Ślady, numer 1 / 2010 (styczeń / luty) Spotkania
Spotkanie młodzieży w Warszawie Już nie wiemy, czego naprawdę pragniemy, czego oczekujemy. Da się to jednak przezwyciężyć – jeśli zaczniemy osądzać to, co się wydarza. Oczywiście, możemy się pomylić, ale mimo to warto zacząć osądzać – wspólnie. Tym właśnie jest Szkoła wspólnoty Zofia Jurek
Przygoda dla samego siebie: czy możliwe jest przebić skorupę pozorów obrastającą moje serce i dowiedzieć się, czego naprawdę pragnę?” – w obliczu tego pytania w połowie listopada w ośrodku kulturalnym ojców salezjanów przy bazylice na warszawskiej Pradze odbyło się spotkanie z ks. Andreą d’Auria z Rzymu, wizytatorem polskiej wspólnoty Ruchu Komunia i Wyzwolenie (CL), oraz Francesco Barberisem z Turynu, który towarzyszy polskim wychowawcom z CL.
Ks. Andrea zachęcał gorąco do, jak to nazwał, „podjęcia przygody i pracy osądzania”. – Oto najprostszy sposób, jaki dał nam Bóg, byśmy stawali się dorośli: przydarza nam się coś, co każe postawić sobie pytanie. I nie należy przed tym uciekać, nawet – albo zwłaszcza wtedy – gdy problem wydaje się nas przerastać. Jeśli czegoś nie rozumiemy, często wyrzucamy to do kosza, chcemy się tego pozbyć – to jednak czyni nas samotnymi, a nasze życie staje się wielkim zbiorem rzeczy ocenzurowanych, zanegowanych, zapomnianych – mówił ks. Andrea.
Ks. Andrea przywołał także przykład, który często przytacza ks. Carrón – sytuację, w której po wejściu do swojego pokoju zauważa się stojący na stole bukiet kwiatów. Jedyną rozumną reakcją jest wówczas pytanie: kto go tu położył? mama, dziewczyna? – Tymczasem my w takiej sytuacji wrzucamy bukiet do śmieci! Fakty, których przyczyn nie rozumiemy, lądują w śmietniku. To straszne, ale tak właśnie postępujemy – dodał ks. Andrea.
Momenty, których nie umiemy od razu wyjaśnić – piękne jak bukiet kwiatów znaleziony w pokoju, ale i bolesne, jak samobójstwo uczennicy, o którym rok temu opowiadała na podobnym spotkaniu jedna z nauczycielek – stawiają nam pytania naprawdę trudne. Patrząc na nie, zdajemy sobie sprawę, że nasze pragnienia są niejasne. Nie wiedząc, co robić, często reagujemy tak, jak dyktują media czy popularne autorytety. Ta panująca mentalność, prawdziwa władza, kształtuje nas przez całe życie, ukrywając nasze prawdziwe pragnienia pod skorupą potocznych ocen.I właśnie takie jest znaczenie naszej przyjaźni – wspólnie przebijać tę skorupę, bo nikt nie jest w stanie dokonać tego samodzielnie. Wspólnie powinniśmy dawać wydarzeniom osąd, który wszystkim nam pomaga wzrastać. W przeciwnym razie pozostaniemy sami.
– Pomyślcie o tym, jakiej samotności doświadczacie stojąc wobec trudności. A osąd tworzy między nami więź. Rok temu, gdy podejmowaliśmy osąd dotyczący tego, co opowiedziała nam Dorota, poczuliśmy się jak jedna rzecz, jedno ciało – przypominał ks. Andrea.
Jaka jest więc stawka gry? Według ks. Andrei jest nią przede wszystkim wolność, ponieważ, podejmując, według określenia ks. Giussaniego, „niepopularną” pracę porównywania wszystkiego z pragnieniami swojego serca, przeciwstawiamy się władzy, która dyktuje nam, co należy myśleć. A poza tym: poznanie siebie – kiedyś przywilej największych filozofów, a dziś możliwość w zasięgu każdego ucznia gimnazjum; pokonanie samotności – bo wspólny osąd rodzi prawdziwą przyjaźń i jedność; a także prawdziwe posiadanie własnego doświadczenia – mogę powiedzieć o nim naprawdę „moje”, gdy wiem, że odpowiada mojemu sercu.
A jeśli tej przygody nie podejmiemy? Wtedy, jak mówił ks. Andrea, nasze życie stanie się zwykłą reakcją uczuciową, która od egzaltacji („Jakie to piękne! Jak bardzo się kochamy!”) łatwo zaprowadzi nas do nudy (tuż po podróży poślubnej). W każdej relacji uczuciowej bowiem potrzebne są pytania: Kto mi ciebie daje? Dokąd mnie prowadzisz?
Gdy zrezygnujemy z osądzania, staniemy się niewolnikami okoliczności. Te przychylne sprawią, że będziemy w euforii, a gdy trzeba będzie podjąć trud czy wyrzeczenie, popadniemy w depresję. Osąd bowiem nigdy nie jest prawdziwy, jeśli, stawiając pytania, nie dochodzimy do przeczucia obecności Kogoś, kto stwarza wszystkie rzeczy, wszystkie okoliczności, kto stwarza moje życie. – A tylko w ten sposób – poprzez osąd – osiągniemy największy cel – poznanie Chrystusa i zrozumienie jego związku z pragnieniami serca – mówił ks. Andrea.
Podczas spotkania ks. Andrea przywołał również jeden z obrazów Caravaggia, Pojmanie Jezusa w ogrodzie Getsemani. Jest tam przedstawiony chłopiec trzymający w ręku lampę, pochylony w stronę Chrystusa. Całe światło na obrazie pochodzi właśnie z tej latarni – to samo światło oświeca Chrystusa i chłopca. Okazuje się, że postać chłopca jest autoportretem samego Caravaggia. – Oznacza to, że malarz poszukuje samego siebie i Chrystusa. Te dwa poszukiwania zawsze sobie towarzyszą – dodał ks. Andrea. |