ks. JuliĂĄn CarrĂłn
Notatki z syntezy ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna ze spotkania z mĹodzieĹźÄ
z WĹoskiego Centrum StudentĂłw Comunione e Liberazione
Mediolan, 18 czerwca 2011 r.
1. WyĹonienie siÄ pytania
Tego ranka zostaĹa nam przypomniana droga przebyta wspĂłlnie w ostatnich miesiÄ
cach, ktĂłra rozpoczÄĹa siÄ 26 stycznia prezentacjÄ
ZmysĹ religijny, sprawdzian wiary, kontynuowana potem w nastÄpnych etapach: ĹšrĂłdle osÄ
du, KoniecznoĹci osÄ
du oraz w Rekolekcjach Bractwa. BÄdÄ miaĹ sposobnoĹÄ powrĂłciÄ do tej trajektorii przy innej okazji. Teraz jednak jestem ciekaw usĹyszeÄ, co odpowiecie, jeĹli was zapytam: w czym odczuliĹmy tego ranka, Ĺźe zmysĹ religijny jest sprawdzianem wiary? Dla mnie, gdy sĹuchaĹem waszych wypowiedzi, najbardziej widocznym znakiem doĹwiadczenia wiary, ktĂłre jest naszym udziaĹem, byĹo wyĹonienie siÄ pytania.
MyĹlÄ o tym, co mĂłwiĹ nasz przyjaciel pod koniec assemblei. IleĹź razy powtarzaĹ pewne dyskursy jako coĹ juĹź wiadomego! Dzisiaj natomiast w pewnym momencie przyznaĹ: âTo wszystko, o czym sobie mĂłwimy, jest jak najbardziej prawdziwe. W istocie, jestem tutaj, niczego nie kwestionujÄ, wciÄ
Ĺź chodzÄ na mszÄ Ĺw., robiÄ to wszystko, co zostaje mi zaproponowane. JeĹli muszÄ jednak przyznaÄ, Ĺźe Chrystus jest punktem wyjĹcia dla tego wszystkiego, czym ĹźyjÄ w mojej codziennoĹci, Ĺźe jest hipotezÄ
, z ktĂłrÄ
wchodzÄ w rzeczywistoĹÄ, nie mogÄ tego zrobiÄ, poniewaĹź tak nie jest. PragnÄ tego z caĹego serca, ale nie dajÄ rady, widzÄ, Ĺźe niedomagam we wszystkim, i widzÄ, Ĺźe takĹźe takie niedomagajÄ
ce jest nasze bycie razem, to znaczy brakuje w nim Chrystusa. MĂłwiĹeĹ o wÄdrĂłwce â jestem gotowy jÄ
odbyÄ. Pytam jednak: jak przejĹÄ tÄ drogÄ?â. Musimy mu podziÄkowaÄ za prostotÄ, z jakÄ
postawiĹ pytanie â jest to pomoc dla wszystkich, poniewaĹź uĹwiadamia nam wyzwanie, to, jak bardzo ksiÄ
dz Giussani uchwyciĹ istotÄ problemu. RzeczywiĹcie moĹźemy byÄ razem latami i na koniec stwierdziÄ, Ĺźe brakuje tego, co zasadnicze. Albo teĹź myĹlÄ o tym, na co zwrĂłciĹ uwagÄ zaraz potem ktoĹ inny z was: âWydarzyĹo mi siÄ wiele piÄknych faktĂłw, nie zmieniĹo siÄ jednak moje odczuwanie siebie. Kiedy mĂłwiĹeĹ o tym, co wydarzyĹo siÄ Maryi, o tym ÂŤgĹÄbokim odczuwaniu siebie, tajemniczym: adorowaniu siebie, poczuciu wielkoĹci rĂłwnemu tylko poczuciu wĹasnej nicoĹciÂť, mĂłwiĹem sobie: ÂŤAle ja nie mam takiego poczucia siebie!Âť. Co zrobiÄ, aby je mieÄ?â.
Przede wszystkim, oto punkt pierwszy, przestajemy uznawaÄ rzeczy za pewniki, zaczynamy zauwaĹźaÄ wyĹanianie siÄ naszej potrzeby i rozumieÄ, Ĺźe nie wystarcza nam bycie ze sobÄ
w pewien sposĂłb, by uzyskaÄ na niÄ
odpowiedĹş. WĹaĹnie to przebudzenie siÄ zmysĹu religijnego, naszego âjaâ, zrozumienie, Ĺźe nie wystarczy nam powtarzanie dyskursu albo formuĹy, jest znakiem wspĂłĹczesnoĹci Chrystusa, ktĂłry jest poĹrĂłd nas. Takie przebudzenie jest w istocie najmniej oczywistÄ
z istniejÄ
cych rzeczy. Co wiÄcej, wiele razy moĹźemy byÄ â pomimo tego, Ĺźe Ĺźyjemy razem â jakby jednowymiarowi. WĂłwczas dostrzeĹźenie wyĹaniania siÄ pewnych pytaĹ w nas, fakt, Ĺźe czĹowiek nie ucieknie przed nimi albo teĹź Ĺźe przestanie zakĹadaÄ z gĂłry, Ĺźe ktoĹ inny zada pytanie, ukazuje pewnÄ
zachodzÄ
cÄ
róşnicÄ, jest znakiem, Ĺźe coĹ w naszym âjaâ zaczyna siÄ poruszaÄ, budziÄ.
To takĹźe pozwala wejĹÄ w dialog z drugim, jak pokazuje spotkanie jednej z was z kobietÄ
na ulicy, wzmiankowane w jednej z wypowiedzi tego ranka. âOtrzymujÄ
c ulotkÄ wyborczÄ
Gotowi, by uzasadniÄ nadziejÄ, ktĂłra w nas jest â powiedziaĹ zabierajÄ
cy gĹos â pewna kobieta odpowiedziaĹa nagle: ÂŤW moim Ĺźyciu nie ma Ĺźadnej nadziei; od Ĺmierci mojego syna Ĺźycie moje i mojego mÄĹźa jest ruinÄ
; poprzez terapiÄ usiĹujÄ pokonaÄ to, co siÄ staĹo, poniewaĹź jestem w stanie ĹźyÄ tylko wtedy, gdy o tym nie myĹlÄÂť. WĂłwczas dziewczyna, ktĂłra daĹa jej ulotkÄ, doĹwiadczywszy czegoĹ podobnego w swoim Ĺźyciu, zatrzymaĹa siÄ i powiedziaĹa: ÂŤAle ja spotkaĹam osoby, ktĂłre w obliczu Ĺmierci nie muszÄ
niczego cenzurowaÄ, ktĂłre w sposĂłb Ĺwiadomy mogÄ
ĹźyÄ ze wszystkimi pytaniami, jakie majÄ
, w obliczu tego, co siÄ wydarzyĹoÂť. W tym momencie kobieta zaczÄĹa zachowywaÄ siÄ inaczej: ÂŤJa spotkaĹam tylko osoby, ktĂłre usiĹujÄ
mnie pocieszyÄ, mĂłwiÄ
c mi, Ĺźe wczeĹniej czy później i tak wszystko by siÄ skoĹczyĹo, albo teĹź zaczÄĹy mnie unikaÄ, poniewaĹź nie potrafiĹy stanÄ
Ä ze mnÄ
twarzÄ
w twarz. Ja rĂłwnieĹź bardzo chciaĹabym doĹwiadczaÄ tego, o czym mĂłwisz. JeĹli to prawda, Ĺźe spotkaĹaĹ osoby, ktĂłre mi opisaĹaĹ, powiedz mi: gdzie mogÄ je spotkaÄ?Âť. Wtedy dziewczyna zaprosiĹa jÄ
na SzkoĹÄ WspĂłlnotyâ.
Ĺwiadectwo podobne temu uwidacznia, czym jest âjaâ, i pozwala nam zrozumieÄ, dlaczego nie kaĹźda odpowiedĹş na pytanie, ktĂłrym jesteĹmy, jest adekwatna. NiektĂłrzy prĂłbowali jÄ
pocieszyÄ, tak jakby jej problem byĹ problemem sentymentalnym, inni nie byli w stanie spojrzeÄ jej w oczy â jej jednak nie wystarczaĹo pocieszenie, nie wystarczaĹa ucieczka. Co jest w stanie odpowiedzieÄ na jej potrzebÄ? SpotykajÄ
c tamtÄ
dziewczynÄ, zadaĹa pytania: âCzy macie jakÄ
Ĺ odpowiedĹş? Gdzie siÄ spotykacie?â.
Uwaga, nam rĂłwnieĹź, abstrahujÄ
c od naszych intencji, nie potrzeba taniego pocieszenia, sentymentalnego sposobu przeĹźywania towarzystwa. Kiedy âjaâ zaczyna siÄ budziÄ, nie moĹźemy zredukowaÄ go do naszego upodobania, jakbyĹmy byli jego wĹaĹcicielami. Serce jest obiektywne i nieomylne, jak powiedzieliĹmy sobie, cytujÄ
c ksiÄdza Giussaniego. Potrzeba, ktĂłra je definiuje, nie pozwala siÄ zmanipulowaÄ, dlatego tamta kobieta moĹźe otrzymaÄ pocieszenie, ale ono jej nie wystarcza, i odczuwa niewystarczalnoĹÄ odpowiedzi, tak jak odczuwamy jÄ
my, ktĂłrzy moĹźemy byÄ razem. To bycie razem nam jednak nie wystarcza, nawet jeĹli mĂłwimy, Ĺźe jesteĹmy razem ze wzglÄdu na Chrystusa, a Chrystusa tam nie ma!
2. Pilna potrzeba drogi
A wiÄc jak gdyby z wnÄtrza naszego doĹwiadczenia wyĹania siÄ wciÄ
Ĺź wiÄcej, pilna potrzeba znalezienia jakiejĹ drogi, jasnoĹci co do wÄdrĂłwki.
âJak to zrobiÄ?â â zapytali nasi przyjaciele tego ranka. ZnaczÄ
cym jest fakt, Ĺźe po spotkaniu czĹowiek wciÄ
Ĺź zadaje sobie pytanie: âJak to zrobiÄ?â. Oznacza to, Ĺźe to, co siÄ wydarzyĹo w spotkaniu, nie naleĹźy jeszcze do nas. CzĹowiek zaczyna sobie zdawaÄ sprawÄ, Ĺźe pragnie prawdy, peĹni, ale nie jest w stanie tego pragnienia urzeczywistniÄ, widzi caĹÄ
dysproporcjÄ miÄdzy pragnieniem a zrealizowaniem go. Ale wĹaĹnie wtedy, gdy to doĹwiadczenie zaczyna torowaÄ sobie w nas drogÄ ze ĹwiadomoĹciÄ
, z jakÄ
wyszĹo na jaw dzisiaj, zaczynamy naprawdÄ rozumieÄ, czego potrzebujemy. Czego potrzebujemy? Potrzebujemy drogi, wÄdrĂłwki. Jak zidentyfikowaÄ tÄ drogÄ, tÄ wÄdrĂłwkÄ? Musimy wrĂłciÄ do tego, co nam siÄ przydarzyĹo. W ktĂłrym momencie wkroczyĹa hipoteza odpowiedzi? W spotkaniu. W spotkaniu zaczÄĹa ukazywaÄ siÄ naszym oczom pewna obietnica, przeczucie pewnej drogi.
Teraz, jak powiedzieliĹmy podczas Rekolekcji Bractwa, Ĺźadna wĹadza nie moĹźe przeszkodziÄ temu, aby wydarzyĹo siÄ spotkanie, ale moĹźe przeszkodziÄ temu, by staĹo siÄ ono drogÄ
, by staĹo siÄ ono historiÄ
. To jest ĹwiadomoĹÄ wpĹywu wĹadzy, jakÄ
musimy mieÄ: moĹźemy tu byÄ, a spotkanie nie stanie siÄ drogÄ
, nie stanie siÄ historiÄ
; w ten sposĂłb po latach, wciÄ
Ĺź pytamy: âJak to zrobiÄ?â. Nie mĂłwiÄ tego z wyrzutem, ale po to, byĹmy mogli stawaÄ siÄ coraz bardziej Ĺwiadomi bitwy, w ktĂłrej uczestniczymy. Musimy nieustraszenie uczyÄ siÄ od tego, co wydarza siÄ w nas. To, co siÄ wyĹania, jest ĹaskÄ
â w istocie, jest TajemnicÄ
, ktĂłra daje nam tÄ ĹwiadomoĹÄ â i musimy uĹźywaÄ tego w naszej wÄdrĂłwce, by kontynuowaÄ bitwÄ, by wspĂłĹpracowaÄ w tej bitwie, do ktĂłrej przystÄ
piĹa wraz z nami sama Tajemnica na chrzcie Ĺw. Jak mĂłwi ksiÄ
dz Giussani, Pan, niczym vir pugnator [waleczny mÄ
Ĺź], na chrzcie Ĺw. przystÄ
piĹ wraz z kaĹźdym z nas do bitwy o âzawĹadniÄcie naszÄ
egzystencjÄ
â. Nie moĹźemy siÄ wystraszyÄ, musimy wykorzystaÄ to, co daje nam Pan, posĹugujÄ
c siÄ bĹyskotliwoĹciÄ
, ktĂłrÄ
czyni moĹźliwÄ
w nas po to, byĹmy stali siÄ Ĺwiadomi tego, co jest zasadniczÄ
kwestiÄ
. Fakt, Ĺźe pytamy: âJak to zrobiÄ?â, mĂłwi nam, Ĺźe jest tak, jakbyĹmy nie wziÄli tak naprawdÄ i do gĹÄbi na powaĹźnie hipotezy, ktĂłra dotarĹa do nas w spotkaniu. WidaÄ to po tym, Ĺźe â jak byĹa o tym mowa wczeĹniej â wiele razy wchodzimy w rzeczywistoĹÄ, nie wychodzÄ
c od niej, co wiÄcej, jest to ostatnia rzecz, jaka przychodzi nam do gĹowy. MoĹźe przyjmujemy tÄ hipotezÄ, by wykonaÄ pewne gesty, poniewaĹź proponuje nam to Ruch, ale w reszcie Ĺźycia, w stawianiu czoĹa wszystkiemu â miĹoĹci, pracy, nauce, problemowi speĹnienia, satysfakcji â uĹźywamy hipotezy takiej jak wszyscy. Dlatego po latach moĹźemy tu byÄ i pytaÄ: âJak to zrobiÄ?â, jakbyĹmy byli zagubieni jak wszyscy, w zamÄcie takim, jak wszyscy.
Pierwszym wyzwaniem jest wiÄc pojÄcie nowoĹci, ktĂłra wniknÄĹa w nas podczas spotkania. Tam zdarzyĹo siÄ coĹ, przeczuliĹmy coĹ i musimy z prostotÄ
powrĂłciÄ do tego momentu, do tego, co siÄ wydarzyĹo w nas, by wyĹowiÄ teraz, w teraĹşniejszoĹci, dzisiaj, to, co zaczÄĹo siÄ w nas wraz z tamtym pierwszym spotkaniem, i wziÄ
Ä to za hipotezÄ sĹuĹźÄ
cÄ
wejĹciu w rzeczywistoĹÄ. Musimy staÄ siÄ bardziej Ĺwiadomi tego, co siÄ wydarzyĹo, poniewaĹź to tak, jakbyĹmy w tym momencie nie zrozumieli dogĹÄbnie tego, co siÄ wydarzyĹo. Teraz zaczÄliĹmy stawaÄ siÄ bardziej Ĺwiadomi tego, jaka Ĺaska zostaĹa nam dana, ze wzglÄdu na ten promyk, ktĂłry w nas wniknÄ
Ĺ. By jednak staĹo siÄ to historiÄ
, trzeba podjÄ
Ä to, co siÄ wydarzyĹo, jako âhipotezÄ pracyâ â zgodnie z przepiÄknym okreĹleniem, jakim posĹuĹźyĹ siÄ ksiÄ
dz Giussani â trzeba, by to, co siÄ wydarzyĹo, staĹo siÄ pewnÄ
hipotezÄ
pracy w odniesieniu do caĹej rzeczywistoĹci.
Tylko ten, kto bierze na powaĹźnie hipotezÄ, moĹźe w pewnym momencie, jak mĂłwiĹa autorka listu przytoczonego tego ranka, spostrzec, Ĺźe ta hipoteza nie jest juĹź jakÄ
Ĺ hipotezÄ
. PrzytoczÄ jego fragment: âOd zawsze, od kiedy byĹam maĹa, zauwaĹźaĹam, Ĺźe rzeczy nie sÄ
w stanie mnie usatysfakcjonowaÄ, od zawsze widziaĹam, Ĺźe mogÄ nawet przykĹadaÄ siÄ do tego, by byÄ szczÄĹliwÄ
, ale nie jestem zdolna tego dokonaÄ. W obliczu tej kruchoĹci rzeczy i mojego usiĹowania moje serce nigdy nie daĹo jednak za wygranÄ
. Zawsze sobie powtarzaĹam: ÂŤĹťycie nie moĹźe tak wyglÄ
daÄ, musi byÄ coĹ innegoÂť. I w porywie tego pragnienia, ze wzglÄdu na otrzymane wychowanie i moje pierwsze spotkanie z Ruchem, potraktowaĹam na powaĹźnie hipotezÄ, Ĺźe tym czymĹ innym moĹźe byÄ Jezus Chrystus. W ten sposĂłb zaczÄĹam Mu siÄ zawierzaÄ, choÄ zasadniczo pozostaĹ kimĹ nieznanym. PrzyjÄcie tej hipotezy nadawaĹo rytm mojemu Ĺźyciu po dzieĹ dzisiejszy, jednak mimo to wciÄ
Ĺź hipoteza pozostawaĹa pewnÄ
hipotezÄ
. Na ostatniej Szkole WspĂłlnoty natomiast, gdy jedna z osĂłb opowiadaĹa o swoim doĹwiadczeniu, zrozumiaĹam wyraĹşnie, Ĺźe juĹź nie ĹźyjÄ dla jakiejĹ hipotezy. Kilka dni temu, jak przez wiÄkszoĹÄ moich dni, zawadzaĹam sama sobie, ze zranionym sercem, odczuwajÄ
ca brak, bez sĹĂłw. Nie potrafiĹam na siebie patrzeÄ z jakÄ
kolwiek czuĹoĹciÄ
, nie wiedziaĹam nawet, jak siÄ pozbieraÄ, jak znĂłw ruszyÄ palcem (czasami jestem tak smutna, Ĺźe nie robiÄ nic). Jednak w tej co zwykle sytuacji, w wyjÄ
tkowo jasny sposĂłb, jedno oblicze â oblicze jednej z moich przyjaciĂłĹek â przerwaĹo mojÄ
samotnoĹÄ. PomyĹlaĹam: ÂŤCokolwiek by siÄ staĹo, ona jestÂť, i sama wprawiĹam siebie w zdumienie. Zanim bÄdÄ zdolna unieĹÄ ciÄĹźar swojego serca, nawrĂłciÄ siÄ na Jego obecnoĹÄ, zanim polegnÄ, zanim poproszÄ o przebaczenie, zanim znĂłw zacznÄ oddychaÄ, uĹmiechaÄ siÄ, kochaÄ â przed tym wszystkim ona, ze swoim Ĺźyciem caĹkowicie skierowanym ku Chrystusowi, jest, i ze wzglÄdu na tÄ swojÄ
relacjÄ z Nim, kocha mnie. Tylko dlatego Ĺźe On jest, ona w istocie moĹźe kochaÄ siebie w taki sposĂłb i kochaÄ mnie, a ja mogÄ odnajdywaÄ swojÄ
toĹźsamoĹÄ w jej spojrzeniu i kochaÄ siebie. O ile wczeĹniej ĹźyĹam w tym napiÄciu zawierzania siebie komuĹ obcemu, teraz zauwaĹźam, Ĺźe mogÄ utoĹźsamiaÄ siÄ z tym spojrzeniem miĹoĹci skierowanym na mnie. Dlatego Chrystus nie jest juĹź dla mnie jakÄ
Ĺ hipotezÄ
, jest ObecnoĹciÄ
, ktĂłra do mnie dociera â w tajemniczy sposĂłb, muszÄ to przyznaÄ, ale jestâ.
3. DoĹwiadczenie jest drogÄ
do prawdy
A teraz: co sprawia, Ĺźe hipoteza nie jest juĹź jakÄ
Ĺ hipotezÄ
? Droga. Trzeba, bym doĹwiadczyĹ, bym przeszedĹ drogÄ, zweryfikowaĹ hipotezÄ w odniesieniu do rzeczywistoĹci. W ten sposĂłb czĹowiek odkrywa, Ĺźe to nie jest juĹź jakaĹ hipoteza, ale pewnoĹÄ. Dlatego odpowiedĹş na pytanie, ktĂłre siÄ wyĹoniĹo, nie jest jakÄ
Ĺ formuĹÄ
â doĹwiadczenie jest drogÄ
do prawdy, jak mĂłwiĹ nam zawsze ksiÄ
dz Giussani. Teraz rozumiecie, dlaczego w ostatnich miesiÄ
cach intensywnie podejmowaliĹmy niezwykĹÄ
prowokacjÄ ksiÄdza Giussaniego: â(âŚ) doszedĹem do gĹÄbokiego wniosku, Ĺźe wiara, ktĂłra nie moĹźe byÄ odszukana i znaleziona w bieĹźÄ
cych doĹwiadczeniach, potwierdzona przez nie, uĹźyteczna w wypracowaniu odpowiedzi na bieĹźÄ
ce wymagania, nie byĹaby wiarÄ
bÄdÄ
cÄ
w stanie oprzeÄ siÄ Ĺwiatu, w ktĂłrym wszystko, ale to wszystko, zdawaĹo siÄ jej przeciwstawiaÄâ (L. Giussani, Ryzyko wychowawcze, tĹum. A. Surdej, Kielce 2002, s. 18). DrogÄ
do prawdy, do pewnoĹci â mĂłwi nam ksiÄ
dz Giussani â jest doĹwiadczenie, wiara jako teraĹşniejsze doĹwiadczenie â tylko to sprawia, Ĺźe hipoteza nie jest juĹź tylko jakÄ
Ĺ hipotezÄ
.
Towarzystwo, jakie tworzymy, nie sĹuĹźy zastÄ
pieniu doĹwiadczenia, ktĂłre musi staÄ siÄ udziaĹem kaĹźdego, ale temu, by wzajemnie dawaÄ sobie o nim Ĺwiadectwo i rzucaÄ wyzwanie, by je podejmowaÄ. KaĹźdy potrzebuje dla siebie tego doĹwiadczenia, nie moĹźemy ĹźyÄ tylko doĹwiadczeniem drugiego, bo to ja muszÄ zdaÄ egzamin z Ĺaciny, to ja muszÄ stanÄ
Ä przed swojÄ
dziewczynÄ
, nie kto inny, nie my wszyscy razem. To ja stajÄ wobec dramatu Ĺźycia. Dlatego formuĹa, ktĂłrej uĹźyliĹmy: âSpodziewajcie siÄ wÄdrĂłwki, a nie cudu, ktĂłry ominie naszÄ
odpowiedzialnoĹÄ, ktĂłry zmniejszy nasz trud, ktĂłry uczyni mechanicznÄ
naszÄ
wolnoĹÄâ (L. Giussani, Zjazd WĹoskich MaturzystĂłw, Rimini, 28â30 wrzeĹnia 1982 r., Archiwum CL), jest gestem miĹoĹci ksiÄdza Giussaniego w stosunku do kaĹźdego z nas. Tak jakby nam mĂłwiĹ: zobaczcie, jeĹli myĹlicie, Ĺźe poradzicie sobie, zwyczajnie omijajÄ
c waszÄ
odpowiedzialnoĹÄ, nie angaĹźujÄ
c siÄ w weryfikacjÄ hipotezy wprowadzonej przez spotkanie, to to, o czym mĂłwimy, nigdy nie stanie siÄ waszym. KsiÄ
dz Giussani jest tak wielkim realistÄ
, tak bardzo kocha nasze przeznaczenie, Ĺźe nie obiecuje nikomu, Ĺźe osiÄ
gnie speĹnienie bez udziaĹu swojej wolnoĹci. MĂłwi nam coĹ przeciwnego: jeĹli macie zamiar iĹÄ dalej, nie angaĹźujÄ
c siÄ osobiĹcie w weryfikacjÄ chrzeĹcijaĹskiej hipotezy â nie tylko podejmujÄ
c pewne inicjatywy, ale w kaĹźdym szczegĂłle Ĺźycia â nie wytrzymacie nawet tutaj, poniewaĹź âjeĹli nie prĂłbujesz zrozumieÄ i jeĹli nie prĂłbujesz pokochaÄ Ĺźycia oraz jego przeznaczenia, wtedy nas zostawiszâ (L. Giussani, Zjazd WĹoskich MaturzystĂłw). Nawet Ruch nie bÄdzie juĹź wiÄcej dla ciebie interesujÄ
cy. Natomiast ten, kto doĹwiadcza i dokonuje weryfikacji, âpatrzy w lustro i odbiera swojÄ
twarz jako bardziej konkretnÄ
, czuje swoje ÂŤjaÂť jako bardziej konkretne; jako bardziej konkretnÄ
postrzega swojÄ
wÄdrĂłwkÄ poĹrĂłd ludzi, ktĂłra nie zaleĹźy od spojrzeĹ innych, ale jest wolna, nie zaleĹźy od reakcji innych, ale jest wolna, nie jest ofiarÄ
logiki wĹadzy innych, ale jest wolnaâ.
WĂłwczas wszystko, co wydarza nam siÄ w Ĺźyciu, dokonuje siÄ w celu pokonania drogi z tÄ
hipotezÄ
w oczach. PoniewaĹź fakty wdzierajÄ
siÄ w Ĺźycie, a w ostatnim czasie nie zabrakĹo faktĂłw. PrzeĹźywaliĹcie to wiele razy podczas spotkaĹ wyborczych, kaĹźde spotkanie was prowokowaĹo, zmuszaĹo do zaangaĹźowania waszego rozumu i waszej wolnoĹci â waszego rozumu, by nie zatrzymaÄ siÄ na tym, co powierzchowne, by patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ jak na znak, ktĂłry odsyĹa nas do âpozaâ; waszej wolnoĹci, by przylgnÄĹa do tego âpozaâ. W ten sposĂłb zaczyna siÄ traktowaÄ wszystko w odmienny sposĂłb, zaczyna siÄ traktowaÄ rzeczy nie tak, âjakby byĹy ÂŤbogamiÂťâ, jak dawaĹem do zrozumienia przyjacielowi, ktĂłry opowiadaĹ nam o swoim doĹwiadczeniu wobec egzaminu z Ĺaciny. W istocie, âjeĹli sprawy traktuje siÄ tak, jakby mĂłwiĹy: ÂŤJestem wszystkimÂťâ, nie posiÄ
dzie siÄ ich naprawdÄ. Kiedy bardziej cieszysz siÄ kwiatami, ktĂłre ci podarowano? Kiedy mĂłwisz: âKwiaty sÄ
wszystkimâ, czy kiedy patrzysz na nie, mĂłwiÄ
c: âTo nie jest wszystko, to nie dlatego, jest gdzieĹ dalejâ, a wiÄc kiedy odsyĹajÄ
ciÄ do drogiej ci osoby, ktĂłra ci je przysĹaĹa? JeĹli zatrzymamy siÄ na tym, co powierzchowne, identyfikujÄ
c osoby i rzeczy ze wszystkim, âjakby byĹy ÂŤbogamiÂťâ, relacja staje siÄ kĹamstwem, poniewaĹź nie sÄ
bogami. WĹaĹnie o tym mĂłwiĹ Ojciec ĹwiÄty w tym tygodniu, odnoszÄ
c siÄ do proroka Eliasza â o idolach (Benedykt XVI, Audiencja generalna, 15 czerwca 2011 r.). Czym jest idol? To coĹ, co uwaĹźasz za boga, kiedy nie jest bogiem. Takie przekonanie jest kĹamstwem, ktĂłre z czasem zostaje zdemaskowane, a wĂłwczas rzecz odsĹania swoje prawdziwe oblicze. A jej prawdziwe oblicze moĹźe ciÄ tylko rozczarowaÄ, przepeĹnione jest smutkiem. Problemem ânie jest przeĹźywanie relacji, jakby byĹy ÂŤbogamiÂť, jakby byĹy relacjÄ
z boskoĹciÄ
; one sÄ
relacjami ze znakiem, dlatego nie mogÄ
dawaÄ speĹnienia, mogÄ
staÄ siÄ drogÄ
, przejĹciem, znakiem, mogÄ
odsyĹaÄ, jak mĂłwiĹ Clemente Rebora (âŚ): ÂŤTo nie jest wszystko, to nie dlategoÂť; wszystko, co bierzesz, mĂłwi ci: ÂŤTo nie jest wszystko, to nie dlatego, jest gdzieĹ dalejÂťâ (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, BUR, Milano 2010, s. 385). Nie wystarczy wiÄc zauwaĹźyÄ, Ĺźe rzeczy nie wystarczajÄ
, poniewaĹź rzeczy sÄ
znakami.
Wtedy pojawia siÄ druga czÄĹÄ problemu: ty moĹźesz naprawdÄ wejĹÄ w posiadanie rzeczy tylko wtedy, gdy to, do czego one odwoĹujÄ
, staĹo siÄ tak obecne, Ĺźe umoĹźliwia ten nowy sposĂłb relacji z nimi, ktĂłry nazywa siÄ dziewictwem.
Dziewictwo â ktĂłre jest tym nowym, prawdziwym sposobem traktowania rzeczy â jest ostatecznym wyrazem miĹoĹci; nie miĹoĹci jako czegoĹ, co my robimy, ale miĹoĹci jako czegoĹ, co otrzymujemy, zgodnie z prawdziwym jej znaczeniem: âUkochaĹem ciÄ odwiecznÄ
miĹoĹciÄ
i ulitowaĹem siÄ nad twojÄ
nicoĹciÄ
â (por. Jer 31, 3). JeĹli jednak spotykam kogoĹ, kto siÄ lituje nad mojÄ
nicoĹciÄ
, tak jestem tym wzruszony, Ĺźe pod naciskiem tego wzruszenia, zagarniÄty przez nie, owĹadniÄty tÄ
obecnoĹciÄ
, mogÄ wszystko traktowaÄ w nowy sposĂłb. W przeciwnym razie zostaje tylko to, czego mi brakuje. Tutaj dochodzi do weryfikacji wiary, moi drodzy: w obliczu Ĺaciny, w obliczu wyborĂłw albo w obliczu choroby â poniewaĹź pociÄ
g Ĺźycia zawsze przyjeĹźdĹźa na stacjÄ punktualnie â robisz test tego, co przewaĹźa, widzisz, czy przewaĹźa w tobie to, czego ci brakuje, czy teĹź przeobfitoĹÄ Jego obecnoĹci. Jest jedno albo drugie, nie da siÄ uciec. A czy przewaĹźa jedna albo druga rzecz, my tego nie ustalamy, ale to spostrzegamy, wystarczy byÄ uwaĹźnym â nie moĹźemy w istocie zmieniÄ w jednej chwili jednej albo drugiej rzeczy, za pomocÄ
interpretacji albo komentarzy, albo wĹadzy, albo porozumieĹ. W tym momencie weryfikujÄ, czy wiara we mnie jest teraĹşniejszym doĹwiadczeniem, czy teĹź nie, weryfikujÄ to, jak mĂłwi Plakat Wielkanocny, czy Chrystus wydarza mi siÄ teraz. Nie sprawdzam tego, co wiem albo co mam, ale to, czy to, co wiem, albo to, co mam, jest doĹwiadczeniem obecnym teraz. A to przejawia siÄ w tym, jak przeĹźywam rzeczywistoĹÄ, jakÄ
kolwiek jej czÄ
stkÄ, poczÄ
wszy od obudzenia siÄ rano. Rozpoznanie Jego obecnoĹci teraz jest w istocie tym, co âprzeciwstawia siÄ naszemu ludzkiemu roztargnieniu, (âŚ) wprowadza nasze Ĺźycie w doĹwiadczenie szczÄĹcia, choÄby nawet onieĹmielonego i peĹnego nieuniknionej powĹciÄ
gliwoĹciâ.
Jak widzicie, pedagogicznie przemierzamy pewnÄ
drogÄ, pokonujemy kolejne etapy, ale w doĹwiadczeniu wszystko wydarza siÄ jednoczeĹnie. Albo sÄ
wszystkie elementy chrzeĹcijaĹskiego doĹwiadczenia, albo traktujÄ rzeczy jak âbogĂłwâ, a to nieuchronnie prowadzi do kĹamstwa, do pewnego rozczarowania. MoĹźe ci siÄ to przydarzyÄ z ĹacinÄ
, moĹźne przydarzyÄ ci siÄ z dziewczynÄ
, moĹźe przydarzyÄ ci siÄ z pracÄ
, moĹźe przydarzyÄ ci siÄ z planem, ktĂłry masz w gĹowie, moĹźe przydarzyÄ ci siÄ ze wszystkim. Alternatywa jest nastÄpujÄ
ca: albo ocaleniem jest to, co jesteĹ w stanie zrobiÄ, ocaleniem jest to, co potrafisz zrobiÄ, twoje usiĹowanie, albo ocaleniem jest to, co ci siÄ wydarzyĹo i wydarza za sprawÄ
Ĺaski, jako coĹ zupeĹnie nieoczekiwanego. Oto problem. A dlaczego mĂłwimy sobie, Ĺźe potrzeba drogi? PoniewaĹź tylko ten, kto angaĹźuje siÄ w wÄdrĂłwkÄ, moĹźe zobaczyÄ w swoim Ĺźyciu wydarzajÄ
cy siÄ cud. Tylko jeĹli zaangaĹźujÄ siÄ w osobistÄ
weryfikacjÄ chrzeĹcijaĹskiej hipotezy, mogÄ w pewnym momencie powiedzieÄ: âAle czymĹźe jest to, co spotkaĹem, Ĺźe nawet choroba tego nie zwyciÄĹźa, nawet zĹo tego nie powstrzymuje, nic tego nie pokonuje? Kim jesteĹ Ty, ktĂłry dokonujesz tego cudu we mnie, ktĂłry dokonujesz we mnie tej niemoĹźliwej w przeciwnym razie przemiany?â. Wtedy wiara staje siÄ teraĹşniejszym doĹwiadczeniem, ktĂłrego nie mogÄ juĹź siÄ pozbyÄ, cokolwiek zrobiÄ albo czemukolwiek stawiÄ czoĹa. IleĹź razy my tymczasem przeciwstawiamy drogÄ cudowi, wolnoĹÄ wydarzeniu, wolnoĹÄ Ĺasce!
4. Prostota podÄ
Ĺźania za
By przeĹźywaÄ opisane doĹwiadczenie, wystarczy z prostotÄ
zaakceptowaÄ wÄdrĂłwkÄ, to znaczy ĹźyÄ tym, co zaproponowaĹ Jezus. WÄdrowanie w istocie nazywa siÄ podÄ
Ĺźaniem za: âKto podÄ
Ĺźa za mnÄ
, doĹwiadczy tego Ĺźycia, choÄby nawet zbĹÄ
dziĹ tysiÄ
c razyâ. PrzykĹad Piotra jest niebywaĹy. PostanowiĹ on podÄ
ĹźaÄ za, zbĹÄ
dziĹ tysiÄ
c razy, znĂłw upadĹ, nagadaĹ róşnych bzdur, Jezus musiaĹ go skarciÄ jak nikogo innego, w koĹcu jednak zapytaĹ: âCzy miĹujesz mnie?â. Co za cud siÄ wydarzyĹ? Chrystus przeniknÄ
Ĺ Piotra na wskroĹ: âPanie, nie wiem jak, ale caĹa moja ludzka sympatia skierowana jest ku Tobie, caĹe moje ludzkie drĹźenie jest dla Ciebie, Ty wiesz, Ĺźe CiÄ kocham; Twoja obecnoĹÄ w takim poĹoĹźeniu caĹa staĹa siÄ jednym ze mnÄ
, tak Ĺźe nie mogÄ nie powiedzieÄ: ÂŤKocham CiÄÂť, nawet jeĹli za piÄÄ minut znowu mogÄ CiÄ zdradziÄâ. PodÄ
ĹźyĹ za Nim i uczestniczyĹ w cudzie â Piotr bardziej pokorny, mniej zarozumiaĹy, w ogĂłle niezarozumiaĹy, doĹwiadczony przez caĹe swoje zĹo, ale nie pokonany. ZĹo nie przewaĹźyĹo w nim. Jego miĹoĹÄ do Chrystusa, jego ludzka sympatia dla Chrystusa tak zawĹadnÄĹa jego wnÄtrznoĹciami, kaĹźdym wĹĂłknem jego jestestwa, Ĺźe dokonane zĹo nie mogĹo przewaĹźyÄ. By oddzieliÄ obecnoĹÄ Chrystusa od wĹĂłkien jestestwa Piotra, trzeba byĹoby go zabiÄ; mĂłgĹ zbĹÄ
dziÄ tysiÄ
c razy, ale by go od Niego oderwaÄ, trzeba byĹoby go zabiÄ. To, co staĹo siÄ udziaĹem Piotra, byĹo drogÄ
jak najbardziej ludzkÄ
. Tak samo jest z nami. Zacznijmy wiÄc trwaÄ w rzeczywistoĹci w nowy sposĂłb, posiadaÄ w nowy sposĂłb; w przeciwnym razie przewaĹźy sposĂłb, w jaki posiadajÄ
wszyscy, smutek wszystkich, bÄdziemy przeĹźywaÄ wszystko jak wszyscy. Jak to przezwyciÄĹźyÄ? Chodzi o to, by byÄ dyspozycyjnymi, by przejĹÄ drogÄ, wĹaĹnie po to, by nie straciÄ tego, co najlepsze.
I tylko wtedy, gdy doĹwiadczamy tego, o czym mĂłwiliĹmy, Chrystus moĹźe wniknÄ
Ä w kaĹźde wĹĂłkno naszego jestestwa, a my moĹźemy zobaczyÄ, Ĺźe zdanie, ktĂłre przeczytaliĹmy na Plakacie, nie jest mĂłwieniem dla mĂłwienia â Chrystus jest czymĹ, co wydarza siÄ we mnie, i widzÄ to w sposobie, w jaki stawiam czoĹa najbardziej donoĹnym pytaniom, bÄdÄ
cym najwiÄkszym wyzwaniem, w wolnoĹci, z ktĂłrÄ
stajÄ wobec egzaminu, w zdolnoĹci patrzenia na swojÄ
dziewczynÄ w odmienny sposĂłb, w nowym sposobie bycia razem. To wszystko sÄ
znaki nowoĹci, ktĂłrÄ
Chrystus wprowadza w nasze Ĺźycie.
Wtedy Chrystus nie jest juĹź jakÄ
Ĺ hipotezÄ
, ale pewnym doĹwiadczeniem. A to rodzi jednolity podmiot (mĂłwiliĹcie o tym wczeĹniej: âPragnÄ Ĺźycia peĹnego i jednolitegoâ), niepodzielony na czÄĹci. To, co czyni podmiot jednolitym, nie polega na rozwaĹźaniu zawsze jakieĹ jednej tylko kwestii, poniewaĹź jest to niemoĹźliwe; poruszamy wiele róşnych spraw: relacje, naukÄ, rodzinÄ, przyjaciĂłĹ, tym jednak, co jednoczy wszystko, jest Czynnik DominujÄ
cy. Bez tego Czynnika Ĺźycie jest pokawaĹkowane, tak jak mĂłwiliĹcie wczeĹniej, i nie zaradzimy pÄkniÄciu, gdy wprowadzimy wiÄkszy porzÄ
dek, poszukujÄ
c rĂłwnowagi miÄdzy róşnymi aspektami. Jest punkt, ktĂłry wszystko jednoczy, ktĂłry wszystko do siebie przyciÄ
ga, ktĂłry pozwala mi zaczÄ
Ä wszystko od nowa â stawianie czoĹa wszystkiemu z Jego punktu widzenia, wychodzÄ
c od tego ĹşrĂłdĹowego punktu, ktĂłrym jest Jego ukochana obecnoĹÄ, jednoczy Ĺźycie. W ten sposĂłb miĹoĹÄ do Chrystusa wzrasta i czĹowiek nie moĹźe pozostawiÄ Go juĹź na zewnÄ
trz, nie moĹźe nie czuÄ Jego wibracji, gdy bĹÄ
dzi albo gdy ma przed sobÄ
dramat lub chorobÄ czy teĹź nieprzyjaznÄ
okolicznoĹÄ.
Jest tak tylko wtedy, gdy Pan wprowadzi w nas prawdziwÄ
wolnoĹÄ przeĹźywania wszystkiego, jeĹli stanie siÄ tak obecny, jeĹli zagarnie nasze Ĺźycie w sposĂłb tak caĹkowity, czyniÄ
c nas wolnymi, Ĺźe moĹźemy nie wstydziÄ siÄ Chrystusa w jakiejkolwiek okolicznoĹci. Nie dlatego, Ĺźe wypowiadamy sĹowo âChrystusâ â czasem nie trzeba wypowiadaÄ tego sĹowa â ale poniewaĹź, jak powiedziaĹ jeden z was, nie moĹźemy nie patrzeÄ na drugiego â nawet na tego, kogo wszyscy odtrÄ
cili ze wzglÄdu na popeĹnione przez niego zĹo â pod naciskiem wzruszenia miĹoĹciÄ
Chrystusa do nas: âUmiĹowaĹem ciÄ odwiecznÄ
miĹoĹciÄ
, ulitowaĹem siÄ nad twojÄ
nicoĹciÄ
â (por. Jer 31, 3). Przede wszystkim nie moĹźemy patrzeÄ na samych siebie inaczej, jak tylko pod naciskiem tego wzruszenia. Czy zdajemy sobie jednak sprawÄ, czym jest Ĺźycie, kiedy potrafimy za sprawÄ
Ĺaski, za sprawÄ
wspaniaĹoĹci Jego obecnoĹci, patrzeÄ na siebie pod naciskiem wzruszenia miĹoĹciÄ
Chrystusa? Kto tego nie pragnie?
JesteĹmy razem po to, by przewaĹźyĹa w nas przeobfitoĹÄ Jego obecnoĹci â to wĹaĹnie dziÄki temu z pewnÄ
odmiennoĹciÄ
jesteĹmy obecnoĹciÄ
w teraĹşniejszoĹci, ktĂłra jest wĹaĹnie taka, poniewaĹź ma w sobie tÄ wĹaĹnie odmiennoĹÄ. Najbardziej fascynujÄ
ce jest to, Ĺźe Pan daje nam przeĹźywaÄ wszystkie okolicznoĹci wĹaĹnie po to, by pozwoliÄ nam doĹwiadczyÄ tego, czym On jest, kim On jest. Po czym to poznajemy? ZdajÄ sobie sprawÄ, kim jest Chrystus nie dlatego, Ĺźe snujÄ abstrakcyjne rozwaĹźania albo poniewaĹź czytam ksiÄ
Ĺźki, ale poniewaĹź doĹwiadczam Go w Ĺźyciu i wszystko staje siÄ przemienione. Tak samo inni nie potrzebujÄ
naszych dyskursĂłw, nie potrzebujÄ
naszych planĂłw, ale potrzebujÄ
odczuÄ na sobie to samo spojrzenie, ktĂłre pochwyciĹo nas, majÄ
tÄ samÄ
potrzebÄ, co my.
Dlatego proponujÄ wziÄ
Ä za temat wakacji przywoĹane zdanie ksiÄdza Giussaniego: doĹwiadczenie jest drogÄ
do prawdy. KaĹźe nam ono pomyĹleÄ o tym, o czym mĂłwiliĹmy wczeĹniej: âOczekujcie wÄdrĂłwki, a nie cudu, ktĂłry ominie waszÄ
odpowiedzialnoĹÄâ; zawiera odpowiedĹş na pilnÄ
potrzebÄ, ktĂłra wyĹoniĹa siÄ dzisiaj: âAle jak to zrobiÄ?â. OdpowiedĹş ksiÄdza Giussaniego jest krĂłtka: doĹwiadczenie jest drogÄ
do prawdy (hipoteza musi staÄ siÄ doĹwiadczeniem). To zdanie streszcza to wszystko, o czym powiedzieliĹmy â ma w sobie pilnÄ
potrzebÄ przywoĹanÄ
wiele razy: âWiara, ktĂłra nie stanie siÄ doĹwiadczeniem, nie przetrwaâ; ma w sobie tÄ prowokacjÄ tego âoczekujcie wÄdrĂłwki, a nie cudu, ktĂłry ominie waszÄ
odpowiedzialnoĹÄ, (âŚ) waszÄ
wolnoĹÄâ (L. Giussani, Zjazd WĹoskich MaturzystĂłw); zawiera w sobie sens koĹcowej czÄĹci Rekolekcji Bractwa: widocznym znakiem tego, Ĺźe podÄ
Ĺźamy drogÄ
, jest wolnoĹÄ, ubi fides ibi libertas (âJeĹli ktoĹ jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniemâ, Rekolekcje Bractwa Komunia i Wyzwolenie, Rimini 2011, s. 35).
Mamy wiÄc wystarczajÄ
co duĹźo argumentĂłw do rozwaĹźenia na czas naszych wakacji i na lato. Jak zawsze to sobie mĂłwimy, wakacje, czas wolny jest dla nas cenny; cenny ze wzglÄdu na sprawdzian wiary. Sprawdzian wiary nie dokonuje siÄ tylko podczas wyborĂłw albo przygotowywania egzaminu. To przede wszystkim w czasie wolnym wychodzi na jaw to, co mamy najdroĹźszego. Dlatego ten czas wakacji bÄdzie dla nas nadzwyczajnÄ
okazjÄ
. Czy bÄdziemy mogli spotkaÄ siÄ we wrzeĹniu podczas Ekip i powiedzieÄ sobie: ale co siÄ wydarzyĹo? co przeĹźyliĹmy? czego doĹwiadczyliĹmy odnoĹnie do hipotezy, o ktĂłrej mĂłwiliĹmy?
To, o czym dzisiaj powiedzieliĹmy, jest syntetycznym punktem na wasze wakacje. Jak widzicie, nic nie zostaje pozostawione na zewnÄ
trz. Co wiÄcej, coraz wyraĹşniej widaÄ, Ĺźe dwie lekcje Rekolekcji Bractwa â nad ktĂłrymi bÄdziemy pracowaÄ â muszÄ
byÄ koniecznie rozpatrywane razem, jednoczeĹnie, poniewaĹź tylko ten, kto posiada Ĺźywe pytanie, moĹźe zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe nie wystarczy jakakolwiek odpowiedĹş, a przez to zrozumieÄ, jakÄ
ĹaskÄ
jest spotkanie z Chrystusem. Wtedy czĹowiek jest szczÄĹliwy, Ĺźe On jest, cieszy siÄ, Ĺźe Chrystus jest, Ĺźe nie jesteĹmy sami z naszÄ
nicoĹciÄ
. I wĹaĹnie dlatego, Ĺźe jest Chrystus, jest droga, moĹźemy wiÄc odpowiedzieÄ w sposĂłb prawdziwy, nie tylko hipotetyczny, poprzez jakieĹ wyobraĹźenie, ktĂłre sami budujemy, jedno z wielu, jakie czĹowiek religijny moĹźe stworzyÄ. ChrzeĹcijaĹstwo nie jest jednÄ
z moĹźliwych konstrukcji ludzkiej religijnoĹci, ale jest drogÄ
wyznaczonÄ
przez TajemnicÄ. Dlatego w Ewangelii Jezus streszcza caĹÄ
drogÄ krĂłtko: âPĂłjdĹş za mnÄ
â. Chodzi o podÄ
Ĺźanie za. OdkÄ
d On zaproponowaĹ tÄ drogÄ, jedynym prawdziwym wyzwaniem dla rozumu oraz dla wolnoĹci jest podÄ
Ĺźanie za, by mĂłc zweryfikowaÄ w doĹwiadczeniu prawdziwoĹÄ propozycji. To jest wielki przywilej, od kiedy âSĹowo staĹo siÄ ciaĹemâ â to, Ĺźe moĹźemy weryfikowaÄ, czy jest prawdziwe czy teĹź nie jest prawdziwe to, co zostaje nam powiedziane, a przez to dochodziÄ do coraz wiÄkszej pewnoĹci. A wiÄc mamy przed sobÄ
przepiÄknÄ
okazjÄ. Pomóşmy sobie jej nie zmarnowaÄ.