Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2012 (lipiec / sierpieĹ) DzieĹ z... KsiÄ dz Francesco Bertolina. WÄdrujÄ cy pasterz Misjonarz pracujÄ cy od 20 lat na Syberii, poĹrĂłd zaĹnieĹźonych stepĂłw, miÄdzy babuszkami a udzielaniem chrztĂłw. TowarzyszyliĹmy mu podczas jego spotkaĹ w domach. I odkryliĹmy, Ĺźe... Luca Fiore KapĹan pracujÄ cy od 20 lat na Syberii, poĹrĂłd zaĹnieĹźonych stepĂłw, miÄdzy babuszkami a udzielaniem chrztĂłw. Gdzie msze Ĺw. odprawiane sÄ w goĹcinnym pokoju, a wiÄkszoĹÄ czasu spÄdza siÄ w samochodzie. Jest jednak coĹ imponujÄ cego w misji tego ksiÄdza z Valtelliny. TowarzyszyliĹmy mu podczas jego spotkaĹ w domach. ZobaczyliĹmy oblicza i historie, za poĹrednictwem ktĂłrych Chrystus stawia swĂłj krzyĹź na najzimniejszej ziemi: âW moim sercuâ. âZadowolony? Nie. Kiedy spoglÄ dam na rezultaty, nie. Bardziej radosny niĹź wtedy, gdy przyjechaĹem â to owszem. RadoĹÄ nie ma nic wspĂłlnego z rezultatem. RadoĹÄ zaleĹźy od stawania wobec zmartwychwstaĹego Chrystusaâ. Z punktu widzenia cyfr ksiÄ dz Francesco Bertolina, misjonarz z Bractwa Ĺw. Karola Boromeusza, pracujÄ cy na Syberii od roku 1991, ma racjÄ â poniĂłsĹ poraĹźkÄ. W ciÄ gu 20 lat do chrztu Ĺw. przygotowaĹ 286 osĂłb. Nieco mniej niĹź poĹowa wyjechaĹa do Niemiec, albo teĹź przeprowadziĹa siÄ daleko stÄ d w zwiÄ zku ze studiami albo pracÄ . Wiele zmarĹo, inne zaginÄĹy. W jego parafii praktykuje kilkudziesiÄciu wiernych. Na dwie niedzielne msze Ĺw., w ktĂłrych uczestniczÄ, jednÄ w Polowinnojach, a drugÄ w Karasuku, przychodzi siedem kobiet i jeden chĹopak. Liczby sÄ mniej wiÄcej takie same jak na poczÄ tku. A jednak jest coĹ imponujÄ cego w dziele tego nieĹmiaĹego, 50-letniego kapĹana z Valtelliny. CoĹ, co umyka nie tylko logice Ĺwiata, ale rĂłwnieĹź tego, kto myĹli, Ĺźe o chrzeĹcijaĹstwie wie juĹź wszystko. To ma byÄ opowieĹÄ o tej wyjÄ tkowoĹci. Kaszkiet ze sztucznej skĂłry. Kamizelka w kolorze militarnej zieleni, naĹoĹźona na czarny polar. KsiÄ dz Francesco wsiada do swojej szarej Toyoty i wĹÄ cza siÄ w ruch samochodowy w Nowosybirsku, ktĂłry liczy 1,5 miliona mieszkaĹcĂłw i jest trzecim co do wielkoĹci miastem w Rosji, po Moskwie i Petersburgu. WzdĹuĹź Krasnego Prospektu, Czerwonej Perspektywy, szerokich alei przecinajÄ cych miasto, socjalistyczne bloki z wielkiej pĹyty wznoszÄ siÄ obok nowych budynkĂłw ze szkĹa i stali. âTo jest Ob â mĂłwi ksiÄ dz Bertolina, gdy tylko wjeĹźdĹźamy na most przechodzÄ cy nad korytem jednej z najdĹuĹźszych rzek Ĺwiata. â Na tym brzegu latem ludzie siÄ opalajÄ . Teraz jest tu skilift z trasÄ narciarskÄ â. Znajdujemy siÄ w centrum Syberii, regionie wielkim niczym caĹy kontynent, ciÄ gnÄ cym siÄ od gĂłr Ural po Pacyfik. W linii prostej do Moskwy jest tak samo daleko jak do Pekinu â prawie 3000 kilometrĂłw. NajniĹźsze temperatury zimÄ spadajÄ do minus 40oC. W lipcu natomiast, jedynym letnim miesiÄ cu, dochodzÄ do plus 30oC. Teraz zima siÄ koĹczy i termometr wskazuje minus 5oC. âPrzyjeĹźdĹźam do miasta w poniedziaĹek wieczorem, Ĺźeby trochÄ wypoczÄ Ä i ĹźyÄ w braterstwie z ksiÄdzem Alfredem Fecondo, drugim misjonarzem, ktĂłry jest tu ze mnÄ . Wracam w czwartek ranoâ. OdwrĂłcona tÄcza. Droga do PolowinnojĂłw jest odĹnieĹźona. Miasteczko, w ktĂłrym ksiÄ dz Francesco spÄdza piÄÄ dni w tygodniu, dzielÄ od Nowosybirska cztery godziny drogi samochodem. RĂłwnina jest wciÄ Ĺź taka sama, a zarazem inna. Biel przerywajÄ maĹe, ale czÄsto wystÄpujÄ ce lasy brzozowe. Trzcinowe zaroĹla, kilka sosen i nieliczne modrzewie. W miarÄ oddalania siÄ od miasta coraz mniej jest zamieszkaĹych obszarĂłw, ktĂłre wreszcie znikajÄ zupeĹnie. Bycie misjonarzem na Syberii oznacza spÄdzanie wiÄkszoĹci czasu w samochodzie. Tylko tak bowiem moĹźna dotrzeÄ do wiosek, w ktĂłrych mieszkajÄ nieliczni wierni. âW samochodzie mam zawsze poduszkÄ â opowiada. â Kiedy czujÄ, Ĺźe ogarnia mnie zmÄczenie, zatrzymujÄ siÄ i ĹpiÄ kilka minut. Potem wyruszam w dalszÄ drogÄâ. KsiÄdza BertolinÄ charakteryzuje determinacja wĹaĹciwa gĂłralom z Valfurvy. BÄdÄ c mĹodym chĹopakiem, pracowaĹ jako blacharz w firmie swojego ojca. NaprawiaĹ dachy pokrywajÄ ce liczne schroniska poĹoĹźone w gĂłrnej Valtellinie. Niewiele, ale za to precyzyjnych gestĂłw. SĹowa? Tylko tyle, ile potrzeba. Spojrzenie jednak jest spojrzeniem zdumionego poety. âPewnego ranka, prowadzÄ c samochĂłd, zobaczyĹem coĹ, o istnieniu czego nie miaĹem pojÄcia â opowiada ksiÄ dz Francesco. â ZauwaĹźyĹem, Ĺźe sĹoĹce utworzyĹo nad ĹnieĹźnÄ pokrywÄ ogromnÄ odwrĂłconÄ tÄczÄ. Wszystko trwaĹo póŠgodziny. Od tamtej pory, by wytĹumaczyÄ, na czym polega oryginalnoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa, temu, kto prosi o chrzest, posĹugujÄ siÄ tym wyobraĹźeniem: takĹźe BĂłg, tak jak ta tÄcza, porzuciĹ niebiosa, by zejĹÄ na ziemiÄâ. SĹoĹce dotyka horyzontu okoĹo godziny 20.00, niebo siÄ zapala. Jest ciemno, gdy docieramy do PolowinnojĂłw. KsiÄ dz Bertolina wysiada z samochodu i odgarnia ĹwieĹźy Ĺnieg, leĹźÄ cy na ĹcieĹźce prowadzÄ cej do domu. KoĹcióŠznajduje siÄ w centrum wioski. Naprzeciwko jest szkoĹa, ĹźĹobek, maĹy sklep spoĹźywczy oraz dom kultury, ktĂłry w sobotÄ wieczorem zamienia siÄ w dyskotekÄ. Dalej jest âPoliklinikaâ, ktĂłra tak naprawdÄ jest maĹym ambulatorium. Gdyby nie Ĺnieg, miasteczko przypominaĹoby miasteczko z westernĂłw â dwa rzÄdy domĂłw, a potem nic. KsiÄ dz Bertolina przybyĹ tu w roku 1994, na miejsce ksiÄdza Ubalda Orlandelliego. To pierwsi kapĹani pracujÄ cy w tych stronach po upadku ZSRR. âJedynymi katolikami byli Niemcy, deportowani tu podczas drugiej wojny Ĺwiatowej â wyjaĹnia ksiÄ dz Francesco. â WiarÄ zachowaĹy tylko babuszki, po naszemu â babcie. NiektĂłre z nich nigdy wczeĹniej nie widziaĹy ksiÄdza. NauczyĹy siÄ modliÄ dziÄki poboĹźnoĹci swoich matekâ. Po upadku reĹźimu sowieckiego Niemcy ogĹosiĹy ustawÄ zezwalajÄ cÄ deportowanym na powrĂłt. Wystarczy, Ĺźe dziadek byĹ Niemcem i moĹźna wyjechaÄ. Bardzo wiele dzieci i wnukĂłw babuszek skorzystaĹo z tej okazji. Na Ĺniadanie, by nie traciÄ czasu, ksiÄ dz Francesco pije kawÄ rozpuszczalnÄ . Za oknem widaÄ dzieciaki wychodzÄ ce ze szkoĹy z biegĂłwkami. âTo jest godzina wychowania fizycznegoâ â mĂłwi z uĹmiechem. W Polowinnojach w piÄ tek popoĹudniu jest msza Ĺw., ktĂłrÄ poprzedza Droga krzyĹźowa. Do koĹcioĹa przychodzÄ trzy babcie. Na gĹowach majÄ kolorowe chustki, zawiÄ zywane zgodnie ze sposobem praktykowanym przez tutejsze kobiety. MieszkajÄ na obrzeĹźach miasteczka, dlatego ksiÄ dz Bertolina jedzie po nie samochodem. SÄ to babcie Marta, Emma i GĂ lia. Kiedy ksiÄ dz odczytuje nazwÄ stacji Drogi krzyĹźowej, kobiety zwracajÄ siÄ w stronÄ danego obrazu, zawieszonego na Ĺcianie koĹcioĹa. Powinna byÄ z nimi rĂłwnieĹź babcia Margherita, ale jest chora i nie mogĹa przyjĹÄ. âPewnego razu podczas pasterki, gdy czytana byĹa Ewangelia Ĺw. Ĺukasza, opowiadajÄ ca o narodzinach Jezusa, zobaczyĹem, Ĺźe pĹacze â opowiada ksiÄ dz Bertolina. â Po mszy Ĺw. zapytaĹem jej, co siÄ staĹo. OdpowiedziaĹa, Ĺźe pĹakaĹa, poniewaĹź nie wiedziaĹa, Ĺźe ÂŤBĂłg spaĹ w takim samym Ĺóşku jak onaÂť. I opowiedziaĹa mi, Ĺźe po deportacji na SyberiÄ przez pierwsze siedem lat ona rĂłwnieĹź, tak jak DzieciÄ tko Jezus, spaĹa na sĹomieâ. Karasuk jest miasteczkiem liczÄ cym 30 tysiÄcy mieszkaĹcĂłw, poĹoĹźonym okoĹo sto kilometrĂłw na wschĂłd od PolowinnojĂłw. WzdĹuĹź ulic ciÄ gnÄ siÄ bloki z wielkiej pĹyty. Jest sobota i odbywa siÄ targ. PrzyjeĹźdĹźamy tu, po tym jak po drodze wstÄ piliĹmy do Krasnojorska, gdzie od kilku miesiÄcy mieszka ksiÄ dz Bilotas, 40-letni kapĹan pochodzenia litewskiego (jego ojciec zostaĹ deportowany w latach 50.). Z nim teĹź wstÄ piliĹmy do BlagadatnojĂłw, wioski Viktora, dobrze zbudowanego, okoĹo 60-letniego mÄĹźczyzny, oraz jego Ĺźony LudmiĹy, ktĂłra ostatnio poprosiĹa o chrzest. W Karasuku ksiÄ dz Bilotas spotyka siÄ z nimi w domu Mariny, ktĂłra kilka miesiÄcy temu poprosiĹa o udzielenie jej sakramentĂłw w KoĹciele katolickim. Jeszcze kilka lat temu do koĹcioĹa przychodziĹy tylko babuszki. W ostatnich czasach, wbrew oczekiwaniom, zbliĹźyĹo siÄ do niego rĂłwnieĹź kilku mĹodych. W domu Olega. âJak poznaĹem MarinÄ? Trzeba wrĂłciÄ do przeszĹoĹciâ. Z ksiÄdzem BertolinÄ zawsze tak jest. Opowiadanie jest pogmatwane. W przypadku wszystkich osĂłb, jakie poznaje, wie â jak to siÄ mĂłwi â o ich Ĺźyciu, Ĺmierci i cudach, czyli wszystko. âBabcia Lidia miaĹa dwoje wnuczÄ t, SaszÄ i SlavÄ. Sasza byĹ juĹź Ĺźonaty. Jego maĹĹźeĹstwo jednak â jak to czÄsto tutaj bywa ze wzglÄdu na to, Ĺźe ludzie pobierajÄ siÄ bardzo mĹodo â rozpada siÄ. Ĺťeni siÄ wiÄc ponownie z JuliÄ . W miÄdzyczasie Slava Ĺźeni siÄ z MarinÄ wĹaĹnie i wkrĂłtce rozpoczyna ze mnÄ katechezy przygotowujÄ ce do chrztu Ĺw.â Kiedy ksiÄ dz Francesco mĂłwi o Slavie, jego twarz pochmurnieje. Ta sprawa ciÄ Ĺźy mu na sercu. âPewnego dnia dzwoni do mnie babcia Lidia, mĂłwiÄ c, Ĺźe Slava zniknÄ Ĺ. Nie ma go w pracy. MĂłwiÄ mi, na jakiej ulicy mieszka, ale nie podajÄ numeru domu. Pukam do wszystkich drzwi po kolei i wreszcie go znajdujÄ. Jest kompletnie pijany. PowiedziaĹem mu, Ĺźeby ze mnÄ szedĹ. I poszedĹ. Na jakiĹ czas udaĹo mu siÄ wrĂłciÄ do Mariny. Potem znowu zniknÄ Ĺâ. Gdy ksiÄ dz Viktor prowadzi katechezÄ w domu Mariny, razem z ksiÄdzem Francesco idziemy do domu Nataszy i Olega. Ona ma 25 lat, on 27. Ona ma syna z pierwszego maĹĹźeĹstwa. âZgĹosiĹa siÄ do mnie, poniewaĹź chciaĹa ochrzciÄ drugie dziecko â opowiada ksiÄ dz Bertolina. â Oleg nie byĹ chrzeĹcijaninem, ale nie protestowaĹ. Protestowali jego rodzice. Mieszkali razem i nie pozwalali, bym przychodziĹ do nich prowadziÄ katechezy. Problem siÄ rozwiÄ zaĹ, kiedy wyprowadzili siÄ do swojego mieszkania. ByĹem u nich ze dwa razy. Przez przypadek byĹ rĂłwnieĹź Oleg. Zdumiewa siÄ tym, co sĹyszy. On takĹźe prosi o chrzestâ. KsiÄ dz Francesco siada na wersalce, obok niego Natasza, a Oleg na taborecie. Czteroletni Wania gra na komputerze, a roczny Dima bawi siÄ grajÄ cÄ ksiÄ ĹźeczkÄ . Telewizor jest wĹÄ czony, a w nim puszczona z DVD bajka o Aladynie. W takich okolicznoĹciach zaczyna siÄ katecheza. Pierwsze pytanie zadaje Natasza: âCo to jest bierzmowanie?â. KsiÄ dz Francesco odpowiada. Potem, trzymajÄ c w rÄku Kompendium Katechizmu KoĹcioĹa katolickiego, zaczyna od tego, na czym ostatnio skoĹczyli: âCo to jest Ĺźycie wieczne?â. KsiÄ dz Bertolina czyta pytania i odpowiedzi, a potem je komentuje. DwĂłjka mĹodych ludzi wpatruje siÄ w niego w zachwycie. âPragnÄ, by nie powtĂłrzyĹ moich bĹÄdĂłw â mĂłwi Natasza, wyjaĹniajÄ c, dlaczego poprosiĹa o chrzest dla syna. â ChciaĹabym, by byĹ chroniony i by juĹź dzisiaj podÄ ĹźaĹ dobrÄ drogÄ â. MÄ Ĺź otwiera szeroko bĹÄkitne oczy, kiedy sĹyszy pytanie, dlaczego prosi o chrzest: âTrudno wyraziÄ sĹowami to, co mam w swoim wnÄtrzu. Rozumiem jednak, Ĺźe zbawienie duszy jest waĹźneâ. WaĹźna teĹź staje siÄ w ich Ĺźyciu przyjaźŠz ksiÄdzem BertolinÄ . âTa praca jest pomocÄ â mĂłwi Natasza. â Po takich spotkaniach albo po uczestniczeniu w Eucharystii zauwaĹźam, Ĺźe jestem spokojniejsza. Jest we mnie nieco wiÄcej pokojuâ. Oleg ostatnio porÄczyĹ za kolegÄ biorÄ cego kredyt w banku. Teraz przyjaciel zniknÄ Ĺ i spĹata dĹugu spadĹa na jego barki. Od kilku tygodni co miesiÄ c ĹciÄ gajÄ mu 25 procent pensji. Kiedy Natasza mĂłwi o pokoju, byÄ moĹźe myĹli takĹźe o tym. âWydawaĹo siÄ, Ĺźe w Karasuku wspĂłlnota umiera wraz ze ĹmierciÄ ostatnich babuszek â mĂłwi ksiÄ dz Bertolina. â Niespodziewanie jednak doszĹo do tych nowych spotkaĹâ. MyĹli rĂłwnieĹź o WĹadymirze i Nataszy, mĹodym maĹĹźeĹstwie muzykĂłw. O Aleksji i Saszy, mieszkajÄ cych w wiosce Swabodnoe Truda. Wcale nie byĹo oczywiste, Ĺźe to siÄ wydarzy, tymczasem wydarzyĹo siÄ. TrochÄ jak w tym opowiadaniu Tarkowskiego: âByĹ pewien stary prawosĹawny zakonnik, ktĂłry poleciĹ uczniowi zasadziÄ na gĂłrze suchy konar i chodziÄ podlewaÄ go codziennie. ChodziĹ go wiÄc podlewaÄ przez trzy lata codziennie. Pewnego dnia, gdy wspinaĹ siÄ na gĂłrÄ, zauwaĹźyĹ, Ĺźe pieĹ zakwitĹâ. By zobaczyÄ zakwitajÄ cy pieĹ przyjaĹşni z WaniÄ , trzeba byĹo 17 lat. W roku 1994 byĹ mĹodym chĹopakiem, pracujÄ cym jako stróş przy koĹciele w Polowinnojach. Dzisiaj jest mÄĹźczyznÄ , ktĂłry spÄdziĹ 10 lat w wiÄzieniu za zabĂłjstwo wskutek niedbalstwa. W wiÄzieniu zachorowaĹ na gruĹşlicÄ. Nigdy jednak nie zapomniaĹ o wĹoskim ksiÄdzu. Po dĹugim czasie odnalazĹ go i siÄ ochrzciĹ. Milczenie w samochodzie. W niedzielÄ znĂłw jedzie siÄ do Karasuku, gdzie przewidziana jest msza Ĺw. w domu babci Katii. OprĂłcz niej sÄ babcia Mina i Wania, mĹody, nieco ponad 20-letni, chĹopak, ktĂłrego ksiÄ dz Bertolina poznaĹ, kiedy ten byĹ jeszcze dzieckiem. Powinni byÄ jeszcze Sasza i jego Ĺźona Julia. Ostatecznie jednak nie przychodzÄ . KsiÄ dz Francesco od jakiegoĹ czasu chodzi do ich domu i tam prowadzi katechezy. âSasza jest cichy, Julia natomiast bardzo gadatliwa â opowiada ksiÄ dz Bertolina. â ChcÄ chrztu Ĺw. dla dwĂłjki swoich dzieci oraz dla siebie. PierwszÄ rzeczÄ , jakÄ staram siÄ uĹwiadomiÄ proszÄ cemu mnie o chrzest, jest zrozumienie tego, o co prosi, poniewaĹź wielu nie wie nawet tego. Sasza i Julia zadajÄ jednak inteligentne pytaniaâŚâ. Na przykĹad? âJak to siÄ staĹo, Ĺźe Ĺťydzi nie rozpoznali Chrystusa? Co siÄ staĹo ze ĹwiÄtym JĂłzefem?â Przed mszÄ Ĺw. w domu babci Katii ksiÄ dz Francesco uczy rosyjskiej wersji Attende Domine. Na podniesienie Katia i Mina skandujÄ pĂłĹgĹosem: âMein Herr und mein Gottâ â Pan mĂłj i BĂłg mĂłj. To niemiecki ich matek, z ktĂłrego nie potrafiÄ zrezygnowaÄ. ZnĂłw jedziemy do PolowinnojĂłw, gdzie ma zostaÄ odprawiona msza Ĺw. Zaczyna padaÄ Ĺnieg. Krajobraz staje siÄ biaĹy. KsiÄ dz Francesco wstÄpuje po babuszki. Margherita wciÄ Ĺź jest chora. Babcia Marta rĂłwnieĹź nie czuje siÄ najlepiej. Jest jednak Emma i GĂ lia. Przychodzi teĹź Anja z cĂłrkÄ i przyjaciĂłĹkÄ , ktĂłra nie jest katoliczkÄ . âBabciÄ GĂ liÄ poznaĹem, poniewaĹź jest babciÄ Katii, dziewczyny, ktĂłrej matka miaĹa trzech mÄşów. Z pierwszym mÄĹźem, ktĂłry zmarĹ w pracy, miaĹa dwoje dzieci. Jedno z nich, WoĹodia, trafiĹ do wiÄzienia. Ojciec Katii popeĹniĹ samobĂłjstwo. Matka ponownie wyszĹa za mÄ Ĺź, tym razem za alkoholika i sama rĂłwnieĹź zaczÄĹa piÄ. Katia skoĹczyĹa w sierociĹcu. W miÄdzyczasie poznaĹem jej babciÄ, babciÄ GĂ liÄ, ktĂłra poprosiĹa o chrzest. Pewnego dnia Katia mĂłwi mi, Ĺźe jej przyrodni brat WoĹodia wychodzi z wiÄzienia. MĂłwiÄ jej, Ĺźeby siÄ z nim skontaktowaĹa i powiedziaĹa mu, Ĺźeby do mnie przyszedĹ, poniewaĹź wiem, Ĺźe ten, kto wychodzi z wiÄzienia, prawie zawsze do niego wraca. Pewnej nocy babka GĂ lia dzwoni do mnie zapĹakana: ÂŤWoĹodia siÄ powiesiĹÂťâ. W drodze powrotnej do Nowosybirska Ĺnieg pokrywa jezdniÄ. âDawniej podczas dĹugich przejazdĂłw samochodem sĹuchaĹem muzyki dla zabicia czasu. Teraz juĹź nie potrafiÄ â opowiada ksiÄ dz Bertolina. â Gdy byĹem mĹodym ksiÄdzem, codzienna godzina milczenia wydawaĹa siÄ nie mieÄ koĹca. Dzisiaj juĹź mi nie wystarcza, w ten sposĂłb w samochodzie dalej milczÄ. Odmawiam w myĹlach Róşaniec. I Ĺpiewam. W przeciwnym razie, gdybym nie stawaĹ w obliczu Tajemnicy, nie wytrzymaĹbym dramatu tych wszystkich ludziâ. Zaczyna recytowaÄ z pamiÄci San Martino di Carso (ĹwiÄtego Marcina z Krasu) Ungharettiego: âZ tych domĂłw / nie pozostaĹo nic / poza jakimĹ kawaĹkiem muru // Z wielu / ktĂłrzy mi odpowiedzieli / pozostaĹo / niewiele // W sercu jednak / nie brakuje Ĺźadnego krzyĹźa // Moje serce jest najbardziej udrÄczonym krajemâ. âCzasem powtarzam sobie ten wiersz. Ostatni wers zmieniam jednak i mĂłwiÄ: ÂŤMoje serce jest najbardziej zaludnionym krajemÂť. Zaludnionym przez te oblicza, przez te historie. KaĹźdy kawaĹek muru przypomina mi kogoĹ spotkanego w tych latachâ. Czas i âtakâ. O godzinie 10.00 brakuje jeszcze godziny drogi samochodem do Nowosybirska. KsiÄĹźe Francesco, czy w tych latach pragnÄ ĹeĹ kiedykolwiek byÄ w Ĺatwiejszym miejscu? âNie, nigdy. Jestem tutaj po to, by wspĂłĹdzieliÄ Ĺźycie tych osĂłb. Mnie nie interesujÄ liczby⌠Chrystusa spotyka pojedyncza osobaâ. Jak jednak moĹźna wytrzymaÄ po tak dĹugim czasie? âPodÄ ĹźajÄ c za Chrystusem, moĹźna z Nim byÄ. To On wybiera drogÄ. Tylko z czasem moje ÂŤtakÂť znajduje speĹnienie oraz moĹźliwoĹÄ odnawiania siÄ. Ja nie pragnÄ innego miejsca. PoniewaĹź Chrystus wezwaĹ mnie tutaj â i o tym zawsze staram siÄ pamiÄtaÄ â nie po to, bym nawrĂłciĹ nie wiadomo kogo, ale by postawiĹ swĂłj krzyĹź na ziemi o wiele zimniejszej od Syberii â w moim sercuâ. |