Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2012 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy Zupa Luigiego i to pytanie: âJak ty to robisz?â ZUPA LUIGIEGO I TO PYTANIE: âJAK TY TO ROBISZ?â Dwa dni temu, wieczorem, karmiĹam mojego pacjenta Luigiego, dotkniÄtego paraliĹźem rÄ k i nĂłg. Zdumiewa mnie on nieustannie swoim posĹuszeĹstwem. I nie jest to sprawa temperamentu, poniewaĹź jest on bardzo gderliwy. Kilka dni temu stwierdzono u niego nieznanÄ dotÄ d infekcjÄ wirusowÄ . ZadawaĹam sobie pytanie: âPanie, jak moĹźesz skumulowaÄ w jednym czĹowieku tak wiele cierpienia? O co jeszcze go poprosisz?â. Gdy go karmiĹam, powodowana dziwnym poruszeniem serca, zapytaĹam go: âLuigi, jak ty to robisz, Ĺźe jesteĹ tak cierpliwy (wĹ. paziente)? PatrzÄ na ciebie i chciaĹabym okazywaÄ posĹuszeĹstwo z takÄ samÄ prostotÄ , jak tyâ. On mi odpowiedziaĹ: âCóş, w koĹcu jestem pacjentemâ (wĹ. paziente). UĹmiechnÄĹam siÄ do niego. Potem zapadĹa cisza. ByliĹmy w poĹowie jedzenia jego zupy. Wtedy oĹmieliĹam siÄ zadaÄ jeszcze jedno pytanie: âLuigi, wierzysz w Boga?â. Na co on: âJuĹź nie wierzÄ. Ĺwiat jest zbyt brudny, a ja za bardzo cierpiÄâ. Cisza. Wtedy wybuchĹam: âLuigi, patrzÄ na ciebie i nieustannie zadajÄ sobie pytanie, dlaczego jesteĹ proszony o to, by tak bardzo cierpieÄ, ty, 60-letni mÄĹźczyzna, unieruchomiony w Ĺóşku od 13 lat. Potem jednak znĂłw na ciebie patrzÄ i ogarnia mnie niesĹychana czuĹoĹÄ, poniewaĹź ty jesteĹ. PrzygnÄbiony, ale jesteĹ. JesteĹ rĂłwnieĹź dla mnie. To nie ty, ani teĹź nie ja, dajÄ ci Ĺźycie. A wiÄc nie mogÄ nie uznaÄ Boga, ktĂłry ciÄ czyni. I muszÄ teĹź przyznaÄ, Ĺźe to jest dobry BĂłg, poniewaĹź jesteĹ prawdziwym widowiskiemâ. Luigi ma silny charakter i zawsze jest bardzo powaĹźny. W tamtej chwili popĹynÄĹa mu z oczu Ĺza. PowiedziaĹ mi, Ĺźe zrozumiaĹ: BĂłg istnieje, poniewaĹź istnieje on. To ja potrzebujÄ jego i tych wszystkich cierpiÄ cych twarzy, poniewaĹź one sÄ Jego obliczem, poniewaĹź one sÄ TajemnicÄ . I tylko patrzÄ c w ten sposĂłb nie tylko na nie, ale teĹź na caĹÄ rzeczywistoĹÄ, stanÄ siÄ wolna. PoniewaĹź jeĹli rzeczywistoĹÄ jest Nim, ktĂłry siÄ wydarza, nie ma juĹź wiÄcej lÄku ani bestialstwa, ktĂłre by przetrwaĹy. Emanuela, Mediolan DROGI TATO, NIE CHCÄ ICH JUĹť STRACIÄ List chĹopca z trzeciej klasy gimnazjum, napisany do taty. PiszÄ podczas niezwykle nudnej lekcji jÄzyka wĹoskiego, przynajmniej bÄdÄ miaĹ jakÄ Ĺ rozrywkÄ. SprĂłbujÄ Ci napisaÄ, co myĹlÄ i czym ĹźyjÄ w tych dniach. ChcÄ Ci opowiedzieÄ, jak za sprawÄ przypadkowego spotkania poczuĹem siÄ odrodzony. Dwa tygodnie temu miaĹem wszystkiego dosyÄ. MiaĹem dosyÄ szkoĹy, nauczycieli, stopni. WyĹźywaĹem siÄ na Facebooku. NapisaĹem, Ĺźe nauczyciele to beznadziejni ludzie i Ĺźe nie zasĹugujÄ na nic dobrego od Ĺźycia. Czterdziestu przyjacióŠskomentowaĹo to, klikajÄ c na ikonÄ: âPodoba mi siÄâ i przyznajÄ c mi tym samym racjÄ. To mnie rozochociĹo. NastÄpnego dnia czytam komentarz: âNaprawdÄ jesteĹ durniem. Ale porzÄ dny z ciebie chĹopak, chciaĹbym ciÄ poznaÄâ. ZaczÄ Ĺem z ciekawoĹciÄ wczytywaÄ siÄ w tÄ wiadomoĹÄ i przeszukiwaÄ profil Lucia, ktĂłry oĹmieliĹ siÄ nazwaÄ mnie durniem. JakĹźeĹź siÄ zdziwiĹem, gdy zrozumiaĹem, Ĺźe byĹ nauczycielem! Wreszcie rzuciĹ mi wyzwanie: âJeĹli naprawdÄ jesteĹ taki odwaĹźny, przyjdĹş we wtorek, to porozmawiamy w cztery oczyâ. Wiesz, Ĺźe jestem zawziÄty. ChciaĹem siÄ z nim spotkaÄ i powtĂłrzyÄ to, co myĹlÄ. PrzedstawiliĹmy siÄ sobie. On rzuciĹ parÄ zdaĹ i od razu wydaĹ mi siÄ sympatyczny. PowiedziaĹ mi, Ĺźe nie pisze na Facebooku wszystkiego, co myĹli, bo w przeciwnym razie skoĹczyĹby w wiÄzieniu. Ma caĹkowitÄ racjÄ! Trzeba wczeĹniej pomyĹleÄ, zanim czĹowiek wpakuje siÄ w kĹopoty. Potem zaproponowaĹ mi: âPrzyjedĹş do Mediolanu, na trzy dni, bÄdzie Ojciec ĹwiÄtyâ. MĂłwiÄ, Ĺźe jestem ateistÄ i nie chcÄ sĹyszeÄ o religii. Gdy mi to jednak zaproponowaĹ, zrodziĹo siÄ pragnienie, by tam byÄ. ChciaĹem siÄ przekonaÄ, czy uĹźywanie gĹowy naprawdÄ czyni Ĺźycie lepszym, czy teĹź sÄ to jakieĹ bzdury. Dlatego teĹź poprosiĹem ciÄ o pozwolenie i ostatecznie pojechaĹem do Mediolanu. Tato, odrodziĹem siÄ. ZobaczyĹem Ĺwiat. ZobaczyĹem przyjacióŠw moim wieku, zadowolonych z Ĺźycia, durni takich jak ja, ale rozsmakowujÄ cych siÄ w byciu razem. Pewnego wieczoru prawie Ĺźe rozpĹakaĹem siÄ z radoĹci, kiedy nauczyciel poprosiĹ mnie na bok wraz z dwoma innymi moimi przyjaciĂłĹmi i zaczÄ Ĺ z nami rozmawiaÄ, trochÄ ĹźartujÄ c, trochÄ mĂłwiÄ c na powaĹźnie. Wiesz, tato, co to znaczy, kiedy idziesz spaÄ wieczorem zmÄczony, ale ze szczÄĹliwym sercem? Mnie nie przydarza siÄ to prawie nigdy. Tymczasem w Mediolanie tak. Poznany nauczyciel poĹźegnaĹ siÄ ze mnÄ , mĂłwiÄ c mi dwie rzeczy: 1. Ĺźe porzÄ dny ze mnie chĹopak; 2. Ĺźe chce, Ĺźeby nasza znajomoĹÄ trwaĹa dalej. PowiedziaĹ, Ĺźe organizuje wakacje poĹÄ czone z pracÄ na rzecz poszkodowanych w trzÄsieniu ziemi w Aquili oraz wÄdrĂłwkÄ przez HiszpaniÄ, aĹź do Santiago. Ja pracujÄ. UstaliĹem juĹź szczegĂłĹy. Obietnica to obietnica. MuszÄ jednak, tato, z nimi pojechaÄ. MuszÄ byÄ z tamtymi ludĹşmi. Odczuwam to jako jakiĹ wymĂłg, fascynacjÄ, ktĂłrej nie chcÄ straciÄ. Tato, potrzebujÄ takiego Ĺźycia. Pomóş mi tam pojechaÄ. Znajdziemy sposĂłb. Pomóş mi nie straciÄ tej okazji dla mojego Ĺźycia. WidzÄ, Ĺźe jest to okazja nad okazjami. Nie mogÄ jej straciÄ. Kocham CiÄ. Nawet jeĹli nigdy Ci o tym nie mĂłwiÄ. Nie zĹoĹÄ siÄ. Miguel SPRZEDAJÄC âTRACCEâ COĹ, CO UDERZA PRZEDE WSZYSTKIM MNIE Propozycja, by oficjalnie sprzedawaÄ âTracceâ, na poczÄ tku mnie przeraziĹa i zaniepokoiĹa. Wszystko jednak siÄ zmieniĹo, gdy jeden z przyjacióŠpowiedziaĹ mi: âMoĹźesz proponowaÄ je innym tylko wtedy, gdy coĹ najpierw porusza ciebie. To jest tak jak z przyjacielem, ktĂłry prĂłbuje dobrych lodĂłw i zaprasza ciÄ, byĹcie zjedli je razemâ. WziÄ Ĺem âTracceâ i zaczÄ Ĺem namierzaÄ interesujÄ ce artykuĹy. Natychmiast uderzyĹy mnie teksty o rodzinie. SposĂłb pojmowania miĹosnej relacji nie jako roszczenia sobie pretensji do tego, by drugi odpowiedziaĹ na wszystkie moje potrzeby i oczekiwania, ale jako znak czegoĹ wiÄkszego zwrĂłciĹ mojÄ uwagÄ ze wzglÄdu na prawdÄ, ktĂłrÄ widziaĹem osobiĹcie, takĹźe w mojej rodzinie. SprzedajÄ c âTracceâ, zaczÄ Ĺem wĹaĹnie od tych artykuĹĂłw, rzucajÄ c ludziom wyzwanie, by zobaczyli nowy sposĂłb przeĹźywania relacji. PomijajÄ c liczbÄ sprzedanych egzemplarzy, zdumiaĹ mnie sposĂłb, w jaki byliĹmy razem, widoczny dla innych ludzi. SprzedaĹem âTracceâ jednemu z przyjacióŠmojego ojca, ktĂłrego dawno nie widziaĹem. Dwa dni później spotyka on mojego ojca i mĂłwi mu: âWidziaĹem twojego syna, bardzo wydoroĹlaĹ. ByĹo teĹź coĹ, co jednoczyĹo tÄ mĹodzieĹź, uderzyĹo mnie to, jak na siebie spoglÄ dali!â. Dla mnie byĹo to najwiÄksze Ĺwiadectwo dziaĹania KogoĹ Innego, KogoĹ, kto ukazywaĹ siÄ poprzez nasze kruche oblicza. Andrea |