Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2012 (styczeĹ / luty) Rocznica KsiÄ dz Giussani. Najlepszy przyjaciel Nigdy go nie widzieli. A jednak istnieje ârzeczywista i fascynujÄ ca relacjaâ, z ktĂłrÄ porĂłwnujÄ wszystko. Siedem lat po Ĺmierci ksiÄdza Giussaniego mĂłwi o nim czwĂłrka mĹodych ludzi z róşnych zakÄ tkĂłw Paola Bergamini i Paolo Perego BRIGHT, UGANDA âKsiÄ dz Giussani? Trudno znaleĹşÄ mi odpowiednie sĹowa, by mĂłwiÄ o czĹowieku, ktĂłry przeĹźyĹ Ĺźycie z takÄ ĹwiadomoĹciÄ rzeczywistoĹci. W kaĹźdej chwili samo sĹuchanie jego gĹosu, ktĂłry przemawia do mnie poprzez jego ksiÄ Ĺźki i SzkoĹÄ WspĂłlnoty, pozwala mi sĹyszeÄ nowego czĹowieka, zdolnego zmusiÄ mnie do dziaĹania w kaĹźdej okolicznoĹci, bez lÄku przed utratÄ mojego Ĺźycia i czĹowieczeĹstwaâ. Bright Jude Lumanyka ma 21 lat, mieszka w ubogiej, przestÄpczej dzielnicy Kampali w Ugandzie, wraz z trzema siostrami i bratem. Matka odeszĹa od nich jakiĹ czas temu, a ojciec pracuje w Tanzanii i wraca do domu tylko dwa razy w roku. Bright dopiero co zapisaĹ siÄ na studia, ktĂłre wkrĂłtce rozpocznie. ChĹopak niezaznajÄ cy spokoju od najmĹodszych lat, kiedy to czÄsto byĹ karany za ucieczki z domu. ChodziĹ wtedy oglÄ daÄ meczety albo koĹcioĹy, ciekawy âBogaâ, o ktĂłrym sĹyszaĹ. Wszystko wydarzyĹo siÄ pewnej niedzieli, kilka lat temu, przypadkowo, podczas SzkoĹy WspĂłlnoty, ktĂłrÄ Rose prowadziĹa wraz z mĹodzieĹźÄ ze szkoĹy, do ktĂłrej uczÄszczaĹ Bright, dziÄki pomocy finansowej samej Rose zresztÄ . To jest poczÄ tek historii, utkanej ze sĹĂłw ksiÄdza Giussaniego oraz z przyjaĹşni z grupÄ chĹopakĂłw przemienionych przez spotkanie z Ruchem oraz z ksiÄdzem CarrĂłnem. âZnalazĹem to, czego szukaĹem â mĂłwi pewnego dnia Bright do Rose. â JeĹli nawet ty przestaĹabyĹ mi pomagaÄ, byĹby to twĂłj problem. Tego, co spotkaĹem, nie moĹźesz mi zabraÄ nawet tyâ. MĂłwiĹ o spotkaniu z Chrystusem za poĹrednictwem ksiÄdza Giussaniego. âCzĹowiek peĹen pasji, ktĂłry porusza mnie tak bardzo, Ĺźe chciaĹbym w kaĹźdej sprawie podÄ ĹźaÄ jego Ĺladami i posiadaÄ jego spojrzenie. Spotkanie z nim zmieniĹo moje Ĺźycie w sposĂłb, ktĂłrego nie da siÄ opisaÄ. ChcÄ obejmowaÄ kaĹźdÄ rzecz wĹaĹnie tak jak on, z prostotÄ â. Bright mĂłwi o czĹowieku przepeĹnionym âmÄ droĹciÄ , wolnoĹciÄ , ktĂłry poĹwiÄciĹ caĹe swoje Ĺźycie wychowaniu nieskoĹczonej liczby osĂłbâ podobnych do niego. A potem dodaje: âDla mnie jest to bezcenny dar, coraz waĹźniejszy. WciÄ Ĺź jest coraz wiÄcej powodĂłw,by za nim podÄ ĹźaÄ po to, by osiÄ gnÄ Ä swoje przeznaczenie. Dla mnie jest to pamiÄÄ wciÄ Ĺź Ĺźywa, poĹrĂłd ludu, ktĂłry wÄdruje wraz z nimâ.
ALFONSO, HISZPANIA O ksiÄdzu Giussanim od zawsze sĹyszaĹ u siebie w domu; od dziecka mĂłwili o nim jego rodzice z Ruchu. W koĹcu jednak z tym imieniem Alfonso Calavia, student filologii hiszpaĹskiej na Uniwersytecie Complutense w Madrycie, musiaĹ skonfrontowaÄ siÄ siĹÄ rzeczy, kiedy przyjaĹşĹ, dziÄki ktĂłrej Ĺźycie zaczÄĹo nabieraÄ smaku, zmieniĹa oblicze. âDo czasu studiĂłw nigdy nie odczuwaĹem potrzeby bycia w Ruchu tak jak moi rodzice. ByĹem z moimi przyjaciĂłĹmi. Potem jednak miaĹo miejsce to przypadkowe spotkanie z Davidem, na wydzialeâŚâ. Wszystko siÄ zmieniĹo niespodziewanie. Nowi przyjaciele, SzkoĹa WspĂłlnoty z ksiÄ Ĺźkami, ktĂłre âtenâ ksiÄ dz Giussani napisaĹ wiele lat wczeĹniej. âZaczÄ Ĺem ĹźyÄ intensywnie, byÄ szczÄĹliwy jak nigdy, oddychaÄ, pragnÄ Ä wszystkiego. ByĹem pewny, Ĺźe to wszystko wydarza siÄ dziÄki relacji z Davidemâ. Potem jednak, w 2007 roku, przyjaciel opuĹciĹ HiszpaniÄ, by wstÄ piÄ do zakonu benedyktynĂłw i zamieszkaÄ w klasztorze na przedmieĹciach Mediolanu. To byĹo jak zimny prysznic: âMĂłwiĹ mi: ÂŤTo nie ja, to nie jaÂť. Dobre sobie. Moje Ĺźycie zmieniĹo siÄ w relacji z nim, a on teraz odchodziĹ â opowiada Alfonso. â Powoli uĹwiadamiaĹem sobie jednak, Ĺźe rysy, cechy, czĹowieczeĹstwo, ktĂłre widziaĹem w Davidzie, wystÄpujÄ rĂłwnieĹź w innych osobach, w tym towarzystwie, w Ruchuâ. SkÄ d bierze siÄ to wszystko? âTutaj zaczyna odgrywaÄ swojÄ rolÄ SzkoĹa WspĂłlnoty, czyli relacja z czĹowiekiem, ktĂłry nazywa siÄ ksiÄ dz Giussani, ktĂłrego nigdy nie poznaĹem osobiĹcie. Na poczÄ tku nie rozumiaĹem niczego, kompletnie niczego. ÂŤTo normalneÂť â mĂłwiono mi. Powoli jednak w obliczu miĹoĹci, relacji, wyjazdu Davida moje pytania zaczÄĹy znajdowaÄ odpowiedĹş. CzytaĹem sĹowa, ktĂłre sĹyszaĹem juĹź od mojego przyjaciela, a ktĂłre opisywaĹy mnie tak dokĹadnie, Ĺźe czasem aĹź siÄ baĹem, tak bardzo byĹy odpowiednie i odnosiĹy siÄ do mojego Ĺźycia oraz do sposobu, w jaki proponowano mipewnÄ drogÄ. Tak jak ojciec, ktĂłry podaje dziecku rÄkÄ, aby pomĂłc mu wejĹÄ po schodach. Tym dzisiaj staĹ siÄ dla mnie ksiÄ dz Giussani, rĂłwnieĹź za poĹrednictwem towarzystwa oraz ksiÄdza CarrĂłna â kogoĹ, kogo nigdy nie poznaĹem, a z kim mimo wszystko pozostajÄ w bliskiej relacji, rzeczywistej i fascynujÄ cej. To jest przyjaciel, z ktĂłrym mogÄ wszystko porĂłwnywaÄ, bez wykluczania czegokolwiek. I przy ktĂłrym mogÄ byÄ sobÄ , poniewaĹź naprawdÄ obejmuje to wszystko, czym jestemâ.
WILLIAM, WĹOCHY Kim jest dla mnie ksiÄ dz Giussani? Jest ksiÄdzem Giussanim. Jest towarzyszem mojego Ĺźyciaâ â odpowiada bez zastanowienia William, student ostatniego roku ekonomii i handlu na Uniwersytecie Bocconi. On, ktĂłry nigdy go nie widziaĹ. Do spotkania z Ruchem doszĹo âprzypadkowoâ, kiedy jako student pierwszego roku, poszukujÄ c pokoju do wynajÄcia, znalazĹ miejsce w mieszkaniu Ringhiery (agencji zajmujÄ cej siÄ wynajmem mieszkaĹ dla studentĂłw). PoznaĹ chĹopaka, z ktĂłrym zawarĹ przepiÄknÄ przyjaĹşĹ. PojechaĹ z nim na Rekolekcje. âTam wszystko siÄ zaczÄĹoâ. Jak jednak ktoĹ, kogo fizycznie juĹź nie ma, moĹźe byÄ towarzyszem? âPoprzez oblicza moich przyjaciĂłĹ, w coraz bliĹźszej przyjaĹşni z ksiÄdzem CarrĂłnem, spotykam go w jego ksiÄ Ĺźkach. Jego towarzystwo jest konkretne, dlatego co jakiĹ czas odwiedzam go na cmentarzu Monumentale. IdÄ tam z nim porozmawiaÄ. Rozumiem, Ĺźe bez jego ÂŤtakÂť, wypowiedzianego wobec daru ofiarowanego mu przez TajemnicÄ,nigdy niczego bym nie spotkaĹ. Nie miaĹbym tych przyjaciĂłĹ. Nie byĹbym tak szczÄĹliwyâ. Z jego sĹĂłw wynika, Ĺźe ksiÄ dz Giussani jest przyjacielem. Co go w nim fascynuje? âTo, Ĺźe byĹ osobÄ lgnÄ cÄ do rzeczywistoĹci takiej, jakÄ siÄ ona jawiĹa. Nigdy nie usiĹowaĹ uniknÄ Ä jakiejkolwiek okolicznoĹci, posĹuszeĹstwo chwila po chwili. Nic nie byĹo obce jego Ĺźyciu, jego wierze. PojmujÄ to podczas SzkoĹy WspĂłlnoty. Tego samego pragnÄ dla siebie. PeĹnego Ĺźyciaâ. Co sprawia, Ĺźe jest wciÄ Ĺź Ĺźywy? âTowarzystwo moich przyjaciĂłĹ. W nich rozbrzmiewa jego ÂŤtakÂť. LubiÄ teĹź sĹuchaÄ opowieĹci o nim ksiÄdza Pina, ksiÄdza Ambrogia, Dimy. O tym, co siÄ wydarzyĹo. Przede wszystkim jednak, kiedy opowiadajÄ , uderzajÄ mnie ich twarze. Tonie jest wspomnienie czegoĹ, co minÄĹo, co siÄ skoĹczyĹo, ale siĹa gigantycznej przyjaĹşni. Pasja do Ĺźycia bez nawiasĂłw, czarnych dziur. PamiÄtajÄ kaĹźdy szczegĂłĹ. To przebudza mojÄ osobÄâ. Od spotkania do spotkania. Tak jak to byĹo z apostoĹami.
JENIA, ROSJA Na drugim roku studiĂłw Jenia zostaĹa zaproszona przez swojÄ nauczycielkÄ wĹoskiego na kolacjÄ. Nie podobaĹo jej siÄ prawie nic z tego, o czym tam mĂłwiono, nie zgadzaĹa siÄ z tym. ZafascynowaĹy jÄ jednak relacje, w jakich pozostawali tamci mĹodzi ludzie, ich przyjaĹşĹ. âOkazywali mi zainteresowanie. Nie byĹo waĹźne to, Ĺźe jestem protestantkÄ , liczyĹa siÄ moja osoba. ByĹo to coĹ niewyobraĹźalnego. MogĹam nie zgadzaÄ siÄ ze SzkoĹÄ WspĂłlnoty, nie mogĹam jednak ich zanegowaÄâ. Dzisiaj Jenia, doktorantka filologii rosyjskiej na Uniwersytecie w Nowosybirsku oraz nauczycielka jÄzykĂłw rosyjskiego i wĹoskiego w kilku prywatnych szkoĹach dla dorosĹych, kaĹźdego lata jeĹşdzi na Meeting, poniewaĹź od tamtego czasu nie rozstaĹa siÄ juĹź z tamtymi przyjaciĂłĹmi. A ksiÄ dz Giussani? âJest dla mnie przyjacielem. Nie poznaĹam go osobiĹcie, ale za poĹrednictwem przyjaciĂłĹ. Nie jestem kimĹ, kto otacza kultem osoby, a wiÄc nie chodzi o samego ksiÄdza Giussaniego, ale o coĹ wiÄkszego, co on we mnie otwiera. PodÄ Ĺźanie za nim jest podÄ Ĺźaniem za Chrystusem. Co wiÄcej, to sam Chrystus pozwala mi poznaÄ ksiÄdza Giussaniegoâ. Jaki zwiÄ zek majÄ z tym przyjaciele? âKsiÄ dz Giussani jest u poczÄ tkĂłw przyjaĹşni, poniewaĹź pozwoliĹ nam zrozumieÄ, Ĺźe najwaĹźniejszy jest Chrystus. Dlatego moĹźemy chcieÄ dla siebie dobra. Czasem myĹlÄ sobie, Ĺźe poprzez ksiÄdza CarrĂłna, przyjaciĂłĹ, SzkoĹÄ WspĂłlnoty Chrystus mĂłwi coĹ bezpoĹrednio do mnie, coĹ tylko dla mnie. Jest moim przyjacielemâ. Jenia uĹźywa wszystkich czasownikĂłw w czasie teraĹşniejszym, a mĂłwi po wĹosku doskonale. Co fascynuje ciÄ w ksiÄdzu Giussanim? âProstota tĹumaczenia spraw waĹźnych dla Ĺźycia. Nie musiaĹeĹ studiowaÄ, Ĺźeby go zrozumieÄ. Tutaj profesorzy uwielbiajÄ mĂłwiÄ w sposĂłb skomplikowany, czujÄ siÄ lepsi od studentĂłw. Z nim jest inaczejâ. Czy jednak ktoĹ z tych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy poznali go osobiĹcie, opowiadaĹ ci o nim? âNiewiele. Ja odnajdujÄ go w osobach, w ich dziaĹaniu. Zanim spotkaĹam tych przyjaciĂłĹ, uparcie trwaĹam w przekonaniu, Ĺźe tylko wtedy, gdy odniosÄ sukces, moje Ĺźycie bÄdzie potrzebne, teraz natomiast myĹlÄ o tym, Ĺźe jestem, jestem niepowtarzalna, i to jest mojÄ wartoĹciÄ â.
âA MY JESTEĹMY JESZCZE CIÄGLE NA POCZÄTKU!â 11 lutego mija 30. rocznica ânajwiÄkszej Ĺaski w historii caĹego Ruchuâ, jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani: papieskie uznanie Bractwa, ktĂłre znalazĹo w Janie Pawle II nadzwyczajnego ojca.
âW historii ruchu Comunione e Liberazione ci, ktĂłrzy po ukoĹczeniu studiĂłw i zawarciu zwiÄ zku maĹĹźeĹskiego osiÄ gali dorosĹÄ fizjonomiÄ jako czĹonkowie spoĹeczeĹstwa, zawsze odczuwali naglÄ cÄ potrzebÄ Ĺźycia wspĂłlnotowegoâ â tak pisze ksiÄ dz Giussani w liĹcie do nowo zapisanych do Bractwa. I wĹaĹnie z tej naglÄ cej potrzeby Ĺźycia zrodziĹo siÄ Bractwo CL, ktĂłrego 30. rocznica papieskiego uznania mija 11 lutego. W ĹwiÄto Matki BoĹźej z Lourdes w 1982 roku Papieska Rada ds. Ĺwieckich uznaĹa Bractwo za âStowarzyszenie na Prawach Papieskichâ. Jest to najwyĹźsze uznanie w KoĹciele, o ktĂłre prosiĹo wielu biskupĂłw, a przede wszystkim pragnÄ Ĺ go i popieraĹ Jan PaweĹ II. MiesiÄ c później ksiÄ dz Giussani pisaĹ w orÄdziu do caĹego Bractwa: âTo, co wydarzyĹo siÄ 11 lutego, jest z pewnoĹciÄ najwiÄkszÄ ĹaskÄ w historii caĹego Ruchu. Kongregacja ustanowiona w celu rozpoznawania charyzmatĂłw ruchĂłw oraz Ĺwieckich stowarzyszeĹ, czyli rozpoznawania eklezjalnej prawdy tego wszystkiego, co w KoĹciele ÂŤporusza siÄÂť w sposĂłb twĂłrczy poĹrĂłd wiernych, przyznaĹa swoje najwiÄksze uznanie Bractwu Comunione e Liberazione, to znaczy grupom dorosĹych, ktĂłrzy majÄ zamiar prowadziÄ swoje Ĺźycie zgodnie z doĹwiadczeniem Ruchuâ. Na koĹcu dodaĹ: âDwie okolicznoĹci czyniÄ otrzymany dar tym cenniejszym. Pierwsza to ta, Ĺźe sam Ojciec ĹwiÄty, jak przypomina siÄ w Dekrecie, powziÄ Ĺ inicjatywÄ i poparĹ decyzjÄ Consilium pro Laicis. Druga to zbieg wydania Dekretu ze ĹwiÄtem objawienia Matki BoĹźej w Lourdes. ProĹmy Ducha Chrystusa, by zawierzenie nas samych macierzyĹstwu Maryi oraz peĹna pasji sĹuĹźba eklezjalnemu planowi PapieĹźa charakteryzowaĹy Ĺźycie Bractwa. Mam nadziejÄ, Ĺźe trud naszej wÄdrĂłwki wychowawczej do wiary przygotuje wszystkich w caĹkowitej wolnoĹci serca do tego Ĺźycia, tak by z wiÄkszÄ radoĹciÄ apostoĹowaÄ w Ĺrodowisku KoĹcioĹaâ. Ojcowska miĹoĹÄ Jana PawĹa II towarzyszy Ruchowi caĹy czas. W 2002 roku z okazji 20. rocznicy uznania Bractwa w liĹcie do ksiÄdza Giussaniego Ojciec ĹwiÄty pisze: âRuch pragnÄ Ĺ zatem i nadal pragnie wskazaÄ nie jednÄ z drĂłg, ale jedynÄ drogÄ prowadzÄ cÄ do przezwyciÄĹźenia tego egzystencjalnego dramatu. DrogÄ tÄ â jak wielokrotnie KsiÄ dz PraĹat powtarzaĹ â jest Chrystus. On jest DrogÄ , PrawdÄ i Ĺťyciem w codziennej egzystencji kaĹźdego czĹowiekaâ (List Jana PawĹa II do ksiÄdza Giussaniego z okazji 20. rocznicy papieskiego uznania Bractwa Comunione e Liberazione, 11 lutego 2002 r., âLâOsservatore Romanoâ, wyd. polskie, nr 4/2002, s. 11â12). SĹowa, ktĂłre wypeĹniajÄ serca i wyznaczajÄ tÄ drogÄ, jak pisze ksiÄ dz Giussani w liĹcie z 22 lutego 2002 roku: âList, ktĂłry otrzymaĹem od Ojca ĹwiÄtego z okazji 20. rocznicy papieskiego uznania Bractwa, jest najbardziej znaczÄ cym gestem w naszej historii. PeĹni wdziÄcznoĹci za ten znak wielkiego ojcostwa Jana PawĹa II, otrzymujemy waĹźnÄ pomoc w rozpoznawaniu swoistej linii, wzdĹuĹź ktĂłrej podÄ ĹźaĹa nasza historiaâ. DrogÄ jest Chrystus. âDlatego teĹź otwiera siÄ teraz przed nami nowy poczÄ tek: pokazywaÄ, ciÄ gle na nowo ukazywaÄ oczywistoĹÄ prawdy tego, o czym zawsze mĂłwiliĹmy, postÄpujÄ c zgodnie z TradycjÄ KoĹcioĹa. I jak pisze dalej Ojciec ĹwiÄty: ÂŤChrzeĹcijaĹstwo nie jest zbiorem doktryn czy sposobem, by uzyskaÄ zbawienie, ale przede wszystkim ÂŤwydarzeniemÂť spotkaniaÂť (tamĹźe, s. 12). JakĹźe imponujÄ ce zadanie wyĹania siÄ z tego listu! A my jesteĹmy jeszcze ciÄ gle na poczÄ tku! Jest to coĹ nowego, co musi nastÄ piÄ, niezwykle waĹźny krok w naszej historiiâ. Do tego potrzeba pomocy Maryi: âMĂłdlmy siÄ do Matki Boskiej za ubĂłstwo nasze i caĹego Ĺwiata. NajwiÄkszym grzechem jest codzienne lekcewaĹźenie wiernoĹci Boga wobec naszej historii. Matka BoĹźa przynagla nas do wspĂłĹpracy na rzecz wielkiego BoĹźego planu zbawienia wszystkich braci w czĹowieczeĹstwie. ĹÄ czÄ c siÄ z sercem przepeĹnionym przynaleĹźnoĹciÄ i mocÄ , czujÄ, Ĺźe zajmujÄ naleĹźne mi miejsce, bÄdÄ c z Wami wszystkimiâ. I wciÄ Ĺź nowy poczÄ tek. Dzisiaj tak, jak 30 lat temu. PoniewaĹź idziemy Jego drogÄ . |