Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2010 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2010 (marzec / kwiecień)

Notatnik

Niedokończone piękno w orkiestrze

Pozwólcie, że coś Wam zasugeruję: zabierzcie swoje dzieci na koncert muzyki klasycznej. Albo, na dobry początek – idźcie sami

Walter Muto


Tego trzeba doświadczyć, i doświadczenie to powtarzać, aby pośród brzydoty świata (prawie nieznośne staje się słuchanie porannych wiadomości w radiu) piękno znów stało się czymś, z czym obcuje się na co dzień, i abyśmy na nowo nauczyli się nim zdumiewać. Pewnego deszczowego wieczoru w jednym z mediolańskich teatrów: trzy utwory naszego Pippo Molino [kompozytora, dyrygenta chóru CL] i dwa Saint-Saënsa [francuskiego kompozytora oraz dyrygenta tworzącego na przełomie XIX i XX w.]. Jedna kompozycja podoba się mniej, inna bardziej, ale nie to jest najważniejsze. Człowiek wychodzi z sali koncertowej i w drzwiach przepuszcza jakiegoś nieznajomego towarzysza przygody. Godzi się z życiem, nawet jeśli pada deszcz, a do domu trzeba wrócić na motorze. Dlaczego? Bo doświadczył piękna.

A więc wyłączmy telewizory, wyjdźmy z domu, wybierzmy się do filharmonii: słuchając, nauczmy dzieciaki słuchać na nowo; my jednak musimy zacząć pierwsi, bo one robią tylko to, co widzą, że się wydarza. Nieważne, potem możemy słuchać muzyki rockowej, nawet bardzo głośno; są to dwa zupełnie różne doświadczenia, podlegają jednak temu samemu osądowi. Orkiestra, dźwięk, który przechodzi z jednego instrumentu na drugi, gesty dyrygenta, możliwość, że ktoś się pomyli. Tyle zjednoczonych sił, aby w określonym czasie – trwania kompozycji – i w przestrzeni – na scenie – mogło wydarzyć się coś jedynego w swoim rodzaju, coś wzruszającego, co niejednokrotnie może stać się przekaźnikiem nieskończoności.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją