Ślady
>
Archiwum
>
2010
>
styczeń / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2010 (styczeń / luty) Listy Notatka z dnia skupienia i inne... NOTATKA Z DNIA SKUPIENIA 13 grudnia 2009 r. zebraliśmy się w grupie opolskiego Bractwa na kilkugodzinnym skupieniu adwentowym. Zaprosiliśmy do udziału wszystkich chętnych ze wspólnoty opolskiej i osoby zaprzyjaźnione. Ks. Waldemar Przyklenk przybliżył nam treść pierwszej lekcji ks. Carróna z ostatnich rekolekcji Bractwa, przypominając między innymi, że dokonujemy „redukcji wiary”, gdy brakuje nam człowieczeństwa. Prosiliśmy następnie, adorując Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, poprzez medytację, śpiew pieśni adwentowych i modlitwę w ciszy, aby obudziło się nasze człowieczeństwo, abyśmy nie żyli „w półuwadze”, skazując się na własną bezradność, lecz podejmowali całą proponowaną nam w Ruchu drogę wiary. W mentalności, w jakiej przychodzi nam żyć, nie poradzimy sobie bowiem bez pracy, bez wysiłku. Gabrysia, Opole
ZWALCZANIE ZAGUBIENIA TRZEBA ZACZĄĆ OD SERCA
Drogi księże Carrónie, rzeczywistość jest złożona, zawsze pełna sprzeczności, najbardziej jednak niepokoi stwierdzenie, że istnieje w tej sytuacji rodzaj stagnacji, która podsyca rozpowszechnioną rezygnację, a w istocie gasi nadzieję na rzeczywistą przemianę. Interweniuje się w pojedynczych przypadkach, zużywa energię, wszystko to jednak wydaje się interwencją doraźną, bez celu, a zagubienie pogłębia się coraz bardziej. Rozmawiałam o tym przed wakacjami z kolegami z pracy, stwierdzając, że wiele osób ma w zwyczaju spychać na innych własne zadania i obarczać ich odpowiedzialnością. Postanowiłam spróbować „zacząć od nowa” z osobami, z którymi dzielę pracę, i zaczęłam burzyć ich spokój. Kiedy mnie pytały: „Co zostało postanowione?”, zaczęłam odpowiadać: „Decyzje podejmujemy wspólnie, ale co ty o tym powiesz? Co ty o tym myślisz? Co według ciebie można zrobić dla tego chłopaka, który staje dziś wobec nas?”. Zauważyłam dwa rodzaje reakcji: milczenie lub powtarzanie tego, co na temat tej sprawy mówili inni: „Psycholog, opiekun społeczny, wychowawca mówi...” (to znaczy specjaliści) lub „ludzie mówią...” (to znaczy rozpowszechnione uprzedzenie). Na początku myślałam, że to tylko brak uwagi lub powierzchowność zmieszana z cynizmem, potem zrozumiałam, że chodzi o dużo bardziej zasadniczą kwestię, że sednem sprawy jest rodzaj lęku przed dokonaniem osądu, jakby niezdolność do „używania własnego rozumu”. Nie osądza się, jeśli nie wie się, od czego zacząć, brakuje punktu odniesienia, by dokonywać porównań. W takiej sytuacji zrozumiałam, jak zasadnicza i dramatyczna jest kwestia serca. Zadałam sobie pytanie: jak można osądzać bez serca? Nie jest to możliwe! I rzeczywiście pracując, stwierdzam, że [...] kończy się najwyżej na uporządkowaniu fragmentów rzeczywistości, jednak nie buduje się niczego, co pozostanie; nie dochodzi się do niczego – kryterium, dobra – co może mieć wartość i od czego można zacząć następnym razem. Absurdem jest jednak, że – bardziej lub mniej nieświadomie – my także wpadliśmy w pułapkę (to znaczy przede wszystkim ja), pomimo spotkania, jakie nam się wydarzyło. Zostaliśmy zmuszeni do uwierzenia, że takie postępowanie jest właściwe: jak gdyby twoje serce było tylko twoją sprawą. Dzisiaj tymczasem mogę powiedzieć, że bardziej „moim” stało się to, co słyszałam wiele razy, że w sercu znajduje się busola, przy pomocy której każde ludzkie istnienie może zacząć wyznaczać drogę, jaką ma przebyć rozum, by osądzić i poznać rzeczywistość. Najbardziej bezpośrednim sposobem stawienia czoła okolicznościom było nakłonienie osób, z którymi pracuję, do zastanowienia się nad sensem naszego bycia i działania w konkretnych, spotykanych przez nas, okolicznościach. [...] Mam zamiar udowodnić moim kolegom z pracy, że jesteśmy odpowiedzialni – i odpowiedzialnością tą nie możemy obarczyć nikogo innego – za reagowanie na potrzeby, tak jak umiemy, tacy jakimi jesteśmy. W tej osobistej relacji staram się, by na nowo wyłoniło się „serce” w jego potrzebach i pierwotnych oczywistościach. Pragnę, by inni doświadczali tego, jako możliwości wzrostu ich człowieczeństwa. Nie jest dla mnie ważne to, czy przyznają mi rację; zależy mi, by wciągnąć ich w tę możliwość życia. Autorka znana redakcji
SPOTKANIE Z NADZIEJĄ wyjazd młodzieży CL do Szczawiny, 12–13 grudnia 2009 r.
To było spotkanie, którego pomysłodawczynią była współodpowiedzialna za młodzież z Ruchu w Świdnicy pani Anette Murdzek. Zaproponowała, aby młodzież szkolna z Dolnego Śląska spotkała się w jej domku w Szczawinie. Abyśmy porozmawiali o tym, jak przeżywamy Adwent, przeczytali fragment tekstu ze szkoły wspólnoty, i pobyli, tak po prostu, chwilę ze sobą. Tak też się stało. W sobotni mroźny poranek zjechaliśmy wszyscy na miejsce. Oczywiście nie obyło się bez przygód – grupa świdnicka czekała na dworcu 1,5 godziny na szynobus, a młodzież lutyńska błądziła po okolicznych miejscowościach, nie mogąc odnaleźć drewnianego domku w lesie. W końcu wszyscy się spotkaliśmy... Karolina, Świdnica
GEST CHARYTATYWNY, ULOTKA I DOTYCZĄCE MNIE PYTANIA
Wraz z dziesięcioma przyjaciółmi z mojego liceum w ramach działalności charytatywnej poszliśmy do „Paverano” [instytut opieki nad kobietami w podeszłym wieku i niepełnosprawnymi dziewczynami – przyp. red.] księdza Orione. Wielu z nas nie wiedziało, co to takiego działalność charytatywna. Najstarszy przyjaciel powiedział nam: „Nie idziemy tam, aby poukładać komuś życie, ale by się uczyć...”. Zaczęliśmy chodzić po oddziałach. Ja, podobnie jak inni, byłem nieco spięty i bałem się, że sobie nie poradzę. [...] Gdy oddziałowa przedstawiała nam wszystkich chorych po kolei, patrzyłem na nich i byłem poruszony, ponieważ widziałem, że są szczęśliwi. Zadawałem sobie pytanie, w jaki sposób powinienem stanąć wobec tego, co widziałem, ja, który zawsze narzekam z powodu byle głupstw. Pojąłem to lepiej, gdy wraz z moją koleżanką wzięliśmy pod ramię dziewczynę, która była niewidoma, głucha i nie mówiła: zaraz się podniosła i zrozumiała, że chcemy się z nią przejść; ufała nam całkowicie i szła za nami, ściskając nas mocno za rękę; a kiedy tak się przechadzaliśmy, widziałem, że od czasu do czasu się uśmiecha; miałem ochotę zostać z nią i spacerować tak przez cały dzień. Potem przeszliśmy na inny oddział; oddziałowa pokazała nam kobietę, która znajdowała się w śpiączce, tak jak Eluana: nie mogłem sobie wcześniej wyobrazić, że osoba w śpiączce jest tak żywa; wcześniej wierzyłem wielu moim przyjaciołom, którzy mi mówili, że tak jest, ale sam nie byłem o tym przekonany. Potem oddziałowa zaprowadziła nas do innej sali, gdzie spotkaliśmy się z innymi dziewczynami: jedna wydawała odgłosy, by przyciągnąć uwagę, druga pokazała nam swoją kolekcję zegarków. Pielęgniarze wyciągnęli zdjęcie z Janem Pawłem II, zrobione w czasie jego wizyty w ośrodku. Na odwrocie zdjęcia były zapisane słowa Papieża: „Módlcie się za mnie, ponieważ wasze cierpienie ocali świat”. Skierował je do osób, które czasem nie są uważane za żywych ludzi. W ośrodku byliśmy ponad godzinę. Wychodząc, wszyscy czuliśmy się szczęśliwi. Wynieśliśmy w swoim sercu to doświadczenie wraz z pytaniami oraz wątpliwościami, a następnie spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi, by opowiedzieć im to, co przeżyliśmy i co zrozumieliśmy. Ten charytatywny gest zobowiązał mnie do postawienia sobie pytań na temat sensu mojego życia. Co tak wielkiego w spojrzeniu chorych nas zafascynowało, w ich szczęściu? Ale przede wszystkim: co znaczył nasz pobyt tam? Kto pozwolił na to spotkanie? Co nam się wydarzyło? Tamto niedzielne popołudnie pomogło mi także lepiej zrozumieć sprawę orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie krzyży oraz fragment ulotki CL, który mówi, że „można zdjąć krzyże, ale nie można usunąć z rzeczywistości żywego człowieka”. Można zdjąć krzyże, ale nie można usunąć dzieła „Paverano” ani obecności nas, chrześcijan, w szkole. Simone, Genua
PRACA I UDERZENIE PRZEZ BYT Autor listu nawiązuje do lekcji księdza Carróna, wygłoszonej na Międzynarodowym Spotkaniu Odpowiedzialnych (AIR), które odbyło się w La Thuile w dniach 18-22 sierpnia 2009 r. (przyp. red.) Frederico, Lizbona (Portugalia)
WSPÓLNE KOLĘDOWANIE WE WSPÓLNOCIE OPOLSKIEJ
Oto przypomnieliśmy sobie, obchodząc niedawno święta Bożego Narodzenia, co jest istotne dla naszego życia, dla naszej wiary. Fakt, że: „Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”. Chrystus jest obecny teraz – teraz! Dla mnie, dla Ciebie... W atmosferze radości, która towarzyszy zazwyczaj wspólnemu kolędowaniu, łatwiej o tym pomyśleć, przybliżyć to sobie. Śpiew kolęd, który porusza naszą afektywność, przypomina nam o tym. Jest w swej istocie oddawaniem chwały Bogu, który przyjął ludzką postać. Jak mawiał ks. Luigi Giussani: „Nie wystarczą same słowa. Potrzeba mowy szczególnej, w której słychać bicie serca, w której odzywają się uczucia i wola, i pasja życia – potrzeba śpiewu!”. Gabrysia, Opole
Rekolekcje studenckie (Rimini, 4-6 grudnia 2009 r.) Francesco, Mediolan |