Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2012 (lipiec / sierpieĹ) Listy Rodzina: praca i ĹwiÄtowanie VII ĹWIATOWE SPOTKANIE RODZIN, MEDIOLAN 2012 RODZINA: PRACA I ĹWIÄTOWANIE W dniach 29 maja â 2 czerwca 2012 roku uczestniczyĹam w Kongresie Teologiczno-Duszpasterskim, odbywajÄ cym siÄ w ramach VII Ĺwiatowego Spotkania Rodzin w Mediolanie, ktĂłrego temat brzmiaĹ: âRodzina: praca i ĹwiÄtowanieâ. W czasie Kongresu odczuĹam piÄkno bycia chrzeĹcijaninem, zaĹ moĹźliwoĹÄ wziÄcia udziaĹu w tym wydarzeniu byĹa dla mnie duĹźym ĹwiÄtem. UczestniczyĹam w wielu konferencjach i debatach, a takĹźe wysĹuchaĹam licznych Ĺwiadectw katolikĂłw z róşnych stron Ĺwiata. Rodzina. Giovanni Cristomo mĂłwiĹ do chrzeĹcijan: âUczyĹcie KoĹcióŠz waszego domuâ, a Agostino opowiadaĹ o âKoĹciele domowymâ, poniewaĹź zachodzi duĹźa analogia pomiÄdzy KoĹcioĹem a rodzinÄ . Rodzina jest pierwszÄ szkoĹÄ wiary i nadziei, komuniÄ miĹoĹci (Ĺźycie w rodzinie to naturalny sposĂłb poznawania miĹoĹci) oraz siĹÄ napÄdowÄ naszego Ĺźycia. Rodziny nie moĹźna jednak zredukowaÄ do zwykĹego mieszkania pod jednym dachem. W rodzinie uczymy siÄ odpowiedzialnoĹci za nasze wspĂłlne Ĺźycie oraz darmowoĹci. Praca w rodzinie nie moĹźe jednak kojarzyÄ siÄ z pieniÄdzmi. Czy gdybyĹmy nie pĹacili dzieciom za wykonywanie obowiÄ zkĂłw domowych, dzieci przestaĹyby je wykonywaÄ? Za pracÄ rozumianÄ w kategoriach âcaritasâ nikt w rodzinie nie pĹaci nie dlatego, Ĺźe nie jest ona cenna, ale dlatego, Ĺźe trzeba byĹoby za niÄ zapĹaciÄ bardzo duĹźo⌠Wielkim wyzwaniem dla rodzicĂłw jest pomaganie swoim dzieciom w odkrywaniu gĹÄbokiego sensu pracy. Dzisiaj Ĺźyjemy w kulturze, ktĂłra nie wymaga od nas poĹwiÄceĹ, nie toleruje zmÄczenia. Dzieci nie mogÄ zapomnieÄ, Ĺźe nauka powinna byÄ takĹźe dobrze wykonywanÄ pracÄ . Rodzice sÄ dla dziecka nie tylko nauczycielami, ale takĹźe Ĺwiadkami wiary. Prawdziwy nauczyciel nie mĂłwi: âRĂłb takâ, ale: âStaraj siÄ robiÄ tak, jak ja to robiÄâ. Jako rodzice, poprzez przekazywanie miĹoĹci naszym dzieciom, mamy teĹź obowiÄ zek âspĹaceniaâ ogromnego dĹugu miĹoĹci otrzymanej od wĹasnych rodzicĂłw: âDarmo otrzymaliĹcie, darmo dawajcieâ. W rodzinie Ĺźyjemy z innymi i dla innych, a tylko wtedy, gdy Ĺźyjemy dla kogoĹ innego, moĹźemy osiÄ gnÄ Ä peĹniÄ Ĺźycia. Praca. Rodzina okreĹla sens pracy. Czy ktĂłraĹ rodzina moĹźe egzystowaÄ bez pracy? JeĹli nie ma pracy, nie ma rodziny. KaĹźda praca jest darem i dobrem, a dobro powinno byÄ czynione naleĹźycie. Praca jest dla nas gwarantem bezpieczeĹstwa (wiedzÄ coĹ o tym bezrobotni), a kaĹźde zarobione pieniÄ dze sÄ darem. Jednak aby praca byĹa dobrze wykonywana, musi zawieraÄ w sobie darmowoĹÄ (darmowoĹÄ nie oznacza, Ĺźe wykonujemy coĹ gratis). Kiedy wykonujÄ c naszÄ pracÄ, nie jesteĹmy szczÄĹliwi, nie moĹźemy teĹź ĹźyÄ szczÄĹliwie po powrocie do domu (praca jako agape). Kiedy Ĺşle pracujemy, Ĺşle takĹźe Ĺźyjemy. Kiedy wykonywana praca nie daje nam szczÄĹcia i zadowolenia, po powrocie do domu jesteĹmy zniechÄceni i nieszczÄĹliwi, a to odbija siÄ na naszych relacjach z bliskimi. ĹwiÄtowanie. Tylko ci, ktĂłrzy pracujÄ , potrafiÄ ĹwiÄtowaÄ. Dobrze wykonana praca potrzebuje ĹwiÄta, rozumianego jako ĹwiÄtowanie i rozrywka. Kiedy tracimy pracÄ, tracimy takĹźe moĹźliwoĹÄ ĹwiÄtowania. Ĺťyjemy Ĺşle nie tylko z powodu braku chleba, ale takĹźe z powodu braku wina (rozumianego jak ĹwiÄtowanie). WspĂłĹczesny czĹowiek zyskaĹ czas wolny, ale utraciĹ sens ĹwiÄtowania, zwĹaszcza sens niedzieli. Pracujemy zbyt duĹźo i gĹĂłwnie dla siebie; wiecznie biegamy, ale nie wiemy, dokÄ d ani po co. DuĹźÄ przeszkodÄ w pojmowaniu ĹwiÄta jest konsumpcjonizm oraz nowinki technologiczne. Komputery mogÄ byÄ przeszkodÄ w rozmowie; zdarza siÄ, Ĺźe czĹonkowie tej samej rodziny nie wiedzÄ , o czym rozmawiaÄ. Telewizja i komputer kradnÄ dziecku dzieciĹstwo. Czas ĹwiÄtowania wymaga przygotowania, zwiÄ zanego ze zmÄczeniem i wysiĹkiem (wystarczyĹo popatrzeÄ na wolontariuszy pracujÄ cych podczas Kongresu), ale wszystko to daje radoĹÄ. Rodzina jest pierwszym miejscem, w ktĂłrym ĹwiÄtujemy, zaĹ pierwszym znakiem ĹwiÄta jest niedzielna msza Ĺw. Eucharystia powinna byÄ sercem niedzieli, posiĹkiem dla rodziny. Niedziela jest bezcenna! Pierwsi chrzeĹcijanie Ĺwiadczyli: âSine dominico non possumusâ â Bez niedzieli nie moĹźemy [ĹźyÄ]. Nieuczestniczenie we mszy Ĺw. jest jak brak powietrza. SposĂłb, w jaki przeĹźywamy niedzielÄ, wpĹywa na to, jak przeĹźywamy caĹy tydzieĹ. Niedzielna msza pomaga nam przeĹźyÄ Ĺźycie szczÄĹliwiej, daje nam siĹÄ do stawiania czoĹa wyzwaniom. Niedziela wymaga pewnego rytuaĹu, jej tylko wĹaĹciwego, kiedy to czas siÄ zatrzymuje. Bycie osobÄ wierzÄ cÄ oznacza wspĂłlne przeĹźywanie niedzielnej Uczty. Niedzielna msza Ĺw. przynosi coĹ wiÄcej niĹź odpoczynek â przynosi miĹoĹÄ Jezusa, ktĂłry za nas oddaĹ Ĺźycie⌠Istnieje niebezpieczeĹstwo, Ĺźe niedziela utraci swĂłj rodzinny charakter i stanie siÄ indywidualnym czasem wolnym. Nie jest to Ĺatwe zadanie, ale trzeba przezwyciÄĹźyÄ swoje lenistwo, znaleĹşÄ odwagÄ, aby powiedzieÄ: czy chcesz pĂłjĹÄ ze mnÄ na mszÄ Ĺw.? Wiele osĂłb czeka na to zaproszenie. Wielu zdecydowaĹo siÄ nie chodziÄ do koĹcioĹa, poniewaĹź zostali zranieni, jednak nie powinno to byÄ powodem oddzielenia siÄ od Chrystusa. Ĺťycie chrzeĹcijanina jest pielgrzymkÄ , na ktĂłrÄ wyruszamy z naszymi braÄmi⌠Prawdziwe ĹwiÄto czeka nas w niebie. Na Kongresie nie zabrakĹo tematĂłw dotyczÄ cych wielokulturowoĹci i emigracji, ktĂłrej rodzina jest pierwszÄ ofiarÄ . Nie pominiÄto problemu osĂłb niepeĹnosprawnych, przypominajÄ c, iĹź nikt z nas nie jest w peĹni ânormalnyâ. Nie tylko sĹabi potrzebujÄ silnych, ale takĹźe silni potrzebujÄ sĹabych, aby od nich czerpaÄ siĹÄ. Podczas Kongresu prĂłbowaliĹmy odpowiedzieÄ na pytanie: co dziĹ oznacza Ĺźycie w kulturze wierzÄ cych? Wielu myĹli, Ĺźe katolicy to ludzie, ktĂłrzy czÄsto mĂłwiÄ ânieâ; tymczasem katolicy to ludzie, ktĂłrzy mĂłwiÄ zdecydowane âtakâ. âTakâ miĹoĹci, krzyĹźowi, rodzinie i ĹwiÄtowaniu. Bycie katolikiem oznacza bycie w sercu niedzieli, uczestniczenie w niedzielnej Uczcie. WaĹźna jest wspĂłlna modlitwa, albowiem rodzina, ktĂłra modli siÄ razem, jest razem. Dzieci patrzÄ na rodzicĂłw i chcÄ ich naĹladowaÄ. PrzykĹad rodzicĂłw jest kluczowy. Wielkim wyzwaniem dla rodzicĂłw jest pomaganie dzieciom w odkryciu Boga, nigdy nie jest za późno, by prosiÄ Boga o pomoc. Bardzo czÄsto rodzice chodzÄ na mszÄ Ĺw. dla dzieci, a dzieci uczestniczÄ we mszy Ĺw., poniewaĹź zostaĹy przyprowadzone na niÄ przez rodzicĂłw. Dlatego naleĹźy zastanowiÄ siÄ nad jakoĹciÄ naszych niedzielnych mszy. Czy nasz znajomy, widzÄ c nas na niedzielnej Eucharystii, moĹźe powiedzieÄ: âTo sÄ ludzie, ktĂłrzy wierzÄ w to, co robiÄ , a wiÄc ludzie szczÄĹliwiâ? Ĺpieszmy siÄ powiedzieÄ Ĺwiatu, Ĺźe Chrystus jest Ĺźywy i Ĺźe widzieliĹmy Go, rozpoznaliĹmy przy Ĺamaniu chleba. Ĺťycie kaĹźdego z nas zaleĹźy przede wszystkim od wiary, od zaufania BoĹźej OpatrznoĹci â i to jest lekcja, ktĂłrÄ otrzymujemy przede wszystkim w rodzinie. Ewa Tyburczy, BiaĹystok MEDIOLAN â MIEJSCE SPOTKANIA CAĹEGO ĹWIATA Ten wyjazd byĹ dla mnie wielkÄ niewiadomÄ . Wszystko zaczÄĹo siÄ od telefonu mamy: âDiano, chcesz jechaÄ na Spotkanie Rodzin do Mediolanu?â. Jak tu powiedzieÄ ânieâ, gdy ktoĹ proponuje ci wyjazd do Mediolanu? âMamo, oczywiĹcie, Ĺźe jadÄâ â powiedziaĹam bez zastanowienia i wnikania w szczegĂłĹy. Później dowiedziaĹam siÄ, Ĺźe bÄdziemy mieszkaÄ u rodziny z ruchu Comunione e Liberazione, Ĺźe lecimy na trzy dni i Ĺźe bÄdzie to pod koniec maja. Nie wiedziaĹam wĂłwczas, jak to wydarzenie poruszy moje serce i Ĺźe dziÄki niemu moje Ĺźycie wzbogaci siÄ o nowe, pozytywne doĹwiadczenia. Po wiadomoĹci o wyjeĹşdzie Ĺźycie biegĹo dalej, pozostaĹy jeszcze trzy miesiÄ ce do spotkania. Trzeba byĹo skupiÄ siÄ na szkole, domu i innych sprawach. Wreszcie nadszedĹ dzieĹ wyjazdu. Przed podrĂłĹźÄ towarzyszyĹ mi strach, ktĂłry nasila siÄ u mnie z wiekiem. Poza tym po raz pierwszy nie byĹam Ĺwiadoma tego, co ma siÄ wydarzyÄ. To byĹ dziwny dzieĹ. PodróşowaliĹmy caĹÄ noc. Najpierw autokarem, a potem samolotem. PodejrzewaĹam, Ĺźe to nie bÄdzie zwykĹy wyjazd. DzieĹ pierwszy zaczÄ Ĺ siÄ od przejazdu metrem do miejsca, w ktĂłrym miaĹ siÄ odbyÄ Kongres. WspĂłlnie z moim kolegÄ Adamem KozĹowskim odnaleĹşliĹmy naszÄ grupÄ wiekowÄ . Kiedy weszliĹmy do sali, spotkaĹo nas wielkie zaskoczenie: mĹodzieĹź w wieku 15â18 lat bawi siÄ w gry dla przedszkolakĂłw. Wszyscy krzyczÄ na nasz widok: âBrawo! Witamy!â. JuĹź od wejĹcia padajÄ pytania o nasze imiona i o to, czy mĂłwimy po angielsku. Po chwili doĹÄ czyliĹmy do zabawy. PodawaliĹmy sobie piĹkÄ, wypowiadajÄ c imiÄ osoby, do ktĂłrej rzucaliĹmy. Gra doĹÄ banalna. Nasze pierwsze komentarze (ktĂłre bardzo róşniĹy siÄ od koĹcowych) brzmiaĹy: âCo to ma byÄ?â, âMyĹlaĹam, Ĺźe bÄdziemy siedzieÄ na sali konferencyjnej i sĹuchaÄ jakiegoĹ wykĹadu!â, âTu jest jak w przedszkolu!â, âO nie, wiÄkszoĹÄ gada po wĹosku, ja prawie nic nie rozumiem!â, âGdzie my trafiliĹmy?â. To byĹy najdĹuĹźsze dwie godziny w naszym Ĺźyciu. CzuliĹmy siÄ doĹÄ dziwnie. Potem byĹ obiad na stoĹĂłwce dla ogromnej rzeszy ludzi, co sprawiaĹo niezwykĹe wraĹźenie. O godzinie 15:00 wrĂłciliĹmy na Kongres. Mama na swoje konferencje, a my na swoje zajÄcia, ktĂłre okazaĹy siÄ nieco ciekawsze od tych porannych. GraliĹmy w piĹkÄ, ping-ponga, piĹkarzyki i wiele innych zabaw. Po dwĂłch godzinach pojechaliĹmy do rodziny, u ktĂłrej mieliĹmy mieszkaÄ. W zasadzie oni nas nie znali ani my ich, ale przyjÄli nas bardzo miĹo, ciepĹo i serdecznie, jakbyĹmy znali siÄ sto lat. ZjedliĹmy kolacjÄ i poszliĹmy spaÄ. Rano znĂłw pojechaliĹmy na Kongres. PamiÄtam, Ĺźe powiedziaĹam wtedy: âJest nowy dzieĹ, jestem wyspana, trzeba wiÄc nastawiÄ siÄ pozytywnie i pogadaÄ trochÄ z ludĹşmi z innych kontynentĂłw. BÄdzie to trudne, ale sprĂłbowaÄ moĹźnaâ. Tego dnia na spotkanie przybyĹo juĹź wiÄcej osĂłb, daĹo siÄ to odczuÄ rĂłwnieĹź w metrze. JednoĹÄ â tego dnia poczuĹam wĹaĹnie jednoĹÄ. Wielka grupa ludzi majÄ ca ten sam cel w Ĺźyciu â Boga. Ludzie taĹczyli, Ĺpiewali, prezentowali swoje stroje, ktĂłre uszyli specjalnie na tÄ okazjÄ. Dla wielu byĹo to ogromne ĹwiÄto. WchodzÄ c na naszÄ salÄ i widzÄ c wszystkich mĹodych ludzi, poczuĹam ponownie jednoĹÄ. CaĹa grupa katolikĂłw z róşnych stron Ĺwiata zebraĹa siÄ tam, bo poĹÄ czyĹ nas Jezus, jesteĹmy tutaj dziÄki wierze w Niego. Chiny, Argentyna, Indie, WĹochy, Francja, Kanada, Czechy, Polska, Niemcy⌠Wszyscy tacy sami, a jednak kaĹźdy inny, ubrany w strĂłj charakterystyczny dla swojego kraju. WspaniaĹy widok! OdwaĹźyĹam siÄ porozmawiaÄ z dziewczynÄ z Quebeku, jako Ĺźe francuski znam najlepiej. Na wiadomoĹÄ, Ĺźe u nas w BiaĹymstoku jest okoĹo 20 koĹcioĹĂłw moja koleĹźanka zrobiĹa wielkie oczy. PowiedziaĹa mi, Ĺźe u nich w mieĹcie sÄ tylko trzy. Wtedy pomyĹlaĹam: âJak ciÄĹźko musi byÄ katolickim rodzinom, ktĂłrych czĹonkowie chcÄ wierzyÄ w Jezusa, podczas gdy spoĹeczeĹstwo, w ktĂłrym ĹźyjÄ , w Niego nie wierzy. Co muszÄ przeĹźywaÄ w szkole, w ktĂłrej nie ma wielu katolikĂłw? Jakie wyzwanie rzuca im BĂłg? KaĹźdy dzieĹ jest walkÄ w obronie wiary. Ile razy my musimy walczyÄ o naszÄ wiarÄ w katolickim kraju? Co wiÄc muszÄ przeĹźywaÄ oni?!â. Moja koleĹźanka powiedziaĹa mi takĹźe, Ĺźe bardzo mi zazdroĹci tego, Ĺźe nasze koĹcioĹy sÄ peĹne. ZrozumiaĹam, jakie bogactwo posiadamy: Ĺźe nasz kraj jest katolicki i Ĺźe moĹźe nie zawsze, ale zazwyczaj moĹźemy szczerze przyznawaÄ siÄ do tego, Ĺźe jesteĹmy katolikami. Wszyscy pytali mnie o to, czy mam facebooka i e-maila. WymienialiĹmy siÄ kontaktami praktycznie z kaĹźdym. CaĹy czas byĹo powtarzane jedno zdanie: âNoi siamo la famigliaâ (JesteĹmy rodzinÄ ). DawaĹo siÄ to odczuÄ. Wszyscy byli mili i Ĺźyczliwi. Jedna z dziewczyn powiedziaĹa: âSprawiliĹcie, Ĺźe uwierzyĹam w przyjaĹşĹ. OdlegĹoĹÄ rzeczywista nie rĂłwna siÄ rzeczywistej przyjaĹşni, jaka jest miÄdzy namiâ. Pod koniec zrozumiaĹam, Ĺźe te wszystkie zabawy byĹy potrzebne. Dalej mamy ze sobÄ kontakt i mam nadziejÄ, Ĺźe utrzymamy go jeszcze przez dĹugi czas. Diana Ewa Tyburczy, BiaĹystok |