Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2011 (wrzesień / październik)

Kościół

Światowe Dni Młodzieży w Madrycie

Fabrizio Rossi


Pokazał nam Przyjaciela

Droga krzyżowa w centrum miasta, czuwanie na lotnisku Cuatro Vientos, msza św… W Hiszpanii dwa miliony młodych ludzi spotkało się z Benedyktem XVI: „Ojcem, który objął naszą potrzebę”. Poprosiliśmy kilkoro z nich, by – pomijając trud podróży i tak wiele otwartych pytań – opowiedzieli nam o tym, z jaką pewnością wrócili do domu


„Queridos amigos” – „Drodzy przyjaciele”. Te dwa słowa wystarczyłyby, by wrócić do domu odmienionymi. Benedykt XVI wypowiedział je do dwóch milionów młodych ludzi, przybyłych do Madrytu ze 170 krajów świata. Był wśród nich Stefano, który przyjechał z Mediolanu z gotowymi dwoma pierwszymi rozdziałami swojej pracy magisterskiej z fizyki. Wraz z 1200 maturzystami i świeżo upieczonymi absolwentami szkół wyższych z Ruchu w ciągu tygodnia spędził 150 godzin w autokarze, śpiąc przez pięć nocy na ziemi, a wszystko po to, by wziąć udział w XXVI ŚDM. Było jednak warto: „Jeszcze wyraźniej zobaczyłem, że Chrystus jest obecny – mówi. – Przekonałem się o tym, stając wobec człowieka, który powiedział nam, że nasze pragnienie jest dobre. Za sprawą jego spojrzenia nie muszę się bać tego, kim jestem”.

„Modlę się za was”. Ojciec, który gdy tylko wszedł na Plaza de la Cibeles, powiedział milionom słuchających go młodych ludzi: „Zawsze o was pamiętam i modlę się za was”, zachęcając ich do tego, by podążali za Chrystusem, „prawdziwym przyjacielem, który nie oszukuje i z którym chcemy dzielić drogę życia” (Ceremonia powitania, Homilia Ojca Świętego Benedykta XVI, Plaza de la Cibeles, 18 sierpnia 2011 r., cyt. za: www.madryt2011.pl). Zadanie, poprzez młodych, do których mówił Ojciec Święty, dociera do każdego: „Jeżeli będziecie budowali na litej skale, to nie tylko wasze życie będzie mocne i stabilne, ale przyczyni się ono także do rzucenia światła Chrystusa na waszych rówieśników i całą ludzkość, ukazując realną alternatywę dla wielu ludzi, którzy zagubili się w życiu, ponieważ fundamenty ich istnienia były niespójne” (tamże). Potem było pozdrowienie hiszpańskiej rodziny królewskiej, droga krzyżowa, spowiedź kilku młodych ludzi, msza św. z seminarzystami, spotkanie z młodymi duchownymi… Nie mogło też zabraknąć spotkania ze światem uniwersyteckim, podczas którego Papież przypomniał: „(…) młodzi ludzie potrzebują autentycznych mistrzów; osób otwartych na całą prawdę w różnych dziedzinach wiedzy (…). Młodość jest czasem uprzywilejowanym dla poszukiwania i spotkania z prawdą. Jak powiedział przedchrześcijański mędrzec: «Szukaj prawdy, dopóki jesteś młody, bo jeśli tego nie uczynisz, wymknie się tobie z rąk»” (Spotkanie z młodymi wykładowcami uniwersyteckimi, Przemówienie Ojca Świętego Benedykta XVI, klasztor św. Wawrzyńca w Eskurialu,  19 sierpnia 2011 r., cyt. za: www.madryt2011.pl). Przede wszystkim zaprosił jednak wszystkich do tego, by „lepiej poznać Chrystusa i aby mieć pewność, że jeśli jesteście zakorzenieni w Nim, to wasz entuzjazm i radość, pragnienie przekraczania przeciętności, osiągnięcia tego, co najdoskonalsze, aż do Boga, mają zawsze pewną przyszłość” (Ceremonia powitania, Homilia Ojca Świętego Benedykta XVI). 
Co za wyzwanie usłyszeć kogoś mówiącego o „pewnej przyszłości”! Zwłaszcza dla kogoś, kto doświadcza zawrotu głowy z powodu wszystkich ważnych decyzji, jakie musi podjąć: studia, praca, powołanie… „Być może masz tysiące znaków, ale nie wiesz, dokąd iść – mówi Chiara, która w najbliższych miesiącach będzie studiować w Brazylii sprawę ekstradycji Battistiego. – Dlatego wyjechałam z pragnieniem: Pomóż mi podążać za Tobą tam, gdzie mnie chcesz”. Oto pytanie każdego człowieka. „Jakie mam zadanie do spełnienia w życiu? – tłumaczy Lorenzo, który będzie studiował prawo na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie. – Odczuwam coraz większą potrzebę znalezienia odpowiedzi na to pytanie”.
W gruncie rzeczy, jest to pytanie, które ksiądz Javier Prades postawił włoskim pielgrzymom podczas jednego z gestów przygotowujących do przybycia papieża (należały do nich również: wizyta w bazylice Sagrada Familia, lekcja księdza Juliána de la Moreny, odpowiedzialnego za Ruch w Południowej Ameryce, oraz czuwanie poświęcone pięknu, przygotowane przez hiszpańskich przyjaciół): „Kim jestem? Czego pragnę?”. Bo przecież nie ma potrzeby udawać, że nic się nie dzieje: nasze społeczeństwo jest „pełną możliwości wieżą Babel” – jak napisał ksiądz Julián Carrón z okazji ŚDM. „Bóg stworzył nas tak dobrze, że nie boi się zaryzykować wszystkiego – opowiada Luca, który wyjedzie z Modeny, by studiować w Mediolanie ekonomię. – Dlatego czuję się bezpieczny, nawet jeśli będę musiał zmienić miejsce zamieszkania i zacząć coś od nowa”.
Trudności bynajmniej nie brakuje, jednak już w pierwszych słowach Papieża było jasne, na czym trzeba się koncentrować: poważnie rozważać cel, jakim jest świętość (por. tamże). To oraz pomoc zaoferowana przez księdza Luisa Miguela Hernándeza, misjonarza z Bractwa św. Karola Boromeusza, który był przewodnikiem grupy pielgrzymów z Ruchu, pozwoliły Ilarii „doświadczyć pełni”. Również w niewygodach spania na szkolnych korytarzach, zaduchu pomieszczeń i lodowatej wodzie pod prysznicem: „Chrystus naprawdę zmienia życie. Wystarczyło zobaczyć przyjaciół pracujących w służbach porządkowych: za każdym razem, gdy się przemieszczaliśmy, ustawiali się wzdłuż drogi i wskazywali nam kierunek, stojąc całymi godzinami na słońcu”. Czy też gościnność hiszpańskiej młodzieży na stołówce: „Nigdy nie widziałem, żeby marudzili – opowiada Alberto z Cremy. – Zawsze zwracali uwagę na to, by nie brakowało nam wody w szklankach, zostawali do późna, by wszystko posprzątać… Tylko Ktoś większy mógł kazać im to robić”. O tym pod koniec sierpnia opowiadał ksiądz Ignacio Carbajosa podczas Międzynarodowego Spotkania Odpowiedzialnych: „ŚDM były dla nas wielką łaską. W odpowiedzi na prośbę kardynała setki osób zaangażowały się z tym samym duchem, który przepełniał wolontariuszy pracujących podczas Meetingu. Byliśmy bohaterami tego wydarzenia: zawiązały się relacje z różnymi wspólnotami oraz z innymi wolontariuszami. I wszyscy młodzi ludzie ukończyli kurs wychowawczy, stawiając wielki krok naprzód”.
Antonio, który przygotowuje pracę magisterską z prawa w Katanii, odnalazł tę uważność również w nieznajomych młodych ludziach. Siergiej z San Petersburga zauważył ją natomiast na ulicach miasta: „Kiedy przechodziliśmy, ludzie z okien dla ochłody spryskiwali nas wodą”.

W deszczu. Być może są to tylko drobne gesty, dla niektórych jednak były one ocaleniem podczas tej pielgrzymki. Jak na przykład dla Franca, który przyjechał z około 12 przyjaciółmi z Argentyny, gdzie spotkał Ruch niecałe sześć miesięcy temu: „Pierwszego dnia skradziono mi walizkę. Wtedy koledzy z autokaru pożyczyli mi swoje rzeczy: podkoszulek, skarpetki… Tak się poznaliśmy. Skąd bierze się ten sposób odnoszenia się do siebie, jeśli nie od Chrystusa?”.
Prawdziwym centrum ŚDM było jednak czuwanie na lotnisku Cuatro Vientos. Tutaj pięcioro młodych ludzi poprosiło Papieża, by pomógł im zrozumieć, „w jaki sposób Chrystus odpowiada na oczekiwanie człowieka” (Paul, Anglia), „jak przeżywać małżeństwo” (Robert, Hiszpania), „jaką drogę trzeba przejść, by zostać ochrzczonym” (Kathrin, Niemcy), „jak odczuwać bliskość Boga” (Roselin, Kenia). Potem, gdy zbierało się coraz więcej chmur, została odczytana Ewangelia św. Jana: „Ja jestem krzewem winnym… Trwajcie we Mnie… Trwajcie w miłości mojej…”. Następnie Benedykt XVI miał wygłosić najważniejszą homilię w całej swojej podróży. Miała dotyczyć powołania, małżeństwa i życia konsekrowanego. Nie zrobił tego jednak. Przeszkodziły mu w tym wiatr i ulewa. Bez piuski, która poszybowała nie wiadomo gdzie, mając przed sobą dwa miliony młodych ludzi, przez 10 minut trwał w milczeniu. Aż wreszcie powiedział: „Drodzy przyjaciele, dziękuję za waszą radość i wytrwałość! Wasza siła jest większa od deszczu”. I ukląkł, by adorować Najświętszy Sakrament. „To było widowisko – opowiada Stefano. – Lud, którego nic nie mogło rozproszyć ze względu na obecność Papieża. I ja, który nie czułem się dobrze i byłem tak bardzo potrzebujący, zrozumiałem, że musiałem zawierzyć się Chrystusowi”. Kwadrans później Benedykt XVI znów sięgnął po mikrofon: „Tak jak tej nocy, z Chrystusem możecie stawić czoła wszystkim próbom w życiu. Nie zapominajcie o tym”. Dlatego Giusi, która obroniła się z biologii w Barii, wydrukowała sobie wszystkie przemówienia Papieża: „Teraz noszę je w torebce. Gdy tylko wrócę do domu, zawieszę je na ścianie mojego pokoju. Jak powiedział ksiądz Luis Miguel: «W ten sposób nie zwątpicie w miłość Chrystusa»”.

Mój dom. Prawda tych słów dała się zauważyć w następnych dniach. Na przykład temu, komu udało się wyskoczyć na Meeting do Rimini: „Widziałem wystawę o apostołach – opowiada Antonio. – Przewodniczka tłumaczyła, że uczniowie różnili się między sobą, byli jednak zjednoczeni w podążaniu za Chrystusem – to właśnie przeżyłem w Madrycie”. Czy też temu, kto mógł pogłębić własną drogę, jak Maria z Mediolanu: „Moja rodzina jest w Ruchu od zawsze, ja do tej pory biernie podążałam naprzód. Największym owocem tych dni jest moja decyzja przynależenia do tego towarzystwa. Tutaj jest mój dom”.

PRZYJACIELE W HISZPANII
„ZNALAZŁSZY SIĘ PRZED KLĘCZĄCYM OJCEM ŚWIĘTYM, ZROZUMIAŁAM, DLACZEGO TU JESTEM”


Chcąc ugościć pielgrzymów, 180 młodych Hiszpanów gotowało, sprzątało łazienki, podawało do stołów… I odkryli, że są szczęśliwi. Powód? Oto on.

„Nikt nas o to nie prosił”. Touché. Jak gdyby nie wystarczył widok 180 nastolatków angażujących się w posługę 1200 pielgrzymom, wstających o godzinie 6.00 i idących spać najpóźniej ze wszystkich; czyszczących łazienki, gotujących i pakujących prawie cztery tysiące porcji suchego prowiantu na weekend na Cuatro Vientos. A teraz odkrywam także, że „nikt nas o to nie prosił”: „Tak właśnie jest – opowiada Cesar, który uczy w szkole podstawowej w Kolegium im. Newmana w Madrycie, gdzie koordynował przyjęcie grupy z Ruchu. – Chciałem pracować jako wolontariusz na ŚDM, ale wszystkie sektory były już obsadzone. Wtedy pomyśleliśmy: skoro przyjeżdżają przyjaciele, czemu im nie usłużyć?”.
Na początku lata chętnych było około stu osób z GS. Podczas wakacji propozycja została przedstawiona ponownie: „Wtedy nasze grono powiększyło się dwukrotnie: wiele osób, uderzonych pięknem tamtych dni, chciało się zapisać, zapraszając także kolegów i krewnych”. 15 sierpnia, w przeddzień przyjazdu pielgrzymów, ksiądz Ignacio Carbajosa rzucił wyzwanie tym, którzy mieli ich przyjąć: „Spodziewajcie się drogi, a nie cudu – będziecie musieli wciąż się angażować”. Potem mówił o relacji Piotra z Jezusem: „Młodzi zauważyli, że najważniejszą sprawą nie była spójność: Chrystus kocha cię jako pierwszy” – opowiada Cesar. Dwójka z nich, by zachować te słowa, skserowała je i rozwiesiła w całej kuchni Kolegium wraz z obrazem przedstawiającym Piotra w chwili, gdy mówił Panu „tak”.
Zaproszone przez zaprzyjaźnionego księdza, pomagały także dwie niepełnoletnie osoby z więzienia w Madrycie. Jedna z nich była tak szczęśliwa, że po miesiącach milczenia zadzwoniła do Południowej Ameryki, by opowiedzieć swojej babci o tym, co przeżyła. „Co ci się stało?” – usłyszała. To samo pytanie po tym tygodniu zadaje sobie Martina (17 lat): „Dzięki komu godzinami byliśmy w stanie z zadowoleniem kroić pomidory w 40-stopniowym upale? Wyjaśnił nam to Papież: dzięki samemu Chrystusowi”. Zauważyła to także Teresa, jej przyjaciółka: „Znalazłszy się przed tym klęczącym człowiekiem, jasny stał się dla mnie powód całej naszej pracy”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją