Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2012 (wrzesień / październik)

Pierwszy Plan

Historie. „Poprzez samo ich życie”

Davide Perillo, Alessandra Stoppa


„Wiara (…) powoduje, że życie wiernych wydaje owoce, bo dzięki nadziei serce rośnie, oraz umożliwia składanie skutecznego świadectwa” – tak pisze Ojciec Święty w liście Porta Fidei. Poniżej krótka opowieść o „zwyczajnych” ludzkich historiach, ukształtowanych przez spotkanie z Chrystusem.


WŁOCHY

„Wiecie co, idę do Raju”


„Nie boję się” – powiedziała wyraźnie Francesca, prawie głośno, „zbierając ostatnie siły”, jak to się mówi w takich przypadkach. Tymczasem prawda jest inna. Ona całą siłę czerpała z tej pewności, którą wyraziła w rozmowie z mężem na kilka godzin przed śmiercią: „Nie boję się”. Ta sama pewność, która ukształtowała życie i śmierć, zdrowie i chorobę. Wiara.

Francesca Pedrazzini. Miała 38 lat. Była o rok młodsza od swojego męża Vincenzo. Pracowała jako nauczycielka, on jest adwokatem. Byli małżeństwem od 12 lat, mieli trójkę dzieci (Cecilię – 10 lat, Carla – 7 lat i Sophię – 3 lata) i życie spełnione, radosne, takie, jakie może mieć osoba kochająca życie: przyjaciół i pracę, rodzinę i greckie morze…

I właśnie podczas powrotu z wakacji w styczniu 2010 roku, wszystko zaczyna się niespodziewanie komplikować. Guz piersi. Pięciocentymetrowy. „Było trudno, od samego początku – opowiada Vincenzo. – Baliśmy się. Wszystkiemu jednak stawiła czoła z podniesioną głową. Po zabiegu zaczęliśmy wszystko od nowa, ubogaceni”. Testy i wizyty kontrolne przez jakiś czas przebiegają bez większych problemów. W marcu 2011 roku lekarze się zagalopowują: „Gratulacje, wyzdrowiałaś. Wszystko zostanie tylko wspomnieniem”. Tak jednak nie było. We wrześniu Francesca wraca z wakacji z bólem pleców. Kolejna seria badań. Przerzuty na kości i wątrobę. W tych dniach wysyła przyjaciółkom smsa. Jest w nim już wszystko: „Zachowuję spokój, ponieważ Jezus nie cofa obietnicy uczynienia nas szczęśliwymi. Przejdź ze mną te drogę, a przekonamy się, że tak jest. Jestem tego pewna. Uściski”.

„Francesca przechodziła przez wszystkie stany duszy – opowiada jej siostra Sara. – Bunt, zaniepokojenie, trwogę… W pierwszej chwili powiedziała jednak «tak». Powiedziała: «Tak musi być? W porządku». Nie płakała. Pamiętam to dobrze, ponieważ ja sama byłam zrozpaczona, ona nie”. Dlaczego? „Od 25 lat przynależymy do historii Ruchu. Zawsze przeżywała relację z Chrystusem w zdecydowany sposób. Zawierzyła się Chrystusowi. Całkowicie”. Nie była święta, nie zgodnie z wyobrażeniem, jakie wiążemy z tym słowem. Zależy im, by o tym powiedzieć. Miała silny charakter, była z tych, którzy często się ścierają. „Posiadała jednak jasną świadomość chwili” – opowiada jej mama Mariachiara. „Jedno z najczęściej przez nią powtarzanych zdań – mówi Sara – brzmiało: «Zdumienie odbiera mi mowę wobec bezinteresowności, akceptacji». Dane nam zostało nieustanne towarzystwo: maile, smsy, przyjaciele w szpitalu i w domu, ludzie modlący się za nią we wszystkich zakątkach świata”.

Droga staje się coraz trudniejsza. Ciężka chemioterapia. Dni upływające między łóżkiem a wersalką. Nieco ulgi przynosi wiosna. Choroba postępuje, ale Francesca czuje się lepiej. „I była przeszczęśliwa – mówi Vincenzo. – Powtarzała: «Czas, który daje mi Pan, chcę przeżyć, robiąc piękne rzeczy z moimi dziećmi»”. Właśnie: a dzieci? „Dla mnie zawsze były przykładem – odpowiada Vincenzo. – Ponieważ posiadały ogromną wolność. «Mama nie czuje się dobrze? W porządku, tak musi być». Takie słowa przychodziły im z trudem, cierpiały, z prostotą stawały jednak wobec tego, co się wydarzało”.

Były jeszcze inne wakacje, które naznaczyły miesiące Vincenza i Franceski. W Cervinii, w lipcu tego roku, wraz z odpowiedzialnymi za CL z Lombardii. Oraz z księdzem Juliánem Carrónem, który powiedział jej z czułością: „Widzisz, Francesco, wszyscy jesteśmy przewlekle chorzy. Ty jednak masz dodatkową okazję do tego, by dojrzeć. Nie możesz jej stracić”. Zachowały się dwa maile wysłane do przyjaciół przed i po tej rozmowie. Pierwszy: „Gdy tylko wyniki badań są złe, ogarnia mnie straszliwa trwoga. Przyszłość mnie terroryzuje, rozdziera mi się serce na myśl o moich dzieciach dorastających bez mamy i o moim mężu starzejącym się w samotności. Wiem, że strach nie przeciwstawia się wierze, również Jezus bał się na krzyżu, ale strach jest nieprzyjemny. Nie chcę żyć tym, co pozostaje mi w sercu, gdy jest w nim strach, jak gdyby to, że Chrystus obejmuje mnie i moich bliskich, nie było w stanie go pokonać. Chcę mieć wiarę, która naprawdę ma związek z moim życiem. Czy to przypadkiem nie liczy się najbardziej w najcięższej próbie? W przeciwnym razie szukamy zaspokojenia tam, gdzie szukają go wszyscy, jak mówił ksiądz Carrón na łamach „La Repubbliki”. Być może inni szukają go w pieniądzach albo we władzy, a ja szukam go w zdrowiu…”. I potem: „To jest czas osoby, jeśli Wydarzenie cię nie pochwyciło, nic nie wytrzyma. Jeśli jednak cię pochwyciło, możesz wejść w każdą okoliczność, przekonując się o tym, że Bóg nie drży, nawet jeśli jest trzęsienie ziemi, i że ty masz nowe «ja». Ze strachu uginają się pode mną kolana, ale naprawdę nie chcę stracić tej okazji!”.

Nie straciła. Wykorzystała ją do ostatnich dni. Tak opowiada o nich Vincenzo: „Kiedy lekarze wytłumaczyli mi, że brakuje już niewiele, wpadłem w trwogę. Co mam zrobić? Powiedzieć jej o tym czy nie? W pewnym momencie patrzy na mnie i mówi: «Vince, chodź tu. Wiesz, musisz być spokojny. Jestem szczęśliwa. Przepełnia mnie pokój. Jestem pewna Jezusa. Nie boję się. Co więcej, jestem ciekawa, co dla mnie przygotowuje Pan». Nie jesteś smutna? «Nie, jestem spokojna. Przykro mi z twojego powodu, ponieważ przechodzisz cięższą próbę ode mnie». Wtedy dokonało się przeobrażenie. Usłyszawszy te słowa, stałem się innym człowiekiem. Zmieniłem się diametralnie. Trwoga znikła”. Następnego dnia chciała widzieć się z dziećmi, pojedynczo. „Wiecie co, idę do Raju. To jest przepiękne miejsce, nie musicie się martwić. Będziecie tęsknić, wiem. Ale ja będę na was patrzyła i opiekowała się wami zawsze. I pamiętajcie, kiedy pójdę do Raju, musicie zorganizować wielką zabawę”. Przepełniał ją spokój. Dlatego kiedy była już w śpiączce, jej mąż pomyślał: „«Franci, czy wiesz, że poszedłbym z tobą?» – po raz pierwszy w życiu pomyślałem coś takiego. Nie bojąc się już więcej śmierci. Chcę żyć tak, jak żyła ona w tym roku”.

Francesca zmarła 23 sierpnia. Pogrzeb był naprawdę czymś innym. Dlatego kolega mówi ci na zakończenie: „Ho ho, nie obraź się, ale wydawało mi się, że jestem na jakiejś zabawie”. Albo taksówkarz zawożący jedną z przyjaciółek do kościoła. Patrzy na nią i mówi: „Rozumiem, dlaczego jest pani taka elegancka, idzie pani na ślub…”. Ale również to, co dzieje się wokół, jest prawdziwe. Wujkowie, którzy oddalili się od wiary 40 lat temu, a teraz chodzą na mszę codziennie. Zaskoczony znajomy, którego umierający krewny leży przypadkowo w tym samym szpitalu… „Chciałabym wiedzieć, dlaczego ludzie potrzebują mojego raka, by się nawrócić” – powiedziała kiedyś pewnemu księdzu Francesca. Na co on: „To jest tajemnica krzyża”.

Oraz Zmartwychwstania. „Wszystkie nasze przyjaźnie się przemieniły – mówi Vincenzo. – Stały się przyjaźniami aż po przeznaczenie”. Strach już nie kąsa. „Zanim Franci umarła, zapytałam ją, jak poradzę sobie z jej dziećmi – opowiada Sara. – Na co ona: «Nie obarczaj się tym ciężarem. One nigdy nie będą twoimi dziećmi. Dalej bądź dla nich ciocią. Bądź pogodna i pewna, że Jezus spełni obietnicę, którą umieścił w naszym sercu. Tak będzie również z nimi»”. Kilka dni temu Vincenzo pojechał z dziećmi do parku rozrywki. Wspinaczka po linach, wiszące mosty. „Na koniec Carlo obraca się i mówi mi: „Mama nas widziała, prawda?”. Tak, Carlo, widziała cię. Bądź spokojny.

Davide Perillo

KAMERUN

„Jesteś dla mnie ważniejsza niż dziesięcioro dzieci”

„Jesteś drzewem, które nie wydaje owoców” – mówią jej o tym po cichu ludzkie spojrzenia i komentarze. W jej wnętrzu zdanie to rozbrzmiewa z całą siłą. W afrykańskiej mentalności nie ma ratunku dla bezpłodnej żony. „Wszyscy na ciebie patrzą. I czekają”. Miesiąc po miesiącu, ale w Mireille jest tylko ból, ponieważ swojemu ukochanemu mężczyźnie nie może podarować najwspanialszego prezentu. „To było wszystko, czego pragnęłam”.

W Jaunde, stolicy Kamerunu, liczącej półtora miliona mieszkańców, odchodzący mężowie to codzienność, biorą sobie inną kobietę, nawet jeśli są dzieci, wiele dzieci. O czym tu więc mówić, jeśli ona nie może mu ich dać. Dzisiaj Mireille Yoga ma 38 lat, małżeństwo z Victorien trwa 13 lat, w czasie których „nic się nie pojawiło”. Nic z tego, co mogła sobie wyobrazić. Kilka lat przed ślubem spotyka CL. „Wcześniej chodzenie do kościoła było formalnością. Nigdy nie odczuwałam pragnienia podążania za Jezusem, był tak bardzo abstrakcyjny. Jak można było Go kochać?”. A jednak Chrystus wezwał ją i pociągnął za sobą jak Jana i Andrzeja: „Zapytałam dwie dziewczyny, gdzie szły po chórze. «Chodź i zobacz»”. Kiedy Victorien poprosił ją o rękę, powiedziała mu: „Wiedz, że kobieta, którą chcesz poślubić, jest «uczyniona» z wiary. Gdybyś wiedział, jaka byłam wcześniej, nie poślubiłbyś mnie”. Stawia mu warunek – coś niewyobrażalnego w kulturze, w której mężczyzna jest mistrzem i panem: „Nigdy nie zabraniaj mi podążać drogą, która mnie odnalazła. Ponieważ to jest moje życie z Jezusem”. A jednak jej więź z Ruchem się rozluźnia, na cztery lata, w czasie których bezdzietne małżeństwo staje się nie do zniesienia. A jej pragnienie – obsesją.

Pewnego dnia dzwoni telefon. „Przyjdź pracować z dziećmi ulicy” – to ojciec Maurizio, misjonarz zajmujący się centrum dla dzieci nanga boko, „tych, które śpią na zewnątrz” i żyją między ulicą a celami komisariatów. „Powiedziałam Victorienowi: «Pozwól mi iść». To była moja szukająca odpowiedzi potrzeba bycia matką”. Te dzieci niechciane albo mal-aimé, źle kochane przez poligamicznych ojców oraz rozbite rodziny, albo tych, którzy przybyłyli do stolicy z północnych sawann, zaczęły za nią biegać, nazywając ją maman i stawać się przy niej ludźmi. To jednak nie była odpowiedź. „Tam znalazłam towarzystwo Chrystusa i otwarłam się na Tajemnicę. Nauczyłam się patrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest: jako na dar”. Nie wierzy już temu, kto mówi jej, że chrześcijaństwo to historia białych. Mąż tymczasem zaczyna poszukiwać dla siebie tego, czym żyje ona. Widzą, jak ich miłość wzrasta, wraz z niezmiennym, konkretnym pragnieniem posiadania dziecka.

Mireille nadal prosi o cud, ale dziecko nie pojawia się. „Dlaczego?” – krzyczy do utraty sił. Pewnego dnia Victorien mówi jej, by już więcej nie płakała: „Ty znaczysz dla mnie więcej niż dziesięcioro dzieci. Gdybym miał ożenić się z tobą dzisiaj ponownie, zrobiłbym to”. Mężczyzna pochodzący z Afryki nie może mówić w ten sposób. „Jest tylko jedna racja – mówi Mireille. – W naszym małżeństwie jest Chrystus”.

Staje się to bardziej zrozumiałe, kiedy wydaje się, że pragnienie zostaje zaspokojone w pewnej odpowiedzi. Kolejny telefon, który dokonuje przewrotu w jej życiu: „To była siostrzenica mojego męża. Spodziewała się dziewczynki i chciała, żebyśmy wzięli ją na wychowanie”. W ten sposób jest teraz z nimi Andrée: „Trzymanie jej w ramionach, to, że jest w domu… Wreszcie pojawiła się u nas jako cel całego naszego życia – mówi Mireille. – Ale nim nie jest. Jasność co do tego dotarła do mnie wyraźnie pewnego wieczoru”.

Było to na kolacji z zaprzyjaźnionym ojcem Marco. Mówiła o sobie ze łzami w oczach: „Nic więcej już mi nie wystarcza. Chcę, by Chrystus wziął mnie całą”. Andrée biegała wokół, ona ją zatrzymała, przytuliła mocno, nie spuszczając wzroku z Marco. „Był innym człowiekiem. Twarz przesłaniało mu pragnienie dawania siebie. W tamtej chwili już «nie odczuwałam» mojej córki w ramionach, tej dziewczynki, której tak bardzo chciałam, było tak, jakby jej nie było. W spojrzeniu Marco dotykał mnie Jezus. I pozwalał mi odkryć samą siebie: pragnę czegoś więcej”.

Świadomość siebie, po najgłębsze włókno, ma moc zmieniającą świat wokół niej, tu gdzie ludzie biegną się ochrzcić, będąc wciąż w posiadaniu duchów. „Zostałam wezwana, by mówić, że Chrystus jest w rzeczywistości. I odpowiada na wszystko, czym jestem”.

Alessandra Stoppa

BY WIEDZIEĆ WIĘCEJ

Informacje dotyczące Roku Wiary dostępne są na stronie www.annusfidei.va. Można na niej znaleźć kalendarz najważniejszych wydarzeń, aktualności na temat różnych inicjatyw oraz dokumenty Ojca Świętego i Papieskiej Rady do spraw Nowej Ewangelizacji.

Odwiedzając stronę www.meetingrimini.org/annodellafede, można natomiast dowiedzieć się czegoś na temat prezentowanych w różnych miejscach czasowych wystaw, poświęconych miejscom oraz świadkom wiary.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją