Ślady, numer 2 / 2010 (marzec / kwiecień) Spotkania. Arcybiskup Paolo Pezzi
Chrystus sam wystarczy Na początku marca przyjechał do Polski arcybiskup Paolo Pezzi, stojący na czele rzymskokatolickiej archidiecezji Matki Bożej w Moskwie. Z pochodzenia jest Włochem, członkiem Bractwa Kapłańskiego Misjonarzy Św. Karola Boromeusza. Został zaproszony przez biskupa opolskiego Andrzeja Czaję do poprowadzenia dnia skupienia księży diecezji opolskiej. Korzystając z okazji, spotkał się również z naszymi wspólnotami Ruchu – 2 marca w Warszawie oraz 3 marca w Opolu. Spotkanie w Opolu Gabriela Cyrys i Jakub Ziarno
Przegrany koniak – ale decydujące spotkanie. Podczas obu spotkań arcybiskup Pezzi nawiązał do wydarzenia, które w swoim życiu uważa za decydujące, czyli spotkania z Ruchem. Z dużą dozą humoru opowiedział o towarzyszących mu okolicznościach. Mianowicie, w trakcie pełnienia służby wojskowej został zaproszony przez kolegę na jedno ze spotkań Ruchu Komunia i Wyzwolenie. Poruszył go niezwykle poważny sposób traktowania przez nich swojego życia. W drodze powrotnej do jednostki wojskowej, dzielił się wrażeniami ze swoim kolegą, mówiąc: „Jak pięknie byłoby, gdyby całe życie było takie. – Jak to: byłoby?! Życie albo jest piękne, albo nie. Czy ktoś ci wzbrania tego, aby twoje życie było piękne?” – usłyszał w odpowiedzi.
To prowokacyjne pytanie zapoczątkowało gorącą dyskusję, a ta doprowadziła do honorowego zakładu. Paolo zobowiązał się przez miesiąc chodzić na spotkania wspólnoty – a potem szczerze odpowiedzieć na pytanie, czy to prawda, że to spotkanie jest czymś co mu odpowiada. Przegrał wtedy zakład i... koniak, o który się założył (dziś bynajmniej nie wyglądał na zmartwionego tym faktem). Po powrocie z wojska skontaktował się z miejscową wspólnotą i kontynuował rozpoczętą drogę.
Ile jesteś gotów dać? „Niedługo potem – opowiadał arcybiskup – postawiłem sobie pytanie dotyczące znaczenia tego spotkania w moim życiu: ile jestem gotów poświęcić temu spotkaniu? Pojawiła się spontaniczna odpowiedź: jestem gotów dać wszystko”. To z kolei, umożliwiło głębsze zrozumienie, że oddanie życia temu spotkaniu, oznacza oddanie życia Komuś, dla Kogoś. To Chrystus stał się rzeczywistą twarzą tego spotkania. Odkrył w nim Chrystusa. W pewnym momencie, jak wspominał, dojrzała w nim decyzja, aby w sensie dosłownym oddać swoje życie temu spotkaniu. Dosłowność oznaczała dla niego powołanie do kapłaństwa.
Droga wiary – drogą wierności spotkaniu. Pragnieniem Paolo Pezzi było wstąpienie do Bractwa Misjonarzy Św. Karola Boromeusza. Spotkał się więc z księdzem Giussanim. „Dlaczego chcesz iść właśnie tam? W każdym innym miejscu możesz świetnie służyć Ruchowi – ks. Giussani zadał mu tylko to jedno pytanie. – To, czemu dałeś początek – ruch CL – nadało wszystkiemu sens. A zatem chcę oddać wszystko temu spotkaniu jako kapłan. Odczuwam bowiem, że odpowiadając na powołanie do kapłaństwa, będę mógł oddać wszystko – odpowiedział mu Paolo. – Skoro tak, to idź. Proś Matkę Boską, byś pozostał wierny temu, do czego Bóg cię stworzył” – zakończył ks. Giussani.
Z czasem równoznaczne z mówieniem „tak” Chrystusowi stało się dla Paolo mówienie „tak” propozycji księdza Giussaniego. W ciągu życia przybierało to bardzo konkretne formy – niektóre dość zabawne. Na przykład czytając wywiad z księdzem Giussanim, Paolo zwrócił uwagę na ostatnie pytanie zadane przez dziennikarza: „Gdzie zacząłby ksiądz Ruch, gdyby miał to zrobić dzisiaj?” – na co padła odpowiedź: „W Japonii”. I dla przyszłego arcybiskupa – wówczas jeszcze kleryka – stało się rzeczą oczywistą, że następnego dnia poprosi rektora seminarium o wysłanie go właśnie do Japonii. Potem – z uwagi na przeciągającą się odpowiedź – zaczął uczyć się japońskiego. Pomimo tego, że wiele razy widział swoją niespójność, za każdym razem, gdy trzeba było w życiu dokonać wyboru, wiązało się to z odpowiedziami na pytania: komu oddaję życie? czy Ty mi, Chryste, wystarczasz?
Syberia – miejsce łaski. Kończąc seminaryjną drogę, Paolo Pezzi przyjął święcenia kapłańskie i wyjechał na misje na Syberię. Wspominając ten czas, mówił o tym, że Nowosybirsk – choć jest jednym z najbrzydszych miejsc – jest dla niego miejscem związanym ze szczególną łaską. Doświadczył tam na nowo Ruchu takim, jakiego spotkał go po raz pierwszy.
Jedną z uczestniczek spotkania z arcybiskupem bardzo poruszyło to, co mówił on o doświadczeniu pustki na Syberii, o tym, że wtedy palące staje się pytanie: czy Chrystus mi wystarczy? Zapytała więc: „A co z nami, którzy żyjemy, mając właściwie wszystko? Jak wtedy odkrywać w tym, co nas otacza, że tylko Chrystus wystarcza?”. W odpowiedzi arcybiskup Pezzi bardzo prosto i wymownie zapytał się wprost: „A czy tobie wystarcza to, co masz?”. W dalszej części spotkania arcybiskup opowiedział nieco o tym, jak żyje się na Syberii, zaznaczając przy tym, że różnego rodzaju trudności w postaci czterdziestostopniowego mrozu i wielkich odległości do pokonania – wszystko, co napotykał – było dla niego proste, ponieważ wiedział, że poprzez to działał Chrystus. Czymś stosunkowo łatwym było więc jechać 300 km w temperaturze minus 40 stopni, aby w święta Bożego Narodzenia zanieść komunię św. staruszce mieszkającej w odległej wiejskiej parafii. Stwierdził, że gdyby myślał o tym wcześniej, nie mógłby sobie wyobrazić, że spędzi te święta w taki prosty sposób. „Nie możemy stawiać warunków wobec rzeczywistości. Trzeba zaakceptować sposób i miejsce, do którego możemy zostać wezwani. A mogą one być zupełnie inne od tego, jak je sobie wyobrażaliśmy. Ze względu na Chrystusa jesteśmy w stanie to zaakceptować” – mówił arcybiskup Pezzi. Pytany o to, czy jako Włoch nie czuł się na Syberii obco, odpowiedział: „Gdyby nie Chrystus, byłbym kimś obcym dla samego siebie. Dzięki Chrystusowi czuję się u siebie nawet w obcym kraju. To jest dla mnie prawdziwe również dzisiaj”.
Bractwo – życie, które rodzi nowe życie. Szczególna podczas spotkania była chwila, kiedy arcybiskup wspomniał o Bractwie Comunione e Liberazione. Tam – na Syberii – miał okazję nie tylko mówić o tym, czym jest Bractwo, ale w nim żyć. Dało się zauważyć wyjątkową radość w jego oczach, kiedy przekonywał, że jego doświadczenie przynależności do Bractwa w Rosji było i jest bardzo piękne. Uczestnictwo w nim pozwoliło mu odkryć na nowo sposób przeżywania tego, co spotkał wcześniej, i potwierdziło, że dla tego warto żyć. Bo, jak stwierdził, Bractwo to nie coś dodanego do tego spotkania, ale to, co z niego wynika – życie w relacji z obecnym, objawiającym się w twarzach przyjaciół z Bractwa Chrystusie – i co stwarza szczególną relację familiarności w Kościele. Tym, co charakteryzuje człowieka dorosłego, jest dążenie do celu, podejmowanie decyzji, które pozwolą ten cel osiągnąć. Formalny zapis do Bractwa jest wyrazem takiej dojrzałej decyzji. Jej treścią jest przekonanie, że to, co spotkałem w Ruchu, może pomóc mi w życiu osobistym, może pomóc mi w osiągnięciu celu życia, jakim jest Przeznaczenie. „Bractwo bowiem – zauważył arcybiskup Pezzi – to życie dorosłej osoby, która w klimacie familiarności rodzi nowe życie”.
Misja, czyli ile razy dziennie należy wymawiać słowo „Chrystus”. Świadectwo na temat pobytu na Syberii oraz późniejszego pasterzowania w Moskwie było dla uczestników spotkań z arcybiskupem Pezzim prowokacją do zadawania głębszych pytań o istotę misji i sposób komunikowania Chrystusa. Padło między innymi bardzo konkretne pytanie: czy misja to codzienne mówienie o Chrystusie?
„Może w życiu chrześcijanina pojawić się moment, kiedy będzie on musiał wypowiedzieć imię Chrystusa – ale nie o wymawianie świętego imienia tutaj chodzi. Aby to lepiej zrozumieć, trzeba postawić sobie pytanie: kim jest dla mnie Jezus Chrystus? – a to pokaże sposób, w jaki komunikować Chrystusa innym” – odpowiedział arcybiskup Pezzi, przytaczając przy okazji przykład ze swojego życia. Otóż, kiedy uczył języka włoskiego na Uniwersytecie w Nowosybirsku, nie kazał odmieniać słowa „Chrystus” przez wszystkie przypadki. Co więcej, przez cały czas prowadzenia zajęć, ani razu nie wypowiedział imienia Chrystusa, lecz po prostu uczył włoskiego. Choć, jak zaznaczył, kiedy miał do wyboru teksty do pracy językowej ze studentami, proponował takie, które oprócz tego, że były dobrym materiałem do nauki, stanowiły też przykład postawy życiowej. Nie minął nawet miesiąc, gdy zaczęli przychodzić do niego studenci z prośbą, aby opowiedział im o Chrystusie. „Zawsze wydawało mi się to wielką czułością ze strony Boga. Nie było potrzeby, aby to, co dla mnie najdroższe, napisać na tablicy – sami studenci przychodzili, by o to zapytać” – dodał arcybiskup Pezzi.
Wizyta arcybiskupa dla wielu osób była okazją do fascynującego spotkania ze świadkiem, który pełen pogody ducha – i głębi – komunikował swoje spotkanie z Chrystusem. Po spotkaniach w Warszawie i w Opolu na szlaku jego wizyty znalazła się również Jasna Góra – miejsce szczególne dla członków Ruchu w Polsce, a także dla Włochów, którzy od lat biorą udział w pieszych pielgrzymkach do Częstochowy. Ksiądz arcybiskup był bardzo szczęśliwy, że mógł przybyć do tego miejsca i pokłonić się Matce Bożej w jasnogórskiej ikonie. |