Ślady
>
Archiwum
>
2008
>
wrzesieĹ / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 5 / 2008 (wrzesieĹ / grudzieĹ) Podsumowanie Fakty trzeba czytaÄ sercem Ks. Jerzy Krawczyk Tajemnica zdaje siÄ nam abstrakcyjna. Musimy pomĂłc sobie, aby razem patrzeÄ na zdarzenia, prĂłbujÄ c dobrze ustaliÄ zwiÄ zek miÄdzy rozumem i doĹwiadczeniem.
Zapytajmy, co budzi siÄ w nas, kiedy patrzymy na to wydarzenie? W czasie pielgrzymki: 1200 mĹodych ludzi, podejmujÄ cych trud drogi, angaĹźujÄ cych siÄ w proponowane im gesty â na przykĹad wÄdrowanie w milczeniu przez dwie godziny â w peĹnej wolnoĹci i rozumnoĹci przeĹźywajÄ cych posĹuszeĹstwo. Jaka nowoĹÄ czĹowieczeĹstwa! Na Meetingu w Rimini: Ĺwiadectwo Vicky i Rose. Kiedy patrzymy na te fakty rodzi siÄ zdumienie. Jaka nowoĹÄ! SkÄ d siÄ rodzi ta nowoĹÄ? SkÄ d ta nowoĹÄ? Jak jÄ zrozumieÄ? W jaki sposĂłb, z czego rodzi siÄ coĹ tak wielkiego? PatrzÄ c na te osoby widzÄ jak one przylgnÄĹy do Chrystusa. Z âtakâ powiedzianego Chrystusowi, zrodzili siÄ protagoniĹci. Nawet w najbardziej dramatycznych okolicznoĹciach ich Ĺźycie odnajdujÄ najgĹÄbszy sens, wolnoĹÄ, odnajdujÄ speĹnienie.
PatrzÄ c na znaki pytamy: Kim jesteĹ Ty, ktĂłry to czynisz? PatrzÄ c na wydarzenie, w ktĂłrych uczestniczyĹem, co siÄ we mnie obudziĹo? PatrzÄ c na to wydarzenie, na tych ĹwiadkĂłw wiary, co siÄ we mnie obudziĹo? Poruszony Ĺwiadectwem tylu ĹwiadkĂłw z Brazylii, Afryki, widziaĹem, jak charyzmat ks. Giussaniego rozwija siÄ na caĹym Ĺwiecie i po powrocie do Polski teĹź chciaĹbym tak ĹźyÄ w caĹej peĹni. ChciaĹbym tak ĹźyÄ w caĹej peĹni, ale nie potrafiÄ. ChciaĹbym tak caĹkowicie przylgnÄ Ä do Jezusa, ale jak to uczyniÄ? Jak to uczyniÄ, skoro doĹwiadczam swojej kruchoĹci? Ja sam nie potrafiÄ daÄ sobie Ĺźycia, a Ĺźycia obudzonego przez spotkanie ja sam nie potrafiÄ utrzymaÄ. WidzÄ doskonale jak czÄsto wolnoĹÄ siÄ blokuje, traci swojÄ dynamikÄ. WidzÄ jak rozum nie potrafi sam wejĹÄ w gĹÄ b rzeczy. Davide Prosperi postawiĹ J. CarrĂłnowi takie pytanie: âTe zdarzenia, z caĹÄ ich niezwykĹoĹciÄ , nie wystarczajÄ , a w kaĹźdym razie wydajÄ siÄ nie wystarczaÄ, by uczyniÄ nas pewnymi tej drogi⌠jedna z przyjaciĂłĹek wyznaĹa: ÂŤBardzo uderzyĹo mnie to, co widziaĹam i sĹyszaĹam, to byĹo niespodziewane, a jednoczeĹnie odpowiednie, co uchroni mnie przed wÄ tpliwoĹciÄ â ktĂłra przyjdzie moĹźe nie od razu, ale za dwa miesiÄ ce â, Ĺźe byĹ to tylko taki chwilowy stan ducha?Âť. Czasem odkrywamy w nas i poĹrĂłd nas sĹaboĹÄ poĹÄ czenia miÄdzy zdarzeniem a pewnoĹciÄ , czyli miÄdzy wydarzeniem, ktĂłre do nas przychodzi, miÄdzy spotkaniem, ktĂłre przeĹźyliĹmy, a pewnoĹciÄ , jaka siÄ z niego rodzi. Ale jeĹli tak jest, absolutnie musimy sobie w tym wzglÄdzie pomagaÄ, bo inaczej owa wÄ tpliwoĹÄ uczyni marsz mÄczÄ cym, kulejÄ cym, poniewaĹź aby ĹźyÄ potrzebujemy pewnoĹci, potrzebujemy jej jak powietrza, ktĂłrym oddychamy. ReasumujÄ c, powtarzam dwie sprawy, w ktĂłrych prosimy o twojÄ pomoc. Po pierwsze: co te wszystkie zdarzenia, ktĂłre wywarĹy na nas takie wraĹźenie, majÄ wspĂłlnego z wiarÄ ? Po drugie: jak te niezwykĹe fakty pomagajÄ w pewnoĹci?â. ks. Julian CarrĂłn odpowiedziaĹ na to pytanie w czasie Dnia Inauguracji roku pracy SzkoĹy WspĂłlnoty w Mediolanie: âÂŤPanie, czym jest czĹowiek, Ĺźe o nim pamiÄtasz? I czym syn czĹowieczy, Ĺźe siÄ nim zajmujesz?Âť AleĹź kim jesteĹmy, Ĺźeby Tajemnica litowaĹa siÄ nad nami z takÄ czuĹoĹciÄ ? Vicky, ktĂłra â jak widzieliĹmy w jej Ĺwiadectwie na Meetingu â bez przerwy pyta: ÂŤAleĹź kim ja jestem, Ĺźeby zdarzyĹo mi siÄ coĹ takiego?Âť Osoba, ktĂłra pozwoliĹa siÄ ugodziÄ obecnej Tajemnicy, przeĹźywa drĹźenie, jak Ĺwiadczy rĂłwnieĹź Maryja: Pan wejrzaĹ na nicoĹÄ Swojej sĹuĹźebnicy. I odczuwam nieskoĹczonÄ wdziÄcznoĹÄ za tÄ czuĹoĹÄ Tajemnicy wobec nas, tak wielkÄ , Ĺźe nie jesteĹmy w stanie tego pojÄ Ä, bo naprawdÄ Pan zlitowaĹ siÄ nad naszÄ nicoĹciÄ . MyĹlÄ, Ĺźe tymi sĹowami wyraĹźam uczucia wielu z was wobec tego, co siÄ dzieje. Wydarzenie. Jak uczy nas ksiÄ dz Giussani, to jest punkt wyjĹcia, owo doĹwiadczenie poruszenia tym, co siÄ dzieje, jest poczÄ tkiem, to z tego punktu wypĹywa pytanie o ĹşrĂłdĹo wzruszenia; a my nie moĹźemy potraktowaÄ powaĹźnie tego pytania inaczej, niĹź patrzÄ c na pewne zdarzenia i osoby, z ktĂłrymi siÄ zetknÄliĹmy. Musimy patrzeÄ na te zdarzenia, aby pomĂłc sobie zrozumieÄ, co siÄ wydarza. Nie rozumiemy jednak naprawdÄ tego, co siÄ wydarza, jeĹźeli jednoczeĹnie nie przyjmujemy rĂłwnieĹź metody, poprzez ktĂłrÄ Tajemnica sprawia, Ĺźe siÄ to dzieje. Jest to bardzo waĹźne, poniewaĹź to, co widzimy w tej chwili daje nam odpowiedĹş na spostrzeĹźenie, od ktĂłrego wychodziliĹmy w czasie Rekolekcji: Ĺźe Tajemnica zdaje siÄ nam byÄ abstrakcyjna. MoĹźemy jednak pokonaÄ ĹşrĂłdĹo tej trudnoĹci, ktĂłrÄ ksiÄ dz Giussani identyfikowaĹ z oderwaniem, jakie czÄsto przeĹźywamy, rozdzieleniem miÄdzy tym, co zdarza siÄ w doĹwiadczeniu a naszym rozumem (sposobem naszego myĹlenia o Tajemnicy, z ktĂłrego nawet nie zdajemy sobie sprawy). Dlatego musimy pomĂłc sobie, aby razem patrzeÄ na zdarzenia, prĂłbujÄ c dobrze ustaliÄ zwiÄ zek miÄdzy rozumem i doĹwiadczeniem. Punkt wyjĹcia to zawsze wydarzenie, zawsze rzeczywistoĹÄ, jak uczyĹ nas ksiÄ dz Giussani w dziesiÄ tym rozdziale ZmysĹu religijnego. PierwszÄ rzeczÄ jest zatem uczenie siÄ patrzenia na rzeczywistoĹÄ. GdybyĹ teraz wyszedĹ z Ĺona matki, ze ĹwiadomoĹciÄ , jakÄ masz teraz, to co byĹ zobaczyĹ? PierwszÄ reakcjÄ wobec rzeczywistoĹci jest zdumienie, Ĺźe RzeczywistoĹÄ jest mi dana. Ja nie uczyniĹem rzeczywistoĹci. Ja nie czyniÄ sam siebie. Ja jestem, dlatego, Ĺźe jestem uczyniony. ZostaĹem obdarowany w sposĂłb absolutnie czysty, darmowy, dziewiczy. Co czyni Jezus w Ewangelii: âPrzypatrzcie siÄ krukom: nie siejÄ ani ĹźnÄ ; nie majÄ piwnic ani spichlerzy, a BĂłg je Ĺźywiâ. Od czego wychodzi Jezus w tym stwierdzeniu? Od spojrzenia na ptaki. Ale nie przechodzi nad ich istnieniem do porzÄ dku dziennego. I dlatego On, ktĂłry uĹwiadamia sobie ich obecnoĹÄ w rzeczywistoĹci, nie moĹźe nie dojĹÄ do odniesienia tego do Ojca. W taki sposĂłb chce nas uczyÄ spojrzenia, ktĂłre nie zatrzymuje siÄ na tym, co pozorne, ale dociera do samego ĹşrĂłdĹa, aĹź do Ojca, od ktĂłrego nieustannie wypĹywa rzeczywistoĹÄ. To wĹaĹnie jest decydujÄ ce dla kaĹźdej chwili Ĺźycia, bo jeĹli nie jest nam znajome takie spojrzenie na rzeczywistoĹÄ, to za kaĹźdym razem gdy ta ostatnia pokaĹźe nam swoje gorsze oblicze poddajemy w wÄ tpliwoĹÄ Ojca. Ale piÄkna czy brzydka, rzeczywistoĹÄ jest, a fakt, Ĺźe jest brzydka nie oznacza, Ĺźe jej nie ma, jest â i boleĹnie tego doĹwiadczamy. Ale jeĹli jest, jeĹli ta rzeczywistoĹÄ jest, jeĹli sÄ te okolicznoĹci, ta choroba, ktĂłra mnie Ĺapie, ten smutek, ktĂłry w tej chwili mnie nachodzi, jeĹli to jest, to znaczy, Ĺźe ja jestem, a jeĹli ja jestem, jest KtoĹ Inny, ktĂłry w tej chwili mnie czyni. Czy istnieje wiÄksza wdziÄcznoĹÄ od wdziÄcznoĹci za to, Ĺźe przez 25 lat jesteĹmy stale prowokowani przez tego wielkiego Ĺwiadka, jakim byĹ ks. Giussani, a teraz rĂłwnieĹź J. CarrĂłna, aby wchodziÄ w rzeczywistoĹÄ, ale w sposĂłb caĹoĹciowy. To Ruch uczy mnie patrzenia do koĹca, aĹź do rozpoznania tego Ty, ktĂłry wszystko czynisz, ktĂłry mnie czynisz. Prowadzi do zwiÄ zania z Nim swojego Ĺźycia, ale nie wedĹug swojego wyobraĹźenia, ale wedĹug wiary. Aby ĹźyÄ w relacji z ObecnoĹciÄ , ktĂłra mnie czyni.
Fakty trzeba czytaÄ sercem To znaczy rozumem zaangaĹźowanym uczuciowo. Nadzwyczajne fakty â Ĺwiadkowie poruszajÄ i pociÄ gajÄ nasze czĹowieczeĹstwo. Patrzmy zatem na to, co siÄ nam wydarzyĹo. PamiÄtam jak w 1985 r. spotkaĹem MarysiÄ , z ktĂłrÄ chodziĹem wczeĹniej do liceum. ZobaczyĹem jÄ po dziesiÄciu latach i musiaĹem zapytaÄ: SkÄ d w tobie ta nowoĹÄ? To spotkanie z Ruchem. Potem, w tym samym 1985 r. ks. Joachim zaprosiĹ mnie na spotkanie z ks. Giussanim do Krakowa. PamiÄtam kaplicÄ w Krakowie, a w niej duĹźy krzyĹź. Ks. Giussani zapytaĹ nas: Dlaczego tutaj jesteĹcie? Ja spotkaĹem nauczyciela, ktĂłry poruszyĹ moje serce sĹowami: SĹowo staĹo siÄ CiaĹem. Odwieczna Prawda, MiĹoĹÄ, Dobro, ktĂłrego pragnie moje serce staĹo siÄ ciaĹem i zamieszkaĹo miedzy nami. Ja szedĹem za tÄ przemianÄ , a ona stawaĹa siÄ coraz wiÄksza. ks. Giussani powiedziaĹ: Ale Wy nie spotkaliĹcie mojego nauczyciela. Dlaczego tutaj przyjechaliĹmy? JesteĹmy tutaj, bo wierzymy w Chrystusa, ktĂłry jest obecny tu i teraz, ktĂłry jedynie moĹźe zmieniÄ czĹowieka i Ĺwiat, nadajÄ c mu nowy ksztaĹt. W jaki sposĂłb Chrystus jest dzisiaj obecny? Jest obecny w Swoim Ciele, poprzez tych, ktĂłrych pochwyciĹ przez chrzest ĹwiÄty i wiarÄ. Poprzez to ciaĹo rozszerza siÄ na caĹej ziemi. I tak, przez tÄ rzekÄ ĹwiadkĂłw, dotarĹ do mnie. Mam poczucie swojej kruchoĹci. Ale Pan ulitowaĹ siÄ nad mojÄ nicoĹciÄ i wyszedĹ mi naprzeciw. OtworzyĹy siÄ nowe okna na Ĺwiat. Poprzez spotkanie z MarysiÄ , ks. Joachimem, ks. Giussanim zobaczyĹem na nowo rzeczywistoĹÄ KoĹcioĹa â KoĹciĂłĹ, jako ĹźyjÄ ce oblicze Jezusa. Jestem szczÄĹliwy, Ĺźe to spotkaĹem. ChcÄ za tym iĹÄ, chcÄ siÄ tego uczyÄ, ĹźyÄ takÄ wiarÄ . Tylko dziÄki wydarzeniu spotkania odnalazĹem pewnoĹÄ Ĺźycia wiÄkszÄ od ludzkiej kruchoĹci. DotarĹo do mnie spojrzenie, ktĂłre obudziĹo tÄ BoĹźÄ iskrÄ, ktĂłrÄ tchnÄ Ĺ Wszechmocny w Adama. To poprzez okno ĹwiadkĂłw, dotarĹo do mnie ĹwiatĹo nadziei nie z tego Ĺwiata. PewnoĹÄ wiary, ktĂłra przewyĹźsza ludzkÄ kruchoĹÄ, ktĂłra wzywa do drogi.
WolnoĹÄ âByt pragnie obdarowaÄ czĹowieka w sposĂłb darmowy czekajÄ c na ludzkie Takâ (Por. Dante âBoska Komedia, Hymn do Maryiâ). NajwiÄkszym dramatem jest jednak fakt, Ĺźe czĹowiek tego nie widzi, nie spostrzega tej oczywistoĹci. Tutaj wĹaĹnie dochodzi do gĹosu wolnoĹÄ, jako pragnienie caĹkowitego speĹnienia. NajwyĹźszy dramat polega na tym, Ĺźe Byt bĹaga, aby Go rozpoznano i uznano, a czĹowiek jest zamkniÄty w sobie i nie pozwala siebie obdarowywaÄ. BĂłg czekaĹ na âtakâ Maryi i Ona nie zawiodĹa Boga. StaĹa siÄ pierwszÄ bohaterkÄ â protagonistkÄ w historii zbawienia, bo odpowiedziaĹa âtakâ. Wszystko mi mĂłwi, Ĺźebym nie baĹ siÄ zostawiÄ wszystko i powiedzieÄ: âOto idÄ Panieâ, ale wolnoĹÄ siÄ blokuje. Z jakiego powodu? Bo jest niedoskonaĹa, zatrzymuje siÄ na czymĹ mniejszym, co jej nie zaspokoi caĹkowicie, w czym nie znajduje peĹni Ĺźycia. Potrzeba prostoty serca w pĂłjĹciu za, aby pozwoliÄ siÄ daÄ zaprosiÄ do tej nowej rzeczywistoĹci, ktĂłra objawia siÄ przez okno, jakim jest Ĺwiadek. Wiara jest posĹuszeĹstwem serca wobec formy nauczania, w ktĂłrej Chrystus wyszedĹ mi naprzeciw. Nikt za mnie nie wejdzie, to pozostaje w moich rÄkach. Jak dziaĹa wolnoĹÄ widzieliĹmy na przykĹad w czasie wakacji, chociaĹźby wobec konkretnej propozycji wspĂłlnej zabawy. ZostaĹa nam przedstawiona propozycja, ale ja mogÄ pĂłjĹÄ na swojÄ prywatnÄ wycieczkÄ i zbieraÄ sobie róşne wraĹźenia i dalej pozostawaÄ w swoim ciasnym Ĺwiecie i nie pozwalaÄ, aby w moje Ĺźycie wkroczyĹa nowoĹÄ. MogÄ teĹź pozwoliÄ wciÄ gnÄ Ä siÄ w pewnÄ historiÄ, ktĂłra jednak kaĹźe mi coĹ straciÄ, aby zyskaÄ stokroÄ wiÄcej. Potrzeba tylko jednego â ubĂłstwa serca, gotowoĹci â wejĹcia, zaangaĹźowania siÄ caĹym sobÄ . ProtagonistÄ staje siÄ ten, kto mĂłwi tak. Wystarczy szczeroĹÄ uznania, Ĺźe jedynie On odpowiada na pragnienia mojego serca, jak nikt inny. CaĹy problem ciÄ gle rozgrywa siÄ we mnie: czy chcÄ iĹÄ swojÄ drogÄ potwierdzajÄ c siebie, budujÄ c ze swojej wielkoĹci pomnik na glinianych nogach, ktĂłry bardzo szybko siÄ zawali (tak wielu dzisiaj chce ciÄ gle potwierdzaÄ swĂłj punkt widzenia, a to jest droga do nihilizmu), czy teĹź chcÄ wejĹÄ w tÄ nowÄ rzeczywistoĹÄ (ktĂłrÄ Pan postawiĹ na naszej drodze poprzez ĹwiadkĂłw), poprzez konkret, w pĂłjĹciu za. MogÄ na róşne sposoby szukaÄ alibi: nie jestem godzien Panie z powodu mojej sĹaboĹci, albo: pĂłjdÄ Panie ale⌠W takiej sytuacji, przyjmujÄ c takÄ postawÄ, prawdopodobnie nigdy nie bÄdÄ godzien. MogÄ teĹź przesunÄ Ä wiarÄ z poznania na etykÄ. Odczuwam wstyd z powodu swojego grzechu i niewiernoĹci, ale sam go nie pokonam. Gdybym potrafiĹ go pokonaÄ, to nie potrzebowaĹbym Chrystusa. âPanie nie jestem godzien, abyĹ przyszedĹ do mnie, ale powiedz tylko sĹowo, a bÄdzie uzdrowiona dusza mojaâ. To Pan ulitowaĹ siÄ nad mojÄ sĹaboĹciÄ . Kim jest czĹowiek, Ĺźe o nim pamiÄtasz? Kim jestem, Ĺźe siÄ mnÄ zajmujesz i troszczysz siÄ o mnie? To Pan ulitowaĹ siÄ nad moim wstydem, wyszedĹ mi na spotkanie i stale wychodzi. PodarowaĹ mi tak wielu ĹwiadkĂłw, abym przez ich Ĺźycie zobaczyĹ na nowo BoĹźÄ rzeczywistoĹÄ. DaĹ mi tÄ piÄknÄ historiÄ, peĹnÄ ĹwiadkĂłw, aby mnie wyrywaÄ z nicoĹci i wprowadzaÄ w peĹniÄ rzeczywistoĹci. Prawdziwa niemoralnoĹÄ nie polega na niespĂłjnoĹci moralnej, ale na hermetycznoĹci wobec zaproszenia. PrawdziwÄ niemoralnoĹciÄ jest odrzucenie wezwania kierowanego ku czĹowiekowi przez Chrystusa, bycie zamkniÄtym w swoim Ĺwiecie, kroczenie wĹasnÄ drogÄ i pozostawanie po drugiej strony okna. DrugÄ pokusÄ wolnoĹci jest chÄÄ zamkniÄcia Jezusa w intymnej, prywatnej religijnoĹci, w swoich prywatnych przeĹźyciach religijnych. Nie zauwaĹźenie, Ĺźe jest obiektywna, konkretna, cielesna rzeczywistoĹÄ. âSzawle, Szawle, dlaczego mnie przeĹladujesz?â. Ĺw. PaweĹ odkryĹ tÄ rzeczywistÄ obecnoĹÄ Chrystusa w Jego Ciele, jakim jest KoĹcióŠ(mĂłwiĹ o tym Ojciec Ĺw. w czasie ostatniej audiencji). ObecnoĹÄ Chrystusa to obiektywna ObecnoĹÄ, do ktĂłrej trzeba przylgnÄ Ä, w ktĂłrej trzeba siÄ zanurzyÄ i za niÄ stale podÄ ĹźaÄ. PĂłjĹÄ za niÄ w posĹuszeĹstwie wiary. J. CarrĂłn powiedziaĹ, Ĺźe naszym udziaĹem jest âprzyjÄcie tego, co zastajemy, pokora dania pierwszeĹstwa dziejÄ cej siÄ rzeczywistoĹciâ. JeĹli nie podejmujemy tego procesu poddania siÄ poznaniu, nie rozumiemy tego, co siÄ dzieje i dlatego wciÄ Ĺź Ĺźyjemy w oderwaniu rozumu od doĹwiadczenia, wciÄ Ĺź mĂłwimy, Ĺźe Tajemnica jest abstrakcjÄ . A kiedy ma siÄ owÄ prostotÄ wobec faktĂłw, pokorÄ, ktĂłrÄ opisuje PapieĹź, wtedy musimy wywnioskowaÄ z tego, co widzimy jakiĹ inny czynnik. Co siÄ ze mnÄ dzieje? Czym jest to co widzÄ? Czym jest przemiana, ktĂłrÄ widzÄ w tych ludziach? Czy wystarcza byle jakie wyjaĹnienie takiej przemiany? Czy pozwala budowaÄ Ĺźycie na skale, a nie na piasku? DaÄ pierwszeĹstwo tej nowej rzeczywistoĹci, ktĂłra wkroczyĹa w moje Ĺźycie. ChcieÄ siÄ tego uczyÄ, jak dziecko, bez limitu. Popatrzmy na nasze doĹwiadczenie. Na poczÄ tku byĹo to wydarzenie Chrztu Ĺw., ale pozostaĹoby ono niczym, gdyby nie obudziĹo siÄ na nowo przez wydarzenie spotkania z naszym towarzystwem. CzyĹź serce mi nie mĂłwiĹo, Ĺźe najbardziej rozumnÄ rzeczÄ jest pĂłjĹcie za? ZrodziĹo siÄ nowe pragnienie Ĺźycia. Moje serce mi mĂłwi, Ĺźe w Twoim Ty dokonuje siÄ speĹnianie mojej wolnoĹci .
Satysfakcja jako sprawdzian wiary Wiara chrzeĹcijaĹska to wĹaĹnie to: nie jest to uznanie jakiejĹ obecnoĹci, ale tej ObecnoĹci rozpoznawaniej dziÄki niewÄ tpliwym Ĺladom, obecnej w historii dziĹ tak samo jak dwa tysiÄ ce lat temu. Nie poboĹźne wspomnienie, nie tania duchowoĹÄ: Jego obecnoĹÄ teraz, obecnoĹÄ ktĂłrej moĹźemy dotknÄ Ä rÄkÄ i przez ktĂłrÄ moĹźemy czuÄ siÄ obserwowani i objÄci! Ten, ktĂłry wciÄ Ĺź lituje siÄ nad naszÄ nicoĹciÄ , obecny tak bardzo, Ĺźe sprawdzianem wiary jest wĹaĹnie ta nowoĹÄ, ta satysfakcja, jakÄ ze sobÄ niesie. Jak widzieliĹmy, to wĹaĹnie zdarzyĹo siÄ w chorobie i Ĺmierci Luigiego Crisanti i Doroty KozĹowskiej. Przypomnijmy sobie list napisany przez chĹopca przed ĹmierciÄ do przyjaciĂłĹki z uniwersytetu: âWszyscy w Ĺźyciu zdawaliĹmy jakiĹ egzamin, to nic niezwykĹego. Tak myĹlaĹem zanim poznaĹem ludzi, ktĂłrzy zmusili mnie, robiÄ c prawdziwÄ rewolucjÄ, bym zapytaĹ siebie jak powaĹźnie przeĹźywam swoje Ĺźycie. Za parÄ dni, jak wiecie, wracam do szpitala na przeszczep szpiku i pytacie siÄ: co to ma wspĂłlnego z moim egzaminem? Gdybym nie byĹ w Ruchu, gdybym nie nauczyĹ siÄ w Ruchu traktowaÄ nauki jako fantastycznej okazji do poszukiwania prawdy, dania sensu mojemu Ĺźyciu i jego ostatecznego osÄ du, juĹź od dawna byĹbym o to spokojny, zaszyty w domu w oczekiwaniu na powrĂłt do szpitala. MoĹźe przeczytaĹbym jakÄ Ĺ ksiÄ ĹźkÄ czy gazetÄ ale generalnie spÄdzaĹbym dnie na biernym, rozpaczliwym poszukiwaniu rzeczy pozwalajÄ cych, aby szybciej pĹynÄ Ĺ czas, zanim zacznie siÄ wojna (bo to jak iĹÄ na wojnÄ). Kiedy uczyĹem siÄ do egzaminu to nie byĹ pusty czas majÄ cy zapeĹniÄ dzieĹ, to ja zapeĹniĹem go samym sobÄ : to nie byĹa pustka wybijajÄ ca rytm Ĺźycia: to ja to robiĹem, byĹem panem i wĹaĹcicielem mojego Ĺźycia. SiedziaĹem nad postÄpowaniem cywilnym, dzieĹ po dniu stawaĹem przed przypadkami, szczÄĹliwy z tej wĹadzy, ktĂłrÄ jeszcze miaĹem nad wĹasnym dniem i, ostatecznie, nad Ĺźyciem [to jest wĹasnie bycie bohaterem: aĹź do ostatniej chwili!]. Gdybym biernie patrzyĹ na upĹywajÄ cy czas, staĹbym siÄ jego niewolnikiem, byĹbym skoĹczony nawet tego nie spostrzegajÄ c. DziĹ jestem szczÄĹliwy, Ĺźe zdaĹem egzamin z postÄpowania cywilnego, ale jeszcze wczoraj byĹem strasznie dumny z siebie, czuĹem siÄ speĹniony jako czĹowiek bo wiedziaĹem, Ĺźe ufam wbrew wszelkiej nadzieiâ. ZmarĹ w czasie operacji, tak jak zmarĹa nasz przyjaciĂłĹka Dorota z BiaĹegostoku. To jest satysfakcja, ktĂłrÄ moĹźna znaleĹşÄ w najbardziej rozpaczliwej sytuacji. Dlaczego? Co sprawia, Ĺźe moĹźna w ten sposĂłb przeĹźywaÄ nawet swojÄ ostatniÄ chwilÄ? UtoĹźsamienie siÄ z Jezusem. AtrakcyjnoĹÄ, przez ktĂłrÄ Jezus pociÄ gaĹ polegaĹa na tym, Ĺźe Jego ostatecznym odniesieniem nie byĹ On sam, ale Ojciec. Wiara chrzeĹcijaĹska daje satysfakcjÄ nie z tego Ĺwiata, bo wprowadza w tajemnicÄ Ojca. To nie tak, Ĺźe odczuwamy tÄ jedynÄ odpowiednioĹÄ wiary, poniewaĹź spotykamy coĹ rzeczywistego, obecnego, co moĹźe nas zaspokoiÄ, ale dlatego, Ĺźe w tym, co spotykamy jest coĹ, co otwiera na nieskoĹczonoĹÄ. SpotkaÄ Jezusa tak, jak spotkaÄ tych wszystkich ĹwiadkĂłw, to coĹ, co otwiera nas na nieskoĹczonoĹÄ, dlatego nas zaspokaja, bo bardziej otwiera na TajemnicÄ. W zaspokojeniu jest zawsze obecne bĹaganie o gĹÄbsze wnikniÄcie w TajemnicÄ.
PosĹuszeĹstwo W jaki sposĂłb moĹźemy zatem bardziej wniknÄ Ä w tÄ TajemnicÄ? Poprzez posĹuszeĹstwo. MoĹźemy bardziej zagĹÄbiÄ siÄ w TajemnicÄ, a przez to przezwyciÄĹźyÄ wÄ tpliwoĹÄ, Ĺźe to tylko taki stan ducha, jeĹli jesteĹmy posĹuszni temu, co Pan czyni miÄdzy nami. JesteĹmy Ĺwiadkami tego, co siÄ wydarza, jeĹli idziemy za tym, co czyni miÄdzy nami KtoĹ Inny. WidzieliĹmy to i odczuliĹmy dobroczynne efekty na wĹasnej skĂłrze, ale fragment tekstu SzkoĹy WspĂłlnoty, ktĂłry teraz rozpoczniemy jest decydujÄ cy, aby zrozumieÄ to w caĹej peĹni, poniewaĹź weryfikacjÄ wiary, uznania i satysfakcji, ktĂłrÄ ona daje, jest posĹuszeĹstwo. Zobaczmy, co tak naprawdÄ wydarzyĹo siÄ minionego lata dziÄki naszej zdolnoĹci do posĹuszeĹstwa wobec tego, co On czyni. JeĹźeli tym wydarzeniem, zwieĹczonym satysfakcjÄ , byĹa wiara, to wszyscy moĹźemy zrozumieÄ wyzwanie, jakie tego rodzaju fakt rzuca wobec rozumu i wolnoĹci â rozum i wolnoĹÄ, a nie sentymentalizm â czĹowieka, ktĂłremu naprawdÄ zaleĹźy na Ĺźyciu, na szczÄĹciu. ZobaczyliĹmy coĹ, co nas otwiera, co umoĹźliwia nam nadziejÄ w Ĺźyciu, nadziejÄ na moĹźliwoĹÄ Ĺźycia. ZobaczyliĹmy to, jakby Pan daĹ nam tych ĹwiadkĂłw, Ĺźeby odebraÄ nam jakiekolwiek alibi: ktoĹ moĹźe powstaÄ, nawet bÄdÄ c chory na AIDS, gdzieĹ w gĹÄbi Afryki, albo przebywajÄ c w wiÄzieniu, albo bÄdÄ c bliskim Ĺmierci. Ĺťadna okolicznoĹÄ nie moĹźe tego uniemoĹźliwiÄ. TÄ nadziejÄ uobecniajÄ nasi Ĺwiadkowie, teraz ktokolwiek pragnie tak ĹźyÄ nie moĹźe nie poczuÄ tego wyzwania. Jak zawrotne jest to doĹwiadczenie pokazuje nam juĹź sposĂłb w jaki ksiÄ dz Giussani rozpoczyna tekst SzkoĹy WspĂłlnoty, bo aby mĂłwiÄ nam o posĹuszeĹstwie nie gĹosi nam kazania o posĹuszeĹstwie, ale pozwala nam utoĹźsamiÄ siÄ z doĹwiadczeniem ApostoĹĂłw, gdyĹź my przeĹźywamy to samo (jedyna odpowiednioĹÄ czyniÄ ca rozumnym pĂłjĹcie za Nim). To jest prawdziwe wyzwanie. Jak sĹyszymy, moĹźna podÄ ĹźaÄ za kimĹ zachowujÄ c miarÄ w sobie â idÄ za TobÄ dopĂłki siÄ z TobÄ zgadzam, dopĂłki nie przekraczasz pewnej miary (jak robiĹa wiÄkszoĹÄ) â albo naĹladowaÄ odrzucajÄ c wszelkie miary z wyjÄ tkiem odpowiednioĹci serca, jak zrobili uczniowie: Szli za Jezusem z powodu litoĹci, jakÄ miaĹ dla ich nicoĹci. Jezus wzruszyĹ siÄ wobec gĹodu, ktĂłry odczuwali, rozmnoĹźyĹ chleb, by ich nasyciÄ, ale potem, wciÄ Ĺź czujÄ c tÄ samÄ litoĹÄ dla ich nicoĹci, powiedziaĹ: sĹuchajcie, samo to nie wystarcza aby ĹźyÄ, bo jest wielu, ktĂłrzy nie majÄ problemu gĹodu, a przecieĹź nie majÄ sensu Ĺźycia, moĹźecie ĹźyÄ tylko, jeĹli bÄdziecie spoĹźywaÄ Moje CiaĹo i piÄ MojÄ Krew. âTego juĹź za wieleâ â pomyĹleli â, uznali Go za wariata i odeszli. A dlaczego Jezus wĹaĹnie to im powiedziaĹ? Czy moĹźe dlatego, Ĺźe ich nie kochaĹ? Nie. JeĹli by tego nie powiedziaĹ, oszukaĹby ich! Jezus, ktĂłry zna naszÄ ludzkÄ potrzebÄ, mĂłwi nam: jeĹli nie bÄdziecie spoĹźywali CiaĹa Syna CzĹowieczego nie bÄdziecie mogli ĹźyÄ. Kiedy wszyscy odeszli, nie oszczÄdziĹ nawet najbliĹźszych uczniĂłw: âWy teĹź chcecie odejĹÄ?â. To jest przyjaciel. Rozumiecie? Rozumiecie, z jakiego powodu Jezus tego im nie oszczÄdziĹ? ByĹo tak, jakby chciaĹ wydobyÄ z ich wnÄtrza to, czego doĹwiadczyli: czy to rozumne odejĹÄ po tym, co widzieliĹcie, po tym, co wam siÄ zdarzyĹo, gdy byliĹcie ze MnÄ ? Czy to rozumne? A oni powiedzieli sobie: nie, to nierozumne. Poszli za Nim i byli posĹuszni mocÄ tej odpowiednioĹci. Oto rzucone nam wyzwanie. ZdolnoĹÄ do posĹuszeĹstwa stoi przed tym, co wydarza siÄ przed naszymi oczami, przed tym CzymĹ, co jest na poczÄ tku, jak przypominaĹ nam zawsze ksiÄ dz Giussani, odpowiadajÄ c na nieustannie czyhajÄ ce ryzyko zmiany metody w chwilÄ potem. Bardzo Ĺadna ta metoda odpowiednioĹci serca przy spotkaniu, ale potem powody dla ktĂłrych podÄ Ĺźamy za to juĹź inna sprawa. A Giussani mĂłwi: Nie. NatkniÄcie siÄ na inne czĹowieczeĹstwo jest wczeĹniej, nie tylko na poczÄ tku, ale w kaĹźdym momencie, ktĂłry przychodzi po poczÄ tku, rok i dwadzieĹcia lat później. PoczÄ tkowe objawienie ma byÄ fundamentalnym objawieniem w kaĹźdym momencie naszego rozwoju. Nie ma Ĺźadnego rozwoju, jeĹli to poczÄ tkowe zdarzenie siÄ nie powtarza, jeĹli wydarzenie nie pozostaje wspĂłĹczesne. JeĹli wydarzenie nie dzieje siÄ teraz, a my nie idziemy za tym, co On czyni, nie jest moĹźliwa kontynuacja tego, coĹmy widzieli. Dlatego teĹź SzkoĹa WspĂłlnoty daje nam w tej chwili narzÄdzie by nie straciÄ tego, co widzieliĹmy. W ten sposĂłb rozumiemy, czym jest posĹuszeĹstwo, bo moglibyĹmy je zredukowaÄ do czegoĹ, czym nie jest. KsiÄ dz Giussani: mĂłwi: ânaĹladowanie to nie coĹ, co mogÄ wĹoĹźyÄ jak przebranie [âŚ]; nie, to nie jest przebranie, jak znane potocznie pojÄcie posĹuszeĹstwa, czyli powiedzenie tak i robienie tego, co ci kaĹźÄ . Bynajmniej!â. Uwaga! Wszyscy popadamy w ryzyko, wszyscy, ten, kto wydaje polecenia i ten, kto sĹucha, bo ten, kto rozkazuje ryzykuje, Ĺźe postawi siÄ w miejscu Tajemnicy, zamiast iĹÄ za tym, co Tajemnica czyni, a ten, kto sĹucha moĹźe iĹÄ za tym, kto rozkazuje, bo to mu oszczÄdza ryzyka podÄ Ĺźania za TajemnicÄ . I tak moĹźemy zredukowaÄ posĹuszeĹstwo do klerykalizmu, a to â mĂłwi ksiÄ dz Giussani â nie jest posĹuszeĹstwo, ale dziecinada, prĂłba oszczÄdzenia sobie caĹego dramatu stania wobec rzeczy przez Niego czynionych. Wszyscy ponosimy to ryzyko, bo Ĺatwiej jest odpowiedzieÄ âtakâ na to, co mĂłwi szef, a potem zajÄ Ä siÄ wĹasnymi sprawami. To nigdy nie bÄdzie chrzeĹcijaĹskie posĹuszeĹstwo, bo posĹuszeĹstwo â jak ukazuje nam SzkoĹa WspĂłlnoty â to pĂłjĹcie za doĹwiadczeniem odpowiednioĹci (i to wĹaĹnie czyni Ĺźycie dramatycznym). W gruncie rzeczy â mĂłwi SzkoĹa WspĂłlnoty â ostatecznÄ formÄ posĹuszeĹstwa jest pĂłjĹcie za odkryciem samego siebie, prowadzone SĹowem i ObecnoĹciÄ KogoĹ Innego. Jak widzimy posuwajÄ c siÄ naprzĂłd w pracy SzkoĹy WspĂłlnoty, wszystko zaleĹźy od pierwszego rozdziaĹu, ktĂłry mamy juĹź za sobÄ , a ktĂłry jest zatytuĹowany âWiaraâ. Bez wiary nie ma wolnoĹci, nie ma satysfakcji, nie ma posĹuszeĹstwa, chyba, Ĺźe jako klerykalizm, bo zaraz potem staje siÄ tylko moralizatorstwem. Dlatego, kiedy pracujemy nad tekstem SzkoĹÄ WspĂłlnoty, decydujÄ ce jest dla nas, aby mieÄ na uwadze metodÄ, bo moglibyĹmy pracowaÄ na Szkole WspĂłlnoty robiÄ c komentarze do komentarzy i rozprzestrzeniajÄ c nihilizm jeszcze wiÄkszy, niĹź ten, jaki juĹź mamy. Najbardziej przeraĹźa mnie to, Ĺźe moglibyĹmy pracowaÄ nad treĹciami SzkoĹy WspĂłlnoty wbrew samym treĹciom, czyli uĹźywajÄ c innej metody. Dlatego wezwanie, ktĂłre powtarza ksiÄ dz Giussani â CoĹ, co przychodzi wczeĹniej â jest decydujÄ ce dla dobrej pracy nad tekstem SzkoĹy WspĂłlnoty, inaczej bÄdziecie pracowaÄ (owszem, moĹźecie i pracowaÄ), ale nic siÄ nie wydarzy, bo robimy to sposobem innym niĹź ten, przez ktĂłry Tajemnica kaĹźe wydarzaÄ siÄ czemuĹ pomiÄdzy nami. ByÄ posĹusznym to iĹÄ za odkryciem siebie, czynionym przez KogoĹ Innego. To jest jedyne rozumne posĹuszeĹstwo. Kto doĹwiadczyĹ tej niezwykĹej odpowiednioĹci i nie chce straciÄ tego doĹwiadczenia, jest mu posĹuszny. Pozostaje posĹuszny temu, czego doĹwiadczyĹ. PosĹuszeĹstwo to najrozumniejsza rzecz, bo bez bycia posĹusznym tracÄ najwiÄkszÄ rzecz, jakÄ przeĹźyĹem, nie bÄdÄ c posĹusznym tracÄ najintensywniejszy moment, najpeĹniejszy, najwyĹźszy punkt mojego ludzkiego doĹwiadczenia. OdpowiedĹş naleĹźy do kaĹźdego z nas. To jest wyzwanie stojÄ ce przed nami w tym roku. Wyzwanie zawrotne, bo chcemy, aby Ruch staĹ siÄ przygodÄ dla naszego âjaâ. Jest to rok Ĺw. PawĹa, ktĂłry powiedziaĹ âĹťyjÄ juĹź nie ja, ale Ĺźyje we mnie Chrystus.â âĹpieszÄ, aby Go pochwyciÄ, ja, ktĂłry juĹź zostaĹem pochwycony przez Chrystusa. Wszystko co osiÄ gnÄ Ĺem (swojÄ sprawiedliwoĹÄ) uznajÄ za Ĺmieci, bylebym tylko zdobyĹ Jego sprawiedliwoĹÄ, a nie swojÄ â. Wszystko uznajÄ za Ĺmieci bylebym tylko znalazĹ siÄ w Nim. ZostaĹ obudzony impet, aby wejĹÄ w gĹÄ b tej Tajemnicy. PozwĂłl siÄ czyniÄ przez Tego, ktĂłry ciÄ pochwyciĹ, przynaleĹźÄ c do Niego, idÄ c za Nim. PozwĂłl siÄ czyniÄ, przez narzÄdzia, ktĂłre zostaĹy nam dane. Tutaj, w konkrecie rozstrzyga siÄ moje posĹuszeĹstwo, to czy idÄ za sobÄ , czy za wydarzeniem. NiedĹugo przyjedzie do nas ks. Julian Carròn. Serdecznie Was wszystkich zapraszam na spotkanie, ktĂłre odbÄdzie siÄ w Warszawie. ZrĂłbmy wszystko, aby siÄ z nim spotkaÄ. |