Ślady
>
Archiwum
>
2008
>
wrzesieĹ / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 5 / 2008 (wrzesieĹ / grudzieĹ) Ĺwiadectwa Henryka KaczyĹska Mam na imiÄ Henia i jestem z BiaĹegostoku. W ruchu od 20 lat, od 20 lat w maĹĹźeĹstwie i rĂłwnie dĹugo w zawodzie nauczyciela. MoĹźna by powiedzieÄ: sÄ powody do dumy. ZdjÄcia z mĹodziutkim ks. Adamem, na âtyâ z ks. Jurkiem, kochajÄ cy mÄ Ĺź i dorosĹe, lub prawie dorosĹe dzieci, bardzo udane i dobrze wychowane. Poza tym spora rzesza zadowolonych uczniĂłw i wdziÄcznych rodzicĂłw. W zasadzie do koĹca Ĺźycia moĹźna byĹoby cheĹpiÄ siÄ sukcesem i pĹawiÄ w zachwytach. Wszystko, co byĹo do osiÄ gniÄcia â osiÄ gnÄĹam!.... ByĹam ekspertem przynajmniej w trzech dziedzinach: â ruch, rodzina, szkoĹa. Niewiele rzeczy mogĹo mnie zaskoczyÄ, bo ja przecieĹź wiedziaĹam wszystko i naprawdÄ kaĹźdemu mogĹam sĹuĹźyÄ radÄ . Owszem, wciÄ Ĺź chodziĹam na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, jeĹşdziĹam na rekolekcje i wakacje Ruchu. ByĹy teĹź momenty, gdy coĹ mi siÄ nawet podobaĹo, coĹ poruszaĹo moje serce, ale zwykle doĹÄ szybko wracaĹam do przeĹwiadczenia, Ĺźe ja to wszystko mam, po prostu, w maĹym palcu. Chwilami byĹam dumna. CoĹ, jednak, mnie niepokoiĹoâŚ. MyĹlaĹam o tym, modliĹam siÄ i wreszcie dotarĹo do mnie, Ĺźe ja nie czujÄ satysfakcji, ktĂłra powinna pĹynÄ Ä z tak, korzystnej, jak siÄ wydawaĹo, sytuacji Ĺźyciowej. KaĹźdy dzieĹ byĹ nudny, praca w szkole frustrujÄ ca i juĹź nawet uczniowie zaczÄli mnie denerwowaÄ. I wtedy odkryĹam, Ĺźe stojÄ w miejscu, Ĺźe nie jestem Ĺźadnym ekspertem, tylko zwykĹym rutyniarzem. ByĹam bardzo zawiedziona, znudzona i stara. WciÄ Ĺź kontemplowaĹam wyrwane z kontekstu sĹowa Giussaniego z naszego plakatu: âdo tego stopnia wygrywa rozczarowanie, Ĺźe czĹowiek niczego nie oczekuje i Ĺźyje niczego juĹź nie pragnÄ câ. Tak wĹaĹnie ĹźyĹam â w prostym, zbyt prostym i poukĹadanym Ĺwiecie, gdzie naczelnym problemem staĹ siÄ upĹywajÄ cy czas i jego wpĹyw na mojÄ juĹź i tak nadwÄ tlonÄ urodÄ. Wiem â ĹźenujÄ ce! AĹź pewnego dnia ks. Adam, tak po prostu, zaproponowaĹ mi, abym przejÄĹa prowadzenie mĹodzieĹźowej grupy CL. Ks. Marek RudĹş wyjeĹźdĹźaĹ na studia do Lublina, wiÄc pojawiĹa siÄ koniecznoĹÄ powoĹania kogoĹ na jego miejsce. ZdenerwowaĹam siÄ, a jeszcze bardziej zdenerwowaĹ siÄ mĂłj mÄ Ĺź Tadzio. PadaĹy powaĹźne argumenty â Ĺźe bÄdzie to kosztem rodziny, kosztem wolnego czasu... i takie tam. Ostatecznie zgodziĹam siÄ, byÄ moĹźe wspominajÄ c, jak nasza mama od najmĹodszych lat wpajaĹa nam, Ĺźe komu jak komu, ale ksiÄdzu to siÄ nie odmawia. PostawiĹam, jednak, twarde warunki, Ĺźe nie bÄdzie to funkcja doĹźywotnia i moim pomocnikiem merytorycznym bÄdzie ks. Adam WiĹski. ObwarowaĹam siÄ przyrzeczeniami, Ĺźe jakby coĹ, to w kaĹźdej chwili mogÄ zrezygnowaÄ i⌠zaczÄĹam. ZaczÄĹam, choÄ dĹawiĹa mnie ĹwiadomoĹÄ mojej niekompetencji. Aby to ukryÄ, czytaĹam sumiennie tekst, robiĹam notatki, uczyĹam siÄ. Co trudniejsze fragmenty omawiaĹam z Tadziem, lub z mojÄ siostrÄ , JolÄ . Na poczÄ tku byĹo trudno, chociaĹź ratowaĹo mnie to, Ĺźe na SzkoĹÄ WspĂłlnoty przychodziĹo jedynie parÄ osĂłb. Tak naprawdÄ byĹy to moje dzieci (Ola i Maciek), Agnieszka i Karolina, cĂłrki mojej siostry oraz Justynka KozĹowska â raptem piÄÄ osĂłb. Potem, jednak, doĹÄ czaĹy kolejne osoby, a ja regularnie wkuwaĹam teksty Giussaniego. I nagle okazaĹo siÄ, Ĺźe te teksty znowu mnie zachwycajÄ , Ĺźe sÄ klarowne, przejrzyste i w tak niesamowity sposĂłb bliskie mojemu sercu. One znĂłw wnosiĹy nowÄ wartoĹÄ do mojego Ĺźycia. To nie zdarzaĹo siÄ juĹź od lat. LubiĹam teĹź nasze piÄ tkowe spotkania z mĹodzieĹźÄ . DziÄki nim odniosĹam osobistÄ korzyĹÄ, mianowicie, odkryĹam, Ĺźe mĂłj 17-letni syn Maciej ma jakÄ Ĺ osobowoĹÄ. W domu trudno byĹo wydÄbiÄ od niego choÄby jedno sĹowo, a na Szkole WspĂłlnoty otwieraĹ siÄ i dzieliĹ doĹwiadczeniem. OkazaĹo siÄ, Ĺźe ma wyrobione zdanie na róşne kontrowersyjne tematy. ByĹam w szoku! Potem zdarzyĹo siÄ coĹ jeszcze, coĹ bardzo, bardzo waĹźnego. Otóş, w moim Ĺźyciu pojawiĹ siÄ niejaki Francesco Barberis. ZakomunikowaĹ, Ĺźe chciaĹby przyjechaÄ do Polski i spotkaÄ siÄ z wychowawcami. Nie wiem jak i dlaczego, ale to znowu mnie powierzono organizacjÄ tego spotkania. MoĹźe dlatego, Ĺźe przebywaĹam wtedy na urlopie zdrowotnym, wiÄc byĹam dyspozycyjna? Francesco przyjechaĹ i zaproponowaĹ wychowawcom pracÄ nad ksiÄ ĹźkÄ Ryzyko wychowawcze, i oczywiĹcie, kiedy przyszĹo do wyznaczenia osoby odpowiedzialnej za ten gest to padĹo nie na kogo innego, tylko na HeniÄ KaczyĹskÄ . W duchu posĹuszeĹstwa, ktĂłrego przecieĹź uczymy siÄ w Ruchu od lat, podjÄĹam i tÄ propozycjÄ. I to byĹa jedna z piÄkniejszych rzeczy, ktĂłre przytrafiĹy mi siÄ w ostatnim czasie. OdkryĹam ksiÄ ĹźkÄ Ryzyko wychowawcze, choÄ muszÄ nadmieniÄ, Ĺźe w naszym domu staĹa grzecznie na pĂłĹce od dobrych kilku lat. CzytaĹam jÄ z wypiekami na twarzy. ZachwyciĹo mnie nowatorskie i w pewien sposĂłb niesamowite spojrzenie na wychowanie mĹodzieĹźy. PorĂłwnywaĹam to z moim dotychczasowym, przez lata wypracowanym, systemem wychowawczym. CieszyĹam siÄ, gdy ksiÄ Ĺźka potwierdzaĹa moje metody postÄpowania z dzieÄmi i niepokoiĹam wtedy, gdy uĹwiadamiaĹam sobie straszne bĹÄdy i potkniÄcia. WspaniaĹe byĹy spotkania i doĹwiadczenia, ktĂłrymi mogliĹmy siÄ dzieliÄ w gronie najpierw nauczycieli, potem rodzicĂłw, wreszcie studentĂłw i klerykĂłw, ktĂłrzy przygotowywali siÄ do pracy w szkole. Grono zainteresowanych rosĹo ze spotkania na spotkanie. TowarzyszyĹ nam rĂłwnieĹź ks. Adam, ktĂłremu, jako rektorowi seminarium, leĹźaĹo na sercu wychowanie mĹodych duchownych. Praca nad tekstami tej ksiÄ Ĺźki pozwoliĹa mi poddaÄ refleksji moje poczynania zawodowe. PrzecieĹź poszĹam na urlop zdrowotny dlatego, Ĺźe poczuĹam coĹ, co my nauczyciele nazywamy wypaleniem zawodowym. DziÄki Ryzyku wychowawczemu i tym spotkaniom odzyskaĹam motywacjÄ do pracy i zrozumienie dla mĹodzieĹźy. To byĹ dla mnie prawdziwy ratunek! Pan Jezus, po prostu upomniaĹ siÄ o mnie! StawiaĹ przede mnÄ coraz to nowe wyzwania i dziÄki temu pozwoliĹ, bym na nowo odkryĹa sens mojej pracy, oraz piÄkno i mÄ droĹÄ przekazu Giussaniego. Ale to jeszcze nie koniec mojej historii wyzwalania siÄ z jakiegoĹ potwornego niedowĹadu. Otóş nadszedĹ moment, gdy ks. Jurek poprosiĹ mnie o wziÄcie odpowiedzialnoĹci za MĹodzieĹź UczniowskÄ w Polsce. W caĹej Polsce! Wtedy juĹź naprawdÄ wpadĹam w panikÄ. ZnĂłw pojawiĹy siÄ pytania: Ja? Dlaczego ja? PrzecieĹź w Polsce jest tylu znakomitych ludzi, ktĂłrzy lepiej do tego siÄ nadajÄ . ZnajdowaĹam setki powodĂłw, dla ktĂłrych powinnam odmĂłwiÄ, a pierwszy i podstawowy to ten, by ratowaÄ mĹodzieĹź. SzukaĹam pomocy u ks. Adama, Piotrka KozĹowskiego, ale oni powiedzieli: âzgĂłdĹş siÄ, pomoĹźemy ciâ. W takiej sytuacji podjÄĹam decyzjÄ, Ĺźe siÄ zgadzam, i to byĹo bardzo, bardzo mÄ dre. Teraz widzÄ, Ĺźe nie chodziĹo o mĹodzieĹź, tylko o mnie. Ja po prostu odĹźyĹam! W tym roku byliĹmy razem na naszych pierwszych, wspĂłlnych wakacjach w Jaworkach. Wtedy wĹaĹnie zakochaĹam siÄ w naszej mĹodzieĹźy. To naprawdÄ inna mĹodzieĹź. MoĹźecie mi wierzyÄ, bo mam doĹwiadczenie w kontaktach z mĹodymi. To naprawdÄ inna mĹodzieĹź! ByĹam autentycznie nimi zachwycona. Ich Ĺwiadectwa mnie wzruszaĹy i otwieraĹy oczy na rzeczywistoĹÄ. ZaskakiwaĹa mnie ich szczeroĹÄ, oraz niesamowite pragnienie prawdy, miĹoĹci, szczÄĹcia. Dawno nie czuĹam takiej energii i zaangaĹźowania w swoje przeznaczenie, jakie obserwowaĹam u tych mĹodych ludzi. To byĹo piÄkne i niezapomniane przeĹźycie. Na tych wakacjach znĂłw towarzyszyĹ mi Francesco. To on popchnÄ Ĺ mnie do tego, bym odwaĹźyĹa siÄ i podaĹa mĹodzieĹźy swojÄ rÄkÄ, sĹuĹźÄ c im przyjaĹşniÄ i doĹwiadczeniem. DziĹ nie wiem, czy to ja prowadzÄ ich, czy raczej oni mnie. W kaĹźdym razie, biaĹostocka, mĹodzieĹźowa szkoĹa wspĂłlnoty cudownie rozkwita. WciÄ Ĺź pojawiajÄ siÄ nowe osoby i... zostajÄ . Widocznie to, co spotykajÄ w tym miejscu, rzeczywiĹcie odpowiada na potrzeby ich serca. Wiem, teĹź, Ĺźe mĹodzieĹźowe szkoĹy wspĂłlnoty powstajÄ w caĹej Polsce. Jestem bardzo szczÄĹliwa, bo mam ĹwiadomoĹÄ, jak bardzo pragnÄli tego mĹodzi ludzie. Oni naprawdÄ na to zasĹugujÄ . Na koniec muszÄ podziÄkowaÄ Panu Bogu, Ĺźe upomniaĹ siÄ o mnie, Ĺźe uratowaĹ mnie wbrew mnie samej. Teraz jestem ĹwiÄcie przekonana, Ĺźe wystarczy przylgnÄ Ä i zaufaÄ â po prostu zdaÄ siÄ na Niego. To takie Ĺatwe! DaÄ siÄ poprowadziÄ! Amen! |