Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2012 (lipiec / sierpieĹ) Wakacje mĹodzieĹźowe MaĹe Ciche 2012. âJuĹź nie ja ĹźyjÄ, lecz Ĺźyje we mnie Chrystusâ MaĹe Ciche koĹo Zakopanego, nowy oĹrodek i pyszne jedzenie, w dali panorama Tatr, obok stary drewniany koĹcióŠâ oto okolicznoĹci dokonywania siÄ âdramatu wyboru miÄdzy stawaniem siÄ punktem odniesienia dla wszystkiego a rozpoznaniem i ukochaniem ObecnoĹciâ, pÄkania skorupy uprzedzeĹ, weryfikacji roszczeĹ i oczekiwaĹ oraz odkrywania, Ĺźe âprawdziwy przyjaciel to ten, kto dyskretnie i z szacunkiem pomaga drugiemu zmierzaÄ ku przeznaczeniuâ. Tegoroczne wakacje przeĹźywaliĹmy po raz drugi w MaĹem Cichem koĹo Zakopanego. To piÄkne miejsce, w dali panorama Tatr, obok stary drewniany koĹcióŠĹw. JĂłzefa. W prawie nowym oĹrodku gaĹşdzina raczyĹa nas pysznym jedzeniem. W tych okolicznoĹciach dane nam byĹo spÄdziÄ wakacje mĹodzieĹźowe. UdaĹo nam siÄ powÄdrowaÄ na GÄsiÄ SzyjÄ, pospacerowaÄ po Dolinie BiaĹej ĹÄ ki. Wielkie zdumienie przyniosĹo spotkanie Ĺwiadectw, w ktĂłrych kolejno Piotr KozĹowski i Ania Orkisz opowiadali o swoich Ĺźyciowych drogach. PiÄkny wieczĂłr dane nam byĹo przeĹźyÄ dziÄki MichaĹowi Orkiszowi, ktĂłry zaprezentowaĹ pieĹni z historii Ruchu. âTÄ obecnoĹciÄ , Ty, jest obecnoĹÄ, ÂŤktĂłra musi byÄ rozpoznana, przyjÄta i ukochana, w przeciwnym razie toĹźsamoĹÄ znika (âŚ). To w mĹodoĹci wyĹania siÄ dramat Ĺźycia; [poniewaĹź] dramat Ĺźycia polega na walce miÄdzy roszczeniowym uznaniem siebie jako kryterium dynamiki Ĺźycia a rozpoznaniem tej tajemniczej i penetrujÄ cej ObecnoĹciÂť. To jest ta walka, ktĂłra toczy siÄ poĹrĂłd nas, w nas, w kaĹźdym z nas: czy bÄdziemy upatrywaÄ naszÄ wartoĹÄ w czymĹ stworzonym przez nas, w ostatecznym uznaniu nas samych, w naszym wyobraĹźeniu, naszym planie, w naszym usiĹowaniu, wraz z caĹÄ jego nietrwaĹoĹciÄ , czy teĹź w uznaniu tej ObecnoĹci? Nie ma alternatywy i wraz z upĹywem Ĺźycia czĹowiek bardziej decyduje, zajmuje jedno albo drugie stanowiskoâ. PatrzÄ c na caĹoĹÄ wakacji, widzÄ, jak dokonuje siÄ ten dramat wyboru, wyboru miÄdzy stawaniem siÄ punktem odniesienia dla wszystkiego a rozpoznaniem i ukochaniem ObecnoĹci. WybrzmiaĹo to bardzo mocno na wakacjach, gdzie widziaĹem, jak mĹodzi mocowali siÄ z tym wyborem. KtoĹ piÄknie powiedziaĹ, Ĺźe czuje, jak jakaĹ skorupa powoli pÄka w sercu, skorupa Ĺwiata, ktĂłry jest przeciw czĹowiekowi, ktĂłry prowadzi do absolutnej nicoĹci. Jedna z nowych uczestniczek powiedziaĹa, Ĺźe od kilku lat nie myĹlaĹa o sobie, o tym, kim jest, dlaczego jest; Ĺźycie po prostu przepĹywaĹo jej przez palce. Na wakacjach zostaĹa postawiona wobec pytaĹ, ktĂłrych wspĂłĹczesny Ĺwiat nie zadaje. Czy w dzisiejszym Ĺwiecie, zdominowanym przez rozproszenie, brak nadziei, nicoĹÄ, moĹźna zafascynowaÄ siÄ Chrystusem? WidziaĹem twarze osĂłb przemienionych wakacjami, widziaĹem Ĺzy po wysĹuchaniu Ĺwiadectw Piotra i Ani, widziaĹem, jak mĹodzi chcÄ ĹźyÄ w peĹni. Jak pisze ksiÄ dz CarrĂłn: âW mĹodoĹci bezĹadnej, zagubionej, poplÄ tanej i roszczeniowej nadeszĹa chwila Drugiego [przez duĹźe âdâ], prawdziwego, trwaĹego, ktĂłry nas stanowi, obecnoĹci nieuchronnej i bez oblicza, niewypowiedzianej [tajemniczej]. MĹodoĹÄ jest czasem ÂŤTyÂť [przez duĹźe âtâ], w ktĂłrym serce zanurza siÄ (âŚ) niczym w jakiejĹ otchĹani, to jest czas Bogaâ. Pewne zdarzenie pozwoliĹo mi jeszcze gĹÄbiej popatrzeÄ na to, kim jesteĹmy jako wspĂłlnota. ZdaĹem sobie sprawÄ z tego, Ĺźe rozpoznanej ObecnoĹci sĹuĹźy towarzystwo. Wiara potrzebuje towarzyszenia. Bez towarzyszenia, bez pomocy drugiego, bez spojrzenia wiÄkszego niĹź wĹasne szybko zapominamy o Chrystusie. âTymczasem widzimy, Ĺźe wĹaĹnie na tym zakrÄcie historii, na ktĂłrym wielu siÄ zagubiĹo, moĹźemy â choÄby nawet utykajÄ c, ze wszystkimi naszymi ograniczeniami, ktĂłre wszyscy bardzo dobrze znamy â byÄ obecnoĹciÄ , ktĂłrÄ wielu rozpoznaje i do ktĂłrej siÄ zwraca. Tak jak to byĹo z narodem izraelskim, kiedy osoby chciaĹy przylgnÄ Ä do jego pĹaszcza, by wÄdrowaÄ razem z nim, nie dlatego Ĺźe Izrael miaĹ jakÄ kolwiek wĹadzÄ, ale poniewaĹź miaĹ to, co pozwala przeĹźywaÄ Ĺźycieâ. Jarek (wychowawca), KrakĂłw We wspomnieniach zawiera siÄ przeszĹoĹÄ. PowiedzieliĹmy sobie jednak, Ĺźe to nieprawda, Ĺźe âto juĹź byĹo i nie wrĂłci wiÄcej, i do przodu wciÄ Ĺź wyrywa gĹupie serceâ. Serce nie jest gĹupie, choÄ czasem dziaĹa wbrew naszemu rozumowi. CzÄsto serce podpowiada nam, by zrzuciÄ z siebie stare przyzwyczajenia, irracjonalny lÄk. Przypomina mi siÄ sytuacja z pierwszego dnia, gdy siedzieliĹmy w pociÄ gu na stacji Opole GĹĂłwne. Cztery osoby z Opola i cztery z Kluczborka. Kilka minut przed odjazdem przyszedĹ jeszcze jeden rodzic ze swoim synem, ktĂłry jechaĹ pierwszy raz. UsiadĹ bez sĹowa na pustej Ĺawce. Na poczÄ tku byĹo cicho. AĹź za cicho. ZaczÄĹam rozmawiaÄ z moim kuzynem Sebastianem na tematy banalne i Ĺmieszne, przywoĹujÄ c na przykĹad komiczne wypowiedzi z filmu Asterix i Obelix. Misja Kleopatra. W koĹcu zabrakĹo nam tematĂłw, wiÄc zamilkliĹmy. PatrzyĹam przez jakiĹ czas na tego chĹopaka i zastanawiaĹam siÄ, jak on sobie poradzi na wyjeĹşdzie, czy siÄ zaaklimatyzuje, czy zrozumie to âcoĹâ, czego myĹmy doĹwiadczyli na poprzednich wyjazdach. BaĹam siÄ do niego jednak odezwaÄ. W pewnym sensie baĹam siÄ go. Nie chciaĹam nawiÄ zywaÄ z nim kontaktu, dopĂłki on nie sprĂłbuje. To byĹ mĂłj bĹÄ d. PrzecieĹź o to chodziĹo w caĹych wakacjach, by nie oceniaÄ ludzi po pozorach. Teraz, gdy o tym piszÄ, chce mi siÄ pĹakaÄ. WczeĹniej myĹlaĹam, Ĺźe zrobiĹam to z przyzwyczajenia, bo jeszcze nie poczuĹam tej piÄknej atmosfery, ktĂłra panuje na wakacjach. Gdy nie miaĹam tematu do rozmowy z Sebastianem, poĹoĹźyĹam siÄ spaÄ. Ale nie umiaĹam zasnÄ Ä. Po jakimĹ czasie usĹyszaĹam, Ĺźe Sebastian z nim rozmawia. PomyĹlaĹam, Ĺźe dziÄki temu, Ĺźe mĂłj kuzyn pozna kolegÄ, nie bÄdzie czuĹ siÄ sam na miejscu. Ja teĹź sprĂłbowaĹam wĹÄ czyÄ siÄ do rozmowy z Wojtkiem, ktĂłry okazaĹ siÄ byÄ w tym samym wieku, co ja. ZaczÄĹam go lubiÄ. W miÄdzyczasie przyjechaĹy dziewczyny ze Zdzieszowic, a później kleryk Piotr. One, jak zawsze otwarte, po duĹźo krĂłtszym czasie zachÄciĹy wszystkich do rozmowy i Ĺpiewu. Wtedy Wojtek wziÄ Ĺ gitarÄ i zaczÄ Ĺ z nimi graÄ i ĹpiewaÄ (choÄ uwaĹźaĹ, Ĺźe nie umie). W ciÄ gu caĹego tygodnia zrozumiaĹam, Ĺźe dopiero wtedy coĹ mnie tknÄĹo i obudziĹam siÄ z âcodziennegoâ snu, z tej rutyny, ktĂłra niszczy nasze wnÄtrze i naszÄ umiejÄtnoĹÄ dzielenia siÄ sobÄ z innymi. âSen siÄ skoĹczyĹ. Jest poranekâ â tak mĂłwi Aslan do dzieci w Prawdziwej Narnii, czyli w Raju (w OpowieĹciach z Narnii. Ostatniej Bitwie), DziÄki temu zyskaĹam PrzyjaĹşĹ, w ktĂłrej jest Chrystus. PrzyjaźŠprzez duĹźe âpâ â musiaĹam tak napisaÄ, bo wczeĹniej nie doĹwiadczyĹam jej tak mocno. Owszem, czuĹam tÄ wiÄĹş miÄdzy mnÄ a innymi dziewczynami, ale wtedy byĹa to PrzyjaźŠw Ruchu. To byĹo poniekÄ d to samo, ale zupeĹnie inaczej tego doĹwiadczyĹam. ZrozumiaĹam, Ĺźe teraz pomiÄdzy nas wkroczyĹa nowa, potÄĹźniejsza SiĹa, ktĂłra sprawia, Ĺźe nawet na drugim koĹcu Ĺwiata bÄdziemy siÄ trzymaÄ razem. W ostatni dzieĹ, dzieĹ poĹźegnania, niektĂłrzy siÄ popĹakali ze smutku i szczÄĹcia â tak jak MiĹka z Rzeszowa. Mnie teĹź byĹo smutno, Ĺźe musimy siÄ poĹźegnaÄ na co najmniej póŠroku, ale jednoczeĹnie czuĹam, Ĺźe spotkamy siÄ znowu i znowu bÄdziemy w Chrystusie. Ola, Opole Ostatnie dni roku szkolnego byĹy dla mnie intensywne⌠Nie byĹo czasu na myĹlenie o wakacjach. Rodzinny wyjazd do Niemiec i nastÄpnego dnia po powrocie â MaĹe Ciche. Na wakacje przyjechaĹam bez jakichkolwiek oczekiwaĹ co do tego, co miaĹoby siÄ tu dla mnie wydarzyÄ. Nie myĹlaĹam teĹź o tym, Ĺźe przecieĹź tu spotkam wszystkich tych, ktĂłrych nie widziaĹam juĹź tak dĹugo. PamiÄtam moje wielkie zdumienie, gdy zmÄczone po dĹugich godzinach podróşy, tuĹź po wejĹciu do oĹrodka i odĹoĹźeniu walizek, torb, plecakĂłw, zostaĹyĹmy wyĹciskane i serdecznie przywitane przez Francesco i Lucciano. Przylecieli na tak krĂłtki czas tylko po to, Ĺźeby nas zobaczyÄ. SpotkaÄ siÄ z nami. PodzieliÄ swoim doĹwiadczeniem⌠Niesamowicie poruszyĹ mnie takĹźe przyjazd przyjaciĂłĹ, na przykĹad pana Piotra KozĹowskiego, ktĂłry przyjechaĹ tylko na jednÄ godzinÄ, by z nami byÄ i wygĹosiÄ Ĺwiadectwo, po czym od razu wracaĹ do domu ciemnÄ juĹź nocÄ . Kiedy byĹam w szpitalu, pewnego dnia otrzymaĹam telefon. âPan Jarek? Ach! Pewnie rozmawiajÄ c z paniÄ TeresÄ , dowiedziaĹ siÄ, Ĺźe tu jestem i dzwoni, by dodaÄ mi otuchyâ. Jednak niespodziewanie sĹyszÄ: âNa jakiej ulicy jest ten szpital? Wracamy wĹaĹnie do domu i wstÄ pilibyĹmy do ciebieâŚâ. Nasze spotkanie trwaĹo nie wiÄcej niĹź 30 minut, lecz napeĹniĹo mnie niesamowitym szczÄĹciem i sprawiĹo wielkÄ radoĹÄ. Po ludzku, patrzÄ c powierzchownie, jest to nieopĹacalne czasowo, materialnie. Zatem o co tu chodziâŚ? To PrzyjaĹşĹ. Prawdziwa! I to wĹaĹnie odkryĹam na tym wyjeĹşdzie. ĹťyjÄ c w tak zafaĹszowanym Ĺwiecie, mamy w sobie wielkie pragnienie poznania prawdy. Prawdy o sobie, o innych, o Ĺwiecie, a w koĹcu o Sensie naszego Ĺźycia, o Bogu. Samotne odkrywanie tych prawd nie moĹźe skoĹczyÄ siÄ inaczej, jak zatrzymaniem w miejscu, a jedyne, co wtedy moĹźemy zrobiÄ, to albo bezczynnie staÄ, albo siÄ cofaÄ, aby znaleĹşÄ innÄ drogÄ. KtoĹ kiedyĹ powiedziaĹ, Ĺźe âmiĹoĹÄ (a wiÄc i przyjaĹşĹ!) to patrzenie nie na siebie, lecz w tym samym kierunkuâ. JakĹźe piÄkne sÄ te sĹowa! A my przecieĹź patrzymy w tÄ samÄ stronÄ. Nasze spojrzenia skierowane sÄ ku GĂłrze. Tam, skÄ d wypĹywa ĹšrĂłdĹo. Tylko razem moĹźemy dojĹÄ do Prawdy! Gdy poznajÄ c siebie, zatrzymywaĹam siÄ na swoich brakach, to Wy otworzyliĹcie moje oczy. PomogliĹcie mi dostrzec mojÄ wartoĹÄ. ZobaczyÄ PiÄkno Ĺwiata. PiÄkno BoĹźych stworzeĹ. JeĹli zaĹ chodzi o poznanie Boga, kiedy nie umiem dalej iĹÄ z powodu swoich ludzkich ograniczeĹ i uĹomnoĹci, Wy delikatnie popychacie mnie, bym spojrzaĹa dalej, gĹÄbiej. Pan Jarek kiedyĹ powiedziaĹ: âDla mnie Przyjacielem jest ten, kto przybliĹźa mnie do Jezusaâ, a pani Teresa zapytaĹa na Szkole WspĂłlnoty: âKim my dla was tak naprawdÄ jesteĹmy?â. To wĹaĹnie dziĹ odpowiadam na to pytanie i oficjalnie nazywam Was moimi przyjaciĂłĹmi, nawet jeĹli nieznane mi sÄ imiona Was wszystkich. DziĹ wiem i jestem przekonana, Ĺźe ta przyjaźŠnigdy siÄ nie skoĹczy! Bo jak mĂłwiÄ sĹowa jednej z piosenek: âFriends are friends forever if the Lord's the Lord of themâ (Przyjaciele sÄ przyjaciĂłĹmi zawsze, jeĹli Pan jest ich Panem). Podczas tych kilku dni poruszyĹo siÄ we mnie moje âjaâ. Ruch to dla mnie propozycja pewnej drogi, ktĂłra prowadzi na Szczyt. DziĹ decydujÄ siÄ pĂłjĹÄ niÄ dalej, ale nie sama, lecz z Wami, moimi PrzyjaciĂłĹmi. Ania, Zdzieszowice MuszÄ przyznaÄ, Ĺźe na wakacje mĹodzieĹźowe CL w MaĹem Cichem nie chciaĹo mi siÄ jechaÄ. Jestem raczej domatorem, wakacje dopiero siÄ zaczÄĹy, a ja juĹź w drugim tygodniu musiaĹem opuĹciÄ KrakĂłw. Jednak postanowiĹem pojechaÄ do MaĹego Cichego razem z bratem. JeĹşdziliĹmy wielokrotnie z rodzicami na wakacje CL dla dorosĹych i wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe nie róşniÄ siÄ one od tych mĹodzieĹźowych. MyliĹem siÄ jednak. Mimo negatywnego nastawienia wakacje podobaĹy mi siÄ. Program byĹ dobrze uĹoĹźony, obejmowaĹ ciekawe spotkania i Ĺwiadectwa, dajÄ ce wiele do myĹlenia SzkoĹy WspĂłlnoty, wycieczki, zabawy i poruszajÄ cy film o ĹwiÄtym Filipie Nerim. Tekst ksiÄdza CarrĂłna, czytany na Szkole WspĂłlnoty, byĹ trudny, lecz zrozumiaĹem, Ĺźe po to jesteĹmy wspĂłlnotÄ , by razem wyjaĹniaÄ sobie jego znaczenie. I wĹaĹnie na SzkoĹach WspĂłlnoty zauwaĹźyĹem róşnicÄ miÄdzy wakacjami dla dorosĹych a wakacjami dla mĹodzieĹźy. Na wakacjach dla dorosĹych na SzkoĹach WspĂłlnoty o swoim doĹwiadczeniu opowiadajÄ ludzie majÄ cy wĹasne rodziny i dzieci, ich punkt widzenia jest dla mnie czÄsto trudny do zrozumienia. Natomiast na mĹodzieĹźowych wakacjach pytania zwiÄ zane z tekstem byĹy zadawane przez ludzi w moim wieku, ludzi majÄ cych podobne problemy i wÄ tpliwoĹci. Dlatego mogÄ siÄ uczyÄ na podstawie doĹwiadczenia innych, a refleksje moich kolegĂłw mogÄ byÄ dla mnie pomocÄ . ObraĹem sobie cel tego wyjazdu. Po ciÄĹźkim i emocjonujÄ cym roku szkolnym chciaĹem odpoczÄ Ä, wyciszyÄ siÄ i zaznaÄ odrobiny spokoju. MuszÄ przyznaÄ, Ĺźe cel zostaĹ osiÄ gniÄty. OtrzymaĹem odpowiedzi na mÄczÄ ce mnie pytania i wyciszyĹem siÄ. MoĹźe trochÄ za maĹo odpoczÄ Ĺem, bo wycieczki byĹy trudne, ale do koĹca wakacji mam jeszcze sporo czasu, by odpoczÄ Ä. Zamierzam wykorzystywaÄ pozyskanÄ na tych wakacjach wiedzÄ z nadziejÄ , Ĺźe zbliĹźy mnie ona do Chrystusa. JeĹli bÄdzie taka moĹźliwoĹÄ, pojadÄ na wakacje w przyszĹym roku. Bartek, KrakĂłw Do tej pory co roku, od maĹego dziecka, jeĹşdziĹem na wakacje Ruchu z rodzicami. Jednak w tym roku, za namowÄ pana Jarka z Krakowa, postanowiĹem wybraÄ siÄ do MaĹego Cichego na wakacje mĹodzieĹźowe. JechaĹem tam bez Ĺźadnych emocji, gdyĹź uwaĹźaĹem, Ĺźe te wakacje nie bÄdÄ róşniÄ siÄ znaczÄ co od tych dla dorosĹych, na ktĂłrych zresztÄ zawsze mi siÄ bardzo podobaĹo. Jak siÄ później okazaĹo, byĹo to bĹÄdne zaĹoĹźenie, bo doĹwiadczyĹem na nich nie tylko czegoĹ piÄknego, ale zrozumiaĹem teĹź wiÄcej z naszych wieczorĂłw i SzkóŠWspĂłlnoty niĹź na wszystkich moich wczeĹniejszych wakacjach razem wziÄtych. Na tych wakacjach zrozumiaĹem przede wszystkim, jak waĹźne jest Ĺźycie we wspĂłlnocie, bo tylko dziÄki wspĂłlnocie, w ktĂłrej kaĹźdy z nas jest rozumiany i otrzymuje wsparcie, moĹźna wytrwaÄ w naszych Ĺrodowiskach wobec nieustannych oskarĹźeĹ i czuÄ siÄ w nich wolnymi od okolicznoĹci oraz od atakĂłw, jak czytamy w tekĹcie ksiÄdza CarrĂłna. Tekst ten obfitowaĹ w waĹźne dla mnie stwierdzenia i tak bardzo mnie poruszyĹ, Ĺźe nie potrafiĹbym wszystkiego opisaÄ w tym Ĺwiadectwie. Jak wspĂłlnota wzajemnie sobie pomaga w trudnych chwilach i jak waĹźne jest Ĺźycie w niej, mogliĹmy zobaczyÄ w najlepszym filmie, jaki widziaĹem w Ĺźyciu, czyli Filippo Neri, ktĂłry bardzo mnie wzruszyĹ, czy teĹź usĹyszeÄ w Ĺwiadectwie pana Piotra KozĹowskiego i pani Ani Orkisz, a samemu doĹwiadczyÄ chociaĹźby podczas wspĂłlnych zabaw. Zawsze po wakacjach Ruchu, jak mĂłwiĹem podczas podsumowania w MaĹem Cichem, przeĹźywaĹem trudnoĹÄ zwiÄ zanÄ z powrotem do ânormalnejâ rzeczywistoĹci, te wakacje jedna daĹy mi nadziejÄ, Ĺźe rĂłwnieĹź po nich moĹźna przeĹźywaÄ te piÄkne chwile i doĹwiadczaÄ obecnoĹci Chrystusa, chociaĹźby chodzÄ c na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. JuĹź teraz wiem, Ĺźe na pewno chÄtnie wybiorÄ siÄ na wakacje mĹodzieĹźowe w przyszĹym roku. Jakub, KrakĂłw To byĹy moje drugie wakacje w tym miejscu. W tym roku wiedziaĹam wiÄcej niĹź rok temu. WiedziaĹam, jak wyglÄ da hotel, plan dnia itp. JechaĹam i wiedziaĹam, po co jadÄ. WiedziaĹam, Ĺźe jadÄ do moich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy na co dzieĹ sÄ bardzo daleko. CzekaĹam na to spotkanie juĹź od dawna. PostanowiĹam zabraÄ na wakacje moje koleĹźanki. Dwie z nich byĹy juĹź na podobnych wyjazdach (jedna na wakacjach rodzinnych, a druga w Krakowie). PozostaĹe dwie sÄ moimi koleĹźankami ze szkoĹy, ktĂłre po duĹźym trudzie, jaki wĹoĹźyĹam w namĂłwienie je na wyjazd, zaufaĹy mi i zgodziĹy siÄ ze mnÄ pojechaÄ. Dziewczyny z BiaĹegostoku, ktĂłre zaprosiĹam na wakacje, a dla ktĂłrych byĹo to pierwsze spotkanie z Ruchem, na poczÄ tku nie mogĹy odnaleĹşÄ siÄ w naszym towarzystwie. MartwiĹam siÄ o to, Ĺźe im siÄ nie spodoba, Ĺźe bÄdÄ ĹźaĹowaĹy przyjazdu. Podczas wycieczki w gĂłry otrzymaĹam jednak podpowiedĹş, co robiÄ, Ĺźeby nie zmarnowaÄ wakacji sobie i im: âDiana, pamiÄtaj, to BĂłg jest w ich sercu i jeĹźeli On chce, Ĺźeby dziewczyny coĹ przeĹźyĹy na tych wakacjach, to tak nimi pokieruje, Ĺźe odkryjÄ coĹ piÄknegoâ â po tych sĹowach pana Jarka uspokoiĹam siÄ. Prawie codziennie wieczorem rozmawiaĹam z jednÄ z dziewczyn. Ona opowiadaĹa mi, co tam odkrywaĹa, jakie rodziĹy siÄ w niej pytania i wiele innych rzeczy. Ja natomiast opowiadaĹam jej o swoim doĹwiadczeniu bycia w Ruchu. Nie wiem, czy te rozmowy coĹ daĹy, ale podczas nich popĹynÄĹo wiele Ĺez. MyĹlÄ, Ĺźe pomimo wszystko, dzielÄ c siÄ swoim Ĺwiadectwem, duĹźo teĹź uĹwiadomiĹam sobie sama. Po tygodniu usĹyszaĹam od nich takie sĹowa: âMoja modlitwa nie jest juĹź tylko klepaniem formuĹki, zaczÄĹam inaczej patrzeÄ na Ĺwiat, nie byĹo tak Ĺşle, przestaĹam narzekaÄâ. W sercu dziewczyn wydarzyĹo siÄ coĹ, czego nie potrafiÄ nazwaÄ, ale to uczucie jest inne od dotychczas im znanych. Nie ĹźaĹujÄ , Ĺźe przyjechaĹy. MoĹźna podsumowaÄ ich wraĹźenia zdaniem: âLudzie, co wy ze mnÄ zrobiliĹcie, pokazaliĹcie mi inny Ĺwiat, dlatego muszÄ zmieniÄ moje plany Ĺźycia z Bogiem tylko w sytuacjach dla mnie wygodnychâ. CieszÄ siÄ, Ĺźe pokazaĹam im inny Ĺwiat oraz Ĺźe zachÄciĹam do chodzenia na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. W tym roku duĹźo rozmawiaĹam i uczestniczyĹam w wielu wydarzeniach (niekoniecznie planowanych). Przebywanie z moimi przyjaciĂłĹmi byĹo bardzo odkrywcze. MogĹam zobaczyÄ, jak reagujÄ w róşnych sytuacjach. Pomimo krĂłtkiego czasu mogĹam wgĹÄbiÄ siÄ w naszÄ przyjaĹşĹ. Dostrzec trud, jaki trzeba wĹoĹźyÄ, aby tÄ przyjaźŠutrzymaÄ. Czasami wystarczy byÄ, a czasami trzeba zrobiÄ coĹ wiÄcej. Ĺťycie daje nam radoĹÄ, gdy Ĺźyjemy i dajemy siebie innym. DostrzegĹam cud naszej przyjaĹşni, pomimo Ĺźe nie jesteĹmy razem codziennie, nie znamy do koĹca Ĺrodowisk Ĺźycia naszych przyjaciĂłĹ, ale nasza przyjaźŠwciÄ Ĺź nam towarzyszy. Czasami brakuje nam naszych przyjaciĂłĹ, kiedy potrzebujemy, Ĺźeby byli przy nas w trudnych sytuacjach. Po póŠroku, kiedy miaĹyĹmy kontakt tylko telefoniczny, mogĹo siÄ wiele zmieniÄ. PrzyjaźŠjednak wygraĹa, pomimo tego, Ĺźe siÄ zmieniamy, ona nadal trwa, trzeba o niÄ tylko walczyÄ i byÄ ze swoim przyjacielem. Pozytywnym zaskoczeniem byĹa dla mnie jedna sytuacja. PotrzebowaĹam porozmawiaÄ z kimĹ, kto by mnie wysĹuchaĹ. WeszĹam do pokoju Gosi, mĂłwiÄ c: âGosiu, porozmawiaj ze mnÄ , proszÄ!â. Ona bez zastanawiania siÄ wyszĹa z pokoju i zaczÄĹyĹmy rozmawiaÄ. Jej gotowoĹÄ na rozmowÄ ze mnÄ byĹa piÄkna. Bez zastanawiania siÄ, o co mi chodzi, dlaczego w tym momencie, po co, Gosia poszĹa porozmawiaÄ ze mnÄ . Takie sytuacje zbliĹźajÄ ludzi. Ostatniej nocy zaczÄĹam rozmawiaÄ z KarolinÄ . Na poczÄ tku rozmawiaĹyĹmy o odĹźywce do wĹosĂłw, jednak ta nasza zwykĹa rozmowa rozwinÄĹa siÄ w coĹ piÄknego. To byĹ pierwszy raz, kiedy tak na powaĹźnie z niÄ rozmawiaĹam. PotrafiĹam siÄ otworzyÄ i powiedzieÄ co mnie gryzie. ZnaĹam KarolinÄ, ale nasze relacje byĹy bardziej koleĹźeĹskie niĹź przyjacielskie, jedna rozmowa zmieniĹa wiele. Teraz ĹmiaĹo mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe jest mojÄ przyjaciĂłĹkÄ , bo byĹa ze mnÄ w sytuacji dla mnie trudnej i potrafiĹa mnie wysĹuchaÄ. Te wakacje caĹy czas byĹy poznawaniem przyjaĹşni. I trudu przyjaĹşni. Po tygodniu stwierdziĹam, Ĺźe mam Przyjaciela, ktĂłry jest ze mnÄ juĹź od 15 lat. On jest przy mnie zawsze, ja tymczasem czasami tego nie zauwaĹźam. Tym przyjacielem jest Jezus. W Ĺźyciu moĹźna mieÄ wiele przygĂłd, ale przygoda z Bogiem jest najwiÄksza, trzeba tylko tego chcieÄ. PielÄgnowanie przyjaĹşni z ludĹşmi to nie wszystko, trzeba teĹź pielÄgnowaÄ przyjaźŠz Jezusem. Sprowadzamy Boga do poziomu naszych uczuÄ i wtedy jest On przyjacielem na naszÄ miarÄ. JeĹli BĂłg jest na swoim miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu, a my mamy poczucie bezpieczeĹstwa. Diana, BiaĹystok Do MaĹego Cichego zostaĹam wyrwana przez przypadek, ktĂłry czÄsto goĹci w moim Ĺźyciu. ByĹ to czas niespodziewanej prĂłby dla mnie i dla mojej cĂłrki, ktĂłra o tym, Ĺźe bÄdÄ towarzyszyÄ jej w tym spotkaniu, dowiedziaĹa siÄ tuĹź przed wyjazdem. Mimo Ĺźe nie naleĹźÄ do Ruchu, na miejscu przywitaĹo mnie mnĂłstwo nieznanych mi wtedy jeszcze osĂłb. Powitanie to byĹo jednak tak szczere i serdeczne, Ĺźe poczuĹam siÄ, jakbym znaĹa ich wszystkich jak wĹasnÄ rodzinÄ. CzuĹam niewyobraĹźalnÄ aurÄ, ktĂłrej nie potrafiĹam jednak wtedy jeszcze nazwaÄ. OlĹnienie dopiero miaĹo przyjĹÄ. W zwiÄ zku z tym, iĹź peĹniĹam funkcjÄ kierowniczÄ , bardziej obserwowaĹam mĹodych ludzi oraz ich opiekunĂłw, aniĹźeli uczestniczyĹam sercem we wszystkich gestach. StaraĹam siÄ braÄ udziaĹ we wszystkich propozycjach, ale czÄsto myĹli uciekaĹy w inny wymiar, ktĂłry dotyczyĹ bezpieczeĹstwa i odpowiedzialnoĹci za mĹodych ludzi. WspĂłlne modlitwy, msze Ĺw. z niezwykĹymi kazaniami ksiÄdza Jurka, SzkoĹy WspĂłlnoty, gĂłrskie wycieczki, zabawy, plÄ sy, rozmowy wypeĹniaĹy kaĹźdy dzieĹ. Ale czy byĹy to zwyczajne dni? MogÄ powiedzieÄ, Ĺźe byĹ to dla mnie czas niezwykĹy. JuĹź po pierwszych dniach zauwaĹźyĹam ogromnÄ róşnicÄ, ktĂłra stawia na dwĂłch przeciwnych biegunach kolonie spoĹeczne, organizowane przez zakĹady pracy czy biura podróşy, oraz pobyt w malowniczej miejscowoĹci MaĹe Ciche, w ktĂłrym uczestniczyĹam. Rzecz dotyczy obecnoĹci opiekunĂłw. UderzyĹa mnie nie tylko troska tych osĂłb o powierzonych im uczniĂłw, ale ich wielkie zaangaĹźowanie w kaĹźde dziaĹanie. Im naprawdÄ zaleĹźaĹo na tym, aby kaĹźdy uczestnik znalazĹ coĹ dla siebie. Nie szczÄdzili ani wĹasnego czasu, ani niezwykĹej serdecznoĹci, by byÄ naprawdÄ z mĹodymi ludĹşmi, by z nimi rozmawiaÄ na trudne tematy. KsiÄ dz Jurek okazaĹ siÄ nie tylko duchowym, ale i gĂłrskim przewodnikiem. NiezwykĹÄ postaciÄ byĹ Jarek, do ktĂłrego wszyscy zwracali siÄ w sposĂłb ĹwiadczÄ cy o jego wielkim autorytecie. Nie wiem nawet, czy zdaje sobie z tego sprawÄ. Jako nauczyciel mogÄ tylko pozazdroĹciÄ takiego traktowania. Ale myĹlÄ, Ĺźe na wszystko trzeba sobie zasĹuĹźyÄ. ChciaĹabym, aby wszyscy na swojej drodze chociaĹź raz spotkali takiego czĹowieka. Agnieszka, Aneta, Marzena, Asia i jeszcze jedna Agnieszka, z ktĂłrÄ dzieliĹam pokĂłj, to osoby, ktĂłrych na co dzieĹ siÄ nie spotyka. ZafascynowaĹo mnie ich podejĹcie do kaĹźdego aspektu dnia. Jak mÄ drze i piÄknie rozwiÄ zywaĹy troski i problemy piÄtrzÄ ce siÄ w kaĹźdym skupisku mĹodzieĹźowym. Ile w tym byĹo dobrej woli, sympatii i miĹoĹci do drugiego czĹowieka. CzÄsto zastanawiaĹam siÄ, na ile starczy im siĹ. OkazaĹo siÄ, Ĺźe tutaj mam do czynienia z innÄ miarÄ . ZdumiaĹa mnie rĂłwnieĹź mĹoda osoba kleryka Piotra. JakĹźe to dojrzaĹy i mÄ dry czĹowiek! MiaĹam moĹźliwoĹÄ przysĹuchiwaÄ siÄ jego rozmowom z mĹodzieĹźÄ . JakĹźe piÄkne i wywaĹźone byĹy to dysputy! A sama mĹodzieĹź? No wĹaĹnie. Tutaj to dopiero przyszĹo olĹnienie. OkazaĹo siÄ, Ĺźe z mĹodzieĹźÄ teĹź moĹźna rozmawiaÄ, wspĂłlnie siÄ bawiÄ, nie bojÄ c siÄ oceny, poniĹźenia, obmowy, wyszydzenia. Czy to inna mĹodzieĹź niĹź ta spotykana na ulicy czy w szkole? MyĹlÄ, Ĺźe nie. Po prostu tutaj mĹodych wszyscy traktowali dojrzale, rozumiejÄ c tysiÄ ce ich wÄ tpliwoĹci, ktĂłre nimi targajÄ . KaĹźdy miaĹ dla nich czas i poĹwiÄcaĹ go im tyle, aby wyczerpaÄ pytania. Podróş w gĂłry do MaĹego Cichego pozwoliĹa wielu odpoczÄ Ä od zgieĹku, medialnego szumu, beĹkotu nadawanego przez popularne programy. NaĹadowaĹa akumulatory na nastÄpne miesiÄ ce. PozwoliĹa wciÄ Ĺź na nowo odkrywaÄ to, co jest istotÄ naszego Ĺźycia â trwanie przy Bogu. Irena (wychowawca), Zdzieszowice W tym roku byĹam pierwszy raz na wakacjach mĹodzieĹźowych. Jak niektĂłrzy sĹyszeli, na spotkaniu podczas wakacji mĂłwiĹam o atmosferze, jaka tam panowaĹa, nie umiejÄ c jej opisaÄ. Po tym wyjeĹşdzie wiem, Ĺźe byĹa to atmosfera miĹoĹci, ktĂłra pochodziĹa od Boga. W MaĹem Cichem czuĹam Chrystusa stojÄ cego obok mnie, objawiajÄ cego siÄ w otaczajÄ cych mnie ludziach. WidziaĹam Go miÄdzy innymi w mojej mamie, ktĂłra byĹa z nami, w Zosi, panu Jarku, ksiÄdzu Jurku, a takĹźe w Sebastianie, Reginie i innych, z ktĂłrymi tak miĹo byĹo odbijaÄ piĹkÄ do siatkĂłwki. ZobaczyĹam w nich wszystkich Ĺźywego Chrystusa, mojego Mistrza. Klara, Warszawa To byĹy przeĹomowe wakacje w moim Ĺźyciu. Od dawna drÄczyĹy mnie pytania dotyczÄ ce przyjaĹşni miÄdzy nami: dlaczego tak za sobÄ tÄsknimy? Dlaczego kaĹźdÄ wolnÄ chwilÄ chcemy spÄdzaÄ ze sobÄ ? Dlaczego jesteĹmy tak do siebie przywiÄ zani? Tutaj, w MaĹem Cichem, znalazĹem wyczerpujÄ cÄ odpowiedĹş na te pytania. KsiÄ dz Giussani pisze: ,,Prawdziwy przyjaciel to ten, kto dyskretnie i z szacunkiem pomaga drugiemu zmierzaÄ ku przeznaczeniuâ. NiektĂłrzy piszÄ ksiÄ Ĺźki, aby zdefiniowaÄ prawdziwÄ przyjaĹşĹ. KsiÄ dz Giussani potrzebowaĹ jednego zdania. CaĹa esencja przyjaĹşni zawarta jest w tym jednym zdaniu. To jest fenomen ksiÄdza Giussaniego. Jakub, Warszawa MoĹźna ĹźyÄ przeszĹoĹciÄ , moĹźna⌠Po powrocie do domu dziwnie nie tÄskniĹam za niczym. Wszystko, co chciaĹam, miaĹam w MaĹem Cichem, wszystko, czego pragnÄĹam, skoĹczyĹo siÄ w tamtym miejscu. Na tegoroczne wakacje pojechaĹa ze mnÄ moja mama. Nie byĹam zadowolona z tego pomysĹu, ale cóş, marzenia o wakacjach bez rodzicĂłw nie ziĹciĹy siÄ⌠ByĹy momenty, w ktĂłrych naprawdÄ chciaĹam wyjĹÄ z siebie i stanÄ Ä z boku tylko dlatego, Ĺźe moja mama byĹa ze mnÄ . Po paru dniach trudnej walki z samÄ sobÄ moje serce nagle siÄ zdumiaĹo, otworzyĹo. To byĹo piÄkne. UĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe BĂłg daĹ mi cudownych rodzicĂłw, Ĺźe pomimo tylu wyrzÄ dzonych im w Ĺźyciu krzywd za kaĹźdym razem potrafili mi przebaczyÄ, za kaĹźdym razem zaczynaĹam od nowa. Od tamtego momentu chciaĹam, Ĺźeby tata rĂłwnieĹź byĹ ze mnÄ . Kto wie, moĹźe namĂłwiÄ ich na wakacje rodzinne. Kocham moich rodzicĂłw. Kocham moich przyjaciĂłĹ: DianÄ, MiĹkÄ, GosiÄ, Anie, KarolinÄ, OlÄ⌠I wszystkich, ktĂłrzy byli na tegorocznych wakacjach! Kochani, dziÄkujÄ, Ĺźe tam byliĹcie, bo dziÄki Wam Ĺwiat staje siÄ piÄkniejszy, lepszy. DziÄki Wam wierzÄ, Ĺźe BĂłg istnieje w nas. RzeczywistoĹÄ, ktĂłra dotykaĹa mnie kaĹźdego dnia, wyryĹa w moim sercu niezatarte wspomnienie. DziÄkuje za kaĹźdy dzieĹ. Do zobaczenia. Chinka, Zdzieszowice CzÄsto jeĹźdĹźÄ na róşnego rodzaju spotkania, czuwania, rekolekcje. Ale ostatniego czasu nic nie byĹo w stanie mnie poruszyÄ, dotknÄ Ä. CzuĹam, jakby wszystkie emocje siÄ we mnie wypaliĹy. Dlatego na te wakacje jechaĹam z wielkÄ nadziejÄ i niepokojem w sercu. OczekiwaĹam zmian, nowoĹci, zaskoczenia. I jakieĹź byĹo moje zdziwienie, gdy po ârozeznaniu terenuâ, wciÄ Ĺź nie czuĹam siÄ poruszona. Owszem, piÄkne widoki, gĂłry, te same znajome twarze, przygotowywanie ĹpiewĂłw, msze Ĺw., Jutrznia â to wszystko sprawiaĹo, Ĺźe odczuwaĹam bliskoĹÄ i obecnoĹÄ Boga, ale ja chciaĹam czegoĹ wiÄcej, czegoĹ, co wychodziĹoby chyba poza granice ludzkiej logiki, normalnoĹci. WidziaĹam, jak pan Jarek dwoi siÄ i troi, Ĺźeby sprowokowaÄ nas do myĹlenia, do zastanowienia siÄ nad spÄdzanym tam czasem, nad ChwilÄ , Ĺźeby popchnÄ Ä nas do zadawania sobie samym pytaĹ, ale nie potrafiĹam tego wykorzystaÄ. UwaĹźaĹam, Ĺźe skoro dla mnie nie wydarza siÄ tu nic nadzwyczajnego, to po co mam siÄ trudziÄ. Teraz dopiero widzÄ, Ĺźe w tym napiÄciu, czekaniu na wielkie bum, na znak Jego obecnoĹci (tak jakby BĂłg miaĹ nagle zesĹaÄ Armagedon, Ĺźeby pokazaÄ mi, Ĺźe jest) zagubiĹam to, co byĹo najwaĹźniejsze â chwile Jego delikatnej, ale prawdziwej ObecnoĹci. PrzeĹomem byĹa dla mnie Ĺrodowa projekcja filmu o ĹwiÄtym Filipie Nerim. Wtedy wĹaĹnie zrozumiaĹam, Ĺźe zaplanowaĹam juĹź sobie caĹe Ĺźycie. Po raz pierwszy dotarĹy do mnie sĹowa modlitwy: âOjcze nasz, (âŚ) bÄ dĹş wola TwojaâŚâ. NaprawdÄ po raz pierwszy zobaczyĹam ich gĹÄboki sens. Bo bÄdÄ c tak dobrze znanymi, staĹy siÄ chyba pewnego rodzaju rutynÄ , modlitwÄ odklepywanÄ rano lub wieczorem, podczas róşnego rodzaju naboĹźeĹstw czy mszy Ĺw. ZrozumiaĹam, Ĺźe to nie ja, lecz On ma wzglÄdem mnie jakiĹ plan. BĂłg nie speĹnia moich oczekiwaĹ, ale realizuje to, co dla mnie przeznaczyĹ. My mamy jednak wolnÄ wolÄ i to od nas zaleĹźy, czy przyjmiemy Jego plan czy nie. I wtedy ogarnÄĹa mnie fala niesamowitej âdzieciÄcejâ ekscytacji, ale i strachu. Bo przez tÄ mojÄ nieuwaĹźnoĹÄ, traktowanie rzeczy i ludzi z dystansem znĂłw zagubiĹam Jego miĹoĹÄ do mnie. Teraz, piszÄ c to, tÄskniÄ. TÄskniÄ za tÄ otwartoĹciÄ , ktĂłrÄ tak trudno dostrzec mi w moim codziennym Ĺźyciu. Za tymi wszystkimi ludĹşmi, ktĂłrzy sprawili, Ĺźe byĹ, ale i wciÄ Ĺź jest to jeden z najlepszych tygodni mojego Ĺźycia. Za tymi, ktĂłrzy stworzyli tÄ niesamowitÄ atmosferÄ przyjaĹşni, ciepĹa i jednoĹci. DziĹ juĹź rozumiem, jak ogromnÄ , przeogromnÄ , ĹaskÄ obdarzyĹ mnie BĂłg, stawiajÄ c na mej drodze takich PrzyjaciĂłĹ. Wiem, Ĺźe to, czego doĹwiadczyĹam podczas tego wspaniaĹego lipcowego tygodnia, nie minie, ale wciÄ Ĺź bÄdzie trwaÄ. OdjeĹźdĹźajÄ c, juĹź w autobusie, zaczÄĹam pĹakaÄ jak dziecko, bo wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe tracÄ coĹ bardzo waĹźnego, Ĺźe coĹ dobiega koĹca. A przecieĹź to nieprawda. Teraz dopiero rozumiem, Ĺźe dla mnie to dopiero poczÄ tek. PoczÄ tek fascynacji ObecnoĹciÄ , TajemnicÄ , pragnienie poznania Tego, ktĂłry mnie tworzy. MĹode serca przepeĹnione sÄ radoĹciÄ , ĹwieĹźoĹciÄ , prostotÄ , impulsywnoĹciÄ , ale teĹź przede wszystkim nieustajÄ cymi, drÄczÄ cymi je wÄ tpliwoĹciami, poszukiwaniami Prawdy, celu. Nie wszystko zawsze jest takie oczywiste i zrozumiaĹe. Dlatego waĹźne jest, by znalazĹ siÄ ktoĹ, kto je poprowadzi, ukierunkuje. I to powoduje, Ĺźe Ruch (przynajmniej w moim przypadku) staje siÄ niezwykle cenny i waĹźny. Bo to on wskazuje mi drogÄ, ktĂłrÄ pragnÄ podÄ ĹźaÄ. Dlatego za wszystko tak po prostu dziÄkujÄ. Karolina, Zdzieszowice Nie spodziewaĹam siÄ, Ĺźe za Wami zatÄskniÄ! PrzecieĹź na wakacjach mĹodzieĹźowych miaĹam do wykonania tylko pewne zadanie, rodzaj pracy â wspomĂłc Jarka (pewnie jestem mu potrzebna), koordynowaÄ Ĺpiewy i peĹniÄ rolÄ opiekuna. Ale jak? Pytanie naznaczone poczuciem braku kompetencji piÄtrzyĹo wÄ tpliwoĹci. Jak sobie poradzÄ? Prawie nie znam tej mĹodzieĹźy, pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, nie gram na gitarze, nie mam siĹy⌠âTo my jesteĹmy ci potrzebniâ â kpinÄ Jarka, jak wtedy mniemaĹam, zbyĹam milczeniem, wyraĹźajÄ cym zdystansowane pobĹaĹźanie. âMoĹźe i tak⌠Zobaczymyâ â pomyĹlaĹam i wyruszyĹam w niepewne, zdalnie wspierana miÄdzy innymi modlitwÄ mojego mÄĹźa i przypadkowo spotkanych przez niego pielgrzymĂłw do grobu Ĺw. Jakuba. OkazaĹo siÄ jednak, Ĺźe âdowcipâ Jarka potwierdziĹa rzeczywistoĹÄ. OczarowaĹy mnie i poprowadziĹy kolejne wydarzenia: niezwykĹej urody gĂłrskie poranki i nasze kameralne joggingi; dyspozycyjnoĹÄ, profesjonalizm i dojrzaĹoĹÄ mĹodych osĂłb angaĹźujÄ cych siÄ w Ĺpiew, Wasza â piÄkni, mĹodzi Przyjaciele â otwartoĹÄ, wraĹźliwoĹÄ i autentyzm. MogĹam patrzeÄ i wiele siÄ od Was uczyÄ. Wielkim darem tych dni jest teĹź dla mnie sympatia i bliskoĹÄ miÄdzy nami, opiekunami. Z Anette i MarzenÄ znaĹyĹmy siÄ âz widzeniaâ od lat, a jednak wzajemnego, serdecznego porozumienia doĹwiadczyĹyĹmy wĹaĹnie tam, w MaĹem Cichem. Tak zwyczajnie, a zarazem tak wyjÄ tkowo dobrze byĹo nam tam razem. Nie zdziwiĹy mnie czuĹe poĹźegnania i pragnienie ponownego spotkania, ktĂłre widziaĹam wĹrĂłd mĹodych â sama siÄ nimi zaraziĹam. I ta historia wciÄ Ĺź trwa, bo âPiÄkno, Dobro, Prawda staĹy siÄ CiaĹemâ, jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Luigi Giussani. Agnieszka (wychowawca), Warszawa Po wakacjach w MaĹem Cichem moje Ĺźycie zmieniĹo siÄ caĹkowicie. WczeĹniej caĹy czas odczuwaĹam brak rodzicĂłw â mieli swoje problemy sĹuĹźbowe â i siostry, ktĂłra albo patrzyĹa caĹy czas na ekran telefonu lub komputera, albo byĹa w pracy. ZauwaĹźyĹam rĂłwnieĹź, Ĺźe wczeĹniej nie chciaĹam czytaÄ ksiÄ Ĺźek, nigdy nie braĹam Ĺźadnych ksiÄ Ĺźek na wyjazdy. OgĂłlnie nienawidziĹam czytaÄ. Teraz, gdy wyjechaĹam do dziadkĂłw, wziÄĹam ksiÄ ĹźkÄ i nawet chÄtnie jÄ przeczytaĹam. PatrzÄ c z boku, moĹźe siÄ wydawaÄ, Ĺźe to taki maĹy szczegóŠw Ĺźyciu. Dla mnie jednak jest to waĹźne. Gdy tydzieĹ po powrocie spotkaĹam siÄ z przyjaciĂłĹkÄ , zauwaĹźyĹa, Ĺźe o wiele mniej narzekam. KiedyĹ ciÄĹźko byĹo mnie na coĹ namĂłwiÄ, teraz zazwyczaj siÄ godzÄ. Na przykĹad nie trzeba byĹo mnie dĹugo namawiaÄ, abym napisaĹa to Ĺwiadectwo. Marysia, BiaĹystok Tegoroczny wyjazd mĹodzieĹźowy byĹ dla mnie wĹaĹciwie czymĹ nowym, bo niby juĹź wczeĹniej spotkanym, ale w miÄdzyczasie zagubionym. ZaczynajÄ c historiÄ z GS (przenoszÄ c siÄ z rodzinnych wakacji na mĹodzieĹźowe i zaczynajÄ c mĹodzieĹźowe SzkoĹy WspĂłlnoty), byĹem bardzo skupiony na wszystkim, o czym mĂłwiliĹmy na SzkoĹach, na wakacjach i to mi pomagaĹo. OdnalazĹem wtedy to âcoĹâ, ten styl Ĺźycia, gdy mogĹem odczuÄ wszystko âbardziejâ, bliĹźej Boga, to pÄkanie âskorupy sercaâ, o ktĂłrym rozmawialiĹmy teĹź na SzkoĹach WspĂłlnoty podczas wakacji. Jednak jakiĹ czas temu wszystko siÄ zawaliĹo. WĹaĹciwie nie wiem, czemu. PrzestaĹem chodziÄ na SzkoĹy WspĂłlnoty w moim mieĹcie (z przyczyn technicznych, ale to mnie zdecydowanie oddaliĹo). ZaczÄ Ĺem sprawÄ Ruchu bagatelizowaÄ i w ten sposĂłb âprzespaĹemâ caĹy miniony rok. Nie wyniosĹem z tego okresu prawie nic, skupiĹem siÄ na innych rzeczach, ktĂłre nie byĹy najwaĹźniejsze. SprawÄ zbagatelizowaĹem do tego stopnia, Ĺźe w tym roku nie chciaĹem nawet jechaÄ na wakacje. W dodatku bardzo mnie zniechÄciĹa wiadomoĹÄ, Ĺźe bÄdÄ tam dzieci ze szkoĹy podstawowej. Sam nie wiem, czemu siÄ wybraĹem, moĹźe chciaĹem podjÄ Ä ostatniÄ prĂłbÄ, a moĹźe teĹź trochÄ z inicjatywy mojej mamy. Tak czy siak, nie spodziewaĹem siÄ tego, co potem tam siÄ wydarzyĹo. âPrzebudziĹem siÄâ po caĹym roku, wreszcie odnalazĹem to, co znalazĹem juĹź kiedyĹ, a potem zagubiĹem. ChoÄ jestem juĹź jakiĹ czas w Ruchu, to jednak w tej chwili zaczynam wszystko od poczÄ tku, bo znalazĹem to, czego szukaĹem. David, KrakĂłw Przed wyjazdem na wakacje myĹlaĹam: âSpÄdzÄ kilka dni w miĹym towarzystwie, poznam nowych ludzi, wrĂłcÄ do domu i wszystko bÄdzie tak jak dotychczasâ. Teraz wiem, jak bardzo siÄ myliĹam. To, co tam zobaczyĹam i przeĹźyĹam, przerosĹo moje wszelkie oczekiwania. To nie byĹ zwykĹy tydzieĹ, to byĹ niesamowity tydzieĹ peĹen niespodzianek. Bardzo zdziwiĹo mnie, jak zupeĹnie obcy sobie ludzie mogÄ dobrze siÄ dogadywaÄ, swobodnie zachowywaÄ i byÄ tak wyrozumiali. Z podziwem patrzyĹam na osoby, ktĂłre w peĹni oddawaĹy siÄ Chrystusowi podczas Ĺpiewu. ZamykaĹy oczy i po prostu ĹpiewaĹy, wkĹadajÄ c w to caĹe swoje serce. Zaskoczyli mnie ludzie, ktĂłrzy niestrudzenie wstawali wczeĹnie i dbali o to, byĹmy te dni przeĹźyli jak najlepiej. Organizowali dla nas zarĂłwno rozrywkÄ, jak i momenty powaĹźne, czas na przemyĹlenia. Podczas wakacji w MaĹem Cichem zrozumiaĹam, Ĺźe âszczÄĹcie, prawdziwe szczÄĹcie, kryje siÄ w Chrystusie, a Chrystus pokazuje siÄ nam w róşnych osobach, ktĂłre stawia na naszej drodzeâ. To zdanie na lekcjach religii sĹyszaĹam wielokrotnie, ale dopiero w MaĹem Cichem doĹwiadczyĹam tego na sobie. Kilka poznanych osĂłb, swobodnych rozmĂłw, Ĺwiadectwa innych i nagle dotarĹo do mnie, Ĺźe mimo iĹź jesteĹmy zupeĹnie róşni, mamy ze sobÄ tyle wspĂłlnego. Wyjazd siÄ skoĹczyĹ, wrĂłciĹam do domu i czujÄ w sobie wewnÄtrznÄ siĹÄ do tego, by stawiaÄ czoĹa problemom, ktĂłre przed wyjazdem wydawaĹy siÄ nie do pokonania. Z czÄĹciÄ z Was utrzymujÄ kontakt, co jeszcze bardziej umacnia mnie i dodaje siĹ. Wszystkim serdecznie dziÄkujÄ za ten wjazd, czujÄ, Ĺźe moje Ĺźycie siÄ zmienia i Ĺźe nic nie dzieje siÄ bez przyczyny. Ania, AleksandrĂłw ĹĂłdzki Nie ma takiego drugiego wyjazdu! Wycieczki, Ĺpiewy, taĹce, modlitwy â wszystko w przyjacielskiej atmosferze. Wszystko po to , aby byÄ bliĹźej Boga. Tam Go spotkaĹem â to jest moje miejsce spotkania. Adam, BiaĹystok MajÄ c w pamiÄci doĹwiadczenia z poprzednich wyjazdĂłw, na tegoroczne wakacje jechaĹam, oczekujÄ c wielkiego uderzenia, ktĂłre miaĹo sprawiÄ, Ĺźe po powrocie bÄdÄ peĹna energii i radoĹci oraz Ĺźe zrozumiem wiele rzeczy. ByĹo jednak inaczej. ZabrakĹo starszych przyjacióŠ(ktĂłrzy sÄ juĹź studentami) i niektĂłrych rĂłwieĹnikĂłw. PrzyjechaĹo duĹźo nowych, bardzo mĹodych osĂłb, nawet w wieku szkoĹy podstawowej, i nagle to ja naleĹźaĹam do tych najstarszych, na ktĂłrych z natury patrzÄ mĹodsi. Najpierw musiaĹam przyzwyczaiÄ siÄ do nowych okolicznoĹci, ale oprĂłcz tego czuĹam jakÄ Ĺ wewnÄtrznÄ skorupÄ, ktĂłra nie pozwalaĹa mi, mimo chÄci, otworzyÄ siÄ na to, co jest. Z czasem, przez rozmaite fakty â spowiedĹş, rozmowy z róşnymi osobami albo zwykĹe wygĹupy â ta skorupa zaczÄĹa powoli pÄkaÄ i na koniec, autentycznie ze Ĺzami w oczach, dziÄkowaĹam Bogu za ten tydzieĹ, ktĂłry mi ofiarowaĹ. Mimo Ĺźe niewiele zrozumiaĹam i nie wydarzyĹo siÄ (z pozoru!) nic wielkiego. Natalia, Ĺwidnica |