Ślady
>
Archiwum
>
2011
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2011 (listopad / grudzieĹ) Strona Pierwsza NajpotÄĹźniejsze wyzwanie rzucone pozytywnoĹci rzeczywistoĹci Notatki z Assemblei ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna ze studentami Uniwersytetu w Mediolanie w zwiÄ zku ze ĹmierciÄ Giovanniego Bizzozera, WydziaĹ Fizyki, Mediolan, 9 listopada 2011 r. FEO: KsiÄ dz JuliĂĄn w piÄ tek wieczorem, kiedy dowiedziaĹ siÄ o Ĺmierci Bizzo, powiedziaĹ mi miÄdzy innymi: âUmierajÄ c, Bizzo dopeĹniĹ wielkiego gestu przyjaĹşni w stosunku do nas, poniewaĹź wszystkich nas postawiĹ w obliczu wiecznoĹciâ. Na podstawie przeĹźywanego w tych dniach doĹwiadczenia mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe to stwierdzenie jest prawdziwe. PragnÄ dzisiaj, abyĹmy pomogli sobie spojrzeÄ na to, co naprawdÄ siÄ wydarzyĹo, pozwalajÄ c siÄ sprowokowaÄ do gĹÄbi: czy rĂłwnieĹź dzisiaj, stajÄ c w obliczu Ĺmierci bliskiego przyjaciela, moĹźemy powiedzieÄ, Ĺźe rzeczywistoĹÄ ostatecznie zawsze jest pozytywna? Na podstawie jakich obecnych w doĹwiadczeniu znakĂłw moĹźemy tak powiedzieÄ? Zrozumcie, Ĺźe gdy stajemy wobec tego pytania, gra toczy siÄ o nasze Ĺźycie. Jestem tutaj, bo pragnÄ, byĹmy pomogli sobie spojrzeÄ na palÄ ce potrzeby, jakie siÄ wyĹoniĹy. Przybycie tutaj ksiÄdza JuliĂĄna jest ogromnÄ okazjÄ , dlatego nie traÄmy czasu.
Pytanie: Nie udaĹo mi siÄ przejĹÄ obojÄtnie obok Ĺmierci Bizzo. ByĹem caĹkowicie zdezorientowany i wciÄ Ĺź trudno mi jest do koĹca zdaÄ sobie sprawÄ z tego, co siÄ staĹo. Tamtego wieczoru patrzyĹem na jego ciaĹo i mĂłwiĹem: gdzie jest ta pozytywna rzeczywistoĹÄ? Gdzie? W tych dniach potrzebujÄ chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłre odpowie dogĹÄbnie na to, co siÄ staĹo. Dwa przykĹady. Podczas RóşaĹca sĹyszÄ gĹos ojca mĂłwiÄ cego do maĹego synka: âGiovanni nie odchodzi, zostaje tutaj z namiâ. Od razu zareagowaĹem: co to znaczy? Czy jest to zdanie, ktĂłre mĂłwimy dzieciom, aby je pocieszyÄ, czy teĹź jest to prawda? Co naprawdÄ mĂłwi mi stwierdzenie, Ĺźe Bizzo nie jest teraz pogrÄ Ĺźony w nicoĹci? Co mĂłwi mi stwierdzenie, Ĺźe Bizzo osiÄ gnÄ Ĺ teraz speĹnienie? Czy jest to przeskok, ktĂłrego rozum nie moĹźe pojÄ Ä? W tym wszystkim brzmiÄ mi w uszach sĹowa jego matki wypowiedziane podczas pogrzebu: âMoi drodzy, nie wierzcie w to, co wam mĂłwiÄ â rzeczywistoĹÄ naprawdÄ jest pozytywnaâ. I oczywistoĹciÄ jest, Ĺźe istnieje chrzeĹcijaĹstwo przekonywujÄ ce i peĹne racji, ktĂłrego ja pragnÄ, a ktĂłrego nie znam.
KS. JULIĂN CARRĂN: Nie przypuszczaĹem, Ĺźe tak szybko bÄdziemy mogli dokonaÄ weryfikacji Dnia Inauguracji Roku. Ĺťycie jednak napiera. I cieszÄ siÄ, bo juĹź sam sposĂłb, w jaki stawiacie pytania, mĂłwi o rozumnoĹci drogi, ktĂłrÄ podÄ Ĺźamy. PoniewaĹź, jak widzimy, nie udaĹo nam siÄ zredukowaÄ tej okolicznoĹci â jak to siÄ zdarza wiele razy â do tego, co zwyczajne. Dlatego pytanie staje siÄ jeszcze bardziej decydujÄ ce: gdzie znajduje siÄ pozytywnoĹÄ rzeczywistoĹci w obliczu tego faktu? Na czym polega nowoĹÄ waszych wypowiedzi? Na tym, Ĺźe juĹź zaczynacie pojmowaÄ, Ĺźe potrzebujemy chrzeĹcijaĹstwa bÄdÄ cego w stanie odpowiedzieÄ na te wyzwania. Czy w obliczu tego faktu stwierdzenie, Ĺźe ârzeczywistoĹÄ jest pozytywnaâ, jest prawdziwe czy nie? Czy mĂłwimy, Ĺźe jest pozytywna, by siÄ pocieszyÄ? W Dniu Inauguracji Davide Prosperi zakoĹczyĹ swoje wystÄ pienie pytaniem: âSkoro tym, czego najbardziej potrzebujemy do Ĺźycia (powiedziaĹbym, Ĺźe na rĂłwni z powietrzem, ktĂłrym oddychamy), jest rozum zdolny dostrzec rzeczywistoĹÄ w caĹej jej gĹÄbi, chcemy ciÄ zapytaÄ: gdzie siÄ rodzi i jak siÄ tworzy taki rozum?â. Na co ja odpowiedziaĹem: rozum zdolny dostrzec rzeczywistoĹÄ w caĹej jej gĹÄbi rodzi siÄ i urzeczywistnia w chrzeĹcijaĹskim wydarzeniu. I to dziÄki chrzeĹcijaĹskiemu wydarzeniu rozum speĹnia swojÄ naturÄ otwartoĹci wobec samego objawienia siÄ Boga. ZrozumiaĹe jest, dlaczego ksiÄ dz Giussani przyznaje, Ĺźe âproblem inteligencji w caĹoĹci leĹźyâ w epizodzie Jana i Andrzeja. Dlaczego tym jest chrzeĹcijaĹstwo? KsiÄ dz Giussani mĂłwi: âSercem naszej propozycji jest (âŚ) orÄdzie o majÄ cym miejsce wydarzeniu, ktĂłre zdumiewa ludzi w ten sam sposĂłb, w jaki dwa tysiÄ ce lat temu orÄdzie anioĹĂłw w Betlejem zdumiaĹo biednych pasterzy. Wydarzeniu, ktĂłre ma miejsce wczeĹniej niĹź wszelkie rozwaĹźanie na temat czĹowieka religijnego lub niereligijnegoâ (L. Giussani, Un avvenimento di vita, cioè una storia, Edit-Il Sabato, RzymâMediolan 1993, s. 38). Po czym poznaÄ, Ĺźe tak jest? Co takiego siÄ wydarza, gdy wydarza siÄ chrzeĹcijaĹstwo? Czy czyni nas wiÄkszymi wizjonerami, tak Ĺźe moĹźemy siÄ pocieszyÄ, stajÄ c wobec ciosĂłw zadawanych przez Ĺźycie? Prowadzi nas poza rzeczywistoĹÄ czy teĹź, jak nigdy dotÄ d, pozwala nam wreszcie prawdziwie posĹugiwaÄ siÄ rozumem? KsiÄ dz Giussani mĂłwiĹ, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem. Nie wtedy, gdy o nim pleciemy trzy po trzy i nic siÄ nie dzieje. Nie wtedy, gdy chrzeĹcijaĹstwo jest zredukowane do serii instrukcji obsĹugi, przez co dalej Ĺźyjemy jak wszyscy, wkĹadajÄ c je jak kapelusz, czy teĹź dla rozrywki podejmujemy jakÄ Ĺ dziaĹalnoĹÄ⌠Nie! ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem. Co siÄ dzieje, gdy siÄ zakochujesz? Czy dokonuje siÄ coĹ w twoim âjaâ, czy nie? JeĹli chrzeĹcijaĹstwo siÄ nie wydarza, jeĹli nie jest wydarzeniem, wtedy widzÄ, Ĺźe stajÄ c wobec tego wszystkiego, jesteĹmy zagubieni jak wszyscy. Kiedy jednak siÄ wydarza, co siÄ wydarza? Sentymentalizm? Czy jest tylko poruszeniem? Czy jest tylko zastosowaniem instrukcji obsĹugi? KsiÄ dz Giussani mĂłwi: âTo wydarzenie [kiedy chrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem] oĹźywia lub wzmacnia podstawowy zmysĹ zaleĹźnoĹci oraz istotÄ pierwotnych oczywistoĹci, ktĂłre nazywamy ÂŤzmysĹem religijnymÂťâ. Co znaczy, Ĺźe oĹźywia i wzmacnia ludzkie âjaâ? ChrzeĹcijaĹskie wydarzenie czyni czĹowieka czĹowiekiem, to znaczy czyni go bardziej zdolnym do Ĺźycia zgodnie z jego pierwotnymi wymogami serca. Czyni czĹowieka zdolnym do bycia bardziej zaskakiwanym przez rzeczywistoĹÄ, przeĹźywania rzeczywistoĹci w jej prawdzie, poniewaĹź czyni go zdolnym do uĹźywania rozumu zgodnie z jego prawdziwÄ naturÄ , otwartÄ na caĹoĹÄ rzeczywistoĹci. Wtedy gdy stajemy wobec tego faktu, wobec Ĺmierci Giovanniego, kaĹźdy z nas â chcÄ c nie chcÄ c â dokonuje weryfikacji tego, czy chrzeĹcijaĹstwo jest dla niego wydarzeniem. Wie, czy jest to tylko jakieĹ pocieszenie, czy teĹź staĹo siÄ coĹ, przez co nic â nawet tak dramatyczny fakt â nie jest w stanie zamknÄ Ä rozumu i przeszkodziÄ mu w uznaniu caĹej rzeczywistoĹci. Rzucam wam wyzwanie! Takie myĹli przyszĹy mi do gĹowy, gdy umarĹ mĂłj tata: wyobraĹşcie sobie Jana i Andrzeja. Ĺťyli z Nim, widzieli Go, zobaczyli to, co zobaczyli, wszystkie owoce, wszystkie znaki, caĹÄ dokumentacjÄ tego, kim On byĹ⌠Po tÄ najwaĹźniejszÄ : widzieli Go zmartwychwstaĹego. I wyobraĹşcie sobie, kiedy zmarĹ pierwszy z Dwunastu, znajdowali siÄ w takiej samej sytuacji jak my, wobec przyjaciela, ktĂłry zmarĹ. Co sobie pomyĹleli? Czego takiego za nic w Ĺwiecie nie mogli usunÄ Ä sprzed swoich oczu? Tego, Ĺźe widzieli KogoĹ Ĺźywego. Ĺťywego! Tylko dziÄki temu, Ĺźe widzieli KogoĹ Ĺźywego, mogli uĹźywaÄ otwartego rozumu, a nie rozumu zamkniÄtego, zatrzymujÄ c siÄ na zewnÄtrznej stronie rzeczywistoĹci. Nie mogli juĹź patrzeÄ na trumnÄ swojego przyjaciela, nie majÄ c przed oczami tego, co zobaczyli. Czy byli wizjonerami? Czy teĹź ten fakt pozwalaĹ im uĹźywaÄ rozumu zgodnie z jego naturÄ ? Bez tego, bez chrzeĹcijaĹstwa dokonujÄ cego siÄ w nas jako wydarzenie, jakakolwiek rzecz â nie tylko dramat taki jak ĹmierÄ przyjaciela â zamyka nas. I patrzymy na rzeczywistoĹÄ jak wszyscy. Czy jednak kiedy Jan i Andrzej myĹleli o Nim, robili to, by siÄ pocieszyÄ, czy teĹź byĹ to poznany fakt, ktĂłrego nie mogli usunÄ Ä sprzed oczu? ByĹ rzeczywisty czy nie? KaĹźdy musi zdecydowaÄ. Co jest bardziej skomplikowane? Uznanie, Ĺźe teraz nikt z nas sam nie daje sobie Ĺźycia (czy musicie byÄ wizjonerami, by to uznaÄ?), czy teĹź uznanie, Ĺźe Ten, ktĂłry daje nam Ĺźycie, moĹźe przywrĂłciÄ je nam na zawsze? Czy uznanie, Ĺźe teraz nikt z nas sam nie moĹźe daÄ sobie Ĺźycia nie uzdalnia nas do uznania, Ĺźe Ten, ktĂłry daje nam Ĺźycie, moĹźe nam je przywrĂłciÄ na zawsze? Czy jesteĹmy wizjonerami, kiedy myĹlimy, Ĺźe nie my sami dajemy sobie Ĺźycie, czy teĹź chodzi o uĹźywanie rozumu, ktĂłre pozwala nam nie zwariowaÄ i nie byÄ zarozumialcami, myĹlÄ c, Ĺźe jest na odwrĂłt? A jeĹli Ĺźycia nie dajemy sobie sami, powtarzam, trudniej jest Bogu daÄ nam Ĺźycie teraz czy teĹź przywrĂłciÄ nam je potem, na zawsze? Problem polega na tym, Ĺźe Ĺźyjemy z klapkami na oczach: nie rozpoznajemy obecnych rzeczy jako obecnoĹci. Wszystko jest dla nas pewnikiem. A skoro nie zdumiewamy siÄ codziennie rano tym, Ĺźe Ĺźycie zostaĹo nam dane, Ĺźe jest nam dawane teraz, z trudem przychodzi nam myĹleÄ, Ĺźe Ten, ktĂłry daje nam Ĺźycie, moĹźe daÄ je Giovanniemu, teraz. W jaki sposĂłb jesteĹmy jednak w stanie to sobie wytĹumaczyÄ? Co pozwala nam w taki sposĂłb uĹźywaÄ rozumu? Co dostarcza rozumowi racji? Tylko takie doĹwiadczenie jak to, ktĂłre przeĹźywamy, jest w stanie nie zamknÄ Ä sprawy. Bez tego nie jesteĹmy w stanie inaczej myĹleÄ o wierze, jak tylko o jakimĹ pocieszeniu. Nie uda nam siÄ zaakceptowaÄ tego, Ĺźe chrzeĹcijaĹskie wydarzenie umoĹźliwia rozumowi uznanie rzeczywistoĹci, biorÄ c pod uwagÄ wszystkie jej czynniki, tak bardzo naszym, caĹkowicie toĹźsamym z nami, staĹ siÄ racjonalizm, to znaczy ograniczone posĹugiwanie siÄ rozumem. To jest to, czemu chrzeĹcijaĹstwo jako wydarzenie nieustannie rzuca wyzwanie i co wywraca do gĂłry nogami. Kiedy od pierwszego momentu doĹwiadczamy, Ĺźe wydarza siÄ coĹ, co przewartoĹciowuje Ĺźycie, nadajÄ c mu intensywnoĹÄ, o jakiej nie mogliĹmy nawet ĹniÄ, wĂłwczas ta miara rozumu przestaje wystarczaÄ i zaczynamy otwieraÄ siÄ na oĹcieĹź. A kiedy w ten sposĂłb zaczynamy uĹźywaÄ rozumu, musimy patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ, myĹlÄ c o Tajemnicy, ktĂłra w niej zamieszkuje. AĹź do stwierdzenia, w jakiejkolwiek okolicznoĹci, Ĺźe rzeczywistoĹÄ jest pozytywna wĹaĹnie za sprawÄ tej Tajemnicy, ktĂłra jÄ zamieszkuje. Nie dlatego, Ĺźe to my czynimy jÄ pozytywnÄ , ale dlatego, Ĺźe nie jesteĹmy w stanie zredukowaÄ jej â ze wzglÄdu na to, co siÄ wydarza â do naszej miary. Nasza miara nie wytrzymuje z powodu majÄ cych miejsce faktĂłw. Dlatego chrzeĹcijaĹstwo, jak nic innego, wystawia na prĂłbÄ sposĂłb, w jaki posĹugujemy siÄ rozumem. A otwiera na oĹcieĹź, oĹźywia oraz dodaje siĹ nie fakt bycia wizjonerami, ale rozum! GdybyĹmy byli wizjonerami, sprawy, o ktĂłrych mĂłwimy, nie byĹyby faktami, ktĂłrych doĹwiadczyliĹmy. Wszystko byĹoby wirtualne, wszyscy jednak wiemy, jaka jest róşnica miÄdzy tym, co wirtualne, a tym, co realne. JeĹli nie, da nam to do zrozumienia Ĺźycie, poniewaĹź pociÄ g przyjeĹźdĹźa na stacjÄ punktualnie.
Pytanie: ChciaĹabym Ci opowiedzieÄ o tym, co wydarzyĹo mi siÄ w tych dniach. W piÄ tek rano Riccardo powiedziaĹ mi: âTej nocy zmarĹ Bizzoâ. Nagle zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe Ĺźycie, caĹe istnienie, jest czymĹ niesamowicie innym w stosunku do moich zdolnoĹci. To znaczy naprawdÄ moje Ĺźycie nie zaleĹźy ode mnie. Moje istnienie, istnienie Bizzo albo moich najbliĹźszych, niezaleĹźnie od tego jak bardzo wdziÄczna byĹabym za ich obecnoĹÄ, nie zaleĹźy ode mnie. Nawet moje pragnienie, tak wielkie, tego, by byli, nie sprawia, Ĺźe sÄ obok mnie. UĹwiadomiĹam sobie gĹÄboko, Ĺźe jestem stworzeniem, Ĺźe Bizzo jest stworzeniem, jesteĹmy stworzeni. ByĹam niespodziankÄ nawet dla moich rodzicĂłw. SpostrzegĹam, Ĺźe wszystkie moje rysy, mĂłj charakter i moje usposobienie przyszĹy do nich niespodziewanie. Moje istnienie jest rĂłwnieĹź niespodziankÄ dla mnie, wĂłwczas wybuchĹo pytanie: ale kto mnie czyni? Kto mnie wymyĹliĹ? ZderzyĹam siÄ z faktem, Ĺźe KtoĹ, zanim zrobiĹ to ktokolwiek inny, pragnÄ Ĺ Bizzo â i nie jest to tylko puste gadanie â ale pragnÄ Ĺ go tak bardzo, Ĺźe go stworzyĹ, wydobyĹ go z nicoĹci, pozwoliĹ mu istnieÄ, daĹ Ĺźycie wĹĂłknom jego ciaĹa, wymyĹliĹ mu jedyne w swoim rodzaju oblicze. WciÄ Ĺź przychodzi mi na myĹl, Ĺźe mogĹo nas nie byÄ, tymczasem jesteĹmy. I zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe moje istnienie, istnienie Bizzo, jest gestem KogoĹ, nieustannym aktem KogoĹ Innego. StajÄ c w obliczu czegoĹ takiego, jak moĹźna myĹleÄ, Ĺźe Ten, ktĂłry jak nikt inny pragnÄ Ĺ Bizzo, w pewnym momencie o nim zapomniaĹ, przestaĹ siÄ o niego troszczyÄ? W ten sposĂłb sĹyszÄ c kogoĹ mĂłwiÄ cego: âTo, co siÄ wydarzyĹo, nie ma sensuâ, buntowaĹam siÄ niesamowicie. ChciaĹam powiedzieÄ: jak to siÄ moĹźe staÄ, Ĺźe Ten, ktĂłry byĹ wierny Bizzo bardziej niĹź my wszyscy, bardziej niĹź wszyscy jego przyjaciele, czyniÄ c go bytem chwila po chwili, zapomniaĹ o nim? StajÄ c przed ciaĹem Bizzo w kostnicy, zadawaĹam sobie pytanie: gdzie naprawdÄ jest teraz Bizzo? Przez wzglÄ d na ogromnÄ ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe jesteĹmy stworzeniami, musiaĹam odpowiedzieÄ: wrĂłciĹ do Ojca, w ramiona swojego Ojca. Na pogrzebie bardzo siÄ wzruszyĹam, tak bardzo byĹam dotkniÄta faktem bycia stworzeniem. PrzychodziĹ mi na myĹl fragment Pisma ĹwiÄtego: âUkochaĹem ciÄ odwiecznÄ miĹoĹciÄ , ulitowaĹem siÄ nad twojÄ nicoĹciÄ â (por. Jer 31, 3). DrĹźaĹam, uĹwiadamiajÄ c sobie, Ĺźe zostaĹam uksztaĹtowana przez KogoĹ Innego. Na nowo odkryĹam, Ĺźe jestem BoĹźÄ cĂłrkÄ , punkcikiem w rzeczywistoĹci, dotkniÄtym i chcianym przez TajemnicÄ. I zadajÄ sobie pytanie: dlaczego dane mi jest ĹźyÄ? Jakie jest moje zadanie? I wyszĹo na jaw caĹe zawrotne pragnienie Ĺźycia w posĹuszeĹstwie Ojcu. Kiedy na cmentarzu przykryto Bizzo ziemiÄ , wybuchĹo we mnie caĹe pragnienie wiecznoĹci, powrĂłciĹo towarzyszÄ ce mi i raniÄ ce mnie pytanie: co istnieje na zawsze? Co we mnie jest wieczne? Nie do zniesienia jest fakt, Ĺźe moje Ĺźycie moĹźe byÄ jak nawias â mieÄ poczÄ tek i koniec. W obliczu tak wielkiej potrzeby mojego serca oraz zmarĹego Bizzo, i tego, Ĺźe jest tak inny od tego, co mogÄ sobie wyobraziÄ, drĹźaĹam, uĹwiadamiajÄ c sobie, Ĺźe miĹoĹÄ Boga do mnie i do nas, Jego stworzeĹ, jest wieczna. WidzÄ caĹkowitÄ dysproporcjÄ miÄdzy tÄ ĹwiadomoĹciÄ siebie jako stworzenia, cĂłrki Boga, ktĂłrego moje serce gorÄ co pragnie, a ograniczonÄ koncepcjÄ mnie. ChciaĹam ciÄ zapytaÄ: jak ta ĹwiadomoĹÄ, ktĂłra tak wyraĹşnie wyĹoniĹa siÄ w tych dniach, moĹźe zakorzeniÄ siÄ we mnie na trwaĹe? WidzÄ, Ĺźe ona Ĺatwo siÄ we mnie zaciera, zostaje pokryta tysiÄ cem zmartwieĹ. W ten sposĂłb fakt, Ĺźe ĹźyjÄ, nie jest juĹź prowokacjÄ , ale zmartwieniem; i powraca lÄk i strach, Ĺźe w tym posĹuszeĹstwie Ojcu mogÄ coĹ straciÄ.
KS. CARRĂN: Marto, jak doszĹaĹ do tej ĹwiadomoĹci?
Pytanie: Od zeszĹego roku, od pracy nad Rekolekcjami, czuĹam siÄ zraniona i potrzebujÄ ca. Przez caĹy ten czas nie znalazĹam niczego, co stanÄĹoby na wysokoĹci mojej potrzeby oraz mojej rany, jak tylko fakt Chrystusa.
KS. CARRĂN: I tylko to. Dlatego to nie ze wzglÄdu na to, Ĺźe mĂłwimy o tych sprawach, rozumiemy: tylko wtedy, gdy siÄ wydarzajÄ , moĹźna je zrozumieÄ. Co czyni nas takimi? Rozum zdolny uznaÄ rzeczywistoĹÄ w caĹej jej gĹÄbi rodzi siÄ i urzeczywistnia w chrzeĹcijaĹskim wydarzeniu. Uczestniczymy w tym wydarzeniu w chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnocie tak, jak opisaĹa to Marta: chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota, ktĂłra wciÄ Ĺź rzuca nam wyzwanie, sprawia, Ĺźe wydarzajÄ siÄ rzeczy, ktĂłre nieustanne nas do takiej ĹwiadomoĹci wychowujÄ . Nawet tak bolesne wydarzenie, w istocie nie jest w stanie utrzymaÄ tej rany otwartÄ , poniewaĹź rozum upada. Wiele razy sĹyszeliĹmy o tym na Szkole WspĂłlnoty albo w liĹcie chĹopaka odczytanym podczas Dnia Inauguracji Roku: kiedy byĹ w szpitalu, wszystko byĹo dla niego nowoĹciÄ , nic nie byĹo oczywiste, kiedy jednak wyszedĹ, wszystko znĂłw staĹo siÄ pewnikiem. Znaczy to, Ĺźe nawet raniÄ cy nas tak bardzo fakt nie jest w stanie utrzymaÄ naszego rozumu otwartym. Pozwala na to tylko bycie w chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnocie, co wyraĹşnie mĂłwi nam o tym, czym jest dla nas chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota. Kiedy zdajemy sobie sprawÄ, Ĺźe tylko chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota pozwala nam przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄ, jak daĹa nam o tym Ĺwiadectwo Marta, co mĂłwi to o chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnocie? Czym ona jest? Bo czy grupa biednych i peĹnych ograniczeĹ ludzi â kaĹźdy, kto jest w najmniejszym stopniu Ĺwiadomy siebie, wie, Ĺźe taki jest â moĹźe mieÄ tak decydujÄ cy wkĹad w przeĹźywanie rzeczywistoĹci z tÄ ĹwiadomoĹciÄ ? PoniewaĹź jesteĹmy tacy dobrzy? Nie, wszyscy dobrze wiemy, Ĺźe tak nie jest: âTylko to, co boskie [mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani o Chrystusie jako o najbardziej zdumiewajÄ cym znaku tego, kim On byĹ], moĹźe zbawiÄ czĹowieka, to znaczy prawdziwe i znaczÄ ce wymiary ludzkiej osobyâ (L. Giussani, ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie. U ĹşrĂłdeĹ chrzeĹcijaĹskiego roszczenia, tĹum. D. Chodyniecki, PoznaĹ 2002, s. 131)â oraz ukazaÄ je ĹwiadomoĹci kaĹźdego z nas. A wiÄc kiedy rozmawiamy w ten sposĂłb o wspĂłlnocie chrzeĹcijaĹskiej, mĂłwi to o jej pochodzeniu: w tych kreteĹskich wazach znajduje siÄ boskoĹÄ. PoniewaĹź Ĺźaden inny fakt, nawet doniosĹy, nie jest zdolny utrzymaÄ nas otwartymi, Marto. Nawet tak doniosĹy fakt, jak ĹmierÄ przyjaciela. W Ĺwiadectwie Marty uderza mnie spojrzenie, ktĂłre, kiedy wszystko wydaje siÄ waliÄ, pozwala jej posĹugiwaÄ siÄ rozumem tak, jak to zrobiĹa. Nie powiedziaĹa nam, Ĺźe aby to przeĹźyÄ, miaĹa wizjÄ. ZaczÄĹa uĹźywaÄ rozumu, to znaczy patrzeÄ na siebie, nie uwaĹźajÄ c siebie za pewnik! PatrzeÄ na to, jak jest stworzona, postrzegaÄ swoje istnienie jako niespodziankÄ, jako coĹ niezaĹoĹźonego z gĂłry. AĹź do uznania KogoĹ, kto zapragnÄ Ĺ, by Bizzo ĹźyĹ, poniewaĹź Ĺźycie to nieustanny akt KogoĹ Innego. AĹź do odczucia caĹego buntu w swoim wnÄtrzu, kiedy ktoĹ staraĹ siÄ to zredukowaÄ. CoĹ zupeĹnie odwrotnego niĹź, jak mĂłwiĹ ktoĹ podczas Ekip CLU, myĹlenie, Ĺźe uznanie KogoĹ Innego to jakaĹ komplikacja! Co za bunt! CaĹe âjaâ, kaĹźde wĹĂłkno istnienia burzy siÄ w obliczu takiego redukowania rzeczywistoĹci. WĹaĹnie dlatego, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo rodzi takiego czĹowieka, czĹowieka zdolnego nie redukowaÄ, wĂłwczas zaczyna siÄ rozumieÄ, Ĺźe Ten, ktĂłry ma moc nas stwarzaÄ, ma rĂłwnieĹź moc daÄ nam Ĺźycie na zawsze. UrodziliĹmy siÄ po to, by ĹźyÄ wiecznie. Jest KtoĹ, kto ma moc, energiÄ stwarzania nas z nicoĹci, wybaczcie wiÄc, jeĹli moĹźe mieÄ jakiĹ problem z obdarowaniem nas Ĺźyciem wiecznym! Dlaczego mogÄ to powiedzieÄ? Wystarczy, Ĺźe kaĹźdy pomyĹli, co siÄ staĹo w jego Ĺźyciu, kiedy wydarzyĹ siÄ Chrystus, i to nie jako sama nazwa! Ta intensywnoĹÄ Ĺźycia, ta zdolnoĹÄ trwania w rzeczywistoĹci, ta pozytywnoĹÄ w stawianiu czoĹa wszystkiemu, ta ĹwiadomoĹÄ siebie, to zdumienie wobec siebie, ta intensywnoĹÄ, ten nadmiar czĹowieczeĹstwa â czy dajesz to sobie sam? Od siebie nie dajesz nawet przecinka. A wiÄc jedynym sposobem wytĹumaczenia faktu, Ĺźe jako pierwsi siÄ zdumiewamy tÄ intensywnoĹciÄ Ĺźycia, intensywnoĹciÄ tak caĹkowicie nieproporcjonalnÄ do wszystkich naszych wysiĹkĂłw i usiĹowaĹ, jest skapitulowanie wobec oczywistoĹci tego KogoĹ Innego, ktĂłry jest poĹrĂłd nas, jest tak widoczny, Ĺźe my nie moĹźemy Go sobie wymyĹliÄ. Oznacza to, Ĺźe On dziaĹa i Ĺźe nie jesteĹmy sami z naszÄ nicoĹciÄ . RzeczywistoĹÄ jest pozytywna, poniewaĹź jest On, poniewaĹź On jest rzeczywistoĹciÄ , jak mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ (por. Kol 2, 17). RzeczywistoĹÄ jest pozytywna, poniewaĹź jest, i dziÄki temu moĹźemy jÄ uznaÄ. RĂłwnieĹź w tym momencie. Co wiÄcej, ta chwila jest tÄ , ktĂłra rzuca nam wyzwanie bardziej niĹź cokolwiek innego: wzbudza w nas tak potÄĹźne pytanie, Ĺźe musimy znaleĹşÄ odpowiedĹş na miarÄ tego pytania. Musimy naprawdÄ zdaÄ sobie sprawÄ, czym jest Ĺźycie, ktĂłre zostaĹo nam dane i jest nam dawane, czym jest intensywnoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ spotkaliĹmy w chrzeĹcijaĹskim wydarzeniu â tylko to nie pozwala nam ograniczaÄ rozumu. PoniewaĹź nie mĂłwimy o abstrakcyjnych teoriach, ale o Ĺźyciu, moi drodzy. JeĹli Ĺźycie, ktĂłre przeĹźywamy tu i teraz, nie jest prawdziwe, jeĹli nie jest Ĺźyciem, jeĹli nie jest rzeczywiste, wĂłwczas nawet ĹmierÄ Bizzo nie jest rzeczywista. Czy Ĺźycie jest rzeczywiste? Czy rzeczywista jest intensywnoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ odnajdujemy, ĹźyjÄ c wiarÄ , jest rzeczywista czy nie? Problem polega wiÄc na tym, Ĺźe ta rzeczywistoĹÄ posiada rzeczywisty poczÄ tek: KogoĹ rzeczywistego. Nie jest czymĹ, co objawia siÄ wirtualnie. PoczÄ tek musi byÄ rzeczywisty, tak jak Ĺźycie, ktĂłre zostaĹo nam dane, i jak intensywnoĹÄ Ĺźycia, jak ta obfitoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ wprowadza Chrystus. Rzeczywisty! Dlatego w istocie, poza chrzeĹcijaĹstwem nie moglibyĹmy nawet o tym marzyÄ. Dlatego w obliczu faktu takiego jak ĹmierÄ Giovanniego, ten, kto nie przeĹźywa chrzeĹcijaĹstwa jako rzeczywistego wydarzenia, pozostaje zagubiony, przewaĹźa w nim racjonalistyczna miara i w ten sposĂłb niczego nie rozumie. PrzeĹźywa dramat pytania bez moĹźliwoĹci otrzymania odpowiedzi. My jednak nie wymyĹlamy sobie odpowiedzi, nie wyciÄ gamy jej z kieszeni, nie jesteĹmy wizjonerami: mamy odpowiedĹş, poniewaĹź nie moĹźemy jej usunÄ Ä z Ĺźadnego wĹĂłkna naszego bytu. Nie wymyĹlamy jej sobie ad hoc, aby odpowiedzieÄ na ten problem. Kiedy wiÄc przychodzi tak wielka prĂłba, zdajemy sobie naprawdÄ sprawÄ, co takiego przydarzyĹo nam siÄ w Ĺźyciu, jaka Ĺaska nam siÄ przydarzyĹa!
Pytanie: Marta powiedziaĹa mi o tym wszystkim w piÄ tek wieczorem. RzuciĹa mi ogromne wyzwanie. CzuĹam nieznoĹny niepokĂłj i czuĹam w sobie pustkÄ, wobec przyjacióŠmilczaĹam, nie wiedziaĹam, co powiedzieÄ, podczas obiadu, kolacji⌠PrĂłbowaĹam caĹkowicie utoĹźsamiÄ siÄ z tym, co powiedziaĹa mi Marta, dajÄ sĹowo, prĂłbowaĹam szczerze. PoniewaĹź pozostawaĹam caĹkowicie bezbronna w obliczu tego, co siÄ wydarzaĹo. Nie byĹam jednak w stanie: nie ma we mnie pokojuâŚ
KS. CARRĂN: Czego ciÄ to uczy? Widzicie? JeĹli wiara siÄ nie wydarza, jeĹli chrzeĹcijaĹstwo nie jest wydarzeniem, nie udaje nam siÄ przekonaÄ samych siebie przy pomocy naszego usiĹowania. SprĂłbujcie! Czy my je wymyĹlamy? Ona by tego chciaĹa, zrobiĹaby wszystko. Ale nie daje rady. Widzicie, jak wyĹania siÄ kĹamstwo? Nie jej kĹamstwo, ale kĹamstwo twierdzenia, Ĺźe to jest nasz wymysĹ. Za nic w Ĺwiecie nie udaĹoby siÄ jej go wymyĹliÄ! A dzieje siÄ tak dwa tysiÄ ce lat po Zmartwychwstaniu Jezusa, rozumiecie? Dwa tysiÄ ce lat po tym, jak ktoĹ powiedziaĹ, Ĺźe Jezus zmartwychwstaĹ. Nawet dwa tysiÄ ce lat później, w ciÄ gu ktĂłrych sĹyszeliĹmy o tym raz i drugi, tysiÄ c razy, nie jesteĹmy w stanie go ustanowiÄ. A wiÄc czy wiara, jak mĂłwiĹ wiele lat temu Ojciec ĹwiÄty w Weronie, jest kreacjÄ czy uznaniem? Tylko ten, kto pozostaje zamkniÄty w swoim pokoiku, moĹźe prĂłbowaÄ jÄ stworzyÄ jako swojÄ kreacjÄ i tym siÄ zadowoliÄ. Kiedy jednak Ĺźycie naciska, ostatnie, co nam przychodzi do gĹowy, to to, Ĺźe to my stwarzamy wiarÄ. KĹamstwo ma krĂłtkie nogi, juĹź na pierwszym zakrÄcie ponosi siÄ poraĹźkÄ. Na czym polega wiÄc twĂłj bĹÄ d? Na tym, Ĺźe nie musiaĹaĹ wychodziÄ od wysiĹku utoĹźsamiania siÄ (ktĂłre Ĺatwo redukuje siÄ do twojego wyobraĹźenia) z tym, co powiedziaĹa ci Marta, ale od tego, co wydarzyĹo siÄ w twoim Ĺźyciu i czego nie moĹźesz siÄ pozbyÄ nawet teraz. ĹmierÄ Bizzo pozwala ci uĹwiadomiÄ sobie, Ĺźe jesteĹ teraz. Czy sama dajesz sobie Ĺźycie? Oznacza to, Ĺźe nasza trudnoĹÄ nie polega na byciu wizjonerami, ale przeciwnie, na uznaniu rzeczywistoĹci, na wychodzeniu od rzeczywistoĹci jako doĹwiadczenia. I kiedy prĂłbujemy zastÄ piÄ jÄ usiĹowaniem stwarzania lub wymyĹlania czegoĹ, jeszcze bardziej uĹwiadamiamy sobie, Ĺźe my jej nie ustanawiamy. Masz jakieĹ trudnoĹci z uznaniem tego, Ĺźe jesteĹ? Masz jakieĹ trudnoĹci z uznaniem, Ĺźe w tej auli jest ĹwiatĹo? Albo Ĺźe jest nas tu wielu? Sprawia ci trudnoĹÄ utoĹźsamienie siÄ z tym? Tak jest. Nie musisz siÄ utoĹźsamiaÄ z tym, co mĂłwi ci Marta jako z dyskursem, ale z tym, co ci mĂłwi o tym, jak przeĹźywa rzeczywistoĹÄ. Wtedy zaczniesz w odmienny sposĂłb uĹźywaÄ rozumu. Gdy nie jesteĹmy jednak do tego przyzwyczajeni, przychodzi nam to z wielkim trudem.
Pytanie: Mnie nie sprawia Ĺźadnej trudnoĹci uznanie, Ĺźe jestem niczym, Ĺźe jestem krucha⌠PoniewaĹź tak jest. To jednak nie daje mi pewnoĹci, Ĺźe Bizzo jest teraz speĹniony.
KS. CARRĂN: Po kolei. Co pozwala ci zrozumieÄ, Ĺźe ty nie czynisz teraz siebie? Nie musicie robiÄ potrĂłjnego salta mortale, ale zaczÄ Ä uĹźywaÄ rozumu. Co pozwala ci zrozumieÄ fakt, Ĺźe ty nie dajesz sobie Ĺźycia? Mario, uĹźyj gĹowy! Nie pozwĂłl siÄ zablokowaÄ! Widzicie, wciÄ Ĺź pozwalamy, by blokowaĹ nas nasz sentyment i gĹupiejemy. GĹupienie oznacza, Ĺźe rozum jest jak gdyby sparaliĹźowany. Ale ty nie jesteĹ gĹupia, poniewaĹź doszĹaĹ aĹź tutaj, jesteĹ na studiach⌠coĹ zrobiĹaĹ! JeĹli moĹźesz uznaÄ, Ĺźe teraz jesteĹ, najbardziej oczywiste jest, Ĺźe jest KtoĹ Inny, kto ciÄ teraz czyni. Z trudem przychodzi ci to uznaÄ? To jest pierwszy krok. A wiÄc znaczy to, Ĺźe Ten, ktĂłry czyni ciÄ teraz, Ten, ktĂłry uczyniĹ Bizzo, dziaĹa w rzeczywistoĹci â gdyby nie dziaĹaĹ w rzeczywistoĹci, nie byĹoby ciÄ tutaj. JeĹli zaczniesz patrzeÄ na to, co czyni ciÄ teraz obecnÄ , zaczniesz patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ nie tylko w oparciu o twojÄ zdolnoĹÄ. JeĹli patrzysz na niÄ tylko w oparciu o twojÄ zdolnoĹÄ, myĹlisz, Ĺźe to, co wydarza siÄ w rzeczywistoĹci, jest tylko tym, co zdoĹa sobie wyobraziÄ twoja maĹoĹÄ, twĂłj rozum zastosowany jako miara nie potrafi sobie wyobraziÄ, jak twĂłj przyjaciel moĹźe ĹźyÄ wiecznie, a wiÄc dla ciebie znaczy to, Ĺźe nie jest to prawdziwe. A jeĹli ktoĹ powiedziaĹby ci coĹ innego, dla ciebie byĹoby to nieprawdziwe, poniewaĹź twĂłj rozum jest zredukowany. Ile razy w Ĺźyciu przydarzyĹy ci siÄ rzeczy, o ktĂłrych nawet nie pomyĹlaĹaĹ, Ĺźe mogÄ ci siÄ przytrafiÄ? âWiÄcej jest rzeczy w niebie i na ziemi, Horatio, niĹź siÄ ich ĹniĹo waszej filozofiiâ (W. Shakeaspear, Tragiczna historia Hamleta, ksiÄcia Danii, akt I, scena V, tĹum. M. SĹomczyĹski, KrakĂłw 1999). Czy kiedy mĂłwimy, Ĺźe miarÄ dla nas jest rozum, mĂłwimy o zagadnieniu dla filozofĂłw, dla fachowcĂłw, dla ludzi, ktĂłrzy sobie komplikujÄ Ĺźycie? Kiedy przychodzi coĹ, co wykracza poza naszÄ zdolnoĹÄ wyobraĹźenia, naszÄ zdolnoĹÄ miary, naszÄ zdolnoĹÄ dostrzegania, jak coĹ moĹźe siÄ wydarzaÄ, mĂłwimy: âTo jest niemoĹźliweâ. Negujemy kategoriÄ moĹźliwoĹci, to znaczy negujemy rozum. Wtedy jesteĹmy zablokowani. Czy jest to jednak prawda czy nie? WydarzyĹo siÄ wiele rzeczy w twoim Ĺźyciu, o ktĂłrych nie myĹlaĹaĹ, Ĺźe mogĹy siÄ wydarzyÄ, tak czy nie? Ta miara nie sprawdziĹa siÄ w twoim Ĺźyciu tysiÄ c razy, tak czy nie? W wiÄc kto ci mĂłwi, Ĺźe moĹźe siÄ jeszcze nie sprawdziÄ? To jest pewna droga, jak widzicie, dĹuĹźsza, ale pomaga nam posĹugiwaÄ siÄ rozumem. Nie przekonuje nas o niczym, ani nie zjada nam mĂłzgu â pozwala nam uĹźywaÄ rozumu zgodnie z jego naturÄ . JeĹli wrĂłcisz teraz do ZmysĹu religijnego, zobaczysz, Ĺźe usiĹowanie, ktĂłre razem podejmujemy, polega na nauczeniu siÄ uĹźywania rozumu bez stawiania jakiegokolwiek kroku, ktĂłrego nie zobaczyĹabyĹ w swoim doĹwiadczeniu, w rzeczywistoĹci. Nie potrzebujemy siÄ przekonywaÄ â musimy zrozumieÄ. To coĹ innego. PoniewaĹź nie sprawia ci Ĺźadnej trudnoĹci zrozumienie tego, co ci mĂłwiÄ, na tyle, na ile ci to wytĹumaczÄ i postawiÄ przed tobÄ fakty â nie staram siÄ przekonaÄ ciÄ do czegoĹ, czego nie ma albo czego nie widzisz, abyĹ powiedziaĹa mi âtakâ. Nie muszÄ ciÄ przekonywaÄ, Ĺźe w tej auli jest ĹwiatĹo. Chodzi o to samo: tÄ moĹźliwoĹÄ, ktĂłra nie przychodzi ci na myĹl, czyni moĹźliwÄ tylko Ten, ktĂłry daje ci Ĺźycie teraz. Tylko wtedy, gdy to zaakceptujesz, bÄdziesz mogĹa znaleĹşÄ odpowiedĹş na twoje palÄ ce pytanie. To jest wyzwanie, ktĂłre stawiajÄ przed nami okolicznoĹci, fakty Ĺźycia. I ty znajdziesz odpowiedĹş tylko wtedy, gdy podejmiesz to wyzwanie, tÄ prowokacjÄ rzeczywistoĹci, nie zatrzymujÄ c siÄ, dopĂłki nie znajdziesz adekwatnej racji. JeĹli tracimy tÄ okazjÄ i myĹlimy, Ĺźe ktoĹ moĹźe zaoszczÄdziÄ nam tej drogi, stajemy siÄ mniej ludĹşmi. Potrzeba wychowania. Nie do tego, by wyobraziÄ sobie to, czego nie ma, ale do tego, by uĹwiadomiÄ sobie to, co jest.
Pytanie: ChciaĹem opowiedzieÄ o tym, co mi siÄ przydarzyĹo. Kiedy dowiedziaĹem siÄ o Giovannim, pytaĹem siÄ, co robiÄ. Potem w kostnicy Feo powtĂłrzyĹ mi twoje sĹowa: âOstatnim gestem przyjaĹşni Giovanniego byĹo postawienie nas wobec wiecznoĹciâ. Tam zaczÄĹa siÄ dla mnie droga. ZaczÄ Ĺem patrzeÄ na rzeczy jako na dane: jego przyjaĹşĹ, moje relacje, to, co mam do zrobienia⌠AĹź doszedĹem do wyznania, bez udawania: âJa jestem Ty, ktĂłry mnie czyniszâ. Zaraz pojawiĹo siÄ we mnie pragnienie, by nie straciÄ czasu. I kiedy wrĂłciĹem na wydziaĹ rolniczy, zdumiaĹem siÄ, Ĺźe wszyscy siÄ uczyli (a byĹ to piÄ tek: do godziny 19.00 zostaĹo 20 osĂłb). Potem poszedĹem na wykĹad z ulotkÄ , poniewaĹź pragnÄ Ĺem powiedzieÄ: zaczynam rozumieÄ, Ĺźe to jest rzeczywistoĹÄ, to znaczy coĹ, co w gĹÄbi ma dobrÄ TajemnicÄ. I kiedy z wahaniem podszedĹem do profesora (poniewaĹź wahanie nie znika), byĹo to dla mnie coĹ, co mi odpowiadaĹo, bo to byĹo tak jakby powiedzieÄ: âJa jestem tÄ relacjÄ z Chrystusemâ. Wielki jest bĂłl tych dni, i nawet rankiem, by wstaÄ z Ĺóşka, trzeba podjÄ Ä decyzjÄ. Dzisiaj jednak pĂłjĹcie na wykĹad i rozdanie ulotki kolegom byĹo wĹaĹnie po to, by to powiedzieÄ. PrzychodzÄ c tu, miaĹem pytanie: w jaki sposĂłb mogÄ byÄ jak Giovanni, ktĂłry oddaĹ wszystko? ZauwaĹźam jednak, Ĺźe juĹź jest wszystko: dzisiaj, gdy szedĹem na wykĹad, nie trzeba byĹo przyjaciela, ktĂłry rozdaĹby ulotki wraz ze mnÄ , zastÄpnika pewnoĹci, jak mĂłwiliĹmy wiele razy. Ale to ja jestem tÄ relacjÄ i mĂłwiÄ o tym Ĺwiatu. DziÄki temu zaczynam zauwaĹźaÄ, Ĺźe naprawdÄ wszystko jest dobrem.
KS. CARRĂN: Co moĹźe sprawiÄ, Ĺźe po Ĺmierci przyjaciela ktoĹ wraca na wydziaĹ i znajduje wszystkich uczÄ cych siÄ? Wydaje siÄ czymĹ banalnym, absolutnie banalnym, prosty fakt, ktĂłry moĹźna uznaÄ za pewnik. Czy jednak moĹźna go wytĹumaczyÄ inaczej jak tym, Ĺźe wydarza siÄ coĹ innego? WĂłwczas zaczyna siÄ mĂłwiÄ: âJa jestem Ty, ktĂłry mnie czyniszâ w sposĂłb nieudawany. Kiedy ktoĹ odczuwa potrzebÄ powiedzenia tego, oznacza to, Ĺźe wiele razy powiedziaĹ to jako jakiĹ pewnik. Zaczyna siÄ coĹ wydarzaÄ w sposobie przeĹźywania rzeczy. Dzieje siÄ coĹ, przez co wszystko zaczyna byÄ odmienne, nowe. Ja jestem tÄ relacjÄ : to jest wydarzenie, ktĂłre ma miejsce. I ktĂłre kaĹźe mi uczyÄ siÄ w spokoju, nawet poĹrĂłd cierpienia, kaĹźe mi daÄ ulotkÄ profesorowi, kaĹźe mi wejĹÄ do auli, kaĹźe mi mocno pragnÄ Ä wszystkiego. Ale wĹaĹnie ze wzglÄdu na to cierpienie, ktĂłre mnie ponagla, potrzebujÄ pamiÄci o Chrystusie, by mĂłc stawiÄ temu czoĹa. PotrzebujÄ uĹźywaÄ rozumu, nie redukujÄ c go. Co oznacza pamiÄÄ o Chrystusie? Ponowne uĹźywanie rozumu zgodnie z jego naturÄ ! To znaczy nieredukowanie mojej rzeczywistoĹci, mojego âjaâ do stanu mojej duszy. Gdybym redukowaĹ wszystko do stanu mojej duszy, po kilku dniach nie daĹbym rady. I ktoĹ mĂłgĹby powiedzieÄ: âOn naprawdÄ przeĹźywa ĹmierÄ GiovanniegoâŚâ. Zapewniam was tymczasem, Ĺźe jeĹli pozostalibyĹcie na tym poziomie, wkrĂłtce nie dalibyĹcie rady: musielibyĹcie zapomnieÄ, by dalej ĹźyÄâŚ. Tylko ten, kto nie musi zapominaÄ (co wiÄcej: pamiÄtanie o tym, co siÄ staĹo, przynagla go do pamiÄci o Chrystusie), moĹźe wytrzymaÄ w obliczu Ĺmierci i moĹźe pozostaÄ przyjacielem Giovanniego w inny sposĂłb. Inni, chcÄ c nie chcÄ c, usunÄliby go z Ĺźycia. Nie przez zĹoĹliwoĹÄ, ale poniewaĹź nie daliby rady stanÄ Ä wobec tego, co siÄ staĹo, i musieliby zapomnieÄ. I zamiast stanÄ Ä w obliczu wiecznoĹci, musieliby wrĂłciÄ do tego co zazwyczaj kĹamstwa i zredukowaÄ rzeczywistoĹÄ do powierzchownoĹci. Tymczasem za kaĹźdym razem, gdy boli, za kaĹźdym razem, gdy czujÄ zranienie, jeĹli jest to okazjÄ do pamiÄci, widzimy, w jaki sposĂłb Giovanni pozostaje przyjacielem. Przyjacielem bardziej niĹź kiedykolwiek wczeĹniej. PoniewaĹź nic tak jak jego ĹmierÄ nie kazaĹo nam ĹźyÄ w obliczu prawdy, to znaczy w obliczu wiecznoĹci. A to orzeka o wartoĹci wszystkich naszych przyjaĹşni, ktĂłre wiele razy zamiast pomagaÄ nam ĹźyÄ w obliczu wiecznoĹci, kaĹźÄ nam o niej zapomnieÄ, odcinajÄ nas od wiecznoĹci. JakÄ jednak przyjaĹşniÄ jest nasza przyjaĹşĹ? Tak jakby ĹmierÄ przyjaciela postawiĹa nas na ostrzu noĹźa: po co jest nasza przyjaĹşĹ, jeĹli nie po to, by mĂłc na to patrzeÄ? JeĹli nie jesteĹmy przyjaciĂłĹmi w Ĺmierci, nie jesteĹmy rĂłwnieĹź przyjaciĂłĹmi w Ĺźyciu. Nawet jeĹli Ĺźycie nie rani nas tak jak ĹmierÄ.
Pytanie: W ostatnim czasie czÄsto miaĹem do czynienia ze ĹmierciÄ : pĂłĹtora roku temu zginÄ Ĺ w wypadku chĹopak, ktĂłrego znaĹem od czasĂłw szkoĹy Ĺredniej. I samo to wydarzenie byĹo juĹź dla mnie wielkÄ prowokacjÄ . OkoĹo miesiÄ ca temu w wypadku przy pracy zmarĹ inny mĂłj przyjaciel, osoba dorosĹa; byĹ on rĂłwnieĹź moim nauczycielem przedmiotu, ktĂłry studiujÄ, ktoĹ, kto nauczyĹ mnie wielu rzeczy. A teraz Giovanni, mĂłj najlepszy przyjaciel. W przeciÄ gu tego pĂłĹtora roku, przede wszystkim w tych ostatnich dniach, zaczynam rozumieÄ jednÄ rzecz, zaczynam mieÄ pewnoĹÄ, Ĺźe wszystkie te fakty wiÄ ĹźÄ siÄ ze sobÄ : to Pan prosi mnie o coĹ. Problem w tym, Ĺźe dostrzegam proĹbÄ, ale nie rozumiem jeszcze, o co mnie prosi.
KS. CARRĂN: Nie przejmuj siÄ: kiedy BĂłg czegoĹ chce, da ci to do zrozumienia z caĹÄ jasnoĹciÄ . Spokojnie, daj sobie czas! Poczekaj, a zobaczysz, Ĺźe Pan da ci wszystkie znaki, jakich potrzebujesz, by zrozumieÄ. Na koniec powiedzmy sobie: nie moĹźemy wypeĹniÄ pustki w obliczu Ĺmierci naszym wyobraĹźeniem. Co teraz bÄdzie z Giovannim? Jak myĹlicie? Ĺťeby sobie to wyobraziÄ, od czego zaczynacie? Jezus mĂłwiĹ: âA to jest Ĺźycie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, ktĂłrego posĹaĹeĹ, Jezusa Chrystusaâ (J 17, 3). Ĺťycie wieczne zaczyna byÄ doĹwiadczeniem w chrzeĹcijaĹskim spotkaniu w zaleĹźnoĹci od tego, jak kaĹźdy z nas doĹwiadczyĹ chrzeĹcijaĹskiego spotkania. A jeĹli intensywnoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ chrzeĹcijaĹskie wydarzenie wprowadziĹo w kaĹźde wĹĂłkno istnienia (ksiÄ dz Giussani mĂłwiĹ: âGorÄ czka Ĺźycia!â), jeĹli to jest pierwszy âsmakâ tego, czym jest Chrystus, wyobraĹşcie siÄ, jakie bÄdzie speĹnienie! A wiÄc nie myĹlcie o Giovannim inaczej, jak tylko w ten sposĂłb. W przeciwnym razie wypeĹniamy naszym wyobraĹźeniem to, czego nie znamy. Tajemnica jest nieznana, my jednak o tym nieznanym coĹ wiemy. PoniewaĹź objawiĹ nam to Chrystus i zaczÄliĹmy tego doĹwiadczaÄ. Dlatego jedynym sposobem na to, by nie wypeĹniaÄ tego nieznanego naszym wyobraĹźeniem, a potem przypisywaÄ tego Tajemnicy (co, jest niemal nieuniknionym niebezpieczeĹstwem, w ktĂłre wpadamy, jeĹli nie jesteĹmy uwaĹźni), jest pomaganie sobie w patrzeniu na Giovanniego, wychodzÄ c od doĹwiadczenia, ktĂłre mieliĹmy z Chrystusem. PoniewaĹź Giovanni Ĺźyje teraz speĹnieniem tego doĹwiadczenia, Ĺźyje intensywniej tym doĹwiadczeniem, przeĹźywa w peĹni to doĹwiadczenie, ten poczÄ tek. Jest to jednak speĹnienie tego, czym ĹźyĹ juĹź tutaj! Niczego innego â to jest speĹnienie tego. A wiÄc Ĺźycie wieczne to nie jest niekoĹczÄ ca siÄ nuda, przez co ostatecznie moglibyĹmy pomyĹleÄ: âBiedak, aleĹź ma pecha!â. ByÄ moĹźe Giovanni ma wiÄksze szczÄĹcie od nas! Co wiÄcej, nie âbyÄ moĹźeâ: ma wiÄksze szczÄĹcie od nas! Dlatego mĂłwi nam dzisiaj: âSpĂłjrzcie, to jest Ĺźycieâ. Poprzez swoje obecne przeĹźywanie peĹni mĂłwi nam wszystkim: âSpĂłjrzcie, przyjaciele, to jest Ĺźycie! Ĺťyciem jest Chrystus, a umrzeÄ to zyskâ. |