo z usterek, ktĂłre mogÄ siÄ ujawniaÄ w waszych dzieĹach, by uĹwiadamiaÄ sobie i unikaÄ bĹÄdĂłw czy ryzykownych sytuacji, z ktĂłrymi czÄsto siÄ mierzymy. ZdolnoĹÄ czĹowieka dorosĹego, przeĹźywajÄ cego doĹwiadczenie ruchu Comunione e Liberazione, do tworzenia dzieĹ, jest znakiem ĹźywotnoĹci Ruchu, jego siĹy wychowawczej, ktĂłra ksztaĹtuje osoby wraĹźliwe na potrzeby innych i zdolne ĹÄ czyÄ swoje siĹy, by podejmowaÄ inicjatywy, dzieĹa, ktĂłre bÄdÄ w odpowiedni sposĂłb zaradzaÄ róşnym potrzebom. Nigdy z tego nie zrezygnujemy. Tak czÄsto brak mi sĹĂłw wobec ogromu kreatywnoĹci, inicjatywy, hojnoĹci! To jest owoc wychowania, ktĂłre otrzymaliĹcie w ruchu Comunione e Liberazione. To jest coĹ piÄknego, co Ĺwiadczy o tym, Ĺźe wiara rodzi osoby, ktĂłre potrafiÄ odgrywaÄ gĹĂłwnÄ rolÄ przy tworzeniu swoich dzieĹ. Takie bogactwo inicjatyw jest faktem, danÄ oczywistÄ dla wszystkich, ktĂłrej nie moĹźna kwestionowaÄ z powodu ograniczeĹ kaĹźdego z nas albo bĹÄdĂłw, ktĂłre kaĹźdy moĹźe popeĹniÄ. WrÄcz przeciwnie, dostrzeĹźenie ich, proĹba o przebaczenie, poprawa dajÄ moĹźliwoĹÄ ponownego uĹwiadomienia sobie wĹasnej odpowiedzialnoĹci za dzieĹa, w ktĂłre siÄ angaĹźujemy. Nie moĹźna ryzykowaÄ takim bogactwem z powodu braku osobistej odpowiedzialnoĹci. CzÄĹciÄ tej odpowiedzialnoĹci, poza realizmem i roztropnoĹciÄ w budowaniu dzieĹ, na ktĂłre pozwala nam Pan BĂłg, jest teĹź to, by odbijaĹa siÄ w nich nasza odmiennoĹÄ, na przykĹad poprzez sposĂłb traktowania pracownikĂłw, sposĂłb wchodzenia w kontakty z klientami i dostawcami. Takie znaki wydajÄ siÄ niemal banalne, ale wszyscy wiemy, Ĺźe one âkrzyczÄ â o odmiennoĹci danego dzieĹa. Ale zanim zakoĹczÄ ten punkt, chciaĹbym skorzystaÄ z okazji i powiedzieÄ coĹ na temat Towarzystwa DzieĹ, czÄsto pokazywanego przez gazety jako âgospodarcze ramiÄâ Ruchu, co prowadzi do tego, Ĺźe niektĂłrzy uwaĹźajÄ , Ĺźe Ruch jest od niego ekonomicznie zaleĹźny. Nic bardziej bĹÄdnego. Od samego poczÄ tku Ruch dziaĹa wyĹÄ cznie dziÄki hojnoĹci osĂłb, ktĂłre do niego naleĹźÄ . Kto naleĹźy do Ruchu, zobowiÄ zuje siÄ do wpĹacania co miesiÄ c kwoty ustalonej przez siebie w wolnoĹci, jest to tak zwany âFundusz wspĂłlnyâ, ktĂłry ksiÄ dz Giussani zawsze pokazywaĹ jako gest wychowujÄ cy do myĹlenia o tym, co siÄ posiada, jako o czymĹ naleĹźÄ cym do wspĂłlnoty, jako gest wychowujÄ cy do ĹwiadomoĹci tego, Ĺźe ubĂłstwo jest cnotÄ ewangelicznÄ i gestem wdziÄcznoĹci za to, co siÄ przeĹźywa w Ruchu. WĹaĹnie z powodu wyĹźej wymienionej racji wychowawczej nie jest istotna wysokoĹÄ kwoty, jakÄ siÄ wpĹaca, ale powaga, z jakÄ pozostaje siÄ wiernym podjÄtemu zobowiÄ zaniu. By podtrzymywaÄ Ĺźycie naszych wspĂłlnot we WĹoszech i na Ĺwiecie oraz inicjatywy charytatywne, misyjne i kulturalne, Ruch nie potrzebuje niczego wiÄcej; dlatego jesteĹmy wolni od wszystkiego i od wszystkich w speĹnianiu wĹaĹciwego zadania Ruchu. OdpowiedzialnoĹÄ Scholz. PrzynaleĹźnoĹÄ do KoĹcioĹa albo do ruchu koĹcielnego jest czÄsto uznawana za ograniczenie osobistej odpowiedzialnoĹci, a ty kĹadziesz nacisk na fakt, Ĺźe taka przynaleĹźnoĹÄ wĹaĹnie pozwala lepiej podejmowaÄ odpowiedzialnoĹÄ. Na czym polega to spotÄgowanie odpowiedzialnoĹci dziÄki temu, Ĺźe przynaleĹźymy? Ks. CarrĂłn. Wszystko zaleĹźy od tego, jak siÄ rozumie zwiÄ zek miÄdzy przynaleĹźnoĹciÄ a odpowiedzialnoĹciÄ . SÄ takie rodzaje przynaleĹźnoĹci, ktĂłre zamiast pomagaÄ w dojrzewaniu i we wzroĹcie w odpowiedzialnoĹci, zastÄpujÄ osobÄ, ktĂłra przynaleĹźy. Tak jakby obecnoĹÄ w jakiejĹ grupie mogĹa oszczÄdziÄ ryzyka osobistej odpowiedzialnoĹci i usprawiedliwiaĹa juĹź w punkcie wyjĹcia to, jak ktoĹ siÄ zachowuje. Jest teĹź jednak taka przynaleĹźnoĹÄ, ktĂłra buduje osobÄ odpowiedzialnÄ , wolnÄ , wykazujÄ cÄ inicjatywÄ. KtĂłra budzi wszystkie zdolnoĹci drzemiÄ ce w osobie. âWymiar wspĂłlnotowy nie zajmuje miejsca wolnoĹci, nie zastÄpuje energii i osobistej decyzji, lecz jest warunkiem jej potwierdzenia. JeĹźeli poĹoĹźÄ ziarnko buku na stole, to rĂłwnieĹź po upĹywie tysiÄ ca lat (zakĹadajÄ c, Ĺźe wszystko pozostanie tak, jak byĹo) nic siÄ nie rozwinie. JeĹli natomiast wezmÄ to ziarno i posadzÄ je w ziemi, wyroĹnie z niego drzewo. Gleba nie zastÄpuje owej niezniszczalnej energii, owej niedajÄ cej siÄ wyraziÄ ÂŤosobowoĹciÂť nasienia; gleba jest tylko warunkiem wzrostu nasienia. WspĂłlnota jest wymiarem i warunkiem, aby ludzkie ziarno wydaĹo swĂłj owoc. Dlatego prawdziwÄ , niezwykle inteligentnÄ formÄ przeĹladowania jest ta, ktĂłrÄ posĹuguje siÄ Ĺwiat wspĂłĹczesny; nie tamta, ktĂłrÄ stosowaĹ Neron w swoim amfiteatrze. Prawdziwym sposobem przeĹladowania nie sÄ dzikie zwierzÄta, ani nawet obozy zagĹady. Najbardziej zajadĹÄ formÄ przeĹladowania jest realizowana przez paĹstwo prĂłba, ktĂłra przeszkadza wyraĹźaniu wspĂłlnotowego wymiaru zjawiska religijnego. Zdaniem nowoĹźytnego paĹstwa czĹowiek moĹźe sobie wierzyÄ w cokolwiek tylko chce, w swym sumieniu, ale tylko do momentu, w ktĂłrym wiara nie przyjmie za swÄ istotnÄ treĹÄ tego, by wszyscy wierzÄ cy stanowili jedno, i aby dziÄki temu mieli prawo ĹźyÄ rzeczywistoĹciÄ wiary i jÄ wyraĹźaÄ. Stawianie przeszkody wyraĹźaniu wspĂłlnotowego wymiaru religijnoĹci jest porĂłwnywalne z odciÄciem roĹliny od ĹźywiÄ cych jÄ korzeni: roĹlina ta w krĂłtkim czasie usycha.â (L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, Pallottinum, PoznaĹ 2000, s. 205-206). Wydaje mi siÄ, Ĺźe patrzymy na wiele przykĹadĂłw tego, co siÄ dzieje, gdy zabrania siÄ takiej moĹźliwoĹci, takiego wspĂłlnotowego wyraĹźania siÄ, decydujÄ cego dla wzrostu osĂłb. Sprawdzianem przynaleĹźnoĹci jest to, czy sprawia ona, Ĺźe ziarno przynosi plon, to znaczy czy buduje dorosĹych zdolnych do Ĺźycia w rzeczywistoĹci, do osÄ dzania, do pojmowania rzeczywistoĹci, do gotowoĹci uczenia siÄ od niej. Na tym poziomie nie wystarczajÄ deklaracje zasad. Potrzeba Ĺwiadectw, ktĂłre ukazywaĹyby, jak osoby rozkwitajÄ w przynaleĹźnoĹci, jak przynaleĹźnoĹÄ buduje osoby. Scholz. SÄ osoby, ktĂłre dziÄki swojemu talentowi i temperamentowi otrzymaĹy dar tworzenia dzieĹ i przedsiÄbiorstw. OsobiĹcie siÄ zaangaĹźowaĹy, podjÄĹy osobistÄ odpowiedzialnoĹÄ. Ale niekiedy takie osobiste zaangaĹźowanie zmienia siÄ w personalizm, koncentracjÄ na sobie, a wtedy relatywizuje siÄ obiektywne kryteria. Taki personalizm okazuje siÄ teĹź potem przeszkodÄ do przekazania schedy nastÄpnemu pokoleniu. SkÄ d siÄ to bierze i w jaki sposĂłb naprawdÄ dowartoĹciowaÄ osobÄ odpowiedzialnÄ ? Ks. CarrĂłn. Personalizm jest mylnÄ prĂłbÄ rozwiÄ zania problemu Ĺźycia, dojĹcia do takiego speĹnienia, dla ktĂłrego warto ĹźyÄ. Niestety, ta prĂłba wynika z niezrozumienia natury âjaâ i z nieznalezienia wĹaĹciwej odpowiedzi na potrzeby tego âjaâ. âNaturÄ czĹowieka jest relacja z nieskoĹczonoĹciÄ â, przypomnieliĹmy na ostatnim Meetingu. JeĹli nie zdajemy sobie sprawy, Ĺźe jesteĹmy âstworzeni dla nieskoĹczonoĹciâ, to prĂłbujemy Ĺwiadomie lub nieĹwiadomie odpowiedzieÄ na naszÄ ludzkÄ potrzebÄ â tak jak mĂłwiĹeĹ â âkoncentrujÄ c siÄ na sobieâ, co nigdy nie zaspokoi pragnienia nieskoĹczonoĹci, ktĂłre nas stanowi. Personalizm nie doĹÄ, Ĺźe jest bĹÄdny, jest teĹź bezuĹźyteczny w odpowiadaniu na potrzebÄ, dla ktĂłrej go uruchamiamy. Ale ten personalizm jest moĹźliwy tylko dziÄki wspĂłĹudziaĹowi tych, ktĂłrzy uwaĹźajÄ , Ĺźe rozwiÄ ĹźÄ swĂłj Ĺźyciowy problem, zrzucajÄ c wĹasnÄ odpowiedzialnoĹÄ na tego, kto uprawia personalizm, to znaczy na tak zwanego âodpowiedzialnegoâ (i wszyscy moĹźemy byÄ winni takiego wspĂłĹudziaĹu). Wtedy ârelacja z odpowiedzialnym â kiedy idzie siÄ za nim, bo jest szefem organizacji, na ktĂłrÄ przelewa siÄ wszystkie nadzieje i od ktĂłrej oczekuje siÄ zrealizowania swojego projektu â dÄ Ĺźy do caĹkowitego zamkniÄcia siÄ w indywidualistycznej zaleĹźnoĹci. PowstajÄ ce wtedy posĹuszeĹstwo jest posĹuszeĹstwem wobec organizacji, w ktĂłrej odpowiedzialny jest punktem centralnym i policjantem: to wyklucza kreatywnoĹÄ osĂłb, poniewaĹź wszystko jest ustalone i zdefiniowane przez strukturÄ, do ktĂłrej siÄ naleĹźy, wszystko staje siÄ schematemâ (L. Giussani, Il rischio educativo, SEI, Torino 1995, p. 63). Jak siÄ wydobyÄ z takiego personalizmu? Podobnie jak z kaĹźdego baĹwochwalstwa: kiedy znajdujemy obecnoĹÄ tak bardzo prawdziwÄ , Ĺźe prowokuje do przyjÄcia obietnicy speĹnienia, skĹadanej poprzez sam fakt, Ĺźe na niÄ patrzymy. Tylko ten, kto dobrze zdaje sobie sprawÄ z wĹasnej ludzkiej potrzeby, moĹźe zrozumieÄ, Ĺźe moĹźe na niÄ odpowiedzieÄ tylko pĂłjĹcie za takÄ obecnoĹciÄ , prowokujÄ cÄ do przyjÄcia obietnicy, ktĂłra siÄ w niej zawiera. Ale kluczowym problemem jest zrozumienie tego, czym jest pĂłjĹcie za niÄ . Nie moĹźe byÄ ono pojmowane jako speĹnianie rozkazĂłw osoby, na ktĂłrÄ przerzuciĹo siÄ swojÄ odpowiedzialnoĹÄ w nadziei, Ĺźe ona rozwiÄ Ĺźe problem naszego Ĺźycia. âPĂłjĹcie za tym to pragnienie â jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani â ponownego przeĹźycia doĹwiadczenia osoby, ktĂłra sprowokowaĹa ciÄ teraz lub w przeszĹoĹci swojÄ obecnoĹciÄ w Ĺźyciu wspĂłlnoty, to jest dÄ Ĺźenie do stania siÄ takim jak ona, nie w jej peĹnej ograniczeĹ konkretnoĹci, ale pod wzglÄdem wartoĹci, ktĂłrej siÄ poĹwiÄca i ktĂłra w gruncie rzeczy odbudowuje teĹź mizerne, ludzkie oblicze tej osoby; jest to pragnienie uczestniczenia w Ĺźyciu, jakiego pragniesz, do jakiego chcesz siÄ przyĹÄ czyÄ, w tej wĹaĹnie drodzeâ (tamĹźe, s. 64). Tylko czĹowiek zaangaĹźowany w to, by przeĹźyÄ na nowo doĹwiadczenie osoby, ktĂłra go sprowokowaĹa, moĹźe dojĹÄ do Innego, do Tego, w ktĂłrym odnajduje to, czego pragnie: i juĹź nie bÄdzie potrzebowaĹ koncentrowaÄ wszystkiego i wszystkich na sobie, bÄdzie mĂłgĹ w koĹcu wyzwoliÄ siÄ z wszelkiego personalizmu. Tylko taki czĹowiek moĹźe wzbudziÄ w drugim pragnienie pĂłjĹcia za sobÄ , zaangaĹźowania; a czyniÄ c to, pomaga swoim wspĂłĹpracownikom stawaÄ siÄ bardziej sobÄ , dajÄ c im warunki do wniesienia swojego wkĹadu we wspĂłlne dzieĹo. W ten sposĂłb wszystkie ludzkie zasoby zostajÄ zaangaĹźowane w sĹuĹźbÄ dzieĹu. |