Ślady
>
Archiwum
>
2011
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2011 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy Przez ciemnÄ dolinÄ i inne... KIEDY CHODZI O ZUPEĹNIE INNE WAKACJE⌠Bernie, Croston, B.C. (Kanada)
PRZEZ CIEMNÄ DOLINÄ âPan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. (...). ChociaĹźbym chodziĹ ciemnÄ dolinÄ , zĹa siÄ nie ulÄknÄ, bo Ty jesteĹ ze mnÄ â. MiaĹam w tym roku szczÄĹcie uczestniczyÄ w wakacjach dla mĹodzieĹźy, ktĂłre byĹy dla mnie bardzo piÄknym czasem. BudujÄ cy byĹ dla mnie widok mĹodzieĹźy oraz osĂłb zaangaĹźowanych w te wakacje. BraĹo w nich rĂłwnieĹź udziaĹ sporo dzieci naszych przyjacióŠz Ruchu â ze wzruszeniem obserwowaĹam, jak odkrywajÄ i doĹwiadczajÄ piÄkna, ktĂłre zafascynowaĹo i pociÄ gnÄĹo kiedyĹ ich rodzicĂłw. Wiele nauczyĹy mnie rĂłwnieĹź wakacje dla rodzin. Po wakacjach mĹodzieĹźowych z utÄsknieniem czekaĹam na wyjazd do JarnoĹtĂłwka. Poprzez osoby, ktĂłre tam spotkaĹam, BĂłg pokazaĹ mi, Ĺźe nie jestem sama i Ĺźe jest wĹrĂłd nas Chrystus. Wiele osĂłb pomogĹo mi znaleĹşÄ odpowiedĹş na moje pytania zawodowe i Ĺźyciowe. W spotkaniu z nimi i w ich odpowiedziach zobaczyĹam owoce Ĺźycia SzkoĹÄ WspĂłlnoty, zapaĹ i zaangaĹźowanie pĹynÄ ce z wiary. Po wyjeĹşdzie mojego mÄĹźa odbyĹa siÄ wycieczka do Czech. Niestety nie mogĹam w niej uczestniczyÄ. MyĹlaĹam, Ĺźe zostanÄ sama z trĂłjkÄ maĹych, peĹnych energii dzieci. Wtedy przyszedĹ do mnie kolega wraz ze swojÄ cĂłrkÄ i zaproponowaĹ, by wspĂłlnie spÄdziÄ ten dzieĹ. Podczas spaceru nosiĹ kolejno moje dzieci oraz z powagÄ i pasjÄ naukowca odpowiadaĹ na pytania z historii zadawane przez mojego siedmioletniego synka. A jednak mimo tych piÄknych spotkaĹ, rozmĂłw, poruszajÄ cych Ĺwiadectw ulegĹam rozproszeniu i daĹam siÄ opanowaÄ smutkowi. ZgorszyĹam siÄ swojÄ postawÄ wobec wĹasnych dzieci, brakiem cierpliwoĹci i wyrozumiaĹoĹci. Wtedy wkradĹo siÄ zwÄ tpienie i pytanie, co ja robiÄ w tym miejscu. MyĹl o tym, Ĺźe nie pasujÄ do tego doskonaĹego towarzystwa. MoĹźe ktoĹ taki powinien odejĹÄ z Ruchu albo nie przyjeĹźdĹźaÄ na wakacje? CaĹe piÄkno, ktĂłrego doĹwiadczyĹam, uleciaĹo, przepadĹy wszystkie gĹÄbokie treĹci, ktĂłre byĹy poruszane. Wtedy jednak przyszĹy mi na myĹl sĹowa Pisma ĹwiÄtego: âNie wydawaj duszy swej smutkowi, ani nie drÄcz siebie myĹlami. RadoĹÄ serca jest Ĺźyciem czĹowieka (...). WytĹumacz sobie samemu, pociesz swoje serce i oddal dĹugotrwaĹy smutek od siebie; bo smutek zgubiĹ wielu i nie ma z niego Ĺźadnego poĹźytkuâ. To piÄkno, ktĂłrego zasmakowaĹam, nie pozwala mi zwyczajnie odejĹÄ, obraziÄ siÄ. Wasza obecnoĹÄ znaczy dla mnie wiÄcej niĹź przywiÄ zanie. âGdzie wzmĂłgĹ siÄ grzech, tam jeszcze obficiej rozlaĹa siÄ Ĺaskaâ. Wiele osĂłb moje rozterki i niepokoje potrafiĹo nakierowaÄ na wĹaĹciwe ĹcieĹźki wiary, co pomaga mi przejĹÄ przez ,,ciemnÄ dolinÄâ, jakÄ sÄ moje lÄki, i bardziej zaufaÄ Bogu. DziÄkujÄ Wam wszystkim za WaszÄ obecnoĹÄ, doĹwiadczenie wiary. Z TobÄ , BoĹźe, i z Wami, drodzy Przyjaciele, ,,ciemnoĹÄ nie bÄdzie ciemna, a noc tak jak dzieĹ zajaĹniejeâ. Joanna, Warszawa
OD WOĹšNEJ DO NAUCZYCIELKI â TA SAMA WOLA ĹťYCIA Moja przygoda w szkole zaczÄĹa siÄ w nietuzinkowy sposĂłb. Po ostatniej ciÄ Ĺźy musiaĹam zdecydowaÄ, czy znĂłw podjÄ Ä pracÄ. WczeĹniej byĹam kilka razy na zastÄpstwach, nigdy jednak nie byĹy to roczne kontrakty (jestem nauczycielkÄ wĹoskiego). Pewnego dnia zadzwoniĹ do mnie ktoĹ ze szkoĹy Ĺredniej w Trescore Balneario, niedaleko Bergamo, by zaproponowaÄ mi rocznÄ umowÄ o pracÄ w charakterze woĹşnej. Z pewnoĹciÄ nie byĹo to to, czego oczekiwaĹam, i propozycja ta wprawiĹa mnie w lekkÄ konsternacjÄ. Nie tyle dlatego, Ĺźe skoĹczyĹam studia z zamiarem uczenia w szkole (a nie sprzÄ tania), ale poniewaĹź tydzieĹ wczeĹniej udaĹam siÄ na grĂłb Daria i Clementiny Nembrinich, by zawierzyÄ im caĹy rok i sprawÄ pracy. PomyĹlaĹam: âDario pracowaĹ jako woĹşny i jest pochowany w Trescore BalnearioâŚâ. Po roku pracy jako woĹşna otrzymaĹam umowÄ o pracÄ w charakterze nauczycielki (w tej samej szkole!). To byĹ niezwykle intensywny i interesujÄ cy rok ze wzglÄdu na pracÄ, ktĂłrÄ byĹam zmuszona wykonaÄ (z uczniami, kolegami, z RadÄ RodzicĂłwâŚ), jednak najbardziej urzekajÄ cego odkrycia dokonaĹam dziÄki mĹodzieĹźy. Zanim odeszĹam, wrÄczyli mi list, w ktĂłrym napisali, co znaczyĹ dla nich ten wspĂłlnie spÄdzony rok. ZaskoczyĹ mnie fragment, w ktĂłrym mĂłwili o tym, Ĺźe sÄ wdziÄczni za spotkanie z osobÄ dorosĹÄ , majÄ cÄ âtak wielkÄ chÄÄ uczenia siÄ rzeczy nowych i ciekawychâ. MogĹam siÄ spodziewaÄ, Ĺźe bÄdÄ wdziÄczni za wszystkie ânowe i ciekawe rzeczyâ, ktĂłrych uczyĹam, tymczasem zdumiaĹa ich moja chÄÄ uczenia siÄ. To ze wzglÄdu na niÄ wchodzÄ do klasy, zapalam siÄ, opowiadam o smaku, z jakim czytam jakiegoĹ autora, albo o zaskoczeniu spotkaniem z nimi kaĹźdego ranka. To ze wzglÄdu na tÄ chÄÄ mĂłwiÄ, Ĺźe bÄdÄ odczytywaĹa listÄ obecnoĹci do ostatniego dnia zajÄÄ, czekajÄ c na ich odpowiedĹş: âObecnyâ, poniewaĹź waĹźne jest, by zaczynaÄ, przypominajÄ c sobie, kim jesteĹmy (imiÄ) oraz do kogo przynaleĹźymy (nazwisko), i to, Ĺźe wĹaĹnie dlatego, Ĺźe tu jesteĹmy i jesteĹmy chciani, jesteĹmy âobecniâ, jesteĹmy darem jeden dla drugiego. KrĂłtko mĂłwiÄ c, ty Ĺźyjesz, a oni patrzÄ na ciebie jak na przybysza z innej planety. RĂłwnieĹź w klasie, do ktĂłrej koledzy po fachu byÄ moĹźe nie chcÄ wejĹÄ, poniewaĹź nie po to sami tyle siÄ uczyli, Ĺźeby teraz uczyÄ âzwierzÄtaâ⌠Ty natomiast traktujesz ich jak ludzi, a oni rozkwitajÄ na twoich oczach. Powoli, jasne, potrzeba cierpliwoĹci â takiej samej, jakÄ BĂłg ma do ciebie. Oto dlaczego mam nadziejÄ, Ĺźe znĂłw wrĂłcÄ do szkoĹy. Czego oczekujÄ? Z pewnoĹciÄ tego, Ĺźe ktoĹ znĂłw uzna we mnie nauczyciela, bardzo bym siÄ z tego cieszyĹa, nie kryjÄ. Kiedy odkrywasz, Ĺźe masz talent, nie moĹźesz przejĹÄ wobec tego obojÄtnie. ZaĹoĹźywszy jednak, Ĺźe jako woĹşna rĂłwnieĹź radzÄ sobie nie najgorzej, jedyne, czego naprawdÄ oczekujÄ, to ĹźyÄ, niezaleĹźnie od miejsca, do ktĂłrego bÄdÄ wezwana, by to czyniÄ. Cristina, Bergamo
KRYNICZNO NAMIOTOWE MIASTECZKO Piaszczysta polna droga. Po obu jej stronach Ĺany zbóş. Po kilku minutach dojeĹźdĹźamy do lasu i leĹniczĂłwki Agaty i WĹadka â gospodarzy, ktĂłrzy od kilkunastu lat wraz z przyjaciĂłĹmi z lutyĹskiej wspĂłlnoty Ruchu organizujÄ tu wakacje dla dzieci. W pierwszych latach na kilkudniowy pobyt do Kryniczna przyjeĹźdĹźaĹy dzieci z ubogich rodzin z parafii pw. Ĺw. JĂłzefa w Lutyni. Grupa ta byĹa niewielka. Z biegiem czasu jednak, kiedy o wakacjach w leĹniczĂłwce mĂłwiĹo siÄ coraz wiÄcej, kiedy stawaĹy siÄ one niesamowitÄ atrakcjÄ dla dzieci, goĹciem w leĹniczĂłwce mĂłgĹ zostaÄ kaĹźdy. O wakacjach myĹli siÄ na dĹugo przed ich rozpoczÄciem. Trzeba przecieĹź zorganizowaÄ namioty wojskowe, Ĺóşka polowe, autokar, ktĂłrym dojedzie siÄ z dzieÄmi na basen i do podnóşa ĹlÄĹźy. Trzeba pomyĹleÄ o posiĹkach, zabawach dla dzieci, a przede wszystkim o tym, by przez te kilka dni poczuĹy, Ĺźe sÄ kochane przez Jezusa. O tym, jakÄ wielkÄ troskÄ i miĹoĹciÄ obdarza siÄ tutaj najmĹodszych, moĹźna przekonaÄ siÄ juĹź po kilku chwilach spÄdzonych w leĹniczĂłwce â w organizacjÄ wakacji zaangaĹźowane sÄ caĹe rodziny. Marek i Beata majÄ swĂłj namiot w ogrodzie przy leĹniczĂłwce. SÄ w Krynicznie ze swoimi dzieÄmi. OrganizujÄ czas wolny, czuwajÄ nad bezpieczeĹstwem podopiecznych, przywoĹujÄ do waĹźnych w ciÄ gu dnia momentĂłw. Agnieszka, siostra Marka, tegoroczne wakacje spÄdziĹa na przygotowywaniu posiĹkĂłw. Dla tak duĹźej grupy praca w kuchni, pod czuĹym okiem szefowej Agaty, trwa non stop. BoĹźenka i Piotr dbajÄ o zapasy, zakupy, zaopatrzenie kuchni. Co roku przywoĹźÄ teĹź do Kryniczna KrysiÄ, ktĂłra od kilkudziesiÄciu lat porusza siÄ na wĂłzku inwalidzkim. Dla niej to rĂłwnieĹź wyjÄ tkowy czas, czas jej wakacji. GraĹźynka w tym roku opatrywaĹa rany, podawaĹa medykamenty. Wiesiu zorganizowaĹ zupeĹnie nowy i jakĹźe potrzebny wÄzeĹ sanitarny. Takich dobrych cioÄ i wujkĂłw w Krynicznie nie brakuje. Kiedy trzeba, przytulÄ , dadzÄ caĹusa â dziÄki nim dzieci czujÄ siÄ otoczone autentycznÄ troskÄ . NiektĂłre z takimi gestami nie spotykaĹy siÄ od dawna⌠W tym roku po raz kolejny przekonaĹam siÄ, Ĺźe poĹwiÄcenie, ofiarnoĹÄ, radoĹÄ z organizowania wakacji dla najmĹodszych nie moĹźe wypĹywaÄ z innego ĹşrĂłdĹa jak tylko z miĹoĹci do Chrystusa. Tylko Chrystus pozwala kaĹźdego roku na nowo podejmowaÄ wyzwanie przygotowywania tego wypoczynku, wchodzenia w nieĹatwÄ rzeczywistoĹÄ proszenia o to, co niezbÄdne (Ĺóşka, autokar), zastanawiania siÄ, na jak dĹugo wystarczy w tym roku funduszy. Tylko On pozwala w peĹni cieszyÄ siÄ z tego czasu, a tym samym poznawaÄ siebie i zakorzeniaÄ w najmĹodszych poczucie jednoĹci. Mimo trudnoĹci, ktĂłre przecieĹź sÄ (nie najlepsza pogoda, kĹopoty z urlopami, pieniÄdzmi), pobyt w Krynicznie to piÄkny i wyjÄ tkowy czas. Podczas jednego z ognisk mĂłj mÄ Ĺź powiedziaĹ: âChciaĹbym tu spÄdziÄ wakacje ze swoimi dzieÄmiâ. Ja rĂłwnieĹź. Karina, WrocĹaw
BÄdÄ c po raz pierwszy w Krynicznie, zadziwiĹam siÄ prostotÄ miejsca i dostrzegĹam odmiennoĹÄ tego gestu charytatywnego. Nigdzie indziej nie czuĹam siÄ tak prawdziwie przygarniÄta, potrzebna i ukochana braterskÄ miĹoĹciÄ . Nie sposĂłb byĹo nie zapytaÄ wtedy, skÄ d to siÄ bierze, kto to czyni. Tam wĹaĹnie zobaczyĹam i doĹwiadczyĹam atrakcyjnoĹci chrzeĹcijaĹstwa oraz Ruchu jako propozycji dla mojego Ĺźycia. MoĹźna powiedzieÄ, Ĺźe wĹaĹnie piÄÄ lat temu w Krynicznie nastÄ piĹ punkt zwrotny w moim nawrĂłceniu. JednoczeĹnie Kryniczno jest dla mnie lekcjÄ pokory â patrzÄ c na zaangaĹźowanie i poĹwiÄcenie innych przyjaciĂłĹ, czÄsto czujÄ siÄ zawstydzona wĹasnÄ uĹomnoĹciÄ , brakiem uwaĹźnoĹci. SpotykajÄ c takich ĹwiadkĂłw na swojej drodze, wiem, Ĺźe mogÄ wzrastaÄ i stawaÄ siÄ lepszym czĹowiekiem. To wĹaĹnie dziÄki wakacjom w Krynicznie zrozumiaĹam, Ĺźe wiÄksza radoĹÄ jest w dawaniu â dostajemy wtedy stokroÄ wiÄcej. Beata, WrocĹaw
ABY BYÄ MOCNYM W WIERZE MĂłj wyjazd na ĹDM skĹadaĹ siÄ z dwĂłch czÄĹci. Najpierw nasza grupa goĹciĹa w Ponferradzie, w poĹudniowej Hiszpanii. Dni te miaĹy byÄ przygotowaniem, a zarazem przedsmakiem spotkania z Ojcem ĹwiÄtym w Madrycie. Dla mnie oddzielenie od siebie tych dwĂłch etapĂłw wyjazdu jest szczegĂłlnie istotne, gdyĹź BĂłg dziaĹaĹ we mnie podczas nich w odmienny sposĂłb. Dni w Ponferradzie moĹźna by ogĂłlnie nazwaÄ czasem spotkaĹ. Zgodnie ze sĹowami: âNie przypadkiem przechodzisz dziĹ obok Mnieâ, wierzÄ, Ĺźe wĹaĹnie poprzez te spotkania BĂłg chciaĹ mnie do czegoĹ zaprosiÄ. SpotkaĹam wiele ĹźyczliwoĹci, bezinteresownoĹci, szczerych uĹmiechĂłw, drobnych gestĂłw. ZaangaĹźowanie wolontariuszy, otwartoĹÄ hiszpaĹskich rodzin i poczucie jednoĹci w wierze, mimo róşnic kulturowych i barier jÄzykowych. Spotkani ludzie pozostawili w moim sercu ĹwiatĹo, ktĂłre zatrzymam do koĹca Ĺźycia. Pozostawili teĹź pragnienie, by byÄ takim ĹwiatĹem dla innych. ZrozumiaĹam, Ĺźe potrzebowaĹam najpierw otrzymaÄ, by mĂłc dawaÄ, Ĺźe tylko czĹowiek, ktĂłry sam doĹwiadcza miĹoĹci, potrafi kochaÄ. BĂłg daĹ mi odczuÄ, jak silne jest we mnie to pragnienie miĹoĹci, oraz to, w jaki sposĂłb On je zaspokaja. CzujÄ siÄ kochana przez Boga, widzÄ c Jego dzieĹa i dobroÄ moich braci w wierze, a ze ĹşrĂłdĹa tej miĹoĹci wypĹywa ogromne pragnienie, by siÄ tÄ miĹoĹciÄ dzieliÄ. Wiem, Ĺźe konieczne jest codzienne przypominanie sobie o doĹwiadczeniu tej miĹoĹci, zanurzanie siÄ w niej i czerpanie z jej ĹşrĂłdĹa siĹy do codziennych zmagaĹ. W Ponferradzie nadarzyĹo siÄ wiele okazji do wspĂłlnych zabaw z osobami innych narodowoĹci, byĹo bardziej kameralnie niĹź później w Madrycie. ByliĹmy jakby bliĹźej siebie. Nie pomyĹlaĹabym wczeĹniej, Ĺźe moĹźna tak cudownie spÄdziÄ czas wĹrĂłd ludzi, z ktĂłrymi nie umiemy siÄ porozumieÄ za pomocÄ sĹĂłw. TaĹczyliĹmy, ĹpiewaliĹmy w róşnych jÄzykach, wielbiliĹmy Boga. WĹaĹnie podczas tych prostych zabaw z ludĹşmi o róşnym kolorze skĂłry doĹwiadczyĹam przedsionka nieba i prawdy o tym, Ĺźe by wejĹÄ do krĂłlestwa niebieskiego, mamy byÄ jak dzieci. Aby doĹwiadczyÄ tej prostoty i radoĹci z bycia dzieckiem BoĹźym, musiaĹam jednak daÄ siÄ pociÄ gnÄ Ä i zaangaĹźowaÄ w proponowane wydarzenie. DopĂłki nie zaangaĹźowaĹam siÄ w zabawÄ, staĹam z boku, dziwiÄ c siÄ, z czego inni siÄ tak cieszÄ . PrzekonaĹam siÄ, jak waĹźne jest pĂłjĹcie za pragnieniem, ktĂłre jest we mnie, i zwalczanie oporu, ktĂłry nie pozwalaĹ mi z prostotÄ odpowiedzieÄ na propozycjÄ zabawy. CoĹ we mnie pÄkĹo i poczuĹam dzieciÄcÄ radoĹÄ. Dni w diecezjach byĹy czasem, w ktĂłrym doĹwiadczaĹam niesamowitego pokoju w sercu i BoĹźej obecnoĹci. MiaĹ to byÄ jednak przedsmak spotkania w Madrycie, jechaĹam wiÄc do stolicy Hiszpanii spragniona jeszcze wiÄkszych uniesieĹ duchowych i cudĂłw. Tymczasem Pan BĂłg przygotowaĹ tam dla mnie coĹ innego â drogÄ zamiast cudu, zmÄczenie zamiast zabawy. Wiele spraw zwiÄ zanych z pobytem w Madrycie nie wyszĹo tak, jak to zaplanowaliĹmy. Problemy zaczÄĹy siÄ, gdy okazaĹo siÄ, Ĺźe bÄdziemy zakwaterowaniu nie w Madrycie, lecz 60 km od niego. Do tego nie u rodzin, lecz w szkole, gdzie spaĹo 200 osĂłb. Codziennie dojazdy zajmowaĹy nam bardzo duĹźo czasu (jechaliĹmy najpierw autobusem, potem pociÄ giem, a w koĹcu metrem), przez co nie mogliĹmy uczestniczyÄ w peĹni w wielu wydarzeniach, gdyĹź trzeba byĹo zdÄ ĹźyÄ na ostatni, powrotny pociÄ g. Dojazdy to tylko jedna z trudnoĹci, jakie nas spotkaĹy. DoszĹo do nich zmÄczenie, upaĹy, tĹumy ludzi⌠Wspominam o tym nie dlatego, by narzekaÄ, ale poniewaĹź w Madrycie BĂłg pozwoliĹ mi zrozumieÄ, Ĺźe wszystkie te zmagania i komplikacje byĹy mi bardzo potrzebne. SĹowa: âZgubiÄ siebie, by siebie odnaleĹşÄâ, ktĂłre pragnÄĹam wcieliÄ w Ĺźycie od dawna, mogĹy staÄ siÄ rzeczywistoĹciÄ . BĂłg daĹ sposobnoĹÄ, by âumieraĹ we mnie stary czĹowiek, a rodziĹ siÄ nowyâ, zgodnie ze sĹowami: âKto Ĺźyje w Chrystusie, jest nowym stworzeniemâ. Podczas zmagania siÄ z wĹasnymi sĹaboĹciami, z przebiegiem wyjazdu, ukĹadajÄ cym siÄ nie tak, jak chcieliĹmy, wyzwalaĹam siÄ z przywiÄ zania do wygĂłd, egoizmu, próşnoĹci, a przede wszystkim z przywiÄ zania do wĹasnych planĂłw. CzuĹam siÄ coraz bardziej wolna, czuĹam, Ĺźe Ĺźadne ziemskie trudnoĹci nie zabiorÄ mi tej wolnoĹci, ktĂłrÄ mam w Nim. âĹwiadomoĹÄ swojej nicoĹci, przy jednoczesnym poczuciu wielkoĹciâ â te sĹowa oddajÄ to, co czuĹam. CaĹy trud oddaĹam Bogu, dlatego nie byĹ on bezsensowny. WedĹug logiki tego Ĺwiata waĹźniejsze sÄ przyjemnoĹci i zadowalanie siebie, a trud i cierpienie â czymĹ, czego naleĹźy unikaÄ. Logika BoĹźa jest jednak inna. Trud ofiarowany Bogu ma ogromny sens, a odpowiedziÄ na to jest krzyĹź Chrystusa. Fakt, Ĺźe z powodu niesprzyjajÄ cych okolicznoĹci nie mogliĹmy uczestniczyÄ w niemal Ĺźadnym wydarzeniu kulturalnym (wystawy, muzea, zwiedzanie), byĹ powodem frustracji wielu czĹonkĂłw mojej grupy. SkĹoniĹo mnie to do refleksji nad celem naszej pielgrzymki. OdpowiedĹş byĹa prosta â byĹo nim umocnienie w wierze. Nie pozwoliĹam siÄ wiÄc ogarnÄ Ä rozĹźaleniu nad tym, czego nie byĹo nam dane doĹwiadczyÄ, ale jeszcze bardziej poczuĹam pragnienie, by w tym wszystkim, co zostaĹo nam dane, dziaĹaĹ BĂłg, zgodnie ze swojÄ wolÄ . I pomimo tego, Ĺźe nie zobaczyĹam wielu piÄknych zapewne miejsc, doĹwiadczyĹam, Ĺźe wszystko, co daje BĂłg, ma sens, takĹźe fakt, iĹź wiele rzeczy nie dzieje siÄ po naszej myĹli. UczestniczyĹam w peĹni w tym, w czym mogĹam â przede wszystkim byĹa to codzienna msza Ĺw. i spotkania z PapieĹźem â a BĂłg obdarowaĹ mojÄ duszÄ wspanialszymi darami od tych widzialnych dla oka. Jest to dla mnie zachÄta do tego, by przeĹźywaÄ w peĹni rzeczywistoĹÄ takÄ , jakÄ On jÄ daje, bo przygotowaĹ dla nas wielkie rzeczy, choÄ nie zawsze po naszej myĹli. Te wszystkie trudnoĹci okazaĹy siÄ bĹogosĹawieĹstwem dla przebudzenia mojego âjaâ, ktĂłre nauczyĹo siÄ przeĹźywaÄ peĹniej rzeczywistoĹÄ, bo przestaĹo narzucaÄ Bogu swoje wĹasne plany. Trud okazaĹ siÄ wiÄc bardziej owocny od cudu, jakiego doĹwiadczyĹam wczeĹniej. ZapoczÄ tkowaĹ bowiem w moim Ĺźyciu nowÄ drogÄ, przebudziĹ moje âjaâ. MĂłwiÄ o poczÄ tku drogi, gdyĹź wiem, Ĺźe to, czy to doĹwiadczenie bÄdzie obecne w moim Ĺźyciu, bÄdzie zaleĹźeÄ od podÄ Ĺźania tÄ drogÄ , od codziennego wysiĹku, obserwowania siebie w dziaĹaniu i pragnienia, by ĹźyÄ w peĹni. Kasia, WrocĹaw
HISTORIA MIĹOĹCI I WYBRANIA PĂłjĹcie za Jezusem i podjÄcie jakiejkolwiek formy Ĺźycia duchownego jest moĹźliwe, poniewaĹź BĂłg nieustannie zaprasza kaĹźdego z nas do tego, by oddaĹ Mu siÄ caĹkowicie i radykalnie. Jezus spoglÄ da na nas z miĹoĹciÄ , a Jego spojrzenie jest tak przekonywujÄ ce i przyciÄ gajÄ ce, Ĺźe czĹowiek czuje, iĹź odnajdzie prawdziwe i peĹne szczÄĹcie oraz speĹnienie tylko wtedy, gdy odpowie âtakâ.NiĹźej przedstawiona krĂłtka historia Ĺźycia i powoĹania jest opowieĹciÄ o âtakâ wypowiedzianym przez GabrielÄ Gasz, jednÄ z dwĂłch osĂłb, bez ktĂłrych nie powstaĹaby WspĂłlnota Matki BoĹźej z Walsingham â nowe zgromadzenie kontemplacyjne naleĹźÄ ce do diecezji Westminster w Wielkiej Brytanii*. Gabriela w 2006 roku zĹoĹźyĹa pierwsze Ĺluby w kryptach katedry Westminster, a 24 wrzeĹnia tego roku Ĺluby wieczyste. WczeĹniej zwiÄ zana byĹa z opolskÄ wspĂłlnotÄ CL. Ĺťycie to dla mnie podróş. U jego poczÄ tkĂłw, w dzieciĹstwie, jesteĹmy prowadzeni przez inne osoby i byÄ moĹźe nie mamy powodĂłw do zadawania jakichkolwiek pytaĹ. Później jednak, gdy zaczynamy sami braÄ za nie odpowiedzialnoĹÄ, czujemy przynaglenie do zadania sobie pytania: âDokÄ d zmierzam?â. Pytanie to dotyka sensu misterium Ĺźycia i tajemnicy mojego âjaâ. Dlaczego urodziĹam siÄ w Polsce, w takim, a nie innym miejscu, czasie i rodzinie? PrzychodzÄ c na Ĺwiat w komunistycznym, a jednoczeĹnie gĹÄboko przesiÄ kniÄtym zmysĹem religijnym kraju, wyposaĹźona zostaĹam w pewne przeczucie, Ĺźe nasze Ĺźycie przenika dziaĹanie Boga. DziÄki temu wiedziaĹam, Ĺźe moje Ĺźycie swĂłj poczÄ tek i cel ma w Bogu. Co wiÄcej, pragnÄĹam tÄ ĹźyciowÄ podróş odbyÄ z Nim i dla Niego. JakÄ ĹcieĹźkÄ ku Niemu miaĹam wybraÄ? MyĹlÄ c o Ĺźyciu zakonnym, stawiaĹam sobie pytanie: czy istnieje moĹźe jakaĹ inna droga, ktĂłrÄ moĹźna przemierzaÄ, pozostajÄ c w tak wielkiej bliskoĹci z Nim? DziÄki spotkaniom z ludĹşmi gĹÄbokiej wiary w moim lokalnym KoĹciele, w ruchu Comunione e Liberazione oraz z chrzeĹcijanami róşnych wyznaĹ uĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe odpowiedĹş na to pytanie niekoniecznie wiÄ Ĺźe siÄ ze stanem, w ktĂłrym miaĹabym ĹźyÄ, lecz raczej z moim zaangaĹźowaniem w oddanie siÄ Bogu. Jako studentka, z nadziejÄ , Ĺźe bÄdÄ nauczaÄ jÄzykĂłw angielskiego i rosyjskiego, oraz nieustannym pragnieniem zdobywania wiedzy i Ĺźyciowego doĹwiadczenia, wyjeĹźdĹźaĹam zagranicÄ. Moje zagraniczne podróşe odbywaĹy siÄ rĂłwnolegle do mojej podróşy wewnÄtrznej, podczas ktĂłrej poszukiwaĹam odpowiedzi na nurtujÄ ce mnie pytanie: czy to ma byÄ maĹĹźeĹstwo, Ĺźycie samotne czy zakonne? Kto pyta, nie bĹÄ dzi, i w koĹcu wÄ tpliwoĹci zaczÄĹy siÄ rozwiewaÄ. Pewnego dnia zaproszono mnie na spotkanie Grupy PowoĹaniowej dla Kobiet. UĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe jest to miejsce, w ktĂłrym mogÄ zdobyÄ wskazĂłwki i spotkaÄ towarzyszki podÄ ĹźajÄ ce tÄ samÄ drogÄ . Potem, o dziwo, zaryzykowaĹam jeszcze wiÄcej i przyĹÄ czyĹam siÄ do Cornestone, wspĂłlnoty majÄ cej na celu gĹÄbsze rozeznanie osobistego powoĹania w szerokim tego sĹowa znaczeniu, to jest uwzglÄdniajÄ c maĹĹźeĹstwo i Ĺźycie samotne. ByĹo to doĹwiadczenie, ktĂłre mogÄ opisaÄ jako bycie odzieranÄ z niepotrzebnego bagaĹźu moich uprzedzeĹ, obaw i lÄkĂłw. Co odkryĹam w zamian? Otóş uĹwiadomiĹam sobie, jakie naprawdÄ byĹy moje pragnienia i kim w rzeczywistoĹci byĹam â z moimi talentami i ograniczeniami â wzrastajÄ c ku wewnÄtrznej wolnoĹci. Jednak najwiÄkszym skarbem, jaki dane mi byĹo odnaleĹşÄ, byĹo zrozumienie, kim dla mnie osobiĹcie jest Jezus i jakie jest moje osobiste powoĹanie, ktĂłre byĹo skierowanym do mnie Jego zaproszeniem do podróşy z Nim w Ĺźyciu zakonnym i to w zupeĹnie nowej formie. Powoli stawaĹo siÄ jasne, Ĺźe ta nowa forma Ĺźycia zakonnego oznaczaĹa dla mnie bycie jednÄ ze wspĂłĹzaĹoĹźycielek WspĂłlnoty Matki BoĹźej z Walsingham. Dlaczego nowa wspĂłlnota? Osoba wstÄpujÄ ca w zwiÄ zek maĹĹźeĹski mogĹaby rĂłwnie dobrze zapytaÄ, dlaczego Tomek, a nie Andrzej; czemu Zosia, a nie koleĹźanka Kasia. MyĹlÄ, Ĺźe odpowiedĹş tkwi w wewnÄtrznym przekonaniu, Ĺźe zostaĹam wybrana i Ĺźe moje Ĺźycie stanie siÄ peĹniÄ w tej jednoĹci (lub komunii). InnÄ sprawÄ jest, Ĺźe moje Ĺźycie moĹźe w ten sposĂłb, bardziej niĹź kiedykolwiek przedtem, byÄ dla drugiego. W tej wspĂłlnocie wciÄ Ĺź na nowo odkrywam namiÄtnÄ miĹoĹÄ Boga do czĹowieka i Jego peĹniÄ Ĺźycia w kaĹźdym z nas. Co moĹźe mi pomĂłc wytrwaÄ na tej drodze? Coraz gĹÄbsza miĹoĹÄ, wiara i nadzieja w Bogu, ktĂłry jest dla mnie wszystkim, jest mojÄ jedynÄ podporÄ na tej trudnej drodze. MĂłwi siÄ, Ĺźe Ĺźycie zakonne to Ĺźycie na krawÄdzi, i wydaje siÄ, Ĺźe jest to prawda dla mnie i mojej wspĂłlnoty. Czy rozumiesz wiÄc, dlaczego moje towarzyszki i ja potrzebujemy twojej modlitwy?
WspĂłlnota Matki BoĹźej z Walsingham (COLW â Community of Our Lady of Walsingham) jest wspĂłlnotÄ kontemplacyjnÄ , zaĹoĹźonÄ 6 stycznia 2004 roku; naleĹźy do Diecezji Westminster w Wielkiej Brytanii. WspĂłlnota zakorzeniona jest w tradycji karmelitaĹskiej i rozwija duchowoĹÄ powoĹaniowÄ , ktĂłra jest istotÄ charyzmatu COLW. PowstaĹa w odpowiedzi na potrzeby mĹodych ludzi poszukujÄ cych swojego powoĹania. W ten sposĂłb kolejno tworzyĹy siÄ: Grupa PowoĹaniowa (Vocations Group), WspĂłlnota Cornestone i w koĹcu WspĂłlnota Matki BoĹźej z Walsingham. Poprzez swoje powoĹanie do Ĺźycia we wspĂłlnocie zgodnie z ewangelicznymi radami czĹonkowie COLW chcÄ wspomagaÄ innych w Ĺźyciu peĹniÄ powoĹania do miĹoĹci, promujÄ c kulturÄ powoĹaniowÄ w KoĹciele i we wspĂłĹczesnym Ĺwiecie, pomagajÄ c innym wypowiedzieÄ âfiatâ na ich drodze Ĺźycia. WspĂłlnota Ĺźyje ĹwiadomoĹciÄ Ĺźywej obecnoĹci Boga poĹrĂłd Jego ludu i Jego niepowtarzalnej relacji z kaĹźdym z nas. Poprzez modlitwÄ, goĹcinnoĹÄ i towarzyszenie ma na celu pomagaÄ innym w rozpoznawaniu ich bycia âwezwanymi po imieniuâ do ĹwiÄtoĹci. COLW ma nadziejÄ zachÄciÄ do tworzenia kultury, w ktĂłrej wszystkie powoĹania sÄ jednakowo wartoĹciowane i doceniane, tak aby kaĹźda osoba ĹźyĹa peĹniÄ powoĹania do Ĺźycia i miĹoĹci, gdziekolwiek siÄ znajduje, i w tym odkrywaĹa tÄ wyjÄ tkowÄ dla kaĹźdego identyfikacjÄ z Chrystusem. WiÄcej informacji o zgromadzeniu moĹźna znaleĹşÄ na stronach: www.walsinghamcommunity.org, info@walsinghamcommunity.org lub pod numerem tel.: 00 44 1277 373959. Od wrzeĹnia 2004 roku WspĂłlnota prowadzi teĹź Diecezjalny Dom Modlitwy (wiÄcej na: www.abbotswick.org). TĹum. i oprac. na podstawie informacji znajdujÄ cych siÄ na stronie internetowej WspĂłlnoty (www.walsinghamcommunity.org): Aneta Lepich
List skierowany do opolskiej wspĂłlnoty CL. Abbotswick, 6 lipca 2011 r.
Drodzy Przyjaciele CL w Opolu! Pozdrawiam Was wszystkich â tych, ktĂłrzy sÄ mi dobrze znani, i tych, ktĂłrych nigdy nie poznaĹam, ale z ktĂłrymi czujÄ jednoĹÄ w Panu. JuĹź dawno nie widziaĹam Waszych twarzy i nie zasiadaĹam poĹrĂłd Was na regularnej Szkole WspĂłlnoty. Pomimo dzielÄ cej nas odlegĹoĹci oraz dĹugiego czasu, ktĂłry upĹynÄ Ĺ od naszego ostatniego spotkania, wiernoĹÄ Waszej przyjaĹşni w wyjÄ tkowy sposĂłb dotyka teraz mojego Ĺźycia w Chrystusie. Wasza pamiÄÄ, wyraĹźajÄ ca siÄ w Ĺźyczeniach ĹwiÄ tecznych i modlitwie, przez lata mojej nieobecnoĹci w Polsce wciÄ Ĺź oĹźywia Ĺaski otrzymane w towarzystwie osĂłb, przyjaciĂłĹ, wskazujÄ cych mi zawsze Chrystusa. Tym gestem Waszej przyjaĹşni umacnialiĹcie moje powoĹanie. Za sprawÄ Jego Ĺaski pragnÄ zawierzyÄ siÄ Bogu i oddaÄ sĹuĹźbie Jemu w Ĺźyciu zakonnym, skĹadajÄ c wieczyste Ĺluby w ĹwiÄto Matki BoĹźej z Walsingham (24 wrzeĹnia 2011 r.). Kiedy przypominam sobie moment BoĹźego wezwania do pĂłjĹcia za Nim w tej nowej wspĂłlnocie zakonnej (Community of Our Lady of Walsigham), oprĂłcz szaleĹstwa i radoĹci z powodu podjÄtego kroku, pamiÄtam rĂłwnieĹź bĂłl rozĹÄ ki z regularnym trybem Ĺźycia wspĂłlnoty CL tutaj, w Londynie. Z czasem zaczÄĹam odkrywaÄ, Ĺźe charyzmat mojej wspĂłlnoty ĹÄ czy w sobie wiele elementĂłw charyzmatu CL. To, co mnie formowaĹo przez przyjaźŠi SzkoĹÄ WspĂłlnoty, zostaĹo jakby przypieczÄtowane doĹwiadczeniem wiary i Ĺaskami otrzymanymi w czasie gĹÄbokiej przynaleĹźnoĹci do CL. Te ksztaĹtujÄ ce mnie doĹwiadczenia przeĹźywania rzeczywistoĹci w Bogu, ktĂłry jest âwszystkim we wszystkichâ, staĹy siÄ filarem wiary i otwartoĹci na to, czego On pragnie w tej nowej wspĂłlnocie zakonnej, na to, czego On pragnie kaĹźdego dnia. DzielÄ siÄ okruchami tego bogactwa, jakiego doĹwiadczyĹam w CL i jakie Ĺźyje we mnie i przeze mnie dla WspĂłlnoty Matki BoĹźej z Walsingham. Wasza przyjaźŠi modlitwa sÄ dla mnie istotne, bym mogĹa w peĹni ĹźyÄ swoim powoĹaniem. We wrzeĹniu i w paĹşdzierniku bÄdzie u nas na czas prĂłbny, czas aspirantury, Polka. JeĹli Pan jÄ powoĹuje do nas, to nasza miÄdzynarodowa, polska czÄĹÄ, bÄdzie rosnÄ Ä w siĹÄ. ChwaĹa Panu! Powierzam jeszcze raz siebie i mojÄ wspĂłlnotÄ Waszym modlitwom, zapewniajÄ c o naszej modlitewnej pamiÄci podczas codziennych adoracji. In communio Wasza siostra Gabriela COLW |