Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2012 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Ĺťycie CL Spotkanie odpowiedzialnych. Prawda o mnie Paola Bergamini 450 osĂłb z 74 krajĂłw. Odpowiedzialni za Ruch spotykajÄ siÄ w La Thuile. Gra toczy siÄ o to, co âwydaje nam siÄ juĹź wiadomeâ: o Ĺźycie bÄdÄ ce powoĹaniem oraz o prawdziwÄ miĹoĹÄ do siebie samego. Wszystko o tym mĂłwi: Ĺwiadectwa, rozmowy przy stole, wycieczka. PoniĹźej powracamy do lekcji ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna oraz przedstawiamy relacjÄ z czterech dni, ofiarujÄ cych ci na nowo niewypowiedziane piÄkno. Tak namacalne jednak, Ĺźe prowadzi ciÄ za rÄkÄ. Kiedy ponownie odczytujÄ notatki z MiÄdzynarodowego Spotkania Odpowiedzialnych (Assemblea Internazionale dei Responsabili â AIR), na ekranie komputera pojawia siÄ ikona informujÄ ca o nadejĹciu nowego e-maila. Otwieram go automatycznie. âPrzesyĹam Ci zdjÄcia z wycieczki, ktĂłra odbyĹa siÄ podczas AIR. Moje serce przepeĹnia piÄkno oraz przejrzystoĹÄ spotkanego czĹowieczeĹstwa. SpoglÄ dajÄ c na naszych wspĂłlnych (juĹź) przyjaciĂłĹ, nie sposĂłb nie pamiÄtaÄ o tym, Ĺźe naprawdÄ moĹźna ĹźyÄ tak jak Jezus. UĹciski, Martaâ. SpoglÄ dam na fotografiÄ: koĹo mnie stoi mieszkajÄ cy w Nowym Jorku Maurizio, Guido z Los Angeles, Giacomo i Marta â dwĂłjka adwokatĂłw z Mediolanu: Giacomo jest wizytatorem na SĹowenii, a Marta towarzyszyĹa swoim piÄknym gĹosem róşnym momentom podczas MiÄdzynarodowego Spotkania. W tle widaÄ szczyty Mont Blanc. Wszyscy jesteĹmy uĹmiechniÄci. Przypominam sobie niewypowiedziane poruszenie tamtym dniem, tamtym piÄknem. Proste sĹowa Marty, ktĂłrej wczeĹniej nie znaĹam prawie w ogĂłle, przywrĂłciĹy mi jedynÄ racjÄ, dla ktĂłrej siÄ Ĺźyje: przyjaźŠz Jezusem, tamtego dnia tak namacalnym, jak gdyby wziÄĹo siÄ Go za rÄkÄ. Spojrzenie przyjaciela. Nie wiedziaĹam, od czego zaczÄ Ä, przejÄta tym, by napisaÄ dobrÄ relacjÄ, wykonaÄ dobrÄ pracÄ. Teraz wszystko jest prostsze. Zawsze jest przyjaciel, ktĂłry ci mĂłwi: spĂłjrz, to On dziaĹa, pochyla siÄ. To jest wyĹom w bunkrze znoszonej biernie codziennoĹci. Teraz powrĂłt do tamtych dni miÄdzy 25 a 29 sierpnia w La Thuile wraz z 450 innymi osobami, przybywajÄ cymi z 74 krajĂłw, to coĹ zupeĹnie innego. Od soboty, kiedy przy obiedzie Giacomo â obydwoje zostaliĹmy âodstawieniâ do hotelu przez towarzyszy naszych wczeĹniejszych podróşy na dĹugo przed rozpoczÄciem spotkania â opowiada mi o pĂłĹtorarocznym dziecku, dla ktĂłrego wraz z ĹźonÄ stali siÄ rodzinÄ zastÄpczÄ kilka miesiÄcy temu: âWraz z jego przybyciem ja i Laura odkryliĹmy codziennoĹÄ. PoczynajÄ c od koniecznoĹci wstawania w nocy i karmieniaâ. NiezĹy wysiĹek, gdy ma siÄ juĹź dorosĹe dzieci. âTak, ale to wĹaĹnie jest odkrycie. PiÄkneâ. PiÄkniejsze od wielu dyskursĂłw, teorii i planĂłw. Powoli zjeĹźdĹźajÄ siÄ wszyscy. WokóŠrozlega siÄ ten sam co zwykle gwar pozdrowieĹ w róşnych jÄzykach. Po kolacji, w auli, przed rozpoczÄciem spotkania przywoĹanie Ducha ĹwiÄtego. Nie jest niczym oczywistym zwrĂłcenie siÄ z proĹbÄ do Ducha Chrystusa, by prowadziĹ nas w tych dniach do prawdy o nas. âOkolicznoĹci, przez ktĂłre BĂłg kaĹźe nam przechodziÄ, sÄ zasadniczym czynnikiem, nie sÄ czynnikiem drugorzÄdnymâ. SĹowa ksiÄdza Giussaniego, przeczytane przez ksiÄdza CarrĂłna, od razu pozwalajÄ uchwyciÄ istotÄ zagadnienia. Jakie okolicznoĹci? OkolicznoĹci Ruchu, KoĹcioĹa, Ojca ĹwiÄtego, kryzysu i zamÄtu, w ktĂłrych jesteĹmy pogrÄ Ĺźeni. To sÄ âokowy wrogiego spoĹeczeĹstwa, ktĂłre zacieĹniajÄ siÄ wokóŠnas, zagraĹźajÄ c ĹźywotnoĹci naszego wyrazu, kiedy kulturalna i spoĹeczna hegemonia stara siÄ wniknÄ Ä w serce, potÄgujÄ c i tak juĹź wĹaĹciwe naszej naturze niepewnoĹciâ. Wszyscy znajdujemy siÄ w tych okowach, poniewaĹź ten splot okolicznoĹci nas osacza, prowokuje. WyĹania siÄ pytanie: jak siÄ nie udusiÄ? âBĂłg nie pozwala, by w Ĺźyciu tego, kogo On powoĹuje, wydarzaĹo siÄ coĹ, co nie sĹuĹźyĹoby dojrzaĹoĹci tych, ktĂłrych powoĹaĹâ. W tym ukazuje siÄ prawda wiary. To jest wyzwanie. KaĹźda okolicznoĹÄ pojawia siÄ ze wzglÄdu na wezwanie âdo oczyszczenia oraz do nawrĂłcenia do Tego, kto nas zafascynowaĹ. To jest Jego nieustanne pukanie do naszych drzwiâ. Potrzeba tylko Ĺaski od Pana, by odpowiedzieÄ na to wezwanie. Te dni to szansa na to, by poczuÄ siÄ objÄtymi przez Chrystusa. WyĹom w bunkrze. WychodzÄ c z auli, szukam moich kolegĂłw z pracy, ktĂłrzy mieli przyjechaÄ bezpoĹrednio z Meetingu. Nie byĹo ich na kolacji. ZauwaĹźam, Ĺźe za mnÄ stoi Luca, ktĂłry pracuje w âTracceâ od niedawna: âOd Rimini do La Thuile wciÄ Ĺź staliĹmy w korku, do tego jeszcze oberwanie chmury. PrzyjechaliĹmy w ostatniej chwiliâ. Jest po raz pierwszy na MiÄdzynarodowym Spotkaniu. JakieĹ uderzajÄ ce wraĹźenie? Nie chodzi tylko o pracÄ. W niedzielÄ rano rozgrywkÄ rozpoczÄĹo spotkanie. Czy to, czym ĹźyliĹmy w tych miesiÄ cach, pozwoliĹo nam dojrzeÄ w wierze, czy teĹź nas zmiaĹźdĹźyĹo? Nic nie jest mechaniczne. RÄce siÄ podnoszÄ . Wyzwanie jest podejmowane w pracy, w kryzysie dzisiejszych czasĂłw, dlatego to, co ktoĹ uwaĹźaĹ za juĹź mu wiadome, moĹźe staÄ siÄ naprawdÄ âjegoâ. Zasadnicze pytanie brzmi: w jaki sposĂłb odkrywam sens wszystkiego? PodejmujÄ c wyzwania rzucane przez rzeczywistoĹÄ. âWychodzenie z bunkra jest walkÄ . I nie jest to praca polegajÄ ca na introspekcji! Zrozumiejmy dobrze propozycjÄ ksiÄdza Giussaniego â mĂłwi coraz szybciej ksiÄ dz CarrĂłn. â W przeciwnym razie pozostaniemy pogrzebani w bunkrzeâ. CzĹowiek jest stworzony dla nieskoĹczonoĹci, BĂłg umieĹciĹ w naszych wnÄtrzach ten wymĂłg, to pytanie o sens. Od tego siÄ zaczyna. Czasem, jak zostaĹo to podkreĹlone, chciaĹoby siÄ uciec. Ale rzeczywistoĹÄ naleĹźy do Boga, my jesteĹmy stworzeni przez Boga. Jedna rzecz jest jasna: stawka, o ktĂłrÄ toczy siÄ gra, jest interesujÄ ca, wÄdrĂłwka siÄ rozpoczÄĹa. Obiad z Pinuccio Zaffaronim, ktĂłry od 25 lat przebywa na misjach, najpierw w Meksyku, a potem w Portoryko. Opowiada mi: âKiedy wyjeĹźdĹźaĹem, ksiÄ dz Giussani powiedziaĹ mi: ÂŤBÄdziecie musieli podÄ ĹźaÄ za nimi dĹugo, zanim ktoĹ z nich podÄ Ĺźy za wamiÂť. Trzeba byĹo wielu lat, by to zrozumieÄ, wystarczyĹo zaufaÄâ. Obok niego siedzi Wadi, mĹody nauczyciel z Portoryko. Opowiada mi o swoim Ĺźyciu, od spotkania z Ruchem za poĹrednictwem Pinuccia aĹź po trudnÄ sytuacjÄ, jakÄ przeĹźywa obecnie jego kraj: wszyscy chcÄ uciec, by nigdy juĹź nie wrĂłciÄ. On zostaje miÄdzy innymi ze wzglÄdu na tych przyjaciĂłĹ. Przy naszym stole siedzÄ rĂłwnieĹź siostra Marcella, misjonarka pracujÄ ca na Haiti, i Adela, odpowiedzialna za Bractwo Ĺw. JĂłzefa. Nigdy wczeĹniej siÄ nie widziaĹy. RozmawiajÄ bez przerwy. Kiedy wstajemy od stoĹu, Adela mĂłwi mi: âDziÄkujÄ ci za spotkanie z niÄ â. Na co ja, niemal Ĺźartem: âTy teĹź do niej pojedziesz? â Kto wie, moĹźe kiedyĹ na jakiĹ miesiÄ câ. UĹmiecha siÄ, ale mĂłwi to zupeĹnie na powaĹźnie. Kiedy schodziliĹmy do jadalni, siostra Marcella powiedziaĹa mi zdecydowanym tonem: âW Mediolanie zobaczymy siÄ ponownie z przyjaciĂłĹmi na obiedzie. Opowiem ci wszystko. Sytuacja jest powaĹźna. Jestem tam tylko dla Chrystusaâ. Polityka, Meeting, Irlandia. Po poĹudniu za ustawionym na podeĹcie stoĹem zasiadajÄ Giorgio Vittadini, Alberto Savorana i Mauro Biondi. OpowiadajÄ o wyzwaniu rzucanym ich Ĺźyciu przez okolicznoĹci. Giorgio powraca do wydarzeĹ z minionego roku. PatrzÄ c na Meeting, ktĂłry odbyĹ siÄ w roku 2011, wydarzenia polityczne, w ktĂłre byĹ wmieszany Formigoni, a wreszcie na list ksiÄdza CarrĂłna, dostrzegĹ wyraĹşnie, Ĺźe alternatywÄ jest albo âposzukiwana za wszelkÄ cenÄ hegemonia, albo zagadkowa potÄga Bogaâ. Alberto opowiada, jak przystaĹo na prawdziwego racjonalistÄ, Ĺźe rozpoczÄ Ĺ Meeting z zaniepokojeniem, Ĺźe polityczne wydarzenia, ktĂłre miaĹy miejsce w Lombardii, mogĹy wpĹynÄ Ä na caĹy tydzieĹ w Rimini. A tymczasem niespodzianka. Natyka siÄ na Johna Watersa, ktĂłry oprowadza po wystawie o rocku, rozbudzajÄ c zasadnicze pytania dotyczÄ ce Ĺźycia. MoĹźna pozostaÄ na bezdechu albo teĹź podjÄ Ä wyzwanie, by patrzeÄ w odmienny sposĂłb. Wreszcie Mauro mĂłwi o wielkim wydarzeniu, jakim byĹa wystawa o Kafarnaum, zaprezentowana najpierw podczas Meetingu w 2011 roku, a potem przeniesiona do Dublina z okazji Kongresu Eucharystycznego (zob. âĹladyâ 3/2012). WydawaĹo siÄ to niemoĹźliwym przedsiÄwziÄciem, a jednak podÄ ĹźajÄ c za znakami, ktĂłre zsyĹaĹa im dĹoĹ Pana, wydarzyĹ siÄ cud: wszystkie osoby, ktĂłre siÄ zaangaĹźowaĹy w jej zorganizowanie, oraz ponad osiem tysiÄcy zwiedzajÄ cych zobaczyĹo obecnoĹÄ Chrystusa teraz. Jest to znak rĂłwnieĹź dla irlandzkiego KoĹcioĹa. WychodzÄ c, myĹlÄ, Ĺźe caĹa trĂłjka mĂłwiĹa o sobie z miĹoĹciÄ do swojego Ĺźycia, wcale nieoczywistÄ , przede wszystkim po tylu latach bycia w Ruchu, kiedy moĹźna by uwaĹźaÄ, Ĺźe âwie siÄ juĹź wszystkoâ. Po kolacji archeolog Giorgio Buccellati oraz biblista Ignacio Carbajosa (znany wszystkim jako Nacho) dokumentujÄ zwiÄ zek miÄdzy Ĺwiatem odkryÄ w Mezopotamii a Ĺwiatem Biblii. Jest to niepozostajÄ ca bez odpowiedzi konfrontacja, pokazujÄ ca aktualnoĹÄ koncepcji staroĹźytnych ludĂłw mezopotamskich â na temat przypadkowego poczÄ tku Ĺwiata, maĹego znaczenia problemu zĹa oraz relacji z rzeczywistoĹciÄ jako wĹadzÄ â oraz caĹkowitÄ oryginalnoĹciÄ Biblii. Jestem nieco roztargniona, tak naprawdÄ w âTracceâ byĹa juĹź o tym mowa, potem odbyĹo siÄ teĹź spotkanie podczas Meetingu⌠SÄ dzÄ, Ĺźe wiem juĹź wszystko. Po wyjĹciu z sali pytam, byÄ moĹźe nieco zarozumiale, przyjaciela z czasĂłw studiĂłw, ktĂłry od lat przebywa za granicÄ w zwiÄ zku z pracÄ : âPodobaĹo ci siÄ?â. âTo nie byĹo najprostsze, ĹźaĹujÄ, Ĺźe byĹem nieco zmÄczony i nie byĹem w stanie skupiÄ siÄ przez caĹy czas, ale zagadnienie jest naprawdÄ interesujÄ ce. To nie jest coĹ, co dotyczy tylko przeszĹoĹciâ. Wyznaczona droga. PoniedziaĹek rano. KsiÄ dz CarrĂłn dotyka istoty sprawy, towarzyszÄ c kaĹźdemu na drodze wyznaczonej przez ksiÄdza Giussaniego. PrzeĹźywaÄ Ĺźycie jako powoĹanie w okolicznoĹciach, ktĂłre daje Pan, oznacza, Ĺźe to wszystko, co siÄ wydarza, nie jest pomyĹkÄ Tajemnicy. BĂłg niczego nie czyni przez przypadek. KaĹźda rzecz jest okazjÄ do relacji z rzeczywistoĹciÄ . Dlatego nie musimy baÄ siÄ okolicznoĹci ani tego, Ĺźe nie zostanÄ nam zaoszczÄdzone najciÄĹźsze prĂłby. âNajwaĹźniejszÄ kwestiÄ jest samoĹwiadomoĹÄ, ktĂłra w pierwszej kolejnoĹci jest jasnym i przepeĹnionym miĹoĹciÄ pojmowaniem siebie, peĹnym ĹwiadomoĹci swojego przeznaczenia. To jest dÄ Ĺźenie. MiĹoĹci do siebie nie motywuje to, jakim siÄ jest, ale fakt, Ĺźe siÄ jest. To jest zdumienie sobÄ jako darem, jako byciem stworzonym przez KogoĹ Innegoâ. Dla kaĹźdego z nas to dÄ Ĺźenie znalazĹo swoje speĹnienie w spotkaniu, w ktĂłrym odczuliĹmy odpowiednioĹÄ z KimĹ, kto przyciÄ gnÄ Ĺ kaĹźde wĹĂłkno naszego istnienia. W tym spotkaniu zawiera siÄ prawda o nas. O tym spotkaniu, poĹrĂłd okolicznoĹci, musimy pamiÄtaÄ, a wtedy, jak mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ: âJuĹź nie ĹźyjÄ ja, lecz Ĺźyje we mnie Chrystusâ. To zmienia nasze myĹlenie o nas samych. OczywiĹcie to jest walka, walka toczÄ ca siÄ kaĹźdego dnia. Droga, ktĂłrÄ podÄ Ĺźamy, podejmujÄ c wszystkie wyzwania, ktĂłrych Tajemnica nam nie oszczÄdza, jest po to, by uczyniÄ nawykiem pragnienie Jego obecnoĹci. KierujÄ siÄ ku wyjĹciu z IsajÄ , wizytatorem w Belgii, a zarazem serdecznÄ przyjaciĂłĹkÄ . Milczymy, przed hotelem mĂłwi mi jednak: âNaprawdÄ siÄ wzruszyĹam. PopĹakaĹam siÄ. KochaÄ siebie. WyobraĹźasz to sobie?â. Ona nie jest osobÄ sentymentalnÄ . WrÄcz przeciwnie. KsiÄ dz Giussani, parafrazujÄ c Bernanosa, powiedziaĹ: âSkrajnÄ granicÄ odwagi byĹaby pokorna miĹoĹÄ do samego siebieâ. Stawka, o ktĂłrÄ toczy siÄ gra. Widzimy siÄ ponownie po poĹudniu. WÄ tek podjÄty rano znajduje wyraz w zwiÄzĹej rozmowie, w ktĂłrej biorÄ udziaĹ przewodniczÄ cy Towarzystwa DzieĹ Bernhard Scholz, odpowiedzialna za DzieĹa SpoĹeczne Towarzystwa DzieĹ Monica Poletto i ksiÄ dz CarrĂłn. Temat: dzieĹa. Punkt wyjĹcia: praca jest wyrazem samoĹwiadomoĹci. Poznajemy samych siebie poprzez to, co robimy. A wiÄc trzeba zdaÄ sobie sprawÄ przede wszystkim z tego, Ĺźe dzieĹo naleĹźy do tego, kto je czyni, i Ĺźe uĹźytecznoĹÄ dzieĹa zasadza siÄ na Ĺwiadectwie, na odmiennoĹci, a nie na jego rozmiarach. OczywiĹcie istnieje niebezpieczeĹstwo personalizmu, jak powiedziaĹ ksiÄ dz Giussani: âNajstraszniejszÄ konsekwencjÄ personalizmu jest sentymentalne przywiÄ zanie. Urzeczywistnianie wĹasnego projektu dÄ Ĺźy do bycia caĹkowicie zamkniÄtym w indywidualistycznej zaleĹźnoĹciâ. Wreszcie celem Towarzystwa DzieĹ jest wspieranie w odpowiedzialnoĹci tego, kto dokonuje dzieĹ, a nie zastÄpowanie go. Stawka, o ktĂłrÄ toczy siÄ gra, zawsze jest wysoka. Po kolacji Virginia Rossetti, Andrea Mascetti i Giacomo Grava wykonujÄ Trio Es-dur op. 100 Franciszka Schuberta. Drugi fragment jest byÄ moĹźe najbardziej wzruszajÄ cy. Temat dotyczy poĹźegnania. Austriacki kompozytor przeczuwaĹ, Ĺźe wkrĂłtce umrze, dzieĹo jest wiÄc niemal jego duchowym testamentem. NastÄpnego ranka wszyscy zebrali siÄ na wielkim placu przed hotelem: AnioĹ PaĹski, a potem wyjazd na wycieczkÄ. Wspinaczka wraz z nowymi i dawnymi przyjaciĂłĹmi, obiad, piosenki, wszystko jest dla mnie âjak piÄkny dzieĹâ, o ktĂłrym mĂłwi Camus. Nieoczekiwana wielkoĹÄ. Podczas Eucharystii i po niej spoglÄ dasz na tego, kto jest twoim towarzyszem od dawna czy teĹź zaledwie od kilku godzin. DziÄki temu dokĹadnie pojmujesz, Ĺźe sam Pan tworzy to towarzystwo. Przed kolacjÄ assemblea. Zagadnienie wciÄ Ĺź dotyczy miĹoĹci do samego siebie. Powodem wzruszenia nie jest to, jacy jesteĹmy, ale to, Ĺźe jesteĹmy, Ĺźe zechciaĹ nas BĂłg. UkochaĹ nas. OkolicznoĹci nie sÄ po to, by je przezwyciÄĹźaÄ, mĂłwiÄ c: âTak chce Panâ, ale sÄ szansÄ na pogĹÄbienie naszego spotkania z Chrystusem. Osoba posiadajÄ ca tÄ samoĹwiadomoĹÄ dziaĹa w rzeczywistoĹci w odmienny sposĂłb. Czasy sÄ trudne. Wieczorem Tatiana Kasatkina (zob. âĹladyâ 4/2012) powraca do przygody, do spotkaĹ, ktĂłre miaĹy miejsce podczas Meetingu w czasie wystawy o Dostojewskim, ktĂłrej byĹa kuratorem. TrwajÄ ce prawie pĂłĹtora roku przygotowania, tydzieĹ w Rimini z mĹodzieĹźÄ oprowadzajÄ cÄ po wystawie, wzruszeni, dziÄkujÄ cy jej odwiedzajÄ cy â to wszystko uczyniĹo jeszcze bardziej Ĺźywym wielkiego rosyjskiego pisarza. Oraz jego miĹoĹÄ do Chrystusa. âNie wiem, czy wszyscy zdajemy sobie sprawÄ, jak trudne sÄ nasze czasyâ â niespodziewanie zaczyna ksiÄ dz CarrĂłn ostatniego dnia. WĹadza chce nam odebraÄ duszÄ. Musimy siÄ obudziÄ. âKulturalna hegemonia w wyraĹşny sposĂłb przejawia siÄ w zredukowanym uĹźywaniu rozumu. SamoĹwiadomoĹÄ staje siÄ introspekcjÄ , powtarzamy slogany. Nie mĂłwimy ÂŤTyÂť tej ObecnoĹci, ktĂłra dziaĹaâ. Nie wychodzimy z bunkra. Jest jednak coĹ, co siÄ opiera: zdumienie tym, Ĺźe jesteĹmy. Na tym polega gra, ktĂłra toczy siÄ o naszÄ wolnoĹÄ. Jasne, moĹźemy pozostaÄ otÄpiali, przyÄmieni, powiedzieÄ ânieâ. NajwaĹźniejszy w samoĹwiadomoĹci jest Drugi, ktĂłry czyni mnie teraz. Nic nie moĹźe Go usunÄ Ä. Uznanie tej zaleĹźnoĹci jest radosnym odkryciem bycia dzieckiem. Druga sprawa to to, Ĺźe spotkanie z Chrystusem pozwoliĹo mi doĹwiadczyÄ siebie samego w caĹej peĹni. Pan wzywa poĹrĂłd okolicznoĹci. Ty odpowiadasz, poniewaĹź widzisz Go dziaĹajÄ cego. To jest doĹwiadczenie, doĹwiadczenie dzieci, takie samo jak w przypadku Jezusa i Jego Ojca. Jego obecnoĹÄ czyni nas zwyciÄzcami, poniewaĹź On zwyciÄĹźyĹ zĹo. W kaĹźdej chwili musimy jednak pamiÄtaÄ o Chrystusie, ktĂłry wypeĹnia nasze Ĺźycie, nadaje znaczenie czasowi. By zrobiÄ Mu miejsce, potrzeba ciszy. Na tym polega modlitwa. BitwÄ jest wiÄc caĹe Ĺźycie upĹywajÄ ce na zdobywaniu uznania dla tego âTyâ, ktĂłre nas kocha. Ta droga przyprawia o zawrĂłt gĹowy, to jest cud wydarzajÄ cy siÄ kaĹźdego dnia. Kiedy koĹczÄ pisaÄ, nadchodzi e-mail od Guido, ktĂłremu przesĹaĹam zrobione podczas wycieczki grupowe zdjÄcie: âJakĹźe wielki dar ofiarowaĹ nam BĂłgâ. |