Ślady, numer 1 / 2008 (styczeĹ / luty) Benedykt XVI. Dla Uniwersytetu
ZachowaÄ wraĹźliwoĹÄ na prawdÄ Tekst przemĂłwienia, ktĂłre Ojciec ĹwiÄty Benedykt XVI miaĹ wygĹosiÄ w czasie wizyty na Uniwersytecie La Sapienza w rzymie, przewidzianej na dzieĹ 17 stycznia 2008 r., odwoĹanej jednak 15 stycznia 2008 r. Benedykt XVI
Magnificencjo Rektorze, przedstawiciele wĹadz politycznych i cywilnych, szanowni wykĹadowcy i pracownicy techniczno-administracyjni, drodzy mĹodzi studenci! GĹÄbokÄ
radoĹÄ budzi we mnie spotkanie ze wspĂłlnotÄ
"La Sapienza - Uniwersytetu Rzymu" z okazji rozpoczÄcia roku akademickiego. Od wiekĂłw uniwersytet ten wyznacza drogÄ i Ĺźycie miasta Rzymu, umoĹźliwiajÄ
c wykorzystywanie najlepszych energii intelektualnych we wszystkich dziedzinach wiedzy. ZarĂłwno wtedy, gdy po zaĹoĹźeniu jej na Ĺźyczenie papieĹźa Bonifacego VIII instytucja ta byĹa bezpoĹrednio zaleĹźna od wĹadz koĹcielnych, jak i później, gdy to Studium Urbis rozwinÄĹo siÄ jako instytucja paĹstwa wĹoskiego, wasza wspĂłlnota akademicka zachowaĹa wysoki poziom naukowy i kulturalny, ktĂłry umieszcza jÄ
wĹrĂłd najbardziej prestiĹźowych uniwersytetĂłw Ĺwiata. KoĹcióŠRzymu od poczÄ
tku spoglÄ
da z sympatiÄ
i podziwem na ten oĹrodek uniwersytecki, doceniajÄ
c jego wysiĹek, czÄstokroÄ ciÄĹźki i mozolny, w dziedzinie badaĹ i ksztaĹtowania nowych pokoleĹ. W ostatnich latach nie zabrakĹo znaczÄ
cych momentĂłw wspĂłĹpracy i dialogu. W szczegĂłlnoĹci chciaĹbym wspomnieÄ Ĺwiatowe spotkanie rektorĂłw z okazji Jubileuszu UniwersytetĂłw [w 2000 r.], ktĂłrego organizacjÄ wziÄĹa na siebie wasza spoĹecznoĹÄ, przede wszystkim zaĹ profetycznÄ
i kompleksowÄ
propozycjÄ wypracowania "nowego humanizmu dla trzeciego tysiÄ
clecia". ChciaĹbym przy tej okazji wyraziÄ wdziÄcznoĹÄ za zaproszenie, jakie otrzymaĹem, by przybyÄ na wasz uniwersytet i wygĹosiÄ tam wykĹad. W tym kontekĹcie postawiĹem sobie pytanie: co moĹźe i powinien powiedzieÄ papieĹź z takiej okazji? W Ratyzbonie wygĹosiĹem wykĹad, owszem, jako papieĹź, ale przede wszystkim jako byĹy profesor mojego uniwersytetu, starajÄ
c siÄ poĹÄ
czyÄ wspomnienia i teraĹşniejszoĹÄ. Na Uniwersytet "La Sapienza", prastarÄ
uczelniÄ Rzymu, zostaĹem jednak zaproszony jako Biskup Rzymu i dlatego muszÄ przemawiaÄ w tym charakterze. OczywiĹcie "La Sapienza" byĹa niegdyĹ uniwersytetem papieĹźa, dziĹ jednak jest uczelniÄ
ĹwieckÄ
, wyposaĹźonÄ
w autonomiÄ, stanowiÄ
cÄ
z samego swego zaĹoĹźenia zawsze czÄĹÄ natury uniwersytetu, ktĂłry winien byÄ zwiÄ
zany wyĹÄ
cznie z wĹadzÄ
prawdy. W swej wolnoĹci od wĹadzy politycznej i koĹcielnej uniwersytet znajduje swojÄ
szczegĂłlnÄ
funkcjÄ, wĹaĹciwÄ
takĹźe wspĂłĹczesnemu spoĹeczeĹstwu, ktĂłre potrzebuje tego rodzaju instytucji.
Papiestwo i uniwersytet Powracam do pytania wyjĹciowego: co moĹźe i powinien powiedzieÄ papieĹź podczas spotkania z uniwersytetem swego miasta? ZastanawiajÄ
c siÄ nad tym problemem, wydaĹo mi siÄ, Ĺźe zawiera on dwa inne pytania, ktĂłrych wyjaĹnienie powinno samo doprowadziÄ do odpowiedzi. NaleĹźy bowiem zapytaÄ: jaka jest natura i misja papiestwa? I dalej: jaka jest natura i misja uniwersytetu? Nie chciaĹbym w tym miejscu poĹwiÄcaÄ waszej i mojej uwagi na dĹugÄ
rozprawÄ na temat natury papiestwa. Niech wystarczy krĂłtka wzmianka. PapieĹź jest przede wszystkim Biskupem Rzymu i jako taki, na mocy sukcesji ApostoĹa Piotra, ponosi biskupiÄ
odpowiedzialnoĹÄ za caĹy KoĹcióŠkatolicki. SĹowo "biskup" - episkopos, ktĂłre w swym dosĹownym znaczeniu odwoĹuje siÄ do "nadzorcy", juĹź w Nowym Testamencie zespoliĹo siÄ z biblijnym pojÄciem Pasterza: jest on tym, ktĂłry z wyĹźszego punktu widzenia, ogarnia wzrokiem caĹoĹÄ, troszczÄ
c siÄ o sĹusznÄ
drogÄ i spĂłjnoĹÄ caĹoĹci. W tym znaczeniu takie okreĹlenie zadania kieruje spojrzenie przede wszystkim ku wnÄtrzu wspĂłlnoty wierzÄ
cych. Biskup-Pasterz jest czĹowiekiem, ktĂłry bierze na siebie troskÄ o tÄ wspĂłlnotÄ; tym, ktĂłry zachowuje jej jednoĹÄ, podtrzymujÄ
c jÄ
w drodze ku Bogu, zgodnie z wiarÄ
chrzeĹcijaĹskÄ
ukazanÄ
przez Jezusa - i nie tylko ukazanÄ
: On sam jest dla nas drogÄ
. JednakĹźe ta wspĂłlnota, ktĂłrÄ
Biskup otacza opiekÄ
- niezaleĹźnie od tego, czy jest ona duĹźa, czy maĹa - Ĺźyje w Ĺwiecie; jej warunki, jej marsz, jej przykĹad i jej sĹowo nieuchronnie wpĹywajÄ
na caĹÄ
resztÄ wspĂłlnoty ludzkiej jako caĹoĹÄ. Im wiÄksza jest ona, tym bardziej jej dobra kondycja czy ewentualnie jej upadek odbijÄ
siÄ na ludzkoĹci jako caĹoĹci. Widzimy dziĹ bardzo wyraĹşnie, jak uwarunkowania religii i jak sytuacja KoĹcioĹa - jego kryzysy i jego odnowy - oddziaĹujÄ
na caĹÄ
ludzkoĹÄ. Tak teĹź papieĹź, wĹaĹnie jako Pasterz swojej wspĂłlnoty, staje siÄ coraz bardziej rĂłwnieĹź gĹosem etycznego rozumu ludzkoĹci. Tu jednak pojawia siÄ natychmiast zastrzeĹźenie, iĹź w istocie papieĹź nie przemawia na podstawie rozumu etyki, lecz czerpie swe sÄ
dy z wiary i dlatego nie powinien ĹźÄ
daÄ, aby obowiÄ
zywaĹy one tych, ktĂłrzy nie podzielajÄ
tej wiary. PowrĂłcimy jeszcze do tej sprawy, poniewaĹź jawi siÄ tutaj kwestia absolutnie fundamentalna: czym jest rozum? Jak moĹźe jakieĹ stwierdzenie - przede wszystkim norma moralna - okazaÄ siÄ "rozumne"? W tym miejscu chciaĹbym na chwilÄ tylko pokrĂłtce podkreĹliÄ, Ĺźe John Rawls, choÄ odmawia wszechobejmujÄ
cym doktrynom religijnym charakteru rozumu "publicznego", to jednak w ich rozumie "niepublicznym" widzi przynajmniej rozum, ktĂłrego w imiÄ racjonalizmu sekularystycznie nieczuĹego nie moĹźna odmĂłwiÄ tym, ktĂłrzy go utrzymujÄ
. Kryterium tej racjonalnoĹci upatruje on miÄdzy innymi w fakcie, Ĺźe podobne doktryny wypĹywajÄ
z odpowiedzialnej i umotywowanej tradycji, w ktĂłrej w ciÄ
gu dĹugiego czasu rozwinÄĹy siÄ argumenty wystarczajÄ
co wartoĹciowe, aby wspieraÄ danÄ
doktrynÄ. W stwierdzeniu tym wydaje mi siÄ istotne uznanie, Ĺźe doĹwiadczenie i ukazanie w ciÄ
gu pokoleĹ historycznego gruntu mÄ
droĹci ludzkiej stanowiÄ
rĂłwnieĹź znak jej racjonalnoĹci i jej trwaĹego znaczenia. W obliczu ahistorycznego rozumu, ktĂłry stara siÄ samorealizowaÄ w ahistorycznej racjonalnoĹci, mÄ
droĹÄ ludzkoĹci jako taka - mÄ
droĹÄ wielkich tradycji religijnych - musi byÄ dowartoĹciowana jako rzeczywistoĹÄ, ktĂłrej nie wolno bezkarnie wyrzucaÄ na Ĺmietnisko historii idei. PowrĂłÄmy do pytania wyjĹciowego. PapieĹź przemawia jako przedstawiciel wspĂłlnoty wierzÄ
cych, w ktĂłrej w ciÄ
gu wiekĂłw jej istnienia dojrzaĹa okreĹlona mÄ
droĹÄ Ĺźyciowa; przemawia jako przedstawiciel wspĂłlnoty, ktĂłra przechowuje skarb wiedzy i doĹwiadczeĹ etycznych, ktĂłry okazuje siÄ istotny dla caĹej ludzkoĹci: w tym sensie przemawia jako przedstawiciel rozumu etycznego. Teraz jednak musimy zapytaÄ: a czym jest uniwersytet? Jakie jest jego zadanie? Jest to gigantyczne pytanie, na ktĂłre raz jeszcze mogÄ postaraÄ siÄ odpowiedzieÄ jedynie jak w telegraficznym skrĂłcie kilkoma uwagami. MyĹlÄ, iĹź moĹźna powiedzieÄ, Ĺźe prawdziwy, gĹÄboki poczÄ
tek uniwersytetu leĹźy we wĹaĹciwym czĹowiekowi pragnieniu poznania. Chce on wiedzieÄ, czym jest to wszystko, co go otacza. Chce znaÄ prawdÄ. W tym sensie bodziec, ktĂłry doprowadziĹ do narodzin zachodniego uniwersytetu, dostrzec moĹźna w stawianiu sobie pytaĹ przez Sokratesa. MyĹlÄ na przykĹad - by przywoĹaÄ jeden tylko tekst - o dyspucie z Eutyfronem, ktĂłry broni przed Sokratesem mitycznej religii i jej poboĹźnoĹci. Sokrates przeciwstawia temu pytanie: "Czy wierzysz, Ĺźe wĹrĂłd bogĂłw dochodzi do wzajemnych wojen i straszliwych wrogoĹci i walk... Czy naprawdÄ musimy, Eutyfronie, mĂłwiÄ, Ĺźe wszystko to jest prawdÄ
?" (6 b-c). W tym pozornie maĹo poboĹźnym pytaniu - ktĂłre jednak u Sokratesa wypĹywa ze znacznie gĹÄbszej i czystszej religijnoĹci, z poszukiwania Boga prawdziwie boskiego - chrzeĹcijanie pierwszych wiekĂłw rozpoznali siebie i swojÄ
drogÄ. PrzyjÄli swÄ
wiarÄ nie w sposĂłb pozytywistyczny bÄ
dĹş jako ucieczkÄ od niezaspokojonych pragnieĹ; zrozumieli jÄ
jako rozwianie siÄ mgĹy religii mitologicznych, by zrobiÄ miejsce temu Bogu, ktĂłry jest Rozumem twĂłrczym, a zarazem Rozumem-MiĹoĹciÄ
. Dlatego pytania rozumu o Boga wiÄkszego, a takĹźe o Jego prawdziwÄ
naturÄ i prawdziwy sens istoty ludzkiej, byĹy dla nich nie problematycznÄ
formÄ
braku religijnoĹci, lecz czÄĹciÄ
istoty ich sposobu bycia religijnymi. Nie potrzebowali zatem rozwiÄ
zywaÄ ani odkĹadaÄ na bok pytaĹ Sokratesa, lecz mogli, co wiÄcej - musieli podjÄ
Ä je i uznaÄ za czÄĹÄ wĹasnej toĹźsamoĹci mozolne poszukiwanie rozumu, aby osiÄ
gnÄ
Ä poznanie caĹej prawdy. Tak wĹaĹnie mĂłgĹ, a nawet musiaĹ w Ĺrodowisku wiary chrzeĹcijaĹskiej, w Ĺwiecie chrzeĹcijaĹskim, narodziÄ siÄ uniwersytet.
Rozum i prawda NaleĹźy zrobiÄ kolejny krok. CzĹowiek chce poznaÄ - chce prawdy. PrawdÄ
jest przede wszystkim coĹ, co widaÄ, co moĹźna zrozumieÄ, theorĂa, jakÄ
nazywa jÄ
tradycja grecka. Prawda jednak nigdy nie jest wyĹÄ
cznie teoretyczna. Augustyn, zestawiajÄ
c BĹogosĹawieĹstwa z Kazania na GĂłrze z darami Ducha, wspomnianymi w 11. rozdziale KsiÄgi Izajasza, stwierdziĹ pewnÄ
wzajemnoĹÄ miÄdzy "scientia" a "tristitia": zwykĹa wiedza, powiada, napawa smutkiem. I rzeczywiĹcie - ten, kto widzi i przyjmuje tylko to wszystko, co dzieje siÄ na Ĺwiecie, staje siÄ smutny. Prawda jednak oznacza coĹ wiÄcej niĹź wiedza: poznanie prawdy ma na celu poznanie dobra. To rĂłwnieĹź jest sensem pytaĹ Sokratesa: czym jest to dobro, ktĂłre czyni nas prawdziwymi? Prawda czyni nas dobrymi, a dobro jest prawdziwe: oto optymizm, ktĂłry Ĺźyje w wierze chrzeĹcijaĹskiej, poniewaĹź zostaĹo jej dane widzenie Logosu, stwĂłrczego Rozumu, ktĂłry, we wcieleniu Boga, objawiĹ siÄ wraz z Dobrem jako samo Dobro.
W teologii Ĺredniowiecznej trwaĹa pogĹÄbiona dysputa na temat zwiÄ
zkĂłw miÄdzy teoriÄ
a praktykÄ
, na temat wĹaĹciwego stosunku miÄdzy poznaniem a dziaĹaniem - dysputa, ktĂłrej nie musimy tu teraz rozwijaÄ. W istocie uniwersytet Ĺredniowieczny ze swymi czterema wydziaĹami ukazuje tÄ wspĂłĹzaleĹźnoĹÄ. Zacznijmy od wydziaĹu, ktĂłry wedĹug Ăłwczesnego rozumienia byĹ czwarty - od medycyny. ChociaĹź uchodziĹa ona bardziej za "sztukÄ" niĹź naukÄ, to jednak wĹÄ
czenie jej do kosmosu universitas wyraĹşnie oznaczaĹo, Ĺźe mieĹciĹa siÄ w dziedzinie racjonalnoĹci, Ĺźe sztuka leczenia byĹa pod kierunkiem rozumu i zostaĹa wyĹÄ
czona ze sfery magii. Leczenie jest zadaniem, ktĂłre wymaga coraz bardziej prostego rozumu, ale wĹaĹnie dlatego potrzebuje zwiÄ
zku wiedzy z moĹźnoĹciÄ
i musi naleĹźeÄ do sfery ratio. Nieuchronnie pojawia siÄ pytanie o zwiÄ
zki miÄdzy praktykÄ
a teoriÄ
, miÄdzy poznaniem a dziaĹaniem na wydziale prawa. Chodzi o nadanie prawidĹowego ksztaĹtu wolnoĹci czĹowieka, ktĂłra zawsze jest wolnoĹciÄ
we wzajemnym powiÄ
zaniu: prawo jest przesĹankÄ
wolnoĹci, nie jej przeciwnikiem. W tym miejscu rodzi siÄ jednak natychmiast pytanie: jak okreĹla siÄ kryteria sprawiedliwoĹci, ktĂłre umoĹźliwiajÄ
przeĹźywanÄ
wspĂłlnie wolnoĹÄ i sĹuĹźÄ
czĹowiekowi, by byĹ dobry? Tu naleĹźy zrobiÄ skok do teraĹşniejszoĹci: jest to pytanie o to, jak moĹźna znaleĹşÄ normÄ prawnÄ
, ktĂłra stanowiĹaby system wolnoĹci, godnoĹci czĹowieka i praw czĹowieka. Zagadnienie to zaprzÄ
ta nas dziĹ w demokratycznych procesach ksztaĹtowania opinii i ktĂłra zarazem trapi nas jako pytanie o przyszĹoĹÄ ludzkoĹci. JĂźrgen Habermas wyraĹźa, moim zdaniem, szeroki konsensus obecnego myĹlenia, gdy mĂłwi, Ĺźe prawomocnoĹÄ konstytucji jako przesĹanki legalnoĹci, wypĹywa z dwĂłch ĹşrĂłdeĹ: z rĂłwnouprawnionego udziaĹu w polityce wszystkich obywateli i z rozumnej formy rozwiÄ
zywania sporĂłw politycznych. W odniesieniu do owej "rozumnej formy" zauwaĹźa on, Ĺźe nie moĹźe ona byÄ wyĹÄ
cznie walkÄ
o wiÄkszoĹÄ arytmetycznÄ
, lecz musi cechowaÄ jÄ
"proces argumentacji wyczulonej na prawdÄ" (wahrheitssensibles Argumentationsverfahren). To dobrze powiedziane, ale trudno to przeĹoĹźyÄ na praktykÄ politycznÄ
. Przedstawicielami owego publicznego "procesu argumentacji" sÄ
- jak wiemy - gĹĂłwnie partie jako odpowiedzialne za ksztaĹtowanie woli politycznej. W rzeczywistoĹci bÄdÄ
one niezawodnie miaĹy na celu przede wszystkim osiÄ
gniÄcie wiÄkszoĹci i dlatego bÄdÄ
niemal nieuchronnie troszczyÄ siÄ o interesy, ktĂłre obiecujÄ
zaspokoiÄ; interesy te jednak sÄ
czÄsto partykularne i naprawdÄ nie sĹuĹźÄ
caĹoĹci. WraĹźliwoĹÄ na prawdÄ wciÄ
Ĺź na nowo ulega uwraĹźliwieniu na interesy. Za znaczÄ
cy uwaĹźam fakt, Ĺźe Habermas mĂłwi o wraĹźliwoĹci na prawdÄ jako o elemencie niezbÄdnym w procesie argumentacji politycznej, wprowadzajÄ
c na nowo pojÄcie prawdy do debaty zarĂłwno filozoficznej, jak i politycznej.
Teologia i filozofia Nieuchronne staje siÄ jednak pytanie PiĹata: czym jest prawda? I jak jÄ
rozpoznaÄ? JeĹźeli w tym celu odsyĹa siÄ do "rozumu politycznego", jak czyni to Rawls, wĂłwczas nieodzowne jest jeszcze pytanie: co jest rozumne? Jak rozum okazuje siÄ prawdziwym rozumem? W kaĹźdym razie na tej podstawie staje siÄ oczywiste, Ĺźe w poszukiwaniu prawa do wolnoĹci, prawdy sprawiedliwego istnienia muszÄ
zostaÄ wysĹuchane postulaty odmienne od partii i grup interesu, nie ujmujÄ
c jednak w niczym ich znaczeniu. Powracamy w ten sposĂłb do struktury Ĺredniowiecznego uniwersytetu. Obok wydziaĹu prawa byĹy tam wydziaĹy filozofii i teologii, ktĂłrym powierzone zostaĹo badanie bytu czĹowieka jako caĹoĹci, a tym samym zadanie utrzymania w staĹym pogotowiu wraĹźliwoĹci na prawdÄ. MoĹźna by wrÄcz powiedzieÄ, Ĺźe jest to staĹym i prawdziwym sensem obu tych wydziaĹĂłw: staÄ na straĹźy uwraĹźliwienia na prawdÄ, nie dopuĹciÄ, by czĹowiek zostaĹ oderwany od szukania prawdy. Jak jednak mogÄ
one odpowiedzieÄ na to zadanie? Oto pytanie, nad ktĂłrym naleĹźy siÄ wciÄ
Ĺź na nowo mozoliÄ i ktĂłre nie jest nigdy postawione ani rozwiÄ
zane w sposĂłb ostateczny. Dlatego w tym punkcie nawet ja nie mogÄ udzieliÄ wĹaĹciwej odpowiedzi, ale raczej chcÄ zachÄciÄ do pozostania z tym pytaniem w drodze - z wielkimi, ktĂłrzy w ciÄ
gu dziejĂłw walczyli i szukali, za poĹrednictwem swych odpowiedzi i swego niepokoju, o prawdÄ, ktĂłra pozostaje ciÄ
gle poza jakÄ
kolwiek prostÄ
odpowiedziÄ
. Teologia i filozofia tworzÄ
w tym szczegĂłlnÄ
parÄ bliĹşniÄ
t, w ktĂłrej Ĺźadne z nich nie moĹźe byÄ oderwane od drugiego, a mimo to kaĹźde musi zachowaÄ swoje wĹasne zadanie i wĹasnÄ
toĹźsamoĹÄ. Jest historycznÄ
zasĹugÄ
Ĺw. Tomasza z Akwinu - w obliczu odmiennej odpowiedzi OjcĂłw z powodu ich kontekstu historycznego - iĹź rzuciĹ ĹwiatĹo na autonomiÄ filozofii, a wraz z niÄ
na prawo i odpowiedzialnoĹÄ naleĹźnÄ
rozumowi, ktĂłry stawia pytania, wychodzÄ
c od wĹasnych siĹ. RóşniÄ
c siÄ od filozofii neoplatoĹskich, w ktĂłrych religia i filozofia byĹy nierozerwalnie splecione, Ojcowie ukazali wiarÄ chrzeĹcijaĹskÄ
jako prawdziwÄ
filozofiÄ, podkreĹlajÄ
c teĹź, Ĺźe wiara ta odpowiada na wymogi rozumu w poszukiwaniu prawdy; Ĺźe wiara to "tak" powiedziane prawdzie, w odróşnieniu od religii mitycznych, ktĂłre staĹy siÄ zwykĹym nawykiem. Potem jednak, w chwili narodzin uniwersytetu, na Zachodzie nie byĹo juĹź tych religii, lecz jedynie chrzeĹcijaĹstwo i dlatego naleĹźaĹo podkreĹliÄ w nowy sposĂłb wĹaĹciwÄ
rozumowi odpowiedzialnoĹÄ, ktĂłrej nie wchĹania wiara. Tomaszowi przyszĹo dziaĹaÄ w uprzywilejowanym momencie: po raz pierwszy pisma filozoficzne Arystotelesa byĹy dostÄpne w caĹoĹci; obecne byĹy filozofia Ĺźydowska i arabska, jak rĂłwnieĹź specyficzne dziedzictwo i kontynuacja filozofii greckiej. Tak wiÄc chrzeĹcijaĹstwo w nowym dialogu z racjami innych, na ktĂłre napotykaĹo, musiaĹo walczyÄ o swojÄ
sĹusznoĹÄ. WydziaĹ filozofii, ktĂłry jako tak zwany wydziaĹ artystĂłw do tego momentu byĹ jedynie propedeutykÄ
do teologii, staĹ siÄ teraz prawdziwym i wĹaĹciwym wydziaĹem, samodzielnym partnerem teologii i odbitej w niej wiary. Nie moĹźemy siÄ tu zatrzymywaÄ nad porywajÄ
cÄ
konfrontacjÄ
, jaka z tego wynikĹa. PowiedziaĹbym, Ĺźe ideÄ Ĺw. Tomasza na temat zwiÄ
zkĂłw miÄdzy filozofiÄ
a teologiÄ
moĹźna by wyraziÄ za pomocÄ
formuĹy znalezionej przez SobĂłr w Chalcedonie dla chrystologii: filozofia i teologia muszÄ
odnosiÄ siÄ do siebie "bez wymieszania i bez rozdzielenia". "Bez wymieszania" oznacza, Ĺźe kaĹźda z nich musi zachowaÄ wĹasnÄ
toĹźsamoĹÄ. Filozofia winna naprawdÄ pozostaÄ poszukiwaniem rozumu we wĹasnej wolnoĹci i we wĹasnej odpowiedzialnoĹci; winna dostrzegaÄ wĹasne granice i wĹaĹnie dlatego takĹźe swojÄ
wielkoĹÄ i zasiÄg. Teologia musi nadal czerpaÄ ze skarbnicy poznania, ktĂłrej sama nie wynalazĹa, ktĂłra zawsze jÄ
przerasta i ktĂłra, jako niewyczerpalna do koĹca przez refleksjÄ, wĹaĹnie dlatego uruchamia na nowo myĹlenie. Razem z "bez wymieszania" obowiÄ
zuje teĹź "bez rozdzielenia": filozofia nie zaczyna za kaĹźdym razem od zera podmiotu myĹlÄ
cego w sposĂłb wyizolowany, lecz polega na wielkim dialogu z mÄ
droĹciÄ
historycznÄ
, ktĂłrÄ
w sposĂłb krytyczny, a zarazem ulegĹy stale na nowo przyjmuje i rozwija; nie powinna siÄ jednak rĂłwnieĹź zamykaÄ na to, co religie, a w szczegĂłlnoĹci wiara chrzeĹcijaĹska otrzymaĹy i daĹy ludzkoĹci jako drogowskaz. Historia dowiodĹa, Ĺźe róşne rzeczy wypowiedziane przez teologĂłw ciÄ
gu dziejĂłw, a nawet wcielone w praktykÄ przez wĹadze koĹcielne, okazaĹy siÄ faĹszywe i dziĹ wprowadzajÄ
nas w bĹÄ
d. Zarazem jednak prawdÄ
jest, Ĺźe dzieje ĹwiÄtych, historia humanizmu rozwiniÄtego na fundamencie wiary chrzeĹcijaĹskiej ukazujÄ
prawdÄ tej wiary w jej zasadniczym rdzeniu, czyniÄ
c z niej w ten sposĂłb rĂłwnieĹź instancjÄ dla rozumu publicznego. NiewÄ
tpliwie wiele z tego, co mĂłwiÄ
teologia i wiara, moĹźna zrobiÄ jedynie wewnÄ
trz wiary, a wiÄc nie moĹźe byÄ wymaganiem wobec tych, dla ktĂłrych wiara pozostaje niedostÄpna. PrawdÄ
jest jednak jednoczeĹnie i to, Ĺźe orÄdzie wiary chrzeĹcijaĹskiej nie jest jedynie "comprehensive religious doctrine" w sensie Rawlsa, lecz siĹÄ
oczyszczajÄ
cÄ
sam rozum, ktĂłremu pomaga byÄ bardziej sobÄ
. OrÄdzie chrzeĹcijaĹskie, na podstawie swego pochodzenia, powinno byÄ zawsze zachÄtÄ
do prawdy i tym samym siĹÄ
przeciwko naciskom wĹadzy i interesĂłw.
Rozum i wiara Tak wiÄc do tej pory mĂłwiĹem jedynie o uniwersytecie Ĺredniowiecznym, starajÄ
c siÄ wszakĹźe ukazaÄ niezmiennÄ
naturÄ uniwersytetu i jego zadania. W czasach nowoĹźytnych otworzyĹy siÄ nowe wymiary wiedzy, ktĂłre na uniwersytecie sÄ
doceniane gĹĂłwnie w dwĂłch wielkich dziedzinach: przede wszystkim w naukach przyrodniczych, ktĂłre rozwinÄĹy siÄ na podstawie zwiÄ
zkĂłw doĹwiadczenia i domniemanej racjonalnoĹci materii, a nastÄpnie w naukach historycznych i humanistycznych, w ktĂłrych czĹowiek, zgĹÄbiajÄ
c zwierciadĹo swych dziejĂłw i wyjaĹniajÄ
c wymiary swej natury, stara siÄ lepiej zrozumieÄ samego siebie. W tym rozwoju otworzyĹa siÄ przed ludzkoĹciÄ
nie tylko niezmierna miara wiedzy i wĹadzy; wzrosĹy rĂłwnieĹź poznanie i uznanie praw i godnoĹci czĹowieka i za to moĹźemy byÄ tylko wdziÄczni. JednakĹźe droga czĹowieka nigdy nie moĹźe byÄ zakoĹczona, a niebezpieczeĹstwo popadniÄcia w dehumanizacjÄ nigdy nie jest po prostu zaĹźegnane: jak to widaÄ w panoramie obecnej historii! NiebezpieczeĹstwo Ĺwiata zachodniego - by poprzestaÄ tylko na nim - polega dzisiaj na tym, Ĺźe czĹowiek, wĹaĹnie ze wzglÄdu na uznanie wielkoĹci swej wiedzy i potÄgi, poddaje siÄ w obliczu kwestii prawdy. Oznacza to zarazem, Ĺźe rozum ostatecznie ulega naciskom interesĂłw i powabom uĹźytecznoĹci, zmuszony do uznania jej za ostateczne kryterium. Z punktu widzenia struktury uniwersytetu moĹźna powiedzieÄ, Ĺźe istnieje niebezpieczeĹstwo, iĹź filozofia, nie czujÄ
c siÄ juĹź zdolna do podjÄcia swego prawdziwego zadania, wyrodzi siÄ do pozytywizmu; Ĺźe teologia ze swym przesĹaniem skierowanym do rozumu, zostanie zepchniÄta do sfery prywatnoĹci mniejszej lub wiÄkszej grupy. JeĹli jednak rozum, troszczÄ
c siÄ o swÄ
domniemanÄ
czystoĹÄ, staje siÄ gĹuchy na wielkie przesĹanie, jakie niesie mu wiara chrzeĹcijaĹska i jej mÄ
droĹÄ, usycha niczym drzewo, ktĂłrego korzenie nie siÄgajÄ
juĹź do Ĺźyciodajnej wody. Traci odwagÄ prawdy i tym samym nie staje siÄ wiÄkszy, lecz mniejszy. W odniesieniu do naszej kultury europejskiej znaczy to: jeĹźeli chce siÄ ona sama budowaÄ na gruncie krÄgu wĹasnych argumentacji i tego, co w danym momencie jÄ
przekonuje i - zatroskana o swojÄ
ĹwieckoĹÄ - odrywa siÄ od korzeni, z ktĂłrych Ĺźyje, wĂłwczas nie staje siÄ bardziej rozumna i czystsza, lecz ulega rozkĹadowi i rozpada siÄ. I tak wracam do punktu wyjĹcia. Co papieĹź ma do zrobienia lub powiedzenia na uniwersytecie? Na pewno nie powinien staraÄ siÄ narzucaÄ innym w sposĂłb autorytarny wiary, ktĂłra moĹźe byÄ jedynie dana w wolnoĹci. Poza jego posĹugÄ
Pasterza KoĹcioĹa i na fundamencie wpisanej w tÄ posĹugÄ pasterskÄ
natury zadaniem jego jest utrzymanie w staĹej gotowoĹci wraĹźliwoĹci na prawdÄ; zachÄcanie wciÄ
Ĺź na nowo rozumu do wyruszenia na poszukiwanie prawdy, piÄkna, Boga, i na tej drodze, pobudzanie jej do dostrzeĹźenia poĹźytecznych ĹwiateĹ, ktĂłre wyrosĹy w toku dziejĂłw wiary chrzeĹcijaĹskiej oraz do postrzegania w ten sposĂłb Jezusa Chrystusa jako ĹwiatĹoĹci, ktĂłra oĹwieca historiÄ i pomaga odnaleĹşÄ drogÄ do przyszĹoĹci. |