Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2012 (styczeĹ / luty) Listy KtoĹ, kto bierze ciÄ za rÄkÄ, gdy siÄ boisz i inne... Po wieczorze kĹĂłtni, krzykĂłw, zĹoĹliwoĹci uciekam do mojej przyjaciĂłĹki, by nie patrzeÄ na to, co dzieje siÄ w moim domu. GodzinÄ później zdziwione, Ĺźe moi rodzice sami nie dajÄ znaku Ĺźycia ani nie odbierajÄ telefonĂłw, wracamy do mnie, by sprawdziÄ, co siÄ dzieje. SkrÄciwszy za rĂłg, wchodzimy na gĹĂłwnÄ ulicÄ prowadzÄ cÄ do mojego domu. PatrzÄ w oczy mojej przyjaciĂłĹce â na naszych twarzach maluje siÄ lekkie zaniepokojenie. Ulica jest oĹwietlona bardziej niĹź zwykle, ludzie wyszli z domĂłw i wymieniajÄ szeptem sĹowa z sÄ siadami, na nasz widok milknÄ jednak. Nie wiemy, co siÄ dzieje, nasze serca bijÄ bardzo szybko. Po wejĹciu w maĹÄ uliczkÄ przeznaczonÄ tylko dla pieszych, prowadzÄ cÄ do ogrodĂłw otaczajÄ cych mĂłj dom, widzimy caĹy zauĹek oĹwietlony migajÄ cym niebieskim ĹwiatĹem â to karetka pogotowia. WokóŠdomu stojÄ samochody, ludzie, policjanci, milczÄ cy dziennikarze, ktĂłrzy pozwalajÄ pĹynÄ Ä Ĺzom cierpienia i niedowierzania. Nikt nie chce nam powiedzieÄ, co siÄ staĹo. WokóŠmnie sÄ tylko ludzie, ktĂłrzy chcÄ mnie przytuliÄ. BojÄ siÄ o mojÄ mamÄ, Ĺźe moĹźe coĹ jej siÄ staĹo. Nie udaje mi siÄ niczego dowiedzieÄ⌠Dopiero później zrozumiaĹam, co siÄ staĹo â moi rodzice nie ĹźyjÄ . Zmarli tragicznie, w sposĂłb, ktĂłrego nikt nigdy nie mĂłgĹ przewidzieÄ â mĂłj ojciec w porywie gniewu zasztyletowaĹ mojÄ mamÄ, a potem uĹwiadomiwszy sobie, co zrobiĹ, postanowiĹ do niej doĹÄ czyÄ. W tamtych godzinach nie byĹam w stanie ani niczego powiedzieÄ, ani zrobiÄ. MyĹlÄ, Ĺźe nigdy nie czuĹam siÄ tak zaĹamana, myĹlÄ, Ĺźe nigdy nie baĹam siÄ tak bardzo nieznanego, jak w tamtej chwili. Tamta dziewczyna w ogrodzie, niezdolna, by siÄ poruszyÄ, wytrzymaÄ kierowane na niÄ spojrzenia osĂłb stojÄ cych wokĂłĹ, zaczÄĹa jednak czuÄ w swoim pobliĹźu KogoĹ. KogoĹ, kto podtrzymywaĹ jÄ przez caĹy czas. Kto w tamtej chwili wziÄ Ĺ jÄ za rÄkÄ i nie pozwoliĹ jej juĹź odejĹÄ. Teraz mam caĹkowite wsparcie. CzujÄ siÄ przepeĹniona siĹÄ oraz radoĹciÄ , ktĂłrych dotamtego dnia nie odczuwaĹam nigdy. Wiem, Ĺźe nigdy juĹź nie bÄdÄ mogĹa zobaczyÄ oczu mojej mamy, wiem, Ĺźe nie poczujÄ juĹź na policzku Ĺaskotania wÄ sĂłw mojego taty, wiem jednak, Ĺźe to, co przeĹźyĹam, nie staĹo siÄ na próşno, wiem, Ĺźe droga, jakÄ wskazali mi moi rodzice, jest dla mnie wĹaĹciwa. To droga, na ktĂłrej nawet bez ich wsparcia On jest w stanie mi pomĂłc czuÄ siÄ ĹźywÄ w kaĹźdym momencie. Nie brakuje chwil rozpaczy, nie mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe jestem w peĹni szczÄĹliwa, wciÄ Ĺź czujÄ siÄ po czÄĹci pusta, jest jednak pewnoĹÄ, wiem, Ĺźe nie jestem sama. Jak przypomniaĹ mi jeden z moich przyjaciĂłĹ, posiadanie trwaĹej pewnoĹci, w ktĂłrej moĹźna mieÄ oparcie, gdy nadchodzÄ trudnoĹci, jest jedynym sposobem na to, by trzymaÄ gĹowÄ podniesionÄ wysoko. Problemy wciÄ Ĺź bÄdÄ siÄ pojawiaÄ, ale jeĹli moja pewnoĹÄ jest trwaĹa, jest niezniszczalna. Trzeba siÄ jednak o niÄ zatroszczyÄ, zanim zwiÄdnie. I po to wĹaĹnie sÄ przyjaciele â by przypominaÄ, Ĺźe nigdy nie jest siÄ samemu. W tym czasie odczuwam szczegĂłlnÄ potrzebÄ, by ktoĹ byĹ przy moim boku. Mam to szczÄĹcie, Ĺźe zawsze ktĂłryĹ z przyjacióŠjest gotowy wyciÄ gnÄ Ä do mnie rÄkÄ, nawet o godzinie 2:00 w nocy, kiedy strach bierze gĂłrÄ nad kaĹźdym innym uczuciem oraz rozumem. PewnoĹÄ co do tego, Ĺźe u mego boku sÄ doroĹli oraz rĂłwieĹnicy, sprawia, Ĺźe naprawdÄ ten kwiat, ktĂłrym jest Ĺźycie, nigdy nie przekwita, Ĺźe nie zmarnuje siÄ Ĺźaden pĹatek pewnoĹci. Prowokacja rzucona przez tegoroczny Meeting w Rimini, podczas ostatnich wakacjispÄdzonych z mamÄ , brzmiaĹa: âTo, co siÄ wydarza, znajduje siÄ w rÄkach Tego, kto nas kochaâ. I jak tu nie wierzyÄ temu zdaniu po trzech ostatnich miesiÄ cach? Pragnienie patrzenia na Ĺwiat z uĹmiechem bierze gĂłrÄ nad wszystkim innym, nic nie wydarza siÄ przypadkowo. Przede wszystkim, jeĹli On stoi u boku. JeĹli On wypeĹnia serce. Autorka znana redakcji
BANKI ĹťYWNOĹCI PO RAZ PIERWSZY WSPĂLNIE W ParyĹźu zorganizowaliĹmy zbiĂłrkÄ w ramach akcji prowadzonej przez Banki ĹťywnoĹci. PomysĹ poddaĹa jedna z naszych przyjaciĂłĹek z CLU. Poruszona przyjaĹşniÄ z pewnÄ wĹoskÄ rodzinÄ , z ktĂłrÄ uczestniczyĹa w podobnej zbiĂłrce w Mediolanie, a przede wszystkim przez pragnienie odkrycia Tego, kto odpowiada na jej potrzebÄ, zaproponowaĹa, by razem podjÄ Ä ten gest. ZadzwoniliĹmy do Federacji Francuskich BankĂłw ĹťywnoĹci, pytajÄ c, czy moĹźemy pomĂłc. Wszyscy od razu wyraziliĹmy gotowoĹÄ, by wziÄ Ä udziaĹ w akcji, kierujÄ c propozycjÄ rĂłwnieĹź do dorosĹych. Po raz pierwszy Ruch w ParyĹźu podejmowaĹ siÄ takiego gestu. PoĹrĂłd wielu wydarzeĹ wraĹźenie wywarĹy na nas mali skauci, ktĂłrzy razem z nami brali udziaĹ w zbiĂłrce. A takĹźe wĹoscy teĹciowie jednej z nas, ktĂłrzy przyjechali do ParyĹźa na dwa dni i postanowili poĹwiÄciÄ caĹe popoĹudnie na zbieranie darĂłw. Nie mĂłwili po francusku, dlatego ograniczyli siÄ do ukĹadania rzeczy w pudeĹkach oraz mĂłwienia: âMerci!â ludziom przynoszÄ cym siatki. W propozycjÄ zaangaĹźowali siÄ rĂłwnieĹź inni przyjaciele, koledzy z kursu jÄzyka francuskiego, rodzice skautĂłw, ktĂłrzy zatrzymywali siÄ, by nam pomĂłc. DoszĹo do wielu spotkaĹ. MiÄdzy innymi z Kaderem, mĹodym tunezyjskim muzuĹmaninem, ktĂłry po przeczytaniu przygotowanej przez nas krĂłtkiej ulotki, zrobiĹ zakupy, a potem wypytywaĹ, kim jesteĹmy. OpowiedziaĹ nam swojÄ historiÄ i zapytaĹ, czy mĂłgĹby wziÄ Ä udziaĹ w takiej akcji w przyszĹym roku. ZaczÄliĹmy od czegoĹ, co juĹź byĹo, co jednak pomogĹo nam utrzymaÄ otwartym pytanie oraz zobaczyÄ rzeczywistoĹÄ. PoczÄ tkiem tego gestu byĹ dla nas wĹaĹnie ktoĹ, kto spojrzaĹ na rzeczywistoĹÄ z tej perspektywy, czyli jako na sposobnoĹÄ do przemiany dla nas â wszystko siÄ zmienia, gdy pojmujÄ, Komu dajÄ odpowiedĹş. RzeczywistoĹÄ zadaje mi pytania: im mocniej pragnÄ, tym bardziej potrzebujÄ, by mĂłj umysĹ rozwijaĹ siÄ, abym mogĹa przylgnÄ Ä do rzeczywistoĹci oraz do tego, co widzÄ, nie jako do dyskursu, ale jako do czegoĹ, co ma zwiÄ zek z moim czĹowieczeĹstwem. Jak mogÄ doĹwiadczyÄ rzeczywistoĹci, tego, co mnie zdumiewa? Tylko wtedy, gdy chwila, ktĂłrÄ przeĹźyĹam, nie zakoĹczy siÄ wraz ze zbiĂłrkÄ ĹźywnoĹci, ale bÄdzie kontynuowana w róşnych formach. Tylko wtedy, gdy chwila trwa dalej, nie pozostaje etykietka, nie pozostaje tylko sentyment, gdy mĂłwiÄ âJezusâ. Studenci z ParyĹźa
CZY MOGÄ WIERZYÄ? 5 lutego 2012 w BiaĹymstoku odbyĹa siÄ prezentacja ksiÄ Ĺźki ksiÄdza Luigiego Giussaniego ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie. U ĹşrĂłdeĹ chrzeĹcijaĹskiego roszczenia, bÄdÄ ca jednoczeĹnie wprowadzeniem do pracy w ramach SzkoĹy WspĂłlnoty w najbliĹźszym roku. ByĹa to retransmisja prezentacji, ktĂłrÄ w styczniu poprowadziĹ w Mediolanie ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn. Spotkanie miaĹo charakter otwarty i odbyĹo siÄ w auli WydziaĹu Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w BiaĹymstoku. RetransmisjÄ z Mediolanu poprzedziĹy Ĺwiadectwa Agnieszki Bielawskiej i Piotra Szulara. PrzywoĹaliĹmy w ten sposĂłb aktualne doĹwiadczenie Ĺźycia charyzmatem ksiÄdza Giussaniego. Na sali zgromadziĹo siÄ okoĹo stu osĂłb, gĹĂłwnie ze wspĂłlnoty biaĹostockiej wraz z mĹodzieĹźÄ z GS, kilka osĂłb z Warszawy oraz okoĹo 30 osĂłb, ktĂłre odpowiedziaĹy na zaproszenie â znajomi, studenci z wydziaĹu, a nawet pani dziekan. NajwiÄkszÄ chyba prowokacjÄ caĹego wystÄ pienia byĹo przywoĹane zdanie Dostojewskiego: âCzy czĹowiek wyksztaĹcony, dzisiejszy Europejczyk, moĹźe wierzyÄ, naprawdÄ wierzyÄ, w bĂłstwo syna BoĹźego, Jezusa Chrystusa?â. To pytanie do mnie: czy ja dzisiaj z caĹym bagaĹźem (a wĹaĹciwie skorupÄ ) edukacji, kultury, racjonalistycznej tradycji, ale teĹź swoistej poboĹźnoĹci, mogÄ wierzyÄ w Chrystusa i Jego bĂłstwo? WychodzÄ wiÄc od siebie, od moich pragnieĹ, nadziei, sukcesĂłw i poraĹźek, zdrowia i choroby. Chrystus przychodzi dzisiaj! Nie chodzi o to, Ĺźe przyszedĹ kiedyĹ, ale jest obecny teraz i pozwala siebie spotkaÄ poprzez codzienne okolicznoĹci w rodzinie, w pracy, we wspĂłlnocie⌠BĹagam, by mĂłj rozum i serce nie zamykaĹy siÄ na rozpoznanie Jego miĹujÄ cej ObecnoĹci. I dziÄkujÄ za spotkanie z charyzmatem ksiÄdza Giussaniego, bo dziÄki niemu Chrystus staje siÄ ciÄ gle bliĹźszy. Piotr, BiaĹystok
PRZEMOC, CIERPIENIE I DZIECI SIOSTRY MARCELLI Tego roku podczas Ĺwiatowych Dni MĹodzieĹźy kilka faktĂłw (zwiedzanie bazyliki Sagrada Familia, spotkanie z ksiÄdzem JuliĂĄnem de la MorenaâŚ) rozpaliĹo we mnie pragnienie oďŹarowania swojej pracy na rzecz budowy KoĹcioĹa na Ĺwiecie. W ten sposĂłb pod koniec listopada, na krĂłtko po obronie pracy magisterskiej na wydziale architektury w Turynie, wyjechaĹem na Haiti, by pomĂłc siostrze Marcelli w prowadzonej tam przez niÄ misji. Po przyjeĹşdzie natychmiast doznaĹem uczucia ogromnego przygnÄbienia â wszystko tutaj jest przepeĹnione cierpieniem, zewszÄ d wionie przemoc o skali, jakiej nigdy wczeĹniej nie widziaĹem. Ulice sÄ peĹne ĹźebrakĂłw, jest bardzo maĹo domĂłw â wiÄkszoĹÄ ludzi Ĺźyje w barakach, namiotach i walÄ cych siÄ budynkach. Nie ma prawie w ogĂłle elektrycznoĹci, a wiÄc niebezpiecznie jest wychodziÄ na ulicÄ po zachodzie sĹoĹca. W takiej sytuacji wiara wystawiona jest na ciÄĹźkÄ prĂłbÄ, nie da siÄ juĹź wiÄcej doklejaÄ zdaĹ ani imion. ZaczÄ Ĺem zadawaÄ sobie pytanie, co jest nadziejÄ dla tego narodu. W nastÄpnych dniach zaczÄ Ĺem pracÄ na misji siostry Marcelli i tam ujrzaĹem nadziejÄ, znĂłw zaczÄ Ĺem oddychaÄ â w najuboĹźszej i najniebezpieczniejszej dzielnicy Haiti zobaczyĹem dziesiÄ tki dzieciakĂłw (wiele z nich to dawni przestÄpcy), ktĂłre zobaczywszy, Ĺźe jest nadzieja dla nich i dla ich narodu, pracujÄ z uĹmiechem. ZobaczyĹem radoĹÄ 450 dzieci, ktĂłre uczÄ siÄ czytaÄ i pisaÄ i sÄ wychowywane do dobra oraz piÄkna; wdziÄcznoĹÄ mam, ktĂłre wreszcie mogÄ je nakarmiÄ. ZrozumiaĹem, Ĺźe tylko obecny Chrystus moĹźe rodziÄ to wszystko â teraz, tak jak dwa tysiÄ ce lat temu, jest ktoĹ w tym miejscu, kto postanowiĹ ĹźyÄ z bandytami, prostytutkami, Ĺźebrakami, przestÄpcami, darzÄ c ich czuĹoĹciÄ . Tu rodzi siÄ przemiana. JeĹli nie uzna siÄ, Ĺźe Chrystus jest jedynÄ nadziejÄ , ktĂłra wszystko podtrzymuje, moĹźna zwariowaÄ. W ten sposĂłb musiaĹem powrĂłciÄ do ĹşrĂłdeĹ, bez upiÄkszeĹ i dyskursĂłw, i wstajÄ c co rano, pytaÄ siÄ, kto czyni wszystko i to ocala. W ten sposĂłb wiara ukonkretniĹa siÄ, staĹa siÄ prawdziwym aktem zaufania w stosunku do Tego, ktĂłry nigdy nie opuĹciĹ ani mnie w moim Ĺźyciu, ani ludzkoĹci w caĹym biegu historii. PrzestaĹem baÄ siÄ tego, co widzÄ. MogÄ stawiÄ czoĹa dniowi z nadziejÄ i pewnoĹciÄ . ZaczÄ Ĺem patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ w odmienny sposĂłb, pogodnie â nie analizujÄ c czynnikĂłw (politycznych, historycznych, spoĹeczno-gospodarczych, psychologicznych), ktĂłre traktowane z osobna sÄ niewytĹumaczalne â ale jak na coĹ, co jest, a wiÄc jest dane, chciane i pozytywne, a wiÄc nie moĹźe zdradziÄ. Stefano, Port-au-Prince (Haiti)
BRACTWO: TOWARZYSTWO, KTĂRE OBEJMUJE ĹťYCIE Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, pochodzÄ z Albanii, przez szeĹÄ lat mieszkaĹam w Chieti, gdzie studiowaĹam medycynÄ. Tam poznaĹam mojego mÄĹźa, a wraz z nim ludzi z Comunione e Liberazione. ByĹo to spotkanie, ktĂłre natychmiast mnie zafascynowaĹo, przede wszystkim ze wzglÄdu na sposĂłb, w jaki ci ludzie rozmawiali, uczyli siÄ i Ĺźyli. Na poczÄ tku myĹlaĹam, Ĺźe sÄ ode mnie lepsi, potem jednak, kiedy zobaczyĹam jednÄ z moich przyjaciĂłĹek zabierajÄ cÄ siÄ do nauki dzieĹ po Ĺmierci swojej mamy, zrozumiaĹam, Ĺźe to nie moĹźe byÄ kwestia zdolnoĹci. SĹyszaĹam, jak podczas SzkoĹy WspĂłlnoty mĂłwiĹa o tym, Ĺźe w caĹym swoim cierpieniu czuje siÄ obejmowana przez Chrystusa. Od tamtej chwili nic juĹź nie mogĹo byÄ jak dawniej. Nie rozumiaĹam, kim byĹ Chrystus, poniewaĹź do tamtego momentu nie wiedziaĹam nic o chrzeĹcijaĹstwie, zrozumiaĹam jednak, Ĺźe byĹo ono odpowiedziÄ na moje pytanie dotyczÄ ce moich przyjaciĂłĹ. W ten sposĂłb postanowiĹam trzymaÄ siÄ z nimi, poniewaĹź widziaĹam, Ĺźe nie wykreĹlali niczego ze swojego czĹowieczeĹstwa. Nie musiaĹam niczego wymyĹlaÄ, by byÄ kochanÄ . Wreszcie zaczÄĹam uczÄszczaÄ na katechezy prowadzone przez jednego z ksiÄĹźy z Ruchu i w WigiliÄ Wielkiej Nocy w 2008 roku przyjÄĹam chrzest, komuniÄ i bierzmowanie. CzuĹam siÄ bliĹźej Boga, poniewaĹź byĹam chrzeĹcijankÄ . Teraz, gdy wyszĹam za mÄ Ĺź i oczekujÄ narodzin syna, odczuwam jeszcze wiÄkszÄ potrzebÄ przynaleĹźenia do towarzystwa, ktĂłre daje mi Ĺwiadectwo tego, Ĺźe Chrystus obejmuje moje Ĺźycie. Jak cĂłrka proszÄ CiÄ o przyjÄcie mnie do Bractwa Comunione e Liberazione, pragnÄ c go jako towarzystwa na caĹe Ĺźycie. Dhurata, Biassono (Monza-Brianza)
SZKOLNA WYCIECZKA POD GWIAZDAMI Wyjazd na poczÄ tku roku szkolnego z mojÄ klasÄ gimnazjum,w dwĂłch trzecich zĹoĹźonÄ z dzieciakĂłw pochodzÄ cych z caĹego Ĺwiata. Cel: schronisko, gdzie mamy obserwowaÄ gwiazdy. Po wyjĹciu z autokaru spotykamy Pedra, ktĂłrego przedstawiam pospiesznie: âTo mĂłj przyjaciel, poĹwiÄci nam jeden dzieĹ, by pĂłjĹÄ z nami w gĂłry. Drugi przyjaciel poĹźyczyĹ nam iPada, a trzeci pracowaĹ nad zaprogramowaniem go tak, byĹmy tej nocy mogli rozpoznaÄ wszystkie konstelacjeâ. Wspinaczka jest piÄkna, ale mÄczÄ ca. Ludzie pomagajÄ sobie wzajemnie. Po dojĹciu do schroniska gromadzimy siÄ, majÄ c przed sobÄ szczyty, by nauczyÄ siÄ refrenu piosenki Luntane, cchiĂš luntane, ktĂłrÄ zaĹpiewamy pod gwiazdami. Goran, ktĂłry pochodzi z BoĹni i ma trudnÄ sytuacjÄ rodzinnÄ , jest roztargniony, przeszkadza i ciÄ gle musi byÄ upominany przez pomagajÄ cego mi nauczyciela. Wreszcie kolega zatrzymuje go, mĂłwiÄ c, Ĺźe jest nam przykro z powodu jego roztargnienia i Ĺźe nie chce straciÄ wieczoru pod gwiazdami z jego powodu; a jeĹli nadal bÄdzie siÄ tak zachowywaĹ, nie bÄdzie w nim braÄ udziaĹu. Goran broni siÄ w sposĂłb agresywny, oskarĹźajÄ c kolegĂłw, Ĺźe oni zachowujÄ siÄ gorzej⌠MĂłwiÄ mu: âWiesz, Goran, nie jest Ĺatwo pozwoliÄ, by inni nas kochali, a jednak tego wĹaĹnie wszyscy pragniemy. â Kto mnie kocha? â Twoja mama, twĂłj tata, twoja siostra. â Nas dwoje takĹźe â dodaje mĂłj kolega. â I rĂłwnieĹź twoi koledzyâ â ciÄ gnÄ dalej. Goran wzrusza ramionami, to jest jego sĹaby punkt, nie czuje siÄ przez nich kochany. Gdy nadeszĹa noc, Pedro zbiera nas, by wyjaĹniÄ nam, co to sÄ konstelacje. Wszyscy sĹuchajÄ z uwagÄ , tym wiÄkszÄ , Ĺźe w ubiegĹym toku mĂłwiliĹmy o pragnieniach, o tym, Ĺźe majÄ one coĹ wspĂłlnego z gwiazdami [wĹ. desiderio â pragnienie; Ĺac. sidus â gwiazda]. Opatulona i podekscytowana Giulia mĂłwi mi: âDziÄkujÄ. â Za co? â Gdyby nie pani, nie byĹoby nas tutajâ. Podziwiamy rozgwieĹźdĹźone sklepienie â widaÄ nawet DrogÄ MlecznÄ . Fuad, iracki uchodĹşca osierocony przez ojca, mĂłwi mi: âTo najpiÄkniejsza rzecz, jakÄ zrobiliĹmy w szkole! To najpiÄkniejszy wieczĂłr w moim Ĺźyciuâ. W ciszy niektĂłrzy czytajÄ fragmenty klasykĂłw i wspĂłĹczesnych pisarzy, recytujÄ wiersze. DziÄki iPadowi moĹźemy rozpoznaÄ najwaĹźniejsze konstelacje, GwiazdÄ PolarnÄ , Jowisza, odkryÄ, ile miliardĂłw gwiazd liczy Droga Mleczna. Niespodziewanie pojawia siÄ spadajÄ ca gwiazda, potem jeszcze jedna, i jeszcze. To jest nieprzerwany cud, mĹodzieĹź chciaĹaby tu zostaÄ caĹÄ noc. Kiedy coĹ jest piÄkne, chciaĹbyĹ, by nie miaĹo koĹca. Na zakoĹczenie proponujÄ: âJestem osobÄ wierzÄ cÄ i wiem, Ĺźe niektĂłrzy z was rĂłwnieĹź wierzÄ . JesteĹmy chrzeĹcijanami, katolikami, ewangelikami, prawosĹawnymi, muzuĹmanami, hinduistami. Visnuka, jak nazywa siÄ wasz BĂłg? â Jest wiÄcej niĹź jeden, jest ich wieluâ. KontynuujÄ: âWiem, Ĺźe niektĂłrzy z was deklarujÄ , Ĺźe sÄ agnostykami. Ja stajÄ c przez czymĹ tak piÄknym i wspaniaĹym, jestem⌠â Poruszonyâ â mĂłwi Goran. MĂłwiÄ, Ĺźe ma racjÄ, na co on zaraz reaguje wygĹupami, prĂłbujÄ c wzbudziÄ w ten sposĂłb aplauz kolegĂłw. âNie pozwĂłl, by to, co masz, upadĹo jak spadajÄ ca gwiazda, zatrzymaj to, bo jest to cenneâ â mĂłwi Pedro. Goran juĹź siÄ wiÄcej nie odzywa. MĂłwiÄ dalej: âJa w obliczu takiego widowiska mogÄ tylko dziÄkowaÄ. Niech kaĹźdy z was zrobi to samo w swoim sercuâ. âDziÄkujÄâ â mĂłwi na gĹos Fuad. Nie mĂłwiĹam o Jezusie, dla nich jednak KoĹcióŠbyĹ obecny w przyjaĹşni miÄdzy Pedro a mnÄ . Liliana, Lugano (Szwajcaria)
MASAKRA W NIGERII âKTO MOĹťE ODDAÄ SPRAWIEDLIWOĹÄ MOJEMU NARODOWI?â Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, jestem bardzo wdziÄczny za tegorocznÄ pracÄ oraz za przyjaciĂłĹ, ktĂłrych daĹ mi BĂłg. W dzieĹ BoĹźego Narodzenia w Nigerii wybuchĹy dwie bomby w dwĂłch koĹcioĹach, ktĂłre zabiĹy niewinnych ludzi. Na pĂłĹnocy kraju 20 bomb zabiĹo ponad sto osĂłb. NatychmiastowÄ reakcjÄ mojÄ i moich przyjacióŠbyĹo oskarĹźenie prezydenta, Ĺźe nie robi wystarczajÄ co duĹźo w sprawie bezpieczeĹstwa naszych rodakĂłw. ZastanawiajÄ c siÄ nad potrzebÄ sprawiedliwoĹci, o ktĂłrej czytaĹem w jedenastym rozdziale ZmysĹu religijnego, zrozumiaĹem, Ĺźe nie mogÄ siÄ na tym zatrzymaÄ. Nawet jeĹli rzÄ d aresztowaĹby sprawcĂłw zamachĂłw, nie wystarczyĹoby to. Co przyszĹoby z tego niewinnym duszom, ktĂłre straciĹy Ĺźycie? Kto wyda w ich sprawie sprawiedliwy wyrok? Co przyjdzie z tego ich najbliĹźszym, ktĂłrych zostawili? Co ja mogÄ zrobiÄ w obliczu tak wielkiego zĹa? Jestem bezsilny. Nie pozostaje mi nic innego, jak woĹaÄ do Boga. Tylko On moĹźe oddaÄ nam prawdziwÄ sprawiedliwoĹÄ. âSamo tworzywo Ĺźycia jest tkankÄ wymogĂłwâ. Dla mnie te sĹowa sÄ dzisiaj niezwykle prawdziwe. PatrzÄ c na moje Ĺźycie, odkryĹem, Ĺźe mam bardzo wiele potrzeb: pragnienie sukcesu w pracy, spotkanie kobiety mojego Ĺźycia, pragnienie lepszego rzÄ du, wiÄkszego bezpieczeĹstwa, staĹej elektrycznoĹci itd. To wszystko jest znakiem tego, Ĺźe czegoĹ mi brakuje. To, czego mi brakuje, to obecnoĹÄ Boga. W ten sposĂłb zaczÄ Ĺem kaĹźdego dnia ĹźebraÄ, by On towarzyszyĹ mi w tym wszystkim, co mam do zrobienia. Praca nad tekstem z Inauguracji Roku Pracy pomogĹa mi przeĹźywaÄ w zdumieniu moje istnienie. Dostrzeganie Boga dziaĹajÄ cego w codziennym Ĺźyciu jest dla mnie potwierdzeniem tego, Ĺźe rzeczywistoĹÄ jest zawsze pozytywna. Wobec niepokojÄ cej sytuacji politycznej i ekonomicznej w moim kraju to jest to, czego potrzebujÄ, by byÄ w tej rzeczywistoĹci i siÄ nie udusiÄ. PragnÄ w tym roku intensywniej przeĹźywaÄ ĹwiadomoĹÄ Tego, ktĂłry mnie czyni teraz. To jest jedyny prawdziwy wkĹad, jaki mogÄ oďŹarowaÄ mojej rodzinie, przyjacioĹom i ojczyĹşnie. Nyemike, Lagos (Nigeria) |