Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > wrzesień / paĹşdziernik

Ślady, numer 5 / 2012 (wrzesień / paĹşdziernik)

Meeting

Ks. Javier Prades. „Czy ta historia rzeczywiście opłaca się wszystkim ludziom?”


Z wystąpienia ks. Javiera Pradesa, rektora Uniwersytetu Teologicznego im. San Damaso

 

W ostatnim artykule, który ukazał się na łamach hiszpańskiej prasy, pisarz Gustavo Martín Garzo opisuje współczesną panoramę kulturalną. Inspirując się filmem Sofii Coppoli Przekleństwa niewinności, utrzymuje, że reżyserka chciała przełożyć na obrazy „wieczny rozłam między rzeczywistością a pragnieniem, który od zawsze dręczy człowieka, nurtując jego myśli (…)”. Po czym kontynuuje: „Każdy z nas musi zaakceptować, że czekające go życie jest zbyt ograniczone, aby mogły w nim zamieszkać wszystkie aspiracje i pragnienia, które nosimy w swoim wnętrzu”. Cytując Waltera Benjamina, „przyznaje, że «jednym z problemów dzisiejszego świata jest ubóstwo doświadczeń (…): niezdolność doświadczania i przekazywania doświadczeń jest być może jedną z niewielu pewnych rzeczy, jakie [dzisiejszy człowiek] wie o sobie». Banalność naszego życia jest mylona z banalnością znacznej części kultury oraz otaczającego nas świata. (…) Współcześni mężczyźni i kobiety żyją, nie powstrzymując w żaden sposób swoich pragnień, a mimo to rzadko kiedy w historii ludzie mieli sobie do powiedzenia mniej niż teraz”.

Martín Garzo dostrzega dysproporcję między rzeczywistością a pragnieniem i donosi o banalności naszych czasów, której źródło upatruje w ubóstwie ludzkiego doświadczenia, to znaczy tych przeżywanych doświadczeń, które są w stanie zmienić życie. Dowodząc istnienia tego braku, zauważa, że dzisiaj bardzo rzadko ktoś ma ochotę opowiedzieć innym o czymś, o czym warto mówić.

Również dziennikarz Pedro García Cuartango mówi o bardzo banalnym klimacie społecznym. Co więcej, Cuartango domyśla się, iż przyczyną tej powierzchowności jest wyeliminowanie Boga, co wznieca w człowieku rewolucję, ponieważ człowiek nie potrafi zaakceptować tego, że nie posiada żadnego znaczenia, przeczuwa, że życie powinno mieć sens.

„Zawsze wyrzucano mi moją potrzebę absolutu, która nawiasem mówiąc, znajduje wyraz w moich postaciach – wyznaje argentyński pisarz Ernesto Sábato. – Ta potrzeba drąży całe moje życie niczym łożysko rzeki, albo lepiej, niczym tęsknota za czymś, do czego nigdy nie dotarłem. (…) Nigdy nie potrafiłem uciszyć mojej tęsknoty, oswoić jej, mówiąc sobie, że ta harmonia istniała kiedyś w moim dzieciństwie; chciałem to zrobić, ale nigdy mi się to nie udało. (…) Tęsknota jest dla mnie nieustającą udręką, miejscem, do którego nigdy nie udało mi się dotrzeć. Ale to jest to, czym chcielibyśmy być, nasze pragnienie. Jest tak prawdziwe, że nie sposób nim żyć, tak prawdziwe, że moglibyśmy nawet wierzyć, że znajduje się poza naturą, gdyby nie to, że wszelka istota ludzka niesie w sobie tę nadzieję istnienia, to odczucie czegoś, czego nam brakuje. (…) Tęsknota za tym absolutem jest jak tło, niewidzialne, niepoznawalne, z którym jednak konfrontujemy się przez całe życie”.

Słowa Ernesta Sábato są próbą opowiedzenia innym o naturze pragnienia, które identyfikuje nas jako istoty ludzkie. Nietrudno jest rozpoznać w tym literackim opisie znamię tego ogółu oczywistości i potrzeb, konstytuujących zasadnicze ludzkie doświadczenie, w Biblii nazywających się „sercem”.

Oto jak opisuje je ksiądz Giussani: „Wszystkie doświadczenia mojego człowieczeństwa i mojej osobowości zostają skonfrontowane z «pierwotnym doświadczeniem», początkowym, stanowiącym oblicze w moim porównywaniu się ze wszystkim. (…) Wszelkie uznanie osoby, od najbanalniejszego i codziennego po to o największej wadze, obciążone konsekwencjami, może dokonać się tylko w oparciu o to jądro pierwotnych oczywistości i wymogów”.

 

Zasadniczym czynnikiem tego zespołu oczywistości jest to, że w centrum podstawowego doświadczenia znajduje się otwarcie, nieprzeparte dążenie ku nieskończoności, ku „czemuś”, co znajduje się w rzeczywistości, a zarazem odsyła nas poza nią, ku czemuś, czego doświadczamy w życiu, co kieruje nas bardziej ku tajemnicy, której prawdziwego oblicza nie jesteśmy w stanie odkryć, a którego nie możemy przestać szukać.

W wielokulturowym środowisku Zachodu, gdzie współwystępują różne przejawy relacji z nieskończonością, można usłyszeć o wyjątkowym doświadczeniu: o historii ludzi, którzy jako pierwsi spotkali Jezusa i którzy rozpoznali w Nim Chrystusa, Mesjasza Izraela, Syna Bożego.

Ewangelia jest długim opowiadaniem o tego rodzaju doświadczeniach. Wiele osób spieszy, by opowiedzieć innym o czymś, co zmieniło ich życie: o spotkaniu z Jezusem z Nazaretu. Co w Nim zobaczyły? W największym skrócie moglibyśmy powiedzieć, że w tym „spotkaniu” rozpoznały wyjątkową obecność, niedającą się porównać z niczym, w której przeczuwały, że Bóg stał się bliski, co więcej, że był tam, razem z nimi.

 

Mając na uwadze tytuł Meetingu („Natura człowieka jest relacją z nieskończonością”), moglibyśmy powiedzieć, że kiedy tamci ludzie poznali Jezusa, w jedyny w swoim rodzaju sposób doświadczyli relacji z nieskończonością, ponieważ ten Człowiek przynosił nieskończoność, czynił ją – by tak powiedzieć – odczuwalną, widzialną i słyszalną. W ten sposób czuli, że ich życie znajduje nadobfite spełnienie w tej relacji. Kiedy żyli razem z tym nadzwyczajnym Człowiekiem, szli, odkrywając niedające się pomylić z niczym ślady nowego sposobu poznania nieskończonej tajemnicy Boga, a więc poznania siebie. Wyłaniała się nieskończona wzniosłość ich „ja”, aż po odkrycie, któremu towarzyszył podziw i zdumienie, że ich „ja” jest większe niż świat.

Nie znalazłem skuteczniejszego sposobu opisania tego zdumiewającego dowartościowania samych siebie oraz swojego przeznaczenia jako owocu spotkania z Jezusem, od słów, w których ksiądz Giussani zwrócił się do Jana Pawła II w maju 1998 roku: „«Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?» (Ps 8, 5). Żadne pytanie w moim życiu nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak to. Był tylko jeden Człowiek na świecie, który mógł mi na nie odpowiedzieć, zadając nowe pytanie: «Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę» (Mt 16,26). Żadne inne skierowane do mnie pytanie nie zaparło mi tchu w piersiach tak jak to Chrystusowe! Żadna kobieta nigdy nie słyszała, żeby ktoś inny mówił o jej dziecku z taką pierwotną czułością, definitywnie dowartościowując owoc jej łona i stwierdzając całkowitą pozytywność jego przeznaczenia; tak mówił tylko Żyd, Jezus z Nazaretu. Co więcej: żaden człowiek nie może czuć się uznanym w swojej absolutnej godności, niezależnie od wszystkich swoich osiągnięć. Nikt na świecie nie mógł nigdy mówić w ten sposób!” (L. Giussani, S. Alberto, J. Prades, Zostawić ślady w historii świata, Opole 2011, s. III).

To, co zrozumieli pierwsi uczniowie, to, co zrozumiał z tą dramatyczną wrażliwością ksiądz Giussani, i to, co także każdy z nas mógł odkryć ze zdumieniem i pokorą, to to, że w spotkaniu z Jezusem wyłania się nasza prawdziwa wielkość, wielkość człowieka oraz jego pragnienia, tego pragnienia absolutu, które obecne jest w ludzkich kulturach.

Ten, kto Go spotykał, mógł odkryć samego siebie, świat i Boga zgodnie z niewyobrażalną nowością, mógł patrzeć na wszystko nieskończonym spojrzeniem, spojrzeniem Boga.

Czy ta szczególna historia jest w sposób rzeczywisty uniwersalna, czy rzeczywiście opłaca się wszystkim ludziom? Czy posiada siłę i kulturalną godność, by porównywać się ze zdobyczami nauk przyrodniczych i społecznych, które wydają się redukować ją do czysto subiektywnego sentymentu, ograniczającego się do sfery prywatnego życia? W przeciwieństwie do przeszłości dzisiaj nie odczuwa się potrzeby wyeliminowania wiary chrześcijańskiej; woli się negować jej uniwersalny charakter; wystarczy zamknąć ją w getcie subiektywnych opinii, które można wyznawać prywatnie, byle tylko nie rościły sobie prawa do mówienia prawdy o człowieku, świecie i Bogu. Jest tak jakbyśmy wobec tych obiekcji byli bezbronni i ulegali podejrzeniu, że spotkanie nie uczy nas prawdy o człowieku, a więc że nie jest opłacalne dla wszystkich.

 

Oczywistym jest, że w obliczu tego wyzwania najważniejszą odpowiedzialnością kulturalną, jaka na nas spoczywa, jest życie nowym życiem, które stało się naszym udziałem, a rodzi się ze spojrzenia Chrystusa na nas. Chodzi więc o bycie chrześcijanami, o przeżywanie życia nowego Ludu Bożego, będącego miejscem objawienia Chrystusa Zmartwychwstałego, który staje się nam współczesny.

W tym życiu rodzi się dla każdego odpowiedzialność krytycznego i systematycznego pogłębiania refleksji na temat racji doświadczenia, którym żyjemy. Kiedy mówimy o życiu, o pociągającej odmienności albo o odmiennym towarzystwie, czy myślimy o czymś, co bardziej jest stanem emocjonalnym czy też sentymentem, rzeczach godnych jak najbardziej uwagi, ale których racji istnienia człowiek nie jest w stanie uzasadnić? Czy możemy uznać, że te zasadnicze rysy znajdują swój fundament w ludzkiej naturze, a więc dają się racjonalnie wytłumaczyć i zaproponować wszystkim?

Wymiary tej kulturalnej pracy są przeogromne i nie dają się opisać przy pomocy uogólnień. Każdy będzie musiał zweryfikować w swoim konkretnym otoczeniu, jak dokonuje się przemiana tych światowych schematów, do której święty Paweł ponagla każdego chrześcijanina: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 2).


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją