Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2012 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Ĺťycie CL Wakacje studenckie. Cztery historie z wakacji... Karolina WaligĂłra Polska grupa studencka liczy niemal 30 osĂłb. Ĺťacy z politechnik, uniwersytetĂłw, awf-Ăłw i SGH-u otwarcie odpowiedzieli na zaproszenie do uczestnictwa w wakacjach i zjawili siÄ we wrzeĹniu w maĹej wiosce pod Tatrami, aby przeĹźyÄ wspĂłlnie kilka wakacyjnych dni. Tym razem wakacje studenckie ruchu Comunione e Liberazione (CL) â zorganizowane po kilkuletniej przerwie â odbyĹy siÄ w MaĹem Cichem. Pogoda postanowiĹa zrobiÄ nam wycieczkÄ przez wszystkie pory roku. ByĹo palÄ ce letnie sĹoĹce, ulewny jesienny deszcz, dwa metry Ĺniegu na Rusinowej i krystaliczne, ĹwieĹźe wiosenne powietrze. Ale przecieĹź jeden z urokĂłw Ĺźycia polega wĹaĹnie na tym, Ĺźe nigdy nie wiemy, w jakich okolicznoĹciach zostaniemy postawieni⌠Lato. GĂłry, nase gĂłry⌠MĂłwili, Ĺźe to juĹź blisko, Ĺźe ten szczyt to zaraz, za tÄ gĂłrkÄ . Akurat! Jeszcze tak siÄ wspinaÄ bÄdziemy pewnie z godzinÄ! A jest taki upaĹ⌠Tak pomstujÄ c i dyszÄ c jednoczeĹnie, wchodziĹam na GÄsiÄ SzyjÄ, razem z resztÄ ĹmiaĹkĂłw, ktĂłrzy ambitnie zdecydowali siÄ na ten trud. Trud zaiste warty zadyszki, bo widok ze szczytu zapieraĹ dech w piersiach. Jednak podziwianie piÄkna gĂłr ze ĹwiadomoĹciÄ faktu, iĹź jako ludzie jesteĹmy od nich jeszcze wiÄksi i piÄkniejsi, zupeĹnie zmienia moje patrzenie na siebie. NastÄpnego dnia, takĹźe przy idealnie sĹonecznej pogodzie, ruszyliĹmy do Doliny PiÄciu StawĂłw i nad Morskie Oko. ZauwaĹźyĹam wtedy, Ĺźe pomimo niezaprzeczalnie piÄknych widokĂłw i wspaniaĹej scenerii, gĂłry zawsze bardziej mi smakujÄ , gdy jestem tam razem z przyjaciĂłĹmi. ZresztÄ my przecieĹź nie robimy nic nadzwyczajnego, nie rozmawiamy o powaĹźnych sprawach przez caĹy czas; czasami trudno znaleĹşÄ w naszych rozmowach jakÄ kolwiek powagÄ, ale⌠Po raz kolejny na wakacjach CL uĹwiadomiĹam sobie, jak wielkÄ wartoĹÄ stanowiÄ dla mnie przyjaciele i jak niesamowite jest to, Ĺźe nie doĹÄ, Ĺźe razem âkroczymy ku Przeznaczeniuâ, to jeszcze potrafimy iĹÄ ramiÄ w ramiÄ. Pierwsze trzy dni wakacji wydawaĹy siÄ niemal sielankowe â sĹoĹce grzaĹo, humory dopisywaĹy; wszystko piÄknie i Ĺadnie. Ale hola hola! Po gorÄ cym lecie przychodzi nieprzewidywalna jesieĹ. Kto wie, co siÄ wtedy wydarzy⌠JesieĹ. Hej, bystra woda! Gdyby przeciÄtny turysta, przeĹźywajÄ cy w Tatrach zasĹuĹźone wczasy, wybraĹ siÄ tamtego dnia na spacer do MaĹego Cichego, zdziwiĹby siÄ niepomiernie. MoĹźe nawet by siÄ przeraziĹ. Bo w ĹrodÄ, gdy pogoda zaczÄĹa siÄ juĹź zaĹamywaÄ, gdy powiaĹo jesiennym chĹodem i niemal czuÄ byĹo w powietrzu spadajÄ ce z drzew liĹcie, my postanowiliĹmy pobawiÄ siÄ w olimpiadÄ. Olimpiada to nie byle jaka, bo w zaĹźartej walce starĹy siÄ ze sobÄ dwa mocarstwa: Sparta i Ateny. Wraz z powiewem chĹodniejszego powietrza wstÄ piĹ w nas prawdziwy duch walki. Wszyscy walczyli do upadĹego. NiewaĹźne, kto wygraĹ (wygraĹa Sparta!), bo przecieĹź liczy siÄ zdrowy duch rywalizacji, a takĹźe (przede wszystkim) fakt, Ĺźe po zakoĹczonych rozgrywkach mogliĹmy tradycyjnie wrzuciÄ prowadzÄ cych zabawy do rzeki, ktĂłra bystro pĹynÄĹa nieopodal. Najwidoczniej jednak pĹywanie w zimnym strumieniu w samej bieliĹşnie i przy zimnym wietrze okazaĹo siÄ tak kuszÄ ce, Ĺźe wszyscy chĹopcy pozazdroĹcili beztrosko pluskajÄ cym siÄ w odmÄtach FilipczaĹskiego Potoku Wojtkowi i Piotrkowi i jak jeden mÄ Ĺź rzucili siÄ do wody. PatrzÄ c na tych szaleĹcĂłw, pomyĹlaĹam sobie, Ĺźe przecieĹź nikt nam nie kazaĹ uczestniczyÄ w tych zabawach, ani nas do tego nie zmuszaĹ. MogliĹmy zostaÄ w ciepĹym domu i graÄ w bilard. To jednak otwartoĹÄ oraz chÄÄ zaryzykowania i zaangaĹźowania siÄ w danÄ propozycjÄ, ktĂłre byĹy wtedy w kaĹźdym z nas, zaowocowaĹy kolejnym cudownym dniem, ktĂłry na pewno zapamiÄtamy do koĹca Ĺźycia. Zima. PognaĹa woĹki. JeĹli ktoĹ miaĹ nadziejÄ, Ĺźe to tylko przejĹciowe zaĹamanie pogody i Ĺźe zaraz wrĂłci sĹoĹce, musiaĹ zweryfikowaÄ swoje projekcje i po prostu zaĹoĹźyÄ gruby sweter, bo zaczÄĹo coraz mocniej padaÄ. DoszĹo nawet do tego, Ĺźe w Tatrach spadĹo sporo Ĺniegu, nie zanosiĹo siÄ wiÄc na kolejnÄ wyprawÄ w gĂłry. Mimo to byĹo co robiÄ. Przede wszystkim mieliĹmy okazjÄ pochyliÄ siÄ nad zaproponowanym na wakacje tekstem ĹwiadomoĹÄ siebie. Punkt, w ktĂłrym zaczyna siÄ na nowo. Praca wĹasna zaowocowaĹa piÄknÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, podczas ktĂłrej mogliĹmy podzieliÄ siÄ doĹwiadczeniem ostatnich tygodni i miesiÄcy. Tradycyjnie juĹź naszĹa mnie wtedy refleksja i zdumienie tym, jak niesamowici sÄ ci ludzie, ktĂłrzy siedzÄ ze mnÄ w sali. Jak Ĺźywe sÄ ich pragnienia i jak wspaniaĹy przy tym jest fakt, Ĺźe otwarcie i szczerze przed nimi stajÄ , dÄ ĹźÄ c do ich speĹnienia. Nie powierzchownie i w zgodzie z najnowszymi trendami. Prawdziwie. MieliĹmy teĹź okazjÄ do pokazania innym tego, czym Ĺźyjemy, bo jednego wieczoru odwiedziĹa nas grupa z krakowskiego duszpasterstwa akademickiego âBeczkaâ. Zaciekawieni, co to takiego ten ruch Comunione e Liberazione, przyszli z drugiego koĹca MaĹego Cichego, gdzie akurat w tym samym czasie przeĹźywali swoje wakacje. Na nas wiÄc spoczÄĹa odpowiedzialnoĹÄ za pokazanie im tego, czym jest Ruch. ZastanawiaĹam siÄ, czy jest to w ogĂłle moĹźliwe. Jak mam pokazaÄ komuĹ obcemu, Ĺźe Ruch pomaga mi intensywniej i piÄkniej przeĹźywaÄ swoje Ĺźycie? Natomiast odpowiedĹş siÄ po prostu⌠wydarzyĹa. W zwykĹych-niezwykĹych Ĺwiadectwach Piotrka, Agnieszki i Stefano, we wspĂłlnym Ĺpiewie (w niemal wszystkich jÄzykach Ĺwiata), we wspĂłlnych zabawach. W radoĹci. A skoro tak moĹźe wyglÄ daÄ caĹe moje Ĺźycie, to ja chcÄ ĹźyÄ jak najdĹuĹźej! PiÄkne byĹo teĹź to, Ĺźe najwidoczniej nasze organizacyjno-zabawowe wypociny spodobaĹy siÄ studentom z âBeczkiâ. MoĹźe byli trochÄ oszoĹomieni, moĹźe trochÄ rozbawieni, a moĹźe po prostu zbyt zmÄczeni, Ĺźeby protestowaÄ. KaĹźdy ma przecieĹź swojÄ wĹasnÄ drogÄ, a ja mogÄ siÄ teraz tylko cieszyÄ, Ĺźe miaĹam okazjÄ podzieliÄ siÄ swoim kawaĹkiem wakacji z innymi. Wiosna. Ach, to ty! NieubĹagalnie jednak bezcenny tydzieĹ wakacji zaczÄ Ĺ dobiegaÄ koĹca. W nas chÄÄ przedĹuĹźenia tych dni najbardziej przejawiaĹa siÄ w niechÄci do pĂłjĹcia spaÄ i pogodzenia siÄ z faktem, Ĺźe dzieĹ skoĹczyĹ siÄ przecieĹź juĹź dawno temu. A pogoda? Pogoda, jak zwykle miaĹa swoje plany i postanowiĹa, Ĺźe nadszedĹ czas na wiosnÄ. Deszcz ustaĹ, wyjrzaĹo sĹoĹce i wszystko zdawaĹo siÄ namawiaÄ nas do zostania. NiedĹugo jednak miaĹ siÄ juĹź rozpoczÄ Ä kolejny rok akademicki. Przed wyjazdem czekaĹy nas jeszcze frizzi, za przygotowanie ktĂłrych, jak co roku, byĹam odpowiedzialna razem z MichaĹem i Piotrkiem. Ostatni wieczĂłr byĹ dla mnie kwintesencjÄ wszystkich najlepszych momentĂłw i sytuacji z minionego tygodnia. NastÄpnego dnia, w drodze powrotnej do domu, nie byĹo mi smutno. Gdybym pĹakaĹa, znaczyĹoby to, Ĺźe jestem uzaleĹźniona od okolicznoĹci â od piÄknych wakacji, od wspaniaĹych gĂłr i moĹźliwoĹci spÄdzenia czasu z najbliĹźszymi przyjaciĂłĹmi, Ĺźe tylko wtedy jestem szczÄĹliwa, a potem to tylko pĹacz i zgrzytanie zÄbĂłw⌠Wakacje to âczas uprzywilejowanyâ i krĂłtki, a na mnie czeka WrocĹaw ze swoimi wyzwaniami i trudem, podejmowanym kaĹźdego dnia. Ale nic siÄ nie koĹczy, bo MaĹe Ciche, ze swoimi bezczelnymi zmianami pogody, pokolorowaĹo za mnie Ĺwiat naokoĹo. Co jednak waĹźniejsze, nawet gdy te kolory z biegiem czasu wyblaknÄ , wiem, gdzie znaleĹşÄ kredki, Ĺźeby to Ĺźycie znowu pokolorowaÄ. |