Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2012 (lipiec / sierpieĹ) KoĹcióŠMacerata â Loreto. Ludzkie tsunami Lucia Bellaspiga Lud, ktĂłry pielgrzymuje âwyraĹşnie szczÄĹliwyâ. Oraz cel âuĹatwiajÄ cy ponowne odkrycie wiaryâ. W XXXIV pielgrzymce z Maceraty do Loreto wziÄĹo udziaĹ 90 tysiÄcy osĂłb. 28 kilometrĂłw pokonanych pieszo w nocy, aĹź do Domku, âw ktĂłrym Maryja skĹoniĹa gĹowÄâ. Korespondentka dziennika âAvvenireâ opowiada nam o tym, co zobaczyĹa. Obserwatorka (i nie tylko) pewnej tajemnicy, ânawet nie za bardzo ukrytejâ. Lucia Bellaspiga* âChrystus jest czymĹ, co wydarza siÄ terazâ. PiÄkne zdanie, nie ma wÄ tpliwoĹci. Tak, brzmi dobrze. Ale â tak jak wydarza siÄ to, kiedy pewnego piÄknego dnia czĹowiek zaczyna siÄ modliÄ w nowy sposĂłb, odkrywajÄ c niespodziewanie znaczenie kaĹźdego z tych sĹĂłw, ktĂłre przez lata recytowaĹ, nie wsĹuchujÄ c siÄ juĹź w nie tak naprawdÄ â na moich oczach zyskaĹo namacalny wyraz, kiedy stadion w Maceracie zapeĹniĹ siÄ mrowiem ludzi, szczÄĹliwych z powodu bycia tam. I jeszcze bardziej, kiedy ten sam tĹum po uroczystej mszy Ĺw. kĹÄbiĹ siÄ, zmierzajÄ c ku bramom stadionu, zapeĹniajÄ c nocÄ ulice miasta, wciÄ Ĺź peĹen wigoru i tajemniczego szczÄĹcia. Najbardziej jednak o Ĺwicie nastÄpnego dnia, kiedy w Loreto, przed bazylikÄ ĹwiÄtego Domku, zobaczyĹam ich wszystkich, 90 tysiÄcy osĂłb, trzymajÄ cych wysoko insygnia miast, z ktĂłrych wyruszyli. WciÄ Ĺź ĹpiewajÄ cych i modlÄ cych siÄ â szczÄĹliwych. ZmÄczeni, bladzi, niektĂłrzy tak wyczerpani, Ĺźe zmuszeni byli prosiÄ o pomoc sĹuĹźby medyczne, wszyscy jednak wciÄ Ĺź widocznie, jednoznacznie, tajemniczo szczÄĹliwi. A jednak jakiĹ Ĺźal⌠A wĂłwczas ty, ktĂłra jako korespondentka duĹźego ogĂłlnokrajowego dziennika po raz enty znalazĹaĹ siÄ jako obserwatorka oraz sprawozdawczyni âczegoĹ, co wydarza siÄ terazâ, nie moĹźesz patrzeÄ obojÄtnie ani teĹź zdyskredytowaÄ wszystkiego jako jakiejĹ piÄknej inicjatywy, ktĂłrej udaĹo siÄ szczÄĹliwie dotrwaÄ do XXXIV edycji. Na tamtym placu, w niewyobraĹźalnych godzinach (sĹoĹce jeszcze nie wzeszĹo) zobaczyĹaĹ wdzierajÄ ce siÄ ludzkie tsunami, tsunami Ĺźycia: pochodzÄ cych z caĹych WĹoch (kilka osĂłb rĂłwnieĹź z zagranicy) mÄĹźczyzn i kobiety, osoby starsze i dzieci, a takĹźe sporÄ grupÄ niepeĹnosprawnych, przybywajÄ cych nie po to, by pobiÄ rekord albo zdobyÄ jakieĹ trofeum, ale by siÄ modliÄ, ĹpiewaÄ, trwaÄ w ciszy, sĹuchaÄ⌠i wÄdrowaÄ nocÄ 28 kilometrĂłw. Tak zwana korespondentka ma czyste sumienie, nie mogĹa wyruszyÄ z nimi w drogÄ o godzinie 22.00, po tym jak przez caĹy dzieĹ prowadziĹa samochĂłd z Mediolanu i przesyĹaĹa kawaĹki relacji do redakcji. A wiÄc zobaczymy siÄ o godzinie 5.00 nastÄpnego ranka w Loreto, po zasĹuĹźonym trzy- lub czterogodzinnym odpoczynku, w gotowoĹci, by znĂłw zabraÄ siÄ do pracy. A wiÄc czyste sumienie⌠A jednak jakiĹ Ĺźal oraz poczucie nieadekwatnoĹci, byÄ moĹźe osamotnienia, toczyĹy niczym robak, odkÄ d stadion Helvia Recina w Maceracie otwarĹ na oĹcieĹź swoje bramy, by pozwoliÄ wylaÄ siÄ morzu ludzi. Ty, jako sprawozdawczyni, niemal im zazdroĹcisz, poniewaĹź oni sÄ , pielgrzymi w drodze do Domku w Loreto, oni âdziaĹajÄ â, podczas gdy ty na nich patrzysz, opowiadasz o nich, stoisz w miejscu. Oni, bohaterowie tajemnicy, nawet nie za bardzo ukrytej, a ty â obserwatorka. Tylko obserwatorka? MoĹźe nie do koĹca. O godzinie 6.00, przed Domkiem, w ktĂłrym Maryja z Nazaretu powiedziaĹa swoje âtakâ, dzwony dĹşwiÄczÄ od radosnych uderzeĹ. I wdzierajÄ ca siÄ fala (te same twarze, co poprzedniego wieczoru, wrÄcz rozpoznajesz je, te same insygnia, nazwy tych samych miejscowoĹci widniejÄ ce na transparentach, nawet te same pieĹni, choÄ gĹos zmÄczony) porywa rĂłwnieĹź ciebie! Biskup i ci ostatni. Na czele tsunami, jak co roku od 34 lat, idzie âbiskup w butach trekkingowychâ, Giancarlo Vecerrica z Fabriano-Mateliki, ktĂłry dociera do schodĂłw bazyliki i staje do niej plecami, zatroskany o to, by powitaÄ z szeroko otwartymi ramionami tego, kto przybÄdzie później niĹź on. âJestem tutaj dla tych ostatnichâ â mĂłwi, wiedzÄ c dobrze, Ĺźe to wĹaĹnie oni przybÄdÄ do celu z CzarnÄ MadonnÄ , niesionÄ na ramionach przez stacjonujÄ cych w Loreto lotnikĂłw z WĹoskich SiĹ Powietrznych. âPrzez lata to Ona otwieraĹa pochĂłd pielgrzymĂłw â opowiada mi biskup Vecerrica. â Od roku 2009 towarzyszy jednak tym ostatnim, tym, ktĂłrym idzie siÄ trudno, ktĂłrym z trudem udaje siÄ dojĹÄ i ktĂłrzy wchodzÄ na plac okoĹo godziny 7.00, mniej wiÄcej godzinÄ po tych, ktĂłrzy przybyli jako pierwsi. To Ona zamyka pochĂłd, podczas gdy Jej lud, choÄ wyczerpany, ma jeszcze siĹy, by przejĹÄ gÄsiego przez bazylikÄ do maĹego ĹwiÄtego Domku z kamienia, ktĂłry âprzyfrunÄ Ĺâ tu z Nazaretu â jak mĂłwi legenda â przyniesiony przez anioĹĂłw (w rzeczywistoĹci zaĹ, tak mĂłwi historia, przewieziony z Ziemi ĹwiÄtej przez bogatÄ rodzinÄ Angelich). To dom, w ktĂłrym Maryja skĹoniĹa gĹowÄ przed swoim Synem i Panem, wypowiadajÄ c swoje âtakâ. To cel uĹatwiajÄ cy ponowne odkrycie wiary, tak wiele razy przeĹźywanej jako coĹ oczywistego, jak napisaĹ do swoich pielgrzymĂłw ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn: âPewnoĹÄ Maryi opieraĹa siÄ na Panu, ktĂłry pochwyciĹ Jej nicoĹÄ, by uczyniÄ z Niej pierwszy przybytek Boga w Ĺwiecieâ. Najbardziej poruszajÄ cy fakt. Maryja jest wiÄc skromnym, ale solidnym przybytkiem. Ona sama jest domem, ĹźyjÄ cym, staje siÄ Ĺonem i przekaĹşnikiem Ĺaski dla nas wszystkich. A wiÄc to teraz 90-tysiÄczny tĹum powierza Jej setki tysiÄcy intencji, zapisanych na karteczkach, ktĂłrych caĹe wiadra zostaĹy zebrane na placu, by potem wspĂłlna modlitwa mogĹa wznieĹÄ siÄ do nieba tak jak dym powstaĹy ze spalenia karteczek. A sprawozdawczyni te wiadra, przechodzÄ ce z rÄ k do rÄ k i zapeĹniajÄ ce siÄ bĹaganiami, przypominajÄ (ta, co zwykle, przywara â chÄÄ opisania, niemal odmalowania, tego, co siÄ zobaczyĹo!) Ĺźywe ĹaĹcuchy, ktĂłre tworzÄ ludzie podajÄ cy sobie wiadra peĹne wody, by ugasiÄ poĹźar. ZresztÄ czy tak naprawdÄ tutaj nie chodzi o to samo? Czy nie sÄ to â to, co widzÄ â prawdziwe wiadra z zimnÄ , przeĹşroczystÄ , przyniesionÄ nieoczekiwanie wodÄ , zdolne zmyÄ nieczystoĹci tych zĹych czasĂłw? I czy za sprawÄ tej wody, absurdalnie, nie oĹźywia siÄ pĹomieĹ znicza, kiedy karteczki z intencjami zapalajÄ siÄ, a ich pozostaĹoĹci wznoszÄ siÄ do niebios poĹrĂłd wirujÄ cych iskier? To nie jest literatura, to jest to âcoĹ, co wydarza siÄ terazâ i co nazywamy Chrystusem. CoĹ, nie ktoĹ â wyjaĹniĹ poprzedniego wieczoru kardynaĹ Mauro Piacenza podczas mszy Ĺw. â poniewaĹź Chrystus âjest faktem urzeczywistniajÄ cym siÄ w historii ludzkoĹci. Co wiÄcej, jest najbardziej wstrzÄ sajÄ cym faktemâ. Jak wiele razy mĂłwiĹ Ojciec ĹwiÄty: âNa poczÄ tku bycia chrzeĹcijanami nie ma wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z osobÄ , ktĂłra nadaje Ĺźyciu zasadniczy kierunekâ. *Korespondentka dziennika âAvvenireâ. PRZESĹANIE KSIÄDZA JULIĂNA CARRĂNA Drodzy przyjaciele, niech wasza tegoroczna pielgrzymka â przeĹźywana ze ĹwiadomoĹciÄ tego, co dzieje siÄ w KoĹciele oraz na Ĺwiecie â bÄdzie podtrzymywana pragnieniem odkrycia wiary, ktĂłra zostaĹa nam dana i ktĂłrÄ wiele razy przeĹźywamy jako coĹ oczywistego. KsiÄ dz Giussani wskazaĹ nam drogÄ: âWyzwolenie dla czĹowieka, w jakimkolwiek jego zajÄciu, w jakimkolwiek jego wyrazie, nie moĹźe pochodziÄ z czego innego, jak z odzyskania, przepeĹnionego cierpieniem z powodu zapomnienia, pamiÄci o Chrystusie: pamiÄci o Chrystusie jako treĹci nowej samoĹwiadomoĹci chrzeĹcijaninaâ (1994). Cel pielgrzymki, ĹwiÄty Domek, w ktĂłrym AnioĹ zwiastowaĹ Maryi, uĹatwi wam odzyskanie tej pamiÄci: caĹa pewnoĹÄ Maryi opieraĹa siÄ bowiem na Panu, ktĂłry pochwyciĹ Jej nicoĹÄ, by uczyniÄ z Niej pierwszy przybytek Boga w Ĺwiecie, tak wielkie byĹo i jest Jego miĹosierdzie dla kaĹźdego z nas. W ten sposĂłb kaĹźdy dzieĹ oczekiwania byĹ dla Maryi nieustannym odnawianiem siÄ Jej âtakâ, bez ktĂłrego Chrystus nie mĂłgĹby staÄ siÄ w Jej ciele Bogiem z nami. MiĹoĹÄ Chrystusa do kaĹźdego z nas niech determinuje spojrzenie, jakim ogarniecie osoby i sprawy podczas tej wÄdrĂłwki, tak by Chrystus nie byĹ zredukowany do samego imienia, ale by staĹ siÄ nowÄ treĹciÄ waszej samoĹwiadomoĹci: âJuĹź nie ĹźyjÄ ja, ale Ĺźyje we mnie Chrystusâ (Ĺw. PaweĹ). Niech Ĺźadne ograniczenie ani grzech nie odbierajÄ nam pewnoĹci co do tego, Ĺźe spotkaliĹmy Pana, ktĂłry ksztaĹtuje kaĹźde wĹĂłkno naszego istnienia i zawsze pozwala nam zaczynaÄ na nowo. W tym roku proszÄ was szczegĂłlnie, byĹcie nocny trud ofiarowali Chrystusowi za Ojca ĹwiÄtego, wdziÄczni mu za dane nam w Mediolanie jego Ĺwiadectwo ludzkiej drogi. W swojej niezĹomnoĹci wobec wĹadzy tego Ĺwiata â gdyĹź jego kroki opierajÄ siÄ na Chrystusowej skale â Benedykt XVI wciÄ Ĺź Ĺźebrze o nasze âtakâ, aby wypeĹniĹo siÄ najpilniejsze zadanie, jakie majÄ chrzeĹcijanie, zadanie bycia âdojrzaĹymi w wierze oraz bycia Ĺwiadkami czĹowieczeĹstwaâ: âW tym czasie, kiedy BĂłg staĹ siÄ dla wielu wielkim Nieznajomym, a Jezus jest po prostu wielkÄ postaciÄ z przeszĹoĹci, pozwĂłlmy, by BĂłg nas odnalazĹ i pochwyciĹ, byĹmy prowadzili dzisiejszego czĹowieka, czÄsto rozproszonego, na odnowione spotkanie z Jezusem Chrystusemâ (Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu WĹoch, 24 maja 2012). PowtarzajÄ c sĹowa Benedykta XVI, wypowiedziane w Mediolanie, mĂłwiÄ wam: âĹwiÄtoĹÄ jest zwyczajnÄ drogÄ chrzeĹcijanina: nie jest zarezerwowana dla niewielu wybranych, ale jest otwarta dla wszystkich. Niech NajĹwiÄtsza Maryja Panna strzeĹźe zawsze piÄkna waszego ÂŤtakÂť mĂłwionego Jezusowi, Jej Synowi, wielkiemu i wiernemu Przyjacielowi waszego Ĺźyciaâ (2 czerwca 2012). ProĹmy Ojca, za wstawiennictwem ksiÄdza Giussaniego, o nawrĂłcenie naszego serca, by nie roztrwoniÄ otrzymanej Ĺaski. |