Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2011 (listopad / grudzień)

Rosja

Przy urnach. Rosyjska zima

Fabrizio Rossi


Zagrożenie terroryzmem. Wyjazdy ludzi młodych. „Zakradająca się przemoc”… Dla socjologa BORISA DUBINA prawdziwym problemem, z którym musi się skonfrontować ponad sto milionów wyborców, jest jednak „deficyt więzi”. Blaski i cienie kraju, który 4 grudnia został wezwany do odnowienia Dumy.


Chór gwizdów, grzmot pomruków rozlegających się na widok Władimira Putina składającego gratulacje zwycięzcy pojedynku rozegranego podczas odbywającej się na stadionie olimpijskim w Moskwie gali mieszanych sztuk walki. Przez osiem lat prezydentury oraz trzy lata sprawowania funkcji premiera coś takiego nie zdarzyło się praktycznie nigdy. Wideo z tych dwóch minut na ringu obiegło cały świat. Było ono bardzo wymowne na dwa tygodnie przed wyborami do Dumy.


4 grudnia ponad pięć milionów Rosjan zostało wezwanych do urn, by odnowić niższą izbę rosyjskiego parlamentu. Był to moment, który nabiera tym większej wagi z racji zaplanowanych na marzec wyborów prezydenckich. A wszystko to w kraju, który musi skonfrontować się z nacjonalistycznymi odłamami, zagrożeniem terroryzmem, niskim, jednym z najniższych na świecie, wskaźnikiem przyrostu naturalnego. W kraju, który po 70 latach reżimu przeszedł chaos pierestrojki i wylęknionym krokiem wkroczył na drogę wolności, znając wcześniej tylko absolutyzm carów i komunistyczny totalitaryzm. Śladem po tych doświadczeniach jest między innymi żonglerka funkcjami, niespotykana w rzeczywistej demokracji, przez co w marcowych wyborach startować będzie sam Putin, obecnie premier, którego miejsce zajmie aktualny przywódca państwa, Dmitrij Miedwiediew. Nawet jeśli obydwaj, podobnie jak ich partia Edinaja Rossija (Zjednoczona Rosja), będą musieli stawić czoła dużemu spadkowi poparcia: „Ludzie czują, że jutro będzie dokładnie tak samo jak dzisiaj – wyjaśnia Boris Dubin, który w Centrum im. Jurija Lewady w Moskwie – jednym z najbardziej autorytatywnych ośrodków badań opinii publicznej – kieruje sekcją badań socjo-politycznych. – Zaczyna ich męczyć widok tych samych twarzy u władzy, słuchanie tych samych sloganów i obietnic”. Nieprzypadkowo w roku ratingowym poparcie dla Putina spadło z 81 procent do 61, a Miediewiewa – z 77 do 57. W tym samym czasie rośnie liczba osób, które nie popierają ich działalności, tak jak tych, którzy sympatyzują z liderem stronnictwa liberalno-demokratycznego Władimirem Żyrinowskim albo z komunistą Giennadijem Ziuganowem.


TELEOBSERWATORZY. Czy nadszedł czas na zmiany? „Pojawiają się ważne znaki: Rosjanie wskazują przede wszystkim na szerzącą się korupcję oraz wszechmocność biurokracji.Przeważa jednak apatia i zmęczenie: programy partyjne nie interesują nikogo, ludzie obawiali się, że rezultat tych wyborów jest tak naprawdę już przesądzony”. Również sondaże mówią jasno: dwie trzecie Rosjan uważa, że interesy władzy nie pokrywają się dzisiaj z interesami społeczeństwa (oczywiście koszty tego ponosi społeczeństwo), i czuje się bezbronnymi wobec nadużyć ze strony władzy oraz organów państwowych.


Wiele jest również otwartych kwestii. Począwszy od tych ekonomicznych: „Powiększa się różnica między wynagrodzeniami a wzrostem cen – mówi Dubin. – Z drugiej strony rosną wymagania znacznej części społeczeństwa”. Nie chodzi o to, że dzisiaj Rosjanom żyje się gorzej: pensje oraz emerytury w ostatnich 10 latach wzrosły trzykrotnie, spadła liczba zamachów, dług publiczny nie jest już na poziomie tego z 2000 roku… Dwie inne dobre wiadomości: niedawne wejście Rosji do Światowej Organizacji Handlu po 18 latach negocjacji oraz powstanie Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, projektu integracji politycznej i ekonomicznej państw byłych Republik Sowieckich. Jednocześnie jednak wzrasta agresywność, nacjonalizm, ksenofobia „oraz zakradająca się przemoc, która przenika całe ciało społeczne i panoszy się wszędzie” – podkreśla Dubin. W czasach, gdy naród musi stawić czoła jednemu z największych kryzysów demograficznych, alarmująca jest również liczba Rosjan mających zamiar wyjechać z kraju na zawsze: chęć taką deklaruje co piąty Rosjanin, przede wszystkim przedsiębiorcy i studenci. Nieważne, że udaje się to tylko nielicznym. „Daje do myślenia fakt, że wyjazd z kraju mieści się w horyzoncie ludzi młodych”.


Do urn poszedł więc kraj pełen sprzeczności. 60 procent Rosjan uważa, że zmiany są konieczne, ale nie kiwnie nawet palcem, by je urzeczywistnić. A 70 procent mówi, że czuje się wolnymi, przyznając jednak w tym samym sondażu, że nie może wpływać w żaden sposób na bieg spraw: „Jesteśmy społeczeństwem teleobserwatorów – brakuje nam poczucia rzeczywistego uczestnictwa czy też zależności. O jaką wolność więc chodzi? Trzy piąte osób czuje się o wiele bardziej wolnymi, kiedy państwo roztacza opiekę nad narodem, kontrolując również gospodarkę, ceny… W praktyce dla większości Rosjan wolność oznacza nieszkodliwy dozór. Jakby to powiedzieć: «Jestem wolny, ponieważ nie muszę za nic odpowiadać, ponieważ do niczego nie przynależę»”. Właśnie teleobserwatorzy: „To duch przystosowywania się wpływa na tę redukcję: dzień po dniu jesteśmy gotowi stawiać coraz mniej wymagań otaczającej nas rzeczywistości, a w konsekwencji nam samym. Lub też na odwrót: wymagając wciąż coraz mniej od siebie, wymagamy mniej również od otoczenia”.


PRAWDZIWE UBÓSTWO. Największym problemem jest więc nie tyle problem ekonomiczny, co raczej trudność w rozpoznaniu elementu jednoczącego. „Rosyjskie społeczeństwo jest zatomizowane. Nie ma solidarności. Brakuje form skupiających, takich jak ruchy, stowarzyszenia, kluby… Dla większości kontakty ograniczają się do zawężonego grona osób: krewni, koledzy ze szkoły, kilku przyjaciół. To nie kwestia ignorancji, jeśli cztery piąte społeczeństwa nie chodzi do kina, muzeów ani bibliotek: problemem jest brak więzi. Oto prawdziwe ubóstwo”.


W tym kontekście nawet prawosławna tożsamość nie wystarcza, by nadać oblicze krajowi (własna tradycja religijna zostaje wspomniana zaledwie przez co dwudziestego Rosjanina). Poza tym stosunki między Kościołem a władzą często były napięte – swoista symfonia między ołtarzem a tronem. Bizantyjska idea jako konstytutywny wyznacznik rosyjskości przez wieki polegała na podporządkowaniu Kościoła władzy. Stąd paradoks polegający na tym, że siedmiu na dziecięciu Rosjan deklaruje, że jest prawosławnymi, spośród nich jednak tylko połowa twierdzi, że wierzy w Boga: „«Prawosławny» stał się synonimem «rosyjski», w ten sposób pojawia się złudzenie odnajdywania poczucia przynależności charakteryzującej Federację Rosyjską” – podkreśla Dubin.


By zjednoczyć naród, pozostaje więc uciec się do ideologii potężnej siły, za sprawą której w sowieckiej przeszłości naród był przodownikiem ludzkości, dziś natomiast przejawia się ona w obronnym stanowisku wobec zagrażającego wciąż niebezpieczeństwa, czy to ze strony Stanów Zjednoczonych, czy też islamskiego terroryzmu lub też kaukaskich albo chińskich separatystów.


Jakie jest więc rozwiązanie na przyszłość, która wydaje się już przesądzona? „Trzeba wzmocnić współpracę Rosji z innymi państwami – zachodnie rządy wpływają na nasze decyzje podejmowane w kwestiach politycznych i ekonomicznych. Przydatne są również więzi na różnych szczeblach społecznych, tworzone na przykład przez kontakty między rosyjskimi a zagranicznymi szkołami, instytutami, centrami kultury…”. Oczywiście, potrzeba czasu: „W przeciągu sześciu, może dziesięciu lat, kiedy to na nowo odbędą się wybory, dojrzeje potrzeba rzeczywistej transformacji. Problemem nie są jednak instytucje: każdy wezwany jest od zaraz do podjęcia odpowiedzialności, by zacząć zmieniać własne życie”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją