Ślady
>
Archiwum
>
2011
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2011 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Strona pierwsza Zawsze intensywnie przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄ Zapiski z wystÄ pieĹ Davide Prosperiegoi ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna w dniu Inauguracji Roku Pracy DorosĹych i StudentĂłw CL. Mediolanum Forum, Assago (Mediolan), 1 paĹşdziernika 2011 KSIÄDZ JULIĂN CARRĂN W kaĹźdym rozpoczynaniu zawiera siÄ oczekiwanie. Im lepiej rozumiemy naturÄ naszego oczekiwania, tym wiÄkszÄ mamy ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe ostatecznie nie moĹźemy sobie na nie odpowiedzieÄ sami. Dlatego oczekiwanie czĹowieka dorosĹego staje siÄ bĹaganiem, bĹaganiem kierowanym do Jedynego, ktĂłry naprawdÄ moĹźe odpowiedzieÄ na ogrom naszego pragnienia. Dlatego, widzÄ c wâ sobie drĹźenie tego oczekiwania, na poczÄ tku tego gestu bĹagajmy Ducha ĹwiÄtego, jedynego, ktĂłry moĹźe na nie odpowiedzieÄ.
Hymn do Ducha ĹwiÄtego
DAVIDE PROSPERI Zadajmy sobie pytanie, jakie znaczenie ma fakt, Ĺźe tu jesteĹmy (my wâ Mediolanie iâ wspĂłlnoty ĹÄ czÄ ce siÄ zâ nami wâ caĹych WĹoszech iâ zagranicÄ ), by znĂłw wspĂłlnie zaczÄ Ä ten rok. OdpowiedĹş brzmi: dzisiaj bardziej niĹź kiedykolwiek tego potrzebujemy. Potrzebujemy przypomnieÄ sobie racje, dla ktĂłrych warto zaczÄ Ä na nowo. PoniewaĹź jesteĹmy pogrÄ Ĺźeni wâ wielkim zamieszaniu, na polu spoĹecznym, politycznym, ale przede wszystkim wâ wielkim kryzysie gospodarki iâ Ĺwiata pracy, wystawiajÄ cym nadziejÄ narodu na powaĹźnÄ prĂłbÄ. Aâ w takim razie jesteĹmy tutaj, by sobie powiedzieÄ, dlaczego warto zaczÄ Ä od nowa.
PapieĹź, przemawiajÄ c ostatnio wâ Bundestagu podczas swojej pielgrzymki apostolskiej do Niemiec, postawiĹ wprost radykalne pytanie oâ to, co znaczy dzisiaj odpowiedzieÄ na potrzebÄ dbania oâ dobro narodu: âTrzeba na nowo otworzyÄ szeroko okna, winniĹmy na nowo ujrzeÄ rozlegĹoĹÄ Ĺwiata, niebo iâ ziemiÄ, oraz nauczyÄ siÄ korzystaÄ zâ tego wszystkiego wâ sposĂłb sprawiedliwyâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie wâ Bundestagu, 22 wrzeĹnia 2011*). Ale jak do tego doprowadziÄ? Jak odzyskaÄ dostÄp do rozlegĹoĹci, do caĹoĹci? Jak rozum moĹźe odnaleĹşÄ swÄ wielkoĹÄ, nie zeĹlizgujÄ c siÄ wâ irracjonalnoĹÄ?
26 stycznia tego roku, prezentujÄ c ZmysĹ religijny, ksiÄ dz CarrĂłn rzuciĹ caĹemu Ruchowi wyzwanie, wielkie wyzwanie na ten rok: zmysĹ religijny jako sprawdzian wiary. Co to znaczy: wiara przeĹźywana jako osÄ d rzeczywistoĹci jest zdolna do wzbudzenia peĹnego czĹowieczeĹstwa, rozumu, ktĂłry oprze siÄ atakom naszych czasĂłw, zdominowanych, jak powiedziaĹ PapieĹź, przez mentalnoĹÄ pozytywistycznÄ ?
PierwszÄ prĂłbÄ takiego pojmowania wiary byĹy tegoroczne wybory samorzÄ dowe we WĹoszech. Zanim siÄ one odbyĹy, zostaliĹmy sprowokowani ulotkÄ zatytuĹowanÄ SiĹy, ktĂłre zmieniajÄ historiÄ, to te same, ktĂłre zmieniajÄ serce czĹowieka. PoczÄ tkowo niektĂłrzy odnosili wraĹźenie, Ĺźe czegoĹ wâ niej brakuje, jak gdyby byĹ wâ niej strach przed zajÄciem zdecydowanego stanowiska iâ zatrzymanie siÄ na poziomie podstawowych racji dla wyboru. Dobrze jednak, Ĺźe tak siÄ staĹo, poniewaĹź zmusiĹo nas to do zadania sobie pytania wâ sposĂłb niepowierzchowny, na ile te racje, na ktĂłre wskazaliĹmy, rozstrzygajÄ oâ moĹźliwoĹci rzucenia wyzwania Ĺwiatu. ChcieliĹmy zajÄ Ä stanowisko (i tego sobie na pewno nie oszczÄdziliĹmy), chcieliĹmy sprawdziÄ, czy racje tego, czego bronimy â aâ nie jest to partia, tylko doĹwiadczenie, wĹaĹnie to, co jest nam najdroĹźsze â wystarczajÄ . MusieliĹmy odpowiedzieÄ na pytanie, czy kryteria patrzenia na Ĺwiat rodzÄ ce siÄ z naszego doĹwiadczenia wystarczajÄ do przyjÄcia wĹasnej postawy wâ obliczu wszystkich, byĹmy sami przede wszystkim mogli przeĹźywaÄ wâ peĹni te okolicznoĹci. ByÄ moĹźe zaĹ przeciwnie, naleĹźaĹo coĹ jeszcze dodaÄ, jakieĹ inne kryterium, jakÄ Ĺ innÄ strategiÄ. Ale jeĹlibyĹmy dodali inne kryterium (kryterium, nazwijmy to, polityczne, czy moĹźe bardziej polityczne), wâ pewnym momencie musielibyĹmy wybraÄ, poniewaĹź wczeĹniej czy później jedno zâ kryteriĂłw musi przewaĹźyÄ.
W takim razie pytanie brzmi: czy doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie jest wystarczajÄ ce, by uksztaĹtowaÄ integralnÄ postawÄ iâ osÄ d rzeczywistoĹci, czy teĹź nie? WĹaĹnie takie ryzyko postanowiliĹmy podjÄ Ä. Aâ jego wynik zobaczyliĹmy na Meetingu, gdzie nieredukowalnoĹÄ naszej postawy wobec polityki iâ kaĹźdej innej sprawy byĹa dla kaĹźdego po prostu oczywista. Po Meetingu nawet gazety, choÄ nie rozumiaĹy, skÄ d ta postawa siÄ wywodzi, musiaĹy przyznaÄ, jak uczyniĹ Michele Smargiassi wâ âLa Repubbliceâ zâ 26 sierpnia: âByÄ moĹźe naleĹźy pozostawiÄ wreszcie za sobÄ powracajÄ ce pytanie ÂŤz kim trzyma CL?Âť. CL od zawsze trzyma zâ CL-emâ (âNoi, il popolo di Dioâ, âLa Repubblicaâ, 26 sierpnia 2011, s. 37). JesteĹmy mu za to wdziÄczni. Ta nieredukowalnoĹÄ nie wynika ze strategii, ale zâ osÄ du tego, czym jesteĹmy, iâ to nas wyzwala, wyzwala nas, aâ przez to czyni autorytetem. Paolo Franchi, publicysta âCorriere della Seraâ, pisze wâ âIl Sussidiarioâ zâ 29 sierpnia: ÂŤMeeting ma dĹugÄ iâ juĹź utrwalonÄ tradycjÄ otwartoĹci, pewnoĹci siebie (âŚ). W czasach, ktĂłre wydajÄ siÄ naznaczone wojnÄ wszystkich ze wszystkimi, rĂłwnie brutalnÄ , co bezproduktywnÄ , wâ centrum Meetingu wâ Rimini poszukiwano rzeczy, ktĂłre moĹźna iâ trzeba robiÄ razem, bez koniecznoĹci, by ktokolwiek naraĹźaĹ wĹasnÄ duszÄ, wrÄcz przeciwnie, wâ poszukiwaniu drĂłg, ktĂłre pozwolÄ kaĹźdemu zâ wĹasnej historii iâ kultury wydobyÄ iâ uwydatniÄ czÄĹÄ najlepszÄ , najmniej kalekÄ , najĹźywszÄ â (Io, relativista, vi spiego perchĂŠ ho sbagliato aâ non andare aâ Rimini, ilsussidiario.net, 29 sierpnia 2011). Iâ nie mĂłwimy tego sami oâ sobie.
RzeczywiĹcie wâ tym roku Meeting zrobiĹ krok naprzĂłd. Wâ sytuacji caĹkowitej niepewnoĹci, wâ ktĂłrej wszyscy, ale to wszyscy, po prostu narzekajÄ (wokóŠnie da siÄ usĹyszeÄ choÄby jednego osÄ du dajÄ cego nadziejÄ), wielu ludzi spodziewaĹo siÄ, Ĺźe iâ tam odnajdÄ to samo zagubienie, tÄ samÄ niepewnoĹÄ Ĺwiata, kÄ tem oka wypatrujÄ c, do ktĂłrej wĹadzy siÄ doczepiamy. PoniewaĹź jest to jedyna odpowiedĹş, jakiej moĹźna by siÄ spodziewaÄ, jeĹli nie myĹli siÄ tak jak my. Ale zbiliĹmy ich zâ tropu, poniewaĹź zobaczyli jakiĹ odmienny osÄ d, doĹwiadczenie pewnoĹci, ktĂłra nie jest uzaleĹźniona od pozytywnych czy negatywnych okolicznoĹci, ale jest owocem wĹasnej, prawdziwej postawy wobec rzeczywistoĹci. Iâ to moĹźna byĹo zobaczyÄ wâ wielu momentach: nowe rozumienie ekumenizmu, wâ ktĂłrym niepojÄta przyjaźŠmiÄdzy reprezentantami róşnych religii rodzi siÄ zâ uznania, Ĺźe przeĹźyte tu doĹwiadczenie daje wszystkim (nie zapominajmy, Ĺźe wâ roku poprzedzajÄ cym ten Meeting po raz pierwszy odbyĹ siÄ Meeting wâ Kairze) moĹźliwoĹÄ wychowania: rektor egipskiego uniwersytetu Al-Azhar, na przykĹad, zapytaĹ SavoranÄ, czy moĹźe przysĹaÄ swoich studentĂłw, by przeĹźyli doĹwiadczenie Meetingu; filozofowie Costantino Esposito iâ Maurice Hadjadj pokazali, jak doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie odpowiada na dramat wspĂłĹczesnej myĹli. Przypomnijmy teĹź sobie spotkanie âZjednoczone WĹochy, historia narodu wâ drodzeâ zâ Giuliano Amato, MartÄ CartabiÄ iâ MariÄ Bocci. ZastanĂłwmy siÄ nad reakcjÄ prezesa Fiata, Sergio Marchionne, ktĂłry byĹ wâ tym roku wâ Rimini dwa razy iâ powiedziaĹ wâ telewizji: âInteresujÄ mnie ludzie, ktĂłrzy tutaj sÄ . To sÄ prawdziwi ludzie, ktĂłrzy tworzÄ . Jest tu prostota tworzenia. Wâ kraju, wâ ktĂłrym duĹźo siÄ mĂłwi, to sÄ ludzie, ktĂłrzy tworzÄ . Warto wracaÄ wâ takie miejsceâ (wywiad dla TGMeeting, 24 sierpnia 2011). WidzieliĹmy tam tych wszystkich mĹodych ludzi, na parkingach wâ sĹoĹcu, wâ kuchniach, na wystawach, na wystawie oâ 150-leciu pomocniczoĹci: mĹodzi ludzie, ktĂłrzy majÄ jakieĹ oczekiwania co do przyszĹoĹci, ktĂłrzy akceptujÄ Ĺwiat, wâ ktĂłrym mieszkajÄ , aâ jednak bardzo pragnÄ budowaÄ, poniewaĹź jest jakieĹ Ĺźywe doĹwiadczenie, pozytywniejsze niĹź caĹa negatywnoĹÄ, jaka ich otacza. Iâ musimy na to patrzeÄ. Wâ zasadzie jest to rĂłwnieĹź Ĺźyczenie, jakie wyraziĹ prezydent WĹoch Giorgio Napolitano, rozpoczynajÄ c Meeting sĹowami: âWnoĹcie wâ czas niepewnoĹci wasze zachĹyĹniÄcie siÄ pewnoĹciÄ â. Naszym zadaniem nie jest to, by wszyscy myĹleli tak jak my, ale by to zachĹyĹniÄcie siÄ pewnoĹciÄ staĹo siÄ zaraĹşliwe.
Ostatnio ksiÄ dz CarrĂłn, reagujÄ c na te fakty, powiedziaĹ nam: âKiedy te rzeczy sÄ obecnoĹciÄ iâ budzÄ ciekawoĹÄ? Kiedy pozwalajÄ dostrzec wâ rzeczywistoĹci obecnoĹÄ czegoĹ rzeczywistego, ale niedajÄ cego siÄ wyjaĹniÄ: Tajemnicy. Budzi siÄ wâ nas ciekawoĹÄ, kiedy wâ rzeczywistoĹci pojawia siÄ coĹ wiÄcej, co naprawdÄ nas pociÄ gaâ. Tajemnica jako coĹ rzeczywistego iâ obecnego, ktĂłra, choÄ nie da siÄ jej zmierzyÄ, aâ moĹźe wĹaĹnie dlatego, Ĺźe wykracza poza naszÄ miarÄ, speĹnia, speĹnia nas, speĹnia relacjÄ naszego rozumu zâ rzeczywistoĹciÄ .
PozwĂłlcie mi jeszcze opowiedzieÄ oâ czymĹ, co zobaczyĹem tego lata, oâ wydarzeniu, ktĂłre rozjaĹniĹo mi to, oâ czym mĂłwimy. Podczas wycieczki, gdy szliĹmy grzbietem, wâ pewnym momencie natrafiliĹmy na bardzo odsĹoniÄte miejsce, gdzie po zejĹciu lawiny pozostaĹa wyrwa mierzÄ ca nieco ponad póŠmetra, aâ pod niÄ przepaĹÄ. Na szlaku przede mnÄ szedĹ mÄĹźczyzna zâ dwoma chĹopcami; wâ pewnej chwili przeszedĹ to miejsce, za nim przeszedĹ pierwszy chĹopiec, drugi jednak siÄ zatrzymaĹ. Na poczÄ tku pomyĹlaĹem, Ĺźe to kwestia psychologiczna, Ĺźe to jakaĹ niepewnoĹÄ, ktĂłrej pierwszy, moĹźe bardziej ĹmiaĹy, nie miaĹ. Ale potem zauwaĹźyĹem, Ĺźe pierwszy byĹ synem mÄĹźczyzny, ktĂłry przeszedĹ, aâ drugi tylko kolegÄ . Iâ tutaj kwestia staĹa siÄ jasna. Dla tego ostatniego rzeczywista byĹa tylko dziura, przez ktĂłrÄ byĹo widaÄ przepaĹÄ, byĹ tylko âproblemâ, ktĂłry musiaĹ pokonaÄ, iâ nie wiedziaĹ, czy starczy mu na to siĹ. Dlatego siÄ zablokowaĹ. Ale dla pierwszego rzeczywista byĹa dziura iâ ojciec â obie te rzeczy razem: ojciec, ktĂłry byĹ tam zâ nim iâ ktĂłry przeszedĹ, juĹź przeszedĹ. Jest jakieĹ przywiÄ zanie, ObecnoĹÄ, ktĂłra panuje nad rzeczywistoĹciÄ ; jeĹli rozum nie rozpoznaje tej ObecnoĹci wâ rzeczywistoĹci, rzeczywistoĹÄ zostaje zredukowana iâ rozum siÄ blokuje.
WidaÄ wâ tym przykĹadzie, Ĺźe rozum wolny, zdolny spojrzeÄ na rzeczywistoĹÄ, to rozum ogarniÄty uczuciem. Na czym opiera siÄ ta pewnoĹÄ, ktĂłrÄ wszyscy zobaczyliĹmy wâ Rimini, tak jasno, Ĺźe dostrzegli jÄ rĂłwnieĹź ludzie dalecy od naszego doĹwiadczenia? OczywiĹcie nie chodzi oâ pewnoĹÄ siebie, oâ poczucie samowystarczalnoĹci, ktĂłrÄ wydaje nam siÄ, Ĺźe moĹźemy osiÄ gnÄ Ä. WrÄcz przeciwnie: pewnoĹÄ jest relacjÄ uczuciowÄ zâ prawdÄ , aâ to, tylko to, moĹźe wyzwoliÄ nas spod kaĹźdej wĹadzy. A zatem skoro tym, czego najbardziej potrzebujemy do Ĺźycia (powiedziaĹbym, Ĺźe na rĂłwni zâ powietrzem, ktĂłrym oddychamy), jest rozum zdolny dostrzec rzeczywistoĹÄ wâ caĹej jej gĹÄbi, chcemy ciÄ zapytaÄ: gdzie siÄ rodzi iâ jak siÄ tworzy taki rozum?
KSIÄDZ JULIĂN CARRĂN 1. âWpatrywaÄ siÄ wâ obecnoĹÄ rzeczy obecnychâ Rozum zdolny do dostrzeĹźenia rzeczywistoĹci wâ caĹej jej gĹÄbi rodzi siÄ iâ tworzy wâ wydarzeniu chrzeĹcijaĹskim. To dziÄki wydarzeniu chrzeĹcijaĹskiemu rozum speĹnia swojÄ naturÄ â otwiera siÄ na objawianie siÄ samego Boga. MoĹźna zrozumieÄ, dlaczego ksiÄ dz Giussani mĂłwi, Ĺźe âcaĹy problem pojmowania rzeczywistoĹciâ zawiera siÄ wâ epizodzie Jana iâ Andrzeja (L. Giussani, Czy moĹźna tak ĹźyÄ?, tĹum. A. Idebska, KrakĂłw 2009, s. 273). Dlatego 26 stycznia (przy okazji prezentacji ZmysĹu religijnego) zaczÄliĹmy przypominajÄ c oâ tym, Ĺźe âsercem naszej propozycji jest gĹoszenie czegoĹ, co siÄ wydarzyĹo, co zaskakuje ludzi tak samo, jak dwa tysiÄ ce lat temu wiadomoĹÄ anioĹĂłw wâ Betlejem zaskoczyĹa biednych pasterzy. To jest wydarzenie nastÄpujÄ ce wczeĹniej niĹź jakiekolwiek rozwaĹźania nad czĹowiekiem religijnym albo niereligijnymâ (L. Giussani, Un avvenimento di vita cioè una storia, Edit-Il Sabato, Roma/Milano 1993, s. 38). Aâ dziÄki czemu widaÄ, Ĺźe to wydarzenie wkroczyĹo wâ nasze Ĺźycie? DziÄki temu, Ĺźe âwydarzenie â mĂłwi ksiÄ dz Giussani â wzbudza iâ wzmacnia podstawowe poczucie zaleĹźnoĹci iâ jÄ dro poczÄ tkowych oczywistoĹci, ktĂłre nazywamy zmysĹem religijnymâ (tamĹźe).
To zâ tego powodu mĂłwimy, Ĺźe wydarzenie chrzeĹcijaĹskie czyni czĹowieka czĹowiekiem, czy, innymi sĹowy, uzdalnia go do Ĺźycia wedĹug tego, co poczÄ tkowo najbardziej oczywiste, uzdalnia go do tego, by dawaĹ siÄ ugodziÄ rzeczywistoĹci, by przeĹźywaĹ rzeczywistoĹÄ wâ jej prawdzie, poniewaĹź jest wtedy wâ stanie uĹźywaÄ rozumu zgodnie zâ jego prawdziwÄ naturÄ â wâ otwartoĹci na caĹoĹÄ rzeczywistoĹci. Tylko ârozum otwarty na jÄzyk bytuâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie wâ Bundestagu), oâ ktĂłrym dopiero co mĂłwiĹ wâ Niemczech PapieĹź, moĹźe dosiÄgnÄ Ä rzeczywistoĹci, nie gubiÄ c siÄ wâ interpretacjach, powiÄkszajÄ cych tylko niepewnoĹÄ widocznÄ wâ kaĹźdej dziedzinie.
Dlatego my, uczestniczÄ cy wâ tym wydarzeniu chrzeĹcijaĹskim wâ chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnocie, powinniĹmy dostrzegaÄ we wĹasnym doĹwiadczeniu, Ĺźe jesteĹmy bardziej âwraĹźliwiâ, patrzÄ c na to, Ĺźe rzeczy istniejÄ , Ĺatwiej odczuwamy uderzenie, zdumienie, poniewaĹź to wâ relacji zâ rzeczywistoĹciÄ , wâ obliczu Ĺźony iâ dzieci, kolegĂłw zâ pracy, okolicznoĹci, sĹoĹca iâ gwiazd weryfikujemy naszÄ wiarÄ. JeĹli to prawda, Ĺźe kaĹźdy czĹowiek doznaje uderzenia, patrzÄ c na rzeczywistoĹÄ, to nam powinno przychodziÄ to zâ jeszcze wiÄkszÄ ĹatwoĹciÄ , poniewaĹź zostaliĹmy przebudzeni przez chrzeĹcijaĹskie wydarzenie do tego, by rzeczywistoĹÄ bardziej do nas przemawiaĹa, bardziej nas zaskakiwaĹa.
Ale wszyscy dobrze wiemy, Ĺźe czÄsto tak nie jest. ZnĂłw ksiÄ dz Giussani przychodzi nam zâ pomocÄ , wskazujÄ c na to, gdzie leĹźy problem. PrzemawiajÄ c do ksiÄĹźy ze Studium Christi w 1995 roku, mĂłwiĹ âSednem problemu jest czynnik, ktĂłry sprawia, Ĺźe rzeczy sÄ , aâ najwaĹźniejszym sĹowem oznaczajÄ cym najwaĹźniejszy czynnik sprawiajÄ cy, Ĺźe rzeczy sÄ , jest sĹowo ÂŤobecnoĹÄÂť. Ale my nie mamy nawyku dostrzegania obecnoĹci obecnego liĹcia, obecnego kwiatu, obecnej osoby, nie mamy nawyku wpatrywania siÄ wâ obecnoĹÄ rzeczy obecnych. Traktujemy tÄ sprawÄ zbyt pobieĹźnieâ. Iâ mĂłwi to, zwracajÄ c siÄ do nas, ktĂłrzy juĹź spotkaliĹmy Chrystusa iâ ktĂłrych âjaâ juĹź zostaĹo przebudzone wâ tym spotkaniu. KaĹźdy moĹźe natychmiast sprawdziÄ iâ osÄ dziÄ, do jakiego stopnia ksiÄ dz Giussani ma racjÄ â wystarczy, Ĺźe spojrzy na to, co siÄ staĹo dzisiaj â czy dzisiaj daĹ siÄ zaskoczyÄ choÄby na chwilÄ obecnoĹciÄ rzeczy obecnych.
Niezdawanie sobie sprawy zâ rzeczy obecnych to nie to samo, co negowanie ich. MoĹźemy rzeczy zaakceptowaÄ iâ uznaÄ (powiedzmy to sobie jasno) â na to kĹadzie nacisk ksiÄ dz Giussani â aâ jednak nadal nie widzieÄ wâ nich nic niezwykĹego. DziÄki temu pojmujemy, Ĺźe on ma caĹkowitÄ racjÄ, Ĺźe ânie mamy nawyku patrzenia na obecnoĹÄ rzeczy obecnychâ. PoczynajÄ c od rzeczywistoĹci, przez mÄĹźa czy ĹźonÄ, aâ koĹczÄ c na nas samych.
Co takiego zobaczyĹ wâ nas ksiÄ dz Giussani kilka lat temu, patrzÄ c na naszÄ reakcjÄ na list wysĹany do Bractwa (z 23 czerwca 2003 roku), poĹwiÄcony tematowi Bytu, Ĺźe powiedziaĹ: âByĹem zmuszony stwierdziÄ wâ tych dniach, Ĺźe Byt nie drĹźy wâ nikim!â? Benedykt XVI ukazaĹ konsekwencjÄ takiej postawy: âWiÄkszoĹÄ ludzi, rĂłwnieĹź chrzeĹcijan, uwaĹźa Boga za coĹ oczywistegoâ (Benedykt XVI, Spotkanie zâ przedstawicielami Rady KoĹcioĹĂłw Ewangelickich wâ Niemczech, Erfurt, 23 wrzeĹnia 2011).
W caĹej swojej prostocie dobrze wyraĹźa tÄ kwestiÄ list studenta zâ Rzymu:
âW listopadzie zeszĹego roku miaĹem wypadek, ktĂłry przykuĹ mnie do Ĺóşka na ponad trzy miesiÄ ce. ByĹo to bardzo trudne. Nie mogĹem siÄ poruszaÄ, niemoĹźliwa byĹa dla mnie jakakolwiek aktywnoĹÄ, jakakolwiek, nie mogĹem nawet siÄ uczyÄ, bo zaĹźywaĹem Ĺrodki przeciwbĂłlowe, ktĂłre uniemoĹźliwiaĹy mi aktywnoĹÄ wymagajÄ cÄ choÄby minimalnej koncentracji. Trzy miesiÄ ce wâ Ĺóşku bez ruchu. Przypominam sobie jednak, Ĺźe parÄ miesiÄcy po tym, jak znĂłw zaczÄ Ĺem chodziÄ, gdy oglÄ daĹem zdjÄcia ze mnÄ wâ Ĺóşku iâ przyjaciĂłĹmi wokĂłĹ, poszedĹem do mojej mamy iâ prawie instynktownie powiedziaĹem: ÂŤZobacz jakie piÄkne zdjÄcie! Tak czy owak to byĹ Ĺwietny czas!Âť. PatrzÄ c wstecz, mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe wâ olbrzymim trudzie pozostawania bez ruchu wâ Ĺóşku, wâ caĹej udrÄce pragnienia, by wstaÄ jak najszybciej, byĹo coĹ, co nie czyniĹo mnie nieszczÄĹliwym; wrÄcz przeciwnie, wâ tym trudzie byĹem ostatecznie radosny.
Z dwĂłch powodĂłw. Po pierwsze wâ caĹym tym cierpieniu ciÄ gle byĹem wspierany, wâ sposĂłb wolny iâ bezinteresowny: przez twarze przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy niestrudzenie oddawali mi swĂłj czas, przez moich rodzicĂłw, ktĂłrzy zawsze mĂłwili mi, bym ofiarowaĹ trud iâ bĂłl. ZdawaĹem sobie sprawÄ zâ tego, Ĺźe sÄ mi caĹkowicie oddani â caĹkowicie iâ w kaĹźdym szczegĂłle. Drugi powĂłd jest taki, Ĺźe nic, nawet najmniejsze rzeczy, nie wydawaĹo mi siÄ oczywiste: zaskakiwaĹ mnie talerz trochÄ bardziej wyszukanego makaronu, towarzystwo, ktĂłre widziaĹem wokóŠsiebie, fakt, Ĺźe moje siostry przed pĂłjĹciem spaÄ bez proszenia kĹadĹy mi basen koĹo Ĺóşka. Aâ wreszcie, ktĂłregoĹ dnia, kiedy karetka wiozĹa mnie do szpitala na kontrolÄ, zdumiaĹem siÄ, widzÄ c niebo: ja, ktĂłry wiedziaĹem juĹź oâ istnieniu nieba, dopiero wtedy zauwaĹźyĹem, Ĺźe ono jest, Ĺźe tam jest. [Kiedy zdajesz sobie zâ tego sprawÄ ten jeden raz wâ Ĺźyciu, rozumiesz, jak wiele razy niebo nie byĹo dla ciebie rzeczÄ obecnÄ ]. Nic nie robiĹem, nie mogĹem nic robiÄ, aâ jednak wâ caĹym bĂłlu, wâ caĹej udrÄce, nie byĹem nieszczÄĹliwy. KaĹźdÄ rzecz dostrzegaĹem wâ caĹej jej wartoĹci, nic juĹź nie byĹo oczywiste. Aâ to, Ĺźe rozpoznaĹem wartoĹÄ rzeczy, dawaĹo mi radoĹÄ.
Teraz, po czterech miesiÄ cach od momentu, kiedy znĂłw zaczÄ Ĺem chodziÄ, zdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe to napiÄcie wâ stosunku do rzeczy juĹź opadĹo: bardziej wyszukany talerz makaronu znĂłw staĹ siÄ zwykĹym talerzem makaronu, kaĹźda rzecz znĂłw tkwi wâ cieniu mojej miary iâ mojego stanu ducha⌠JakÄ drogÄ obraÄ, by wrĂłciÄ do tamtej postawy? Co pozwoli mi zawsze przeĹźywaÄ takie doĹwiadczenie?â.
Wszyscy moĹźemy siÄ wâ tym rozpoznaÄ: gdy byt wâ nas nie drĹźy, wszystko znĂłw staje siÄ pĹytkie iâ coraz bardziej palÄ ce jest pytanie: jakÄ drogÄ obraÄ, by wrĂłciÄ do tamtej postawy, ktĂłra sprawi, Ĺźe nie bÄdÄ wszystkiego uwaĹźaĹ za oczywiste, ale wszystkim bÄdÄ siÄ zdumiewaĹ?
By odpowiedzieÄ na to pytanie naleĹźy zrozumieÄ, dlaczego siÄ tak dzieje. Dlaczego, po doĹwiadczeniu takim jak to tutaj opisane, na nowo uznajemy rzeczy za oczywiste iâ nie zdumiewany siÄ juĹź niczym? KsiÄ dz Giussani rozpoznaje przyczyny wâ tekĹcie Ciò che abbiamo di piĂš caro [To, co mamy najdroĹźszego], ksiÄ Ĺźce zâ Ekip opublikowanej wâ tym roku:
1. Dzieje siÄ tak â mĂłwi Giussani â zâ winy sĹaboĹci rozumu, to znaczy zredukowanego uĹźywania rozumu, ktĂłry, nie dostrzegajÄ c obecnoĹci rzeczy obecnych, wszystko traktuje jako oczywiste. To sĹaboĹÄ rozumu jest powodem, dla ktĂłrego tracimy kontakt zâ rzeczywistoĹciÄ iâ nie uderza nas ona, aâ wszystko znĂłw staje siÄ szare. Takie uĹźywanie rozumu prowadzi do pewnej nieuniknionej konsekwencji:
2. PodziaĹu miÄdzy rozpoznaniem aâ uczuciem, pomiÄdzy rozpoznaniem aâ przywiÄ zaniem siÄ do tego rozpoznania: wâ naszym âjaâ rozpoznanie (ktĂłre staje siÄ abstrakcyjne) oddziela siÄ od uczuciowoĹci (ktĂłra dryfuje). JeĹli rozum nie jest wâ stanie dosiÄgnÄ Ä rzeczywistoĹci, to uczuciowoĹÄ siÄ zâ nim nie ĹÄ czy, wciÄ Ĺź dryfuje iâ nic nie moĹźe nas pociÄ gnÄ Ä.
KsiÄ dz Giussani ilustruje to przykĹadem: âNa poczÄ tku nowoĹźytnoĹci Petrarka potwierdzaĹ caĹÄ doktrynÄ chrzeĹcijaĹskÄ , owszem, rozumiaĹ jÄ nawet lepiej niĹź my, ale jego wraĹźliwoĹÄ iâ uczuciowoĹÄ dryfowaĹa niezaleĹźnie od tegoâ (Ciò che abbiamo di piĂš caro. 1988-1989, Bur, Milano 2011, s. 156). Aâ wiÄc samo potwierdzanie doktryny chrzeĹcijaĹskiej (wywodu) nie jest wâ stanie pociÄ gnÄ Ä uczuÄ, wywoĹaÄ tej jednoĹci rozumu iâ uczucia, bez ktĂłrej nie moĹźna nic poznawaÄ: âjaâ pozostaje podzielone. MoĹźemy potwierdzaÄ doktrynÄ chrzeĹcijaĹskÄ (to, jak stwierdzaÄ, Ĺźe niebo jest) jako jakÄ Ĺ wiedzÄ juĹź posiadanÄ iâ abstrakcyjnÄ , ale nie ma drĹźenia, nie ma przywiÄ zania, nie ma czegoĹ poza nami, co ocala nas od nas samych iâ naszej miary. To jest âanoreksja czĹowieczeĹstwaâ, ktĂłra stoi uâ korzeni zamieszania, pogubienia, niepewnoĹci, wâ jakich tak czÄsto Ĺźyjemy wâ naszych czasach, wâ ktĂłrych dryfujemy, ktĂłre nas porywajÄ ; stajemy siÄ jak kamienie toczone przez opinie iâ stany ducha, nie potrafimy przywiÄ zaÄ siÄ do czegoĹ rzeczywistego iâ obecnego, naprawdÄ siÄ czymĹ zainteresowaÄ. Tej anoreksji nie moĹźna uleczyÄ wiÄkszÄ iloĹciÄ wywodĂłw, ale przez wychowywanie rozumu do otwarcia siÄ na âjÄzyk bytuâ.
Co oznacza ta otwartoĹÄ na byt, dobrze moĹźna zobaczyÄ wâ uderzajÄ cym mnie zawsze epizodzie zâ Ĺźycia ksiÄdza Giussaniego. PiszÄ c do Angelo Majo, pokazuje mu, wâ czym ten jest dla niego przyjacielem: âKilka dni temu, rozmyĹlajÄ c â pisze â odkryĹem, Ĺźe jesteĹ moim jedynym przyjacielemâ. Aâ dlaczego uwaĹźa go za przyjaciela? âPoniewaĹź to niewypowiedziane iâ caĹkowite drĹźenie mojego ÂŤjaÂť wâ obliczu rzeczy iâ osĂłb jestem wâ stanie uchwyciÄ wyĹÄ cznie wâ twoim sposobie reakcjiâ (Lettere di fede eâ di amicizia ad Angelo Majo, San Paolo, Cinisello Balsamo-Mi, 2007, s. 103). WĹrĂłd tylu rzeczy, ktĂłre Giussani mĂłgĹ wziÄ Ä pod uwagÄ, by stwierdziÄ, kto jest jego przyjacielem, na co wskazuje? Po raz kolejny nas zaskakuje: nie na niezwykĹÄ inteligencjÄ, ani na zdolnoĹÄ do zapanowania nad jego myĹlami, ani na godnÄ podziwu spĂłjnoĹÄ etycznÄ , ale na niewypowiedziane, caĹkowite drĹźenie wobec Bytu, ktĂłre jest wâ stanie odczuÄ, patrzÄ c na sposĂłb reagowania przyjaciela. PatrzÄ c na to moĹźna zrozumieÄ, dlaczego uâ ĹşrĂłdeĹ problemu leĹźy â jak nam mĂłwi â nasza trudnoĹÄ, brak nawyku dostrzegania obecnoĹci obecnego liĹcia, brak nawyku pojmowania iâ wpatrywania siÄ wâ obecnoĹÄ rzeczy obecnych. Nie chodzi oâ to, Ĺźe negujemy obecnoĹÄ rzeczy. Po prostu nie widzimy wâ niej nic niezwykĹego. WidaÄ to, gdy zdajemy sobie sprawÄ, Ĺźe nawet przez moment siÄ nie zdumiewamy. Nie chodzi oâ to, Ĺźe zrobiliĹmy coĹ niewĹaĹciwego, po prostu nie dostrzegliĹmy wâ sobie drĹźenia Bytu. Wszyscy wiemy, jak bardzo nieznoĹne moĹźe staÄ siÄ Ĺźycie tak pozbawione zdumienia.
W takim razie moĹźna zrozumieÄ koniecznoĹÄ wyrobienia sobie nawyku wpatrywania siÄ wâ obecnoĹÄ rzeczy obecnych tak, byĹmy mogli odczuwaÄ drĹźenie naszego âjaâ, niezaleĹźnie od okolicznoĹci. Aâ skoro rzeczy po prostu SÄ obecne, nie brakuje nam rzeczy, ale âjaâ, ktĂłre potrafi zdaÄ sobie sprawÄ zâ tego, co istnieje. To pozwala nam zrozumieÄ, jak wielki wpĹyw ma na nas racjonalistyczny klimat, wâ ktĂłrym Ĺźyjemy, oâ wiele wiÄkszy niĹź nam siÄ zdaje. Ĺwiadczy oâ tym fakt, Ĺźe tak trudno nam rozpoznaÄ rzeczywistoĹÄ wâ caĹej jej naturze. DziĹ panuje pojmowanie pozytywistyczne wâ swoich nowych odmianach. Ale jak znĂłw przypomniaĹ PapieĹź wâ Niemczech, âĹwiatopoglÄ d pozytywistyczny (âŚ) jako caĹoĹÄ nie jest kulturÄ , ktĂłra odpowiada iâ wystarcza, aby byÄ czĹowiekiem wâ caĹej peĹni. Tam, gdzie rozum pozytywistyczny pojmuje jedynie siebie jako kulturÄ wystarczajÄ cÄ â mĂłwi PapieĹź â zagraĹźa czĹowieczeĹstwuâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie wâ Bundestagu).
Dlatego ksiÄ dz Giussani wâ drugim rozdziale ZmysĹu religijnego jasno wskazuje nasze zadanie: âProblemem naprawdÄ interesujÄ cym dla czĹowieka nie jest ani logika - fascynujÄ ca gra, ani budzÄ ce ciekawoĹÄ dowodzenie; problemem naprawdÄ interesujÄ cym dla czĹowieka jest przylgniÄcie do rzeczywistoĹci, zdawanie sobie sprawy zâ rzeczywistoĹci. Jest to zatem sprawa pewnego przymusu aâ nie spĂłjnoĹci. To, iĹź matka kocha dziecko nie jest wynikiem procesu logicznego: jest oczywistoĹciÄ albo pewnoĹciÄ , propozycjÄ rzeczywistoĹci, ktĂłrej istnienie jesteĹmy zmuszeni uznaÄâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, PoznaĹ 2000, s. 32 ). Tylko oczywistoĹÄ rzeczywistoĹci moĹźe wymusiÄ na nas uznanie za obecne rzeczy obecnych.
Ĺťaden tekst nie pomoĹźe nam lepiej wâ weryfikacji, czy wiara uĹatwia nam rozpoznanie rzeczywistoĹci, niĹź dziesiÄ ty rozdziaĹ ZmysĹu religijnego, ktĂłry jest naszym nastÄpnym krokiem na Szkole WspĂłlnoty, gdyĹź jest opisem tego, co dzieje siÄ wâ czĹowieku patrzÄ cym na objawiajÄ cÄ siÄ rzeczywistoĹÄ. Ze ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe tkwimy wâ epoce ideologii (racjonalizmu, pozytywizmu), ktĂłra sprawia, Ĺźe wâ zredukowany sposĂłb uĹźywamy rozumu, aâ w zwiÄ zku zâ tym pomniejszamy rzeczywistoĹÄ, na ktĂłrÄ patrzymy, od samego poczÄ tku ksiÄ dz Giussani ustala zasadÄ metody walki zâ ideologiÄ : wychodzenie od doĹwiadczenia, poniewaĹź rzeczywistoĹÄ â jak zawsze nas uczyĹ â staje siÄ przezroczysta wâ doĹwiadczeniu. Ta zasada metodologiczna, ustalona wâ pierwszym rozdziale ZmysĹu religijnego, jest decydujÄ ca, gdy stajemy przed kluczowym rozdziaĹem caĹej ksiÄ Ĺźki, opisanym przez ksiÄdza Giussaniego sĹowami: âRozdziaĹ dziesiÄ ty ZmysĹu religijnego jest zwornikiem naszego sposobu myĹleniaâ (por. Un uomo nuovo, w: âTracce-Litterae Communionisâ, nr 3, marzec 1999, s. IX).
Od pierwszych zdaĹ rozdziaĹu zaprasza nas do patrzenia na strukturÄ naszej pierwszej reakcji na rzeczywistoĹÄ, tak by nie zwyciÄĹźaĹa wâ nas juĹź wâ pierwszym zderzeniu pozytywistyczna redukcja, by potem opisaÄ, co oznacza pĂłjĹcie za tÄ prowokacjÄ rzeczywistoĹci aĹź do jej ĹşrĂłdĹa, bez blokowania siÄ wâ poĹowie drogi. KsiÄ dz Giussani opisuje wiÄc wâ tym rozdziale jaka jest prawdziwa droga rozumu iâ uczucia wâ obliczu rzeczywistoĹci. Dla czĹowieka, ktĂłry chce podjÄ Ä drogÄ wyjĹcia zâ tego niedostrzegania rzeczywistoĹci, ktĂłre nas wiÄzi.
Zaczyna wiÄc od pytania: âSkoro owe pytania ostateczne sÄ czymĹ, co stanowi ludzkÄ ĹwiadomoĹÄ, ludzki rozum, sÄ ich tworzywem, to wâ jaki sposĂłb one siÄ rodzÄ ? Znalezienie odpowiedzi zmusza nas do wyróşnienia zespoĹu reakcji czĹowieka wobec rzeczywistoĹciâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 161). KsiÄ dz Giussani proponuje nam metodÄ: âJeĹli czĹowiek uĹwiadamia sobie elementy, ktĂłre go stanowiÄ , gdy obserwuje siebie samego wâ dziaĹaniu, to szukajÄ c odpowiedzi musi przyjrzeÄ siÄ ludzkiej dynamice wâ jej zderzeniu zâ rzeczywistoĹciÄ â (tamĹźe).
I dodaje bardzo istotnÄ uwagÄ: âOsoba, ktĂłra ma niewielki kontakt zâ rzeczywistoĹciÄ [ileĹź razy pragniemy sobie tego oszczÄdziÄ, aâ tym bardziej naszym dzieciom!], poniewaĹź, na przykĹad, nie miaĹa wielu zadaĹ do speĹnienia, odznaczaÄ siÄ bÄdzie nikĹym poczuciem wĹasnej ĹwiadomoĹci [zaczyna brakowaÄ âjaâ], dostrzeĹźe mniej energii iâ poruszeĹ wĹasnego rozumuâ (tamĹźe). Bo wĹaĹnie wchodzÄ c wâ rzeczywistoĹÄ, widzimy wzrost naszej samoĹwiadomoĹci, energiÄ iâ drĹźenie rozumu. JeĹli wiÄc chcemy sobie oszczÄdziÄ zderzenia zâ rzeczywistoĹciÄ , zastÄpujÄ c je wywodami iâ komentarzami, nieuniknionÄ konsekwencjÄ tego bÄdzie to, Ĺźe rzeczywistoĹÄ przestanie nas poruszaÄ.
Przy kaĹźdym zdaniu tego rozdziaĹu kaĹźdy zâ nas powinien patrzeÄ na swoje doĹwiadczenie, na wĹasnÄ reakcjÄ na rzeczy, by wâ lekturze rozdziaĹu dziesiÄ tego nie zastÄpowaÄ zderzenia zâ bytem wĹasnymi komentarzami do tekstu, by nie opowiadaÄ oâ zdumieniu bez zdumienia (nawiasem mĂłwiÄ c, jest to strasznie nudne, poza tym, Ĺźe bezuĹźyteczne). Dlatego pierwszÄ rzeczÄ , na ktĂłrÄ wskazuje ksiÄ dz Giussani wâ tym rozdziale jest wĹaĹnie to: zdumienie obecnoĹciÄ .
2. Zdumienie âobecnoĹciÄ â Jaki genialny krok stawia ksiÄ dz Giussani, chcÄ c pomĂłc nam dostrzec obecnoĹÄ rzeczy obecnych? PrzeĹamuje naszÄ postawÄ przyzwyczajenia do rzeczywistoĹci, uznawania jej za oczywistÄ . Jak widzieliĹmy, traktujemy rzeczywistoĹÄ jak oczywisty banaĹ. By wyrwaÄ nas zâ tej postawy, ksiÄ dz Giussani sugeruje, aby wysiliÄ wyobraĹşniÄ: âWyobraĹşcie sobie, Ĺźe rodzicie siÄ, Ĺźe wychodzicie zâ Ĺona waszej matki wâ wieku, wâ jakim jesteĹcie wâ tej chwili, tzn. zâ waszym obecnym stopniem rozwoju iâ ĹwiadomoĹci. Jakie byĹoby pierwsze, absolutnie pierwsze odczucie, tzn. pierwsza reakcja wobec rzeczywistoĹci?â (tamĹźe, s. 161-162). KaĹźdy musi sprĂłbowaÄ utoĹźsamiÄ siÄ zâ doĹwiadczeniem, do jakiego zaprasza nas ksiÄ dz Giussani, sprĂłbowaÄ za nim pĂłjĹÄ. Aâ najprostszym na to sposobem jest odnalezienie we wĹasnym doĹwiadczeniu faktu, ktĂłry by to potwierdzaĹ: kiedy mnie wydarzyĹo siÄ coĹ takiego? Jak to, co opowiadaĹ mi mĂłj przyjaciel Alexandre, lekarz zâ Brazylii.
Tego lata, zâ grupÄ zaprzyjaĹşnionych studentĂłw, mĂłwiÄ cych po portugalsku (Brazylijczykami, Portugalczykami, Mozambijczykami), poszedĹ na wycieczkÄ na Colle San Carlo wâ La Thuile. IdÄ c, zastanawiaĹ siÄ, co powie, kiedy dojdÄ na gĂłrÄ, skÄ d mieli zobaczyÄ Mont Blanc. MyĹlaĹ: âPokaĹźÄ im panoramÄ, zaĹpiewamy kilka piosenek iâ tak dalejâ. Ale kiedy tylko doszli iâ zobaczyli przed sobÄ Mont Blanc, ktĂłry wielu zâ nich widziaĹo po raz pierwszy, zamilkli. Kiedy wszyscy stali wâ ciszy, usĹyszeli, jak nadchodzi druga grupa, ktĂłra pozostaĹa zâ tyĹu iâ szĹa, gĹoĹno rozmawiajÄ c. Nasz lekarz zaczÄ Ĺ siÄ zastanawiaÄ, co powie, kiedy przyjdÄ : âKaĹźÄ im byÄ cichoâ. Ale kiedy tak rozmyĹlaĹ, oni doszli, aâ potÄga obecnoĹci Mont Blanc tak bardzo siÄ narzucaĹa, Ĺźe rĂłwnieĹź oni zamilkli. Ten maĹy fakt pokazuje, jak obraz uĹźyty przez ksiÄdza Giussaniego: otwarcie oczu na to, co siÄ dzieje teraz, nie jest wâ najmniejszym stopniu rzeczÄ wymuszonÄ .
âGdybym po raz pierwszy od opuszczenia matczynego Ĺona otworzyĹ szeroko oczy, zdominowaĹby mnie podziw iâ zdumienie rzeczami wâ sensie ich ÂŤobecnoĹciÂť. OgarnÄĹoby mnie nieodparte zdumienie obecnoĹciÄ tego, co wâ mowie potocznej okreĹlamy sĹowem ÂŤrzeczÂťâ (tamĹźe, s. 162). TakÄ samÄ zachÄtÄ kieruje do nas PapieĹź: âJak rozum moĹźe odnaleĹşÄ na nowo swÄ wielkoĹÄ, nie zeĹlizgujÄ c siÄ wâ irracjonalnoĹÄ? Jak moĹźe natura pojawiÄ siÄ znĂłw wâ swej prawdziwej gĹÄbi, wâ swych wymaganiach iâ ze swymi wskazaniami? (âŚ) Trzeba na nowo otworzyÄ szeroko okna, winniĹmy na nowo ujrzeÄ rozlegĹoĹÄ Ĺwiata, niebo iâ ziemiÄâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie wâ Bundestagu).
Dla naszych przyjacióŠna wycieczce, tak samo jak iâ dla nas, te rzeczy nie sÄ oczywiste, oâ czym Ĺwiadczy zdumienie, jakie wywoĹujÄ . Wystarczy odczytaÄ przymiotniki, jakimi ksiÄ dz Giussani opisuje to uderzenie: zdominowany, ogarniÄty wraĹźeniem, zdumiony, napeĹniony zachwytem, zadziwieniem, ktĂłrego nie brakuje wâ Ĺźadnej sytuacji, wâ Ĺźadnym kryzysie â Byt przemawia do nas przez wszystko, zawsze moĹźemy zostaÄ wypeĹnieni takÄ peĹniÄ , caĹa nasza istota moĹźe zadrĹźeÄ, aâ my moĹźemy zaczÄ Ä na nowo.
âByt â nie jako abstrakt, lecz jako obecnoĹÄ: obecnoĹÄ, ktĂłrej nie jestem sprawcÄ , ale ktĂłrÄ zastajÄ iâ ktĂłra mi siÄ narzucaâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 162). Aâ w takim razie mogÄ wpatrywaÄ siÄ wâ obecnoĹÄ rzeczy obecnych. Aâ to wâ kaĹźde Ĺźycie wnosi przebudzenie ludzkiego âjaâ. Wiemy, jak bardzo intensywne staje siÄ âjaâ, gdy tak siÄ dzieje, jakiego drĹźenia siÄ doĹwiadcza.
âZdumienie, podziw dla narzucajÄ cej mi siÄ rzeczywistoĹci, dla tej ogarniajÄ cej mnie obecnoĹci, stoi uâ poczÄ tkĂłw budzenia siÄ ludzkiej ĹwiadomoĹciâ (tamĹźe). Odkrywam wâ sobie tÄ nieznanÄ intensywnoĹÄ, za sprawÄ âistniejÄ cego od poczÄ tku doĹwiadczenia czegoĹ ÂŤinnegoÂť. Dziecko Ĺźyje nim, nie zdajÄ c sobie nawet zâ tego sprawy, nie jest bowiem jeszcze wâ peĹni Ĺwiadome: lecz czĹowiek dorosĹy, jeĹli Ĺwiadomie nim nie Ĺźyje lub go nie postrzega, nie jest nawet dzieckiem; jest czĹowiekiem wâ jakimĹ sensie okaleczonymâ (tamĹźe). Tu brakuje âjaâ, czĹowiek jest jakby unieruchomiony, jak kamieĹ, ktĂłry nie zdumiewa siÄ piÄknem gĂłr, ktĂłry nie drĹźy wâ obliczu istnienia rzeczy, unieruchomiony. To jasne, jakÄ stratÄ wâ Ĺźyciu byĹaby taka utrata zdolnoĹci do zdumienia! Iâ jakim darem jest wydarzenie chrzeĹcijaĹskie, ktĂłre uzdalnia nas do zdumiewania siÄ wszystkim! Ma racjÄ Heschel: âPozbawieni podziwu, pozostajemy gĹusi na to, co wzniosĹeâ (A.J. Heschel, BĂłg szukajÄ cy czĹowieka, cyt. za: tamĹźe). Tracimy to, co najlepsze. Iâ Ĺźadna sztucznie wytworzona rozrywka, zâ tych, ktĂłre proponuje dzisiejsze spoĹeczeĹstwo, nie bÄdzie mogĹa tego zastÄ piÄ.
âStÄ d teĹź absolutnie pierwszym odczuciem czĹowieka jest to, iĹź stoi wobec rzeczywistoĹci, ktĂłra nie jest jego dzieĹem, ktĂłra istnieje niezaleĹźnie od niego, aâ od ktĂłrej on zaleĹźyâ. Istnieje, istnieje, istnieje! âW kategoriach empirycznych jest to najbardziej podstawowa percepcja tego, co jest daneâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 162); znaczenie imiesĹowu âdanaâ zakĹada coĹ, co âdajeâ. Wszystko jest mi dane, podarowane. Czy jesteĹmy wâ stanie sobie wyobraziÄ, czym byĹoby Ĺźycie, gdybyĹmy kaĹźdÄ rzecz przeĹźywali jako âdanÄ â, jako dar, gdybyĹmy kaĹźdÄ rzecz rozpoznawali jako obecnÄ , aâ to wprawiaĹoby nas wâ drĹźenie? KaĹźda okolicznoĹÄ stawaĹaby siÄ nowa.
âWitaj JuliĂĄnie! PiszÄ do Ciebie ze szpitalnej sali, gdzie leĹźy moja mama, ktĂłra przeszĹa drobnÄ operacjÄ chirurgicznÄ . Jaki to cudowny dzieĹ, ktĂłry zaczÄ Ĺ siÄ pod znakiem nieuwaĹźania rzeczy za oczywiste; wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe na Ĺźywo uczestniczÄ wâ tym, co jest opisane wâ dziesiÄ tym rozdziale ZmysĹu religijnego. Widok mojej mamy wnoszonej do sali operacyjnej pod narkozÄ sprawiĹ, Ĺźe spojrzaĹem na niÄ zâ wielkÄ czuĹoĹciÄ , nie tylko dlatego, Ĺźe jest mojÄ mamÄ , ale dlatego, Ĺźe ten ranek pobudziĹ mnie do uĹwiadomienia sobie, Ĺźe najwiÄkszÄ iâ najgĹÄbszÄ oczywistoĹciÄ , jakÄ widzÄ, jest fakt, Ĺźe nie czyniÄ siebie sam, nie czyniÄ siebie sam wâ tej chwili, nie dajÄ sobie istnienia, nie dajÄ sobie tego, Ĺźe jestem, jestem ÂŤdanyÂť! To nie byĹo banaĹem, Ĺźe tego ranka byĹa mi podarowana moja mama iâ Ĺźe ja spojrzaĹem na siebie jak na dar!â.
Ale jaka jest podstawowa przeszkoda dla takiego sposobu patrzenia? Fakt, Ĺźe uwaĹźamy za oczywisty banaĹ tÄ danÄ , nie postrzegamy rzeczywistoĹci jako danej. Wâ punkcie wyjĹcia nie dostrzegamy, Ĺźe rzeczy sÄ , Ĺźe sÄ dawane, Ĺźe istniejÄ . Aâ co Ĺwiadczy oâ tym najwyraĹşniej? Brak zdumienia. Niestety to jest najpowszechniejsza postawa, najbardziej wâ nas zakorzeniona, gdy patrzymy na rzeczywistoĹÄ. âNie mamy nawyku â to jest najwaĹźniejsze, co wnosi Giussani â patrzenia na obecnoĹÄ rzeczy obecnychâ. Dlatego tak rzadko widzimy wâ kimĹ drĹźenie! Aâ kiedy widzimy je wâ sobie, zdumiewamy siÄ, tak bardzo jest to rzadkie.
W tym momencie moĹźemy lepiej zrozumieÄ, jak bardzo jest decydujÄ ce, by kaĹźdy zâ nas nauczyĹ siÄ, aĹź wejdzie mu to wâ krew, tej postawy, do ktĂłrej zaprasza ksiÄ dz Giussani: âSamo sĹowo ÂŤdanaÂť wibruje jakÄ Ĺ aktywnoĹciÄ , wobec ktĂłrej jestem bierny: jest to jednak biernoĹÄ, ktĂłra stanowi ĹşrĂłdĹo mojej aktywnoĹci, jako doznanie, stwierdzanie, rozpoznawanieâ (tamĹźe, s. 163). PierwszÄ aktywnoĹciÄ , przyjaciele, jest ta biernoĹÄ, bez ktĂłrej nie zdajÄ sobie sprawy zâ tego, co jest mi dawane, zâ ofiarowanego mi daru. JeĹli nie chcemy straciÄ rzeczywistoĹci we wszystkich jej szczegĂłĹach, musi staÄ siÄ naszym nawykiem ta wskazĂłwka ksiÄdza Giussaniego: pierwszÄ aktywnoĹciÄ jest ta biernoĹÄ. Ale musimy uwaĹźaÄ na to, oâ jakiej biernoĹci mowa, by nie wyciÄ gnÄ Ä jak zwykle wniosku, Ĺźe nic nie trzeba robiÄ. BiernoĹÄ, oâ ktĂłrej mowa, to âdoznanie, stwierdzanie, rozpoznawanieâ rzeczywistoĹci jako dawanej. Aâ wiÄc coĹ przeciwnego do uznawania jej za oczywisty banaĹ. Iâ moĹźna to dostrzec wâ zdumieniu, wâ przebudzeniu naszego czĹowieczeĹstwa.
ObecnoĹÄ jest tak silna, Ĺźe uĹatwia zdanie sobie zâ niej sprawy, poniewaĹź âoczywistoĹÄ jest nieuchronnÄ obecnoĹciÄ , zauwaĹźeniem nieuchronnej obecnoĹciâ (por. tamĹźe). Cóş za syntetyczne ujÄcie: zauwaĹźenie nieuchronnej obecnoĹci. To jest dostrzeganie obecnoĹci rzeczy obecnych: zauwaĹźenie nieuchronnej ObecnoĹci. To zauwaĹźenie nigdy nie moĹźe zostaÄ sprowadzone do âchĹodnego zapisuâ: jest âpodziwem nabrzmiaĹym fascynacjÄ â, jest âpodziwem budzÄ cym wâ nas ostateczne pytanieâ (por. tamĹźe): pytanie religijne. ReligijnoĹÄ rodzi siÄ bowiem zâ tej fascynacji. Pierwszym odczuciem czĹowieka jest ta fascynacja; strach â czÄsto uznawany za poczÄ tek religijnoĹci â jest dopiero drugim momentem.
âReligijnoĹÄ jest (âŚ) potwierdzeniem siÄ iâ rozwojem owej fascynacji [bytem. Tego wĹaĹnie nam trzeba, tego rozwoju fascynacji bytem]. Istnieje pewna podstawowa oczywistoĹÄ iâ zdumienie, ktĂłre okreĹla postawÄ prawdziwego badacza: podziw dla pociÄ gajÄ cej mnie obecnoĹci, gdyĹź od niego zaczyna siÄ we mnie poszukiwanieâ (tamĹźe, s. 164).
Jakiej trzeba prostoty, by pozwoliÄ siÄ przyciÄ gnÄ Ä tej obecnoĹci, ktĂłra wywoĹuje takie drĹźenie, zmuszajÄ c mnie, bym zaczÄ Ĺ szukaÄ! JeĹli to poszukiwanie siÄ nie zatrzymuje, nie blokuje siÄ, to by wyjaĹniÄ tÄ obecnoĹÄ, tÄ danÄ , musimy wziÄ Ä pod uwagÄ coĹ innego. Ale czÄsto wstrzymujemy to poszukiwanie iâ widaÄ to wâ niezliczonych razach, kiedy sĹyszymy: dlaczego wâ obliczu rzeczywistoĹci musimy wziÄ Ä pod uwagÄ TajemnicÄ, âTyâ, Boga? Zadaje siÄ to pytanie, jak gdyby odesĹanie do innego czynnika poza iâ wewnÄ trz tego, co siÄ widzi, nie na zewnÄ trz, ale wykraczajÄ cego poza iâ bÄdÄ cego wewnÄ trz tego, co siÄ widzi, nie byĹo zawarte wâ tym, co siÄ widzi, wâ doĹwiadczeniu tego, co siÄ widzi, wâ danej, ale jakby byĹo tworzone przez nas. OczywiĹcie to odesĹanie jest pojmowane przez podmiot, ale naleĹźy do przedmiotu, do rzeczy, do doĹwiadczenia rzeczy.
Dlatego, jeĹli wychodzÄ c od tego co jest, jak prawdziwy poszukiwacz, nie powstrzymasz odesĹania wpisanego wâ doĹwiadczenie rzeczy iâ nie powstrzymasz ciekawoĹci, pragnienia zrozumienia caĹoĹci, wyjaĹnienia danej wâ sposĂłb wyczerpujÄ cy, nie moĹźesz nie rozpoznaÄ tego âczegoĹ innegoâ, co jest czÄĹciÄ widzialnej obecnoĹci. Jak wtedy, gdy Giussani opisuje dialog Boga zâ Hiobem: âGdzieĹ byĹ, gdy zakĹadaĹem ziemiÄ?â, to znaczy: czy to ty stworzyĹeĹ tÄ zdumiewajÄ cÄ ciÄ rzeczywistoĹÄ? âPowiedz, jeĹli tyle rozumiesz, kto wybadaĹ jej przestworza, kto jÄ sznurem wymierzyĹ?â.
Wszystko, co jest, woĹa oâ swojej zaleĹźnoĹci od Innego. Dlatego nie istnieje nic sĹuszniejszego, spĂłjniejszego zâ naturÄ czĹowieka, niĹź bycie posiadanym, ze wzglÄdu na pierwotnÄ zaleĹźnoĹÄ. GdyĹź naturÄ czĹowieka jest byÄ stwarzanym, uznawaÄ tÄ ostatecznÄ wiÄĹş, ktĂłra tkwi wâ rzeczach. JeĹli ktoĹ neguje to odesĹanie, jeĹli neguje to wykraczanie, wtedy neguje samÄ rzecz, niszczy jÄ . Wobec przepastnej darmowoĹci rzeczywistoĹci pojawia siÄ jakiĹ osobliwy paraliĹź rozumu, rozum siÄ zatrzymuje. Ale negujÄ c to, neguje siÄ samÄ rzecz. WewnÄ trz rzeczy jest jak gdyby wezwanie, niedodawane przez tego, kto patrzy, ale przez niego rozpoznawane, gdyĹź naleĹźy do treĹci samej obecnoĹci. Dlatego najbardziej pierwotnÄ iâ wĹasnÄ intuicjÄ jest zdumienie tym, co dane. BĹagam was, byĹcie nie uznawali tego za oczywiste, sprowadzajÄ c znĂłw doĹwiadczenie do myĹli: myĹl oâ zdumieniu nie jest zdumieniem, jak myĹl oâ byciu zakochanym nie jest zakochaniem. Dlatego ksiÄ dz Giussani pozwala nam naprawdÄ zrozumieÄ wâ kolejnym kroku, czy rzeczywiĹcie doĹwiadczyliĹmy tego, oâ czym mĂłwi, czy po prostu zrozumieliĹmy logikÄ wywodu, nie zdumiewajÄ c siÄ nawet przez moment.
3. âJaâ zaleĹźne âZ chwilÄ , gdy przez obecnoĹÄ iâ ciekawoĹÄ lub zdumienie, czĹowiek jest obudzony wâ swym istnieniu, co czyni go wdziÄcznym iâ radosnym, poniewaĹź ta obecnoĹÄ jawi siÄ jako dobroczynna iâ opatrznoĹciowa, staje siÄ on takĹźe Ĺwiadomy siebie wâ swoim ÂŤjaÂť iâ podejmuje owo poczÄ tkowe zdumienie zâ gĹÄbiÄ , ktĂłra decyduje oâ znaczeniu iâ wymiarze jego toĹźsamoĹciâ (tamĹźe, s. 168).
Testem tego, Ĺźe Byt mnie uderzyĹ, jest, po pierwsze, fakt, Ĺźe moje âjaâ siÄ przebudziĹo. CzÄsto to zauwaĹźamy. Dostrzegamy, Ĺźe coĹ siÄ komuĹ wydarzyĹo, bo jego âjaâ siÄ przebudziĹo (i od razu pytamy: co ci siÄ staĹo?); po drugie, wdziÄcznoĹÄ iâ radoĹÄ (jak uâ przyjaciela wâ szpitalu). Wiem, Ĺźe to siÄ we mnie wydarzyĹo, poniewaĹź widzÄ wâ samym sobie tÄ wdziÄcznoĹÄ, tÄ radoĹÄ zâ powodu obecnoĹci (mogÄ leĹźeÄ wâ szpitalu, ale jestem radosny iâ wdziÄczny za to, Ĺźe ona istnieje). Po trzecie, to pozwala mi uĹwiadomiÄ sobie siebie, aĹź do tego stopnia, Ĺźe, po czwarte, gĹÄbia zdumienia staje siÄ treĹciÄ mojej toĹźsamoĹci. Patrzcie, to jest wĹaĹnie miara naszej toĹźsamoĹci! Nie tytuĹy naukowe albo pensja, albo rola spoĹeczna, ale gĹÄbia zdumienia, ktĂłre pozwala mi sobie siebie uĹwiadomiÄ.
âW tym momencie â kontynuuje Giussani â jeĹli jestem uwaĹźny, jeĹli jestem dojrzaĹy, nie mogÄ zaprzeczyÄ, Ĺźe najwyĹźszÄ iâ najgĹÄbszÄ oczywistoĹciÄ , jakÄ postrzegam, jest to, iĹź ja nie czyniÄ sam siebie, nie tworzÄ samego siebie wâ tej chwili. Nie dajÄ sobie istnienia, nie dajÄ sobie rzeczywistoĹci, ktĂłrÄ jestem, jestem czymĹ ÂŤdanymÂť. Odkrycie siebie samego jako zaleĹźnego od CzegoĹ innego jest niezwykle doniosĹÄ chwilÄ â (tamĹźe).
KaĹźdy bÄdzie musiaĹ zadaÄ sobie pytanie, czy dla niego to, Ĺźe ânie tworzÄ siebie samâ, jest ânajwiÄkszÄ oczywistoĹciÄ â. Dla nas oczywista jest butelka iâ szklanka; ale fakt, Ĺźe ânie tworzÄ siebie samâ, nie jest juĹź tak oczywisty, aâ widaÄ to wâ pytaniu, ktĂłre czÄsto siÄ miÄdzy nami powtarza: dlaczego patrzÄ c na rzeczywistoĹÄ mam mĂłwiÄ âTyâ? Czy nie brakuje tu jakiegoĹ kroku?
By odpowiedzieÄ na to pytanie, musimy sprĂłbowaÄ pĂłjĹÄ za Giussanim do samej gĹÄbi rzeczywistoĹci, jeĹli chcemy dostrzec jej ĹşrĂłdĹo. âIm gĹÄbiej wchodzÄ wâ samego siebie âpowiada â jeĹli docieram do sedna sprawy, wĂłwczas pytam: skÄ d wypĹywa moje istnienie? Nie ze mnie, zâ kogoĹ innego. To jest wĹaĹnie percepcja mnie samego jako strumienia wytryskujÄ cego zâ jakiegoĹ ĹşrĂłdĹa. Istnieje coĹ innego, co jest wiÄksze ode mnie, aâ przez co ja jestem stworzonyâ (tamĹźe). Iâ daje przepiÄkny przykĹad: âGdyby (âŚ) strumieĹ wytryskujÄ cy ze ĹşrĂłdĹa mĂłgĹ myĹleÄ, dostrzegaĹby poĹrĂłd swego Ĺźywotnego wytrysku jakiĹ nieznany poczÄ tek, ktĂłry jest czymĹ innym od niegoâ (tamĹźe, s. 169).
âZejĹcie wâ gĹÄ b samego siebieâ jest zaproszeniem do prawdziwego, niesĹabego uĹźywania rozumu, bo tylko ono bÄdzie wâ stanie przezwyciÄĹźyÄ podziaĹ miÄdzy rozpoznaniem aâ uczuciem. JeĹli jest nam trudno tego dokonaÄ, pĂłjĹÄ za nim wâ tym momencie, to dlatego, Ĺźe nie nawykliĹmy do peĹnego, niepozytywistycznego uĹźywania rozumu. Fakt, Ĺźe trudno nam dotrzeÄ do gĹÄbi, kaĹźe nam sÄ dziÄ, Ĺźe chodzi oâ operacjÄ myĹlowÄ , komplikacjÄ, jakÄ Ĺ naszÄ konstrukcjÄ iâ Ĺźe koniec koĹcĂłw âTyâ jest owocem naszych wysiĹkĂłw. Cóş za skleroza âjaâ iâ rozumu! Jak bardzo brakuje âjaâ! Iâ jak bardzo brakuje odpowiedniego uĹźywania rozumu! MoĹźemy to zobaczyÄ, kiedy uczymy siÄ matematyki: by nie pomyliÄ siÄ, musimy dokĹadnie stawiaÄ krok za krokiem. Iâ kiedy mamy tak postÄpowaÄ, wydaje siÄ to nam strasznie sztuczne. Ale dlaczego? Bo nie nawykliĹmy jeszcze do takiego uĹźywania rozumu, wiÄc nie jest nam Ĺatwo. Aâ przecieĹź kiedy juĹź siÄ nauczymy, wszystko staje siÄ Ĺatwe, szybkie iâ fascynujÄ ce. Albo kiedy ktoĹ zaczyna graÄ na fortepianie: dĹonie wydajÄ siÄ zagipsowane. Ale jakie to cudowne, kiedy zwinnoĹÄ palcĂłw pozwala nam cieszyÄ siÄ Mozartem!
Ale nam brakuje cierpliwoĹci wâ wykonywaniu tej pracy, do ktĂłrej wciÄ Ĺź zaprasza nas Giussani. Wydaje nam siÄ to skomplikowane, wĹaĹnie sztuczne. Iâ mylimy rozum zâ sentymentem, bo tak jest proĹciej, bardziej na skrĂłty: jeĹli to czujÄ, to to istnieje, jeĹli nie czujÄ, nie istnieje. Oto nasza âlogicznaâ inteligencja. Wâ tym momencie kaĹźdy zâ nas musi zdecydowaÄ, czy iĹÄ za Giussanim, by nauczyÄ siÄ uĹźywaÄ rozumu tak, by rozpoznawaÄ obecnoĹÄ rzeczy obecnych, czy teĹź zajÄ Ä siÄ czymĹ innym. Aâ poniewaĹź nie jesteĹmy przyzwyczajeni do takiej drogi, wolimy zajÄ Ä siÄ czymĹ innym (czytaÄ, powtarzaÄ zdania), zamiast zaangaĹźowaÄ siÄ wâ naukÄ uĹźywania rozumu tak jak on. Iâ jakĹźe czÄsto ulegamy pokusie ucieczki! Dlatego wciÄ Ĺź tkwimy wâ zamieszaniu, wâ niepewnoĹci, toczeni przez róşne opinie jak kamienie.
Tylko ten, kto za nim idzie, bÄdzie mĂłgĹ odczuÄ wâ sobie to drĹźenie, ogarniajÄ ce nas, gdy naprawdÄ wchodzimy wâ relacjÄ zâ Bytem, tak jak widzimy je wâ czĹowieku patrzÄ cym na kogoĹ, kogo kocha. Taki ktoĹ mĂłwi âTyâ zâ caĹym drĹźeniem, jakie wâ nim wywoĹuje obecnoĹÄ kochanej osoby. JakiĹź bunt odczuwaĹby kaĹźdy zâ was, jeĹliby takie drĹźenie ktoĹ â komu brakuje takiego nawyku â chciaĹ sprowadziÄ do operacji myĹlowej, do komplikacji! To jakby zobaczyÄ ukochanÄ osobÄ zredukowanÄ czyimĹ chĹodnym spojrzeniem. Ale jeĹli nie pĂłjdziemy za Giussanim aĹź do tego momentu, popadniemy wâ zamieszanie, pomimo wszystkich naszych komentarzy, popadniemy wâ zamieszanie, poniewaĹź nie przywykniemy do wĹaĹciwego sposobu uĹźywania rozumu, ktĂłry pozwala na prawdziwe przylgniÄcie do rzeczywistoĹci iâ na to, by przestaÄ dryfowaÄ po róşnych stanach ducha.
PoniewaĹź wszystko ma naturÄ znaku, strumienia. StrumieĹ zakĹada ĹşrĂłdĹo. PoznaÄ znaczy zgodziÄ siÄ na drogÄ prowadzÄ cÄ od strumienia do ĹşrĂłdĹa. To jest prawdziwe, niesĹabe, uĹźycie rozumu.
By wypowiedzieÄ sĹowo âjaâ zâ caĹÄ ĹwiadomoĹciÄ tego, co dzieje siÄ teraz, widzÄ c dawany nam byt â ktĂłrego zwiÄkszona ĹwiadomoĹÄ, drĹźenie, wywoĹane we mnie przez obecnoĹÄ innej osoby, jest tylko bladym odbiciem â zâ jakimĹź drĹźeniem trzeba by powiedzieÄ: âJa jestem TobÄ -ktĂłry-mnie-tworzyszâ! Jak Ĺwiadczy nam ksiÄ dz Giussani: oâ tym ĹşrĂłdle, ktĂłre jest âczymĹ wiÄcej niĹź ja samâ, nie mogÄ myĹleÄ bez drĹźenia iâ fascynacji. Ale dla nas powiedzieÄ âTyâ nic nie znaczy. Czy rozumiecie, co tracimy? Wiemy oâ tym, nie oâ to chodzi, Ĺźe nie wiemy, ale nie wystarczy wiedzieÄ, by siÄ to staĹo. Chodzi oâ wychowanie, ktĂłre odmienia Ĺźycie. To drĹźenie nie jest sentymentalizmem, jest âosÄ dem, ktĂłry pociÄ ga caĹÄ mojÄ wraĹźliwoĹÄâ (por. L. Giussani, Un uomo nuovo, s. IX), peĹnÄ wzruszenia ĹwiadomoĹciÄ dorosĹego czĹowieka wobec âTyâ, ktĂłre daje mi istnienie. Dlatego PapieĹź mĂłwi: âKoĹcióŠotwiera siÄ na Ĺwiat, nie Ĺźeby zdobyÄ ludzi dla instytucji aspirujÄ cej do wĹadzy, ale Ĺźeby prowadziÄ ich na nowo ku sobie samym iâ w ten sposĂłb doprowadziÄ ich do Tego, oâ ktĂłrym kaĹźda osoba moĹźe powiedzieÄ wraz ze ĹwiÄtym Augustynem: On jest bardziej wewnÄ trz mnie niĹź ja sam (por. Wyznania 3, 6, 11)â. (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie do katolikĂłw zaangaĹźowanych wâ KoĹciele iâ spoĹeczeĹstwie, Fryburg, 25 wrzeĹnia 2011).
I rzeczywiĹcie, by mĂłj rozum mĂłgĹ byÄ ogarniÄty przez uczucie, musi byÄ wâ peĹni rozumem, dochodziÄ aĹź do momentu dostrzeĹźenia rzeczywistego âTyâ, zâ ktĂłrego wypĹywam, aâ nie rozumem sĹabym. JeĹli rozum nie dochodzi do rzeczywistoĹci, to uczucia pozostajÄ od niego oderwane iâ dryfujÄ ; zâ powodu luki miÄdzy rozumem aâ rzeczywistoĹciÄ nastÄpuje rozdziaĹ rozpoznania od uczucia. Rozum nie jest analitycznÄ bĹyskotliwoĹciÄ , ale wiÄziÄ zâ rzeczywistoĹciÄ . Dlatego mĂłwimy, Ĺźe prawdziwy rozum odkryÄ moĹźna wâ Janie iâ Andrzeju, poniewaĹź zostali pochwyceni. PoniewaĹź jeĹli rozum nie dochodzi do rzeczywistoĹci iâ nas do niej nie przywiÄ zuje, pozostajemy dryfujÄ cy iâ niepewni. Jak obszernie dowiĂłdĹ tego tegoroczny Meeting. Iâ jak przenikliwie zauwaĹźyĹ profesor Mazzarella, komentujÄ c wystÄ pienie Costantino Esposito wâ Rimini: âPrzychodzimy na Ĺwiat, otrzymujemy istnienie od KogoĹ (âŚ), kto jest iâ pozostaje naszym poczÄ tkowym ÂŤzapasemÂť pewnoĹci. (âŚ) Utrzymywanie przy Ĺźyciu tej pewnoĹci, oĹźywianie jej wâ Ĺźyciu kaĹźdego dnia iâ kaĹźdej chwili jest powracaniem do tej poczÄ tkowej wiÄzi zâ KimĹ, kto mnie tworzy, prawdziwym ĹşrĂłdĹem pewnoĹciâ (Caro Ferraris, perchĂŠ qualcuno ci ha voluto nel mondo?, wywiad dla ilsussidiario.net, 19 wrzeĹnia 2011). Jest powracaniem zâ zagubienia, wâ jakie czÄsto siÄ zeĹlizgujemy.
W takim razie moĹźna zrozumieÄ róşnicÄ miÄdzy powtarzaniem sĹĂłw: âJa jestem TobÄ -ktĂłry-mnie-tworzyszâ jako sĹusznego zresztÄ sloganu, aâ powiedzeniem âjaâ ze ĹwiadomoĹciÄ Innego, ktĂłry czyni mnie wâ tym momencie! JeĹli nie moĹźecie powiedzieÄ âTyâ zâ takim uczuciem, zâ takim drĹźeniem, jak kiedy pierwszy raz siÄ zakochaliĹcie iâ znaleĹşliĹcie siÄ przed ukochanym, to nie macie nawet nikĹego zrozumienia dla tego, co pisze Giussani. To nie sÄ absolutnie jakieĹ komplikacje myĹlowe! To nie wyszukane wywody! Sprawdzianem jest to, co dzieje siÄ wâ nas. Wâ pierwszym przypadku nie dzieje siÄ nic; ale jeĹli mĂłwiÄ âTyâ ze ĹwiadomoĹciÄ Innego, ktĂłry tworzy mnie wâ tej chwili, to pomyĹlcie czy uda wam siÄ wyjĹÄ stÄ d bez nieskoĹczonego wzruszenia? Musi pojawiÄ siÄ we mnie przywiÄ zanie do tego âTyâ, aâ jednoczeĹnie nieskoĹczona wdziÄcznoĹÄ za to, Ĺźe jest. Jak dĹuga droga pozostaje przed nami, by mĂłc przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄ zâ takÄ intensywnoĹciÄ , oâ jakiej wciÄ Ĺź Ĺwiadczy nam ksiÄ dz Giussani!
âKiedy przyglÄ dam siÄ sobie iâ stwierdzam, Ĺźe ja nie czyniÄ siebie sam, wĂłwczas do tego CzegoĹ, co mnie czyni, do ĹşrĂłdĹa, zâ ktĂłrego wypĹywam, nie mogÄ siÄ zwrĂłciÄ inaczej, jak tylko uĹźywajÄ c sĹowa ÂŤTyÂť, ze Ĺwiadomym iâ peĹnym miĹoĹci drĹźeniem, jakie dochodzi do gĹosu wâ tym sĹowie. ÂŤTy-ktĂłry-mnie-czyniszÂť jest zatem tym kimĹ, ktĂłrego tradycja religijna nazywa Bogiem, jest kimĹ wiÄkszym ode mnie, tym, co jest bardziej mnÄ niĹź ja sam sobÄ , jest tym, dziÄki ktĂłremu ja jestemâ (tamĹźe, s. 169). To coĹ wiÄcej niĹź sĹowo! BĂłg jest moim Ojcem, poniewaĹź rodzi mnie wâ tej chwili. Poza tym teraz nie ma nic. Nikt nie jest tak bardzo Ojcem, rodzicielem. Dlatego Ĺpiewamy zawsze ze wzruszeniem: âKiedy zauwaĹźam, Ĺźe Ty jesteĹ, jak echo sĹyszÄ znĂłw mĂłj gĹos iâ odradzam siÄ jak czas wspomnieniaâ (A. Mascagni, Il mio volto, w: Canti, Cooperativa editoriale Nuovo Mondo, s. 203).
âGĹÄboka samoĹwiadomoĹÄ przeczuwa uâ podstaw samego siebie KogoĹ Innego. Tym jest modlitwa: gĹÄbokÄ ĹwiadomoĹciÄ samego siebie, ktĂłra zderza siÄ zâ KimĹ Innym. Wâ ten sposĂłb modlitwa jest jedynym ludzkim gĹosem, wâ ktĂłrym urzeczywistnia siÄ wâ peĹni wielkoĹÄ czĹowiekaâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 170). Jak wielka jest róşnica miÄdzy tym aâ czczÄ poboĹźnoĹciÄ , aâ formalizmem, do ktĂłrego zwykle sprowadzamy modlitwÄ! MoĹźna zrozumieÄ, dlaczego nas to mÄczy iâ uciekamy. Aâ ten, kto nie ucieka iâ zdaje sobie sprawÄ zâ siebie aĹź do gĹÄbi, to znaczy uĹźywa rozumu nie wâ sposĂłb sĹaby, ale prawdziwy, peĹny, zaczyna uĹwiadamiaÄ sobie, Ĺźe jeĹli stoi na nogach, to dlatego, Ĺźe wspiera siÄ oâ KogoĹ Innego, poniewaĹź jest tworzony przez Innego. Iâ jego Ĺźycie zaczyna mieÄ trwaĹy punkt oparcia: nie sentymentalny, dryfujÄ cy, zaleĹźny od stanĂłw ducha, ale pewny, dziÄki tej wiÄzi rozumu zâ rzeczywistoĹciÄ aĹź do jej korzenia.
Pomóşmy sobie utoĹźsamiÄ siÄ zâ tym, by nie sprowadzaÄ tego do czegoĹ oczywistego zaraz po tym, jak to usĹyszymy! âJak mĂłj gĹos, ktĂłry jest echem drgaĹ we mnie: jeĹli zahamujÄ drgania, nie ma gĹosu. Albo jak krynica ĹşrĂłdlana, ktĂłra caĹkowicie wytryskuje ze ĹşrĂłdĹa, bÄ dĹş jak kwiat, ktĂłry wâ peĹni zaleĹźy od mocy korzeniaâ (tamĹźe). GĹos, krynica, kwiat⌠to obrazy, ktĂłrych ksiÄ dz Giussani uĹźywa, by pomĂłc nam zdaÄ sobie sprawÄ zâ tego âw tej chwiliâ, by przezwyciÄĹźyÄ poczucie oczywistoĹci, brak zdziwienia. Dlatego stwierdzenie âJa jestemâ zgodnie zâ peĹniÄ mojego czĹowieczeĹstwa moĹźe oznaczaÄ wyĹÄ cznie to, Ĺźe âJa jestem uczynionyâ. I, dodaje ksiÄ dz Giussani, od tego âzaleĹźy ostateczna rĂłwnowaga Ĺźyciaâ (tamĹźe).
W czym widaÄ tÄ rĂłwnowagÄ? Wâ tym, Ĺźe czĹowiek âoddycha swobodnie, czuje siÄ na swoim miejscu iâ jest radosnyâ, kiedy rozumie, Ĺźe jest posiadany. Dlatego âprawdziwÄ ĹwiadomoĹÄ siebie dobrze oddaje obraz dziecka wâ ramionach ojca iâ matkiâ (tamĹźe). MoĹźemy zobaczyÄ, Ĺźe staje siÄ to dla nas doĹwiadczeniem dziÄki temu, Ĺźe jesteĹmy wâ stanie wkroczyÄ jak dzieci â jakie to waĹźne wâ dzisiejszym, widzianym na kaĹźdym polu kryzysie â wâ kaĹźdÄ sytuacjÄ Ĺźycia, wâ kaĹźde okolicznoĹci, wâ kaĹźdÄ ciemnoĹÄ zâ gĹÄbokim spokojem iâ moĹźliwoĹciÄ radoĹci. âNie istnieje system opieki, ktĂłry by mĂłgĹ to zapewniÄâ (por. tamĹźe, s. 171). Iâ wĹaĹnie dlatego, Ĺźe nie osiÄ gamy tej prawdziwej ĹwiadomoĹci siebie samych, musimy korzystaÄ zâ systemĂłw pomocy, ktĂłre tak czy owak nie sÄ wâ stanie dotrzeÄ na ten podstawowy poziom, iâ dlatego nie rozwiÄ zujÄ problemĂłw, chyba Ĺźe przez okaleczenie czĹowieka: czÄsto, by zagĹuszyÄ wâ nim bĂłl jego ran, cenzurujÄ go wâ jego czĹowieczeĹstwie. PiÄkne mi rozwiÄ zanieâŚ
Niech nikt nie traci zâ oczu wagi tego, oâ czym mĂłwimy, wâ obliczu wyzwania rzucanego nam przez okolicznoĹci, wobec ktĂłrych nas postawiono. Tylko tak ugruntowana pewnoĹÄ pozwoli nam budowaÄ.
ZakoĹczenie Jaki jest przepis na drogÄ do poznania ostatecznego znaczenia rzeczywistoĹci? Intensywnie przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄ, mĂłwi jasno ksiÄ dz Giussani. Wâ ten sposĂłb moĹźna zrozumieÄ wagÄ rzeczywistoĹci dla Ĺźycia.
Jedynym warunkiem bycia zawsze naprawdÄ religijnym, aâ wiÄc bycia czĹowiekiem (nie kimĹ poboĹźnym, ale czĹowiekiem!), jest zawsze intensywne przeĹźywanie rzeczywistoĹci. Dlatego czĹowiek intensywnie przeĹźywajÄ cy rzeczywistoĹÄ, choÄby byĹ rolnikiem albo gospodyniÄ domowÄ , moĹźe wiedzieÄ wiÄcej niĹź profesor, poniewaĹź przepisem na drogÄ do poznania znaczenia rzeczywistoĹci jest przeĹźywanie rzeczywistoĹci bez wykluczania, negowania czy zapominania czegokolwiek.
Ale uwaga, co oznacza przeĹźywanie rzeczywistoĹci? KsiÄ dz Giussani zachowaĹ dla nas jeszcze ostatniÄ perĹÄ: âNie byĹoby bowiem czymĹ ludzkim, rozumnym, branie pod uwagÄ doĹwiadczenia, ograniczajÄ c siÄ do jego powierzchni, do szczytu jego fali, bez zstÄ pienia wâ gĹÄ b jego porywu. PanujÄ cy wâ mentalnoĹci wspĂłĹczesnego czĹowieka pozytywizm wyklucza przynaglenie do poszukiwania znaczenia, jakie siÄ rodzi wâ pierwotnej relacji zâ rzeczami. (âŚ) Pozytywizm wyklucza owo wezwanie do odkrywania znaczenia proponowanego nam przez pierwotne iâ bezpoĹrednie zderzenie zâ rzeczamiâ (tamĹźe, s. 173). DokĹadnie to samo co dopiero powiedziaĹ PapieĹź wâ tym niezwykĹym porĂłwnaniu: âRozum pozytywistyczny, ktĂłry przedstawia siÄ wâ sposĂłb wyĹÄ czny iâ ktĂłry nie jest wâ stanie przyjÄ Ä czegokolwiek innego, co nie jest funkcjonalne, upodabnia siÄ do gmachĂłw zâ wielkiej pĹyty, bez okien, wâ ktĂłrych sami tworzymy klimat iâ ĹwiatĹo, nie chcemy zaĹ przyjmowaÄ obu tych rzeczy zâ rozlegĹego Ĺwiata BoĹźegoâ (por. Benedykt XVI, PrzemĂłwienie wâ Bundestagu).
A wâ czym moĹźemy dostrzec nasz pozytywizm? Wâ tym, Ĺźe dusimy siÄ wâ naszym gmachu zâ wielkiej pĹyty. KsiÄ dz Giussani daje nam wszystko co potrzebne, by kaĹźdy mĂłgĹ poprawnie zweryfikowaÄ wĹasne doĹwiadczenia. MoĹźemy interpretowaÄ, jak chcemy, ale jeĹli dusimy siÄ wâ okolicznoĹciach, to znaczy Ĺźe jesteĹmy pozytywistami (o to wĹaĹnie chodzi!). By odetchnÄ Ä, wystarczy âna nowo otworzyÄ oknaâ, by âna nowo ujrzeÄ rozlegĹoĹÄ Ĺwiata, niebo iâ ziemiÄâ, mĂłwi PapieĹź, nie opierajÄ c siÄ, dodaje ksiÄ dz Giussani, âprzynagleniu do poszukiwania znaczenia, jakie rodzi siÄ zâ pierwotnej relacji zâ rzeczamiâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 173).
Dlatego âim bardziej ktoĹ przeĹźywa relacjÄ zâ rzeczami na poziomie ĹwiadomoĹci, ktĂłrÄ opisaliĹmy, tym bardziej przeĹźywa swoje zderzenie zâ rzeczywistoĹciÄ iâ tym lepiej zaczyna poznawaÄ coĹ zâ tajemnicyâ (tamĹźe, s. 174).
To wymaga od kaĹźdego zâ nas zaangaĹźowania, ktĂłrego nikt nam nie zaoszczÄdzi. Dlatego ksiÄ dz Giussani koĹczy uĹwiadamiajÄ c nam, Ĺźe âtym, co blokuje prawdziwy wymiar religijny (âŚ), jest brak powagi wobec rzeczywistoĹci, czego najbardziej dosadnym przykĹadem jest uprzedzenieâ â czyli ideologia, ta redukcja, ktĂłrej tak czÄsto dokonujemy zâ powodu sytuacji kultury, wâ ktĂłrej Ĺźyjemy â âĹwiat jest jakby sĹowem, logosem, odsyĹajÄ cym, odwoĹujÄ cym siÄ do czegoĹ Innego, czegoĹ poza sobÄ , czegoĹ, co wâ gĂłrzeâ. Dlatego âanalogiaâ to âpojÄcie, ktĂłre opisuje syntetycznie dynamicznÄ strukturÄ zderzenia czĹowieka zâ rzeczywistoĹciÄ â (tamĹźe).
Co za fascynujÄ ca przygoda, przyjaciele! IdÄ c tÄ drogÄ , aĹź do koĹca, bÄdziemy mogli staÄ siÄ dla wszystkich Ĺwiadectwem oâ rozumie zdolnym do poznania rzeczywistoĹci wâ caĹej jej gĹÄbi, jedynej rzeczy pozwalajÄ cej budowaÄ, wâ momencie kiedy wszystko zdaje siÄ sprzysiÄgaÄ przeciwko poprawie wâ Ĺźyciu spoĹecznym. To bÄdzie nasz wkĹad.
HOMILIA PODCZAS MSZY ĹWIÄTEJ KSIÄDZ JULIĂN CARRĂN Dzisiejsze czytania mĂłwiÄ nam, Ĺźe nauczenie siÄ tego, oâ czym mĂłwiliĹmy, jest decydujÄ ce nie tylko wâ relacji zâ caĹÄ rzeczywistoĹciÄ , ale takĹźe zâ tym, co najbardziej wâ niej rzeczywiste â wydarzeniem chrzeĹcijaĹskim, Chrystusem. Widzimy to dziÄki temu, Ĺźe mimo iĹź jesteĹmy wybrani przez TajemnicÄ, czasem nie zdajemy sobie zâ tego sprawy.
CaĹa dzisiejsza liturgia jest peĹna sĹĂłw oâ tym ukochaniu, oâ tym wybraniu. âWinnicÄ Pana ZastÄpĂłw jest dom Izraela, aâ ludzie zâ Judy szczepem Jego wybranymâ (Iz 5, 7). Gdzie dostrzegamy to wybranie? Wâ tym, Ĺźe BĂłg âokopaĹ jÄ iâ oczyĹciĹ zâ kamieni iâ zasadziĹ wâ niej szlachetnÄ winoroĹl; poĹrodku niej zbudowaĹ wieĹźÄ, takĹźe iâ tĹoczniÄ wâ niej wykuĹâ (Iz 5,2). OpasaĹ jÄ murem, tak bardzo jÄ wyróşniajÄ c; ale nie tylko wâ momencie, gdy jÄ zakĹadaĹ. Pan przysĹaĹ bowiem â jak mĂłwi Ewangelia â prorokĂłw, aâ w koĹcu swojego Syna, by oâ niÄ dbaÄ, ale uprawiajÄ cy Go nie przyjmujÄ , nie zdajÄ sobie sprawy zâ tego wyróşnienia, zâ tego daru (por. Mt 21, 33-43). Aâ kiedy nie zdajemy sobie sprawy zâ daru rzeczywistoĹci, ktĂłry otrzymujemy od Tajemnicy, widzimy, Ĺźe zaczynajÄ siÄ mnoĹźyÄ katastrofy. Iâ rzeczywiĹcie, co siÄ dzieje po tym odrzuceniu? âRozwalÄ jej ogrodzenie, by jÄ stratowano. ZamieniÄ jÄ wâ pustyniÄ, (âŚ) tak iĹź wzejdÄ osty iâ ciernieâ (Iz 5, 5-6). Ĺťycie sprowadza siÄ do tego: do pustyni, wszystko staje siÄ pĹytkie iâ znowu szare.
CzyniÄ c czÄĹciÄ Liturgii te dwie przypowieĹci: Izajasza iâ ewangelicznÄ , KoĹcióŠprzywoĹuje nas do ĹwiadomoĹci, Ĺźe my, teraz, jesteĹmy winnicÄ PaĹskÄ . Pan zbudowaĹ winnicÄ KoĹcioĹa, dbaĹ oâ niÄ , kupiĹ jÄ za cenÄ krwi swego Syna. MoĹźemy powiedzieÄ: âJesteĹmy winnicÄ wybranÄ â. BĂłg nie opuszcza swojego ludu iâ wciÄ Ĺź przysyĹa nam posĹaĹcĂłw, âĹwiadkĂłwâ â jak przypomniaĹ nam nasz Arcybiskup wâ zeszĹÄ niedzielÄ â ktĂłrzy zajmujÄ siÄ winnicÄ , by nie zmieniĹa siÄ wâ pustyniÄ. Ale bardzo czÄsto odrzucamy nie tylko prorokĂłw, jak narĂłd Starego Przymierza, ale rĂłwnieĹź iâ Syna. âChrystus â mĂłwiĹ nam Arcybiskup sĹowami Giovanni Battisty Montiniego â jest nieznajomym, zapomnianym, nieobecnym wâ duĹźej czÄĹci wspĂłĹczesnej kulturyâ. Aâ to sprawia, Ĺźe ludzie ânie widzÄ juĹź tego, Ĺźe jest On pomocÄ wâ Ĺźyciu codziennym dla nich iâ ich najbliĹźszychâ (A. Scola, Homilia na Ingres do diecezji mediolaĹskiej, 25 wrzeĹnia 2011).
PrzypomniaĹ nam to sam PapieĹź â kolejny posĹaniec â wâ Niemczech: âStwierdzamy ciÄ gĹe odcinanie siÄ znaczÄ cej czÄĹci ochrzczonych od Ĺźycia KoĹcioĹaâ (Benedykt XVI, Spotkanie zâ katolikami zaangaĹźowanymi wâ KoĹciele iâ spoĹeczeĹstwie). Iâ jeszcze: âPrawdziwym kryzysem KoĹcioĹa wâ Ĺwiecie zachodnim jest kryzys wiaryâ (tamĹźe). Widzimy, Ĺźe wciÄ Ĺź potwierdza siÄ, tak jak zostaĹa opowiedziana, ta przypowieĹÄ: moĹźemy odrzuciÄ wszystkich posĹaĹcĂłw, nawet Syna. Konsekwencje dostrzegamy wâ nas iâ w Ĺźyciu spoĹecznym: to âmasowe odejĹcie od praktyk chrzeĹcijaĹskichâ nie moĹźe nie pociÄ gnÄ Ä za sobÄ â mĂłwiĹ kardynaĹ Scola â âpowaĹźnego zepsucia wâ Ĺźyciu osobistym iâ wspĂłlnotowym KoĹcioĹa iâ spoĹeczeĹstwa obywatelskiegoâ (A. Scola, HomiliaâŚ). Ale Pan wciÄ Ĺź, rĂłwnieĹź teraz, przysyĹa nam ĹwiadkĂłw, posĹaĹcĂłw: PapieĹźa, naszego Arcybiskupa, tyle osĂłb przemienionych, ktĂłre widzimy wĹrĂłd nas. Poprzez nich Chrystus wciÄ Ĺź nas wzywa, chce nas przyciÄ gnÄ Ä do siebie, aby nasza winnica nie zamieniaĹa siÄ wâ pustyniÄ, ale przynosiĹa plon. PoniewaĹź, jak mĂłwiĹ PapieĹź, âodnowa KoĹcioĹa moĹźe ostatecznie przyjĹÄ jedynie przez gotowoĹÄ do nawrĂłcenia iâ przez odnowienie wiaryâ (Benedykt XVI, Homilia podczas Mszy Ĺw. we Fryburgu, 25 wrzeĹnia 2011). NawrĂłcenie nie jest niczym innym jak budowaniem na kamieniu, ktĂłry odrzucili inni iâ ktĂłry odrzucamy tak czÄsto takĹźe iâ my; jest budowaniem na Panu, poniewaĹź â jak stwierdziĹ PapieĹź â âOn jest blisko nas, Jego serce bije dla nas, pochyla siÄ nad nami. (âŚ) Czeka na nasze ÂŤtakÂť iâ (âŚ) oâ nie Ĺźebrzeâ (tamĹźe).
W obliczu tego Chrystusa ĹźebrzÄ cego oâ nasze âtakâ rozgrywa siÄ dzisiaj nasze Ĺźycie. âBy powiedzieÄ oâ sobie ludziom, Chrystus postanowiĹ byÄ zaleĹźnym od ludziâ (A. Scola, HomiliaâŚ), przypomniaĹ nam Arcybiskup. BĂłg nas potrzebuje, zostaliĹmy powoĹani do wspĂłĹpracy na rzecz Jego misji, by mĂłc ĹwiadczyÄ oâ tym, Ĺźe jedynym kamieniem, na ktĂłrym moĹźna budowaÄ, jest wĹaĹnie On.
*Cytaty zâ przemĂłwieĹ Benedykta XVI za: www.vatican.va. |